Strona 25 z 32

: 30 gru 2020, 18:05
autor: Oświecona Łuska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Nie dała po sobie poznać że coś jest nie tak, nie przy kimś obcym. Rzeczywiście po kilku ruchach łapą w ziemi wygrzebała świecącą grudkę. Nie czekała choćby chwili i skryła ją sobie pod skrzydłem, nie potrzebowała choćby chwili niepotrzebnej uwagi ze strony nieznajomego. Siedziała na rzyci i lampiła się bezceremonialnie w oblicze kogoś jej bliskiego – bo przecież posiadającego morską krew. Wierciła spojrzeniem dziurę w jego duszy, chcąc poznać prawdziwe oblicze "przypadkowo" spotkanego smoka. Co jeśli będzie musiała wrócić tu z mamą i go przekopać? Bo przecież nigdy nie wiadomo czy ktoś nie obrazi jej stada, prawda?

: 13 lut 2021, 23:56
autor: Posępny Czerep
Czy młodej się to podobało, czy nie – była już zdecydowanie za duża i za ciężka, by stara matka nosiła ją na grzbiecie. W dodatku smoczyca bez cienia wyrzutów wykorzystywała argument włożenia kamieni w jej naukę biegu, by podrostek musiał gonić ją na własnych łapach.
Choć Posępna była kaleką – w pędzie nie jeden dorosły smok by jej nie doścignął. Hamowała się nieco tylko, by nie zgubić różanofutrej w zaspach, a poganiała ją obracając łeb i złośliwie szczerząc do niej kły.
– No dalej, maleńka, po coś bogowie dali Ci tak długie łapy. – Wołała, choć była ostatnią osobą, która dałabym bogom tak bezpośrednie zasługi.
Kiedy jej córka zatrzymywała się, wlekła, albo odmawiała dalszej drogi – Aank po prostu krążyła ledwo na granicy jej wzroku, odbierając jej tym samym zaszczyt przebywania z matką i torturując ją, aż ta nie dotrze w wybrane przez nią miejsce.
– No, jesteśmy! – Wysapała, bo nie było tak, że sama się nie męczyła. – Dam sobie drugą łapę uciąć, że to w tym Lesie sama się uczyłam polować. Ale jak będziesz musiała ciąć, to nie wybieraj tylnej, błagam. – Zażartowała i poczekała aż Destrukcyjna podejście dość blisko, by z dumną trącić ją skrajem skrzydła. Wyrastała na piękną smoczycę.

// Destrukcyjna Łuska

: 14 lut 2021, 0:19
autor: Oblubienica Mroku
Smoczyca starała się nadążać za matką co o dziwo lekko sprawiało jej problem – Jakim cudem tak szybko i długo biegnie? Jest kaleką bez łapy! – pomyślała nie mówiąc tego na głos, w końcu jej matka była jedną z niewielu do których miała duży szacunek. Zajęło to dość dłuższą chwilę, ale w końcu dotarła na miejsce, sama dość często szwędała się na dalekie spacery więc i tu musiała podołać. Podeszła do matki i wychwyciła co mówiła na temat odcinania łap Hmmm, jeszcze nie miałam okazji odcinać ani spróbować tylnych łap, ciekawe jakie to doświadczenie......
– Powiedziała i śmiała się pod nosem przez krótka chwilę.
A więc co takiego będziemy dzisiaj robić? Zazwyczaj są to fajne rzeczy więc liczę na dobrą zabawę! – Uśmiechnęła się, przycupnęła tyłkiem na ziemię i czekała na informacje od ukochanej rodzicielki.

: 14 lut 2021, 0:28
autor: Posępny Czerep
Smoczyca parsknęła jedynie, jakby jej córka opowiedziała dobry dowcip. Bo przecież żartowała, prawda? Musiała żartować...
Aank podwinęła przednią łapę tak, by skraj śnieżnej pierzyny obsypał pierś jej futrzanej latorośli.
– Oj Astralis, dziś, dziś będziemy robić coś, co kochasz najbardziej... – Zamruczała, zbliżając niebezpiecznie pysk do jej pyska, aż nie stuknęły się nosami. Starucha zrobiła ciche "boop!", po czym chichocząc odsunęła łeb, by nadać swej wypowiedzi napięcia, którym tak lubiła manewrować. Jej ślepia błyszczały szczerą ekscytacją. – Będziemy się uczyć!
Gruchnęła śmiechem, pewna, że cokolwiek pojawi się teraz na pysku Destrukcyjnej – raczej nie będzie to miało zbyt wiele wspólnego z zadowoleniem. Czemu była dla niej złośliwa? Najpewniej chciała nauczyć swoje dziecko, że dystans jest zdrowy. I że daje jej przewagę.
Ponad wierzyła, że jest w stanie jej udowodnić, że nauka nie musi być wcale nudna.
– Ale spokojnie, nie będę stać i ględzić Ci jak Piastuni. Chodź córko, upolujemy razem pierwszą ofiarę. – Dodała już zwyczajniej, gdyby nie głodne lśnienie w źrenicy.

: 14 lut 2021, 1:28
autor: Oblubienica Mroku
Zauważyła parsknięcie matki. Ucieszyła się że potraktowała to jako żart, choć z drugiej strony pewnego dnia... kto wie co może się stać. Matka nagle zbliżyła się do niej niepokojąco, co trochę przestraszyło smoczycę. Przez dłuższą chwilę myślała o co chodzi w końcu to ona dała jej spróbować smoczego mięsa. Zrobiła coś złego? Czy to jej koniec na tym świecie? Miałam miłe życie- przez jej głowę przelało się sporo myśli, a przerażający wyszczerz matki nie pomagał.
W końcu jednak została pyknięta w nos i usłyszała że chodzi o następną naukę. Ucieszyła się, a sytuacja była o tyle dla niej niespotykana, że postanowiła sobie zażartować wykorzystując ją. Przecieź niewinny żart nie powinien być problemem? Tylko co by tu wymyślić.....
Gdy rodzicielka odsunęła się od niej spuściła łeb, przez dłuższy moment wbijając wzrok w ziemię a do tego zaczęła lekko trząść łapami i poważnym głosem rzekła:
-Uff,jak dobrze że chodzi o naukę, już się bałam że będziesz mnie chciała wykorzystać tak jak tatuś. To na co będziemy polować i jak to zrobimy? -Podniosła udawanie wystraszony wzrok i czekała na reakcję.

: 28 lut 2021, 20:09
autor: Posępny Czerep
// https://www.youtube.com/watch?v=Rp6ehxZ ... zianoBellu


Zatkało ją. Wpierw się zapowietrzyła, jej ślepia uciekły gdzieś w przestrzeń, zęby na chwile odsłoniły się spod górnej wargi. Zaczęła się jednak nerwowo śmiać, a zaraz jej głos brzmiał już zwyczajnie. Bo przecież był to żart! Musiał byc to żart, bo inaczej jej partner obudzi się martwy i bezpłodny, nie koniecznie w tej kolejności.

Zadarty nos Aank niemal zetknął się z tym należącym do jej córy. Ślepia błyszczały z podekscytowania, jednak smoczyca wzięła celowo jeden wielki, powolny i głęboki oddech, wciągając w płuca las.
– Astralis, przymknij ślepia. Nie potrzebujesz oczu, by widzieć! Skup uwagę. Co słyszysz? – Tu zamilkła, cierpliwie obserwując pysk Destrukcyjnej. Wydawała się cieszyć własnymi słowami. – Mój oddech, Twój? Ptaki między drzewami? Skrzypienie gałęzi, czy śnieg, chrzęszczący jak łamane kręgi drobnych gryzoni? Możesz dostrzec tak wszystko, co się rusza. Co kroczy, pełza, płynie, a nawet lata. Co ulega dotykowi wiatru, lub choćby drgnie ze strachu w swej norze. – Zachichotała, na próbę obchodząc córkę do koła. Gdy jej łapy zatapiały się w śniegu, a nawet gdy tylko jej głos docierał z innej strony – uszy drugiej smoczycy powinny wszystko to dokładnie zarejestrować. Jeśli tylko skupiła się, jeśli wiedziała czego szukać.
– Czy czujesz mój zapach, Astralis? To nie trudne, gdy jestem tak blisko, lecz... – Dała jej chwilę, po czym brutalnie wykorzystała ufność młodej, jej przymknięte powieki, by zgarnąć nieco śniegu na palce i pacnąć ją nim w nos, przecierając nim delikatnie jej nozdrza. Choć mogło wydać się to ze strony Starszej okrutne, nie pozwoliła córze na pretensję. Wszystko miało swój cel. – Mój zapach jest tak intensywny i bliski, że przeszkodziłby Ci wyczuć cokolwiek innego. – Wytłumaczyła krótko i stanowczo. Odskoczyła sprawnymi kilkoma susami, odsuwając się od niej na całe dwie długości. – Wykorzystaj świeżość, jaką dała Ci ta okoliczność. Twoje nozdrza to czułe, mordercze narzędzie i nie powinnaś nigdy ignorować tego, co Ci podpowiadają. Weź wdech, rozszerz nieco paszczę. Czujesz nie tylko przez nos, ale i przez język. A jeśli masz wątpliwość co do tego co widzisz i czujesz – możesz to także polizać. – Zaśmiała się znów, jednak jej starcze oczy lśniły, gdyż była w swoim żywiole.Stój jeszcze chwile!. – Sama mają już kończyny na ubitym gruncie, tupnęła wpierw na próbę i spytała: – Czujesz to? Opuszki Twoich łap są nie mniej przydatne! Wyłapują drgania ziemi. Uwierz mi, że nigdy nie pomylisz równie mocno tętentu żubra, co tupnięcia zająca, który w panice zerwał się do ucieczki przed Tobą!
Po tych słowach wykonała jeszcze parę susów – bliżej i dalej.
– Czujesz różnicę? – Zapytała jeszcze, po czym przysiadła na moment, przyglądając jej się w oczekiwaniu. – Daj sobie teraz chwilę, nie ruszaj się. Śledzenie zwierzyny czasem zaczyna się, zanim wykonasz pierwszy krok! Daj jej szansę samej napatoczyć się na Twoją ścieżkę. Stań, usiądź, połóż się, jeśli chcesz. Oddychaj płytko, nie myśl o sobie, jak przy nauce magii – myśl o o otaczającym Cię świecie.
Smoczyca nagadała się zdecydowanie, sama zmieniła się w mały posążek i z łagodnym uśmiechem zadała ostatnie pytanie, zamierzając zamilknąć teraz na dłuższy czas:
– Bez pośpiechu. Korzystając po kolei z każdego z wymienionych zmysłów, z wyłączeniem oczu – postaraj się opisać mi co czujesz, a może nawet, jeśli Ci się poszczęści – już teraz wyczujesz jakąś zwierzynę, choćby kreta.

: 01 mar 2021, 13:19
autor: Oblubienica Mroku
Matka kolejny raz zbliżyła swój pyszczek do jej noska tak że ponownie się stykały. Słuchała ją uważnie skupiając się aby dobrze wykonać jej prośby i polecenia.
-Ale tak bez patrzenia i podglądania? No dobrze, spróbuję – zamknęła swoje oczy skupiając się i skupiła się na słuchaniu otoczenia. Pierwsze co udało jej się wyłapać to....burczenie w brzuchu jej matki...czyżby nie jadła ostatnimi czasy? Odseparowała ten dźwięk i skupiała się dalej. Pomiędzy szumem drzew, wiatru, jej własnym i matki oddechem, ptakami w koronach drzew i delikatnym skrzypieniu śniegu w okolicy usłyszała dziwne chrupanie trochę z góry, ale delikatnie wytłumione, jakby za cienką ścianą.
-Hmm....słyszę dziwne chrupanie od strony drzewa. To typowe czy to jakieś stworzenie? – zapytała cicho, nie przerywając matce w jej dalszym monologu.
Tym razem miała skupić się na węchu. Używała go dość często, przychodziło jej to dość naturalnie, w końcu zawsze coś czuła. W tym momencie miała odpowiedzieć, że najbardziej wyczuwa samą siebie i matkę, ale nagle znikąd zgubiła te zapachy obrywając w nos śniegiem. Chciała krzyknąć tak jak zrobiła to na nauce z przywódcą, ale postanowiła zachować ciszę. Zgodnie z radą rodzicielki otworzyła lekko paszczę i zaczęła oddychać na przemian jeden głęboki wdech i dwa płytkie. A no i jeszcze kwestia lizania...tak, znała to, spróbowała już w końcu swojej przyjaciółki z ziemi. Oprócz świeżej bryzy oraz typowego zapachu lasu ponownie od tej samej strony z której coś słyszała poczuła jakiś zapach.... zapach jedzonka... Czy aby na pewno coś tam nie siedzi? Muszę się jeszcze upewnić – pomyślała.
Jej matka kontynuowała, w tym momencie zwracając jej uwagę na jej łapki i wykorzystanie ich. Faktycznie, czuła różne drgania wiele razy, przysiadła więc na ziemi, wysuwając łapki do przodu w stronę wspomnianego drzewa i wyczekiwała czy coś poczuje. I faktycznie! Lekkie drgania dobiegały ponownie z tego samego kierunku. Teraz była już pewna! Coś tam jest! Otworzyła oczy, spojrzała na matkę i bardzo cicho rzekła:
-Skorzystałam z wszystkich twoich rad, najpierw usłyszałam z strony drzewa dziwne chrupanie, następnie poczułam stamtąd zapach bardzo podobny do jedzonka, a na sam koniec wyczułam łapkami drgania z tego samego miejsca! Myślę że to z tej dziupli w drzewie! Możemy jakoś zobaczyć czy coś tam jest? – wskazała łapką na miejsce w którym wyczula wszystkie wskazówki i oczekiwała na odpowiedź matki

: 26 maja 2021, 20:54
autor: Milczenie Maków
Wciąż czuł zapach palonych smoczych ciał... Albo raczej jednego ciała i jednego fragmentu ciała. Nie wiedział czy to dobrze, że nie mógł dotrzymać obietnicy złożonej Shironowi. Nie wiedział czy Mora wolałaby, aby pióro wróciło do niej. Jednak nawet gdyby mógł cofnąć czas, wątpiłby, że by cokolwiek zmienił. Postanowił ograniczyć się do poinformowania smoczycy, jednak wciąż nie byl pewien jak się do tego zabrać. Nigdy nie widział jej na oczy i nie wiedział jaka jest.

Zatrzymawszy się na skraju Dzikiej Puszczy, blisko granicy z Ogniem, przymknął oczy i skupił się na umyśle smoka, którego pamiętał z Młodego Spotkania. Mekhan. Przy pomocy magii wysłał do niego prośbę o rozmowę, o ile miał na nią czas, oraz obraz miejsca, w którym na niego czekał przy granicy. Jeśli trzeba, był w stanie poczekać ile trzeba; jeśli adept nie przyjdzie do późnego wieczora, wróci jutro o tej samej porze w to samo miejsce. Tak mniej więcej brzmiała treść owej wiadomości. Dopiero na koniec pomyślał o tym, by przedstawić się jako Rubinowy Kolec, teraz Milczenie Maków.

Nie był pewien ile księżyców teraz miał smok, ale powinien być już co najmniej adeptem. Mógł nie umieć jeszcze wysyłać magicznych wiadomości, z czym łowca się liczył, dlatego sformułował prośbę tak, by Mekhan nie musiał na nią odpowiadać.

: 04 cze 2021, 21:20
autor: Marchew Pustyni
Mekhan znał Rubinowego. Spotkali się i, choć minęło już dużo czasu, pamiętał go ze spotkania młodych. Jednak przez to, że szybko się rozdzielili, nie zdążyli się dobrze poznać.
Wezwanie daleko, na tereny wspólne, było dla Mekhana... zaskakujące. Skoro starszy samiec umiał w maddarowe wiadomości, to nie mógł mu od razu po prostu powiedzieć, o co chodzi? Przez jakiś czas się wahał, czy w ogóle powinien przyjść na to spotkanie, jednak – ostatecznie się zjawił. Nawet bez kompana, bo akurat nie mógł znaleźć nigdzie Luny. I to nie tak, że planował ją zabrać, wcale nie!
– Cześć! – przywitał się miło z plagijczykiem, kiedy już dotarł na miejsce. Nie było jeszcze bardzo późno, mimo że samczyk nie przybył od razu. W końcu nie chciałby chodzić po nieznanym terenie po ciemku. Jeszcze by się zgubił!

: 05 cze 2021, 23:58
autor: Milczenie Maków
Położył się pod jednym z drzew i przyglądał się ognistej granicy w oczekiwaniu na smoka. Brak odpowiedzi sugerował, że albo został zignorowany, albo Mekhan faktycznie nie potrafił jeszcze władać maddarą. Wraz z upływem czasu łowca zaczął się trochę kręcić po okolicy, aż zauważył na horyzoncie znajomą sylwetkę, choć znacząco większą. Przy ich ostatnim spotkaniu pomarańczowy smok był mniejszy od Yarhry. Teraz znacznie go przewyższał.

Otrząsnął się po chwili, zdając sobie sprawę, że zaczynał się zwyczajnie gapić na smoka. Naprawdę tyle czasu minęło, huh. Plagijczyk w ramach powitania skinął głową ognistemu i choć jego pysk nie zdradzał niczego, po mowie ciała widać było, że czuł się dość niezręcznie. Dawno nie rozmawiał ze smokiem spoza stada...

Dawno. Się nie widzieliśmy – wydusił wreszcie z siebie, choć nawet mimo trudności z jaką przyszły mu te pierwsze słowa, jego głos brzmiał monotonnie i cicho. – Przepraszam jeśli ci przeszkodziłem. Chciałem się o coś zapytać. O smoka z Ognia. – Zwilżył wargi i ostatecznie zawiesił wzrok na jednym z zielonych rogów Mekhana.

Yarhra trochę umarł w środku, gdy przy tym sobie uświadomił, ze mógł po prostu wprost powiedzieć Mekhanowi, by przyprowadził lub wysłał tu smoka, o którego chciał zapytać. To jednak wiązało się z większym ryzykiem stania jak kołek na granicy tylko po to, by nikt nie przyszedł... Może też Yarhra był odrobinę ciekaw jak Mekhanowi się żyło i jak się zmienił, plus przecież miał rodzica w Pladze, jeśli łowca dobrze pamiętał...

Póki co czekał cierpliwie aż pomarańczowy smok da znać, że zamierzał wysłuchać jego prośby.

: 20 cze 2021, 21:56
autor: Marchew Pustyni
Jego rozmówca wydawał się początkowo nieco zaskoczony. Czy nie jego się spodziewał? Mekhan nadal do końca nie rozumiał działania wiadomości mentalnych, więc... czy Plagijczyk się pomylił i chciał się jednak spotkać z innym smokiem?
– Tak, trochę czasu minęło. Zdążyłem się bardzo dużo nauczyć wiesz? Delavir nauczył mnie polować, a mama walczyć! – pochwalił się dumnie. Nie było dla niego ważne, że to wszystko to był podstawowe umiejętności. Jak zawsze, cieszył się nowymi doświadczeniami. Ale – jego rozmówca niemal od razu przeszedł do rzeczy. Tak... prawie.
– Smoka z Ognia? – powtórzył po nim pytanie. Bez imienia, czy choćby podstawowego opisu wyglądu nie mógł zgadnąć, o kogo mu chodziło. Nawet, jeśli Mekhanowi się zdawało, że członków stada jest coraz mniej.

: 21 cze 2021, 1:07
autor: Milczenie Maków
Poruszył uszami, gdy Mekhan się odezwał, rzucając przy tym imię, którego Yarhra w ogóle nie kojarzył. Kiwnął jednak grzecznie głową na znak, że nie zignorował jego słów.

Ja zostałem łowcą – odparł krótko, by nie pozostać dłużnym w wymienianiu się informacjami o sobie.

Właściwie to był łowcą już od bardzo dawna. Czas szybko leciał, gdy obowiązki się nawarstwiały i nawarstwiały, a mimo to mięsa szybciej ubywało niż przybywało. Ot, smutny los łowcy.

Poruszył niespokojnie ogonem, gdy pomarańczowy smok się odezwał. Nie powiedział wprost, że spełni jego prośbę, ale postanowił pytanie uznać jako zaproszenie do rozwinięcia tematu. Czuł się głupio z perspektywą zrzucenia na Mekhana konieczności przekazania wieści, ale i tak Yarhra nie posiadał już przedmiotu, który miał przekazać. Spłonął wraz ze smokiem, któremu został sprezentowany.

Mora. Smoczyca z twojego stada. Czy ją znasz – zapytał.

Miał nadzieję, że tak. Oszczędziłoby mu to trochę problemów...

: 21 cze 2021, 9:15
autor: Marchew Pustyni
Samo "zostałem łowcą" nie mówiło Mekhanowi jednak zbyt wiele o obecnym życiu jego dawnego znajomego. Samiec wiedział, na czym ro polega i, że zapewne jest bardzo trudne i wymagające, szczególnie jeśli stado jest duże. Mekhan nie miał okazji jeszcze polować, choć... za niedługo się to zmieni. Pokiwał tylko łepkiem na to stwierdzenie. Gdy rozmówca wydawał się niespokojny – Chrupki zdecydowanie przeciwnie. Był odprężony, stał luźno, nie przeczuwając żadnego zagrożenia.
– Tak, znam Morę. Jest jednym z naszych łowców. Co właściwie chciałbyś wiedzieć? – spytał, nie obiecując jeszcze, że odpowie na jego pytania. No bo co jeśli nie znałby tych odpowiedzi i by je obiecał? Było by to trochę głupie i mogło by być nieprzyjemne.

: 24 cze 2021, 18:29
autor: Milczenie Maków
A więc znał Morę. Łowca kiwnął głową, w środku czując ulgę. W sumie dziwne, jakby Mekhan nie znał smoka z własnego stada. Yarhra poczuł się trochę głupio, ale już nie mógł nic na to poradzić. Pozostawało mu wreszcie przejść do rzeczy... co nie było wcale przyjemne. Westchnął ciężko, uciekając spojrzeniem na podłoże przed swoimi łapami.

Chcę... byś jej przekazał informację. Jeśli możesz – zaczął wreszcie, decydując, że chciał mieć to jak najszybciej za sobą. – Że Spaczone Źródło... Shiron. Nie żyje. – Zacisnął na moment zęby; słowa przyszły mu z większym trudem. – Miałem dać jej pióro. Jej własne. Nie mam już go. Spłonęło... razem z ciałem Shirona. Podczas pogrzebu – dodał.

Miał nadzieję, że nie prosił o zbyt wiele z przekazaniem tej wiadomości. Nie był pewien czy czuł się na siłach rzucać je w twarz obcemu smokowi, który był w jakiś sposób związany z jego zmarłym mistrzem.

: 29 cze 2021, 22:03
autor: Marchew Pustyni
Mekhan słuchał uważnie rozmówcy. To, że jakiś smok już nie żyje... nie było już dla niego niczym nowym. Nie znał Shirona, więc nie mógł za nim tęsknić czy szczerze go opłakiwać. Tak samo, jak nie znał swojej plagowej rodziny i nie przejawiał w jej stronę większych uczuć czy przywiązania. Bardziej cenił sobie stado, niż więzi krwi.
Słuchając jednak słów Plagijczyka – coś mu mocno nie pasowało.
– Ale Mora przecież nie ma piór. Nie ma nawet skrzydeł. – zauważył, wyraźnie zaskoczony. Czy na pewno nie pomylił się? Może szukał innej smoczycy? Ale... kto poza nim samym i Kresem ma piórka? Nie zwracał jakoś mocno na to uwagi...

: 06 lip 2021, 18:12
autor: Milczenie Maków
Zaskoczyła go nieco uwaga Mekhana, ale pamiętał słowa Shirona bardzo dobrze. Z resztą, to co padło z pomarańczowego pyska tylko je potwierdziło. Kiwnął sztywno głową.

Słyszałem. Że już nie ma piór. Podobno kiedyś miała. – Zacisnął zęby, nie czując się na siłach by wspomnieć od kogo posiadał tę informację. – To na pewno ona – dodał.

Miał nadzieję, że smok przekaże wiadomość. Nie czułby się dobrze ze sobą, gdyby chociaż nie spróbował w jakimś stopniu spełnić prośby swojego mistrza. Teraz jednak był pewien, że osobiste powiedzenie smoczycy o jego śmierci nie wchodziło w grę. Już teraz czuł się zmęczony i miał ochotę zakopać się pod ziemią tak, by nigdy więcej nie ujrzeć światła dziennego.

: 24 sie 2021, 20:53
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Sekcja nawet jeśli z początku cieszyła się z nadejścia pierwszych deszczów, to z czasem zaczęła mieć dość ciągłego lania, wiatrów i grzmotów. Dzika Puszcza i inne lasy pozwalały jej na chwilę wytchnienia, gdzie woda rozbijała się o setki liści, spadając z mniejszą siłą na jej łeb. Smoczyca przysiadła przy wiekowym, rozłożystym jesionie, biorąc chwilę oddechu, po czym rozejrzała się niespokojnie. Wszystkie zapachy niknęły w woni mokrego drewna i zieleni, wszelkie dźwięki głuszone były przez szum deszczu, a w półmroku puszczy nie było zbyt wiele widać, szczególnie dla nieprzyzwyczajonych ślepi. Wiedziała, że na Wspólnych nie było żadnych dzikich zwierząt, ale jednak.. strach tlił się gdzieś z tyłu łba.

Ach, no tak.. przecież były tam jeszcze inne smoki. Chyba to powinno ją martwić bardziej niż dzikie zwierzęta. Uzdrowicielka poprawiła nerwowo magiczne kryształy od Strażnika, zawieszone na wąskim skórzanym pasku wokół szyi i zerknęła do torby, skąd kusiła ją pachnąca wędzona kiełbasa. Uch.. była taka głodna.. kiedy ostatnio coś jadła?

Oblizując pysk, Sekcja położyła łapę na torbie i poprawiła skórzaną klapę, żeby nic nie wystawało ze środka.

Jeszcze nie.

: 27 sie 2021, 23:37
autor: Strażnik
Szansa spotkania kogoś na wspólnych, czy to dzień czy wieczór nie była wcale niska, biorąc pod uwagę relatywnie niewielką przestrzeń, która miała pomieścić zbłąkane smoki ze wszystkich czterech stad. Skrzyżowanie dróg z osobą, wobec której posiadało się skondensowane, niewyrażone emocje, było już rzadszą okolicznością. W przypadku Strażnika nie było to w prawdzie zupełnie losowe zdarzenie, gdyż wędrując po puszczy, już od dłuższego czasu węszył za jakimś tropem. Rzadko potrafił dogadać się z kimś tak po prostu, dlatego wolał żeby tym razem los, a nie jego własna intencja, skierowała go we właściwą stronę.
Zapach Sekcji unoszący się w wilgotnym powietrzu wywołał u niego dziwny, krótki skurcz – mieszankę zażenowania i irytacji.
Westchnął krótko.
Może jego lekcją było to, że jeżeli liczył na idealną znajomość, prawdopodobnie nie znajdzie żadnej. Zadowól się czymkolwiek, mówił los. Nie zachowuj się, pieprzony idioto, jakbyś potrafił oferować cokolwiek więcej.
Podążył za zapachem, poprawiając torbę, którą trzymał palcami prawego skrzydła. Ziemista nie wydawała się zaabsorbowana niczym konkretnym, siedząc zwyczajnie i prawdopodobnie nad czymś rozmyślając.
Powinien w ogóle ją zaczepiać? Gdyby chciał znaleźć temat, zapewne by zdołał, ale zmyślanie go na poczekaniu, żeby zająć czas niemal obcej smoczycy wydawało się nie na miejscu. Pytanie o jej życie prywatne, prawdopodobnie również.
Witaj Sekcjo – przywitał ją szorstko, ale bez wrogości. Tyle dało się powiedzieć.
Mogę zająć ci trochę czasu? – nadał swojemu tonowi "intencjonalności", jakby trafił tu nie przez przypadek. Był prorokiem, więc może miał cel w znalezieniu jej tu i teraz, w tych nieprzyjaznych warunkach.

: 29 sie 2021, 15:16
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Sekcja uśmiechnęła się nico na widok Proroka. – Dzień Dobry Strażniku – przywitała się, zadowolona, że spotkała akurat niego, a nie kogoś innego. Mimo wszystko był chyba jednym z jej ulubionych smoków, może mniej ze względu na przyjemny charakter, a bardziej za samą jego stałość. Wszystko wokół niej się zmieniało bezustannie, a dziadek pozostawał ciągle taki sam.. no prawie taki sam. Nie umknęło ją przywitanie, nawet jeśli byłoby one w jakiś sposób wymuszone. Choć nie wydawało jej się, żeby robił to specjalnie.
Oczywiście! – nawet sama by o to poprosiła, gdyby zamierzał tak po prostu sobie pójść dalej. – Dawno się już nie widzieliśmy, w sensie.. tak nie z przymusu, o! – Chociaż, czy to też nie był pewien przymus sytuacji, wymuszony przypadkiem, że na siebie wpadli? E tam, głupie myślenie.
Popatrzyła się na Strażnika i przekręciła lekko łeb pytająco. Ostatnim takim spotkaniem pewnie pozostawiła mu coś więcej niż nieprzyjemny posmak w pysku i teraz podświadomi też trochę się bała że tak się skończy. Nie po winna tak myśleć, ale było ciężko. – Ukrywam się tu przed deszczem więc jakby i tak nie mam gdzie uciec, he he. – Taki żarcik. Kto wie, może starszy miał poczucie humoru, albo przynajmniej nie zinterpretuje tego źle.

: 29 sie 2021, 16:26
autor: Strażnik
Gdyby idea humoru mogła poprawić jakość jego życia, chętnie nauczyłby się tą sztuką posługiwać, ale na ogół nie widział w żartach nic poza próbą zamaskowania niezręczności, kpiną albo kamuflującym gniew i zawiść sarkazmem. Niemniej, dopuszczał możliwość, że inni mogli używać tego w mniej negatywny sposób, tak jak wierzył że hipotetycznie możliwy był dobry związek, oparty na miłości. Czy taki w życiu spotkał, to już inna rzecz.
Komentarz Sekcji spotkał się z chwilą milczenia, którą wywołała właśnie konieczność przetworzenia informacji, jaką mu sprzedała. W skrócie, żart nie wylądował.
Nie było dnia, byś potraktowała mnie z wrogością, co muszę przyznać, bardzo mnie dziwi – Zaczął od razu, w konkretny sposób. Nie przeszkadzał mu deszcz, więc czy stałby w środku ulewy, czy się przed nią krył, nie robiło mu wielkiej różnicy. Nie lubił wody jedynie wtedy, gdy mógł się w niej rzeczywiście utopić.
Żaden smok dotąd się w ten sposób nie zachowywał. Zwłaszcza po tym co ci ostatnio powiedziałem, twoja przyjazna postawa na ceremoniach, podczas błogosławieństw a także teraz wydaje mi się nienaturalna, jakbyś czuła potrzebę maskowania emocji, które rzeczywiście czujesz – To nie tak, że chciał aby go nienawidziła, ponieważ był wrogością smoków zmęczony, ale nie potrafił też cieszyć się z mrzonki, którą widział w postawie Ziemistej. Z dwojga złego wolał smoki nie cierpiące go wprost, gdyż nie chciał wracać do okresu paranoi, gdy każda, nawet najbardziej niewinna jednostka wydawała mu się wrogiem.
Niestety jednak, choć chciałby znów uwierzyć w Sekcję, po tym co mu zdradziła, nie potrafił spojrzeć na nią w ten sam sposób.
Zatem korzystając z okazji chciałbym zapytać... Czy twoja postawa to ekspresja emocji, które rzeczywiście czujesz, czy powierzchowna uprzejmość, którą okazujesz wszystkim, żeby nie zrujnować im dnia? – Przysiadł ostrożnie na tylnych łapach, wwiercając w nią czujne spojrzenie, jakby najdrobniejszy gest pokroju odwrócenia wzroku albo przełknięcia śliny miał zdradzić nieszczerość jej postawy. W jego tonie nie było jednak zarzutu, ani wrogości, gdyż na tym etapie chciał poniekąd poznać jej opinię. Nie spodziewał się, że cokolwiek zmieni, ale być może po prostu dowie się kolejnej rzeczy na temat smoczej obłudy.

: 31 sie 2021, 20:44
autor: Ślepa Sprawiedliwość
No.. to ten.. musiała sobie zapamiętać, że Strażnik nie zna się na żartach.

Początek wypowiedzi Proroka trochę ją zbił z tropu, bo nie rozumiała za bardzo, co było takiego dziwnego. Przesunęła ogonem po ziemi i przymrużyła oczy, patrząc w dół w zastanowieniu. Ale jak to, że żaden? W sensie...
Popatrzyła się ponownie na Strażnika, próbując wyczytać coś z jego mimiki. Nic jednak z tego, bo tak jak jego głos, jego pysk niemal w całości wyprany był z emocji. Słysząc jego słowa czuła się trochę, jakby czytała coś zapisanego na kamiennej tablicy. I w sumie nie było to nic złego. Po prostu trochę dziwne...

Nie, nie. Ja nigdy nie ukrywam tego co czuję do innych – zaczęła, chcąc szybko sprostować to co Prorok mógł o niej sądzić, pewnie przez tamtą całą sytuację z Sahidą i Agnarem. Popatrzyła się na chwilę na ziemię, czując się głupio, że właśnie przez tą otwartość musiała przez kolejne kilkanaście księżyców zbierać wszystko do kupy. A gdy myślała, że już wszystko było dobrze, ponownie się posypało, lecz tym razem przynajmniej nie z jej winy. No.. nie w większości.

Westchnęła i podniosła wzrok. – Poza tym to by było nieuczciwe, tak ukrywać przed kimś co się czuję. Żeby żył z fałszywym poczuciem, że ktoś go lubi. – Przeciwna sytuacja chyba i tak nie miała by sensu. No bo po co kogoś kogo się lubi, utwierdzać w założeniu, że się go nienawidzi?

Zrobiła chwilę przerwy, nieco speszona czujnym spojrzeniem Strażnika, który analizował każdy jej ruch. Czuła się przez to jakby zrobiła coś złego i teraz musiała się z tego tłumaczyć. A teraz jeszcze jak o tym myślała, to już wcale nie była w stanie nic powiedzieć. Czuła się jak tamto pisklę pod olbrzymim dębem, kilkadziesiąt księżyców wcześniej. Ale przecież chyba nie czuła przed nim strachu, prawda? Tylko jak mogła nazwać to uczucie...
Nie wiem czemu miałabym być tobie wroga, no bo jakby.. nie zrobiłeś mi nigdy niczego złego, tak? – odezwała się, sama głowiąc się nad swoją postawą wobec proroka. – No, a surowe słowa, to wtedy były potrzebne. Uświadomiło mi to wtedy jak nisko upadłam. – Czy było coś o co mogła się na niego gniewać? Albo chociaż jej się w nim nie podobało? – Emm.. no może trochę masz dziwne emocje.. yyy.. w sensie że ich tak jakby nie masz. To znaczy masz, tylko no.. wiesz. Nigdy nie widziałam, żebyś krzyczał, śmiał się, albo się uśmiechał. Tylko wszystko jednakowym, mniej lub bardziej surowym tonem. No i takim bezpośrednim. – Takim co pobudzał w pewien sposób do introspekcji, niezmąconym przez emocje. Nawet teraz, czuła jakby każde ich spotkanie było dla niej w pewien sposób budujące. Zmuszało do myślenia o swoich czynach i motywacjach.