Strona 24 z 32

: 29 sty 2020, 21:50
autor: Dymomówczyni

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Ona? Zgubiła się? Pff, wcale... Ech, no dobra. Chyba jednak nie ma sensu zaprzeczać. Tak, zgubiła się... Ale mama nie wyglądała na zagniewaną! Ani na to, ani na spotkanie z Thear... Czyli koniec końców wszystko jest dobrze...?
Choć z drugiej strony – teraz jeszcze ciężej będzie ją przekonać, że nie potrzeba jej żadnego Gołębia Stróżującego. Czyżby Adira chciała jej rzucić wojnę?
Nieee... Nie, ona po prostu wykonywała swoje obowiązki. Lepiej mieć przeciw sobie jednego kompana, niż całą dwójkę!
Trel oderwała się od mamy i z uśmiechem rzuciła;
– Dobra! Ale naprawdę myślę, że nie potrzebuję Gołębi Stróżujących. Na pewno nie, gdy już trafię do Puszczy. – Nie, nie mogła całkowicie dać za wygraną!
Swoje słowa rzuciła stanowczo, a potem ruszyła w ślad za mamą. Jeśli idzie o pokazanie drogi – nie, nie zamierzała się sprzeciwiać. To przecież jest coś, co na pewno się jej przyda...

zt ~

: 31 sty 2020, 1:11
autor: Wieczna Perła
  "Gołębie Stróżujące"? Więc jednak coś wtedy zrozumiała i zapamiętała... szkoda że akurat to, ale przynajmniej słuchała i kojarzyła fakty, a to jej wystarczyło w pełni.
   – To nie gołębie, tylko ptaki – sprostowała. – Ale "gołąb" to i tak trafne określenie na Fio – dodała po chwili, śmiejąc się lekko i obrała kierunek ku pominiętej Puszczy. Pora więc jej pokazać gdzie to jest. A Sprawa stróży? Pewnie dalej będą, ale lepiej oby się solidniej maskowali. Niech poczuje tę niezależność, bo co Perle szkodzi? Dalej będzie pod opieką sądząc, że już nie jest.

//zt

: 19 lut 2020, 17:43
autor: Owoc Opuncji
Lubiła tą skałę przypominała jej o pewnej przygodzie jaką miała już bardzo dawno temu. Teraz jednak czasy były inne i ona była inna! Mroczna! Pozornie rzecz jasna chociaż uparcie starała się pilnować. Niebieskozielone piórka wymazane ciemnym zaschnietym błotkiem wyglądały niemal jak udany kamuflaż. Z kolei okolice ślepi zdobiły ciemne łaty zrobione czymś co przygotowała jej matka. Liana wiedziała jak zmieszać węgiel i żywice by zrobić coś trwałego. W każdym razie prawie prawdziwie mroczna Szuwarek zjawiła się przy kamieniu i rykneła co nadal brzmiało jak miaukniecie. Wzywala swojego przyjaciela z prośbą o jedzenie.

: 19 lut 2020, 18:44
autor: Szara Rzeczywistość
Przybył, chociaż chyba nie było mu jakoś strasznie śpieszno, a może to przez właśnie posiłek po który musiał się zwyczajnie udać do leża, a dopiero stamtąd na tereny wspólne.
Godny wylądował dość gładko, ale jego pysk malował barwę znacznie bardziej mroczną niż Szuwarek w tej jej kamuflażu. Wręcz... tylko zmrużył ślepia kiedy podszedł bliżej, ale kompletnie tego nie skomentował.
Zaraz zza jego pleców wyleciała maddarowa paczka w której był poćwiartowany i upieczony na krwisto tur(4/4 mięsa), coś dodał do środka? Nie. Tym razem danie było po prostu spieczone o dwuznacznej nucie poprzez surowość w środku, ale dobre spieczenie z zewnątrz.
Smacznego.
Oznajmił krótko po czym maddarowa otoczka znikła pozostawiając mięso zaraz przed samiczką.
Czy poczekał? Chwilę tak, ale było widać, że błądził już myślami gdzieś indziej, jakby brał tylko cieleśnie udział w rytuale, który odprawiali łowcy- mianowicie obserwacja jedzącego smoka.

: 19 lut 2020, 23:31
autor: Owoc Opuncji
To się nazywał mrok. Zerknela na niego ale nie powiedziała słowa. Widziała już takie pyski, znała je! A tak na prawdę nie do końca. Samiczka za wszelką cenę chciałam być dorosła chociaż niezbyt jej to wychodziło. Przynajmniej się z niej nie śmiał i nie musiała sprzedawać mu jakiejś mrocznej riposty. Obwąchała mięso zaintrygowana jego podaniem po czym zaczęła jeść 4/4 ze smakiem wdzięczna za posiłek. Skinela mu głowa na pożegnanie i odeszła. Ot obiad dobiegł końca.

/zt

: 22 lut 2020, 7:13
autor: Lisia Mistyfikacja
Zima nadal trwała, przykrywając cały jej malutki świat śnieżnym puchem. Nie przeszkadzało to jednak Filigranowej, wręcz przeciwnie! To tylko więcej okazji do wyśmienitej zabawy w śniegu. Jej bliscy byli niestety zbyt zajęci, aby się z nią bawić. No tak, ona chyba też powinna zabrać się za poważniejsze sprawy poważnych smoków. Nawet Chmurka teraz przekazywała wiedzę już młodszym pisklakom. Dobrze wybrała swoją profesję, nawet jeśli powodem jej wyboru był puchaty samiec, do którego miała słabość. Kiedyś i dziś.
Dotarła w końcu na urokliwą łąkę. Krajobraz zimy potrafił być surowy, ale nie było to jedyne oblicze śnieżnej panny. Potrafiła być również delikatna i przytulna w swojej subtelności. Przysiadła przy skałach i spojrzała na łąkę, która zapewne w cieplej porze wyglądała ładniej. Nie mogła się już doczekać wiosny! Choć kochała zimę, to pozostałe pory roku również bardzo lubiła. Była zbyt młoda, aby być świadkiem wszystkich pór roku, ale już teraz wiedziała, że uwielbia je wszystkie. Rozejrzała się po cichej okolicy, zaraz dostrzegając jakiegoś smoka. Postawiła uszy, nasłuchując.

: 22 lut 2020, 12:01
autor: Gra Pozorów
Iphi nieprzesadnie lubił krzątać się po terenach wspólnych. Było tu dużo obcych zapachów – dla niego smrodów –, a w dodatku powinien mieć gdzieś z tyłu łba odpowiednią prezencję. No właśnie, powinien. I na powinności się zwykle kończyło. Kręcił się po okolicy, trzymając jednak blisko granicy z Ziemią. Zdecydowanie wolał ich ziemie, przecież mieli ich aż za dużo, niczego im nie brakowało...
Z wiedzą o bezpieczeństwie tych okolic, dziarsko przesuwał się pomiędzy śnieżnymi zaspami. Ledwo wystawał zza nich, zawsze był mały i pomimo wieku niewiele się to zmieniało. Prawdopodobnie nawet jak podrośnie dalej będzie takim przykurczem. Rył całym ciałem rów w śniegu, a z lotu ptaka musiał to być iście zabawny widok.
Jego beztroską pustkę umysłową przerwał dziwny kształt na horyzoncie. Łowca z niego żaden, aczkolwiek kiedyś uczył się o drapieżnikach by wiedzieć czego się wystrzegać. To ewidentnie był lis! Tylko dlaczego tutaj? Podobno na wspólnych się nie pojawiały, odpędzane intensywną wonią smoków! Zmarszczył gniewnie nosek. Nie pozwoli aby rudy nieprzyjaciel grasował na pokojowych terytoriach! Wziął po prostu szaleńczy rozbieg i rzucił się przed siebie biegiem, prosto na niczego świadomą smoczycę.
AaaaAAaaaaaAaaaa! Giń lisie! – wydarł się ile sił w małych płucach i wpadł całym swoim ciałkiem na adeptkę, przewracając ją na śnieg. Chciał wylądować na jej grzbiecie i na nim stanąć. Był lekki, kościsty (bo go ani rodzice ani ciotka nie karmili), więc jedyne co może po sobie zostawić to niesmak. Próbował zadeptać szkodnika. Z lisami nie ma żartów!

: 22 lut 2020, 12:31
autor: Lisia Mistyfikacja
Spokój nie był jej dany. Ni stąd, ni zowąd jakiś smok czyhał na jej życie. Ba! Nawet nie tyle czyhał, ile od razu się na nią rzucił! A jego zamiary były bardzo przejrzyste i jednoznaczne. Nie zależało mu na tulasie, tylko ewidentnie na przegonieniu jej, jak nie pozbawieniu życia! Tylko przecież miała święte prawo przebywać na terenach wspólnych! Czy takie ataki nie są zabronione? Syknęła na niego groźnie, przywracając się na plecy, aby go zrzucić z siebie. Nastroszyła futro, aby wyglądać na większą, i masywniejszą niż jest. Podniosła się gotowa do ataku, ale skoro to pomyłka, to chyba nie powinna mieć mu tego za złe. Mimo to pacnęła go łapą ze schowanymi pazurami, za kare! Chmurka by ją za to przegoniła, ale jej nie było w pobliżu, a smok powinien dostać kare za atakowanie innych. Pierwszy raz ktoś pomylił ją z lisem! Dobre sobie. Zdawała sobie sprawę, że ubarwieniem może je przypominać, jednak była od nich większa, choć dla niektórych smoków to nadal mikrus. Jednak samiec... A raczej pisklak, bo Nivis nie wyczuwała od niego dorosłości, zresztą był od niej mniejszy! Co prawda nie była to kolosalna różnica, ale na pewno był od niej dużo młodszy. Tak przynajmniej jej się wydawało. Tylko wydawało
– Nie jestem lisem! Powinieneś udać się do waszego uzdrowiciela, bo coś wzrok masz gorszy. – Zarzuciła mu kąśliwie, obserwując kolorowego smoka bardzo uważnie. Według Filigranowej wyglądał dziwnie. Pierwszy raz widziała aż tak pstrokatego smoka!

: 22 lut 2020, 12:58
autor: Gra Pozorów
Miotał się i nie ułatwiał Nivis wyswobodzenia się spod niego. Może i był zręczny, czy też przepełniony mocą, ale siły nie miał za grosz. Tylko dziadek w tej rodzince ją miał, jakiś wadliwy gen. W każdym razie, odskoczył jak oparzony słysząc ten dziwaczny syk. Czy lisy syczały? Żadnego nie spotkał, to jego pierwszy. I do tego gadał!
Moment.
Chwileczkę.
Zmrużył ślepia aby się lepiej przyjrzeć zwierzęciu. No dobra, miało rogi, ale czy to od razu robiło z niego smoka?! Smoki miały łuski i basta! No i te uszy. Już raz go wykiwał jeden zwierzak, drugi raz się nie da zrobić w kelpie. Skrzywił się na odzywkę, że niby on miał problem ze wzrokiem?!
Ja? Jestem klerykiem, nie potrzebuję uzdrowiciela, sam nim zaraz będę! – nadął się jak żaba, wypinając pierś by wydać się groźniejszym niż w rzeczywistości. – A ty... ty... – szukał w głowie jakiejś zmyślnej obelgi. – ... ty powinnaś przestać udawać lisa, każdy by cię z daleka za takiego wziął!
Tym razem mu to nie do końca wyszło. Rozgniewany obserwował samicę, a kiedy go pacnęła w nos... kichnął. Ostatnio zdarzało mu się to rzadziej niż za pisklęctwa, ale i tym razem z jego nosa wyleciał przymrożony glut, który uderzył lisicę między oczami. Ups.

: 22 lut 2020, 13:31
autor: Lisia Mistyfikacja
– Pfff! Nie masz tego wypisanego na czole mądralo. Skoro taki dobry z ciebie uzdrowiciel to powinieneś lepiej odróżniać smoki od zwierząt. – Odgryzła się niemal od razu, praktycznie odruchowo, automatycznie chcąc okazać swoje oburzenie. Kiedy się denerwowała, działała mocno emocjonalnie, co wśród smoków nie było pozytywną cechą, choć spotykaną dość często.
Jednak nieznajomy tak szybko się nie poddawał! Widać było, jak uparcie próbuje wymyślić coś obraźliwego. Przyglądała mu się uważnie, ciekawa co wymyśli. Już po chwili powiedział. Cóż, powiedział, że nie wygląda jak smok, co prawdą było, ale prawdą należącą do tej bolesnej. Filigranową to jednak rozbawiło, jednak skąd mogła wiedzieć, że zaraz dostanie glutem pomiędzy oczy! Czym prędzej zaczęła się tarzać w śniegu, starając się zmyć z futerka paskudną wydzielinę, bo była pewna, że ją na sobie ma, na szczęście była przymrożona i szybko odpadała. Wynurzyła się z zaspy cała w śniegu i spojrzała na samca zirytowanym wzrokiem. Otrzepała się ze śniegu.
– Jeny... Nie rób tak więcej, bo... bo pożałujesz! – Usiadła na spokojnie z nieco większym dystansem, aby żaden więcej glut jej nie dosięgnął.
– No i dla twojej wiadomości nie udaje, taka się już wyklułam. Znaczy... Taka się zrobiłam, nie miałam wyboru! Tak samo, jak ty pstrokaty jeleniu. – Wywaliła jęzor, zaciskając ślepia, chcąc mimiką podkreślić, że była to obelga. Mentalnie zapewne byli na tym samym poziome, mimo wieku.

: 22 lut 2020, 19:55
autor: Gra Pozorów
Nie miał?! Nie miał..?! No.. no dobra, nie miał. Ale i tak się tak napuszył, jakby go miało zaraz rozsadzić. Ciocia miała zdecydowanie rację, smoki nie szanowały medyków! To znaczy, powiedziałaby to gdyby ją zapytał, właśnie. Zaplanował całkiem niezłą pyskówkę, kiedy jej reakcja na jego kichnięcie była trochę niespodziewana. Patrzał jak się tarza w śniegu, w życiu by nie pomyślał że to w celach higienicznych. Jej futro zaczęło zachodzić bielą, nie wyglądała teraz na lisa. I znacznie lepiej widział teraz jej czarne rogi przy uszach. No dobra, może jednak nie była lisem...
... ?! – oburzył się znowu, zwłaszcza kiedy usiadła tak daleko. Pft! Sam wstał i odsunął się na kilka kroków, zwiększając odległość między nimi jeszcze bardziej. Usiadł tam, dumny ze swojej wyższości. Bo to on ostatecznie wyznaczył odległość, nie ona.
Dlaczego nazwała go pstrągowatym? Skrzywił się. Pstrąga chyba na oczy nie widziała! I jelenia! A może w tych stronach lisy krzyżowały się ze smokami, a pstrągi z jeleniami? Ta wizja była zbyt przerażająca aby mógł ją sobie dokładniej zobrazować w głowie. Potrząsnął pyskiem i ulepił śnieżkę, zamierzając cisnąć nią prosto w samicę. O ile doleci!
A pft! Nieprawda! Jestem wspaniały! Moja mama jest córką najlepszego przywódcy, a moja druga znaleziona mama uzdrowicielką i najlepszą nauczycielką! A najlepszy przywódca to mój dziadek, więc to czyni mnie najlepszym! Co ty możesz wiedzieć, jesteś tylko lisowatym smokiem! – wykrzyczał, bo z tej odległości nie dało się ciszej. Po chwili zaczął się jednak martwić, że gen nienajlepszego ojca mógł u niego spowodować spadek tej lepszości.

: 22 lut 2020, 20:56
autor: Lisia Mistyfikacja
Spojrzała na adepta, który postanowił się odsunąć, z niewzruszonym wyrazem pyska, jakby chciała pokazać mu, jaka jest dojrzała i jak bardzo ją to nie ruszało. Ani trochę. Siedziała dumna z siebie niczym rzeźba, patrząc na niego z równą wyższością. Pierwszy raz trafiła na smoka, który w taki zabawny sposób jej się odgryzał. Dla Filigranowej była to jednak dobra zabawa. Wysłuchała jego słów, obserwując śnieżkę, która na szczęście jej nie trafiła. Parsknęła śmiechem. Dowiedziała się więcej o jego rodzinie niż o nim samym! Uniosła dumnie pysk do góry, tak, że już było jej niewygodnie patrzeć na niego, ale nie chciała z nim przegrać.
– HA! – Krzyknęła do niego z wyśmiewczym tonem.
– Ja nie potrzebuje się chwalić przodkami! Jestem wspaniała sama z siebie. Nie wiem, czy wiesz, z kim masz do czynienia... Nazywam się Filigranowa Łuska i będę najlepszym czarodziejem, który... Który w ogóle kiedykolwiek istniał! – Powiedziała pewnym siebie głosem. Chciała się pochwalić swoimi umiejętnościami, więc z maddary stworzyła zaraz nad nim śnieżke. Była sporej wielkości, jedynie troszkę mniejsza od wielkości głowy samczyka, ale zlepiona została delikatnie ze śnieżnego puchu, aby nie zrobić mu krzywdy. Zaraz puściła ją, a śnieżka rozpruszyła się na pyszczku młodszego adepta. Zaśmiała się cicho, kiedy zobaczyła, jak teraz zabawnie wyglądał.

: 23 lut 2020, 12:02
autor: Gra Pozorów
On nie był ani trochę dojrzały, więc ta taktyka do niego nie przemawiała. Ba! Uważał w swojej dziecięcej logice, że to on wygrywał i był górą. Po prostu. Na szczęście nie wstydził się pochodzenia, o ile nie licząc jednego niedogonienia. O nim nawet nie wspomniał, lecz Nivis zdawała się tego nie spostrzec.
Nie potrzebujesz, czy może nie masz czym się chwalić? – wyparskał ją w odwecie, szczerząc się przy tym złośliwie.
Och, uważała się za czarodzieja? Ciekawe. W stadzie mieli ich aż zero, a przynajmniej żadnego się nie dopatrzył. Jednak wibracje maddary wyczuwał aż za dobrze, w końcu sam używał jej na co dzień. Może nie w tym samym celu, ale wciąż. Zmrużył ślepia i wyczarował przed sobą kamienną ścianę, o którą rozbił się pocisk Filigranowej. Osłona szybko się rozpadła na kamyczki, nie umiał za długo utrzymywać swoich tworów, które nie służyły do leczenia ciała. Jeszcze. Zdecydowanie nad tym popracuje. Zadarł pysk, pokazując jej, że nie tylko ona potrafiła tutaj w maddarę!
Jakaś stara jesteś na adepta, pewnie się w ogóle nie starasz w swoich naukach – pokazał jej język, bo była od niego znacznie większa, a więc pewnie i starsza. – Ja za to jestem tak wspaniały, ze za trzy obroty księżyca będę już oficjalnie uzdrowicielem. W wieku piętnastu księżyców! Ha! – wypełniał swoje ego tak bardzo, że zaraz zabraknie tutaj tlenu.

: 23 lut 2020, 12:45
autor: Lisia Mistyfikacja
Ona również czuła się na wygranej pozycji. Pisklęce zachowanie w ogóle jej nie imponowało. Siedziała dumna jak paw, przyglądając się młodszemu pogardliwym spojrzeniem. To prawda, że ona nie miała się czym chwalić, gdyż nawet nie znała swoich rodziców. Nawet kiedy Popiół ją przygarnął, to niedługo po tym opuścił ją i jej byłe rodzeństwo.
– Uważam za żałosne chwalenie się czyimiś osiągnięciami. Nie zamierzam oświetlać siebie dokonaniami innych. Oświetlę siebie sama, bez niczyjej pomocy. Fuknęła, na nowo zadzierając nos do góry.
Jej pysk nawet nie drgnał, kiedy młody wyczarował sobie ochronę. No cóż, aż jej na tym nie zależało. W końcu ona też nie dostała śnieżką.
– Jestem nadal bardzo młoda. Po prostu ty jesteś młodszy, głupszy i jeszcze większe chuchro z ciebie. Nikomu się takie nie przyda, nie mówiąc już o tym, że nikt cię nie weźmie na poważanie. Będziesz dla innych zwykłym pisklakiem przez całe swoje życie. – Wystawiła mu jęzor. Oczywiście, że ją to zabolało! Wcale nie czuła sir dobrą czarodziejką. Chciała podołać swoim postanowieniom, ale nie dała rady. Słowa dzieciaka naprawdę ją dobiły, bo było zwykłą prawdą. Jednak nie chciała dać mu tej satysfakcji, mimo wszystko. – Oczywiście, że nie miałam czasu na nauki. Byłam zajęta przeżywaniem wspaniałych przygód od co! Nie zależy mi na tym, aby szybko dorastać. Wole się nacieszyć tym, co mam, a teraz właśnie jakiś brzydki kurdupel marnuje mój cenny czas. Rzuciła, podnosząc się z dumą. – Powodzenia w zdobywaniu dorosłej rangi. Na pewno ci się przyda. – Parsknęła śmiechem.

: 23 lut 2020, 12:55
autor: Gra Pozorów
Nie poczuł się dotknięty jej słowami, nawet nie do końca je zrozumiał. Żałosne? A dlaczego? Co to właściwie znaczyło, w kontekście jej słów?
Po prostu mi zazdrościsz, bo nie masz się czym chwalić. Ani kim. Jesteś sama bo.. bo pewnie nic i nikt cię nie chce, tylko sobie tak tłumaczysz, by nie było ci przykro. – Stwierdził z przekąsem. Po chwili nawet trochę żałował ostrości swoich słów, ale to nie tak, że sama się o nie nie prosiła. To współczucie zniknęło bardzo szybko, kiedy dalej próbowała go obrażać! Co za jędza! Nic dziwnego, że nikt jej nie chciał, pewnie rodzice ją zostawili bo była taka niedobra od samego początku, od wyklucia. – Pft! Przywróciłem kogoś do życia, gdy jego serce już się zatrzymało. To więcej, niż wiele uzdrowicieli wykonało w całym swoim życiu! Ale nie spodziewam się, byś to zrozumiała. Nie bez powodu klerykami i uzdrowicielami zostają tylko wybrane, wspaniałe smoki. Czarodziejem może być każdy, nawet tak... tak mierny jak ty! Zaś zaszczyt osiągnięcia takiej wiedzy jak moja przypada tylko najlepszym. – Odgryzł się, wypinając jeszcze mocniej pierś przed siebie. Tu akurat miał poniekąd rację, stada ograniczały ilość medyków do dwóch. Zaś magów mogło być wiele, nikogo oni nie obchodzili...
Już miał nawet podziękować za jej sympatyczne słowa, ale po chwili zrozumiał, że nie były one szczere. Nie tylko wyglądała jak lis, ale była równie przebiegła co one!
Nie potrzebuję "powodzenia", test zdałem śpiewająco już wiele razy, tyle miałem udanych leczeń i wypraw po zioła. Po prostu czekam aż osiągnę odpowiedni wiek. To zwykła formalność. Stado się teraz zajmuje wyborem nowego przywódcy, na to też im zejdzie trochę czasu. Są niezdecydowani. – Odpowiedział, wzdrygając się na samą myśl. – Przygód? Ach tak? Ja w wieku trzech księżyców pobiłem przywódcę Ognia! Ty pewnie wtedy dalej byłaś stara i bezużyteczna, jak teraz! Wieczny adept, pożal się bogowie!

: 27 lut 2020, 9:13
autor: Lisia Mistyfikacja
Nadymała się oburzona. Skąd on ją tak dobrze znał i czego ona nie wiedziała niczego o nim? Nawet nie wiedziała czy wszystko co mówił było prawdą, ale ona postanowiła zacząć kłamać. To był już akt desperacji, ale nie chciała polec w tej bitwie. Nie ucieknie z podkulonym ogonem przed niedużo mniejszym pisklakiem.
– Może i nikt mnie nie chce, ale ja też nie potrzebuje nikogo od co! Nie jestem pisklakiem, żeby potrzebować... Kogoś. – Rzuciła patrząc na niego iście groźnym spojrzeniem, które w jej wykonaniu wyglądało raczej zabawnie. Wcale nie była tak dorosła za jaką się uważała. Sama zachowywała się dziecinnie i żałośnie, co widać na przedstawionym obrazku. Zresztą, tak samo jak młodszy samiec! Różniło ich tylko to, że on miał pełne prawo do takiego zachowania, ale Filigranową to jednak nie obchodziło, ba! Przecież nie chciała być gorsza. Rzucał coraz bardziej raniące słowa i ona też chciała mu się odryźć. Tylko jak? Co by zabolało takiego dzieciaka? Nie miała pojęcia.
– Jakbym chciała być uzdrowicielką to bym nią była i to bez problemu! Po prostu do moich planów są potrzebne umiejętności czarodziejów no i dlatego próbuje nim być! – Odparła nadąsana. Jej by nigdy nie przyszło na myśl aby traktować gorzej innych ze względu na to w czym się specjalizują. Każdy był przecież ważny! No a jakby nie tacy czarodzieje i wojownicy, którzy bez sensu narażają swoje życie, to ciekawe kogo by leczył! No właśnie, pewnie łowców, ale nie w tym rzecz.
– W moim przypadku to też zwykła formalności! Phi, jestem po prostu bardzo zajęta i nie mam czasu na chodzenie na ceremonie. Poza tym nadal nie wiem jakie imię sobie nadać, to jedyne powody przez który ciągle jestem adeptem. Mi to jednak nie ubliża, bo i bez tego jestem najlepsza. Nie potrzebuje do tego dorosłej rangi. Chętnie bym opowiedziała ci o wszystkich moich dokonaniach, ale takim zapatrzonym w siebie dzieciakom szkoda cokolwiek mówić. Kiedyś zrozumiesz jaka jestem wspaniała, ale narazie jesteś na to za młody. – Kiedy już zaczęła kłamać, nie potrafiła przestać. Ani jej powieka nie drgnęła! Mówiła to z taką pewnością siebie, że sama była w szoku.

: 27 lut 2020, 14:53
autor: Gra Pozorów
Na jego mordce wymalował się perfidny, chytry uśmiech, kiedy sama przyznała mu rację. Nie ważne co było potem. Grunt, że się nie pomylił. Nikt jej nie chciał. On był za to na tyle cudowny, że wszyscy mu poświęcali aż za dużo uwagi i patrzyli mu na łapy by sobie nic nie zrobił. Cudowne dziecko, a rodzina mniej cudowna – wciąż jednak kochana.
O, tak sądzisz? – zazgrzytał cicho zębami. – Skoro taka jesteś mądra i byś mogła być uzdrowicielką, to powiedz mi co się stanie, gdy dasz smokowi do wypicia napar z pięciu kwiatów dziurawca? I na jaką ranę lub chorobę byś to zaaplikowała? Hę?! – zadarł pysk, pewien, że nie posiadała takiej wiedzy. Nie mogła. Tylko tak wspaniali i wybrani jak on sam, czy ciocia Honi, byli w stanie się tego dowiedzieć i to wszystko spamiętać. Co ona tam mogła wiedzieć. Każdy smok może używać maddary, czarodziej czy nie!
Słuchał jej dalej i w dalszym ciągu zradzał się w jego głowie niedobry scenariusz w którym zaraz się pobiją. Nie chciał walczyć, bo dla niego to brzydkie. Inteligentne smoki rozwiązują konflikty inaczej!
Ja mam dla ciebie idealne imię. Brak Kompetencji! – wykrzyczał, i chociaż nawet brzmiało to śmiesznie, tak teraz wydawało mu się idealnie pasować do jej sytuacji. – Więc biegnij do przywódcy, zobaczymy czy cię będzie pasował na czarodziejkę, skoro problem masz z głowy! – próbował ją niemiłym gestem łapy spławić, by sobie poszła.
Wtedy wpadł na pewien pomysł. Samica nie odpuszczała, on też nie zamierzał. Klasnął w łapy, jakby odkrył sekret wiecznej młodości. Przyjrzał się jej i skrzyżował łapki na piersi.
Skoro jesteś taka cudowna, to na pewno nie będziesz miała problemu z pokazaniem mi tego, co? – uśmiechnął się "wesoło". – To wyczaruj mi tutaj alpakę, jeden do jednego z odwzorowaniem jej proporcji!
Nie miał pojęcia jak to zwierzę wyglądało, ale liczył, że ona wiedziała. Słuchał o nich przy nauce śledzenia, zawsze chciał je spotkać. Góry jednak mu nie sprzyjały, był nieprzystosowany do wędrowania po nich.

: 17 mar 2020, 14:24
autor: Lisia Mistyfikacja
Nie czuła się gorsza, nawet jeśli nie znała właściwości tego kwiatu. W końcu nikt jej nigdy nie opowiadał o tym, to jak miała wiedzieć? No właśnie. Według niej wina nie była po jej stronie. Jedynie co wiedziała na temat ziół to to, że każde lekarstwo można zamienić w truciznę przez złą dawkę. Czy jakoś tak.
– Nikt mi tego nigdy nie powiedział, ale jak by mi ktoś opowiedział to tym wszystkim, to bym wiedziała. Nawet lepiej od ciebie! Myślę, że pięć kwiatów może już zaszkodzić smokowi, skoro tak pytasz właśnie o taką ilość! A nazwa kwiatu wskazuje na to, że leczy się nimi dziury, czyli pewnie jakieś rany zewnętrzne – Trochę przesądziła z tym zmyślaniem. W końcu on znał prawdę, co do czego służy, jaki napar z dziurawca. Jej odpowiedzi mogły być jedynie kolejnym powodem do kpin ze strony tej lamy. Z drugiej strony przyznała, że się nigdy nie uczyła. Więc znowu nie była temu winna.
– Pfff! Nie ma szans! Nie chciałabym się nazywać tak jak ty. To jest bardzo nieodpowiednie imię dla mnie. Nie pasuje mi i już. – Spojrzała na niego z wyższością. Nie chciała z nim przegrać, więc słysząc jego dziwny pomysł na rywalizację, bez wahania zgodziła się.
– Patrzy i ucz się... – Skupiła się po chwili, aby sięgnąć do źródła maddary i wyczarować materialną iluzję nie kogo innego jak właśnie odzwierciedlenie Iphiego, który siedział z nietęgą miną. Padła zaraz na ziemie srogo się śmiejąc.
– Haha jesteś alpaką! – Zaśmiała się ciągle rozbawiona. Spojrzała na niego z uśmiechem, patrząc z ziemi. Wmawiała sobie, że wygrała!

: 30 kwie 2020, 19:40
autor: Światłość Wspomnień
Wodziła łapami, aż natrafiła na to miejsce. Po ostatniej wyprawie, poniosła niezbyt przyjemne rany, szczególnie te które miała na pysku nie pozwalały jej zbytnio na mruganie. Ogólnie miałaby problem z dotarciem na to miejsce, gdyby nie jej pomoc, Ciapek. Ten biegał w okół niej i prowadził Urzarę. Zupełnie nie wiedział gdzie! Nie znał tego miejsca. Jedynie meczał pociesznie, sprawdzając czy samica za nim idzie. Kiedy uznała że tu się zatrzymają, Ciapek zaczął jedynie brykać dookoła. A Urzara usiadła i z bólem, ale wysłała do Ha'ary mentalną wiadomość.
Pokazała jej w jakim miejscu się zatrzymała z wieścią, że potrzebuje jej pomocy. Teraz, tylko poczekać... miała nadzieję że się odezwie. Rany nie były aż tak bolesne jak ugryzienie w zad, jednakże...wciąż nie przyjemne.
2x lekka

: 01 maja 2020, 1:58
autor: Żałobna Pieśń
Ha'ara akurat w tym czasie wypoczywała po kolejnym ciężkim dniu w życiu kleryka. Już niedługo zostanie uzdrowicielką... Taką prawdziwą z pięknym imieniem dla wolnych i rolą dorosłego w Pladze. Na prawdę kimś ważnym... Pogłębi swój ślad w kodeksie... Pogłębi swój ślad w historii swojej rodziny. I ojcowie będą z niej dumni. W pewnym momencie jednak poczuła muśnięcie. Obca myśl dotknęła jej umysłu w ten delikatny, nieinwazyjny sposób. Promyczek potrzebowała pomocy! Jej kleryczka nie mogła odmówić. Zwłaszcza, że towarzyszące jej przy każdym kroku stukanie przypominało o długu jaki miała wobec samicy. Nie wiedziała do końca czy czyni dobrze obdarowując obcą swoim zaufaniem. Nie wiedziała czy stawia ją to w złym świetle. Czy ujmuje jej jako Plagijce. Rozwieszone na ścianach jej groty piórka zakołysały się gdy Ha'ara wypadła z groty. Rześkie powietrze... Podróż będzie miła.

Córka Burdiga zamajaczyła na niebie. W jej pysku proteza, a na skrzydłach zawieszona zarówno torba jak i bukłak, który akurat teraz zbytnio się nie przyda. Wylądowała w sposób podobny do tego Kheldara i Khardaha robiąc to jednak zdecydowanie bardziej... samiczo, jeśli można użyć takiego określenia. Łapa z pyska powędrowała na swoje prawidłowe miejsce, a jej posiadaczka wesołym krokiem potuptała do złotołuskiej. Ha'ara wyrosła od czasu gdy ostatnio się widziały. Może jej wzrost nie zmienił się znacząco. W zasadzie nie przewyższała dziesięcioksiężycowego pisklaka, lecz reszta jej ciała pomijając wzrost... Jej grzywa była jeszcze bujniejsza, a rogi dłuższe. Tak samo pysk stał się typowo samiczy... Już niedługo Ha'ara zacznie wzbudzać zainteresowanie innych smoków. I kto jej wtedy wytłumaczy jak się sprawy mają?
Przyjrzała się starszej uzdrowicielce. Rany może nie były poważne, ale z pewnością mogły przeszkadzać w normalnym funkcjonowaniu.
~ Cześć Promyczku! Jestem już waszą Łuską wiesz? Nazywam się dla was Nęcąca. Tak w ogóle to usiądź, a ja się tobą zajmę dobrze? ~ Uśmiechnęła się wesoło.

Jej prawa łapa utonęła w uzdrowicielskiej torbie szukając potrzebnych ziółek. Po chwili złota samica mogła dostrzec jak złote szpony kleryczki trzymają gałązki macierzanki. Zmiażdżyła je w łapie i ułożyła na obu ranach. Powinna odkazić i pomóc z poparzeniami. Musiały teraz czekać.
~ Spadło na ciebie coś ognistego? Zawsze myślałam, że smoki Ognia są odporne na ogień... Chociaż my w Pladze też chorujemy. Ej, a skąd masz takiego wełnianego kolegę? Jak się nazywa? ~ Rzuciła z uśmiechem przyglądając się kompanowi samicy. Macierzance chyba już starczyło. Zdjęła ją dbając by nie naruszyć żadnego z bąbli. Teraz...

Teraz to skoncentrowała maddarę w prawej dłoni. Pięć płomyków, na każdym z palców wskazywały, że magia wypływała wręcz z Ha'ary. Przyłożyła dłoń do policzka samicy wpuszczając w jej ciało własną moc. Ha'ara zajmowała się obiema ranami jednocześnie. Wpierw oczyściła je z zabrudzeń, bakterii i martwej tkanki. Gdy już skończyła i rana była mniej więcej jałowa pobudziła ciało samicy by samo wchłonęło płyn zgromadzony w bąblach. Później zaczęła regenerować poparzoną skórę. Dbała o prawidłowe ukrwienie i unerwienie odbudowywanych tkanek oraz o elastyczność samej skóry. Na sam koniec zostawiła sobie naruszone łuski. Przywróciła im odpowiedni kształt i kolor również pamiętając by nie ograniczały ruchów zarówno na pysku jak i na piersi samicy. Odsunęła łapę od jej policzka wypuszczając powietrze pyskiem.

Przyglądała się jeszcze chwilę samicy. Czy wyzdrowiała? Radziła sobie już z gorszymi ranami, ale... Urzara zawsze wywoływała w niej dziwne uczucia. I przypominała o pytaniu jakie musiała jej w końcu zadać.
~ Dlaczego mnie stworzyłaś? ~ Zapytała przyglądając się jej z zaciekawieniem. W jej głosie nie było wyrzutu, jedynie czysta ciekawość. Cokolwiek powie jej samica... Niczego to nie zmieni.

: 08 lip 2020, 21:49
autor: Legenda Samotnika
Dziś ponownie szczęście mi dopisało, a pogoda promiennie cieszyła mnie słonkiem i czystym, bezchmurnym niebem. Jak zwykle wstając nieco po południu, tradycyjnie już wyruszyłem rozprostować nogi i popodziwiać widoki. Nieważne, ile księżyców już tu spędziłem – nigdy mi się to nie znudzi! Poza tym taka bezchmurna pogoda budziła nadzieję, że nie tylko ja doceniłem jej spokojny letni uśmiech, ale też jacyś potencjalni nowi znajomi! Tak też równie rozpromieniony, co Złota Twarz, przemierzałem Wspólne Tereny, aż dotarłem na odwiedzaną już wcześniej łączkę. Jej spokojne otoczenie jakoś na mnie wpłynęło, więc przysiadłem sobie na miękkiej trawie i wpatrzyłem się rozmarzonym wzrokiem w niebo, nie zatrzymując się na żadnej konkretnej myśli.
Wtem do głowy przyszedł mi... niecodzienny pomysł. Zwykle nie pałałem zbytnią miłością do lotu, bo bliższe mi były wspinaczka i wędrówka piechotą... Ale niespodziewanie poczułem jakieś takie dziwaczne pragnienie polatać. Nie, żebym lot miał opanowany doskonale, ale mógł ledwo podchodzić pod podstawy. W końcu potrzebowałem tej zdolności, abym w razie mało prawdopodobnego, ale jednak możliwego upadku z drzewa czy innej wysokiej lokacji mógł wyjść z tego żywym. No i w końcu nie dla ozdoby są skrzydła u smoka, czyż nie? Zdecydowałem więc – pora też w końcu rozruszać i skrzydła.
Przyjąłem postawę, uniosłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze, usiłując utrzymać równowagę. Aby przynajmniej normalnie lecieć, nie pochylając się co chwila przypadkowo na boki, musiałem całkowicie skupić się na wykonywanej czynności, co też zrobiłem. Wyrównałem lot i powoli zacząłem zataczać leniwe kółka nad łąką, wzorując się na nierzadko widzianych polujących orłach. Niespiesznie podnosiłem się coraz wyżej, usiłując czerpać z mało używanej umiejętności przyjemność, ale trudno było znaleźć w locie rozrywkę, gdy musiałem bez przerwy pilnować każdej części ciała. Ach, przydałby się ktoś, kto podszkoliłby mnie w lataniu... Może wtedy nareszcie zrozumiałbym, czym tak ekscytują się niektóre smoki, opowiadając o swoich lotach.