Strona 23 z 27

Sitowie

: 22 gru 2022, 20:50
autor: Ostatnie Mrozy

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Su dość szybko zauważył zbliżającego się proroka, jednak swój czar uwolnił dopiero gdy był pewny że starszy smok najwyraźniej zamierza z nim porozmawiać. Uwolnił zaklęcie, a pieczęć zniknęła, lecz nim odezwał się do brązowołuskiego rzucił jeszcze okiem na Kaveha, który zajęty był obcinaniem przesuszonych już pałek wodnych i wyciąganiem z nich białego puchu na tyle, że nie zauważył przybycia obcego smoka. Upewniwszy się, że uwaga harpiana jest zaprzątnięta czym innym, spojrzał w kierunku proroka.
Dzień dobry Strażniku Gwiazd. – przywitał się z szacunkiem. – Oczywiście, że możesz. Sam zamierzałem cię znaleźć i zadać kilka pytań po Spotkaniu Młodych. – poruszył uchem i kilka kosmyków płowej grzywy opadło w dół, odsłaniając wetknięte we włosy pióro brązowego kruka.Moja ciekawość może jednak poczekać. Jaką masz do mnie sprawę? – zapytał spoglądając na starszego samca. Zwracał się do niego z szacunkiem, ale nie nadskakiwał mu specjalnie. Podobało mu się ostatnie Spotkanie Młodych i prorok wyglądał na dość chętnego zarówno do dyskusji jak i do dzielenia się wiedzą z czego Su zamierzał skorzystać.

[mention]Strażnik Gwiazd[/mention]

Sitowie

: 23 gru 2022, 11:27
autor: Strażnik
Nie mógł jeszcze nazwać Kwietnego znośnym, bowiem ich interakcja nie przetrwała żadnego ciężaru, ale początek niewątpliwie mieli poprawny. Skoro zapowiadała im się dłuższa rozmowa przysiadł zgodnie z planem i ino poprawił pozycję, żeby wyglądać bardziej dostojnie. Nie wyglądał wcale na postać wiele starszą od adepta, choć jego postawa i sposób mówienia zdradzały pewne doświadczenie. Rzecz jasna dodatkowa wiedza na temat tego ile rzeczywiście przeżył wśród Wolnych, mogła zmienić percepcję na temat jego osoby, ale jeśli takowa nie dotarła jeszcze do Słonecznego, nie spieszył się żeby go w tym edukować.
Od wcześniejszego przywódcy, Wschodu Słońca, który za młodu wraz ze swą grupą wniósł na tereny Wolnych nowy język zasięgnąłem paru lekcji, aby się go nauczyć – zaczął, choć raczej niepotrzebnie rozwodząc się na temat przeszłości Miru. Biorąc pod uwagę, że samczyk wprost odnosił się do Naedy, jak do babci, jego potencjalne pokrewieństwo było oczywiste. Nie wykluczał wciąż, że mógł być smoczęciem przygarniętym, choć w praktyce wychowawczej nie miałoby to znaczenia. Nie wnikał dość, kto z kim sypiał, nawet jeśli, byłoby to użyteczne.
Ja i twoja krewna nie znaleźliśmy w każdym razie dość czasu, aby moją edukację sfinalizować. Jako prorok Wolnych nie chciałbym, aby istniała obok mnie indywidualna kultura, wobec której pozostaję ignorantem, a biorąc pod uwagę że w Słońcu rozwija się nowe pokolenie, które z akarubi korzysta na co dzień, byłoby wygodniej, móc służyć także w waszym języku – Lub zwyczajnie nie denerwować się, gdy ktoś złośliwie używa niezrozumiałych słów, tuż pod jego nosem. Ten powód schował jednak pod łuski, jako że był równie egoistyczny, co oczywisty.
Zdaję sobie sprawę, że wymaga to wiele czasu, lecz jeśli byłbyś w stanie mi go w ten sposób poświęcić, byłbym twoim dłużnikiem – zakończył, podsumowując wszystko ledwie widocznym skinieniem łba, jakby w ramach podkreślenia powagi swojej prośby.

[mention]Kwietny Kolec[/mention]

Sitowie

: 28 gru 2022, 13:15
autor: Ostatnie Mrozy
Prorok był ciekawym obiektem do obserwacji dla Su. Adepta interesowała nie tylko sama jego rola pośród Wolnych Stad ale także posiadana wiedza oraz kontakt z bogami. Na oko Strażnik Gwiazd wyglądał na podobnego mu wiekiem, ale sposób w jaki się zachowywał i wysławiał wskazywało na smoka doświadczonego, który poznał wiele smoczych oblicz i tajników smoczej psychiki. Czy bycie łącznikiem pomiędzy smokami oraz bogami zmieniło go nie tylko na poziomie fizycznym czy też psychicznym? Czy też owa zmiana wynikała bardziej ze zmiany statusu pośród innych smoków i próbom jakim go poddawały?

Zastrzygł uszami słysząc prośbę brązowołuskiego, spoglądając na niego zaskoczony. Babcia Naeda miał go nauczyć akarubi? On sam chciał nauczyć się nowego języka? Godne podziwu – większość smoków słysząc obcy język czekała od razu na tłumaczenie podane na tacy lub po prostu machała na to łapą dopóki do dotyczyło to spraw życia lub śmierci. Su pochlebił fakt, że na swojego nauczyciela prorok wybrał akurat niego, co musiało oznaczać, że w jakiś sposób zwrócił na siebie jego uwagę podczas Spotkania Młodych.

Trudno mówić o całej kulturze. To po prostu język jaki zostawiła nam po sobie nasza matka, Wstęga Lawy. Jeśli zaś chodzi o obyczaje, wierzenia lub historię związane z tym językiem, obawiam się że przepadły razem z odejściem Wschodu Słońca. – doprecyzował. Jedną rzeczą było nauczenie kogoś języka, inną poznanie całej kultury z której ten język się wywodził. – W Stadzie Słońca nie przetrwał żaden członek grupy wyvern która ów język ze sobą przyniosła*, więc tutaj nie będę w stanie zbytnio ci pomóc. Natomiast jeśli chodzi o sam język nie widzę problemu w tym, bym cię go nauczył. – powiedział spoglądając na proroka. Poruszył ramionami, a ruch sprawił że po ciemnogranatowych pióra przebiegł zielonkawy odblask światła. – Możemy umówić się na wspólną wymianę wiedzy. Ja pomogę ci nauczyć się akarubi, zaś ja chętnie dowiedziałbym się więcej o naturze smoczej magii i tego jak mógłbym ją wykorzystać. Pamiętasz moje pytanie o energię podtrzymującą więź między smokiem, a kompanem? Mam znacznie, znacznie więcej takich pytań. – poruszył ogonem łagodnie, szeleszcząc piórami. – Ponad to miałbym dwa warunki związane z naszą nauką: aby odbywała się ona na terenach Słońca oraz abyś nie przekazywał jej dalej. Szanuję to, że chcesz się go nauczyć by lepiej się z nami komunikować, ale wolałbym aby językiem moich braci i sióstr nie porozumiewały się losowe smoki. – zakończył.

Zastanawiał się czy nie przesadził stawiając dodatkowe warunki, ale sama myśl o tym że ktoś po za jego najbliższą rodziną mógł rozumieć akarubi działała mu na nerwy. Nigdy przez nikim by otwarcie tego nie przyznał, ale fakt iż władał dwoma językami i mógł się porozumiewać z rodzeństwem bez ryzyka że zostaną podsłuchani sprawiał, że czuł się po prostu lepszy od masy otaczających go smoków.

[mention]Strażnik Gwiazd[/mention]

//*wiem, że technicznie jest jeszcze Abberacja, ale Su nie ma pojęcia o jej istnieniu :<

Sitowie

: 08 sty 2023, 22:29
autor: Strażnik
Nie uważał by przedstawione mu oczekiwania były nieracjonalne. W zasadzie czuł wręcz większą powagę i sens nauki, jeśli zapłacić miał za nią zgodą na pewne zasady, a także aktywnym udziałem w wywiadzie na temat magii. Nie postrzegał się za szczególnie wiedzącą osobą w tym zakresie, ale nie był też bez żadnej smykałki do teoretyzowania na temat dziwności, których już doświadczył.
Współczuję, że nie zdołaliście zachować nic z czasów swych rodziców i dziadków – rzekł na początek, a choć jego głos nie zdradzał wielu emocji, mówił szczerze.
Na szczęście kultura o której wspomniałem to także świat, który kreujecie teraz. Może ci się wydawać nienadzwyczajny, lecz kto wie czy pewnego dnia twoje odkrycia i nauki, nie będą warte zapamiętania i przekazania. Póki zaś język waszych przodków krąży wśród was, będę pamięcią, która go podtrzyma.
Niemniej nie będę tej wiedzy zdradzał byle komu, zgodnie z twym życzeniem.
– kiwnął mu nawet łbem, w ramach ostatecznej akceptacji jego warunków.
Skoro zatem nie masz nic przeciwko, możemy teraz porozmawiać na temat magii, a następnie przenieść się na tereny Słońca. Pamiętaj, że nie mam pełnej wiedzy, lecz spróbuję zaspokoić twoją ciekawość aż do granic moich możliwości – Układanie posiadanej wiedzy na głos było zresztą wyjątkową metodą, by dopasować rozsiane informacje.

Kwietny Kolec

Sitowie

: 29 sty 2023, 18:19
autor: Ostatnie Mrozy
Su nigdy specjalnie nie zastanawiał się nad wartością akarubi ani jego pochodzeniem. W gnieździe nigdy nie rozmawiało się na temat tradycji, a stado Słońca było zlepkiem niedobitków ze stara wyvern które zostały po Ogniu oraz pozostałości stada Księżyca. Trudno więc było mówić o jakichkolwiek łączących stado tradycjach ponad standardowymi ceremoniami i zmianami imion. Szaropióry zamyślił się na moment, czując tlące się w nim iskierki ciekawości. Może powinien dowiedzieć się więcej na temat przeszłości Naedy i stadka z którym przybyła?
Istotnie, szkoda. Nie zdecydowali się na spisanie swojej historii, która mogłaby jakoś wskazywać na pochodzenie tego języka. – wzruszył lekko ramionami. – Może jednak kiedyś uda się ją ponownie odzyskać.

Przytaknął głową, zadowolony ze słów Strażnika Gwiazd. Rozumiał jego powody i cieszył się, że udało mu się uzyskać porozumienie ze starszym smokiem.
Skoro pojawiasz się na naszych ceremoniach, wierzę że Żar Słońca nie ma nic przeciwko temu abyś pojawiał się w różnych miejscach na naszych terenach. Jestem nadal adeptem, więc mam na swoich łapach dużo czasu. Jeśli będziesz chciał rozpocząć naukę wystarczy mentalna wiadomość. – powiedział, po czym zamilkł na dłuższy moment.

Interesuje mnie samopodtrzymująca się magia, a także zaklinanie przedmiotów. Docelowo chciałbym stworzyć czar bojowy, stabilnie zamknięty w przedmiocie. Coś co przypomina runę, ale zamiast działać jak przekaźnik dla mocy i energii w ciele smoka, magazynuje w sobie zapisany twór. – wyjaśnił. – Maddara w trakcie walki potrafi być niestabilna i nieprzewidywalna, nie mówiąc już o tym że każde źródło różni się od siebie. Ja poszukuję stabilizacji, nawet jeśli ceną byłaby jednorazowość nośnika. – poruszył ogonem, na moment spoglądając na Kaveha, który nadal buszował pośród sitowia. – Wiem że zaklinanie nie jest najbardziej rozwiniętą gałęzią smoczej magii, ale być może mógłbym nauczyć się czegoś od innych istot mieszkających po za barierą? – zapytał.

//Strażnik Gwiazd

Sitowie

: 22 lut 2023, 0:10
autor: Strażnik
Oh.
W zasadzie powinien był spodziewać się, że dość prędko natrafi na przeszkodę. Nie był wcale tak obeznany w wymiarze magicznym, jak możnaby zakładać, choćby na podstawie jego funkcji i potencjalnego, związanego zeń doświadczenia. Była to wada wynikająca nie tyle z jego kompletnym brakiem styczności z obcymi czarami, co niechęcią aby ten wymiar rzeczywistości badać. Kiedyś musiał jednak nastąpić przełom i być może dziś, siłą rzeczy zamierzał go zaimplementować.
Westchnął krótko.
Nie jestem ekspertem w dziedzinie magii – przyznał od razu, żeby młody nie budował sobie nie wiadomo jakich oczekiwań.
A to czego oczekujesz jest mi jeszcze odleglejsze w praktyce. Niemniej jestem świadom, iż istnieje wiele różnych źródeł energii, od elfickich run, przez ludzką magię krwi, aż do najbardziej niezgłębionej mocy bogów i duchów.
Na większą skalę z elfią magią Wolni mieli styczność bardzo dawno temu, jeszcze długo przed czasami w których odnalazłem to miejsce. Długouche dwunogi stopniowo zbudowały sojusz ze smokami, w kluczowym momencie wspierając je nie tylko siłą zaklętą w wytwarzanych przez siebie runach, a także znanym z historii magicznym drzewem odnowy – które przywróciło naturalny balans pór, zakłócony ówcześnie przez konflikt ze zbuntowanym bogiem.
Wiemy, że elfia magia runiczna podobna jest do smoczej przynajmniej w zakresie konieczności graficznego przedstawienia zaklęcia, choć gdy wy musicie posługiwać się kamieniami szlachetnymi, jako składnikami, elfy są zdolne do wytworzenia bardziej skomplikowanych run, bez takich materiałów. Każda ma oczywiście swoje charakterystyczne wymagania, choć nie mogę przybliżyć ci jakie dokładnie.
– to powiedziawszy uniósł prawe skrzydło i skierował ku sobie wiszącą pod nim skórzaną torbę. Bez komentarza wyjaśniającego zaczął grzebać wewnątrz niej, przesuwając ostrożnie posegregowane przedmioty, tak żeby niczego nie uszkodzić swoimi ptasimi, zakrzywionymi szponami. Prędzej czy później na samym dnie dopatrzył się niewielkiego zawiniątka, które pochwycił końcówkami pazurów i zaprezentował rozmówcy.
Na jednej z wypraw natknąłem się na dwójkę elfów mieszkających w lesie, wraz ze swoimi zwierzętami. Samice stroniły od konfliktu, mieszkając bezpiecznie w sztucznie zbudowanym schronieniu zwanym budynkiem. Swój dobytek chroniły runami, które czyniły dotarcie tam bardzo trudnym, maskując ślady i gubiąc dźwięki. Co jednak istotniejsze – westchnął krótko, przerywając monolog. Nie pamiętał wszystkiego z tamtych czasów, a szperanie po wspomnieniach zdawało się jeszcze trudniejsze, gdy musiał uwzględniać w nich Szarego.
To prosty symbol który mi oferowały. Niestety nie wiem jak nadać mu użyteczności, choć jeśli zdołasz go zapamiętać, a sam natkniesz się na elfa, będzie mógł zdradzić ci nieco więcej – to powiedziawszy otworzył zawiniątko, ukazując wyrysowaną na nim runę.
Wzór runy wybuchającej – wyjaśnił krótko. Szkoda że był takim idiotą nienawidzącym wielu zjawisk, z którymi nie miał ochoty mieć żadnej styczności. Gdyby było inaczej, zapewne już wtedy wyciągnąłby od elfów więcej informacji na temat ich twórczości. A nawet jeśli nie, do tej pory nauczyłby się tego od kogoś innego.
Pozostawiając łapę uniesioną, kontynuował monolog.
O ile ludzie nie posiadają własnego źródła, ich zdolność do czarowania przy użyciu smoczej krwi dowodzi, że energia zaklęta w waszych ciałach nie wynika wyłącznie z odnalezionego jaźnią źródła. Być może fakt, że jest tak wszechobecna w ciele, czyni ją trudniejszą do ustabilizowania, a może jest to zwyczajnie jedna z cech jej ogólnej natury.
Ostatecznie pozostają nam artefakty. Tutaj także w większości mogę jedynie spekulować, choć zakładam że dostatecznie wytrwały poszukiwacz zdołałby dopatrzeć się jakiegoś użytecznego połączenia między iskrami, a tym do czego zdolne są śmiertelne istoty
– W zasadzie ciekaw był czy zainteresowany magią smok mógł mieć jakąś kreatywną opinię na temat obrazów, które dawno temu znalazł na terenach Ziemi. Być może? Póki co postanowił poczekać aż określi, czy cokolwiek z dotychczasowej wiedzy okazało się użyteczne. Prorok spojrzał w ślepia młodego i czekał.
Miałeś już styczność z zapisami wewnątrz skalnego giganta? – dopytał jeszcze po chwili namysłu, chcąc w pełni zbadać jego stopnień zaangażowania.

Obca Idea

Sitowie

: 19 mar 2023, 1:47
autor: Ostatnie Mrozy
Nie było to dla niego zaskoczeniem, że Prorok nie uważał się za specjalistę w dziedzinie magii, niemniej jednak przez samą ilość księżyców, smoków oraz historii z którą miał okazję się zetknąć, Strażnik Gwiazd musiał wiedzieć coś więcej. Gdy brązowołuski samiec zaczął snuć swoją opowieść, Su słuchał bez przerywania, chociaż już od pierwszej części jego wypowiedzi pytania niemal eksplodowały w głowie młodego samca. Jego ogon podskoczył jak u zaintrygowanego kota, kiedy prorok sięgnął do torby i wyjął z niej zawiniątko z symbolem runy wybuchającej, turkusowe ślepia zalśniły, przypatrując się uważnie wzorowi.

Gdy starszy smok opowiadał dalej, adept odsłonił kawałek miękkiej, rozmokłej ziemi spod śniegu i zaczął odtwarzać wzór runy. Zrobił to kilka razy i o ile pierwsze próby nie były najlepsze, o tyle kolejne były coraz lepsze i lepsze. Gdy zaczynało brakować mu miejsca, zamazywał łapą poprzednie wzory i tworzył kolejne od nowa. Dopiero kiedy był w stanie bezbłędnie powtórzyć konstrukcje wzoru, przestał mazać pazurami w błocie.

Jestem w trakcie ich poznawania, podczas ostatniej wizyty zatrzymałem się na początku historii o śmiercionośnej mgle. – przytaknął. Zapisków w ruinach giganta było dużo, a nie po za nauką historii musiał także rozwijać swoje umiejętności magiczne. – Czy coś ostało się z sojuszu smoków z elfami? W relacjach smoków wracających z wypraw i przygód najczęściej pojawiają się ludzie, Słońce graniczy z obozem jaszczuroludzi, ale o elfach i to Mrocznych słyszałem tylko od jednej smoczycy ze stada Mgieł. – pominął fakt, że próbowała go przy tym okłamać o tym jak działały standardowe, smocze runy. – Zakładam że coś musiało się stać, podejrzewam że inaczej częściej bym o nich słyszał. Czy posiadasz jakieś informacje o elfich enklawach lub miejscach gdzie można je spotkać? – zapytał. Elfie runy mogły znakomicie posłużyć jako magiczne pułapki na polowaniach lub do zabezpieczania granic. Nie było to dokładnie to o co mu chodziło, czyli niezawodne zaklęcie zamknięte w niewielkiej, przenośnej formie, ale niewątpliwie byłby to znaczny krok do przodu.

Milczał przez chwilę, po czym zadał kolejne pytanie – Czy myślisz, że ludzie poprzez to że nie posiadają własnego źródła, potrafią wydobyć potencjał z naszej krwi? Maddara płynąca w naszych żyłach, nieważne jak czasami niestabilna, jest ograniczana przez nasze własne ciała. Ludzie są jak puste naczynie i dlatego są w stanie wydobyć z nas więcej niż my sami? – zaraz za tym wypłynęło kolejne pytanie – Czy byłby w stanie wykorzystać krew drugiego smoka do wzmocnienia własnej magii? Czy też moja moc i moc obcego smoka odpychałby się wzajemnie?

Strażnik Gwiazd

Sitowie

: 30 cze 2023, 12:40
autor: Udany Połów
Był ranek.Pogoda była dzisiejszego dnia chłodną mimo, że poranne słońce ciepło ogrzewało łuski, a na jasnym niebie lewitowały cumulusy. W wysokiej trawie wciąż tkwiła rosa, nie mając temperatury, aby odparować, a turkusowy smok przenosił ją z traw na swoje łuski, kiedy człapał w sitowiu z dwa uderzenia serca robiąc kolejny krok.

Nasłuchiwał otoczenia podczas czego uszy mu drgały jakby wtórując falującym wąsom. Przez otwarty pysk nabierał powietrze, które smakował językiem. A w jego czujnym rozglądającym się spojrzeniu widniała determinacja.

– rechot –

Wciągnął gwałtownie powietrze, po czym skoczył w sitowie z pluskiem uderzając łapami o niedużą lilie wodną przygniatając ją, trawę i topiąc leżące na brzuchu ciało do połowy w wodzie. Zamarł w bezruchu. Tylko uszy chodziły chcąc wyłapać kolejne dźwięki otoczenia.

Uciekła w bok?
Nic nie słyszał. Ale pod przednimi łapami nic się nie ruszało.
Przygniotłem ją? Czeka na okazję do ucieczki?

Zaryzykował lekko odchylając łapę by spojrzeć czy jest tam duża żaba.

Ha!

Zawołał. Klapnął zębami tuż przy swoich łapach, a w pysku poczuł śluzowatą istotę oraz metaliczny posmak.
Przetrzymał ją w środku, a ruch ogona wskazywał, że jest zadowolony z tego. Wstał powoli, a woda i błoto spłynęły po nim spowrotem do sitowia pozostawiając jednak po sobie szare smugi na ciele. Nowe barwy nie przeszkadzały jednak łowcy. Przywykł do błota i ściemniałej pod jego wpływem grzywy.

Szedł w tym niezmienionym stanie przez sitowie z żabą w pysku. Wkrótce jednak jego szczęście od losu przepłynęło mu przez szpony niczym muł, który właśnie wessał jego łapy.

Zmuszony był się zatrzymać, więc zatrzymał się. Zaskoczony popatrzył pod łapy, lecz nic nie widział przez zamuloną wodę.

Hyyy-sssggrr.

Mruknął mrużąc ślepia. Poruszył nerwowo wąsami i strzelił ogonem w bok tnąc płaskim kolcem na jego końcu trawę.
Szarpał na zmianę łapami. Raz przednią, tylną. Głęboko odetchnął.
Akhhh... Ako dawnżo njie utyknąłże ja otako...

Rozwiane Myśli

Sitowie

: 02 lip 2023, 18:52
autor: Rozwiane Myśli
 Zmrużyłem ślepia pod wpływem słońca, gdy zatrzymałem się w okolicy jeziora. Światło odbijające się od wody sprawiało mi niemały dyskomfort, ale sam byłem sobie winien. Wyszedłem w środku nocy na spacer i zamyśliłem się na tyle, że nie zauważyłem zmieniającej się pory dnia. Przynajmniej powietrze wciąż jest rześkie po nocy i słońce dopiero zaczyna się rozkręcać... Nie przepadałem za wodą, ale przynajmniej bił od niej chłód przez wiecznie niską temperaturę.

 Nie chciałem jeszcze wracać, więc zdecydowałem się ruszyć brzegiem jeziora. Rzadko przychodziłem na ziemie wspólne; ostatnim razem postawiłem w tej okolicy łapę wiele księżyców temu, jeśli mnie pamięć nie myliła. Preferowałem znajdować się na terenie własnego stada i polować, ale nawet ja potrzebowałem czasem przerwy. Ciągła praca była męcząca i odbierała przyjemność nawet z tego, co lubiłem robić.

 Nagły plusk sprawił, że przystanąłem w miejscu i zastrzygłem uszami. Nie powinno tutaj być drapieżników... chyba? Jeśli miałem rację, to najpewniej był to smok, bo jak żaba lub ryba to nie brzmiało. Przyspieszyłem do truchtu, pchany ciekawością. Aktualnie ponowna integracja ze stadem była przytłaczająca, więc gdyby to był smok z innego stada, może byłoby łatwiej; mimo wszystko ciągła samotność nie była dla mnie.

 Dźwięk zdawał się dobiegać spomiędzy kępy trzcin, która porastała ten fragment jeziora. Zwolniłem i zmrużyłem ślepia, próbując przebić się wzrokiem przez blask słońca i gęstą roślinność. Na szczęście dzięki trzcinom woda była bardziej zacieniona i zdołałem dostrzec smoka, który... stał w wodzie? Po krótkiej obserwacji zarejestrowałem gesty wyglądające na–prawdopodobnie, wciąż miałem trudności z określaniem takich rzeczy–nerwowe. Wyglądał też jakby próbował bezskutecznie podnieść łapy, sądząc po napinających się mięśniach, choć miałem nadzieję, że wcale tak nie było. Nie byłbym w stanie zostawić smoka w potrzebie, ale zarazem absolutnie nie chciałem moczyć łusek w lodowatej wodzie.
 –
Uch... potrzebujesz pomocy albo coś? – zapytałem niepewnie, nieco głośniej niż planowałem, ale przynajmniej nie było dzięki temu ryzyka nie zostania usłyszanym.

Przeświadczenie Dobrobytu

Sitowie

: 02 lip 2023, 19:41
autor: Udany Połów
Naruszona tafla wody pluskała, kiedy Rzeczny starał się szarpnięciami wydostać łapy. Czuł jak ziemia pod tymi ruchami się ujedrnia po czym nastała dziura, ci w krótkiej chwili znów się zakopuje, muł gęstnieje i ciaśniej oraz głębiej zakopuje łapy. Wkrótce więc zatrzymał się od dalszych tego podobnych prób, widząc tej bezsensowność. Patrzył że skupieniem w wodę myśląc co może zrobić, aby się wydostać.

W pewnym momencie zastygł w bezruchu słysząc szelest traw. Poruszał wtedy jedynie uszami nasłuchując, gdzie i skąd nafchodzi. Łuski mu się same nastroszyły instynktownie czując się zagrożony, a zmysły wyostrzyły razem z wyobraźnią. Bo co jeśli nie jest robić przyjemnego? I jak ucieknie, jeśli nie może się poruszać?

Serce zabiło mu szybciej na głos nieznajomego samca. Od razu obrócił pysk ku niem. Słowa do niego dotarły. Jednak przez chwilę zamiast na nie odpowiedzieć z ostrożności bacznie obserwował smoka Mgieł. Zwrócił uwagę na jego ciche kroki. Zaraz jednak skupił spojrzenie na ślepiach. Stroszone łuski wtedy położył płasko, a spojrzenie jakby smok się zastanawiał, spoczęło na wodzie pod którą kryły się jego łapy. Machnął skołowany ogonem i spowrotem utkwił jasne spojrzenie na asymetrycznej postaci.

Znasz sposób, by łatwo wydostać się z mułu?
Zapytał za pośrednictwem maddary, gdyż w jego pysku nadal spoczywała żaba.

Rozwiane Myśli

Sitowie

: 06 lip 2023, 2:44
autor: Rozwiane Myśli
 Trochę zdziwiła mnie reakcja smoka–byliśmy na ziemiach pokoju, a próba wywołania wojny nie była w tej chwili najlepszym pomysłem. Na szczęście uspokoił się, więc i ja przestałem się skupiać na tym szczególe. Na jego nieszczęście–absolutnie nie wiedziałem jak postępować w sytuacji utknięcia w mule. Wyglądało na to, że nieznajomy miał niemały problem.

 Skrzywiłem się, gdy powietrze wypełniły wibracje i maddarowy głos rozległ się w mojej głowie; głównie dlatego, że sam nie umiałem jeszcze posługiwać się magią, pomimo posiadania pełnej rangi. Sprawiało to, że czułem się jak jeszcze nie do końca opierzone pisklę, które jakimś cudem znalazło się wśród dorosłych ptaków i próbowało się wtopić w ich tłum. Oczywiście, to tylko i wyłącznie moja wina–dużo polowałem i spacerowałem, i właściwie większość czasu nie myślałem o nauce. Rangę łowcy posiadałem i nic więcej mi nie było trzeba. Nie oznaczało to, że nie czułem się z tym źle. Zwaliłbym to na lenistwo, gdyby nie fakt, że swoją powinność wykonywałem bez problemów.

 Przysiadłem i podrapałem się po szyi, przez chwilę po prostu przypatrując się długiemu smoczysku; w środku dziesiątki myśli przelatywały mi przez głowę, choć większość z nich była bezużyteczna lub nie robiła sensu. Westchnąłem ciężko, nieco zrezygnowany, przeklinając swój brak wiedzy. Nie żeby dało się przewidzieć sytuację taką jak ta.
 –
A-ach, szczerze? Nie bardzo. Próbowałeś powoli wyciągać łapy, zamiast się szarpać? O, czekaj, czekaj, zaraz wrócę! Nic jeszcze nie rób – zawołałem przez ramię, oddalając się żwawym truchtem.

 Nie brakło w okolicy drzew, a ogólna susza sprzyjała mojemu planowi wydostania obcego z objęć mułu. Mimo to chwilę zajęło mi znalezienie odpowiedniego obiektu–był nim stosunkowo długi konar, który byłem wciąż w stanie unieść w pysku. Wróciłem pędem do długiego smoka i wyplułem gałąź na ziemię. Wydawała się dostatecznie długa, choć ledwo. Być może będę musiał zamoczyć trochę łuski.
 –
Uch, ja ci podsunę tę gałąź i spróbujesz ją chwycić i powoli wyciągać łapy, co nie? Staraj się, ee, nie szarpać. I skoro umiesz czarować to może spróbuj sobie magią pomóc, albo coś– o ile to możliwe, nie wiem. Ych, pasuje ci taki plan? Możesz coś sobie magią zdziałać, czy to tak nie działa? – Przechyliłem łeb w bok, zakłopotany swoją niewiedzą na temat czegoś tak podstawowego; w tej chwili jednak wydostanie nieznajomego było trochę ważniejsze od mojego dyskomfortu.

Przeświadczenie Dobrobytu

Sitowie

: 10 lip 2023, 14:26
autor: Udany Połów
Widział jak smok głowi się nad jego problemem. Dziwnie się czuł musząc obarczać nim nieznajomego, co tak naprawdę wcale nie musiał mu pomagać. Jednak chciał jak najszybciej wyjść z tego sitowia, a więc cierpliwie wyczekiwał na jakąś odpowiedź. Nie zadowoliła go ona, choć nie umiał też wyrazić przygnębienia. Ot po jego odpowiedzi podczas słuchania go dalej sam jednocześnie zaczął ponownie głowić się nad tym jak z tego wyjść.

Tego jeszcze nie próbowałem.
Odparł i z zainteresowaniem popatrzył jak smok się nagle ożywa i się oddalił. Skołowany odprowadził go spojrzeniem do pewnego momentu, a kiedy moment minął pokusił się o złamanie jego prośby i ze skupieniem spróbował wyjąć przednią, prawą łapę tym razem niespiesznie. Pozwalając podwodnemu zielsku osunąć się z boków ku przestrzeni niżej pod szponami. W ten sposób wkrótce udało mu się wyciągną jedną z czterech łap, ale wtedy też powrócił Mglisty ku jemu lekkiemu zaskoczeniu.

Spojrzał na to co przyniósł. Domyślał się, lecz nie był pewien do czego mu to. Więc zwrócił uwagę na smoka słuchając wyjaśnień, a później pytań, które wprawiły go w zawahanie. Nie był czarodziejem, a maddara mimo, że ją poznał wciąż była mu tak naprawdę obca i niezawsze zrozumiała. Pośpiesznie zwrócił uwagę na to, że pytania nie są o to czy może, tylko czy maddara się do tego nadaje co później zbył z myślą, że to może inaczej skomponowane zdanie.
Plan jest w porządku. Spróbuję coś zrobić z maddarą.

Odpowiedział jednocześnie siebie motywując, aby ruszyć łepetyną i wymyślić coś pomocnego.
Rozwiane Myśli

Sitowie

: 10 lip 2023, 16:57
autor: Rozwiane Myśli
 Zdołałem zauważyć, że nieznajomy zdołał jakimś cudem uwolnić jedną z łap; czyżby moja rada podziałała? Nie opierała się na faktycznych doświadczeniach–po prostu uznałem, że skoro szarpanie nic nie dało, to może jego przeciwieństwo by pomogło. Postanowiłem zapamiętać tę informację na przyszłość, gdybym znalazł się kiedyś w podobnej sytuacji. Choć mówiłem smokowi, by nic nie robił, ostatecznie wyszło mu na dobre nieposłuchanie się akurat tych słów.

 Odetchnąłem na potwierdzenie ze strony wężowego. Wiedziałem, że maddara była niezwykle pomocnym narzędziem i żałowałem, że sam jeszcze jej nie opanowałem–wstyd było się w ogóle do tego przyznać, szczególnie biorąc pod uwagę, że cała reszta jego najbliższej rodziny doskonale się nią posługiwała. Poza tym, potrafiąc jej używać również i ja mógłbym bardziej pomóc w mniej fizyczny sposók wydostać obcego. Nie przeszkadzało mi to jednak w znajdowaniu innych, alternatywnych sposobów. Jak przy niezdolnych do uniesienia mnie skrzydłach, przez które ćwiczyłem szybkie poruszanie się po lądzie. Wciąż miałem braki w kwestii wytrzymałości, ale potrafiłem sprintować nawet przez obrośnięte knieje w zawrotnym tempie bez łamania sobie łap lub karku.

 –
Najlepiej, ech, chwyć tę gałąź zębami i tą uwolnioną łapą. Bez pośpiechu, co nie? Ja też nie będę ciągnął zbyt mocno, żeby- żeby ci łap nie urwać, ha. – To powiedziawszy chwyciłem koniec gałęzi w zęby.
 Zerknąłem niechętnie na mulisty brzeg. Musiałem uważać, by samemu nie utknąć jak smok, którego próbowałem uratować. Krzywiąc się wewnętrznie zbadałem łapą grunt, szybko decydując, by dla własnego bezpieczeństwa zwyczajnie deptać po głębszych kępkach trzcin, uginając je pod swoim ciężarem. Moje tylne kończyny pozostały na suchym podłożu i nie zamierzałem ich stamtąd ruszać. Napiąłem szyję i kark, i zarzuciłem łbem tak, by wolny koniec gałęzi znalazł się w pobliżu pyska smoka. Przez przypadek chyba go prawie uderzyłem, ale nie byłem pewien–musiałem trzymać głowę pod kątem, nieco odwróconą od nieznajomego, by mieć stabilny chwyt. Tylko jedno oko w pełni rejestrowało jego sylwetkę, co odrobinę zaburzało moją percepcję; musiałem również walczyć, by nie stracić równowagi. Choć jako łowca byłem zręczny, to również naturalnie trochę niezdarny, przez co nie brakło w moim życiu sytuacji typu "mało brakowało".

Przeświadczenie Dobrobytu

Sitowie

: 10 lip 2023, 18:08
autor: Udany Połów
Na nieszczęście trzymają się mocno.
Odparł poruszając wąsami w rozbawieniu.
Tak. Bez pośpiechu.
Dodał po chwili.

Odszukał uwolnioną łapą bezpieczny grunt i oparł się na nim, kiedy wychylają się do przodu próbował pochwycić nadciągającą gałąź. Wyciągnął szyję rozwierając paszczę, choć to jak owy koniec drewna drgał i się rzucał zmusił go do zarzucenia łba do tyłu, aby nie oberwać. Więc później jak się zbliżył to zamiast myśleć i się wahać obserwował kij, a w dogodnym momencie pochwycił go w zęby. Charakterystyczny dźwięk rozbrzmiał cicho jak gałąź zaklekotała po jego kłach nim je na niej zacisnął. Kiedy już ją złapał pomógł się smokowi ciągnąć odpychając przednią, wolną łapą, zaś resztę powoli unosił z mułu na zmianę jak przy powolnym chodzie. Próbował czarować maddarą, lecz o mało nie wyglądał w wodzie plackiem, kiedy kłoda pod uwolnionymi łapami niespodziewanie zniknęła, a sam prawie się przez to potknął i nie puścił gałęzi. Zarzuciło nim to tak do przodu, że druga przednia łapa i jedna tylna wyślizgnęła się wręcz z mułu. A to i tak tylko dzięki temu, że już były na skraju uwolnienia. Pozostała ostatnia i smok w pełni nadziei i determinacji nieznacznie obrócił łeb, by się obejrzeć. Niechcący szarpnął wtedy gałęzią do siebie. Wraz z tym wciąż powoli wyciągał tylną łapę, aż poczuł, że nic ją już nie oblepia. Wszystkie cztery stały na bezpiecznym gruncie zaraz przy wyjściu na stały brzeg.

Smok zamerdał długim ogonem i obrócił szczęśliwy pysk spowrotem do Mglaka.
Wolny!
Wysłał mu pod wpływem emocji wielce uradowany.

Rozwiane Myśli

Sitowie

: 11 lip 2023, 15:53
autor: Rozwiane Myśli
 Parsknąłem przez nos na żartobliwą odpowiedź smoka; moje własne słowa były efektem typowej dla mnie chaotycznej paplaniny, którą kontrolowałem tylko połowicznie. Nie przeszkadzało mi jednak, że udało mi się go przypadkiem rozbawić, biorąc pod uwagę nieprzyjemną sytuację, w której się znajdował.

 Obcy ostatecznie złapał gałąź tylko zębami, ale może to i dobrze. Nie wyglądało na to, by ponownie się zapadł wszystkimi kończynami, wręcz przeciwnie–w ślimaczym tempie posuwał się do przodu. Poza tym, to on wiedział lepiej co działało w jego obecnej sytuacji, bo się w niej znajdował, podczas gdy ja byłem zaledwie obserwatorem próbującym mu pomóc z zewnątrz.

 Spanikowałem na moment, kiedy smok prawie się przewrócił. Musiałem napiąć swoje ciało do granic możliwości, by samemu nie stracić równowagi. Przeniosłem ciężar ciała mocniej do tyłu, nie chcąc zostać wciągniętym dalej. Całe szczęście, że to zrobiłem–dosłownie chwilę później gałąź została szarpnięta w kierunku jeziora i nieprzygotowany mógłbym wylądować na pysku w trzcinach i mule. Im bliżej brzegu wężowy się znajdował, tym głębiej w ląd sam schodziłem, aż udało mi się opuścić wodę. Wtedy też otrzymałem wiadomość, że nieznajomy został uwolniony. Puściłem gałąź i odetchnąłem, rozluźniając mięśnie.
 – Tooo super. Dobrze. Cieszę się, że- że udało się ciebie wydostać. – Powstrzymałem krzywy grymas przy otrzepywaniu łap z lodowatej wody. – Miło, uch, miło cię widzieć. Wolnego, ale też tak ogólnie. Jestem... możesz mi mówić Rozwiany.

 Teraz to się faktycznie skrzywiłem; dawno nie rozmawiałem ze smokiem spoza stada i czułem się trochę niezręcznie, szczególnie przedstawiając się fałszywym imieniem. Większość czasu nawet nie pamiętałem, że je miałem–do tego stopnia, że w chwili przedstawiania się uciekła mi jego druga połowa. Szlag by to.

Przeświadczenie Dobrobytu

Sitowie

: 12 lip 2023, 22:44
autor: Udany Połów
Taak. Też się cieszy.

Zgodził się z nim w pełni zadowolony, że może powlec łapami bez odklejającego je błota...em. znaczy się – No wiadomo o co chodzi! Gdyż pozostałości po podwodnym mule ostały się na to bardziej wystających łuskach. Ale przywykł już do chodzenia w błocie skoro bez trudu może się go pozbyć w rzece, bo tak, tak właśnie. Raz ugrzęznąć w mule nic mu nie robi, a wodnych środowisk w ogóle nie ma zamiaru unikać. Choć na odbywale zaskoczyła go dzisiejsza wpadka.

Miło? Hah! Mnie również miło Cię spotkać, Rozwiany. Na prawdę dziękuję za fatygę.

Przesłał mu wciąż posługując się maddarą. Uśmiechnął się przy tym przyjaźnie mrużąc ślepia, choć wąsy zafalowały zdradzając skrywaną nerwowość samca.

Mi możesz mówić Dobrobyt.

Odparł na przedstawienie się smoka. Instynktownie chcąc się dopasować nie wymówił swego mienia całego, w ogóle nie podejrzewając, że rzecz taka u smoka naprzeciwko miała miejsce przez niepamięć. Jednak to, że smok stał się spięty już dostrzegł i zbytnio tego nie ukrył. Powiódł spojrzeniem po nim z góry na dół i spowrotem na pysk, próbując dostrzec powód, lecz telepatą nie był, a domysłom wolał nie dawać głosu.

Miałeś zamiar coś robić na wspólnych?

Zagaił luźno i zaproponował kiwnięciem pyska i przejściem parę kroków w kierunku wzdłuż brzegu Zimnego Jeziora, jednocześnie oddając się od Sitowia. Po kilku krokach zatrzymał się oglądając się na Rozwianego.

Rozwiane Myśli

Sitowie

: 13 lip 2023, 13:37
autor: Rozwiane Myśli
 Zastanawiałem się, czemu smok–Dobrobyt–porozumiewał się tylko poprzez mentalne wiadomości, ale nie byłem pewien czy stosownym byłoby zapytać. Zazwyczaj brakło mi taktu i paplałem bez patrzenia na nic, ale miałem też momenty jak teraz, kiedy przez nerwowość myślałem za dużo. Poza tym, nieznajomy nie był pierwszym takim osobnikiem, jakiego spotkałem; Veir również używała wyłącznie maddary do prowadzenia rozmów ze smokami, jeśli te całe otaczające ją wibracje cokolwiek znaczyły. Nie opanowałem jeszcze magii, ale potrafiłem rozpoznać jej użycie.

 Podrapałem się po szyi, nieco skrępowany badawczym spojrzeniem Dobrobytu. Wbiłem spojrzenie gdzieś w okolicę jego szyi–patrzenie prosto w oczy często sprawiało mi dyskomfort. Tak wytrącony z równowagi musiałem chwilę się zastanowić nad jego pytaniem; prawie zagapiłem się na tyle, że nie zauważyłem jego oddalenia się, przez chwilę stojąc jak kołek. Dopiero po kilku uderzeniach serca zorientowałem się, czego najprawdopodobniej chciał i dołączyłem do niego. Było mi trochę gorąco pod łuskami od tego całego stresu i zażenowania sobą.
 –
Właściwie to przyszedłem tu, wiesz, przypadkiem? Czasem, ech, robię sobie przerwę od polowań i spaceruję całą noc... i chyba się za bardzo zamyśliłem, bo– no bo nawet nie zauważyłem, że się tu znalazłem, i że jest już, ugh, dzień. Nie przepadam za, za słońcem. Zbyt jasne. Wolę też– wolę też siedzieć na swoich terenach – wyjaśniłem, jak zwykle używając zbyt wielu słów, jakby mój mózg był fizycznie niezdolny do składania prostych i zwięzłych zdań. – Ty, ach, ty skąd tak w ogóle? Słońce, Ziemia? – Na ogół nie poruszałem się blisko granic, zbyt dobrze znając swój brak samokontroli w razie uciekającej zwierzyny, więc nie orientowałem się najlepiej w zapachach pozostałych dwóch stad.

Przeświadczenie Dobrobytu

Sitowie

: 13 lip 2023, 21:32
autor: Udany Połów
Smok. Cóż. Smok okazał się być bardzo ciekawą osobą. Zwrócił uwagę jak daleko teraz są od granicy Wspólnych z Mgłami i był tym nie mało zaintrygowany, że doszedł tutaj taki kawał drogi nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Choć zaraz zastanowił się sam nad sobą i stwierdził wtedy, że jednak czai temat. Samemu jak się nie raz zastanowi to umyka mu dużo rzeczy. Chociażby nie raz w ten sposób zamiast wieńca na głowę, wyszedł mu wieniec co by nim oplótł pół smoka. Jednak zaintrygowany był nie tym podobieństwo mem, a tą różnicą, że jemu zwykle się to nie zdarza podczas spaceru, a tu proszę, można i tak.

Dużo krótkich i długich zdań uchwyciły mu pewną charakterystykę smoka. Czego się tak właściwie nie spodziewał po swoim jednym pytaniu. Fajnie się go mu przez to słuchało, jak rozwija temat o kolejne tematy. Potrzymał też więc miły uśmiech, ogon zaś kołysał się sympatycznie podczas chodu. Zawahał się chwilę przed odpowiedzią. Pchało go by się wygadać przed nim, jak on podobnie. Nabrał pewnej pewności siebie ku temu, tym bardziej, że dość niedawno bardzo to lubił. Od niedawna jednak właśnie unikał tego jak ognia. Poczuł na sobie, że nieuważne stosowanie słów może przysporzyć problemów. A im ich więcej tym czasami trudniej je kontrolować.

Przebił szponami ziemię w dalszym kroku. Był świadom uciekających chwil, a sam zdążył utracić już wszystkie słowa. Wstrząsnął pyskiem na boki odganiając natłoczone myśli. Klapnął pyskiem. Przypomniał sobie pytanie...

Pierwsze. Tak. Ja tu ze stada Słońca. Rano przyszedłem do Świątyni i już miałem tak właściwie wracać, lecz pomyślał, że może spotkam pewną ziemistą jak trochę dłużej tu zostanę. Jednak czekać bo czekać też nie chciałem, bo sprawa wątpliwa, a z rana też jej wołać nie chciałem, bo pewnie ma już jakieś obowiązki na głowie, więc zajrzałem w międzyczasie nad sitowie sprawdzić co w trawie śpiewa.

Odrzekł melodyjnym głosem nawet tego nie zauważając, że się nim posłużył.
Także Słońce. Wasza granica w sumie niedaleko od naszej. Więc mogę cię przy okazji odprowadzić jeśli chcesz.

Zamruczał mrużąc przyjaźnie ślepia. W ogóle ciekawe czy już zauważył, że kierując się brzegiem zimnego jeziora właśnie zaczęliśmy okrążać je w kierunku terenów Słońca.

Rozwiane Myśli

Sitowie

: 30 lip 2023, 19:24
autor: Rozwiane Myśli
 Zastrzygłem jednym uchem, tym bliżej smoka, gdy ten niespodziewanie odezwał się na głos. Trochę mnie to zaskoczyło, bo myslałem, że był niemową. Jego głos był bardzo przyjemny–tak się skupiłem na jego barwie, że treść samuch słów prawie przeleciała nad moją głową. Na szczęście w porę się opamiętałem, dzięki czemu dowiedziałem się, że był ze Słońca. Kiwnąłem głową, gdy wytłumaczył powód swojego pobytu tutaj, by zasygnalizować, że słuchałem go.

 Otrzymawszy propozycję odprowadzenia mnie pod granicę wydałem z siebie cichy, przeciągły pomruk. Dawno nie rozmawiałem z nikim spoza stada, ostatnim razem chyba na Spotkaniu Młodych, czy jak to się tam zwało. Szkoda by było tak szybko się rozejść. Z drugiej strony nie byłem pewien, czy Dobrobytowi chciało się krążyć po ziemiach wspólnych bogowie wiedzą ile. Zmarszczyłem nieznacznie czoło i przycisnąłem język do wewnętrznej strony zębów, ale przedłużająca się cisza zmusiła mnie wreszcie do otwarcia pyska.
 –
Ech, szczerze to nie– nie spieszy mi się szczególnie, bo i tak ostatnio poluję tylko nocami. No i nie jestem jeszcze aż tak senny, więc, więc drzemka też może poczekać. Także no, jak uważasz. Zdam się na ciebie, bo nie wiem ile masz czasu na– na pogawędki, albo coś – wyrzuciłem z siebie, kładąc uszy lekko do tyłu, zirytowany tym jak się plątałem.

Przeświadczenie Dobrobytu

Sitowie

: 01 sie 2023, 16:22
autor: Udany Połów
Popatrzył chwilę po smoku myślącym spojrzenie. Ewidentnie coś znowu chodziło mu po głowie, lecz nie skomentował nic żadnym słowem, tylko uśmiechnął się miło ku Rozwianemu i powiedział doń:

To może ty mnie doprowadzisz? Akurat mnie by się wracać powoli przydało.

Zaproponował w takim razie jednocześnie nie chcąc jeszcze rezygnować z towarzystwa. Po kilku chwilach, odezwał się jeszcze raz wciąż utrzymując swobodny ton i przyjaźnie spoglądając na smoka obok. Było w tym wszystkim wrażenie, jakby go nawet polubił, a stąd był też jego ciekawy.

Dobrze rozumiem, że też jesteś łowcą? Dlaczego polujesz w nocy?

Rozwiane Myśli

Sitowie

: 24 sie 2023, 15:32
autor: Rozwiane Myśli
 Uśmiechnąłem się do smoka, wpierw z lekkim wahaniem, ale po chwili cały mój pysk zdawał się rozświetlić. Choć miałem tendencje do izolowania się od innych, w rzeczywistości preferowałem smocze towarzystwo. Lubiłem rozmawiać absolutnie o wszystkim i o niczym.
 –
W porządku! Uch, w porządku. Chętnie – oznajmiłem energicznie.

 Rozejrzałem się po otoczeniu, wpierw odrobinę zdezorientowany. Miałem w głowie mapę Mglistych terenów, ale poza nimi trochę trudno było mi się odnaleźć. Na szczęście nie musiałem w rzeczywistości prowadzić; wyglądało na to, że Dobrobyt wiedział dokąd chciał iść... a przynajmniej taką miałem nadzieję, bo zajęło mi chwilę określenie gdzie się na pierszym miejscu znajdowałem na ziemiach wspólnych.

 –
Uch. Tak, tak. Jestem. I poluję w nocy, bo od słońca bolą mnie oczy. Zimą było trochę lepiej, chociaż śnieg potrafi nieźle odbijać światło jeśli jest go za dużo. Poza tym, jest okropnie gorąco... Szczerze, ostatnio nie dość, że poluję nocami, to jeszcze na pustynnym skrawku terytorium. Piach nie trzyma ciepła, więc gdy tylko zachodzi słońce, szybko się wychładza – przyznałem, wyraźnie zadowolony ze swojego odkrycia, jak i z możliwości podzielenia się nim z drugim smokiem. – Rozumiem, że ty polujesz, ach, za dnia? Nie przeszkadza ci ten upał? Choć z drugiej strony masz skrzydła, więc pewnie pomagają ci tworzyć własny cień... No i ten, pewnie szybciej się wychładzają nawet od lekkiego wiatru? – Przechyliłem łeb na bok, marszcząc czoło w wyrazie zamyślenia.

Przeświadczenie Dobrobytu