Strona 24 z 38

: 28 paź 2017, 15:27
autor: Amisan

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Kroki stawiało się ciężej, niż na ziemi i było to zdecydowanie mniej przyjemne z racji na lepiącą się wodę do futra. Nie odpowiadał turkusowi trzymał od niego dystans, nie znał go i nie ufał mu. Jego podejście do obcych na pewno przysporzy mu w przyszłości sporo kłopotów. Pisklak podskoczył w wodzie i zaczął przebierać łapkami, jakby chodził, uniósł się na chwilę w wodzie, futerko pomagało mu w tym. Potem opadł, Szrona zaskoczyło całe zdarzenie, było ciekawe i dziwne zarazem.

: 29 paź 2017, 21:33
autor: Kalaitowy Kolec
Turkus lekko przygryzł górną wargę, gdy usłyszał słowa Wodnego. Zdecydowanie mógł sobie odpowiedzieć na takie pytanie. Cóż, jeśli tata się o tym nie dowie, to na pewno go nie skarci. Więc teoretycznie nie powinien się o nic martwić. O ile ten duży mu nie naskarży. W sercu małego pojawiło się ziarno wątpliwości.
Wzruszył barkami, spoglądając tym razem na samca. Ten gest też jakoś nieświadomie przyjął od starszych smoków... tak ładnie mu tu pasował!
Na polecenie Wodnego odbił się od dna, uginając wcześniej łapy. Była to dość oczywista sprawa. Natychmiast zaczął przebierać w wodzie łapkami, układając je w podobny sposób, jak podczas zwykłego chodzenia. Faktycznie, w ten sposób utrzymywał się w wodzie, aczkolwiek raczej musiał poruszać kończynami w tempie nie spacerowym, a czegoś podobnego do szybkiego chodu.
Gdy zobaczył, że drugi pisklak przestał ćwiczyć, również pozwolił sobie opaść na dno. – Teraz bieg? – rzucił, wyciągając pewne wnioski z poprzedniej próby. Skoro chodzenie pozwalało mu utrzymywać się w miejscu, to może bieganie spowoduje... płynięcie?

: 29 paź 2017, 22:21
autor: Znamię Burzy
Nie skomentował reakcji młodego Ognistego. Był właściwie pewny, że miał coś za uszami, a jego zachowanie miało to w pewnym sensie ukryć. Cóż, jego sprawa.
Obu samczyków skutecznie utrzymało się w wodzie, czyli poprawnie wykonało ćwiczenie. Naszedł więc czas na coś trudniejszego.
– W pewnym sensie – powiedział, wyciągając z wody przednią prawą łapę. – Tym razem, gdy odbijecie się od dna, ułożycie łapki w takie miseczki – powiedział, jednocześnie przybliżając palce do siebie, dzięki czemu łapa faktycznie przybrała kształt owego naczynia. – Następnie zaczniecie odpychać się łapami od wody, tak jakbyście chcieli zrobić... tunel – stwierdził, zaś w jego głowie pojawił się obraz jego i ojca, kiedy on sam uczył się pływać. – Przednimi łapkami zagarniajcie wodę pod siebie, zaś tylnymi – za siebie. Gdybyście poczuli, że dzieje się coś niedobrego, rozłóżcie skrzydła. I pamiętajcie, aby prosto trzymać ogon. Podpłyńcie w tamtym kierunku – wskazał łapą stronę przeciwną od brzegu. – A gdy krzyknę, zatrzymacie się w miejscu, ale nie opadniecie na dno, bo nie będziecie mieli tam gruntu. Będę płynął razem z wami – rzekł i skinął głową, informując pisklęta o początku ćwiczenia.

: 28 gru 2017, 14:10
autor: Tialdreith
Świat poza jaskinią był... dziwny. I ciekawy. I trochę przerażający. I... długo by wymieniać wszystkie przemyślenia młodego pisklęcia, które zdecydowało się odbyć jedną ze swoich pierwszych wędrówek poza bezpieczną grotę. Pilnowane przez swojego ojca (który jako całkowicie odpowiedzialny rodzic doszedł do wniosku, że trzymanie się z dala od pisklęcia i obserwowanie jak sobie radzi, będzie bardzo dobrym pomysłem) młode dzielnie dreptało przed siebie, zatrzymując się co kilka kroków, żeby przyswoić wszystkie nowe "wiadomości".
To zielone coś na ziemi jest dziwne i łaskocze w łapy, ale jest wygodniejsze niż podłoga w jaskini, która jest zimna. Dziwne są te wysokie rzeczy wyrastające z ziemi i rozwidlające się na wieeele mniejszych i cienkich części. Czasem na niektórych coś leży! A na niektórych coś rośnie...
Wszystko było dla niego nowe. Nie mógł jeszcze dojść do tego w jaki sposób działa wiatr i czym on tak naprawdę jest, a to sprawiało, że nie czuł się za dobrze. Irytowało go to, że coś ruszało jego futerkiem i sprawiało że mu zimno, a on nawet nie mógł się temu przeciwstawić. Podnosił łebek, z zainteresowaniem spoglądając na chmury, które zmieniały kształty i od czasu do czasu odsłaniały skrawki niebieskiego nieba. Da się tam dotrzeć?
Do małych uszu docierały najróżniejsze dźwięki, których źródła nie znał. Nawet odgłosy jego własnych kroków, w zależności od tego po czym chodził, sprawiały, że czuł się odrobinę zakłopotany. To wszystko dookoła... od czego to zależy?
Dotarł nad Zimne Jezioro, bo jego uwagę przykuła plaża stworzona jedynie z popiołu. Oczywiście nie wiedział czym jest popiół, ale zwabił go widok czegoś całkowicie nowego. Po kilku pierwszych krokach zaczął już żałować swojego wyboru, bo całe jego łapy jak i skrawki futra zostały oblepione popiołem, co zdecydowanie mu się nie spodobało. Powoli unosił krótkie kończyny i starał się je oczyścić, strzepując z nich brud... ale szybko doszedł do wniosku, że to na nic. Dlatego odłożył je na ziemię i zauważył kolejną nową rzeczy – ślady. Obniżył łeb, spoglądając na odcisk, który pozostawiła jego łapka. Oglądał dokładne odbicie wszystkich palców i szponów, a gdy wypuścił zimny podmuch powietrza ze swoich nozdrzy... to wszystko z powrotem się zasypało. Mruknął zaskoczony, nadal nie spuszczając wzroku z popiołu... i tkwił tak dłuższą chwilę, w całkowitym skupieniu.

: 28 gru 2017, 14:35
autor: Rhaegranthur
Oczywiście, że lazł za młodym. Był jeszcze za mały na samotne wędrówki ale chciał mu dać chociaż namiastkę wolności... Samodzielny maluch mógł zbudować w sobie o wiele większe pokłady pewności siebie niż taki niańczony na każdym kroku. Rhae jednak wiedział, że nie mają stada i nie zamierzał oddać swojego pisklęcia w łapska nikogo ze stad czy to pod opiekę czy na obiad. Dlatego też lazł w odpowiedniej odległości za młodym tak by on go nie widział.
Ziewał sobie co jakiś czas i zerkał na boki czy przypadkiem jakaś ładna samiczka by się nie napatoczyła.
Widząc jak idzie w kierunku plaży uznał to za przestanek, wpakował swój zadek w krzewy rosnące nieopodal i przypadł do ziemi. Co prawda na kamuflażu nie znał się wcale... ale to mu nie przeszkadzało siedzieć pod krzakiem i obserwować syna. W razie potrzeby wylezie i mu pomoże na razie jednak udawał, że go nie ma. Walczył też jak na odpowiedzialnego ojca przystało ... z chęcią zaśnięcia.

/spokojnie piszcie naukę, ja wyskoczę tylko jeśli coś w mniemaniu Rhae zagrozi jego synkowi ~

: 28 gru 2017, 16:33
autor: Milknący Szept
Lotu nie znała... Dlatego przemierzała Wspólne Tereny pieszo. Wiedziała, że istnieją smoki, które nie należą do żadnego ze stad. Ale byli na tyle nieliczni i tolerowani, że nigdy o tym nie myślała. Wędrowała w stronę Jeziora, z każdą swoją wędrówką zapuszczając się nieco dalej. Z daleka jak młode, dostrzegła wypaloną plażę. Zalegał tu pył. Pył, którym pachniała. Jako Ognista przesiąkła zapachem marmuru, obsydianu, skał wulkanicznych, w których Ogniści szukali grot. Ale przede wszystkim pachniała jak pył, martwy, długo zalegający pył.
Zaczęła po nim kroczyć i w oddali przy wodzie zobaczyła pisklę miotające się w kurzu. Przyspieszyła kroku, aż przeszła do truchtu. Liczyła sobie jedenaście księżycy, ale nie wydawała się starsza niżby miała osiem. Miała drobne, delikatne ciało. Było wątłe, ale nie chude. Zdawało się być kruche. Samiczkę pokrywały platynowe, gładkie łuseczki, które podczas ruchu intensywnie lśniły od bladego słońca. Przez kark jej i grzbiet przebiegał pas przylegających, długich piórek i również zamiast błon posiadała duże, smukłe pióra. Podrygiwały podczas gdy miękko stąpała, truchtem podnosząc małe obłoczki pyłu. Pióra nie były jednolite... były mozaiką przede wszystkim platyny, ale też błękitu i bladego fioletu. Również łeb tej delikatnej samiczki pokryty był częściowo błękitną łuseczką, a okolice piór pokrywała podobna trójkolorowa mozaika.
Zwolniła ogon od pisklęcia do zgrabnego stępa. Młode było blisko wody, nie chciała, by do niej się wślizgnęło. Co tak niewielki osobnik tutaj robił? Rozejrzała się po drodze i wtedy Rhae mógł dostrzec lodowo-błękitne, łagodne ślepia młodej samiczki. Ona go nie dostrzegła, chociaż czuła świeży zapach innego smoka.
Witaj, mały. Oddzieliłeś się od opiekuna? – Zapytała zmartwionym tonem, powolnym, ostrożnym krokiem podchodząc do wody. Obchodziła młodego łukiem. Zamierzała odciąć małemu tę drogę ucieczki, gdyby się spłoszył. Nie był z Ognia. I mógł być zagubiony. Nie powinien zbliżać się do wody, jeżeli nie umiał pływać. A Rek nie wiedziała, czy tak też było. Miała matczyne, opiekuńcze spojrzenie. Jej psychika w ostatnich księżycach nadrobiła... a przez wrodzoną statyczność dorastała szybko. Zadawała mądre pytania i gromadziła wiedzę. I jako przyszła Piastunka... nie mogła zignorować samotnego pisklęcia. – Gdzie jest twój tata? Albo mama? – Zapytała spokojnym, kojący głosem zaraz po pierwszym pytaniu. Jeżeli młode nie będzie umiało odpowiedzieć, powinna z nim tutaj zaczekać. Rodzic powinien szybko zauważyć brak swojej pociechy i zacząć ją śledzić.

: 28 gru 2017, 16:51
autor: Tialdreith
Skupiony na swoim dotychczasowym zajęciu nie zwrócił większej uwagi na to, że ktoś się do niego zbliża. Popiół i to, co dało się z nim zrobić wydawało się być bardziej interesujące niż cała reszta rzeczy w jego otoczeniu. Lekko drgnął gdy usłyszał obcy głos i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że zdążył odpłynąć w swoich własnych myślach... a to mogło się źle skończyć. Ale czego można oczekiwać po tak młodym pisklęciu?
Tial zmrużył ślepia, jednocześnie odwracając łeb w stronę jasnołuskiej. Poruszył nosem, a do jego nozdrzy dotarł zapach przypominający ten sam, co miał popiół... ale nie tylko. Była to mieszanka różnych zapachów, których nie znał młody. Irytowało go to.
Jego uwagę zwróciły też delikatnie połyskujące łuski Ognistej, mimo bladego światła Słońca, kryjącego się za szarymi chmurami. Spodobały mu się, zapewne ze względu na to, że pierwszy raz ujrzał smoka o tak jasnych barwach... i właściwie pierwszy raz zobaczył smoka, który nie był jego ojcem.
Samotnik rozprostował krótkie łapki i zrobił niewielki krok w stronę nieznajomej, podczas gdy błękitne źrenice nie spuszczały z niej wzroku. Był zbyt zainteresowany spotkaniem z nową osobą, żeby zwracać uwagę na cokolwiek innego.
Przechylił łeb na bok, starając się zrozumieć jej słowa, ale nic z tego. Był młody i nie rozumiał jeszcze zbyt wiele, ale na szczęście samiczka zdecydowała się użyć słowa, które pisklak już znał. A przynajmniej kojarzył na tyle dobrze żeby wiedzieć o co chodzi.
Wyciągnął do góry długą szyję i szybko rozejrzał się po otoczeniu, aż w końcu zatrzymał wzrok na jednym punkcie w oddali.
Zhangbèi – powiedział, gdy usłyszał słowo "tata". Jednocześnie wskazał szponem w stronę krzewów, w których skrywał się Rhaegranthur.
No cóż... nie był mistrzem kamuflażu, a jego błyszczące łuski były widoczne wśród prawie łysych gałązek krzewu. A na dodatek młody był całkowicie świadomy tego, że ojciec musi być w pobliżu, co też było ułatwieniem.
Pochylił z powrotem łeb i znów przekrzywił go w stronę samicy, tym razem przystawiając szpon do swojej pieri.
Tial-dre-ith – odpowiedział powoli po dłuższej chwili, przykuwając dużą uwagę do tego, żeby wypowiedzieć swoje imię najdokładniej jak potrafił.
Po czym usiadł zadkiem na pyle, sprawiając że ten uniósł się do góry, ponownie pokrywając nie tylko futro wężowego, ale także i jego pióra, na co zareagował niezadowolonym mruknięciem. Następnie znów uniósł przednią łapę, tym razem wskazując pazurem w stronę nieznajomej.

: 28 gru 2017, 17:19
autor: Milknący Szept
No tak, młody nie mógł zrozumieć jej skomplikowanych słów. Użyła ich zbyt wiele, przez co małe jej nie zrozumiało. Była jednak pewna, że jego wąsiki poruszyły się, gdy powiedziała "tata". Młode skierowało się w stronę, na którą wcześniej nie zwróciła uwagi. I faktycznie, zobaczyła tam sporego samca. Spojrzała tam z zażenowaniem, ale mimo chłodu błękitnych ślepii to spojrzenie nie było obraźliwe. Zrozumiała jednak czym był świeży zapach, na jaki nie zwróciła uwagi. Był to zapach smoka, ale nie Stada, do których przywykła.
Młody samczyk zaś mógł w międzyczasie poczuć, że zapach popiołu nie jest jedynym, który Rek nosiła. Pachniała też słodko. Niemal jak owoce, które jadła. Jak agrest i jagody. Z tym, że był to bardzo delikatny zapach, który nie drażnił nozdrzy. Był raczej na tyle delikatny, że nos potrzebował go szukać.
Spojrzała na nie, gdy... przedstawiło się? Możliwe, że ojciec, leżący tam w krzakach, zdemaskowany brutalnie przez pisklę, tak właśnie się przedstawiał. Czyli przygotowywał to małe na spotkanie z obcymi smokami. Wyglądało na szczupłe. Czy młode samotnika może przeżyć na ziemiach, z których zwierzyna łowna pojawiała się jedynie z przypadku?
Rek. – Odpowiedziała łagodnie, kładąc sobie łapę na piersi, powoli unoszącej się i zapadającej w rytm oddechu. Każde z tych poruszeń sprawiało, że słońce coraz to pod innym kątem padało na łuski, sprawiając dodatkowe poczucie lśnienia. Zaś poruszenia żuchwą pozwalały rozpoznać błękitne refleksy na niektórych z łusek samicy.
Spojrzała w dal, w kierunku krzewów. Samotników nie obowiązywał kodeks. Nie należeli do Stada. Było to trudne, a zarazem łatwe. Mogli stwarzać zagrożenie inne niż pozostałe Stada, bo odpowiadali głównie za siebie. Odpowiedzialność zbiorowa... mogła być im obca. A empatia? nie miała pojęcia. – Czy jesteś Samotnikiem goszczącym na tych ziemiach? – Zapytała, aby się upewnić. Jej głos był spokojny i łagodny, ale wyczuć w nim było ostrożność, jaką samica zamierzała zachować.
Spojrzała na Tial, gdy zamruczał. Pył mu się nie podobał. Nie wiedziała jednak czy ojciec nie zaatakuje, gdy poczuje, że młody jest zagrożony. Cofnęła się tak, by palce jej przednich łap zanurzyły się w wodzie. Tylne rzecz jasna znalazły się na głębszym pułapie. – Spójrz. – Powiedziała cicho do samczyka. Podniosła prawą łapę i przytknęła do lewej. Spływające ciecz zabrała ze sobą pył i zmatowiałe łuski zaczęły lśnić jeszcze porządniej.
Usiadła w wodzie, delikatnie rozwierając skrzydła. Światło załamywało się na piórach, ale nie to było dla Rek najważniejsze. Ułożyła je w lekki półksiężyc, jakby stwarzając zatoczkę, do której zachęciła pisklę aby wejść. Dzięki temu nie znajdzie się na głębokiej wodzie, a sama będzie mogła pomóc mu się obmyć i odnieść na lad niepokryty pyłem. Nie wiedziała jak potraktuje to obcy. Był dużo dalej pisklęcia niż ona. Pozwolił się jej zbliżyć, ale pozostawała nieufna.

: 29 gru 2017, 13:09
autor: Tialdreith
Pisklę powoli pokiwało łbem, gdy usłyszało imię jasnołuskiej samicy. Było to dla niego kolejne nowe, nieznane wcześniej słowo, które postarało się zapamiętać. W końcu nie było takie trudne – Rek. Skoro był w stanie zapamiętać swoje, to to też nie powinno być większym problemem.
Otworzył szerzej ślepia, śledząc każdy ruch samicy. Obserwował jak wchodzi do jeziora, a popiół, który do tej pory pokrywał jej lśniące łuski, powoli znikał, gdy tylko stykał się z chłodną wodą. Nigdy do tej pory nie korzystał z bezbarwnej cieczy w taki sposób – wiedział, że można nią ugasić pragnienie, ale nie znał żadnych innych zastosowań. Zamrugał, po czym powoli się podniósł, a długi ogon przesunął się po ziemi, sprawiając że pył kolejny raz zawisł w powietrzu, żeby ponownie osiąść na łuskach i piórach skrajnego. Jednak teraz już się tym nie przejmował.
Zrobił kilka niewielkich kroków w stronę jeziora, po czym wlepił spojrzenie jasnych ślepi w taflę wody. Zastygł na chwilę na widok swojego własnego odbicia, które delikatnie się zniekształcało pod wpływem każdego ruchu wykonanego przez samicę. Zmrużył ślepia, a w jego łebku zrodziła się irytacja spowodowana tym, że odbicie nie było stałe. Każdy, nawet najmniejszy czynnik był w stanie je zniekształcić, zniszczyć. A jemu się to nie podobało.
Po krótkiej chwili ponownie ruszył przed siebie, a gdy jedna z jego łap znalazła się w jeziorze, drgnął lekko nieprzyzwyczajony do zetknięcia z wodą. Skrzywił się nieco, gdyż ciecz była chłodna i przebywanie w niej nie należało do najprzyjemniejszych, ale nie potrzebował dużo czasu żeby się przyzwyczaić. Nie śpiesząc się zbytnio cały czas brnął przed siebie, a pył, który do tej pory zalegał na jego ciele, powoli znikał, odkrywając jedynie lśniącą, drobną łuskę, która po krótkim zastanowieniu mogła kojarzyć się ze skórą węża. Połyskiwała delikatnym fioletem, który gdzieniegdzie przechodził w szarość, żeby w innym miejscu mienić się błękitem i granatem. Woda, która w tym momencie pokrywała jego skórę dodatkowo spotęgowała ten efekt.
O ile na łuskach wyglądało to ciekawie, to z piórami było już gorzej. Już na pierwszy rzut oka można było ujrzeć, że młodzik nie był zadowolony, gdy jego skrzydła zanurzyły się w wodzie. Pióra zmokły i stały się cięższe, skrzydła były jeszcze niewygodniejsze niż zwykle. Mruknął, po czym z braku innych możliwości po prostu rozłożył je po bokach, kładąc je na tafli wody tak, żeby mogły się swobodnie na niej unosić. I tak były już mokre, więc nie robiło mu to różnicy.
Gdy na jego ciele nie pozostała nawet odrobina popiołu, młodzik uniósł łeb, posyłając samicy zaciekawione spojrzenie. Cienki ogon powoli kołysał się na boki, tworząc niewielkie fale na powierzchni wody.

: 30 gru 2017, 13:00
autor: Rhaegranthur
Siedział sobie grzecznie w krzakach dając młodemu szansę do samodzielności, a ten co zrobił? Wskazał go jakby nigdy nic szponem... Rhae zwęził powieki i przejechał łapą po pysku w geście rezygnacji. Tylko patrzeć jak ta młoda samiczka z Ognia bodajże na niego spojrzy. Och to lodowate spojrzenie! Znał je doskonale, podobne posyłała mu matka co było dość zabawne zwłaszcza jeśli spojrzeć na wiek jego i wiek młodej Ognistej. Machnął na nią łapą jakby mówiąc "nie przeszkadzajcie sobie dzieciaczki". Może gdyby była starsza wylazłby z krzaków, ale i Tial nie miałby swojej nauki. Rhae już by się o to postarał chcąc umilić samicy czas spędzony na plaży. Ziewnął przeciągle okazując tym, że jest maksymalnie zrelaksowany i nie zamierza się ruszać z miejsca w którym siedzi. Oczywiście dalej będzie ich obserwował, ale nie chciał by nowa znajoma jego synka po prostu zwiała bojąc się, że Rhae się na nią rzuci.
Wiedział, że nie działają na niego prawa wolnych stad, ale dziadek zdążył mu nieco ich przytoczyć. Nie zamierzał więc odstawiać jakiś akcji które ściągnęłyby na niego zainteresowanie jednego ze stad. Zwłaszcza, że i tak musiał przejść tereny Ognia by dostać się na tereny wspólne. Cud, że nadal nikt się nim nie zainteresował.
Jego głowa wynurzyła się z krzewów gdy zobaczył jak jego pierworodny stawia pierwsze kroki w wodzie. Różnokolorowe ślepia samotnika zabłysły. Czy tak czuł się jego ojciec kiedy i on stawiał samodzielne kroki w nowym środowisku? Zacisnął lekko zęby i nie chcąc by ktokolwiek widział, że mu "zależy" znów cofnął łeb za krzaki.

: 30 gru 2017, 23:46
autor: Milknący Szept
Spoglądała na pisklę, które podeszło ufnie, choć nieco niepewnie, do zatoczki wyznaczonej przez opiekuńcze, mozaikowe skrzydła platynowej smoczycy. Dała mu czas, aby wszedł głębiej. Dzięki jej ciału i dość smukłym, a więc nawet długawym skrzydłom nie mógł wejść głębiej. Zerkała też na ojca. Postanowił się ujawnić. Tak jakby. Odetchnęła głęboko. Był tylko smokiem. Może nieco ignorował swoje pisklę, ale jego obecność mówiła sama za siebie. Mógłby być wszędzie. Ale był w pobliżu.
Jasnołuska smoczyca prawdopodobnie dobrze odczytała jego intencje. Przynajmniej tak pomyślała. Ale jeśli nie chce ingerować w życie pisklęcia, czy ono w ogóle umiało pływać? Wątpiła. Mogło się już nauczyć, ale było tak niewielkie i drobne... Spojrzała na nie ciepło i serdecznie. Podniosła swoje skrzydła. Końcówki lotek, mokre od wody, lśniły dwukrotnie mocniej mimo pochmurnego dnia.
Rek zaczęła się powoli cofać w stronę centrum jeziora. – Chodź. – Powiedziała cichym głosem. Był przyjemny do słuchania, uspokajającym. Miała na w pół rozłożone skrzydła. Cofnęła się na tyle, aby małe stając przed nią zaczynało tracić grunt. Położyła się w tym miejscu. Nie była duża, ale też maluch miał dość krótkie łapy. I... był maluchem. Dlatego jej grzbiet wystawał ponad wodę, a ogon i na wpół złożone skrzydła uniosły się. Zachęciła małe uśmiechem.
Jeśli się zbliży, wsunie pod nie łapę. Chciała, by straciło grunt, ale nie miała zamiaru zostawiać go na pastwę losu. Chciała, by pisklę oparło brzuch na tej łapie. Dzięki temu będzie mogło poczuć nieważkość. Jeśli młodemu się to spodoba, może zacznie, jak ona, szukać sposobu by wodę poznać. Jej gęstość, jej ograniczenia... Ale też pozytywy, jakie niosło zanurzenie się. Lekkość... i poczucie otulenia w bezpieczeństwie.
Wtedy... Zobaczy się co dalej. Obserwowała uważnie młode, szukając oznak ciekawości i strachu. Jeśli zacznie się bać, po prostu odniesie je do ojca na swym karku.

: 09 sty 2018, 20:10
autor: Tialdreith
Pod wpływem spojrzenia samicy czuł się odrobinę... niekomfortowo? Nie był do niego przyzwyczajony. Całkiem różniło się od spojrzenia ojca, w którym nie znajdowało się aż tyle ciepła i serdeczności. A Tialdreith był jeszcze pisklęciem i większość uczuć była dla niego dziwna i niezrozumiała – dlatego prawdopodobnie trochę się ich obawiał.
Woda także nie sprzyjała. Wiele nowych, nieznanych czynników wpływało w tym momencie na pisklę, które nie czuło się do końca pewnie. Tial był zagubiony w tym wszystkim, co dało się rozpoznać po jego zdezorientowanym spojrzeniu, w którym znajdowała się tez nutka strachu. Mimo to oddychał spokojnie, a jego ślepia zamknęły się na kilka sekund, żeby pozwolić mu oderwać się od tego wszystkiego na krótki moment. Musiało mu to wystarczyć.
Powoli ruszył do przodu pod wpływem uspokajającego głosu samicy. Nie znał jej, ale sama jej postawa, jej głos, spojrzenie... były dla niego nowe, obce, ale jednocześnie sprawiały, że podświadomie jej ufał. Wiedział, że nie ma zamiaru zrobić mu krzywdy, a nawet jeśli, to po cichu liczył, że duży jednak na coś się przyda i przyjdzie mu z pomocą. Mimo wszystko wolał żeby tak się nie zdarzyło, bo sam nie był do końca pewien jak jego ojciec się zachowa.
Błękitne ślepia cały czas obserwowały taflę wody, podczas gdy reszta ciała powoli zanurzała się w cieczy. Westchnął cicho, gdy zaczął odczuwać jak powoli traci grunt pod nogami. Poruszanie się w wodzie było... dziwne. Ale przyjemne. Młody bał się nowych rzeczy, odczuć, ale jednocześnie je lubił i chciał poznawać. Dlatego tym razem nie miał zamiaru się cofać, a jedynie brnąć przed siebie i zaufać jasnołuskiej.
I w końcu dotarł do miejsca, gdzie jego łapy nie dotykały już ziemi. Drobne ciało unosiło się na wodzie z pomocą Rek. Młody uniósł łeb i wbił w nią zaciekawione spojrzenie. Co dalej?

: 09 sty 2018, 21:40
autor: Milknący Szept
Rek spojrzała w oczy maleństwu, które nie rozumiało dobrze jeszcze słów. Pisklę wydawało się być jednak bardziej ciekawskie niż przestraszone. To dobrze o nim świadczyło. Z bliska maluch mógł poczuć słabą, delikatną słodką woń młodej smoczycy. Ona cofnęła się z nim o krok. Ostrożnie i powoli. Nieco zanurzyła grzbiet w wodzie. A jej skrzydła, na w pół złożone, leżały na niej jak skrzydła Tiala. Mógł on poczuć, że delikatnie zsuwa się z łapy samiczki. Ale nie pozwoliła mu spaść swoim tempem. Mógł poczuć gęstość i opór wody. Skrzydła Rek zanurzyły się w niej, a potem powoli wypłynęły, tworząc niewielką falę.
Spróbuj. Łapki. W górę. W dół. – Wydała z siebie ciepły, przyjemny szept, kolejno wypowiadając wyrazy, mając nadzieję, że lepiej dotrą do umysłu niewielkiego Tiala. Po tym, delikatnie opuściła swoją wątłą łapę, na nie więcej niż szpon. Ostrożnie zanurzała ją, pokazując małemu, że może utrzymać się na wodzie. Zarazem jej łapa była dość wysoko, by w razie czego go złapać. Sam będzie musiał dojść do tego jak najefektywniej się poruszać, jeżeli zacznie to robić. Jeśli tak się stanie, cofnie się, skręcając w bok, by otworzyć mu przejście i obserwować. Tak niewielki nie będzie zbyt szybki, mogła więc go obserwować.

: 12 sty 2018, 22:59
autor: Tialdreith
Ciężko było określić uczucie, które rządziło pisklęciem w tym momencie. Mieszanka ciekawości, zainteresowania, ale też i strachu sprawiała, że młody czuł się zagubiony i jednocześnie pełen determinacji żeby odkrywać wszystko, czego jeszcze nie miał okazji doświadczyć. A jedną z tych rzeczy była właśnie umiejętność, którą starała mu się przekazać jasnołuska smoczyca.
Poruszanie się w wodzie według jego odczuć było... dziwne. Specyficzne. Różniło się od poruszania na lądzie. Brakowało łaskoczącej w łapy trawy, czy lepkiego błota. Zamiast tego była... ciecz. Chłodna, bezbarwna, "uginająca" się pod wpływem każdego ruchu pisklęcia, ale jednocześnie też lekko je krępująca. Z jednej strony mogła wydawać się przyjazna i bezpieczna, z drugiej sprawiała wrażenie jakby w każdej chwili była w stanie pochłonąć go w całości, wciągnąć prosto w otchłań, z której już nie będzie w stanie się wydostać. A Tialdreith mimo to wciąż czuł potrzebę żeby ją odkryć.
Cichy szept, który dotarł do jego uszu, nieco złagodził strach, który do tej pory odczuwał. Nawet jeśli woda mogłaby być niebezpieczeństwem, to jego chwilowa "opiekunka" była strażnikiem, chroniącym go przed możliwym zagrożeniem. Nie musiał się niczego obawiać, wystarczyło tylko słuchać poleceń.
Mimo, że większość słów była dla niego jeszcze nic nie znaczącym bełkotem, to dotarło do niego co powinien zrobić. Tkwiące nieruchomo chude łapy w końcu zaczęły się poruszać. Powoli, delikatnie, starając się pokonać opór wody, co nie okazało się aż tak ciężkie jak na początku. Kierowały się ku górze, żeby później opaść w dół i powtórzyć czynność. Młody zmrużył ślepia, starał się wczuć w to co robi – i rzeczywiście to poczuł. To uczucie, unoszenie się w wodzie... było całkiem przyjemne. Pomimo tego, że był po części smokiem północnym i ta cząstka mogła sprawić, że woda byłaby czymś czego szczerze by nienawidził... to ta część, która odpowiadała za smoka wężowego najwyraźniej dominowała. Przebywał w tym środowisku od niezbyt długiego czasu, a już czuł się dobrze, tak jakby znalazł się w miejscu do którego pasuje, mimo, że nawet nie potrafił się w nim odpowiednio poruszać.
Niewielkie, pierzaste skrzydła rozłożyły się na wodzie, a ogon ustawił się z tyłu, żeby uniknąć zderzenia z łapami, które nie przestawały się poruszać ani na chwilę. Ruchy cały czas były spokojne, wykonywane w stałym tempie. Młody znów otworzył ślepia i skierował wzrok w stronę Rek, oczekując na dalsze polecenia. Chciał wiedzieć więcej.

: 12 sty 2018, 23:29
autor: Milknący Szept
Ale Rek nie powiedziała nic więcej... Opuściła ostrożnie łapę, gdy zauważyła, że Tial unosi się na wodzie. Głównie dzięki skrzydłom. Mógł poczuć się... bezpiecznie. Samiczka cofnęła się do tyłu, zanurzając skrzydła w wodzie, by delikatnie odepchnąć się od skrajnego, nie wzburzając wody wokół niego. Straciła grunt i dzięki łapom unosiła się na wodzie. Skrzydłami zaś odepchnęła się raz jeszcze i potem położyła je na wodzie. Ruch jej łap delikatnie zelżał, ale woda była dość krystalicznie czysta by niewielki Tial dostrzegał je pod powierzchnią wody. Mokre pióra żywo lśniły, a łuski pod powierzchnią łamały światło... woda w okolicy Rek wydawała się odbijać platynę z innego wymiaru.
Chodź do mnie, spokojnie. – Jej ton był podobny. Łagodny, ciepły, kojący, delikatny. Nęcił... Jak duch kuszący w toń wody, jak kelpie. Ale nie była kelpie ani upiorem. Była smoczycą, która powierzyła swojemu życiu cel. Opieki nad młodymi i bezbronnymi.

: 13 sty 2018, 15:00
autor: Tialdreith
Młody był w stanie dokładnie zaobserwować każdy ruch smoczycy wykonany pod wodą. Błyszczące ślepia na moment zatrzymały swój wzrok na jej łapach, żeby pozwolić młodemu odwzorować to samo, co robiła Rek.
Tial nie przestawał się poruszać. Kończyny przyzwyczaiły się już do oporu stawianego przez wodę i mimo, że nie zatrzymywały się od dłuższego czasu to młody nie odczuwał zmęczenia. Czuł się tak, jakby znajdował się w wodzie od wyklucia, jakby nie było to dla niego nic nowego. Zamruczał zadowolony, po czym przeszedł do kolejnego "ćwiczenia".
Mimo, że nie do końca wiedział jak odpowiednio poruszać się pod wodą, udało mu się do tego dojść. Znów ruszył łapami, ale tym razem zgarniał wodę za siebie a nie pod. Podobnie jakby chodził, jednak jego łapy nie dotykały żadnej powierzchni. Zamiast tego jedynie walczyły z oporem wody, pozwalając młodemu powoli się przemieszczać, a to zdawało się być wygodniejsze niż poruszanie się na lądzie, gdzie wydłużone ciało często sprawiało mu problemy. Tutaj było... po prostu lepiej.

: 13 sty 2018, 20:13
autor: Milknący Szept
Tial zaczął płynąć przód, a z pomocą jednego ze skrzydeł Rek zeszła mu z drogi, pokazując gładką, kryształową taflę ogromnego dla samczyka jeziora. Oto... świat, w którym mógł żyć. W którym jego długie ciało unosiło się delikatnie jak w powietrzu. Rek spoglądała czujnie, gotowa zainterweniować w każdej chwili, ale w jej oczach poza bystrością, dostrzec można było też troskę i ciepło. Tial odkrywał dzięki niej nowe możliwości. Chociaż odziedziczyła po północnych piórka, to woda była dla niej niezwykle cennym środowiskiem. I zauważyła, że również Tial reaguje szybko na zmiany i prze przed siebie z ciekawością wymalowaną na pyszczku. Był niewielki. Nie myślał słowami. Robił to, co czuł.
Trafił w końcu przed oblicze Rek, a ona pochyliła głowę i... popchnęła jego ogon, znów ruszając się z miejsca. Wygięła go po łuku tak, by samczyk popłynął w bok przed nią. Zobaczy analogię prawda? Miała nadzieję. Jak wykorzysta to, co zauważył? Łuk, mimo mocnego wgięcia ogona był dość łagodny. Przypilnuje by zaczął prostować się dopiero gdy malec zacznie płynąć równolegle do brzegu i ruszy za nim. Jak wykorzysta to, co mu pokazała?

: 22 sty 2018, 18:27
autor: Tialdreith
//Żyję ;_;

Płynął. Nie robił tego jak wyszkolony smok, ale też odstawał od innych piskląt uczących się tej umiejętności – oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Dla smoka wężowego woda była naturalnym środowiskiem, miejscem, gdzie czuł się najlepiej – i Tial, mimo północnych genów, był idealnym przykładem.
Łapy utrzymywały tempo, dzielnie walcząc z oporem wody. Mimo, że z początku mogło się to zdawać odrobinę ciężkie, ciesz w końcu poddała się pod naporem młodego i pozwoliła mu swobodnie się poruszać.
Jednak pływanie przed siebie nie było wystarczające. Musiał dowiedzieć się więcej, nauczyć czegoś nowego, co pozwoli mu czuć się jeszcze lepiej, swobodniej. Śledził wzrokiem każdy ruch jasnołuskiej smoczycy, zapamiętywał go w swoim niewielkim łebku, żeby później jak najdokładniej go odwzorować, nie odstawać pod żadnym względem. Jej pomoc także okazała się być niezwykle przydatna. Młody po wygięciu ogona ułożył ciało w łuk, co pozwoliło mu wykonać delikatny i płynny zakręt.
To pozwoliło mu zrozumieć na czym to wszystko polega. Zmrużył na moment ślepia i gdy jego ruch znów się unormował i pozwolił mu płynąć w prostej linii, ponownie wygiął ogon, tym razem własnymi siłami. Jego ciało delikatnie skręciło w drugą stronę, a łapy nie przestawały się poruszać nawet na krótką chwilę.
Dopiero po chwili się wyprostowało, a dokładnie to samo zrobił jego ogon. Pisklę delikatnie ruszyło skrzydłami, poprawiając je na powierzchni wody – i ruszyło dalej. Nie miało najmniejszego zamiaru przestać.

: 01 kwie 2018, 11:23
autor: Milknący Szept
Wylądowała jako pierwsza z dwojga smoków, które kierować się miały w tę stronę. Jak platynowa smuga mknęła przez szare niebo, pozwalając ogonowi kołysać się za sobą. Pióra zaś rzucały błękitne i fioletowe refleksy od czasu do czasu. Łatwo było ją wyśledzić i trudno zgubić z wodzących za nią oczu. Jak wąż rzeczny po wirze, ześlizgnęła się po ciepłych masach powietrza, by wylądować na filigranowych, tylnych łapach. Przez moment łapania równowagi wygięła łabędzio szyję i rozpostarła łukowato skrzydło, tworząc z nich prowizoryczne spadochrony. Platyna, błękit i fiolet otuliły trzymany w dłoniach kwiatek z trzech stron, połyskując delikatnie, choć mniej żywo niż od zewnątrz. ~ Kwiecie, czy sam wybrałeś miejsce swego wzrostu? ~ Zapytała mentalnie, tak jak on zawiadomił ją o swoim pragnieniu. Białe płatki kwiatu przywodziły jej na myśl łuski Nytby, a złociste wnętrze jej oczy. Modliła się do niej wczoraj. Podniosła głowę, siadając lekko na zadzie. Wzniosła część pyłu, ale nie przejmowała się jego osiadaniem na gładkiej okrywie jej ciała. Najważniejszy był kwiatek, toteż nie ryzykowała jeszcze powstania. Rozejrzała się, szukając miejsca, w którym popiół się kończył. Gdy się rozłoży, wyda wspaniałą ziemię pod wzrost roślin. Tak, jak było w przypadku wybuchu wulkanu przed wieloma księżycami. Słyszała, że teraz kwitło tam życie, choć zniszczone zostało całkowicie.

: 01 kwie 2018, 16:06
autor: Szabla Kniei
Dotarła do Zimnego Jeziora na piechotę, bo jakby upuściła kwiatek w locie, to już nigdy by go nie znalazła. Na szczęście droga ze Skał Pokoju do Zimnego Jeziora była w miarę krótka.
O to miejsce ci chodziło, sasanko? – zwróciła się do rośliny, którą chwilę wcześniej przełożyła z pyska do przedniej łapy. Obejrzała dokładnie łodygę i listki, żeby upewnić się, czy nie uszkodziła ich w czasie spaceru.
Nektarynka zastanawiała się, czy sasanka jest w stanie rozpoznać okolicę i określić ją jako właściwe lub niewłaściwe miejsce. Kompan adeptki, Szkwał, też nie miał oczu, ale widział bardzo dobrze. Może to samo tyczyło się sasanki?
Chcesz, żeby cię tu posadzić czy życzysz sobie czegoś innego, hmm?
W tamtym momencie Nagietkowa Łuska zauważyła inną smoczycę, której wygląd wydawał jej się znajomy. Ona także trzymała jeden z kwiatów Alalei.
Kojarzę cię skądś – Nagietkowa odezwała się do jasnołuskiej, mrużąc ślepia w zadumie. – Mmmm… Spotkanie Młodych, zgadza się? Piastunka z Ognia.
I koleżanka jej brata, Nocnego. Ciekawe, czy dobrze układała im się współpraca?
Wybacz, nie pamiętam twojego imienia. – Uśmiechnęła się zakłopotana. – Jestem Nagietkowa Łuska, ze stada Ziemi, a to sasanka. Przywitasz się, roślinko? – trąciła delikatnie jej prawy listek.
Miała nadzieję, że Ognista nie zraziła się do wszystkich Ziemnych za ostatni konflikt na Skałach Pokoju.

: 01 kwie 2018, 22:38
autor: Mistrz Gry.
___Narcyz w łapie Ciotecznej Kołysanki gadał niemal przez całą drogę. Głównie pysznił się swoimi płatkami i wyższością swojego gatunku nad innymi kwiatami, ale czasami mówił nawet do rzeczy. Niepokojąco do rzeczy. Skąd ta mała roślinka mogła tyle wiedzieć?
Tu mi rosnąć nakazała, dobra moja mama, mama, mama! Ziemia tutaj jest spalona, od narcyza będzie użyźniona, ona, ona! – kwiat aż promieniował maddarą, smoczyca mogła czuć lekkie mrowienie w łapie. Było ono jednak przyjemne, przypominające ciepły blask promieni słonecznych. – Kapryśną sobie obrałaś panią, panią, panią! Jej kaprysy ranią, ranią, ranią. Jeden jej miłości pragnął, a gdy go odrzuciła, z rozpaczy na dnie jeziora dokonał żywota. Jego ostatni oddech zamienił się w topazy, topazy, topazy, bez najmniejszej nawet skazy! Jeśli chcesz jej uwagę zwrócić, szmaragd musisz do jej łap wrzucić, wrzucić, wrzucić! – kwiatek urwał na chwilę, a potem zaczął kolejną mantrę: – Tutaj, tutaj, tutaj, posadź mnie w tej ziemi grudce! Razem z siostrą mą do ziemi wrócę, wrócę, wrócę! – smoczyca mogła zauważyć niewielki fragment czarnej ziemi wymieszanej z piaskiem, na szczycie wydm.


___Sasanka również była gadatliwa. Jej listki łaskotały lekko wnętrze pyska Nagietkowej podczas marszu.
Nagietkowa, Nagietkowa, twoja paszcza bardzo ostra! Uważaj na mnie bo ja jestem twoja siostra! Lepiej sobie szykuj imię, bo twa łapa już niedługo na Szczerbatej Skale postanie, anie, anie! Krzew Kwitnący ładne miano, być pamiętała o spotkaniu z naszą mamą! Tutaj mama żyć kazała, bym razem z bratem wyrastała, ała, ała! Tutaj czeka twa rodzina, co się w Ogniu narodziła! – gdy adeptka wylądowała, kwiat odezwał się ponownie. – Tam na górce mnie usadów, bym z Narcyzem pogawędziła, iła, iła! – również i Nagietkowa mogła dostrzec górkę ziemi pośród piasku i śniegu. – Ja, sasanka smocze panie, temu Narcyzowi siostra rodzona, ona, ona! – powiedziała, kiwając się lekko w pomarańczowej łapie.
$