OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
oczywiście, ze prostota była najlepszym wyjściem. Czy nie mówiło się, że pierwsza myśl jest zawsze najlepsza? A potem smok zaczynał się zastanawiać, rozmyślać, w końcu zwodził sam siebie. Rakcie to nie groziło. Powoli stawała się bardziej rozluźniona, chociaż mrok nie znikał całkiem z jej spojrzenia. Może przebywanie poza Plaga dobrze jej robiło? W każdym razie poza kręgiem uważnych spojrzeń, śledzących każdy jej ruch... Zamiast tego poprzez więź posłała po Gadzinę.Wkrótce niedaleko nich zjawiła się samica bazyliszka, niosąca ze sobą "łup". Gadzina, niezadowolona z towarzystwa innego smoka nie zbliżyła się do Godnego, zamiast tego kładąc głowę człowieka koło Rakty i zerkając na samca dość nieprzychylnie. Nie lubiła smoków, które nie były Raktą.
Smoczyca podziękowała kompance, podnosząc głowę ze śniegu. Zakonserwowana dzięki magii zachowała cały swój "urok" zastygłych mięśni, skóry, brązowych włosów. Płaski pysk, mętne ślepia, resztka szyi. Piękny widok, chociaż sami ludzie do urodziwych nie należeli. No kto widział takie nagie paskudztwa bez futra czy łusek?
– Eurith też ma podobną, chociaż jej głowa jest ruda – powiedziała do Godnego. Co prawda to ona ubiła ryżego człowieka, a Eurith bruneta, ale wymieniły się głowami w zamian za czerwoną łuskę Eurith.
– Zacznijmy zatem od samego początku. Moim ojcem był Jad Duszy. Wojownik i przywódca Ognia, a potem Prorok wybrany przez Viliara. Odszedł wiele, wiele księżyców temu. Miał jednak przysługę u Aterala i wykorzystał ją, by bóg Śmierci utrzymał moje jajo żywe. Przez wiele smoczych pokoleń tkwiłam w skorupie, chociaż już dawno moje jajo powinno obumrzeć. A potem się wyklułam, w grocie Aterala. Sama. Przez jakiś czas towarzyszył mi smok, który powiedział mi, kim jestem i kazał iść do Ignia... A potem zniknął i znów zostałam sama. Miałam księżyc, gdy ruszyłam w kierunku ziem ognia i trzy księżyce, gdy tam dotarłam. Spałam na drzewach, uciekając przed wilkami, jadłam szczury, aby przeżyć. A gdy dotarłam do Ognia... Cóż, myślałam, że jako ktoś, kto ma w żyłach krew Ognia zostanę tam przyjęta. Czułam płomienie w żyłach, chciałam być jedną z nich. A zamiast tego przywódczyni ognia zapytała jedynie "dlaczego mielibyśmy pozwolić ci zostać?" – urwała, pogrążając się we wspomnieniach. Kiedyś budziły w niej ból i złość, teraz... Teraz były jedynie wspomnieniami. Niemiłymi, ale pozostawały jedynie przeszłością.
Spojrzała znacząco w kierunku ziemnego, jakby mówiła "twoja kolej". Przecież nie powie wszystkiego od razu!
– I odgryzione kończyny – dodała, nie obrażając się na jego słowa. Wprost przeciwnie, uznała je za komplement.