Strona 23 z 31
: 23 lip 2021, 21:38
autor: Maros
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Ona natomiast nie rozumiała ich obu, a przynajmniej w kwestii niechęci do pozostania na tych terenach. Przecież nie było tu tak źle, mogli wyruszać za barierę kiedy tylko chcieli, a jednak ciągnęło ich tam na stałe. Bolało ją, że syn z taką lekkością zostawił ich i odszedł, jedynie wspominając o tym fakcie. Czy naprawdę było mu tutaj tak źle?
– Mam nadzieję, ja nadal nie mogę zrozumieć, czemu uważał swój dom, za tak zły.– może nawet bolało ją to znacznie mocniej niż myślała, gdyż na wzmiankę o tym w gardle pojawiła się tak dobrze znana gula.
– Po to są przyjaciele.... by wspierać i być...– i to właśnie starała się teraz robić, pewnie nieco nieudolnie, ale nie miła zbyt wiele doświadczenia z bliskimi relacjami.
: 25 lip 2021, 16:59
autor: Despotyczny Ferwor
– Ja również tego nie rozumiem... ale wierzę, że miał słuszne powody. – Rzekł smutno. On dobrze wiedział dlaczego stada są złe i dlaczego wcześniej myślał, że szukanie czegoś poza nimi jest o wiele lepszym pomysłem. Stada... były złe... i do na płaszczyźnie swojego własnego światopoglądu. Mimo, że nie wszyscy tacy byli... i przy dużym szczęściu można było określić te miejsce domem... u niego tego właśnie brakowało. szczęścia... ale jednak nie zabrakło osób dla których wolał nie opuszczać, bo tak było lepiej... ostatecznie wyszło na to, że i tak skończy niepotrzebny... przynajmniej dla siebie samego.
– Życie pokazało mi, że nie zawsze tak jest... wiele razy mogłem się mocno zawieść na kimś... dlatego dla mnie to jest coś wyjątkowego Fille... – Na jego pysku zawitał mały uśmiech, a sam Despot już się nieco rozchmurzył. Pamiętał swojego niedoszłego przyjaciela, który okazał się jedynie fałszywym kłamcą... który od tak potrafił przekreślić ich całą dotychczasową znajomość... dla w sumie czego? Własnej pychy? Ego? Trudno było na to odpowiedzieć....
: 26 lip 2021, 14:29
autor: Maros
Jak mógł nie rozumieć, skoro sam chciał odejść? Nie chciała jednak wracać do tamtej rozmowy i ponownie starać się zrozumieć jego punktu widzenia, jaki miał na wszystkie stada i poszczególne smoki z nich.
-Może kiedyś wróci....– w głosie dało się słyszeć wyraźną nutkę nadziei. Naiwnej, zapewne do końca życia pozostającą jedynie złudzeniem umysłu pochłoniętego w rozpaczy po utracie syna.
Nie powiedziała nic więcej, trwała w ciszy, przerwanej jedynie przez słowa łowcy i ich oddechy. Wszystko kończyło się, nie tak jak powinno, więc i pewnie ten moment tak skończy.
: 08 wrz 2021, 20:41
autor: Ślepa Sprawiedliwość
– Uff.. puff.. – Sekcja padła zmęczona na szczycie wysokiej góry, po wyczerpującej wspinaczce na jej szczyt. Mogła niby tu podlecieć, ale gdzie w tym przyjemność ze spaceru i podziwiania widoków, no i ostateczne poczucie sukcesu ze zdobycia wysokiego szczytu. No właśnie, wysokiego. Jak tam było wysoko! Sekcja spojrzała na południowy zachód. Bardzo daleko, na horyzoncie między Górami Yraio a Diamentowymi mogła dostrzec linię wody, będącą pewnie morzem. Hmm... Popatrzyła się w przeciwną stronę. Widać było stąd tez Szczerbatą skałę z Obozu Ziemi, wystającą z puszczy na tle olbrzymiego wschodniego pasma górskiego. Musiała być chyba na granicy wysokości, od której zaczynało się robić duszno. Albo to po prostu magia tego miejsca?
Mokradło zeskoczył z grzbietu Sekcji gdy przybyła na miejsce. Nigdy w życiu sam by się tu nie dostał na swoich kurzych nogach, więc zamierzał skorzystać z tej wycieczki. Chodził sobie po trawie, czując się władcą świata, widząc każdy zakamarek Wolnych.. no może oprócz tych zasłoniętych górami.
: 11 wrz 2021, 11:31
autor: Pikujący Upiór
Nieopodal przechadzał się Hebog ze swoimi kompanami. Uzdrowiciel odwiedzał to miejsce nie za często, ale regularnie. Może przychodziłby tutaj znacznie częściej, gdyby miał na to czas. Ah, to wiecznie zabiegane życie dorosłych smoków! Na szczęście, dzisiaj trafiła mu się chwila, aby zajrzeć do miejsca ze swojego dzieciństwa i przypomnieć sobie stare dobre czasy.
Samiec raczej spodziewał się krótkiego spaceru w głębokiej ciszy, ale tym razem ów spokój zakłóciła świeża woń stada Ziemi oraz uzdrowicielskich ziół. Wkrótce dostrzegł, jak na tej skale siedzi sobie znajoma mu sylwetka.
– Oh, kogo ja tutaj widzę! Czyżby pani od życia i śmierhci? – zagadnął do uzdrowicielki, powoli podchodząc do niej bliżej. Nie skrywał swojej obecności. Chociaż jeszcze nigdy nie miał okazji poznać bliżej, to nierzadko widywał jej walki na arenie. Zabawnie było oglądać, jak uzdrowiciel daje komuś w mordę nie gorzej od jakiegoś czarodzieja czy wojownika.
: 14 wrz 2021, 17:07
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Smoczyca otrząsnęła się z zamyślenia, słysząc znany jej głos, choć nie była pewna skąd go znała. Jej wątpliwości rozwiały się jednak, gdy tylko obróciła łeb w stronę autora powitania. Ach, to był ten Plagijczyk co wezwał kiedyś uzdrowicieli.
– Cześć yy.. Pikujący Upiorze! – powitała go, podnosząc się z ziemi na cztery łapy. Mokradło, widząc poruszenie, szybko wbiegł po ogonie smoczycy i spoczął na jej barku, czujnie obserwując obcego smoka.
– Podoba mi się ten tytuł, chociaż nie miałam okazji jeszcze nikogo uśmiercić. Jeszcze – dodała z uśmiechem i mrugnięciem oka. To nie tak, żeby się jakoś specialnie wyrywała do mordowania, bowiem nigdy nie lubiła niepotrzebnego rozlewu krwi. Choć gdyby musiała, to pewnie byłaby zdolna do wymierzenia takiej kary.
– A ty czemu jesteś panem tylko od życia? Nie boisz się, że będziesz bezbronny gdy przyjdzie co do czego? Bez trenowania mimo wszystko ciężko jest utrzymać formę, czy to ciała, czy umysłu.
: 15 wrz 2021, 16:40
autor: Pikujący Upiór
Samczyk skinął łbem, słysząc powitanie od uzdrowicielki. Czyli że pamiętała jego imię. To dobrze, szczególnie że raczej się tego nie spodziewał od kogoś, z kim nigdy wcześniej luźno nie rozmawiał. Owszem, była na Zebraniu Uzdrowicieli, ale od tego momentu minęło dosyć dużo księżyców. Wystarczająco dużo, żeby uzdrowicielka z Ziemi zdążyła zapomnieć jego imię. A jednak mimo to pamiętała!
– Nie muszę się marhtwić o swoje bezpieczeństwo. Od tego są wojownicy i czarhodzieje. Ale nawet jeśli nikogo nie będzie w pobliżu, to zawsze mam przy sobie swoich wierhnych kompanów. Zrhesztą, sam jestem wystarhczająco silny, żeby się obrhonić przed wrhogiem. – odpowiedział spokojnie na jej pytanie. Pamiętał, że kiedyś faktycznie trenował walkę z Plagijczykami, ale to było za jego młodości i już od dawna przestał się w to bawić. Nie widział sensu, aby ktoś, u kogo walka nie leży w jego przeznaczeniu, próbował trenować w nadziei, że dorówna swoim walecznym kolegom, skoro i tak nie będzie tak silny, jak większość doświadczony wojownik. Jedyne, co dostanie, to niepotrzebną stratę czasu i ziół, przeznaczonych na leczenie.
: 18 wrz 2021, 13:31
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Uśmiechnęła się. – Nawet najpiękniejsza roślina uschnie, gdy nie będzie się jej pielęgnować. A najostrzejsze pazury stępią się, gdy nie będzie się ich ostrzyć. Nawet okazjonalne walki treningowe są ważne, żeby nie zapomnieć jak się walczy. Ale mniejsza z tym... – Odmachnęła łapą, nie chcąc się już tym tematem zajmować. Bardziej ją ciekawiło coś innego, skoro rozmawiała właśnie ze smokiem Plagi. Kwestia Bogów. – Czy to prawda, że w Pladze nie czcicie naszych bogów? Widziałam tą dziwną kaplicę waszego Boga, choć chyba rzadziej odwiedzaną od samej Świątyni czy Warsztatu. Mógłbyś opowiedzieć mi o nim coś więcej? – Przechyliła łeb ciekawsko. Nigdy nie słyszała dokładnie czym był ten ich Bóg. Może to był awatar któregoś ze wspólnych? Albo ktoś całkiem inny? Albo może któryś z bogów równinnych.. brr...
: 21 wrz 2021, 16:00
autor: Pikujący Upiór
Hebog parsknął na słowa uzdrowicielki, po czym przekręcił ślepiami, zachowując na swoim pysku szyderczy uśmiech. Po co ma marnować czas na to, co z dużym prawdopodobieństwem w jego życiu się nie przyda, skoro u wiele wygodniej i sensowniej jest szlifować to, co jemu, jako uzdrowicielowi jest niezbędnie. Poza tym, ma już za sobą parę księżyców, więc pewnie niedługo jeszcze zostanie smoczym emerytem. No ale dobra, najważniejsze, że Sekcja już sobie odpuściła.
Uniósł jedną z brwi, słysząc od niej pytanie dotyczące boga Plagi. No tak, kolejny smok, który zainteresował się Kruczym Panem. Szkoda tylko, że był spoza Plagi. Chociaż kto wie, może bojowa uzdrowicielka także zwieje do jego stada, jak to zrobiła Iskra? Oby tylko obyło się bez poważnych konsekwencji...
– Cóż, to nie tak, że my kompletnie mamy gdzieś waszych bogów, ale nie interhesujemy się nimi tak, jak wy. Zwykle zwrhacamy się do nich jedynie gdy mamy do nich jakąś sprhawę. Co do kaplicy, to chodzi ci o tą poświęconą Absthiniusowi. W skrhócie jest to Krhuczy Władca, dzięki którhemu na Wolnych Stadach pojawili się pierhwsi Cieniści. Nie wymaga niczego w zamian od Siewców i istnieją rhytuały na jego cześć. – odpowiedział, starając się streścić informacje dotyczące Boga tak, żeby było zwięźle, ale w miare ciekawie. Postanowił zacząć od podstawowych informacji, ale jeśli Mirri zechce, to z chęcią opowie więcej o nim.
: 25 wrz 2021, 15:00
autor: Ślepa Sprawiedliwość
– Absthintius, Kruczy Władca? – dopytała, by mieć pewność, że dobrze zrozumiała jego nazwę. Interesowało go istnienie tego boga, gdyż jeszcze do niedawna pewnie nie różnił się w swoich interakcjach ze smokami od reszty smoczego panteonu. Teraz jednak brak jego iskry mógł nieco uwierać.
– Czy szukaliście już jego iskry? Może on też taką ma jak reszta bogów? – dopytała się, zastanawiając się czy nie był on może po prostu aspektem któregoś z obecnych bogów. Może Aterala? Albo, brr, Tarrama? Czytała w opowieściach, że dwunogi też czciły tych samych bogów co oni, tylko pod innymi nazwami i postaciami. Kto wie, czy w przypadku Kruczego Władcy nie było tak samo.
– Siewcy, czyli smoki Plagi, prawda? Hmm.. uważacie, że Kruczy Pan był śmiertelnym smokiem, który utworzył Stado Cienia i czcicie go jak wielkiego przodka, czyyy że rzeczywiście jest bogiem, takim jak Kammanor albo Viliar? A może bardziej jako ducha, jak Katamu albo Riromi? – Jeśli na prawdę był osobnym bogiem, to może warto by było dołączyć go do panteonu Wspólnych? W końcu, dalej uznawali istnienie Tarrama, nawet po tych straszliwych rzeczach, które uczynił według kronik w Gigancie.
: 25 wrz 2021, 16:57
autor: Pikujący Upiór
Na pierwsze z pytań Sekcji pokręcił przecząco łbem.
– Absthinius. – powtórzył imię Kruczego Władcy, próbując poprawić Sekcję. Rozumiał, z czego może to wynikać. On sam nie od razu zapamiętał jego imię, a co dopiero uzdrowicielka z Ziemi, która do tego musiała przedzierać się przez jego wady wymowy.
Drugie pytanie było już nieco trudniejsze, gdyż nikt nie wiedział, co się stało z biednym Absthiniusem i czy w ogóle są jeszcze jakieś szanse na jego przywrócenie. Lecz Hebog był optymistą i osobiście wierzył, że ów bóg gdzieś tam jest.
– Czy my szukaliśmy jego iskrhy? – powtórzył, będąc pogrążonym we własnych myślach. Samica musiała poczekać parę chwil, nim w końcu doczekała się od niego odpowiedzi.
– Nie, nie szukaliśmy. Zrhesztą nie sądzę, żeby była w tym jakaś potrzeba. Bo widzisz, Absthinius jest nie taki, jak ci bogowie Wolnych Stad. W sumie to nikt nie wie, co się z nim stało. Mimo to uważam, że rhaczej nie zniknął od tak, jak tamci bogowie, inaczej Plaga by o tym wiedziała. Tutaj chodzi barhdziej o powolny, lecz skuteczny zanik wiarhy w niego, którhy przenosił się z pokolenia na pokolenie, aż w końcu został w pełni zapomniany. To właśnie brhak wiarhy mocno wpłynął na Krhuczego Pana. Tak barhdzo, że aż więź pomiędzy nim a Cieniem niemal całkowicie się utarhła i Krhuczy Pan utrhacił możliwość dotychczasowego kontaktu z nimi. Tutaj nie trzeba szukać rhesztek jego mocy. Nie... O wiele lepszym rhozwiązaniem jest po prhostu przywrhócenie wiarhy w niego. – objaśnił, chociaż jego wypowiedź mogła przypominać jakiś monolog. Jednak miał nadzieję, że takim potokiem słów wytłumaczy uzdrowicielce, w czym rzecz. – Nie będzie to łatwym zadaniem, którhe da się wykonać na rhaz-dwa i pewnie ujdzie na to dziesiątki księżyców. Widzę jednak, że już terhaz są jakieś skutki moich działań. Młode pokolenie Plagijczyków wydaje się być tym zainterhesowane, więc wystarhczy ich jedynie jeszcze trhochę popchnąć w odpowiednim kierhunku i wszystko się już samo potoczy tam, gdzie powinno. – dodał z lekkim uśmiechem.
Kolejne pytanie. Niby proste, ale jednak potrafiło dać do myślenia na kolejne najbliższe chwile. Być może Hebog by już dawno dał odpowiedź, gdyby nie fakt, że nawet on stosunkowo niewiele wiedział o Kruczym Władcy. Nic dziwnego, bowiem źródeł informacji było wyjątkowo mało, więc każda wieść była na wagę kamieni szlachetnych. Na razie Plagowy uzdrowiciel opierał się jedynie o to, co mu było wiadomo oraz o własne domysły.
– Co masz na myśli pod "stadem Cienia"? To, którhe narhodziło się w Wolnych Stadach było utworzone przez Kalhairha, zaś to, którhe istniało do przybycia do Wolnych Stad, to nikt nie wie. Mimo to śmiem wątpić, że zostało ono stworzone przez Krhuczego Pana, którhy wtedy był zwykłym smokiem. Tym barhdziej, że śmierhtelnicy bogami nie zostają. Tak więc możesz być pewna, że Absthinius to najprhawdziwszy bóg. – odpowiedział na ostatnie z jej pytań.
– Nie zrhozum mnie źle, ale... Czemu cię tak nagle zainterhesował Krhuczy Pan? – spytał spokojnie, czysto z ciekawości. Smoki z Wolnych Stad zazwyczaj nie interesowali się Cienistym Bogiem, a na jego kapliczkę nie zwracali żadnej uwagi, podobnie jak i tutejsi bogowie, jakby udając, że jej w ogóle tam nie ma. A tutaj proszę, jaki wyjątek! Nic więc dziwnego, że Hebog nieco się zdziwił.
: 02 paź 2021, 17:06
autor: Ślepa Sprawiedliwość
– Hmm.. Powiedziałeś, że dzięki Absthiniusowi na Wolnych Stadach pojawili się pierwsi Cieniści. Dlatego myślałam, że to on utworzył wasze stado – odpowiedziała, wyjaśniając swoją wcześniejszą pomyłkę. Powtórzyła też imię, tym razem poprawnie, nie chcąc wyglądać jakby nie miała, żadnego szacunku dla zapomnianego bóstwa.
A więc Kruczy Władca podupadł dlatego, że przestał mieć wyznawców? Ciekawe... Uzdrowicielka miała pewien pomysł, żeby go przywrócić do łask.
– Zainteresował mnie dlatego, bo zobaczyłam kiedyś jego kapliczkę przy świątyni. Widziałam jak czasem tam przychodziły smoki Plagi, ale były tam tylko dziwny kamienny blok, stare ślady zaschniętej krwi i resztki spalonych ziół. No i mnie zaciekawiło co tam robicie. Udało mi się tylko dowiedzieć, że to właśnie kaplica Kruczego Pana. A teraz wiem już więcej – odpowiedziała, spoglądając w stronę Dzikiej Puszczy. Była dobrze widoczna, tak samo jak samotny pagórek. Pamiętała, że gdzieś w jego pobliżu była Świątynia, teraz skryta przed ich wzrokiem przez drzewny dach.
– A gdyby tak przyłączyć Kruczego Pana do panteonu Wolnych? – zapytała, odwracając się w stronę uzdrowiciela. – Byłby czczony na równi z resztą bogów i wróciłby do swoich dawnych sił. Plaga mogłaby wtedy tak samo prócz niego oddawać też cześć pozostałym bogom. Jak myślisz, jakiego aspektu mógłby być wtedy patronem? – zapytała z ciekawości. Była pewna, że takie złączenie wiar byłoby bardzo pożyteczne, w porównaniu z odizolowaną czcią. Szczególnie w przypadku pozostałych stad, dla których dodanie dodatkowego boga do już istniejących piętnastu raczej nie byłoby problemem. Szczególnie patrząc na niedawne dodatki w postaci Sennah i Kaltarela.
: 30 paź 2021, 12:35
autor: Pikujący Upiór
Mruknął po tym, jak Sekcja wyjaśniła swoją pomyłkę. Cóż, zdarza się. Chociaż jeśli chodzi o to, że mógł być stwórcą Cienia, to coś w tym było. Właściwie to Hebog tak i twierdził. W końcu nikt nie wiedział, jak ono powstało, więc miał prawo tak sądzić.
Kolejna odpowiedź na jego pytanie. Czyli że ktoś jednak interesował się tą kaplicą, która znajdowała się nieopodal świątyni bogów. Co prawda wciąż nie rozumiał, po co została ona wyryta właśnie w tym miejscu, a nie gdzieś na terenach Plagi. Może to forma inwazji religijnej lub próba udostępnienia Cienistej religii Wolnym Stadom? Cokolwiek by to nie było, ale ani prorok, ani bogowie nie wydają się być tym szczególnie zainteresowani.
– To dobrze, że ktoś jednak zwrhaca uwagę na nietypowe miejsca w pobliżu świątyni. Kiedyś ja tam modliłem się, ale terhaz nie widzę w tym potrzeby, bo w Pladze mamy ołtarz, którhy jest o wiele bliżej. – wzruszył ramionami. Po co Plagijczykowi pokonywać duży dystans do świątyni, skoro o wiele lepiej jest pójść do ołtarzu, który znajduje się blisko obozu i o wiele lepiej się prezentuje.
Zamyślił się, słysząc pytanie Mirri dotyczące przyłączenia Absthiniusa do bogów Wolnych Stad. Już samo to zdanie budziło w nim odruchową niechęć i duże wątpliwości. Zmarszczył nieco brwi.
– Nie wydaje mi się, że to byłby dobrhy pomysł. Znaczy... Absthinius może i przyjmie smoków z innych stad, ale macie przecież swój odpowiednik. Nawet dwa. Aterhala i tego... Tarrrrama. – odpowiedział. Nie rozumiał, po co Wolnym Stadom jeszcze i trzeci bóg. Do tego nie każdy smok z chęcią zaakceptuje "nowego" boga, szczególnie ci, którzy patrzą krzywo na Plagę. Poza tym obaj bogowie gdzieś się podziali, a Hebog nie chciał, żeby i Absthinius przepadł, tym razem z innej przyczyny.
: 02 lis 2021, 8:16
autor: Ślepa Sprawiedliwość
To w końcu chciał, żeby Kruczy Pan miał więcej wyznawców, czy nie chciał? Rozwiązanie, które zaproponowała smoczyca wydawało się jej najlepsze z możliwych. Albo przynajmniej wykonalne.
– Wolne Stada już dużo razy przyjmowały nowych bogów do swojej wiary, przynajmniej z tego co jest napisane w Gigancie. Kiedy upadł Tarram, jego miejsce zajął Ateral, nowo powstały z boskich i smoczych łez. Dość niedawno też boskość odzyskał Kaltarel, niszcząc Barierę. Jeszcze bliżej, bo już za życia Strażnika, narodziła się Sennah, Bogini Lata.
Przewróciła oczyma.
– Myślę, że akurat z samym przyjęciem nowego boga nie byłoby problemu. Bardziej mnie zastanawia czego bogiem jest Absthinius.
Wbiła wzrok w pysk Pikującego, doszukując się najmniejszych zmian w ekspresji podczas odpowiedzi.
– Mówisz, że jest jak Tarram i Ateral, czyli jest Bogiem Śmierci. Ateral jest też Bogiem Sprawiedliwości. Może Kruczy Pan ma odmienną od nich domenę i dogmaty. Jakie są cechy i zachowania, które ceni najbardziej u swych wyznawców?
: 16 kwie 2022, 9:55
autor: Migot Sadiru
Hess wybierała się na różne spacery w ciągu swojego krótkiego życia. Niektóre bezpieczniejsze, inne mniej, ale maluch był zbyt głodny podróży, aby sobie podarować. Tym razem obiecała sobie nie wchodzić na żaden piasek i nawet udało jej się nie wejść na żadną pustynię. Malizna musiała wyjść wcześnie rano, bo gdy przybyła na błękitną skałę, to było ledwie południe. Wcześnie, więc miała dużo czasu na brykanie. Nikogo w pobliżu na razie nie było, więc usiadła pod kamieniem, aby odpocząć. Mały, białawe łapki bolały od tak długiego spaceru.
: 17 kwie 2022, 22:54
autor: Ołtarz Wyniesionych
Piastunka uzupełniała swoje surowce, które przeznaczy na modlitwy, do kadzideł, czy do barwników. No i chciała jeszcze wyleczyć Erlyn z jąkania się... może Odłamek kiedyś zmieni zdanie? Gdyby Veir była pozbawiona moralności, to prawdopodobnie poprosiłaby Kharta o umieszczenie ziół w następnym posiłku dla Odłamku, ale na szczęście Veir miała moralność, nawet dużo. Lubiła Erlyn, szanowała jej wybór.
W końcu Piastunka trafiła na Błękitną Skałę, a wkrótce również i na Hesshe. Kolejne pisklę z Ognia, błąkające się po Wspólnych? Nie, to chyba akurat nie wyglądało na zgubione. Dłuższy spacer? Poznawanie nowego świata? Gdyby trafiła na Erlyn, to prawdopodobnie skończyłaby w jej Grocie Uchodźców.
– Witaj, wszystko w porządku? – Zapytała. – Jestem Veir. Piastunka. Nie musisz się mnie bać. – Rzuciła po chwili, po czym...
– Masz ochotę na owoc? – Zapytała. Jak mawiają – nie bierz cukierków od podejrzanych panów, ale hej! Ona była tylko podejrzaną panią. Było to liczydło górskie, do którego Veir miała olbrzymią słabość. Wyciągnęła je w kierunku Hesshe.
: 20 kwie 2022, 8:49
autor: Migot Sadiru
Veir miała szczęście, bo nikt Hess nie powiedział o miłych panach z płaszczami. Hess też miała w sobie dużo odwagi. Za dużo, jak na takiego małego kluska, który nawet biegać nie umie. Znaczy, Hess umiała się szybko przemieszczać. Czy wyglądało to jak bieg? Broń Kammanorze, ale na pewno skutkiem było to, że mała dobiegała do celu w sekundy. Miarą sekund było też oślinienie swojego przeciwnika, co na ten moment zdawało się być jej głównym atutem przeciwko światu. Zresztą, czy świat już wiedział, że mała umiała robić bąbelki ze śliny?
Biały łeb obrócił się gwałtownie, a błony rozpłynęły się po bokach jej szyi, niczym jakieś włosie. Fioletowa smoczyca pachniała inaczej, ale to wcale nie przeszkadzało.
– Coo? – Mała zapiszczała, podnosząc się na łapcie, a maleńkie skrzydełka pomogły w tym procesie, odpychając paliczkami się od ziemi. W głosie słychać było ekscytację i podniecenie malizny, która zaraz zaczęła przebierać nogami. – ChęĘęĘęĘę! – Dodała podczas "biegu", w którym też uczestniczyły skrzydła, odpychając ziemię, czy czasami podtrzymując małą przed upadkiem, gdy się przechyliła. Jej głos skakał w rytm jej własnych kroków. Hess natychmiast znalazła się przy piastunce, a jej ślepia powlekły się po trzymanym owocu. Bez czekania zamierzała ugryźć to, co jej oferowała piastunka, nie wyjmując nawet owocu z jej łapy. Jeśli Veir pozwoli, to mała zapewne zaraz owali jej owoc w łapie, brudząc się, ją i trawę.
: 26 kwie 2022, 0:10
autor: Ołtarz Wyniesionych
Cóż za urocze pisklę. Veir została obśliniona, ale przetrwała to dzielnie. Pozwoliła młodej na zjedzenie owocu, chociaż obie się przy tym ubrudziły. Po chwili piastunka wyciągnęła z torby kawałek czerwonego materiału, którym najpierw wytarła sobie dłoń, po czym pyszczek malutkiej Hesshe, o ile ta jej na to pozwoliła. Horgifellijka po chwili... postanowiła zrobić młodej przysługę. Próbowała biegać, co nie było jakoś bardzo skomplikowane. Każdy to potrafił. Ale to robić to umiejętnie? Tak, żeby dogonić zwierzynę, omijając przeszkody? Przyda jej się to w przyszłości. Zwłaszcza, że jest to stado sojusznika.
– Jak ci na imię? – Zapytała. Młoda nie była zbyt rozmowna ze względu na wiek, ale to powinna kojarzyć. Veir miała już opracowaną strategię. Będą bazowały głównie na pokazywaniu. Veir rozpoczęła od nagłej zmiany pozycji, co powinno zwrócić uwagę samiczki. Ugięła mocniej łapy, skrzydła docisnęła do siebie, ogon uniosła delikatnie w górę, żeby jej nie przeszkadzał. Łeb docisnęła do szyi. To była pozycja. Nie wolno o niej zapominać.
W pewnym momencie Veir ruszyła do przodu, miała nadzieję, że samiczka zwróci uwagę na jej łapy. Jeżeli nie będzie za nią nadążała, to spróbuje ją naśladować, prawda? Horgifellijka postawiła prawą przednią łapę do przodu, po czym lewą zadnią. Lewą przednią i prawą tylną. W ten sposób poruszała się do przodu. Była coraz szybsza i szybsza, ruchy po prostu zyskiwały na częstotliwości. Wytaczała jej i młodej bezpieczną trasę, żeby ta w nic nie przywaliła, czy coś. Jak tam jej pójdzie?
: 27 kwie 2022, 12:21
autor: Migot Sadiru
Uśmiech nie schodził z pyska małej samiczki, która zjadła podarek. Dała się nawet wyczyścić, nadymając wargi i policzki. Chciała tylko pomóc, a że przy okazji wyglądała zabawnie. Hess najwyraźniej była też przyzwyczajona do dotyku i czułej opieki. Szklista była bardzo opiekuńcza i kochana, chociaż nieco zabiegana.
– Hessssssssssshe. – Mała zapiszczała radośnie, bo rozumiała czym były imiona. Zresztą, doskonale zdawała sobie sprawę, że była Hesshe, a nie kimś innym. Maluch zresztą, może nie umiał za dużo mówić, ale słuchać umiał i słowa pozwalały na jakąś komunikację.
Veir poprawiła swoją pozę i na nieszczęście Hess była mało... domyślna, bo zamiast naśladować piastunkę, to jej się intensywnie przyglądała. Błękitne ślepia spoglądały uważnie na samicę, która zaczęła iść do przodu.
– Uuu!! Bawimy się? – Zapiszczała, gdy zauważyła, że piastunka przyśpiesza. Maluch ruszył za nią. Z początku, tak samo jak zwykle, czyli kijowo. Veir szybko oddalała się od malucha, więc Hess miała motywację, aby spróbować czegoś innego. Pierwszą zmianą były skrzydła, które przytuliły się do grzbietu, gdy mała samica kontynuowała przebieranie nogami. Odruchowo zaczęła naśladować ruchy smoczycy, próbując nadrobić swoje zaległości. Nogi poruszały się coraz równiej, wyrównując krok. Ogon wyprostował się, a łapki poruszyły się nieco szybciej. Szło jej całkiem dobrze.
: 03 maja 2022, 19:15
autor: Ołtarz Wyniesionych
Zatem Hesshe. Ładne imię. Z pewnością było to dziecko jakiegoś bardzo przystojnego ojca, ale już dosyć słów narratora! Młoda co prawda nie naśladowała pozy, ale notowała wszystko w swojej główce. Na szczęście zastosowała kilka wskazówek z postawy w faktycznym biegu. Na początku miała problemy z biegiem, ale zadziałała tutaj złota kombinacja. Mowa tutaj o własnym kombinowaniu, oraz podglądaniu nauczyciela. W ten sposób Hess biegała już jak mistrzyni, ale brakowało jeszcze czegoś bardzo ważnego. Skręcania.
– Tak, bawimy się. Będzie coraz ciekawiej. – Miała nadzieję, że zaciekawi w ten sposób młódkę. – Bieg byłby nudny, gdyby robiło się to tylko w jednym kierunku, prawda? – Dodała po chwili. Veir postanowiła wprowadzić swego rodzaju "ulepszenia" w swoich naukach biegu. Uważała, że mogłyby być nieco ciekawsze. Teraz czas na hamowanie. W ten sposób zakończą sobie te podstawy podstaw, a potem czas na nowości! – Zmniejszaj swoją prędkość, stopniowo. Jeżeli nie wyrobisz, możesz zaprzeć się łapami, nieco do tyłu. – Wytłumaczyła i właśnie to zrobiła. Znaczy, ten pierwszy przypadek. Coraz bardziej zwalniała, aż całkowicie się nie zatrzymała. Jaką metodę wybierze Hess? Czy starczy jej czasu na bezpieczne hamowanie?
– Teraz skręcanie. – Powiedziała. I zaczęła rysować po skale maddarą, lub po ziemi, jeżeli znalazła takie miejsce. Narysowała półokrąg otwarty w lewo. – Wyobraź sobie, że to twoje ciało. To jest twój ogon. – Wskazała na dolną część półkola. – Wyginasz się w ten sposób przy skręcie w lewo. W prawo półokrąg jest odwrotny. – Dodała po chwili. Narysowała również i tę wersję. Dla pewności. No, to czas do biegu! Ruszyła. Czas na bieg przełajowy. Piastunka energicznie przebierała łapami, na ten moment nie było nic nowego... aż do momentu, gdy obie natrafiły na kilka przeszkód. Było dużo drzew, skał, gęsta roślinność i nieco łagodniejsza polanka. To długi, wyczerpujący bieg wśród natury! Veir omijała przeszkody, uginając ciało w konkretne strony, bazując głównie na swoim ogonie. Gdy chciała skręcać w lewo, otwierała się w lewą stronę. Przeciwnie do prawej.
: 04 maja 2022, 11:27
autor: Migot Sadiru
Jakiego narratora! To były fakty. Hess podążała za długą smoczycą, przebierając łapkami w równy sposób. Hess przede wszystkim chciała złapać Veir i to był jej cel na ten moment. Smoczyca mówiła coś o zatrzymywaniu, a była to całkiem przydatna umiejętność, więc czemu by tego nie wykorzystać? Mała obserwowała samicę, która zaczęła zwalniać. Hess zrobiła to samo, mocno tupiąc łapami, aby powoli wyhamować. Ruszała łapami coraz wolniej, aż udało jej się zatrzymać. Poderwała łeb, aby spojrzeć na Veir. Zaczęła mówić o skręcaniu, a Hess miała już plan! Sprytny. Obserwowała wyjaśnienia, ale kiedy tylko mogła, ruszyła.
Maluch się rozpędził, przebierając równo łapkami. Biegła rytmicznie, z prostym ogonem i skrzydłami na plecach. Mała już umiała poruszać się szybciej, bo wystarczyło naśladować Veir, ale teraz trzeba było skręcić. Hess zgięła się w lewo, wyginając szyję, ciało i ogon. Małe łapki odbijały się od ziemi, gdy zaczęła skręcać. Hess planowała zrobić po prostu kółko, więc zgięła się mocno i tuptała. Z czasem jednak kółko robiło się coraz mniejsze, bo mała nie potrafiła jeszcze wymierzyć równego kółka. Nie było to jednak takie złe, bo im dłużej kołowała, tym bliżej była ogona. Hess kręciła się w kółko, aż jej pysk rozwarł się i złapał końcówkę ogona. Na tyle mocno, aby mogła się trzymać za niego. Bolało, ale wielką nagrodą był fakt, że to się udało. Niestety Hess zaczęło kręcić się w głowie i malizna upadła na ziemię, nadal trzymając ogon. Cały świat wirował w małej głowie, zapominając już...najwyraźniej, że miała się uczyć biegania.