Strona 23 z 26
: 22 maja 2022, 3:43
autor: Plyktrasa
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie potrafił za dużo mówić a jak był niepewny lub zestresowany, to już w ogóle odbierało mu mowę i to dosłownie. Także chwilo trwaj! Kto wie, może zaraz coś go zestrsuje lub tak odciągnie jego uwagę, że zapomni o istnieniu Hesshe? Nawet teraz patrzył za jakąś lecącą w oddali ważką, zdając się ignorować słowa samiczki. Oh... co ona tam mówiła? Dużo mówiła to na pewno, chociaż jedngo to był pewien że pytała się o imie. Wszyscy to robią...
– Hesse... sesese... Plykatrasa ja
Ale tak jak można się było spodziewać, szybko jego oczy wyłapały coś bardziej interesującego. Wyminął Hesshe i podbiegł do tego, co zauwazył pomiędzy niską trawą znajdującą się dalej. Swoją drogą to musiało śmiesznie wyglądać od tyłu, taki biegnący na tylnych łapach smok wymachujący ogonem jak jakimś badylem żeby utrzymać równowagę. Małe, wyrastające z nasady ogona piórka wtórowały mu przy każdym ruchu.
A cóż go tak zainteresowało? Otóż zauwazył w ziemi norkę nie większą niż jego głowa, nie wiedział jak się ta dziura nazywa i jaki jest jej cel. Kto zostawia dziury w ziemi?! Spróbował przednimi łapkami odkopać nieco przejście, jednak nie miał ich tak silnych jak tylne a dziura zdawała się być dość głębsza. Plyktrasa oparł się więc na przednich łapach, przez co tyłek poszedł mu trochę wysoko w górę razem z ogonem, po czym wsadził w norę swoją głowę. Zaczął coś krzyczeć po swojemu, co brzmiało trochę jak "Najnajnajj...iiii....bhuhu...hhiihhh...."
: 04 cze 2022, 17:14
autor: Migot Sadiru
Hess spoglądała na maluszka, który się przedstawił. Uznała, że się przedstawił, bo zamierzała tak do niego mówić, nawet jeśli do tego jednak by nie doszło z jakiegoś powodu. Samica uśmiechnęła się szerzej do malucha i powtórzyła powoli to imię. Wywerna ją jednak ominęła i ruszyła dalej, więc maluch chwilowo nie zawracał jej głowy, gdy uczyła się wymawiać imię maluszka. No bo przecież duże i długie. Jej Sen powiedział łatwiejsze, a przynajmniej mogła skrócić.
– A co ono znaczy? – Zagaiła nagle malucha, ruszając za nim. Widziała, że przygląda się czemuś na trawie, ale Hess chwilowo nie była zainteresowana robactwem.
: 15 sie 2022, 17:49
autor: Maros
//inny czas
Ile tak sobie leżał po przegranej? Erys w końcu dobudził czarodzieja, Impresja nie odpowiadała, więc poprosił Erlyn. Znalazł pierwsze lepsze, puste miejsce na wspólnych, bolący łeb nie zachęcał do słuchania ględzenia innych.
Usiadł pod drzewem, pochylając delikatnie łeb. Krew zdążyła skleić futro i pobrudzić jasną grzywę, przez co rana zapewne wyglądała gorzej, niż w rzeczywistości była.
1x średnia
: 15 sie 2022, 17:56
autor: Odłamek Raju
Z cichym westchnieniem wyruszyła na polanę, gdzie miała spotkać rannego partnera. Przynajmniej teraz nie wyglądał jakby staranowało go stado tarpanów. Podeszła bliżej i miała już go czule przywitać, ale gwałtownie się zawahała widząc gdzie został zraniony. Oj.
Sięgnęła po zioła, które przyniósł ze składziku stada. Wybrała ślaz i babkę lancetowatą, najprostszy wybór kiedy nie musiała oszczędzać. Ugniotła oba gatunki liści, a potem ostrożnie przyłożyła je do lewej strony głowy. Musnęła nosem krawędź jego brody, którą czule ucałowała. W ten sposób weszła maddarą do środka jego ciała. Zaczęła regenerować rozcięte tkanki i kość, uzupełniając ubytki gdzie trzeba. Zatamowała krwawienie, jednocześnie pozbywając się odmrożeń, dzięki czemu organizm ładnie się goił. Na sam koniec przeczyściła też jego posklejane, sztywne już futro, aby na nowo było śliczne i puszyste.
Kwiecista polanka
: 22 mar 2023, 18:30
autor: Vedilumi
- Kolejny dzień, Bestia przeżyła go co było czymś niesamowitym od.. Dłuższego czasu. Trzeba było przyznać że te posiadające jakieś dziwne "Stada" miejsce było bardzo spokojne choć... No tak, nie oświadczał tutaj żadnej zwierzyny i trochę na dłuższą metę go to martwiło.
Ryba dać mięso.
No dobrze, martwiło mnie. Stwór zamierzał chyba wrócić do starych przyzwyczajeń otrzymywania jedzenia, choć chyba nie pamiętał jak mało go dostawał i w jakim stanie było. Lepiej, dużo lepiej było polować samemu ale z drugiej strony skoro łapy go tak nosiły wszędzie to i więcej terenów poznawał. Teraźniejsza przechadzka najedzonego brzucha i wyspanej głowy poszukiwała wodopoju. Oddalił się on od czegoś co znane było jako Szklisty Zagajnik i wkroczył w jakąś... Puszczę? Czy to aby dobre miejsce na poszukiwanie sobie wodopoju?
Pić. Rzeka.
Problem w tym że tu żadnej rzeki nie było.. Były jedynie budzące się do życia kwiecia po których bardzo brutalnie Stwór stąpał. Ah, no i nie wyglądało to na zbyt duże miejsce.. Może dalej, bardziej zagłębiając się w ów Puszczę uda się znaleźć jakieś źródełko? Bo jeżeli nie ma tu ani wody, ani zwierzyny życie może i spokojne, będzie raczej na dłuższą metę niemożliwe.
Bestia oblizała pysk i szła dalej.
Kwiecista polanka
: 28 mar 2023, 18:28
autor: Wrząca Krew
Czerwonopióra smoczyca wypadła z pobliskich krzewów, wpadając z impetem w przechodzącego obok smoka. Goniła za czymś czy coś goniło ją? Warknęła z zaskoczenia, bólu, a także irytacji, a jakże. Co z tego, że była to jej własna wina? Na moment zaczęła się miotać wokół jak zwierzę w potrzasku, odzyskując równowagę albo i nie, w gruncie rzeczy wszystko zależało od reakcji drugiego smoka. Złote ślepia chaotycznie próbowały zorientować się w sytuacji, a pozlepiane rude kłaki smagnęły ją z trzaskiem w bok pyska.
Vedilumi
Kwiecista polanka
: 28 mar 2023, 22:43
autor: Vedilumi
- Wydawać by się mogło że jest cicho. Poszukiwanie ukojenia w postaci wody trochę mu zajęło ale gdzieś odnalazł malutką kałużę z której zaczął pić. Było to... Obrzydliwe w smaku lecz gasiło pragnienie, to też nie narzekał. Bestii w istocie było wszystko jedno póki zaspokajało którąś z podstawowych potrzeb samca. Już miał po tym wszystkim iść gdy...
Coś nadchodzić.
Czuł się trochę zdradzony, ja zresztą też ponieważ podobno na "terenach wspólnych" nie było żadnej zwierzyny a tu coś wypadło z krzaków! Bestia od razu spięła mięśnie, nastroszyła się i wystawiła okazały zestaw kłów. Kiedy nagle bum! Coż na nią wpadło.O.... Smok?
W sumie nie było czasu się przypatrzeć! Ktoś zaatakował dlatego też Bestia wyszczerzyła kły i od razu pomknęła z kłami w stronę lewego barku smoczycy. Zamierzał bardzo mocno wgryźć się w niego i wyszarpać trochę mięsa, chociaż chyba miała jeszcze szanse albo go odepchnąć.. Albo go również użreć w odwecie.
Szybka Akcja.
Wrząca Krew
Kwiecista polanka
: 04 kwie 2023, 17:58
autor: Wrząca Krew
– AaAAaaa! De resamte te bërak! – Wrzasnęła przeraźliwie, trochę przestraszona, chociaż w życiu by tego przed nikim nie przyznała. Ostatnie słowa zostały nieco zduszone, gdyż podjęła próbę wgryzienia się w bark agresora w odwecie, a jakże! Albo to ona była agresorem? Ciężko było powiedzieć, w końcu szła sobie spokojnie na spacer, kiedy to z krzaków wypadł na nią ten kudłaty zwierz… Nastroszyła wszystkie czerwone piórka jakie miała na grzbiecie i uniosła złotawe wargi warcząc jak wściekły bies. Trafił swój na swego, ot co. Nie zamierzała się też zwyczajnie wgryźć w jego bark, ale też wskoczyć na niego i owinąć jak jej wężowi przodkowie, chociaż nie miała do tego aż takich predyspozycji. Mogła jednak spróbować wycisnąć mu powietrze z płuc, chyba, że ją zrzuci.
Vedilumi
Kwiecista polanka
: 06 kwie 2023, 21:44
autor: Vedilumi
- No tak, dziwnym byłoby się nie przestraszyć jeżeli jakiś wielki, włochaty kudłacz ni z tego ni z owego zaczyna Cię gryźć! Ale co się dziwić Bestii, która akurat teraz nie była w zbyt dobrym humorze a jeszcze coś na niego wpadło! Dwa agresory więc gryzły się po barkach gdy nagle Stwór poczuł jak jego atakujący--atakująca czuć po zapachu? Chyba? Albo może był to mały gremlin? Wąż! Wąż próbuje jakiś nieczystych sztuczek!
Czerwony wąż próbować dusić!
..Spokojnie olbrzymie, jakieś słabe a wręcz żadne szanse na to. Poza tym chyba nie da rady.. Chociaż gdyby się uparła, być może mogłaby owinąć się wokół Twojej szyi i Cię udusić. W każdym razie Bestia nie zamierzała na to pozwolić i bardzo gwałtownie padła na plecy, dalej memłając bark tej, która ją naparła. Przy czym jednak zaczął się z nią tarzać, chcąc ją jakoś z siebie zrzucić! Więc poszurają się trochę po trawie, być może któreś walnie o grunt zbyt mocno i nie puści uścisku.
Spotkały się dwa agresywne osły.
Wrząca Krew
Kwiecista polanka
: 20 kwie 2023, 20:08
autor: Wrząca Krew
Przy uderzeniu w ziemię z głośnym "ufff" opuściła jej płuca resztka powietrza. Złote oczyska zaszły jej krwią i momentalnie zaniosła się kaszlem, puszczając na moment bark pierzastego samotnika. Nie byłoby to wcale zaskakujące, gdyby nie to, że kaszel przerodził się zaraz w gromki śmiech. Przerywany gorączkowymi próbami odwdzięczenia się za ugryzienia i siłowaniem się, aby zyskać nad przeciwnikiem przewagę. Gdy została przygnieciona do ziemi, a do jej nozdrzy wdarł się zapach samca, zatkało ją na moment, głównie za sprawą buzujących w dojrzewającym ciele hormonów. Było to dla niej dość nowe uczucie, nie nieprzyjemne, w końcu sprawiało, że miała ochotę jeszcze bardziej wgryźć mu się w szyję, więc raczej wszystko było na miejscu. Pomimo różnicy w rozmiarach zdawali się być równie zaciekli, bo samiczka wkrótce wywalczyła pozycję na górze, zapewne aby zaraz nieuchronnie znów znaleźć się pod nim. Wykorzystała jednak tę sytuację, aby kłapnąć mu zębami przed nosem, a zaraz potem liznąć go po nim w jak najbardziej oślizgły sposób. Czy spróbuje jej teraz przetrącić kark? Jeśli tak, będzie tylko zabawniej!
Vedilumi
Kwiecista polanka
: 21 kwie 2023, 22:24
autor: Vedilumi
- Ohoho, była zaciekła jak sam bies (co za zabawne porównanie w tej sytuacji..), który upatrzył sobie smaczny kąsek. Dodatkowo choć była dużo mniejsza to jej wężowa budowa utrudniała mu trochę walkę – Bo może był wielki lecz ona zwinnie skręcała się wokół niego, chcąc w dalszym ciągu chyba go udusić? Kiedy usłyszał jednak lekki chichot, lekko poluzował uścisk, niezbyt.. Spodziewając się takiego obrotu spraw? I to był na ten moment jego błąd, ponieważ przeciwniczka okazała się bardzo cwana.
Kurde, chapsnąłby ją na raz a się cacka... Znaczy co?
..!!!
Chwila zawahania i znalazł się na dole.
Kłapnęła mu zębami przed nosem, na co bardziej wyszczerzył kły i już przymierzał się do kłapnięcia jej również ale dużo boleśniej gdy podjęła atak jęzorek.
F....UUUUUUJJJJJJJJJJJ....!!!
Działał szybko, ponieważ nie zamierzał tak po prostu dawać się molestować językiem po nosie.. Czy w nosie.. FUJ.
Wyciągnął swój długi jęzor i zamierzał wylizać jej cały pysk! Jęzor bowiem latał mu na boki w jakiś niezidentyfikowanych kierunkach a ślina aż chlupotała, mokrymi plaskami rozbijając się o policzki, o grzywę czy nawet oczy Samicy.
Musiało to z boku wyglądać komicznie ale też obrzydliwe. A zaczęło się od zwykłego szarpania...
Wrząca Krew
Kwiecista polanka
: 01 cze 2023, 12:33
autor: Kwiat Uessasa
Po raz kolejny się wynykam... Bogowie jak zapiekanka. Oby tylko Heksa mnie nie zobaczyła. Najwyżej będzie zabawnie i boląco. Przeżyje, chyba.
Wylądowałem na polance, bo wyglądała z daleka tak ładnie i przyjemnie. Won jaki się unosił był naprawdę zacny i przyjemny na nosa. Nie myśląc wiele rozłożyłem się pośród nich i odpoczywałem od zadań dnia codziennego. Trochę ta polana przypomniała mi dziekie piskle. Jestem ciekaw co u tego szkarqb słychać....
Asu
Kwiecista polanka
: 18 lip 2023, 0:20
autor: Zamszony Bór
Tym razem miał wystarczająco dużo czasu, żeby pomyśleć nad prezentem. Trzy, niemal cztery księżyce, to okres który mógł poświęcić na intensywne wykrzesywanie z siebie resztek kreatywności. Zainspirowany spacerem z Veir i wyjątkowo wręcz zmotywowany do znalezienia sobie nowego hobby, przeszukał całą swoją grotę. Liczył że coś znajdzie i faktycznie tak się stało. Wśród swoich starych gratów znalazł słoiki. Konkretnie trzy, ale ich liczba raczej nie była istotna. I tak eksperymentował tylko z jednym, uparcie próbując ozdobić go na tyle, by mógł zostać zaliczony pod kolorową kategorię. Zaczynał od jego zewnętrznej części, ale stosunkowo szybko się poddał. Cokolwiek by nie próbował tam przyczepić to odpadało, a on uznał to za nie warte zachodu. Przerzucił się więc na zapełnianie wnętrza szklanego przedmiotu. To było zdecydowanie łatwiejsze i chyba nawet bardziej cieszyło oko. A przynajmniej tak mu się wydawało, bo pierwszych kilka prób i tak pozostawało bezowocnych. Wtedy też nadszedł czas jego chwilowej niedyspozycji, dzięki której miał jeszcze więcej wolnego, by móc pracować nad ukończeniem dzieła. Jego starania w końcu zaowocowały, a on odetchnął z ulgą. Teraz już bez przeszkód mógł się udać na Tereny Wspólne.
Nie zamierzał jednak iść sam. Wziął więc małą Tundroth na grzbiet i zafundował jej podniebną przejażdżkę. Pilnując, żeby pisklę nawet nie pomyślało o puszczeniu jego futra, pomknął prosto ku Dzikiej Puszczy. Kołował nad nią przez dłuższy moment, wypatrując z góry odpowiedniego do lądowania miejsca. Przez moment nie potrafił się zdecydować, ale w końcu w oczy rzuciła mu się prawdziwa feeria barw. Ze świstem wypuścił powietrze, przekonany że trafił idealnie. Wylądował więc na środku Kwiecistej Polanki i obniżył skrzydło, żeby córka mogła się po nim bez problemu ześlizgnąć. Przez kilka uderzeń serca obserwował okolicę, upewniając się że nikogo nie ma w pobliżu, po czym wpuścił uśmiech na pysk i zwrócił się do Tun:
– Myślisz że mamie się spodoba? – wymruczał pytanie, wyciągając z torby wcześniej przyszykowany słoik – Damy jej go w prezencie – pokazał małej, stawiając przedmiot pomiędzy nimi. Gdyby Tun uważnie mu się przyjrzała, to dostrzegłaby że Tiishoyr wrzucił do słoika sporo różnych warstw. Zaczął od żwiru, który następnie przysypał ziemią, żeby móc wsadzić do niego kwiaty. Nie były to szczególnie wymagające rośliny, bo samiec nie potrafił utrzymać tych piękniejszych przy życiu, ale i tak tworzyły całkiem kolorowy krajobraz. Składał się on z różnokształtnych liści, o różnych odcieniach zieleni, szarości i czerwieni. Dorzucił tam również trochę mchu i kamieni, żeby dodatkowo ozdobić niewielką przestrzeń. Cóż, on był całkiem zadowolony z efektów. Pytanie tylko co będą o tym sądzić najbliższe jego sercu samice?
Nie zamierzał tracić czasu, dlatego od razu sięgnął po swoją maddarę i zahaczył nią o umysł Serenady. Miał nadzieję, że w niczym jej tym nie przeszkodził, ale uznał że ta i tak będzie szczęśliwa, mogąc zobaczyć się z córką. W końcu minęło całkiem sporo czasu od jej wyklucia, a mała Tun rosła zadziwiająco szybko. Zmiany zdecydowanie były widoczne, a już zwłaszcza dla kogoś, kto nie był z pisklęciem na co dzień.
– Celeste – wymówił jej imię, przesyłając przy tym ciepłe uczucia – Spotkajmy się. We troje – dodał, wskazując przy tym miejsce, w którym się znajdowali. Tiishoyr miał przy tym nadzieję, że partnerka doceni jego wybór.
Potem czekał cierpliwie, zabawiając Tun i wypatrując Ziemistej wśród chmur.
Serenada Poległych
Tundroth
Kwiecista polanka
: 19 lip 2023, 13:48
autor: Najważniejsza Łuska
W zasadzie każdego dnia w życiu pisklęcia objawiało się coś nowego i ekscytującego. Fakt, że w ogóle mogła chodzić był niesamowity, a co dopiero szybować razem z ojcem, łykając chłodne powietrze i obserwując chmury. Gdy tak lecieli, machała skrzydłami razem z nim, jakby w ramach dodatkowej pomocy, nawet jeśli jej pióra były jeszcze za słabe by unieść nawet ją samą.
Gdy znaleźli się na ziemi, młoda natychmiast pobiegła ku kwiatom, tarzając się w nich, jakby chciała nasiąknąć ich kolorem. Chciała być taka ładna jak ojciec, ale barwami bardziej przypominała ziemię. Wróciła jednak szybko, otrzepując się z płatków i przyjrzała się przedmiotowi. Prezent?
– Co to psentent. Co to prrrsent? – zapytała, opierając łapy na jego gładkiej powierzchni i badając wzrokiem jedną warstwę po drugiej.
– Moge tesz coś tam wsiażyć? – nie przejmowała się że przedmiot był pełny – w końcu skoro ojciec zdołał tam upchnąć tyle rzeczy, do tego stopnia że spłaszczyły siebie nawzajem, ona z pewnością również zdoła dorzucić coś od siebie.
Omszałogrzbiety
Kwiecista polanka
: 20 lip 2023, 13:41
autor: Zamszony Bór
Kręcił z rozbawieniem łbem, obserwując Tun, która znikła wśród kwiatów. Ruszyła ku nim tak szybko, że Tiishoyr aż odniósł wrażenie, że mogła odziedziczyć po matce zamiłowanie do kolorów. W życiu nie przypuszczałby, że był całkiem blisko prawdy, jednocześnie całkowicie się z nią rozmijając. Bowiem nie wpadłby na to, że córka po prostu chciała zabarwić własne pierze. Dla niego była śliczna w każdej możliwej wersji kolorystycznej, nawet jeśli sam nie miał na sobie choćby skrawka brązowego futra. Uznał po prostu, że objawiły się w niej geny dziadków, których przecież nigdy nie widział. Ani ze swojej strony, ani ze strony Serenady. Opcji było więc wiele.
– Prezent to coś, co dajesz komuś bliskiemu, żeby pokazać mu jak bardzo Ci na nim zależy – odpowiedział, obserwując z uśmiechem jak mała bada z zainteresowaniem przygotowany wcześniej słoik – Pragnienie jego wręczenia pochodzi stąd. Prosto z serduszka – dodał, układając skrzydło na samym środku piersi malucha. To właśnie tam było słychać ciche bum bum, które najpewniej biło prędko z podekscytowania.
Potem pokiwał jej twierdząco łbem, ucieszony z jej propozycji. Chęć dodania czegoś od siebie, wydała mu się wyjątkowo miłym gestem, zwłaszcza że pochodziła od małej, a nie od niego. Niewymuszona pomoc znaczyła wszak znacznie więcej, niż gdyby sam jej to zaproponował.
– Oczywiście. Co tylko zechcesz – odparł więc, dając małej wolną łapę. Nie wiedział co ta planowała, ale dookoła było wiele różnych rzeczy, które z pewnością zmieściłyby się we wnętrzu słoika, dopełniając przy okazji całą kompozycję. Kwiaty, liście, trawa czy kora. Może nawet leżały gdzieś szyszki? W pobliżu mogło kryć się sporo niewidocznych na pierwszy rzut oka skarbów, a oni pewnie mieli jeszcze trochę czasu nim Celeste się pojawi.
Tundroth
Kwiecista polanka
: 21 lip 2023, 20:23
autor: Najważniejsza Łuska
Przygryzła wargi podekscytowana. Czy zależało jej na mamie? Oczywiście, że tak! Nie bardziej niż na tacie, ale na to też mogła znaleźć rozwiązanie. Gdy otrzymała pozwolenie, natychmiast odwróciła się od słoika i znów rzuciła ciałem w kwiaty. Bez żadnych oporów rwała je i odgryzała szczękami przy samej ziemi, przy okazji radośnie trzepocząc skrzydłami i wymachując ogonem, jakby dla dodatkowej równowagi. Zebrawszy trochę czerwonych i fioletowych płatków do paszczy, powróciła z powrotem i wypluła je wprost do słoika, gdzie klepiąc w nie otwartą łapką, dostosowała ich pozycję. Nie miała może wielkiego zmysłu artystycznego, ale podobało jej się że mogła kolor z jednego miejsca przenieść w inne.
– Jezcze, jezcze – dodawszy do słoika ładunek zmasakrowanych kwiatów, powróciła do zbiorów, ale tym razem z innym celem na myśli. To co najbardziej ją fascynowało nie było samym kształtem kwiatostanów, lecz przede wszystkim ich kolorem, toteż chcąc ozdobić siebie, postanowiła rozedrzeć je na mniejsze kawałki, a następnie zmieszać ze swoim futrem. Proste kolorowe cętki!
Nie był to w prawdzie koniec jej misji, ale musiała wpierw zorientować się co ojciec sądzi o jej prezencie, a także odświeżonym wyglądzie.
– Tak mama besie widzieć, sze ode mnie! – zawołała, prezentując się przed ojcem, ale i badając samą siebie. Nie była wciąż tak ładna jak rodzice, ale przynajmniej coś przełamywało nudny brąz.
Omszałogrzbiety
Kwiecista polanka
: 21 lip 2023, 20:37
autor: Serenada Poległych
-Mamo pośpiesz się! Już czekają!– Zawołała do Córy chcąc ją w ten sposób pośpieszyć na spotkanie z jej pisklęciem oraz partnerem. Do teraz nie mówiła jej o żadnym z powyższych ale pojawiła się wnuczka więc to chyba dobry moment tak? Miała nadzieję że Goździk, ciepło przyjmie tą część rodziny którą stworzyła sobie Celeste. Machała skrzydłami szybko i mocno starając się chyba nadgonić stracony czas, podczas podróży na jak się okazało polę kwiatowe! Uśmiechnęła się szeroko po czym przyjrzała się otoczeniu, Tisha zauważyła z trudem, sporo tu było zieleni oraz innych kolorów ale dostrzeżenie córki nie było już tak trudne. Jej ciemne umaszczenie nawet z płatkami kwiatów oraz listkami w futrze wybijało się na tle polanki! Zanurkowała więc w dół, starając się wycelować właśnie w córkę.
-Już jestem!– Zawołała, łapiąc malucha w łapy, składając skrzydła i zwijając się w kulkę tak by maluch nie miał szans się poobijać kiedy przekoziołkowali jeszcze jakiś odcinek. Rozprostowała się kiedy leżała na plecach nadal trzymając Tundroth w łapach i liżąc ją po główce w formie przywitania ale także formy zabawy, ciekawe czy da radę jej się wyślizgnąć!
Omszałogrzbiety Córa Róż Tundroth
Kwiecista polanka
: 21 lip 2023, 21:34
autor: Słodycz Ziemi
– No już idę, idę. – Rozległo się z głębi Obserwatorium, gdy Goździk przykrywała niedźwiedzim futrem Astrala. Biedak miał niestrawność, a przecież mówiła mu, że skoro nawet Dixi i Trufla nie chcieli zjeść tamtego mięsa, to on też nie powinien. Ale nieeee, musiał po swojemu, a teraz cierpiał.
No nic, zostawiła go chrapiącego w grocie i wyszła za córką, posylając jej delikatny uśmiech. Nagle wysypało się im tyle wnuków.. Jakby ktoś rozwiązał worek. A jej maleństwo samo zostało już rodzicem... To właśnie usłyszana przed chwilą rewelacja okazała się dla Goździk największym zaskoczeniem, tym bardziej, że aż do teraz nie wiedziała, iż Serenada się z kimś spotyka.
– Córcia, oczywiście bardzo się cieszymy z Astralem, że zostałaś matką, a my dziadkami, ale ten no nie wolałaś żeby maluch wychowywał się w Ziemi? – Zagadnęła w drodze na umówione miejsce spotkania, zerkając na Celeste z zaciekawieniem. Zastanawiała się skąd decyzja o oddaniu pisklęcia do Mgieł. No i czy ta decyzja była w pełni dobrowolna.
Opadła delikatnie na ziemię zaraz za Serenadą, a jej uwagę od razu przykuło rozbrykane pisklę. Z lekkim rozbawieniem przyglądała się czułemu przywitaniu matki z córką, a nie chcąc im przeszkadzać, podeszła do samca z Mgieł. Jeszcze będzie miała okazję przyjrzeć się wnuczce, a teraz niech obydwie nacieszą się swoją obecnością. Zresztą musiała poważnie porozmawiać z Omszałogrzbietym.
– Córa Róż, Zastępczyni Pasterza Ziemi i matka tej kolorowej smoczycy. – Wskazała na Celeste, a następnie przeniosła wzrok ponownie na smoka obok, nachylając się ku niemu.
– A więc.. Jakie masz zamiary wobec mojej córki? – Rzekła, ściszając głos na tyle, aby tylko on mógł usłyszeć zadane pytanie. Cały czas przyglądała się mu z uwagą. Nie umknął jej także fakt, że samiec był dużo starszy od Celeste. Immanorze, a więc młoda się całkowicie wdała w Goździk.
Serenada Poległych Omszałogrzbiety Tundroth
Kwiecista polanka
: 24 lip 2023, 21:13
autor: Zamszony Bór
Naprawdę musiał się skupić, żeby powstrzymać wyrywający się z piersi śmiech. Tun rzuciła się na kwiaty z iście bojowym zapałem, a rwane łodyżki i płatki praktycznie latały w powietrzu, kiedy pisklę tylko się do nich dorwało. Omszały nawet ze swojego miejsca widział, że z ich pięknych kształtów najpewniej nic nie zostanie. Spodziewał się, że mała przyniesie jedynie nierozpoznawalną miazgę... i w sumie niewiele się pomylił. Tun wrzuciła do słoika dwie śliczne barwy, a ich pochodzenie mogłoby pozostać tajemnicą na długie dni, gdyby nie pobojowisko, które za sobą pozostawiła. Tiishoyr wątpił by po takich zabiegach słoik nabrał większych walorów artystycznych, ale z pewnością było w nim widać pełnego zapału pisklęcego ducha. A to było najważniejsze, jeśli oboje mieli się podpisać pod tym prezentem.
W końcu nie wytrzymał i zaśmiał się radośnie, kiedy mała wróciła do niego ponownie, cała w kwiatkach. Wówczas sam wyciągnął przed siebie skrzydło i zerwał najbliższy kwiat, zakładając go córce za ucho. Tym samym niewielki mak przyozdobił jej łebek.
– Rzeczywiście. Mama nie będzie mieć żadnych wątpliwości – odparł, wciąż roześmiany, delikatnie układając skrzydło na pisklęcej główce w dumnym, ojcowskim geście. Rosła mu wyjątkowo promienna córa. Tiishoyr stale prosił los, by mała nigdy nie zatraciła swojego optymizmu. Było jej z nim bardzo do twarzy.
W takiej właśnie pozycji zastało go przybycie Serenady. Albo raczej jej pierwsze pojawienie się na niebie, podczas którego wyraźnie zmarszczył łuki brwiowe. Potem przetarł skrzydłem ślepia i spojrzał jeszcze raz, osiągając tym gestem jedynie jeszcze większy stopień zdezorientowania. Zaprosił wszak jedną smoczycę, a tu nagle zmierzał ku niemu ktoś jeszcze? Początkowo nawet sądził, że się pomylił. Że to jakieś inne smoki akurat tędy przelatują. W końcu jednak musiał odrzucić ten pomysł, bo przecież migotały mu przed oczami znajome kolory. Wtedy pomyślał, że może wykluło im się jeszcze jedno pisklę... ale to musiałoby być młodsze od Tun, a nawet ona jeszcze była zbyt mała, żeby samodzielnie latać. Oba te wytłumaczenia były więc pozbawione sensu, a on dalej nie rozpoznawał towarzyszącego jego partnerce smoka. Zresztą nie było to dziwne. Wszak nigdy wcześniej nie widział zastępczyni Ziemi, matki Celeste. I prawdę powiedziawszy... wolałby ją poznać za swoją wcześniejszą wiedzą i zgodą.
Nie dało się jednak samymi myślami zawrócić zmierzającego ku nim smoka, więc musiał jakoś nastroić się na to spotkanie. Starał się zachować spokój, ale już teraz zaczął się denerwować, choć wciąż nie wiedział z kim będzie miał do czynienia. Być może dlatego nawet nie zdołał kiwnąć palcem, kiedy Serenada porwała mu pisklę sprzed nosa. Powiódł za nimi spojrzeniem, nie mogąc się zdecydować czy jęknąć z przestrachem czy jednak pokiwać z rozbawieniem łbem. Tym samym po prostu zamarł, odzyskując rezon dopiero po pojawieniu się owego czwartego smoka w ich niedoszłym spotkaniu we troje. No dobrze, tak po prawdzie niewiele miał pewności siebie. Zwłaszcza, kiedy dowiedział się na kogo właśnie patrzy. Z wrażenia aż zacisnęło mu się gardło, kiedy rzucał szybkie spojrzenie w stronę Celeste, jakby zastanawiał się, czemu wcześniej o niczym mu nie powiedziała. Czy nie powinien wiedzieć, że ma zobaczyć się z jej matką? Czułby się lepiej, gdyby dane mu było oswoić się z tą myślą. Może nawet przygotowałby dla niej prezent. Tak, na pewno by to zrobił. W ten sposób odreagowałby gromadzący się w jego wnętrzu stres, którego teraz nie miał gdzie ulokować. Objął palcami słoik i postukał w niego delikatnie, żałując że nie ma drugiego takiego przy sobie. Odchrząknął.
– Miło mi. Omszałogrzbiety, łowca z Mgieł – odparł, samemu również wymieniając grzeczności. Spodziewał się przy tym, że jego przynależność stadna może nie przypaść samicy do gustu, ale miał nadzieję, że nie będzie to wystarczający powód by skreślić go już na wstępie. Nie chciał wszak sprawić Celeste żadnych problemów. Zależało mu na tym, by jej relacje z rodziną pozostały nienaruszone, bo wiedział aż zbyt dobrze co to znaczy nie mieć przy sobie nikogo bliskiego. Tutejsze smoki zaś... bardzo lubiły stereotypy. On zaś szczerze za nimi nie przepadał.
Kiedy Córa Róż nachyliła się ku niemu, starał się nawet nie drgnąć, by nie zdradzić tematu ich konwersacji. W końcu skoro zastępczyni siliła się na ściszony ton, to należało uszanować jej chęć zachowania dyskrecji. Tak mu się przynajmniej wydawało, dlatego uśmiechnął się lekko, choć krew niemal ścięła mu się w żyłach w reakcji na słowa samicy. Jakie miał zamiary? Niekoniecznie się nad tym zastanawiał, choć pewnie powinien się spodziewać takiego pytania. Chciał po prostu... być. Blisko. Dzielić te wszystkie przyjemne chwile dopóki trwały. Czy to chciała usłyszeć od niego Córa? A może oczekiwała czegoś bardziej górnolotnego? Niezależnie od jej przypuszczeń, on nie zamierzał kłamać.
– Serenada wprowadziła do mojego życia wiele szczęścia – odparł, bezwiednie kierując spojrzenie ku wspomnianej samicy, bawiącej się właśnie z ich wspólnym pisklęciem. Tym razem wygiął pysk w wyrazie szczerej radości – Chciałbym tylko dać jej równie wiele powodów do uśmiechu. Albo może nawet i więcej – wyjawił, po chwili zerkając na ziemistą, w poszukiwaniu jej reakcji. Nie zdołał jednak zbyt długo utrzymać kontaktu wzrokowego, bo po prostu się zawstydził. Końcówka ogona zadrżała mu nerwowo, jakby właśnie czekał na jakiś wyrok. Znów pożałował, że nie miał nic wartościowego pod łapą. Mógłby się wówczas zasłonić jakimś prezentem... a tak to czuł się zadziwiająco wręcz odsłonięty.
Czekając, pomachał do Serenady, witając się z nią na odległość. Nie chciał wszak odchodzić od Córy, uważając że to byłoby niegrzeczne. Głupio się jednak było też nie odezwać do dopiero co przybyłej partnerki. Będąc w schematycznym potrzasku, wybrnął z niego najlepiej jak potrafił, przeklinając w myślach swoją głupotę. Trzeba było przewidzieć, że babcia będzie chciała poznać wnuczkę! Chociaż tyle że przybyła sama. Równoczesnej obecności drugiego z rodziców Celeste już by chyba nie zniósł tak dobrze. O ile jego obecny stan w ogóle można było uznać za dobry. Cały się bowiem zestresował, chcąc zrobić jak najlepsze wrażenie w tej zupełnie nowej dla siebie sytuacji. Po prostu bardzo nie chciał tego zepsuć.
Tundroth
Córa Róż
Serenada Poległych
Kwiecista polanka
: 28 lip 2023, 16:15
autor: Najważniejsza Łuska
Zachwycona podarkiem od ojca sięgnęła po niego łapkami, jakby w odruchu chcąc zbadać jego fakturę. Nim dobrze poświęciła się owej czynności, miękkie paluchy pochwyciły ją gwałtownie i obróciły ciałem w powietrzu, przypominając ekstremalne doświadczenie z jajka. Mimo chwilowego zaskoczenia, które opanowało jej zmysły, wywołując krótkie usztywnienie mięśni, gdy Tun pojęła, że ma styczność z matką, roześmiała się głośno, machając łapami.
Zamiast wyślizgnąć się z uścisku, sięgnęła pyska rodzicielki i zahaczyła pazurkami o jego nozdrza, więżąc samicę w pobliżu swojego ciała. Nie było w tym oczywiście żadnej nadzwyczajnej siły, najwyżej lekko ją uszczypała, żeby pokazać iż również potrafi się odwdzięczyć.
– Tesz cie maaaam! – pisnęła radośnie i polizała mamę w kraniec pyska. Obie mogły to robić!
Kwiat podarowany jej od ojca ledwo stracił w całym manewrze większość płatków, ale jakimś cudem wciąż istniał, wciśnięty między wątłe pierze.
Młoda nie interesowała się za ten czas otoczeniem, więc nie zauważyła nawet, że ojciec mówił w międzyczasie z kimś obcym.
Omszałogrzbiety Córa Róż Serenada Poległych
Kwiecista polanka
: 28 lip 2023, 16:38
autor: Serenada Poległych
Bogowie ale ona miała miękkie te futerko oraz piórka, no i jak wyrosła! Dlaczego ona tak szybko rosła?! Celeste nie mogła się nadziwić jak szybko jej pisklę się zmienia kiedy tylko się na nie nie patrzyła. W tym momencie zazdrościła swojemu partnerowi że ma możliwość przebywania z małą Tun tyle czasu. Kiedy jej mały skarb ją uszczypnął jedyne co zrobiła to dmuchnęła w nią zimnym powietrzem. Nie zionęła ale chciała zrobić coś zaskakującego!
-Tak masz mnie, gratulacje!– Zawołała Serenada, łapiąc pisklę jedną łapą po czym wstając na równe łapy.
-Tun trzymaj się grzywy albowiem idziemy podbić serce twojej babci!– Szepnęła maluchowi do uszka, kładąc ją na grzbiecie. Miała zamiar dać jej niesamowicie energiczną przejażdżkę do miejsca w którym znajdowała się jej matka. Które już rozmawiała z Tishem, uśmiechnęła się do partnera szeroko, czekając aż ich maluszek się ułoży.
Córa Róż Omszałogrzbiety Tundroth