Strona 24 z 34
: 05 mar 2021, 0:45
autor: Milczenie Maków
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Dziwne, że były tu drapieżniki, skoro miało ich nie być. Może dobrze się spodziewał, że nie można było ufać temu prorokowi i jego Sennah. Jednak skoro już zaczął, to warto było to dokończyć. Jak się okazało, grota śmierdziała wilkami, i to takimi mokrymi. Na dodatek wejście było za małe, by się do niego zmieścił. Było jednak coś jeszcze. Młody adept przygryzł dolną wargę, rozważając sytuację, gdy nagle dotarła do niego wiadomość
Ametystowej Łuski, która go zaniepokoiła.
Tylko jeśli zaatakuje. Chyba znalazłem ich norę. Wyślę do ciebie Stoicką Łuskę i Mekhana. Uważaj na siebie, przekazał jej w myślach.
Zaraz po tym skupił się na
Szarlotce i Mekhanie, którym przekazał obraz wilczej nory, którą znalazł z Oleandrą.
To nora wilków. Ametystowa Łuska na nie natrafiła, może potrzebować pomocy. Może ich być więcej, poinformował ich, przekazując otrzymane wcześniej od niebieskawej adeptki obrazy jak do niej dotrzeć.
Gdy spełnił swoją powinność, zerknął na
Oleandrę.
–
Ametystowa Łuska znalazła wilki. W tej jaskini mieszkają. Chyba. Ale teraz ich nie ma – wyjaśnił młodej smoczycy, po czym zbliżył się do nory.
Wilki były całkiem silne, dlatego lepiej z nimi uważać. Jednak skoro nora wyglądała na niedawno opuszczoną, trochę pewniej się do niej zbliżył, choć wciąż cicho, gotowy do potencjalnego ataku. Przyjrzał się jej uważnie, próbując dostrzec czy coś było w środku. Niestety nie mógł się do niej wcisnąć, dlatego zerknął na swoją małą towarzyszkę. Być może to dobra okazja do tego, by dać jej coś zrobić. Oczywiście, wciąż zachowując ostrożność, bo nie chciał jej narazić.
–
Czy możesz wejść do środka. Zrobię na tobie tarczę ochronną. W razie czego. Coś tam jest ale nie wiem co. Prócz wilczego zapachu – powiedział, a jeśli smoczyca się zgodziła, dodał: –
Jak tylko zauważysz coś niebezpiecznego. To wtedy wracaj szybko.
Od razu w ramach dowodu skupił się na stworzeniu wokół całej smoczycy przezroczystej, bezwonnej bariery ochronnej cienkiej na pół łuski. Miała przylegać do jej łusek i być elastyczna oraz lekka jak piórko, żeby Oleandra nie czuła jej w ogóle na sobie przy poruszaniu się. Przepuszczać miała także powietrze oraz dźwięki i nie utrudniać widzenia. Na całej powierzchni ciała prócz głowy miała dawać lekką poświatę, żeby rozświetlić chociaż w pewnym stopniu mroki jaskini. Jednak gdyby ktoś próbował się przez nią przebić to odkryłby, że jest niezwykle twarda i wytrzymała zarówno na ataki fizyczne, jak i magiczne. Adept przelał maddarę w swój twór, by powołać go do życia. Jeśli Oleandra zdecydowała się wejść do środka, on, prócz podtrzymywania opoki wokół jej ciała, nasłuchiwał uważnie, żeby nie dać się przypadkiem niczemu podejść.
: 06 mar 2021, 6:09
autor: Prostota Czerwi
Stoicka zastanawiała się podczas swoich poszukiwań nad słowami Ametystowej. To drapieżniki na tych terenach nie pojawiały się wcale? Miało to sens. Duże zagęszczenie dorosłych smoków powinno je odstraszać.
Czyli zbliżała się nie do kuli, a znowu do wilków. Zmarszczyła czoło. Już dotarło do niej wcześniej, że wilki mogą mieć tutaj większe znaczenie, niż myślała. Więc może i dobrze, że znalazła miejsce, w którym było blisko do legowiska? Bo zdecydowane odważyła podążyć się jeszcze troszkę dalej, dostrzegając świeże odciski łapek.
~ Gdzieś tutaj powinno być legowisko wilków. Są ślady młodych. ~ poinformowała całą drużynę.
Spojrzała na Mekhana badawczo. Teraz już nie było śmiesznie. Ona sama zaczęła się bać, mimo tego, że wciąż próbowała ufać Sennah. Ale nie o sobie, tylko o pisklę, którym musiała się sama zająć.
– Tu nie jest bezpiecznie. – wyszeptała cicho do Mekhana, gestykulując łagodnie, że muszą się wycofać. Sama się obróciła, zasłaniając go ciałem i zaczęła iść cicho w stronę Ametystowej.
Nie było to mądre puszczać Ametystową samą, ale jak widać wszyscy uważali, że jej trop jest błędny, tylko nikt z grzeczności nie chciał jej o tym powiedzieć. Tak przynajmniej zaczynała się czuć. Wiadomość mentalna od Yarhry była dla niej nawet średnim zaskoczeniem. Oprócz tego, że smoczyca wysłała wiadomość do niego, a nie do niej. Mimo tego że to ona była bliżej. Czy oni myślą, że jestem niekompetentna? Czy to dlatego, że mam takie długie, mało zręczne ciało i myślą, że się przewrócę? Yarhra przecież też takie ma. Zachciało jej się przez to wszystko wyć, ale nie mogła. Nie przy pisklęciu, które miała chronić. Bo mimo wszystko ten marchewkowy gad jej ufał.
Nienawidziła tego zadania. Nienawidziła pracy w grupach.
Tak jakby dzisiaj cały dzień rozsypywała się do tego, kim była przez wiele księżycy po wyjściu z jajka. Jakby cała praca Mistrza poszła się... gonić. Już od momentu zobaczenia Strażnika. Od chwili, gdy musiała wytrzymywać obecność tak wielu nowych smoków.
~ Jasne. Pójdziemy tam ~ odpowiedziała. Maddarą było łatwiej ukryć emocje. Może zacznie tak mówić już zawsze. Poprosi Jaaha o ucięcie języka.
Nie może się posypać. Choćby po to, by przywódca Ognia nie uciął jej głowy. Uśmiechnęła się lekko na samą myśl. Już lepiej. Już dobrze. Nie mają tego na myśli. Prawda? A ta samica się po prostu z Yar przyjaźni. Jej strata jeśli przez takie zachowanie dostanie guza.
Czas się skupić na Mekhanie, a nie własnym życiu wewnętrznym.
– Musimy pomóc Ametystowej. Trzymaj się blisko mnie – zasugerowała, ale nie naciskała. Na razie dopiero szli w stronę Adeptki i zakładała, że nie zostaną zaatakowani: była ciągle czujna i rozglądała się, nasłuchując uważnie. – Musimy być teraz bardzo cicho. Są tutaj wszędzie wilki. Jak tylko je zobaczysz, to chowaj się za mną albo pod moim brzuchem. Powinieneś się tam zmieścić, prawda?
Nie chciała go nastraszyć, ale mieli się czegoś tutaj nauczyć. Nawet, jeśli te wilki w rzeczywistości pisklęcia nigdy nie dotkną. Bo Sennah nie jest chyba taka, prawda? Prawda?
Powróciła do okolic miejsca, w którym pozostawili Ametystową. Całe szczęście, że smoczyca wykorzystała sondę. Teraz nie miała problemu ze znalezieniem jej.
Gdy znalazła się na tyle blisko, że miało to sens: postanowiła zacząć się skradać. Jeszcze zanim zobaczyli Ametystową, rzecz jasna.
~ Jestem w okolicy. Spróbuję zaatakować tego wilka ~ oznajmiła Wodnej. Do niej nie dotarła wskazówka Yarhry, by go zostawić. Nawet jej to nie przyszło do głowy. Wilków nie powinno być tam, gdzie smoki miały czuć się bezpiecznie.
Umiejscowiła Mekhana na grzbiecie, wcześniej ostrzegając go o tym szeptem. Tam powinien móc się utrzymać, w najgorszym przypadku chwytając za grzywę.
– Jesteśmy blisko. Musisz pozostać w całkowitej ciszy – powiedziała.
Następnie zaczęła skradać się do Ametystowej, wcześniej podnosząc ogon, uginając łapy i opuszczając łeb. Na powierzchni łap umieściła śnieżnobiałe błonki grubości jednej łusek, na tyle wytrzymałe by sprostać ciężarowi jej ciała (i Mekhana), ale elastyczne. Ich głównym zadaniem było wygłuszanie dźwięków stąpania po śniegu. Tchnęła w swój twór maddarę, utrzymując go.
Przystanęła za jakimś drzewem, rozglądając się uważnie do momentu, w którym wypatrzyła wilka i Ametystową. Następnie zaczęła skradać się pod wiatr w stronę wilka, przystając za krzakami i drzewem, gdy tylko robił się czujniejszy.
Gdy tylko znalazła się wystarczająco blisko postanowiła zaatakować. Sięgnęła po maddarę, wyobrażając sobie klasyczny atak: szpikulec wykonany z czarnego, bardzo wytrzymałego kamienia, zakończony niezwykle ostro. Długości jej łapy, średnicy w najszerszym miejscu jednego szpona.
Szpikulec miał się pojawić tuż przed jej klatką piersiową, skierowany oczywiście w stronę wilka. Następnie miał szybko powędrować w stronę jego szyi, rozrywając ją na miejscu. Jeśli jej się poszczęści drapieżnik zginie bardzo szybko.
Tchnęła w twór maddarę.
: 07 mar 2021, 10:48
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Siedziała w bezruchu, jedynie odbierając wiadomości od Yarhra. Wysłał do niej Stoicką, no dobrze, ale czemu też tego pisklaka? On chyba nawet nie potrafił walczyć? Oby nie miała go na sumieniu. Czekała, nasłuchując tego co się dzieje, a jej gołębia sonda zawieszona w powietrzu upewniała się, że wilk nie zbliżył się do jej kryjówki, ani nie uciekł za daleko. Dopiero gdy otrzymała przekaz od Stoickiej uznała, że jej pomoże.
Ale tym razem nie polegała na maddarze. Nie chciała stracić gołębia. Póki co, zbadała wiatr. Jeżeli wiał w jej kierunku, a raczej tak było bo inaczej drapieżnik dawno by ją zwietrzył, zaczęła się powoli skradać. Trzymała się linii drzew, korzystając z ich naturalnego kamuflażu. Krok po kroku zbliżała się do wilka, uważając na to jak kładzie łapy. Nie chciała na nic nadepnąć, ani zahaczyć o nic ogonem. Zauważyła jak z przeciwległej strony, która wpadła na dokładnie ten sam pomysł. Jak widać postanowiła użyć magii. Może wilk skupiony na niej nie zauważy Sasanki? Też powinna spróbować go zaskoczyć.
Gdy szpikulec Stoickiej się pojawił (bądź nie), wodna adeptka wyskoczyła z ukrycia. Zamierzała dorwać się do tylnych partii ciała wilka i rozciąć szponami jego lewą pachwinę. Wbić płytko pazurki, i pociągnąć nimi przez całą długość tego miejsca na skórze, aż do kolana tylnej łapy.
: 07 mar 2021, 15:18
autor: Marchew Pustyni
Mekhan zdecydowanie nie wyglądał na przestraszonego. Bardziej – był ciekawy, do czego to wszystko dokładnie miało prowadzić. Nikt dłuższą chwilę nie interesował się jego słowami czy problemami, więc... nadszedł czas, by skupić się jednak na zadaniu. Nie jest bezpiecznie... co to właściwie znaczy? Pisklę szczerze wątpiło, że Bogini pozwoliła by, by komuś stała się wielka krzywda. Gdy poprzednim razem miał do czynienia z boskimi siłami, to było spotkanie z Naqinimą, która była bardzo miła. I dostał ładny kamyczek tylko za to, że dobrze się bawił w śniegu. Gdy jednak Stoicka kazała mu się wycofać, posłusznie podążył za nią, nieco kuląc się w sobie, jakby próbując ukryć. Brakowało tylko, by zakrył ślepia, rzucił się na ziemię i zawołał "Nie ma mnie tutaj!" Jedno jednak było pewne. Miejsce, w którym się znaleźli było pełne zapachów, które nie należały do najprzyjemniejszych.
Kolejna mała dyskusja przeniosła się nieco dalej.
– Dobrze. Ale... pod brzuszkiem? – zapytał, jakby sam nie był pewien jej słowom. Uniósł łuki brwiowe, szeleszcząc przy tym nieco przez pocieranie się o siebie łusek, jak i rogów o łuski. Malec nie był do końca tego świadom, ale gdyby nie uważał, mógłby przez opuszczenie łba pod brzuchem Stoickiej i uniesienie szyi wbić się ząbkowanymi, ostrymi krawędziami rogów w jej podbrzusze. A to było by co najmniej bolesne doświadczenie.
– A może... mogę jakoś pomóc? – podpytał, opuszczając uszka i otwierając szerzej jasne ślepia, by wykrzywić pysk w taką bardzo proszącą minę.
Dalej wrócili do Ametystowej. Został zabrany a grzbiet przez Stoicką, co bardzo go zaskoczyło. Instynktownie skulił się, pozostając na mocno ugiętych łapkach i obserwując wszystko z góry.
– Dobrze. – szepnął jej do ucha w odpowiedzi.
I wtedy, gdy zaczął się przyglądać, zobaczył go. Wilka. Dziwne, puchate stworzenie. A jego tata jest puchaty. Więc puchate stworzenia powinny być dobre! Czy to dlatego wolał się trzymać blisko choć częściowo włochatych plagijczyków? Być może. Ale wilk... nie wydawał się wcale, ale to wcale straszny! Bardziej straszny byłby Forkor, a nawet on nie był zły. Mekhan, w przypływie pisklęcej odwagi zsunął się się z grzbietu Stoickiej, by po chwili znaleźć się za nią. Stanął pewnie na czterech łapach, uniósł wysoko łepek, poruszył delikatnie skrzydełkami, strosząc zielone piórka i stał tak. Chciał sam wydawać się groźny, większy, gdyby zwierzę go zauważyło.
: 09 mar 2021, 10:06
autor: Łaska Aterala
// wybaczcie za niespodziewane NB, praca mnie dopadła!
Oleandra słuchała uważnie starszych i z zadowoleniem poszła za Rubinem. Rzuciła mu sarnie spojrzenie wielkich, szafirowych ślepi i zamrugała niewinnie, drepcząc posłusznie. W duszy śpierwała, bowiem starszy samiec chciał sprawdzić pagórek, do którego ją bardzo wyraźnie ciągnęło... Tak!
Zobaczyli wejście do groty, pachnące aż za znajomo. Pociągnęła nosem kilka razy i zamruczała z zadowoleniem. Znała ten zapach. Zanim Rubinowy powiedział jej, co znaleźli, sama już wiedziała.
– Wilki? – zapytała cicho trochę jego, a trochę siebie, po czym przed oczami stanął jej obraz ukochanej przyjaciółki, wilczycy Teigan. Wyszczerzyła się wesoło – Wilki mogą być miłe, jeśli jest się dla nich miłym!
Ogon odruchowo poruszył się za jej zadkiem, zgarniając śnieg. Pamiętała przejażdżki na grzbiecie kompana wuja i turlanie się w śniegu na ceremonii. Teigan była wspaniała, pewnie inne wilki też mogły być milutkie. Spojrzała w norkę i zawahała się na moment, po czym z udawaną niewinnością spytała:
– Jakby się pojawił jakiś wilk, to mnie obronisz prawda...? – uniosła jagnięco niewinne ślepka na Rubinowego i zamrugała z pisklęcym urokiem.
Wydawało się jednak, że jej towarzysz czytał Olce w myślach bowiem zaraz zasugerował coś podobnego. Samiczka błysnęła kiełkami w uśmiech i ozdobiony piórami ogon zamiótł ziemię po raz kolejny, z gracją.
– Skoro ich nie ma, a Ty pilnujesz zeby nie weszły, to ja sprawdzę co tam jest w środku. – zgodziła się i stanęła pewniej, czekając na magię adepta. Obserwowała czar tkany przez Plagijczyka, gotując się do wejścia, jak pływak przygotowuje się do zanurkowania w Głębiny. Poruszyła ramionkami i strzepnęła skrzydłami. Owinęła ogon wokół jednej łapy, by nie zawadzał. Pochyliła łeb nieco.
– Chciałabym tak umieć... – mruknęła z podziwem i niezależnie czy czar wyszedł jak miał, czy nie, otarła się z wdzięcznością bokiem pyska o ramię Rubinowego i przecisnęła się do norki.
Ostrożnie stawiając łapy poczekała, by jej ślepia przyzwyczaiły się do mroku. Po czym rozejrzała się uważnie dookoła, niuchając i jeśli był to tunel, zagłębiając się jak najciszej i najostrożniej umiała. Patrzyła pod łapki, ścisnęła do grzbietu skrzydełka i powolutku poruszała się po ciasnej przestrzeni.
: 10 mar 2021, 14:07
autor: Strażnik
Z perspektywy Rubinowego i Oleandry wszystko przebiegało całkiem spokojnie. Czar Plagijczyka zadziałał bez problemu, podczas gdy młoda Wodna wślizgnęła się do wnętrza jaskini. Nie musiała długo oswajać się z mrokiem, zwłaszcza dzięki dodatkowej, magicznej poświacie. Gadzie ślepia były wprawdzie wystarczająco zdolne do operowania w ciemności, ale jeśli miałaby rozglądać się za jakimiś poukrywanymi elementami, lepiej że dostała trochę wsparcia.
Grota nie była zbyt przestronna, z zewnątrz wydając się zdecydowanie przytulniejszym legowiskiem, ale przynajmniej nie musiała przeciskać się przez żadne korytarze, żeby dotrzeć do celu. Niemal od razu, w najodleglejszej części jaskini, dostrzegła małego skulonego wilczka. Był na tyle niewyrośnięty, że po stanięciu na cztery łapy, prawdopodobnie ledwie sięgnąłby nosem do jej Oleandry. Oddychał płytko, początkowo sprawiając wrażenie nieżywego. Czyżby rodzic skrył go tutaj w pośpiechu i nie zdołał wyciągnąć, czy może malec sam niechcący się tu uwięził? Ponieważ szczenię było nieruchome od dłuższego czasu, zapach rozchodził się dość leniwie i dopiero w środku Wodna odczuła go w pełni. Co dostrzegła dzięki Rubinowemu, to czerwony, odbijający światło obiekt, leżący pod samymi łapkami wilczka. Był to niewielki kamyk, przypominający odłamek rubinu, choć z perspektywy obserwatorki na tyle maleńki, że dla dorosłego nie miałby żadnej wartości. Dziwna woń musiała tymczasem należeć do zwiędłych roślin (i ziół?), które były gdzieniegdzie porozrzucane wokół zwierzęcia. Co tu się mogło stać?
Druga część drużyny wybrała bardziej asekuracyjnie ofensywną strategię. W imię lepszej ochrony Ognistego, Stoicka porzuciła trop prowadzący ją do legowiska i podążyła w stronę Ametystowej. Jako że wróciła się w znajome miejsce, nie odkryła po drodze żadnych nowych śladów, choć mogła dowiedzieć się lepiej o ścieżce współzawodniczki, która podążyła za idącym na południe małym wilkiem. Na miejscu dostrzegła, że zmieniwszy swój kierunek na wschód, młody ssak ruszył prawdopodobnie w stronę obszaru, który przed chwilą zostawiła.
Jeśli chodzi o dorosłego, ostrożnie podkradła się do niego, w żaden sposób nie alarmując.
Choć Ametystowa była na miejscu, Stoicka zaatakowała jako pierwsza, kierując wyczarowany szpikulec w stronę piersi niczego nie spodziewającego się wilka, najwyraźniej zbyt rozproszonego innymi poszukiwaniami, żeby wyczuć zagrożenie. Z perspektywy ssaka poruszającego się po terenach w całości zajętych przez smoki, była to postawa wyjątkowa nieodpowiedzialna, za co słono zapłacił.
Krew bryznęła na nienaruszony śnieg, podczas gdy oszołomiony bólem oraz obrażeniami drapieżnik niemal od razu wywrócił się na bok, chwilę przedtem wyrzucając z siebie głośny, alarmujący skowyt. Zbyt cichy, aby dotarł aż do Rubinowego, choć na tyle głośny, że stworzenia będące w samej okolicy mogły go usłyszeć, nie widząc całej sytuacji.
Drapieżnik nie koniecznie zginął od pierwszego ciosu, choć z takimi ranami była to wyłącznie kwestia czasu, zwłaszcza że stracił przytomność. Ametystowa popisała się zdecydowanie mniej, w jednej chwili niemal alarmując wilka o swojej obecności, choć na tyle późno, że praktycznie nie miało to już znaczenia. Gdyby atak Plagijki nie doszedł do skutku, pazury Wodnej świsnęłyby w powietrzu, kawałek przed celem, zapewne ze względu na śnieg, który utrudnił jej sprawny wyskok. Nie było w tym jednak nic do wstydu, zwłaszcza że z perspektywy Stoickiej, mogło to wyglądać jak świadome, nawet jeśli nieco niezgrabne wytracenie prędkości.
Jako że Mekhan ześlizgnął się z Plagijki niedługo przed atakiem, mógł z bezpiecznej odległości obserwować zwycięstwo swojej towarzyszki. O ile był to jedyny dorosły wilk w okolicy, mogli czuć się odrobinę bezpieczniejsi w badaniu pozostałych tropów. Czemu jednak kilkoma młodymi miałby zajmować się tylko jeden dorosły?
//piątek/sobota wieczór następna tura
: 12 mar 2021, 6:07
autor: Prostota Czerwi
Stoicka skinęła Ametystowej głową z aprobatą. Dobrze, że ona też zareagowała, a nie schowała się za jej plecami. Już bała się, że Adeptka wcale nie umie walczyć.
Spakowała część mięsa do torby, zostawiając resztę Ametystowej.
Głośny skowyt – płacz, krzyk? – wilka oznaczał tylko jedno. Niedługo może być ich tutaj trochę więcej. Zwłaszcza, że był tutaj przynajmniej jeszcze jeden młodzik. Stoicka pozostawała w pobliżu Mekhana, strzygąc uszami i rozglądając się ciągle na boki. Nie chciała zostać zaskoczona.
– Rubinowy – odezwała się po dłuższej chwili milczenia, głośno wydychając przy tym mgiełkę zimnego powietrza – znalazł jaskinię, kiedy poszedł oglądać ten pagórek. Prawdopodobnie tam mieszkają.
Miała nadzieję, że Yarhra również nie zostanie zaatakowany. Oczekiwała trochę na to, że odezwie się do nich.
~ Wszystko w porządku? Właśnie zabiłyśmy starszego wilka. Jest tutaj z pewnością jeszcze jeden, młodziutki. Ten, do którego należały ślady, które znalazłyśmy. ~ odezwała się do Yarhry. Poczekała przez chwilę na odpowiedź.
– Może lepiej jest znaleźć tego młodego. Inaczej może zrobić nam krzywdę, kiedy będziemy dalej szukać. Nie powinien być daleko – rzuciła pomysł. W zasadzie mogła zawsze pójść sama. Dobrze widziała, że smoki na tych terenach nie radziły sobie z magią zbyt dobrze. Ta cała Ametystowa twierdziła, że szkoli się na czarodziejkę. Gdyby była złośliwsza, mogłaby skomentować ten niezgrabny atak na wilku. Pozostawiła swoje przemyślenia na siebie. Doceniała teraz nauki Mistrza jeszcze bardziej. Ach, gdyby było jej dane zostać czarodziejką, spróbowałaby nauczyć młodsze pokolenia! Ale marnowanie ogromnej mocy na walki na arenie? Zrobiłaby swojemu stadu krzywdę. Były przed nią większe cele, wyższe.
Przez chwilę poczuła lekki dyskomfort własnymi rozmyśleniami. Im dłużej tutaj przebywała, tym bardziej jej umysł stawał się narcystyczny. Tak jakby próbowała sobie odbić księżyce bycia gorszą? Nie, ona przecież nie miała nic złego na myśli. Lubiła Ametystową, po prostu widziała, że można jej pomóc w szkoleniu. Prawda?
Przyjrzała się uważnie śladom młodszego wilka. Poszedł na wschód, w stronę terenów, w których przed chwilą przebywała. Prawdę mówiąc, gdyby wiedziała co ze sobą zrobić, prawdopodobnie szukałaby dalej, po prostu stanowiąc ochronę dla pozostałych smoków. Nie miała jednak pojęcia, gdzie mogła wylądować płonąca kula i zaczynała czuć się coraz bardziej niepotrzebna. Mogła przynajmniej pobawić się w ochroniarza.
Ostrożnie ruszyła za śladami, starając uniknąć wdepnięcia w nie. Już zdążyła zapoznać się dobrze z wilczym zapachem, ale każdy zwierz miał swój unikalny zapach: miała nadzieję nauczyć się go, by łatwiej podążać za tropem. Jeśli znalazła jakieś włoski czy inne ślady obecności to tym lepiej. Szła przy tym ostrożnie, unosząc ogon i opuszczając łeb. Rozglądała sięco jakiś czas na boki i nasłuchiwała, by uniknąć zostania zaskoczoną. W końcu jej działanie opierało się na ryzyku, prawda? Śledząc zaalarmowanego wilka mogła zostać osaczona. Zwłaszcza jeśli Ametystowa i Mekhan zdecydowali się ją opuścić...
// Czy z tego wilka jest jakieś faktyczne mięsko?
: 12 mar 2021, 12:57
autor: Łaska Aterala
Gdyby Oleandra wiedziała o wilkach więcej, może wahałaby się dłużej niż uderzenie serca przed tym, co właśnie zamierzała zrobić. Jednak jedyna styczność, jaką piskle miało z tym gatunkiem, to cudowne przejażdżki na grzbiecie Teigan i wspólne zabawy w grocie wujka.
Dlatego kiedy jej wzrok padł na skulone szczenię, westchnęła głośno i poczuła jak serce jej się topi.
– Rubinku, tu są zioła i czerwony odłamek i jest też szczeniaczek... Och, on ledwo żyje! – zaskomlała cicho, informując starszego kolegę, po czym natychmiast podeszła do zwierzątka – Ciii... Cichutko, nie bój się. Ola lubi wilki, przyjaźni się z wilkami. Ola się Tobą zaopiekuje, ciii...
Mówiła tym samym tonem, cichym i ciepłym, jakim mówiła do nich mama, kiedy Błazenkowi albo Oleandrze coś się działo – dramat nad popsutą zabawką czy płacz nad zbitym kolanem. Głos dodający otuchy, budzący zaufanie. Jednocześnie ostrożnie podeszła bliżej i przysunęła się do zwierzątka. Chciała obejrzeć szczenię, sprawdzić czy nie jest ranne, ale przede wszystkim utulić je do piersi i otoczyć skrzydłami, żeby zapewnić wilczkowi trochę ciepła. W tej zimowej grocie musiał zmarznąć na kość, taki samotny i porzucony!
: 13 mar 2021, 10:27
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Nie zdziwiła się wcale swoją beznadziejnością. Jeżeli pisklę w tym wieku mogło mieć myśli samobójcze, to Sasanka miała ich codziennie kilkanaście, a każda taka sytuacja tylko dokładała jej zmartwień. Nienawidziła siebie. Wszystkiego co ją otaczało. Była tak obrzydliwie do niczego, że nawet nie miała ochoty spojrzeć na pozostałą dwójkę. Nawet z takim wilkiem by sobie nie poradziła. Stłumiła łzy, była w tym już zresztą całkiem dobra – pół dotychczasowego życia miała ochotę płakać.
Przełknęła gorzki smak kolejnej porażki, jaką była ona sama. Spojrzała na leżące pod nią truchło. Kątem oka zauważyła oddalającą się Stoicką, która z pewnością to wszystko zauważyła. Wsunęła palce pod śnieg by powstrzymać się od ściśnięcia łapy tak, by pazury przecięły jej skórę. Musiała zająć czymś myśli. Sprawdziła więc wpierw ciało. Głównie chciała się upewnić czy w ogóle był to prawdziwy wilk. Krew wyglądała wiarygodnie, jednak mieli do czynienia z zadaniem od samej boginki – a jej moc na pewno przewyższała tą, którą posiadały smoki. Zasadniczo wrzuciła sobie truchło wilka na plecy. Głównie z przezorności. Nie był specjalnie ciężki, a jego widok mógł wystraszyć (lub rozsierdzić, heh) resztę stada. Szła za Stoicką, jednak niesienie zwłok było dla niej na tyle męczące, że nie mogła sobie pozwolić na dodatkowe rozglądanie się na boki. Nie żeby musiała to robić, i tak by nie zauważyła nawet gdyby meteor spadał jej na głowę. Tak bardzo była do niczego.
: 13 mar 2021, 15:49
autor: Marchew Pustyni
Gdy wilk upadł na ziemię, Mekhan zbliżył się do pobojowiska. Pierwszy raz widział na własne ślepia atak, krew i śmierć dzikiego zwierzęcia. Ale to nic złego, prawda? Było niebezpieczne! Mogło zrobić komuś krzywdę. A teraz, jakoś magicznie, może stać się mięskiem i jedzonkiem dla jakiegoś smoka. Sam był już w sumie nieco głodny. Spojrzał się w stronę obrończyni.
– Dobrze ci poszło, wiesz. A może, a może... może pokażesz, jak to się robi? – machnął w powietrzu prawą przednią łapką, rozczapierzając pazurki tak, jakby chciał pokazać, że chodzi mu o atak. Po chwili łepek zwrócił w stronę fioletowej samiczki. Ona też go atakowała, ale nie zdążyła. Czy powinien jej coś powiedzieć?
– A Ty możesz kiedyś pokazać mi, jak się czaruje. Jak już będę duży. Jak Ty! – nie chciał, by nowa znajoma poczuła się przez niego pominięta. Zawsze mogą się nie zgodzić. Jego tata w takiej sytuacji na pewno chętnie go nauczy.
– Ale ale... nie mamy szukać kulki a nie bić się z wilkami. – spytał, po kolejnych wypowiedziach Stoickiej. Gdy ta ruszyła przed siebie – malec nie był pewien, co powinien zrobić. Nie przyda się jej nijak w walce z wilkiem. Zdecydowanie jednak nie chciał zostać sam. Widząc, jak Ametystowa dołączyła do marszu w tym samym kierunku, co plagijka – i on ruszył za nimi. Przyglądał się temu, co obie robiły. Śledziły kolejnego wilka. A gdyby tak... spróbować robić jak one? Patrzył w stronę ziemi, wypatrując śladów podobnych do tego, który pokazali mu wcześniej. Może, jeśli pójdą za nimi – znajdą kolejne, takie samo zwierzątko?
– Ametystowa, ty też byłaś na zabawach w śniegu? Tych organizowanych przez Boginię? Jaki kamyczek dostałaś? – młody dość szybko rozproszył się, przeskakując do innych tematów. Miło by było lepiej poznać smoki, z którymi musiał chodzić.
: 13 mar 2021, 22:30
autor: Milczenie Maków
Kiwnął półświadomie głową na wiadomość, którą otrzymał od Szarlotki, ale gdy Oleandra wspomniała mu o młodym wilku znalezionym w jakimi, zamarł na moment. Dopiero po chwili zorientował się, że powinien podtrzymywać skupienie na magicznej tarczy młódki, w razie gdyby wilk ją zaatakował. Postanowił nie ryzykować z odsyłaniem wiadomości, w tej chwili zdrowie małej smoczycy było trochę ważniejsze.
– Bądź ostrożna. Weź zioła i kamyk. Jak będziesz mogła – powiedział na tyle cicho, by nie spłoszyć szczeniaka, ale też żeby Oleandra usłyszała. – Jeśli szczeniaczek ucieknie. To spróbuję go złapać – dodał.
W razie czego był gotów do łapania zwierzątka, gdyby to próbowało się wydostać. Miał w duchu nadzieję, że to nie jego rodzica zabiły właśnie Szarlotka i Ametystowa Łuska... ale to wydawało się całkiem prawdopodobne. Nie miał serca tak zostawić malucha, szczególnie gdy wiedział jaką krzywdę mu właśnie prawdopodobnie wyrządziła ich grupka. Postanowił nie mówić tego młodej smoczycy. Czekał, podtrzymując czar ochronny, z łapami przy wejściu do jaskini, by móc szybko chwycić potencjalnego uciekiniera... to jest, o ile planował i był w stanie uciec, szczególnie jeśli był ranny.
: 17 mar 2021, 19:11
autor: Strażnik
//wybaczcie za takie opóźnienie, problemy techniczne
Szczenię nie było w najlepszym stanie. Mogło już poradzić sobie bez matki, ale z bliska Oleandra widziała wyraźnie, że jest wygłodzone. Sierść na jego karku nastroszyła się, gdy wyczuł czyjąś obecność, choć wyglądał na zbyt słabego, by podjąć jakąkolwiek akcję obronną. O dziwo obecność skrzydła nie pogłębiła jego lęku, a jedynie przypomniała o nieprzyjemnym chłodzie, aktywując na krótko drobne drgawki. Dopiero po chwili młody ssak zdołał otworzyć ślepia i rozejrzeć się po otoczeniu, spoglądając czujnie na samiczkę. Nie wyglądało na to, by mógł swoją postacią ofiarować wiele więcej. Żadnej nagrody, przejmującej wdzięczności, czy choćby wskazówki, jeśli miałby jakiś związek z samą misją od Sennah.
Z drugiej strony, jeżeli Wodnej zależało na ofiarowaniu mu samej troski, chwila przebywania w jej towarzystwie wystarczyła, aby szczenię przestało drżeć. Z jego pyszczka wydobyło się stłumione skomlenie.
Czerwony kamyk, który leżał pod jego łapkami, rzeczywiście musiał być maleńkim odłamkiem rubinu, ale poza nim i zeschniętymi ziołami, nie znajdywało się tutaj nic więcej.
Stoicka i Ametystowa zdołały w międzyczasie doświadczyć własnej dawki zwątpienia albo w związku ze swoimi umiejętnościami albo ogólnym brakiem celu i zagubieniem.
Wilk, którego pokonali był prawdziwy, na co wskazywał nie tylko zapach, ale sam ciężar jego postaci, która w pewnym momencie legła na grzbiecie Wodnej. Niewiele z jego mięsa zmieściłoby się w przewieszonej przez bok torbie, dlatego smoczyce powinny znaleźć sposób, żeby się nim uczciwie podzielić.
Krew martwego zwierzęcia sączyła się z niego bardzo wolno, ale zdołała wyraźnie naznaczyć bark Ametystowej, tak iż stała się w lesie mocno wyczuwalna.
Jak okazało się na obranej ścieżce, smoczyce nie były wcale tak daleko od odkrycia trajektorii lotu kuli. Otarte od zachodu drzewo, zbadane wcześniej przez Rubinowego i Stoicką, musiało oznaczać, że obiekt zderzył się z nim bokiem, nim zaczął obniżać lot, łamiąc gałęzie również po ów stronie. Nie było to zupełnie naturalne, jeżeli Skały Pokoju znajdywały się na północnym zachodzie względem szklistego zagajnika, lecz wyglądało na to, że Sennah celowo zatoczyła kulą drobny łuk, żeby dodatkowo ich zmylić.
W każdym razie idąc na wschód w stronę legowiska, samice natknęły się na miejsce lądowania ognika. Drobne osłaniające go krzewy miały lekko naruszone gałęzie, ale co najistotniejsze, kilka szponów wokół wgłębienia śnieg zupełnie stopniał. Na drodze została im zatem ostatnia część zadania...
Choć wydawałoby się, że odniosły sukces, od wgłębienia odchodził znajomy im trop młodego wilka, który z jakiegoś powodu nie tylko ignorował potencjalną temperaturę i jaskrawość obiektu, ale też zwinął go ze sobą. Czy było to dla takiego ssaka zupełnie naturalne zachowanie?
Mając tajemniczą kulę w zębach, wilk podążył w stronę odkrytego przez Stoicką legowiska.
Gdyby utrzymały kurs, idąc daleko dalej na wschód, nie miałyby wątpliwości, że do wydeptanego terytorium dołącza trop ich złodzieja. Sytuacja z samą kryjówką prezentowała się jednak podobnie, co w przypadku Rubinowego. Wejście ukryte nisko przy ziemi, początkowo ledwie rzuciło im się w oczy. Nieco starsze samiczki mogłyby spróbować się tam wcisnąć, ale byłoby to ryzykowne, bo jaskinia wydawała się mieć bardzo niskie sklepienie. Dorosły wilk, który wykombinował to dla swoich szczeniąt, najwyraźniej wiedział, że jeżeli chce zapewnić młodym bezpieczeństwo, musi zrezygnować ze swojego. Nie była to jednak lita skała, a po prostu bardzo zmarznięty, rozkopany grunt, którego wzmocniła dodatkowa warstwa chłodu i śniegu.
//póki co wilk jest dla was ciężkim przedmiotem. jeśli chcecie się nim podzielić, określcie to w poście, bo dopiero na samym końcu będziecie mogli zabrać go do siebie
: 18 mar 2021, 7:35
autor: Prostota Czerwi
– To prawda – odpowiedziała cierpliwie na pytanie Mekhana. – Będzie nam jednak trochę łatwiej szukać kulki bez wilków. Normalnie nie zbliżają się do tych terenów, bo jest tutaj bardzo dużo smoków które mogą im łatwo zrobić krzywdę. Sennah musiała je tutaj przyciągnąć – urwała. Miała nadzieję, że drapieżniki nie były prawdziwe. Gdyby boginka uznała, że takie mordowanie to sport... aż ją zmroziło. Ona się tutaj wysilała przeciw własnemu kodeksowi moralnemu, byle ochronić wolne tereny, a Sennah po prostu się zabawiała. Nienawiść do boginki Lata zalała jej umysł. Skupiła się na oddechu, teraz przyspieszonym i nerwowym, mając nadzieję, że uda jej się ją jakoś ostudzić. To nie może być prawda. Nie może być.
– Zabijanie – powiedziała na głos Stoicka do Mekhana – to nie jest zabawa. Ale drapieżniki na terenach wspólnych mogą zaatakować niedoświadczonego smoka. Nie możemy tego tak tutaj zostawić. Ale pamiętaj, że na polowaniu lepiej ani nie ryzykować własną skórą, ani zabijać istot, które czują tak jak ty. Chyba, że znajdują się blisko obozu i są agresywne.
Miała nadzieję, że ta prosta nauka dotrze do Ognika. Jeszcze nie została Łowczynią a już zaczynała głosić swoje poglądy. A raczej kulturę, którą przyniosła z Nyiki. Nie chciała, by to zadanie od Sennah przypieczętowało lekkie spojrzenie na morderstwo.
Kitunguu, wskaż tym wilkom drogę... Seb paee, zamieszkaj w moim oddechu i prowadź mnie do niego...
Po krótkiej modlitwie skupiła się całkowicie na tropieniu.
Stoicka chciała schować mięso do torby, ale uprzedziła ją Ametystowa, wrzucając wilka sobie na grzbiet. Kiedy wędrowały przypatrywała jej się kątem oka. Zapach był trochę dekoncentrujący, rozpalając w niej na przemian głód i obrzydzenie (może sobą?).
– Hej – odezwała się bardzo delikatnie. Coś w widoku Ametystowej ją przerażało. – Nie musisz tego dźwigać. Rozdzielmy to albo zostawmy i później wrócimy – zaproponowała i przystanęła, patrząc na nią wyczekująco.
Jeśli Ametystowa będzie chętna, to rozdzieli z nią mięso na połowę i swoją wsadzi do torby łowieckiej. Następnie przyjrzała jej się badawczo.
– Wytarzaj się w czystym śniegu. Cała jesteś we krwi. To niedobrze podczas polowania.
Sama wytarła szpony w białym puchu, starając się je oczyścić. Musiały być brudne po rozcinaniu wilka na pół. Kiedy tylko Ametystowa nie zwracała na nią uwagi, przyglądała jej się kątem oka badawczo. Będąc pisklęciem doświadczyła czegoś, co nazywali nerwówką i wyglądało to zazwyczaj inaczej, ale to zachowanie było i tak dla niej dziwnie znajome. Poczuła nić sympatii z młodą smoczycą, ale także kompletną bezsilność. Lepiej się skupić na zadaniu. I może włączyć ich oboje, zanim poczują, że ich wszędzie ciągam.
– No i mamy naszą kulkę – oznajmiła przyciszonym głosem. Nie chciała, by wilk ją usłyszał. Przyjrzała się badawczo wgłębieniu. No dokładnie to, czego szukali. Roztopiony śnieg. Szkoda tylko, że odchodziły od niego ślady.
– Ale nasz przyjaciel ją zabrał – powiedziała, wskazując na ślady. Zmarszczyła lekko nos, powstrzymując się od głośnego kichnięcia.
Kulka musiała nie być już taka gorąca, skoro wilk postanowił się z nią bawić. Patrząc na to jak Sennah wmanipulowała te drapieżniki w całą misję, może wcale nie miał wyboru. Już wszystko przestawało ją w tym momencie dziwić.
Zastanowiła się przez chwilę. Dziwił ją brak odpowiedzi Rubinowego. Czy wszystko było tam w porządku?
~ Długo się nie odzywacie. Daj znać, czy wilki was zjadły ~ rzuciła krótką wiadomość do Plagusa.
– No to nie mamy wyboru – stwierdziła, po czym zaczęła podążać dalej za tropem.
Wilcze legowisko. Z bardzo niskim wejściem. Takie same jak u Rubinowego. Zupełnie się nie spodziewała, że uda im się znaleźć aż dwa.
Spojrzała na oboje towarzyszy z powątpiewaniem.
– Możemy próbować z sondą. Albo z Mekhanem. Jak myślicie?
Nie była chętna do wykorzystywania piskląt, ale otoczony tarczą ochronną jej i Ametystowej powinien być praktycznie nietykalny. Przynajmniej tak sądziła Stoicka, która miała dość wysokie mniemanie na temat własnej magii.
: 23 mar 2021, 11:08
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Nie odpowiedziała nic na prośbę pisklęcia, choć kusiło by syknąć na niego niemiło. Ugryzła się w język, nie chciała mu sprawić przykrości swoim zgorzknieniem.
– Żaden. – Mruknęła od niechcenia na drugie pytanie samczyka. Nawet jeżeli w rzeczywistości dostała jakiś ochłap na pocieszenie, to nie zapamiętała tego, tak zwyczajnie. Mekhan nie mógł wiedzieć że poruszał bardzo nieprzyjemną dla smoczycy kwestię.
Potem zatrzymała ją w połowie kroku Stoicka, która coś miała do powiedzenia. Och? Chodziło jej o mięso? No tak, przecież wzięła to jak swoje, chociaż nie do końca to było jej intencją. Ściągnęła sobie truchło z barku i wymownie zerknęła do boku.
– Weź całego. – Znowu nie miała ochoty rozmawiać i poszła zgodnie z zaleceniami wytrzeć bark i plecy w śniegu. Poruszała się trochę jak bezrozumny twór, kamienny golem, który nie miał własnej woli. Było jej już naprawdę wszystko jedno...
Wróciła do swojej grupy i po kilku przebytych krokach zauważyli to, po co przyszli. No, prawie. Ślady kuli rzeczywiście były widoczne, jednak po samym obiekcie nie było za bardzo śladu. Dopiero po przyjrzeniu się spostrzegli wilcze odciski łap. No pięknie, czyli było ich tu więcej. Niezbyt to dobrze rokowało.
– Obojętnie. – Ponownie nie brzmiała na zbyt entuzjastycznie nastawioną do czegokolwiek.
Zostawiła decyzję i samo tkanie maddary Stoickiej, która była od niej sto razy lepsza. Ametystowa, jako ten bardziej bezużyteczny od nienauczonego Mekhana uczestnik wyprawy, po prostu stanęła na czatach. Oddaliła się kilka metrów od dwójki, nie potrafiła zresztą jeszcze używać magii do walki, na nic by się tam nie przydała.
Zmęczone ślepia wodziły po okolicy. Oparła się o drzewo i czuwała, chociaż tyle mogła zrobić w swojej beznadziejności.
: 23 mar 2021, 11:09
autor: Łaska Aterala
Kiedy zwierzak zaskomlał, ona uspokajająco pogładziła delikatnie jego kark. Nie mogli jednak zostać tu na zawsze, a Rubin kazał jej przynieść wszystko... Rezolutnie więc Oleandra podniosła z ziemi zioła i odłamek rubinu. Delikatnie chwyciła je w pysk, samymi wargami – nie chciała żeby zioła pokruszyły się albo namokły od jej języka, a fe! Następnie uniosła się na zadnie łapki, a przednimi objęła w pół małego wilczka.
–
Pójdziemy teraz do wujka Rubinka... – zaćwierkała, ostrożnie stawiając kroki i ruszając w stronę wyjścia. Tam najpierw podała starszemu koledze wilczątko, a potem sama przecisnęła się do wyjścia. Na koniec zaprezentowała zioła i odłamek kamienia, jednocześnie otrzepując skrzydła ze śniegu i nie spuszczając ślepi z wilczka.
–
Co to wszystko znaczy, myślisz? I gdzie jest reszta? – rozejrzała się niepewnie, nie widząc na horyzoncie nawet nikogo z ich bandy.
// w mojej głowie tak wygląda
Olka niosąca wilka xD
: 24 mar 2021, 11:18
autor: Marchew Pustyni
Malec wysłuchał uważnie tłumaczenia Stoickiej.
– Ach. Już rozumiem. Skoro normalnie ich tutaj nie ma, to mogą być też naszym zadaniem. – podsumował niejako jej słowa, przekładając je na własny, prostszy język. Sennah jednak musiała wiedzieć, że wśród uczestników będą też pisklaki, które za wiele nie potrafią, w tym walczyć. Więc... jak miał się im wszystkim przydać?
Następne słowa samicy sprawiły, że mina zrzedła pisklakowi. To nie zabawa? Ale-ale... Dla niego wszystko było zabawą. To chodzenie z nimi też, nawet kiedy sam nie mógł brać udziału. To było głupie. Dali by mu przynajmniej wykopać jakąś dziurkę w ziemi. To już potrafił dobrze. Kolejnym zaskoczeniem były słowa Ametystowej. Jak to nie dostała kamyka? Mekhan był przekonany, że dostało go każde pisklę. Dlaczego ona miałaby być pominięta? Malec nie pamiętał do końca, co takiego ulepiła, nie zwracał na to aż takiej uwagi. Każdy jednak dostał nagrodę. Widział jednak, że nie należała do chętnych na rozmowy, więc nie kontynuował tematu. Jedynie lekko posmutniał. Bo jak to tak, ignorować jego prośby czy zapytania.
Gdy już znaleźli wilka i kulkę, wyraźnie się ucieszył. Byli już tak blisko wygranej! A gdy usłyszał swoje imię i to, że sam mógłby coś zrobić – tryskał wręcz euforią! Nawet, jak reszta próbowała być cicho.
– Tak! Daj spróbować! – ucieszył się, będąc jednak zdecydowanie zbyt głośnym. Nie czekając długo na odpowiedź, jak gdyby nigdy nic zaczął dreptać w stronę jamki. No bo... nie jest sam, co takiego mogło by mu się stać? Zanim wejdzie do środka, postanowił jednak tam zajrzeć. Może wystarczy sięgnąć łapką po kulkę?
: 24 mar 2021, 18:49
autor: Prostota Czerwi
– Wspaniale – powiedziała Stoicka, choć brakowało jej rzeczywistego entuzjazmu. Trochę bała się, że będzie żałowała wystawienia pisklęcia na pożarcie przez wilka. Ale rywalizowali wspólnie i mogła użyć na nim bariery ochronnej równie dobrze jak i na sobie. A wyjęcie kuli było prostsze dla smoka niż dla sondy.
Wyobraziła sobie cienką na pół łuski barierę ochronną na łuskach Mekhana, przylegającą elastycznie do jego ciała i omijająca nozdrza oraz oczy. Była wytrzymała na obrażenia mechaniczne i powinna skutecznie znieść możliwe ugryzienia. Była przy tym bardzo leciutka, by nie przeszkadzać pisklakowi w poruszaniu się. Zdawało się, że potęga siły narracji... khm, podobieństwo dwóch genialnych umysłów wystarczyło, by wpadła również na to, by błonka lekko świeciła własną poświatą, pozwalając Mekhanowi na zobaczenie trochę więcej w mroku jaskini. Przelała maddarę w swój twór, skupiając na nim całą uwagę. Nie chciała, by pisklęciu stała się krzywda z jej winy.
: 24 mar 2021, 23:45
autor: Milczenie Maków
Kolejna wiadomość sprawiła, że poczuł lekką presję. Nie chciał martwić reszty towarzystwa. Ostatecznie wziął głęboki oddech i, starając się utrzymać koncentrację na barierze ochronnej wokół Oleandry, postanowił wysłać krótką wiadomość.
Nie zjadły, spróbował przesłać Szarlotce, na wysłanie wiadomości poświęcając minimalne skupienie, by zaraz ponownie skoncentrować się w pełni na barierze wokół swojej towarzyszki, o ile ta się nie rozpadła.
Dopiero gdy zobaczył wilczka, o ile młodej Wodnistej udało się go wyciągnąć, trochę sam się zmartwił. Zwierzak wyglądał na wygłodzonego. Chwycił go ostrożnie i stabilnie, starając się zachować spokojną i rozluźnioną postawę, by go przypadkiem nie wystraszyć.
– Nie bój się. Dam ci jeść – powiedział cicho.
Magią wyciągnął z torby mięso i położył je na ziemi, a następnie położył przy nim wilczka, by ten mógł się najeść. Pilnował, by ten nie uciekł gdzieś w las. Nie był pewien czy psowaty potrzebował jeszcze opieki, bo nie znał się na tym za bardzo, ale wolał nie ryzykować, że młodziutki drapieżnik ucieknie i ktoś mu zrobi krzywdę. Jedną sprawą było spotkanie dorosłego drapieżnika w lesie, a zupełnie inną natrafienie na takiego młodego, wystraszonego i wygłodzonego. Wyglądał zupełnie niegroźnie.
szczęściarz[/b]]
Zawiesił wzrok na lewym uchu Oleandry, gdy upewnił się, że wilk nie ucieknie tylko zajmie się jedzeniem.
– Nie wiem. Może to część... zadania – przyznał, wciąż mówiąc cicho, coby nie spłoszyć ich nowego towarzysza. – Zapytam ich.
To powiedziawszy skupił się na uformowaniu mentalnej wiadomości najpierw do Ametystowej Łuski.
Gdzie jesteś, zapytał po prostu, gdyż było duże prawdopodobieństwo na to, że niebieskawa smoczyca i jej towarzystwo zdążyli się przemieścić, może nawet nie szli już razem. Czy znaleźliście coś, dorzucił jeszcze.
: 26 mar 2021, 22:48
autor: Strażnik
Oleandra miała parę problemów z wydobyciem szczeniaka na zewnątrz, biorąc pod uwagę jego proporcje do własnego ciała, a także niewielką szparę pełniącą rolę wyjścia, lecz jej determinacja pozwoliła wytargać go na światło dzienne. Przynajmniej raz, objęty pod ramionami wilczek zdołał tylnymi łapkami zahaczyć o skałę, ale o ile go to pobudziło, wywołując krótkie warknięcie, to był zbyt słaby, aby zareagować gwałtowniej, zwłaszcza gdy przekazano go w znacznie większe różowe łapska. Trudno powiedzieć czy Sennah zaplanowała tę okoliczność daleko wcześniej, żeby przedstawić młodym dostosowany do ich wieku zestaw zadań, czy też swoim wszechwidzącym okiem odnalazła odpowiednią grupkę, na którą po prostu ich naprowadziła.
Wychudzony, drżący w uchwycie Rubinowego ssak, uspokoił się nieco, gdy jego łapki ponownie dotknęły ziemi, a on wyczuł przed sobą zapach mięsa. Brązowe ślepia otwarły się wtedy szeroko, a skonsternowany zwierzak uniósł pyszczek, by lepiej ocenić sytuację. Zamiast przystąpić do jedzenia, rozejrzał się na boki, ponownie badając sylwetkę małego, a potem dużego smoka. Wyraźnie próbował zwalczyć towarzyszący mu strach, co widzieli również po uszkach raz stawianych na sztorc, a potem znów kładzionych wzdłuż łebka. Mimo wahań sięgnął do jedzenia i dopiero wtedy zapomniał o bożym świecie. Był wprawdzie zbyt drobny, aby wcisnąć w siebie porcję zaprezentowaną mu przez nieznajomego, ale przy łapczywym stylu, w jakim pożerał mięso, wyglądał jakby był w stanie wchłonąć dwa razy tyle. Uczta mogła zająć mu chwilę, ale po niej niewątpliwie już nie mógłby się nigdzie stąd ruszyć.
W świetle dnia zioła zabrane przez Oleandrę nie przypominały nic konkretnego, prędzej mieszankę zeschłych podłużnych liści i kwiatków, które dawno temu straciły swoją wartość. Chociaż czy na pewno? Przynajmniej odłamek rubinu był nieco pewniejszą nagrodą.
W innej części lasu Stoicka i Ametystowa właśnie oczyściły się z krwi, a małego Mekhana puściły przodem, aby zbadał sytuację. Nie zapowiadało się na to, aby bariera utworzona przez Plagijkę miała zaraz osłabnąć, choć starsza z pewnością musiała utrzymać na nim swoją koncentrację. Zajrzawszy przez średniej wielkości szparę, pomarańczowy młodzik przekonał się, że wnętrze jaskini było znacznie większe, niż można by podejrzewać z zewnątrz, choć sklepienie wciąż miało osadzone niekomfortowo nisko dla dorosłego zwierza. Przyzwyczaiwszy ślepia do ciemności, zorientował się, że w głębi groty widzi wyczekiwaną zdobycz, lub przynajmniej blade światło sugerujące jego bliskość. Oprócz tego w kryjówce panowała przyjemna, letnia temperatura. O ile kamień nie parzył młodego wilka w pysk, a ten był dość inteligentny, by skorzystać z jego właściwości, być może porwał go właśnie ze względu na polepszenie jakości swojego legowiska?
Wnętrze przestronnej kryjówki było wypełnione wyłącznie kostkami małych zwierząt, takich jak myszy, czy szczury, więc cokolwiek wygnało wilki z ich relatywnie bezpiecznego terytorium, nie zgotowało im komfortowego życia na wspólnych. Z zewnątrz Mekhan nie był w stanie dostrzec wszystkich zakamarków jaskini, zwłaszcza że nieco wgłąb i na prawo pomieszczenie wydawało się zakręcać. Właśnie stamtąd dochodziło światło, podejrzany szmer i odgłosy przesuwanych po skale, drobnych pazurów. Jeśli sugerować się śladami z zewnątrz, młode mogące wcisnąć się do wnętrza groty były mniejsze od Ametystowej i Stoickiej, ale wystarczająco duże w porównaniu z Mekhanem, by stanowić dla niego jakiś rodzaj zagrożenia.
Nic dziwnego, że w takiej sytuacji obie smoczyce odczuwały niepokój, choć nie zdołały wypatrzyć w okolicy żadnego nowego zagrożenia. Czy to możliwe by samotny wilk wędrował z tyloma młodymi?
(Raport dopiero na koniec Spotkania)
Oleandra
+ odłamek rubinu
+ dziwne zwiędłe zioła
Milczenie Maków
– 1/4 mięsa
——
Następny odpis około poniedziałku
: 28 mar 2021, 10:43
autor: Marchew Pustyni
Mekhan, zbliżając się do wejścia do jamki, poczuć mógł na sobie magiczną osłonkę, stworzoną przez Plagijkę. Uczucie mrowienia na łuskach było dla niego czymś nowym i nie do końca przyjemnym. Ale tak to chyba już jest, gdy pozwala się obcej maddarze na bycie tak blisko. Malec jednak nie mógł o tym wiedzieć. Napinał znajdujące się tuż przy skórze mięśnie na kończynach i grzbiecie, delikatnie wyginając ciałko na boki, jakby chciał powstrzymać się od drapania. Nie wyszło. Gdy tylko zaczął zagłębiać się w jamce, szedł tuż przy jej prawej ścianie, jakby chciał z siebie zdjąć ochronny czar. Przesuwał się więc skręcając w zakamarek, z którego dochodziło światełko, by przekonać się ostatecznie, gdzie leży cel ich poszukiwań? Skradanie się? Zachowywanie cicho? A po co? Może właśnie przez zwracanie na siebie uwagi uda mu się wystraszyć... cokolwiek kryło się w środku. Pewnie kolejnego wilczka. Kroczył dość pewnie, nie zwracając większej uwagi na zdeptane kostki czy szuranie.
: 29 mar 2021, 9:37
autor: Prostota Czerwi
Stoicka nie wiedziała, co dzieje się w jamce. Bała się zwrócić uwagę wilków, więc póki czuła, że je bariera z maddary dalej istnieje i jest nienaruszona, założyła, że wszystko jest w porządku. Skupiła się więc tylko i wyłącznie na podtrzymywaniu swojego wyobrażenia, dalej posyłając w jego stronę maddarę. Uspokajała się przy tym, zachowując stabilny oddech. Wszystko teraz zależało od jej poziomu skupienia... i braku głupich wyskoków Mekhana. Czy popełniła błąd?