Strona 24 z 33

: 27 gru 2019, 18:19
autor: Mgliste Wrzosowiska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Jak dobrze, że nie potrafiłam czytać w myślach!
A z drugiej strony żałowałam, bo szybko rozwiałabym jego wątpliwości. Nie szukałam wszak samca z majętnościami, nie oczekiwałam drogich prezentów. Błądziłam jeszcze w tej dorosłości po omacku, poznawałam się i innych. Dotąd to seks był tym, co pozwalało mi najlepiej poznać swojego rozmówcę, zwłaszcza samce, które inaczej zachowywały się prowadząc dysputy, a inaczej, gdy musili obnażyć się w bezbronności, gdy druga strona brała cię w posiadanie.
To był mój sposób komunikacji.
Uniosłam powoli łapę, kiedy samiec skończył swój wywód. Nie do końca wierzyłam w to, co powiedział, bo jeżeli dobrze go rozumiałam... Gdybym tylko pozwoliła sobie go pokochać, on. Nie, przecież samce nie lubią się dzielić. Znałam ten punkt widzenia, ciężko było mi sobie wyobrazić... I myśl, że Sorei miałby przez to cierpieć.
Musnęłam opuszkami jego policzek.
Nie jestem pewna, co mi proponujesz, Sorei. Ale mam propozycję. Bardzo cię polubiłam, jest w tobie coś znajomego. Poza tym przeżyłeś swój pierwszy raz, a ja nie chcę cię do niczego zmuszać. Seks czasem sprawia, że mylimy przywiązanie z miłością. Jeżeli chcesz iść ze mną do Plagi, mój Przywódca spotka się z nami na granicą, zaś co do nas – zawiesiłam głos, patrząc na niego z ciekawością, jakby nową wiarą. Bo może, ale tylko może, to mogłoby się udać. – Poznajmy się bliżej. Poznaj nasze smoczyce i inne. Chcę, abyś sam doświadczył czegoś więcej z kimś innym. Nie chcę, byś kiedykolwiek czegoś żałował, Sorei. Możemy robić to wspólnie, ale powoli. Wiesz... lubię też samice, kto wie? – mrugnęłam do niego łobuzerko, uśmiechając się lekko.

: 27 gru 2019, 18:52
autor: Śnieżna Zadyma
Przymrużyłem oczy, kiedy jej palce spotkały się z moim policzkiem. Zamruczałem warkotliwie i przechyliłem pysk wsłuchując się w jej melodyjny głos. Był niczym ambrozja, słodki i czuły, uzależniający. Jej łapka pachniała jeszcze intensywniej kwieciem wrzosu. Teraz będę czuł przez resztę dnia tą woń. Uchyliłem powieki, żeby popatrzeć na nią lśniąco-złotymi ślepiami. Uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową powoli odsuwając pysk.
– Z chęcią. Zaprowadź mnie do twojego Przywódcy. Mam się wykąpać? – zachichotałem. Wszak pachniałem "nami" i w dodatku ciutkę zalatywało ode mnie Wodą.
– Nic się nie martw. Od razu mnie pokochają – odparłem zabawnie wypinając pierś, która aż krzyczała "Patrz jaki ja atrakcyjny". A potem wypuściłem z rechotem całe nagromadzone powietrze. Popatrzyłem na nią myśląc, że żartowała z tymi samicami, ale ona się jakoś tak podejrzanie uśmiechnęła i w dodatku zamrugała.
– Ty na poważnie? – zapytałem i odchrząknąłem. – Łał... No mam nadzieję, że zostawisz coś dla mnie – obróciłem to w żart, ale doskonale wiedziałem, że mówiła szczerze. W sumie, gdyby się tak zastanowić, taki widok mógłby być interesujący. No ale jak one... Przymknąłem oczy i potrzepałem głową, gdy nieśmiało próbowałem to sobie wyobrazić. Pomlaskałem oblizując pysk szkarłatnym językiem i spojrzałem na nią i byłem już przekonany, że wiedziała o moich wyuzdanej projekcji.
– No dobra... To gdzie ten Przywódca? Prowadzisz? – zmieniłem temat, aby się dłużej nie pogrążać.

: 27 gru 2019, 19:07
autor: Mgliste Wrzosowiska
Pochyliłam pysk, a następnie pocałowałam go krótko, muskając jego wargi aż do kącika pyska. Spojrzałam na niego przymrużonymi ślepiami, kręcąc głową.
Nie musisz, skoro zamierzasz wyruszyć w drogę ze mną – zamruczałam. – W to nie wątpię – rzuciłam, strzepując ogonem, zaś na jego zdziwienie, odrzuciłam łeb, śmiejąc się wesoło.
Jestem pełna niespodzianek – a gdy tylko to powiedziałam, wzbiłam się w powietrze, rozkładając swoje skrzydła, żartobliwie uderzając kitą jego nos.

zt

: 27 gru 2019, 19:43
autor: Śnieżna Zadyma
Prychnąłem podirytowany i odpędziłem łapą jej kitę jak jakąś natrętną muchę. Strasznie nie lubiłem być tym, który czegoś nie wie. I zanim się zorientowałem zostałem na chwilę sam ze swoimi przemyśleniami na śnieżnym pustkowiu. Mgliste Wrzosowiska odlatywała nie oglądając się na mnie, więc musiałem się pośpieszyć jeśli chciałem ją dogonić. Poderwałem się w powietrze młócąc powietrze ogromnymi skrzydłami i poleciałem za nią.

/zt

: 29 gru 2019, 13:00
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Żwawy rzadko przechadzał się w to miejsce, może dla tego, że było tu zbyt cicho. Nie było niczego, co odwróciłoby jego uwagę, gdyby znów się zamyślił. Ale nie dało się ukryć, że wszechobecna tutaj cisza była…relaksująca. Gdyby nie był sobą, pewnie bardzo ucieszyłby się z kawałka ziemi, gdzie nic mu nie zawraca łba. Ale nie należał do smoków, które lubią długotrwałą ciszę, dlatego czasem rozmawiał z samym sobą. Nie dla tego, że brakowało mu kogoś z kim mógłby pogadać, chociaż to też w pewnym stopniu. Chodziło bardziej o usłyszenie czyjegoś głosu, żeby się uziemić i nie odlecieć myślami za daleko. W zimie było ciężko się rozkojarzyć, temperatura nie pozwalała o sobie zapomnieć, przypominając smokom szczypaniem w policzki i palce. Przynajmniej smokom, które nie były pokryte grubym futrem. Niestety jedyne geny jakie odziedziczył po matce, to trochę futra na łbie i barkach, które nie dawały mu dużo izolacji. No cóż, przynajmniej nie będzie mu gorąco w lecie. Adept rozejrzał się trochę i znalazł niewielkie drzewo, z grubymi gałęziami, całkowicie pozbawione liści. Bez dłuższego zastanawiania się, podszedł do niego i wdrapał się po pniu na jeden z konarów. Położył się na nim i owinął wokoło niego ogon parę razy, dla bezpieczeństwa. Drzewa są wygodniejsze, oraz trochę cieplejsze niż ziemia, dlatego wybrane przez Zefira miejsce było idealne. Westchnął lekko usadawiając się wygodnie na drzewie. Nic tak miłego, jak krótki odpoczynek po polowaniu.
-Pierwsze polowanie, pierwsze nakarmienie członka stada, zaczynasz być prawdziwym łowcą, jeszcze parę księżyców i będziesz wracał z polować z tonami mięsa.– Powiedział do siebie, nie zwracając uwagi, że ktoś może słuchać. Dokoła było tak cicho, że jego głos dosłownie odbił się echem po okolicznych skałach i drzewach. Ślepia samca zamknęły się powoli, ale nie zasnął, po prostu się znowu rozmarzył.

: 02 sty 2020, 15:38
autor: Lisia Mistyfikacja
Spacerowała sobie w kolejny wspaniały, śnieżny dzień. Nuciła pod nosem ugniatając delikatnie śnieg pod łapkami. Dla niej był to wspaniały czas! W końcu śnieg był taki mięciutki i błyszczący! Wszystko wyglądało tak pięknie i magicznie, zabawa w śniegu też była wspaniała! Co innego by mówiła, kiedy przyszłoby jej polować w zimie. O ile futro jest przydatne, tak jego kolor był mało dyskretny. Rzucała się w oczy z naprawdę daleka i na białym śniegu wyróżniała się niesamowicie. Nie przejmowała się jednak tym. Po prostu była szczęśliwa i cieszyła się z każdego dnia. Skakała więc radośnie nurkując co jakiś czas w śniegu. Zatrzymała się kiedy usłyszała jakiś głos. Uniosła uszy do góry nasłuchując skąd dochodziły dźwięki. Tak znalazła się pod drzewem i ledwo co dostrzegła smoka, który wylegiwał się na drzewie. Tam był prawie niewidoczny!
– Prawie Cię nie zauważyłam! Śpisz? Jestem Filigranowa Łuska i pochodzę ze stada Wody! – Powiedziała dumnie i jeśli samiec planował uciąć sobie drzemkę, to niestety Nivis mu na to nie pozwoli zbyt prędko. Nie robiła tego celowo, zwyczajnie chciała się poznać. Tego smoka jeszcze nie spotkała. Spojrzała zaraz na drzewo. Zdarzyło jej się już wspinać, ale nie po drzewach, koniecznie jednak chciała spróbować! Podeszła i wbijając pazury w pień drzewa próbowała się tam dostać. Nie poszło jej to tak gładko jak planowała, ale w końcu wspięła się na jedną z mocniejszych gałęzi. Dumnie stanęła bojąc się siadać. Spojrzała znowu na smoka, który pochodził ze stada Ziemi. Już poznała parę smoków z tego stada. To już prawie jak rodzina!
– W co się lubisz bawić? Możemy się pobawić jak chcesz! – Powiedziała zaraz szczerząc się szeroko. Spojrzała w dół na kupkę śniegu i zaraz przyszła jej myśl, aby tam zanurkować!

: 02 sty 2020, 21:12
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Ktoś go usłyszał! Nic dziwnego, było tu tak cicho, że usłyszeć można było nawet spadający śnieg. Otworzył ślepia i popatrzył się na zaskoczoną smoczyce. Nie dziwiła go jej obecność, na terenach wspólnych praktycznie nie dało się uniknąć kompani, to było brązowemu smokowi na łapę. Nigdy wcześniej nie widział tej kolorowej adeptki, dobra okazja by poznać kogoś nowego. Zmienił trochę uchwyt ogonem na gałęzi, owijając go mocniej w jednym miejscu, po czum powoli zawisnął na nim, dyndając łbem do ziemi. Chciał w ten sposób znaleźć się bliżej niej, lecz nie przewidział, że tamta odważnie zacznie wspinać się po drzewie. Gdy Filigranowa stała już niepewnie na gałęzi, Żwawy przedstawił się radosnym głosem.
-Hej, jestem Żwawy kolec, ale możesz na mnie mówić Żwawy. Jestem z Ziemi, znaczy ze stada ziemi. Nie jestem zrobiony z ziemi, chociaż ta trawa na moim łbie pewnie cię zmyliła.–
Gdy Wodna samica stała na gałęzi byli na tym samym poziome wzrokowym, ale Zefir widział ją do góry łapami. Dostrzegł jak niepewnie stoi na ramieniu drzewa, więc postanowił dać jej wskazówkę, trzeba utrzymać sport wspinania się po drzewach przy życiu.
-Spróbuj rozstawić szerzej łapy i owiń ogon dookoła gałęzi, jak spadniesz to się na nim złapiesz. Gorzej jak strzeli cała gałąź, ale z twoja drobną posturą to chyba raczej nie problem.–
Zachichotał cicho, uśmiechając się ciepło. Jeszcze chyba nigdy nie rozmawiał z młodszym smokiem od siebie, trochę dziwne jak się tak nad tym zastanowić. Zawsze to on był ten najmłodszy, a teraz pojawiła się ona. Była całkiem miła, no i nawet całkiem dobrze się wspinała po drzewach.
-W co lubię się bawić hmm… Dawno się w nic nie bawiłem, aleee jak byłem młodszy to bardzo lubiłem się bawić w chowanego z bratem. Muszę cię jednak ostrzec, jestem mistrzem w chowanego.– Powiedział, szczerząc ząbki w złowieszczym uśmiechu. Spostrzegł, jak młoda patrzy się w dół i również tam popatrzył. Mała górka śniegu aż prosiła się, żeby w nią wskoczyć, cóż za okazja. Oczywiście skoczenie jednocześnie z mniejszą adeptką byłoby ryzykowne, co jeżeli ją przygniecie. Nie, Zefir miał lepszy pomysł.
-Kto ostatni na dole ten szuka jako pierwszy!– Powiedział po czym chwycił się skrzydłami gałęzi, na której wisiał i podciągnął się. Chciał dać pomarańczowej samicy jakiś powód do podjęcia skoku, przecież nic sobie nie zrobi. Prawda?

: 05 sty 2020, 23:19
autor: Lisia Mistyfikacja
Uśmiechnęła się szeroko kiedy jej się przedstawił. Przyglądała mu się chwilę rozbawiona.
– To prawda! Wyglądasz jakbyś był zrobiony z ziemi haha! – Powiedziała podśmiechując się cicho pod noskiem.
– Ta trawa tylko podkreśla twoją ziemną urodę! Przynajmniej nikt nie powie, że ci stado nie pasuje – Powiedziała z niewinnym uśmiechem próbując utrzymać się dalej na drzewie. Można by zaostrzyć na nim pazurki, ale to może później. Kiedy dostała wskazówki postanowiła z nich skorzystać. Owinęła więc ogon wokół gałęzi i nieco bardziej rozstawiła łapki. Wbiła dodatkowo pazury w drzewo.
Temat zabawy był zawsze mocno rozbudzający! Już miała ochotę biegać ile tylko sił w łapach! Zdecydowanie rozpierała ją energia.
– Chowany? Chyba jeszcze się w to nie bawiłam, ale bawiłam się w berka! No i w wyścigi! No i też jest dużo zabaw na śniegu, wiesz? Ślizganie jest naaaajlepsze! – Zaśmiała się cicho.
Słysząc wyzwanie ze strony samca sprawa była oczywista. Skacze. Nawet się nad tym długo nie zastanawiała, po prostu skoczyła nurkując w białym puchu. Szybko się wygrzebała znowu się śmiejąc.

: 06 sty 2020, 12:29
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Starszy smok patrzył jak drobna samica wpada w śnieg, a potem wychodzi z niego rozbawiona. Nic się jej nie stało, na szczęście. Żwawy uśmiechnął się do siebie, po czym bezpiecznie zszedł na ziemię. Podchodząc do wodnej adeptki, powiedział.
-Biorę twój entuzjazm jako zgodę na grę w chowanego. Zawsze możemy później spróbować czegoś twojego. Ale w mojej grze też jest sporo biegania, więc na pewno ci się spodoba.– Zrobił kulkę ze śniegu i rzucił nią w najbliższe drzewo. Śnieżka rozpadła się, lecz zostawiła po sobie widoczny ślad. Zefir wskazał na drzewo i powiedział.
-Gra jest prosta. Oznaczone drzewo to baza, gdzie szukający zaczyna zabawę. Jego zadaniem jest znaleźć osobę, która się chowa ją „zbić”. Zbicie kogoś polega na dotknięciu bazy i wypowiedzeniu imienia osoby zbijanej, oraz gdzie się znajduje. Za to osoba chowająca się musi uniknąć bycia znalezioną i dotrzeć do bazy przed szukającym. Jeżeli chowający dobiegnie do drzewa i powie „bezpieczny” to wygrywa grę. Potem następuje zmiana stron i gra rozpoczyna się na nowo.
Parę zasad: Nie ma chowania się za bazą, albo przy bazie. Musisz się trochę oddalić, inaczej nie byłoby fair. Nie ma atakowania szukającego, ani próby jego uwięzienia. Szukający nie może czekać przy bazie, musi aktywnie szukać chowającego. I ostatnie, jeżeli obaj szukający i chowający dotkną bazy w tym samym momencie uznawany jest remis. Zaczynamy? Ja szukam jako pierwszy.–
Wytłumaczył zasady gry i poczekał na decyzję. Była to ulubiona zabawa Żwawego, gdyż wymagała dużo umiejętności łowieckich takich jak śledzenie i kamuflaż. Nie miał zamiaru jakoś bardzo się starać, grał przecież z dzieciakiem. Wciąż, wiedział, że młode smoki jakoś zawsze mają najwięcej powodzenia we wszystkim co robią, więc nie wiadomo jak to się skończy.

: 10 sty 2020, 21:48
autor: Kuszenie Diabła
//resuscytacja fabuły z listopada |D

Ogień pogrążył się w marazmie i naprawdę ciekawiło ją, czy coś zmieni się w nim jeszcze za jej życia. Może Zew miał rację i była to kwestia pokoleń? Albo odpowiedniego smoka. Pokiwała łbem w zadumie.
– Jednostek, które sączą jad wewnątrz stada w ogóle nie powinno w nim być. – Odparła, a jej jasne ślepia błysnęły. – Ach, ale życie byłoby zbyt proste, gdyby każdy myślał przede wszystkim o dobrze własnego stada, a nie tylko własnego zadka. – Machnęła łapą, jakby rozwiewając tą niesforną myśl. Nie była marzycielką, a gdybanie o tym co mogłoby być nie leżało w jej naturze. Nie zamierzała też dłużej pouczać Zewu na temat tego, jak powinien prowadzić swoje stado. Koniec końców, ten wybór należał do niego, a podczas ich krótkiej rozmowy przekonała się wielokrotnie, że członkowie Ognia nie przypominali tych z Plagi.
– Oby więc Ogień odzyskał siłę i chwałę oraz nigdy więcej nie obrócił się przeciwko Pladze. – Ciężko było jej trzymać urazę za coś, czego nie doświadczyła na własnej skórze. Owszem, słyszała złość w słowach smoków, gdy opowiadały jej o tym co się stało i była ona uzasadniona, ale nie tylko nienawiścią mogło karmić się ich stado. Powoli zaczynali rozumieć to wszyscy. – W Ogniu nie ma cienistych. – Zauważyła, a jej wargi zadrżały. – Jednak podoba mi się twój pomysł. Nie zależy mi na pielęgnowaniu nienawiści między naszymi stadami. Może kiedyś rzeczywiście zetrzemy się w przyjacielskiej potyczce. Póki co nie dzielimy granicy. – Puściła mu oczko, a czarny uśmiech wykwitł na białym pysku. Podniosła się zręcznie, zamiatając długim ogonem ziemię, zanurzając go nieco w miękki, zimowy puch. Powietrze było rześkie, igiełki lodu osiadały na opalizujących łuskach, które zdawały się świecić w księżycowej poświacie. Przeszła kilka kroków, niebezpiecznie blisko czerwonołuskiego przywódcy, wpraszając się w jego przestrzeń osobistą, wwiercając w nozdrza zapachem mięty i rozmarynu. I krwi.
Stanęła nad taflą jeziora, zwieszając smukły łeb, jej długi ogon wił się z tyłu, jakby żyjąc własnym życiem. Za chwilę zwróciła profil w jego stronę, po raz kolejny przebiegając wzrokiem bo wywernowym ciele, po kalekim pysku, po mądrych oczach.
Ach, Zewie, pogrążyliśmy się w politycznych dywagacjach, tymczasem... opowiedz mi coś o sobie. – Drapieżna uroda kontrastowała z uśmiechem i uprzejmością smoczycy. Pomimo, że była bardzo zaangażowana w sprawy swojego stada to nawet ona nie potrafiła żyć tylko nimi. Często łapała się na tym, że przestawała myśleć o smokach jako odrębnych bytach i... szczerze mówiąc chciała wyjść poza to ograniczenie.

: 12 sty 2020, 16:23
autor: Zew Płomieni
W takim razie Zew nie był takim smokiem, a przynajmniej Ogień go za takiego nie uważał. W końcu nie czuł się inaczej niż zwykły reprezentant stada. Tamta potyczka ze Słodyczą tylko utwierdzała go w tym przekonaniu.
~ Niestety jad wyczuwamy często dopiero w momencie gdy nas zabija.~ Skomentował krótko. Kiedyś pewnie każdego przywódcę zabija taki jad. Choć pewnie niektórzy potrafią sobie z tym radzić. Nabierają odporności lub ucinają łeb węża jeszcze zanim ugryzie. Ciekawe czy on należał do tej grupy.
~ Gdyby każdy myślał o dobrze swojego stada przywódcy staliby się zbędni. ~ Znowu by się uśmiechnął gdyby miał taką możliwość. Tak to tylko po jego ślepiach widać było, że jest w dobrym humorze. Machnięcie łapą jakby skomentował uderzeniem ogonem o ziemię.
~ Jeszcze nigdy od Plagi się nie odwróciliśmy. Jednak dziękuję za wiarę w silny Ogień.~ Od w przeciwieństwie do Frar czuł skutki czegoś co nie zależało od niego, a ukształtowało stosunki ich stad na wiele księżyców.
~ Na pewno?~ Głos w umyśle samicy był spokojny.
~ Póki co... Mam nadzieję, że dla wszystkich będzie to przyjacielski pojedynek gdy już do niego dojdzie.~ Z sykiem wypuścił powietrze przez nozdrza. Wtedy też dostrzegł ruch samicy. Wodził za nią wzrokiem... Napawał się zapachem i w gruncie rzeczy poczuł się dziwnie. Ostatni raz miał tak na arenie, lecz wtedy... Okoliczności były zgoła inne. Ruszył za nią po chwili również usadawiając się wygodnie przy jeziorze. Dostrzegł jej spojrzenie krzyżując je ze swoim. Jej smukły pysk, uśmiech, bystre kuszące spojrzenie.
~ Niewiele można o mnie powiedzieć. Więcej z pewnością widzisz i czujesz. A ty? Jak myślisz co chodzi mi po głowie?~ W geście zaczepki tknął jej ogon swoim zwracając w pół zasłonięty pysk o wesołym spojrzeniu w kierunku plagijki. Zastanawiał się czy dobrze czyni. Znów dał porwać się czemuś czego nie rozumiał, choć... lubił to. W końcu móc poczuć się jałowo, bez zbędnych myśli.

: 15 sty 2020, 12:24
autor: Lisia Mistyfikacja
// Inny czas

Wyszła szybko z zimowego puchu otrzepując się ze śmiechem. Nie żałowała tego skoku! Było jeszcze zabawniej niż myślała i gdyby nie to, że mieli się teraz bawić w chowanego na pewno wdrapałaby się tylko po to aby znowu skoczyć.
– Byłam pierwsza! Widziałeś jak zanurkowałam w śniegu? To było ekstra! – Powiedziała z ekscytacji tuptając w miejscu puchatymi łapkami ugniatając skrzypiący śnieg, który coraz bardziej kochała. Zdecydowanie musi spotkać się w końcu z Chmurką aby razem pobawić się w śniegu. Uśmiechnęła się i pokiwała łebkiem zaraz po słowach starszego smoka. Ze skupieniem wysłuchała zasad, które obowiązywały w grze. Brzmiały jeszcze lepiej niż na samym poczatku, choć o ile tropić się już uczyła, to kamuflażu nikt jej nie nauczył. Na pewno w końcu ktoś ją nauczy robić to dobrze, a póki co jakoś da sobie radę! Wystarczy się schować i zatrzeć zapach. Zapach nie miała pojęcia jak ukryć, poza tym jej futro również bardzo rzucało się w oczy. Zaczęła biegać po okolicy próbując zostawiać tyle śladów i woni aby choć trochę utrudnić zadanie Żwawemu. Zostawiła też ślady prowadzące do fałszywych kryjówek, co było niezwykle męczące, ale towarzyszącą samiczce ekscytacja nie pozwalała na zmęczenie. Pozostawała teraz jeszcze druga kwestia...
Kryjówka.
A czasu straciła sporo na bieganie w te i we w te. Niestety było to konieczne aby kupić sobie czas na dobiegnięcie do bazy. Tylko bez kryjówki było trudno. Potrzebowała czegoś co ją zakryje. Na drzewa i krzewy liczyć nie mogła, bo złysiały na zimęm za pniem drzewa też się nie chciała chować, to za proste! Żadnej porządnej skały nie widziała w pobliżu więc jedynie zagrzebała się w jednej z zasp okrywając się białym puchem. Teraz tylko czekać aż samiec odejdzie od bazy aby pognać ile tylko sił w łapkach po zwycięstwo!

: 15 sty 2020, 14:15
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
//do fabuły z Filigranową

Żwawy skończył odliczać i rozejrzał się po okolicy. Na śniegu było więcej śladów, niż po zawodach tanecznych, a prowadziły one we wszystkie strony świata. Starszemu smokowi opadła szczęka, ta mała miała wystarczająco energii by obiec cały teren wolnych stad. Zaskoczenie szybko zmieniło się w uśmiech, gdy przypomniał sobie, jak to jego zawsze rozrywała energia za młodu. On przecież też nie mógł usiedzieć na miejscu przez dłużej niż parę chwil. To były prostsze czasy…
Wyrwał się z zamyślenia i zabrał się za śledzenie. Miał dużo kryjówek do sprawdzenia, ale wiedział, że moment w którym odejdzie od drzewa, młodsza smoczyca wystrzeli z kryjówki w stronę bazy. Trzeba to jakoś rozegrać logicznie. Jeżeli znajdzie najnowsze ślady, to zaprowadzą go zapewne do kryjówki, ale nie może mieś pewności, że smoczyca nie przeszła z fałszywej kryjówki, do tej obecnej. Nagle zdał sobie sprawę, że niektóre ślady w śniegu prowadzą w stronę bazy, jakby szła z kryjówki do miejsca startowego. No tak, to zapewne były te ślady zmyłkowe, ale i tak zostaje jeszcze jakieś 3 tropy, które wyglądają na prawdziwe. Zielonowłosy podszedł do jednej śnieżki odcisków i powąchał wgniecenia. Wszystkie zapachy były świeże, a ledwo co łowca nie potrafił rozróżniać zwietrzałości co do minuty. Hmm… Niezła z niej zawodniczka. Brązowy adept postanowił więc zaryzykować i znaleźć środek między wszystkimi potencjalnie realnymi tropami. Znajdując mniej więcej kierunek zaczął iść w tamtą stronę, rozglądając się, nasłuchując i wąchając świat dookoła.

: 16 sty 2020, 13:28
autor: Lisia Mistyfikacja
Spokojnie i w skupieniu starała się nasłuchiwać odgłosów i innych szmerów spoza kopuły śniegu, co nie było najprostsze i nieco mylące, ale dało się z tego korzystać i coś z tego wynieść. Coś jak lusterka w samochodzie, dawały nieco krzywy obraz, ale można było wydobyć z nich pewne informacje. Słyszała, że samiec niechętnie odchodzi od bazy, był świadomy, że Nivis może być wszędzie. To znaczy, że jej plan wypalił. Niestety nie przemyślała tego, że pod śniegiem niczego nie zobaczy i niczego szczególnego nie wywęszy. Mogła swoją ocenę opierać jedynie na słuchu, co było bardzo ryzykowne, bo nie potrafiła w pełni wykorzystać swojego potencjału jeśli chodzi o słuch. Niestety nie mogła czekać zbyt długo, bo w końcu ją znajdzie. Jej kryjówka nie była najwyższych lotów. Musiała po prostu zacząć biec w stronę bazy i liczyć na to, że jej się uda. Trzeba było tylko czekać na odpowiedni moment. Nie za wsześnie, ani nie za późno. Nasłuchiwała czekając aż skrzypiący śnieg będzie słychać nieco dalej.
Kiedy nastała wreszcie ta chwila wynurzuła się ze śniegu i z radosnym śmiechem ruszyła najszybciej jak tylko potrafiła w stronę bazy, żeby tylko zdążyć, żeby tylko być przed nim. Zmęczenie powoli dawało się we znaki w postaci pulsujących mięśni łap, ale udało jej się dobiec jako pierwsza. Aż sama była w szoku. Po odklepaniu się radośnie skakała wokół samca.
– Wygrałam, wygrałam, wygrałam! – ćwierkała medolyjnie upajając się chwilą chwały. W końcu sama była zaskoczona zakończeniem tej rundy! Niestety przy szukaniu może jej nie pójść tak dobrze.

: 17 sty 2020, 14:12
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Żwawy uważnie rozglądał się po okolicy, mała mogła być wszędzie. Cisza tego miejsca pomagała samcowi skupić się na nasłuchiwaniu otoczenia. Mimo to nie słyszał niczego nadzwyczajnego, dobrze się schowała. A co jeżeli robi go w konia i po prostu go zostawiła, żeby ten szukał sobie jej przez resztę dnia. Nawet pisklaki wolą się z nim nie zadawać, co za bezsensowna strata czasu. W krótką chwilę przekonał sam siebie, że został wykiwany i opuszczony. Kruchość mentalna to duży problem, z którym ziemny smok usiłuje walczyć jak z dzikim zwierzęciem. Niestety przegrywa tę wojnę już od dawna i w pewnym stopniu zaczął patrzeć na tę wadę, jak na cechę charakteru. Nie pogodził się ze swoją niedoskonałością, lecz uznał ją za część siebie, jak swój wygląd, lub głos. Trochę przybity swoim nieracjonalnym domysłem, chciał się już poddać, gdy nagle z górki śniegu wyskoczyła młoda samica. Z uśmiechem na pysku biegła w stronę bazy, nie zostawiła go…
Starszy adept był oszołomiony, znowu dał się ponieść wyobraźni. Prawie odruchowo jego ciało podniosło się, stając na tylnych i przekręcając tułów by szybko się obrócić. Zwinnie jak kot, przyszły łowca zmienił pozycję i w momencie, kiedy jego przednie łapy dotknęły śniegu, Zefir wybił się silnymi łapami do przodu. Biegł jak wiatr, ale opóźniony zapłon i potrzeba obrócenia się sprawiła, że stracił zbyt dużo czasu. Był niecałe 3 kroki od drzewa, gdy filigranowa się odklepała.
Żwawy przegrał… po raz pierwszy od 20 księżyców, ależ tragedia. Zaśmiał się głośno dotykając drzewa oznaczonego jako baza. Energiczna smoczyca skakała dokoła niego, ciesząc się swoim zasłużonym zwycięstwem. Uśmiechnięty Żwawy poklepał lekko adeptkę po łbie i powiedział.

-Już dawno nikt mnie nie pokonał w chowanego, ale też dawno nie grałem. Mimo to wydaje mi się, że zasłużyłaś na tytuł mistrzyni, gdyż pokonałaś najlepszego smoka w tę zabawę. Wraz z tytułem dostajesz prawo do chwalenia się, że mnie pokonałaś i możliwość przypominania mi w przyszłości o mojej porażce.– Zachichotał i oparł się o hibernującą roślinę.
-Chcesz teraz ty szukać, czy zmieniamy zabawę? Może ty masz coś w czym mogę cię pokonać. Przecież nie możesz mieć dwóch tytułów mistrzyni.

: 22 sty 2020, 13:42
autor: Lisia Mistyfikacja
Młoda samica słysząc słowa starszego smoka czuła jak przepełnia ją duma. Była tak podekscytowana dostaniem takiego tytułu, że iskierki zaczęły tańczyć w jej błękitnych dużych ślepiach. Naprawdę myślała, że dokonała czegoś niemożliwego i wspaniałego robiąc z tej szarej puchatej myszki kogoś niesamowitego. Była teraz kimś! Czy jej stado będzie teraz dumne? Czy ucieszy się, że w swoich szeregach posiada już mistrza w chowanego? Filigranowa Łuska była przekonana, że właśnie tak będzie. Zadarła pyszczek do góry i usiadła dumnie. Teraz kiedy jest kimś tak ważnym musi się zachowywać choć trochę poważnie. Jednak tak się cieszyła, że nie mogła zbyt długo usiedzieć w miejscu.
Zaczęła na nowo skakać, biegać i nurkować w śniegu, jakby dostała nowe pokłady energii. Zwyczajnie zbyt poważnie wzięła sobie do serca słowa samca. Cóż w końcu dojdzie do tego, że nie jest to aż tak wspaniałe, jakie teraz dla niej było.
Kiedy została zapytana w co się teraz bawią zastanowiła się chwile. No tak, w końcu teraz byla kimś ważnym! Musiała decydować o ważnych rzeczach, tak jak robił to Fen. Mistrz chowanego musi wybrać kolejną super zabawę! Mogli oczywiście grać dalej w chowanego, ale co jak straciłaby tytuł, który dopiero co dostała? Nie mogła na to pozwolić! Przecież jeszcze się nikomu nie pochwaliła.
– Hmmm jako obecny mistrz chowanego zarządzam, że teraz bawimy się w... berka! – Rzuciła na szybko wymyślając nazwę dość znanej zabawy. Odchrząknęła chcąc brzmieć poważniej, choć z jej delikatnym i cienkim głosem, który nadal był dość dziecięcy było i tak trudno.
– Chociaż... nie, nie... To bez sensu grać w berka tylko w dwie osoby. – Spojrzała do góry i zaraz ją oświeciło.
– Co powiesz na prawda czy wyzwanie? Na pewno już w to grałeś, więc nie będę ci tłaczyła reguł! Wybieraj, pytanie albo wyzwanie! – Powiedziała zaraz szczerząc szeroko ząbki.

: 24 sty 2020, 15:46
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Żwawy cicho przyglądał się ekscytacji młodej smoczycy. W żadnym wypadku nie miał zamiaru psuć jej zabawy, tłumacząc, że to nie jest prawdziwy tytuł. Na pewno domyśli się, że to wszystko dla zabawy i nie będzie miała do niego później pretensji. Jej sztuczna powaga była śmieszna, ale jednocześnie trochę odstraszała Zefira. Miał złe doświadczenia ze sztywniakami, wiedział jedna, że tym razem to tylko wygłupy. Wysłuchał samicy i równie poważnie odparł na jej ostatnie pytanie.
-Pytanie. Wal śmiało, nie mam nic do ukrycia.– Miał parę rzeczy do ukrycia, ale sam o nich zapomniał. Gdy był z nią jakoś łatwiej mu było się śmiać, miała taką aurę radości i energii. Wybrała dobrą zabawę, bardzo dobry sposób, żeby kogoś poznać. Czy jest bardziej osobą pasywną, czy aktywną. Czy jest otwarta na innych czy nie. Sam by ją pewnie wybrał, gdyby dostał taką okazje.

: 28 sty 2020, 17:18
autor: Lisia Mistyfikacja
Wybór samca bardzo ją zaskoczył. Nie spodziewała się, że właśnie to wybierze na sam początek! W końcu w głowie pojawiały jej się same pomysły na wyzwania! Pytania jednak też były bardzo ważne i wiele mogła się z nich o nim dowiedzieć. Tylko jakie pytanie zadać właśnie jemu w tej chwili? Co pozwoli jej dowiedzieć się o nim więcej? Nie wiedziała ile pytań, czy wyzwań zdążą sobie powiedzieć, więc trzeba było skorzystać z tego jak najrozsądniej!
– Hmmm, o co by Cię zapytać... – Zastanowiła się, patrząc w niebo. Zerknęła na niego w zastanowieniu.
– Powiedz mi w takim razie... Co naaaajbardziej lubisz robić? Albo wiem! Co lubisz w zimie! Chociaż nie jesteś za bardzo puszysty, więc chyba Ci zimno... Masz kompana? – Sama nie wiedziała, o co zapytać, bo okazało się, że możliwych pytań jest naprawdę wiele, ale co się dziwić? W końcu nie znali się za dobrze i nie wiedzieli o sobie praktycznie nic.
– Powiedz może lepiej na początek, co najbardziej lubisz robić! – Zdecydowała w końcu, uśmiechając się przyjaźnie.

Kiedy samiec odpowiedział, opowiadając o rzeczy bądź o rzeczach, które lubi robić, puchata Nivis postanowiła wybrać wyzwanie! Choć jeszcze chwilę się zastanawiała nad tym, czy wyzwanie jest dobrym rozwiązaniem. W końcu chyba powinni się lepiej poznać, aby dokładniej dobierać wyzwania? No trudno, już powiedziała i samiec chyba nie pozwoli zmienić jej wyboru.

: 28 sty 2020, 20:15
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Młoda adeptka pozostawała energiczna i rozbawiona, jak na młodego smoka przystało. Żwawy też był szczęśliwy, że Filigranowa ma dla niego tyle pytań. Chętnie by na wszystkie odpowiedział, ale nie na tym polegała gra. Nie żeby ziemski był jakiś cięty na zasady, po prostu nie chciał psuć zabawy swojej przyjaciółce. Byli przyjaciółmi, co nie? Znaczy znają się dopiero jeden dzień, ale wciąż, Żwawy ją lubił. Pewnie ona go nie, ale to bez znaczenia, i tak mało kto go lubi. Otrzepał się z transu i popatrzył się na smoczyce.
-Co lubię robić najbardziej… Jest tego sporo, lubię: przygotowywać jedzenie, wspinać się po drzewach, polować, rozmawiać z innymi, pomagać… Ale z tych wszystkich chyba wspinanie się po drzewach jest najlepsze, jedyna z niewielu rzecz z młodości jaką pamiętam pozytywnie. Jest w tym trochę ironii, bo sam wyglądam trochę jak drzewo. I nie… nie próbowałem wejść na samego siebie, ale mojemu ojcu to zawsze wchodziłem na łeb jak byłem mniejszy. On też przypomina drzewo, tylko takie trochę bardziej gburowate.– Zaśmiał się lekko i sprawdził reakcję młodej, może powiedział za dużo.

Chyba nie, bo adeptka od razu poprosiła o wyzwanie. Zielonowłosy miał przeczucie, że samica to wybierze, przecież nie ruszyła się już od całej krótkiej chwili. Co by jej tu dało wyzwanie, ale jednocześnie było na tyle bezpiecznie, by sobie nic nie zrobiła. Rozejrzał się i po chwili powiedział.

– Utocz kulę śnieżną twojej wielkości. Nie jest cię dużo więc nie powinien to być problem.– Uśmiechnął się i usiadł w przy drzewie, które jeszcze przed chwilą było bazą. To powinno jej trochę zająć, może się też trochę zmęczy. Patrząc się na ciągły ruch adeptki, Żwawy sam się męczył.

: 09 lut 2020, 12:57
autor: Lisia Mistyfikacja
Słuchała z uśmiechem odpowiedzi Żwawego, który lubił naprawdę dużo rzeczy! Nie miała nic przeciwko temu, żeby wymienił więcej lubianych czynności, sama zresztą też by miała trudność z wybraniem tej jednej jedynej zabawy, którą lubi najbardziej. Czemu miałaby lubić jedno ponad wszystko? Przecież jest tak dużo fajnych zabaw. Oczywiście są takie, na które w danej chwili ma się większą lub mniejszą ochotę, ale to normalne. Poza tym trudno stwierdzić.

– Przypominasz mi bardziej kawałek ziemi! Ale drzewo w sumie trochę teeeż! – Zaśmiała się cicho. Wyzwanie, jakie dostała, bardzo jej się spodobało i od razu się za to zabrała. Jednak nie było to takie łatwe, jak jej się wydawało. Toczyła śnieżną kulę, jednak w pewnym momencie nie dała już rady, więc biegała i dolepiała śnieg. Kiedy skończyła swoje wyzwanie, było już niestety późno.

– Ah... Chyba będę musiała już wracać na tereny Wody. Ty też musisz, żeby Ci się nic nie stało, dobrze? – Usiadła przy kuli śniegu, którą sama ulepiła. Czuła się trochę winna. Gdyby ulepiła ją szybciej, mieliby więcej czasu na zabawę.

– Mam nadzieje, że się jeszcze kiedyś spotkamy i pobawimy w coś! – Zaćwierkała radośnie i jeśli samiec zeskoczył z drzewa, to liznęła go jeszcze w zieloną czuprynkę, zanim pobiegła w swoją stronę.

/zt

: 11 lut 2020, 14:36
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Wyzwolony czekał pod drzewem, obserwując jak młoda gania z kulką śniegu. Poradziła sobie bardzo dobrze, nie poddała się, co było najważniejsze w oczach łowcy. Gdy skończyła wyzwanie i się odezwała, Rozrabiaka rzeczywiście zobaczył ile czasu już minęło. Spędzili razem prawie cały dzień, a ziemski nawet nie zauważył. Czas szybko płynie, gdy się ktoś dobrze bawi, a z samicą nie ma co mówić o braku rozrywki. Nie kłócił się, że trzeba już wracać, sam też nie powinien spędzać tyle czasu poza stadem, ma przecież obowiązki. Wstał i dał się polizać w grzywę, nie robiąc sobie z tego dużo. Chyba jednak byli przyjaciółmi, jak inaczej wytłumaczyć takie zachowanie.
– Obiecuje, że pójdę prosto na swoje drzewo, nie musisz się mną martwić. I tak już mi wystarczy zabawy na dziś. Ty też na siebie uważaj, nie zgub się gdzieś po drodze.– Poczochrał adeptkę po łebku i wysłuchał ją do końca. Potwierdzone, byli przyjaciółmi, kolejny smok wkracza w grono osób lubianych.
-Ja też, miło się z tobą spędzało czas, a nie mówię tego często. Do następnego razu, kiedy by to miało nie być.– Powiedział i ruszył w stronę obozu ziemi, ale przyjemna smoczyca.

//zt