Strona 25 z 33
: 04 lis 2020, 20:54
autor: Pamięć Barw
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
–
A dlaczego by cię zatłukła? – Dopytała wpatrując się w niego intensywnie. Z jednej strony fajnie, że w końcu jakoś przekonał się do maddary, przynajmniej do tego stopnia by być zdolnym jej używać i jak widać nawet nie źle. A z drugiej strony, trochę dziwne, że przekonał się przez inwencję swojej matki. Hm...
Rozluźniła się pozwalają mchowi przylgnąć i grzać jej łuski. Przytaknęła pyskiem z małym uśmiechem na nim.
–
Racja. Jest cieplej... – posiedziała chwilę ciszej. –
A jaka jest twoja mama? – zapytała swobodnie i ciekawa odpowiedzi zaczekała na nią spokojnie.
Acz spokój później niezbyt jej wyszedł. Patrzyła na brata niezrozumiałym spojrzeniem. Czemu się śmiał? I to tak... niepokojąco. Coraz bardziej. I bardziej... Znów poczuła się bezradnie. Ma coś zrobić? Nawet nie wie co by mogła zrobić.
Ucichł. No prawie... Jednak znów przeszedł dalej, na dalszy temat. Jakby znów uznał to za nieważne... Hmm...
Westchnęła tylko odpuszczając już dociekanie się. Ono jest chyba bezcelowe. Za to zdziwiła się lekko na zapytanie o ojca.
–
No, z ojcem też się nie widziałam od masy księżyców. Mówił, że za wkroczenie na terytorium Ognia i próbę twojego ratunku musi spłacić narzuconą ilość kamieni. – powiedziała ze spokojem. Minęło trochę czasu, przyzwyczaiła się już...
Uśmiechnęła się.
–
Heh. Za to w Ziemi zmienił się przywódca. Teraz jest nim Zefir, nazwał się Korona. I myślę, że jemu ufam teraz mniej niż Honi... Myśli nad przeniesieniem obozu. Dziadek go od tego odciąga. A ogólnie to uspokoiło się, chociaż możliwe, że nie na długo patrząc na gromadę młodych. –
: 05 lis 2020, 22:59
autor: Lumi
Powoli nabrał powietrza do płuc. Tego nie przewidział. Co ma teraz powiedzieć? Na wszystkie spaczenia chaosu, nie może postawić własnej matki w złym świetle! Jął więc znowu swym tonem, w którym coraz częściej dało się usłyszeć drobne drgania. Trochę się stresował, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. – Prawda, odpowiedzią na wszystko jest prawda! Jak ktoś kto przez całe życie mnie chował mógłby bezczynnie patrzeć jak schodzę na drogę rewizjonizmu i coraz większej fragmentacji mego umysłu? Czyż lepiej nie jest urżnąć rogu, aby nie ugodził on kogoś niewinnego? Oto cały sekret tego czemu my jesteśmy godni spaczenia, a wy wegetujecie na ziemi, my bowiem dbamy o siebie w każdym szczególe nie mając przed sobą choćby tajemnicy! Ja jestem nią a ona mną, tak samo jak każda inna spaczona dusza. Znając mnie, znasz i ją. Z chwilą jej śmierci umarłem i ja. Jesteśmy równi, tak samo obdarzeni łaską ujrzenia chaosu w całej jego okazałości. My spaczamy na swoje podobieństwo i tylko od waszej woli zależy czy to przyjmiecie. –
Och, jakże mało i nieprecyzyjnie o niej mówił! Chciał dokonać takich samych cud ze słowami jak na wulkanie, ale po prostu mu się nie chciało. Przekaz pozostanie taki sam, a nikt nie będzie przeinaczyć jego słów.
Na wieść o ojcu tylko zaśmiał się cicho. Proszę bardzo, czyli jednak udało mu się uciec przed Mrokiem, a wszystko dzięki ostrzeżeniu Wrotycza! – Czyli jednak podjął się próby uratowania mnie? Zawsze wiedziałem że jest trochę zbyt impulsywny, ale czai się w nim ziarnko chaosu. A zgaduję, że Ziemia go kropnie jak już spłaci ten dług? – Na końcu dodał pytającą nutę, i przekrzywił nieco łeb patrząc się jej w ślepia. Nie widział w tym pytaniu nic złego, ot zwykła ciekawość.
Na wieść o nowym przywódcy, na jego pysk wstąpiła nutka zaskoczenia. Czyli Honi nie przywłaszczyła sobie całkowicie władzy, a część jego teorii okazała się nietrafiona. Pewnie sterowała wszystkim z cienia, nie chcąc wzbudzić podejrzeń innych. – I jak rządzi? Po co wam przenoszenie obozu, ktoś się tam wdarł? I chyba na pewno jest pewniejszy od swojej poprzedniczki. Nawet Ogień jej nie ufał. –
: 06 lis 2020, 21:49
autor: Pamięć Barw
Przywarła prawą strona do pnia drzewa i wpatrzona na brata słuchała jego głosu. A na jej pysku widniało małe niezrozumienie pomieszane z otępieniem i nieobecnością charakterystyczną dla kogoś kto jest zamyślony. Co nie znaczy że nie dociera nic do niej. Wręcz przeciwnie. Tylko... musiała się na tym skupić.
Pomijając to, że nie zna wcale niektórych słów to całe zdania jak dla niej mają nikły sens.
Ale chwila. On odpowiada na jej pytanie czy co?
Tak czy siak, przytaknęła mu pyskiem dając znak że niby zrozumiała. Więc przeszła do bierzącego tematu.
– Raczej nie. Nie jest już ziemnym, a temat ucichł. Jedynie Światokrążca może mieć do niego urazę, ale oni tak zawsze. Więc na prawdę. Raczej nie. – powiedziała powoli zagłębiając szpony w korze gałęzi. – I obiecał, że po tym się spotkamy. – wyznała podnosząc głowę i wyglądając na horyzont. A może temu tyle tutaj chodzi.
Westchnęła głęboko wracając wzrokiem jak i uwagą.
– A wiesz, że masz rację. Co prawda dużo z nim nie rozmawiałam, ale wydawał się być inny. Jest zdecydowanie pewniejszy choć dużo się miesza gdy mówi, choć to chyba normalne przy dopiero drugiej ceremonii.
A z obozem wymyślił sobie, że za dużo smoków przychodziło, odchodziło i za dużo wie o miejscu znajdowania się obozu. A nikt się tam nie wdarł ani nic. Honi zapraszała nawet niektórych i nic się nie wydarzyło złego. Chcę to zrobić takie wrazie czego. A nie ma dużego powodu. W końcu smoki wciąż będą się przenosić, odchodzić i tak dalej. Więc zatoczylibyśmy tylko koło. – powiedziała i wzięła kilka wdechów na uspokojenie nerwów co się zbierały.
: 07 lis 2020, 15:32
autor: Lumi
Czy tylko on widział to co zakryte? Przecież prawda była na wyciągnięcie łapy, wystarczyło ją tylko pochwycić i przyswoić. On temu podołał, a wszyscy inni zadawalali się tylko półprawdą, czymś co można było nazwać tylko opowieściami dla debili. A każdy w nie wierzył.. Pewnie nawet jego przybrana siostra nie potrafiła wyłapać zakamuflowanych odpowiedzi i uważała go za wariata.
Przekrzywił łeb jeszcze bardziej przy okazji chrupiąc kręgosłupem, słysząc jej odpowiedź. Nie zrobią mu krzywdy? Nie wierzył w to, i już w pamięci zanotował sobie, aby przygotować dla niego komitet powitalny w zaświatach. Wrotycz będzie miał sporo czasu aby pokazać mu na jego własnym przykładzie, ile przecierpiał przez jego głupie nauki.
– Słodko i w ogóle, ale on już chyba się zestarzał prawda? A jest wojownikiem a nie łowcą, więc jest to raczej wyścig z czasem a nie spłata długu. – Odparł całkowicie neutralnie. Nie widział w tym nic złego, ot staruszek się przekręci i zobaczy do czego doprowadził.
Jej słowa o przywódcy autentycznie wywołały w nim rozbawienie. Naprawdę była tak naiwna? Nie łączyła przyczyn ze skutkami? Nie próbowała wyobrażać sobie innych scenariuszy? Na jego pysk wlazł zjadliwy uśmiech, a oczy nadal się w nią wpatrywały, zupełnie jakby chciały przewiercić ją na wylot.
– Po co leczyć smoki, skoro tak czy siak umrą? Czemu w ogóle ze sobą rozmawiamy, przecież tak czy siak kiedyś się spotkamy, nieprawdaż? Czy utrzymywanie się przy życiu nie jest głupstwem, jeśli prędzej czy później nadejdzie nieuniknione? – Przekrzywił łeb w lewo, jeszcze raz chrupiąc widmowymi kręgami. – Wiesz czemu przenosi się obóz, albo zabija niewygodne jednostki? Dla pewności. Jeśli przenieślibyście obóz, nie musielibyście martwić się starymi zagrożeniami, a skupić się na nowych. Wystarczy regularnie powtarzać tą czynność, a większość wrogów nie będzie wiedziała gdzie się znajdujecie. A tak przy okazji.. Mrok nadal u was pomieszkuje? – Musiał sprawdzić swoje teorie, i udowodnić zaświatom że nigdy się nie myli. W końcu to Ziemia, a nie jego matka się z nim bratali, nieprawdaż?
: 08 lis 2020, 19:34
autor: Pamięć Barw
Spojrzała na niego z uwagą. Najpierw mrużąc ślepia dociekliwe, a zaraz uciekając wzrokiem w dół, w zimie.
– Racja. Ale może jednak uda mu się wyjść z Ognia przed końcem czasu. – powiedziała w swoistej nadzieji. Choć po części brat miał rację. W końcu minęło dużo czasu, a sam Beri powinien być już starszym. A choć mówił, że mało mu zostało do spłaty to może być różnie. Więc wyścig z czasem, jakby nie patrzeć.
Dostrzegła zmianę na pysku rozmówcy i ponownie utkwiła w nim spojrzenie. A uśmiech co go zdobił wydawał się trochę niepokojący. Słuchała go ponownie.
Znała albo też znalazła odpowiedź na pytania co do niej posyłał. Oprócz na jedno. Wysłuchała, lecz, przed dopowiedzeniem się, dalszej części tego co mówił Lumi. Przy okazji poznając jakiś powód przenosin do których, nawet po poznaniu zalet, nadal jest przeciwna.
Wyszczerzyła kły w niby uśmiechu, choć w ślepiach teraz nie było wesołej iskry.
– A czy każdemu obojetna jest śmierć? A życie bez ran jest lżejsze, czyż nie? A skoro i tak uważasz, że nie ma sensu rozmawiać teraz, to czemu sobie nie pójdziesz i nie poczekasz do śmieci mojej? Możesz iść jeśli wolisz spotkanie w zaświatach. – rzekła dostosowując ton do jego. A wyraz pyska zmienił się z "uśmiechu" na poprostu odsłonięte kły.
Westchnęła wkrótce.
– Nie mam pojęcia gdzie jest Mrok. Choć nie zdziwiłabym się gdyby był u Mętnego. –
: 09 lis 2020, 22:28
autor: Lumi
W końcu! Rozmawiali jak dwie równe sobie istoty, wymieniali się poglądami, a nawet mogli się sprzeczać! W końcu przestali tylko wymieniać się informacjami, i zaczęli tworzyć coś razem. Teoretyzowali!
W końcu zaczęła mówić z większym sensem, co wywołało u niego niemały entuzjazm. Może jest nawet szansa, aby ją odratować z otchłani niewiedzy? Rozejrzał się po okolicy, gdzieś podświadomie szukając swojej matki. Pewnie byłaby dumna widząc że rozmawia z kimkolwiek i nawet daje mu się wypowiedzieć. Kolejne kilka głębszych wdechów i znów zaczął krótki monolog.
– Po niektórych przeżyciach można dostrzec kilka szczegółów które naprostowują twój charakter.. Wiesz jak bardzo niektórzy są dwulicowi? Mówią jedno a robią drugie. A innym są rany, niźli niemym świadkiem minionych wydarzeń? Po co je leczyć skoro zasklepią się kiedy tylko nadejdzie czas? A rozmawiamy teraz tylko i wyłącznie dlatego, że jakiś debil tam na górze nie potrafił upilnować spaczonych duszyczek. – Machnął łapą w stronę nieba, i mruknął kilka mało zaowalonych obelg w stronę całego "Boskiego" panteonu. Marionetki w łapach Chaosu.
– A pomyślałaś może że jest tam bez Ciebie trochę nudno? – Krzywy uśmiech, jeśli można było go tak nazwać zmienił się w grymas między szczerością a ironią. Czyli nadal uśmiech, nie? – Albo po prostu mi Ciebie brakuje? Zapoznałbym z tobą całą rodzinę z krwi, ale cóż.. Są martwi! Co najwyżej kilka ciotek ze strony matki łazi gdzieś po tym parszywym świecie, ale nawet nie wiem jak się nazywają. –
Też westchnął, aby szczególnie od niej nie odstawać. Och, Mrok u nich mieszka? Jak słodko.
– Ach, nietrafione spaczenia.. takie piękne w swej prymitywnej naturze. Takie łatwe do owinięcia ich wokół szpona. Przedmioty, nic więcej. Nawet duszy nie mają! Zobaczysz, jeszcze kilka smoków przekręci się za młodu przez tą kreaturę. – Zachichotał cicho. Chciałby jej powiedzieć wszystkie swoje "Prawdy" z nim związane, ale pewnie brakłoby mu chęci i czasu.
– A tal przy okazji.. Chciałabyś się o coś zapytać? – Wysunął nieco język, próbując maksymalnie skupić się na potencjalnym pytaniu.
: 11 lis 2020, 19:57
autor: Pamięć Barw
Patrzyła na niego tępo, by skupić się bardziej na tym co mówił. Z czego aż ciekawa była o jakich szczegółach była mowa. Słuchała intensywnie i w głowie próbując wynaleźć odpowiedź na kolejne pytania, by w końcu niektórymi się z nim podzielić.
– Jednak nie wszystkie rany się zasklepiają. Z niektórych poprostu przestaję płynąć krew, a pozostają jakie były o ile nie gorsze. A dlaczego to muszą być rany wspomnieniem? Nie mogą być blizny? – zasugerowała i wyprostowała się na gałęzi wzdychając głęboko jakby przypominając sobie, że oddycha. Przy czym znów skupiła się na słuchaniu Lumiego. Zmrużyła w trakcie ślepia a potem je zamknęła, by na nowo otwartymi na niego spojrzeć. Pysk przez chwilę lekko drgnął w uśmiechu.
– A nawet o tym pomyślałam? – Nawet nie raz. Spojrzała w jego ślepia. – A wiesz, że z chęcią bym ich poznała? – powiedziała w małym uśmiechu co powoli zmalał jeszcze, ale nie przestała spoglądać mu w ślepia. – Też mi Ciebie brakuje.
Westchnęła choć w trakcie tego uczynku porwało ją na małe zachichotanie.
– Uważam podobnie. Nie podoba mi się ten Mrok, nie zbyt mu ufam. Jednak ufam Mętnemu, a ten go lubi. Więc sama nie wiem. – przyznała i się chwilę zastanowiła, ale nie nad tym a raczej nad pytaniem białołuskiego.
Podkręciła powoli łbem.
– Chybaa nowe – rzekła powoli, być może coś w trakcie wpadnie. Ale jakoś nie miała we łbie żadnego pytania do niego. Więc wgapiła się w niego. – A może ty masz jeszcze jakieś? –
: 13 lis 2020, 23:12
autor: Lumi
Niech żyje wolność, niech żyje chaos! Mógł spaczyć każdego tylko i wyłącznie przy użyciu mowy. Dzięki niemu widzieli więcej, rozwijali się i zmuszali swoje otępiałe mózgi do myślenia. Czy jego metody zaczynały powoli dorównywać tym które sam zaznał z łap swej matki?
Kiedy tylko wrócił do tamtych czasów myślami, wzdrygnął się instynktownie. Tylko resztki jego lewego rogu zostały mu jako żywa pamiątka, sucha skała pośród oceanu fałszu. Wiedział że musiała mu to zrobić, ale nadal żywił do tych czasów coś w rodzaju odrazy. Czemu nie mogła go po prostu przekonać tak jak próbował robić to on?
Przestań zachowywać się jak wróg chaosu.
Skulił się instynktownie, i potrząsnął kilka razy łbem aby pozbyć się choćby cienia głosu. Jednocześnie jego stróż, kiedy zaczynał coraz bardziej popadać w rewizjonizm oraz kat w chwilach próby ucieknięcia choćby myślą od jego należnego miejsca. Nie miał choćby szczątkowej chęci do sprzeciwienia się czy to matce czy własnym omamom, więc od razu zaprzątnął łeb innymi sprawami. Czymś bezpieczniejszym. Kolejny wdech, oraz potrząśnięcie łbem pozwoliło mu na powrócenie do rozmowy jakby nigdy nic. No może pomijając fakt zimniejszego i suchszego tonu. – Wiesz czemu matka urżnęła mi róg? – Wlepił wzrok gdzieś w horyzont. – Czemu musiała zrobić tak brutalną rzecz własnemu pisklęciu? Czegoś co jest nieodwracalne nie robi się przecież ot tak. O to chodzi w kalectwie, czy urzynaniu kończyn. Aby pamiętać. Ilekroć nie spojrzysz się na takie coś, od razu przypominasz sobie wszystko. Za co, jak i po co stało się to a nie tamto. Blizny są za płytkie, zbyt łatwe do zmazania. Inaczej mówiąc: pamiętasz czemu pierwszy raz w życiu się skaleczyłaś? Nie? A jakby coś urżnęło ci ogon? Pamiętałaś by to? –
Och, ona poznałaby jego rodzinkę? Już to widział, niekończące się dysputy na temat tego czy za życia poznała choćby cząstkę chaosu, czy pozostała nieuświadomiona do końca życia. Och, kolejne księżyce niszczenia wartości jaśnie siewców chaosu, którzy mogli poszczycić się co najwyżej godną śmiercią. Wrotycz wróciłby do tego z przyjemnością. – Brakuje? Przecież masz tą kulkę, pewnie ma jeszcze jakieś szczątki mojego zapachu. Po co umartwiać się kimś kto już jest pośród gwiazd? No chyba że znowu chcesz się powspinać na drzewo. – Zdobył się na suchy chichot, i nawet przestał przekrzywiać łeb gapiąc się przed siebie. Cholera, ile on wtedy miał księżycy?
– Czy mam pytania? A czy pytanie nie jest idealnym odwrotnie proporcjonalnym odzwierciedleniem ignorancji? Im więcej pytań, tym mniej chamstwa! – Wziął solidny wdech, i nawet wplótł coś na kształt przyjaznej nuty do swego tonu. – Ktoś się u was przekręcił? Pozdrowić go w zaświatach? Zaszedł Ci ktoś za skórę? Mogę się nim zająć! I chyba nie przymierasz głodem na tym ziemskim padole? – Niemalże natychmiast po skończeniu gadaniny wlepił w nią niemalże maślane i opiekuńcze spojrzenie. Cóż bowiem znaczy jednostka bez innych jednostek? Nic!
: 14 lis 2020, 10:50
autor: Pamięć Barw
Pokręciła łbem w zaprzeczeniu. Dojrzała jego ułamanego rogu aż nie zwróciła go na jego pysk słysząc dalszy ciąg słów. Nawet nie podejrzewałaby, że to w ogóle jego matka to zrobiła. Czemu?
Więc chodziło o pamięć. W sumie może bez wachania przyznać mu rację. Kalectwa i ucinanie kończyn działa na pamięć jak zimna woda na sen. Ciągle pamięta okoliczności, a nawet winowajców jej wywoływaczy pamięci. Tak. Zwykłe rany nie mają co się porównywać. Znikają w cieniu pamięci o gorszych. Ale istniejąca smocza dumą nakazała by szukać pierwszych ran. Jednak teraz to było najzwyczajniej za trudne.
Poruszyła niezgrabnie prawą tylną łapą, jakby przypominając sobie że w ogóle ją ma, a tak naprawdę nie powinno jej tam być.
– I to jak... Ale nie wszystkie blizny znikają. W ogóle o to też chodzi w bliznach, że nie znikają. Mogą poprostu upodobnić się do łusek. Tylko, że co prawda teraz ciężko o blizny. Gdyż uzdrowiciele starają się im zapobiegać. – spojrzała na swój lewy bok. Heh. I co gdy pozbędzie się tego kalectwa? Może nie zapomni? Wciąż pamięta o jednym kiedy go już nie ma. Jednak to była inna sytuacja. Tylko dlaczego się martwi o brak blizn? O brak pamięci...lubi pamiętać. – Ciało to też nie jedyna forma pamięci. Uczymy się na swoich błędach, najczęściej obrywając. Jednak to też może być forma zapamiętania nawet gdy nie będzie już ran. Niektóre odruchy zostają, pamiętamy je. Jak oberwiesz raz w łeb z frontu, a ktoś potem uniesie tylko przed tobą łapę, też może się to tak wryć, że zamiast niegroźnej sytuacji zobaczy atak. –
Obruciła łeb o parę stopni gdy spojrzenie kierowała na niego. Naprawdę zastanawiające, że pierw prowokuje a potem jej wytyka.
Ale nie ukryje, że wolałaby gdyby był żyw. Tylko czy było by to dobre? Może nie. Wrócili by do ganiania za sobą nawzajem o ile nie ganiała by z nim.
Przypomniała sobie miejsce znajdowania się kulki.
– Może resztki. – Ani trochę. Przesiąkneła zapachem... innym zapachem. – Tak. Ale nadal trzymam tą kulkę. – spojrzała na niego chwilowo w szerokim uśmiechu. – A wiesz, że nawet jesteśmy w trakcie? – wyrzekła spoglądając na niego i gałęzie na których siedzą.
– Pokazujesz, że słuchasz i unikasz najczęściej niezręcznej ciszy. Ale czasami pytania ukazują się w trakcie gdy są nieważne, by podczas pytania o nie zniknąć. – dopowiedziała i spojrzała na niego z uwagą. Ciekawe pytanie. Czy się przekręcił...
– Ogólnie wszyscy żywi. – spojrzała nań nagle żywym spojrzeniem. – Ale może spotkasz tam Iphiego. Dawno zaginął, lecz fajnie gdybyś go pozdrowił ode mnie. – powiedziała i odetchnęła spokojnie by upomnieć się o resztę.
– A co do reszty zagadnień. Ten kto zaszedł jeszcze żyje, ale wolę go ignorować. Naprawdę nie jest godny uwagi. A o jedzenie sama dbam. Nie trują, ale nie przepadam za braniem od łowców, zwłaszcza kiedy sama mogę polatać za sarnami. – rzekła szczerząc kły w uśmiechu.
: 14 lis 2020, 13:32
autor: Lumi
Nie. Po prostu nie. Rozumiała to wszystko zbyt dosłownie, nawet nie próbując wejść w metaforyczny sens jego wypowiedzi. Rozumowała, ale na zbyt niskim poziomie. Na wszystkie cuda chaosu, niech w końcu zacznie logicznie myśleć! Wszystkie opisy ran miały za zadanie przystępnie wyjaśnić jej pojęcie pamięci. Ona bowiem niczym otwarta rana nie daje o sobie zapomnieć, a im cięższe przewinienia ma się na sumieniu tym bardziej broczy krwią. Wrotycz miał tylko jedną taką ranę, i był nią ułamany róg – symbol jego ignoranctwa na piękno chaosu przed odnalezieniem matki.
– Nie uzdrowiciel leczy rany, on tylko umożliwia powłoce na regenerację. O to chodzi w życiu. Po popełnieniu błędu zazwyczaj zostaje ci jakaś pamiątka. Ale czymże jest blizna, jeśli nie taką pamiątką? Jest jednak zbyt ulotna, łatwa do pozbycia się przez uzdrowiciela. Jednostki bez blizn są albo bardzo młode, albo po prostu nie chcą pamiętać o swych klęskach. – Zrobił kilka wdechów na wyrównanie oddechu i pozbycie się nagromadzonych emocji. – Ciało nie jest rzeczą stałą, nie zabierzesz go ze sobą do gwiazd. Pierwotny instynkt bywa przydatny, ale tam takie coś już nie obowiązuje. Łączymy się w wysiłku umysłu ku chwale chaosu. Nie ma tam zagrożeń, więc takie ekscesy nie są potrzebne. A co ci dadzą odruchy? Połamiesz mi łapę, jeśli spróbuję cię nagle przytulić? Tylko zwierzęta opierają się na takiej nauce przez ból. Smoki potrafią wyciągać wnioski z ran innych. –
Bez Cykuty jego życie stało się puste i bezwartościowe. Po co miałby nauczać kogokolwiek skoro jego misja opierała się na towarzyszeniu matce? Był dumny z takiej indoktrynacji, poświęcenia ostatecznego.
Pokiwał powoli łbem słysząc odpowiedzi. Chociaż co do drzewa sprawa była dyskusyjna. To nie były zawody, tylko ucieczka przed zbliżeniem się do niej. Na samą myśl przycisnął skrzydła bardziej do boków.
Och, czyżby insynuowała zmienność pamięci? W jednej chwili miała sformowane pytanie będące w stanie wpłynąć na całe stado, aby w następnej chwili znaleźć na nie beznadziejną odpowiedź, albo po prostu je zapomnieć? – Cisza w żadnym wypadku nie jest niezręczna, to po prostu zakomunikowanie wyczerpania tematu. Ewentualnie po prostu można rozumieć się tak bardzo, że słowa nie są potrzebne, prawda? –
– Pozdrowię go, może nawet się nim zaopiekuję. – Zakomunikował wspaniałomyślnie. Kolejna prawie znajoma duszyczka do zamęczenia monologami o synkretyźmie chaosu!
– Czyli jednak ktoś zaszedł? Kto taki!? I po co komu sarny, skoro ma się nietoperze? Upolowałaś jakiegoś? I łowcy są właśnie po to abyś mogła walczyć, a nie polować! – Odpowiedział niemalże chaotycznie. Och... Nawet także krzywo wyszczerzył kły.
: 15 lis 2020, 9:53
autor: Pamięć Barw
Przechyliła łeb o parę stopni wgapiając się w ducha i zatracając w słuchaniu go.
– Ale jeśli uzdrowiciel się jej nie pozbędzie to zostanie. A jeśli będzie przypuśćmy długa na cały bok, to wątpię żeby szybko taka blizna zniknęła. Prędzej dopasuje się i mniej będzie rzucać się w oczy, ale wciąż będzie widoczna. – Młode lub nie chcą pamiętać. No na pewno nie ma tylko tych opcji. W końcu są różne charaktery i różne powody że ktoś nie posiada blizn.
Dalej tylko przytaknęła mu pyskiem. Nadal się nie zgadzała z jego wyrażeniem. Poprostu źle zrozumiał. Tylko on też dobrze mówi o odruchach... No nie zgadza jej się. A wytłumaczyć słownie chyba rady nie da.
"Spojrzała na niego w chwilowo szerokim uśmiechu." Ta. Dłużej nie dało rady. Odczuła pewną presję w jego reagowaniu. Jednak on milczał to i ona postanowiła to przemilczeć.
Pomyślała chwilę nad tą niezręcznością.
– No niektórym słowa nie są konieczne. – zgodziła się.
Uśmiechnęła się na jego odpowiedź.
– No to fajnie, że go poszukasz. – Może się nawet bracia zgadają.
– No Mango mnie jakoś mocno irytuje swoją osobą. – powiedziała z wybijającą się w jej głosie irytacją, ale złagodniała kiedy zeszła na inny temat.
– Lubię polować. A nietoperzy to jeszcze nie złapałam żadnego. –
: 15 lis 2020, 14:05
autor: Lumi
Chaosie, miej litość nad oddaną duszą! Czemu musiał wikłać się w tak bezsensowne spory jeśli chciał wytłumaczyć tylko jedną prostą rzecz?
– Przyznałaś mi rację? – Mruknął zaskoczony po jej wypowiedzi. – Zniknie po długim wysiłku uzdrowiciela, czyli jest możliwe jej zamazanie. Zmazanie takiej rzeczy jest równe chęci zapomnienia o czynnikach z nią związanych, oraz stworzenia nierzeczywistego obrazu siebie. Nie można sprawdzić czy ktoś je zamazał, więc to czyni je o wiele gorszymi zamiennikami gorszych kalectw! – Wyszczerzył kły w triumfalnym uśmiechu i nawet trzepnął wesoło skrzydłami.
Pokręcił łbem, kiedy przypomniał sobie ile czasu mu mogło zostać. Mało, stanowczo zbyt mało. Matka pewnie zdążyła odwiedzić każdą swą siostrę, a może nawet i ich potomków.
– Mango. Zapamiętam. – Mruknął pod nosem. – Mogę przyrzec że nie będzie miał życia w zaświatach – Uśmiechnął się nieco, obracając w myślach ten subtelny żart. "Życie" w zaświatach... Miał naprawdę koszmarne poczucie humoru.
– Szkoda, są naprawdę dobre. A w takim razie co najciekawszego udało ci się spotkać na tych polowaniach? – Przekrzywił łeb i po raz enty wlepił w nią ciekawe spojrzenie. Może nie polowała tylko na jakieś małe sztuki?
: 15 lis 2020, 16:29
autor: Pamięć Barw
Aż sama się zaskoczyła jego pytaniem. Serio przyznała? W sumie możliwe, bo sama zdanie ma podobne... Na jej pysk i tak wszedł pogodny uśmiech na widok wesołej reakcji brata.
– No w sumie to tak. Bo nie łatwo ukryjesz brak łapy czy ogołocony bok, a pozostałość po małym przecięciu albo sama się wpasuje, albo uzdrowiciel ją zamarze. – przytaknęła nawet pyskiem.
Na moment się uśmiechnęła, lecz zaraz pokręciła łbem.
– Aż tak to może się nim nie zajmuj. Szuka uwagi, a wolę nie dodawać mu jej więcej. – rzekła odwracając wzrok. Po prostu nie warto zwracać na niego uwagi i tyle...można by rzec...
– Tak, szkoda tych nietoperzy. Heh. No a ogólnie to dużo spotykam kopytnych, ale udawało mi się trafić na jakieś foczki. – powiedziała przytakując pyskiem zadowolona.
: 15 lis 2020, 17:48
autor: Lumi
Ona w ogóle go znała? Jak mógłby zostawić kogoś w spokoju w zaświatach? Najwyżej zaględzi tego całego Mango na śmierć, albo przetestuje na nim możliwość zabójstwa duszy. Tyle możliwości!
– Zawsze możesz mu powiedzieć że po śmierci spotka tyle Bogów Bożków i Duszków ile tylko zapragnie. Reszta dokona się sama.. – Uśmiechnął się pod nosem na samą myśl o tak "wyrafinowanym" popchnięciu kogoś do zadania sobie śmierci. Gdyby tylko miał ciało to zrobiłby to o wiele wiele lepiej.
– Foczki? To coś pożywnego? – Podniósł łuk brwiowy, próbując przekopać pamięć w poszukiwaniu tak rzadko spotykanego słowa. Na wszystkie dziwy chaosu, nie znał takiego czegoś! Pewnie było to zwierzę które większość myśliwych bardzo ceni skoro siostra musiała się mu tym pochwalić.
I oczywiście najbardziej ważną dla niego rzecz chował na koniec. Zgarbił się, i z całej siły docisnął skrzydła do boków, a łeb niemalże żałobnie zwiesił. Można by rzec że wyglądał jak zbity smok. – Zirko.. – Zaczął cicho, podniósł łeb i po raz kolejny wbił w nią maślany wzrok. – ..Chciałbym poprosić Cię o przysługę. Nie dla mnie, a mej matki. Chciałbym uczynić jej prezent, ale nie mam tutaj mocy sprawczej. Czy mogłabyś w moim imieniu stworzyć na terenach wspólnych coś w rodzaju naszego nagrobka? Na pewno spojrzałaby na Ciebie łaskawszym okiem, a nasze dusze radowałyby się w zaświatach za ten uczynek. – Uciekł wzrokiem gdzieś w dół, aby nie patrzeć jej w oczy w razie potencjalnej odmowy.
: 15 lis 2020, 18:25
autor: Pamięć Barw
Pokręciła łbem, ale w rozbawieniu. Nawet dało się słyszeć mały chichot.
– No dobrze. Może mu przekaże. – odparła już zgodnie, choć tę "może" było mocno podkreślone. W sumie, to ciekawe acz fajne uczucie, że odegra się Mango. Nawet, możliwe, że nawet będzie świadkiem.
Przytaknęła mu pyskiem.
– No tak. Jedna foczka starczy na wykarmienie jednego smoka. Więc naprawdę opłacalne jest spotkać ich stado. Niestety częściej bywają nad morzem. Mu się najwyraźniej fartło.
To nie wiem jak opisać... Są takie grube i poruszają się na płetwach. – Wytłumaczyła bratu układając łapy tak jakby rysując nimi zarys zwierzaka.
Kiedy ponownie spojrzała na Lumiego jej pysk przybrał zmartwiony i pytający wyraz. Spoglądała na niego uważnie i równie tak słuchała. Zdziwiła się lekko ową prośbą, ale wydała jej się zrozumiała. No i, wykonalna. Więc chwilę po jego słowach, przytaknęła mu.
– Postaram się o coś takiego wykonać. – odparła jeszcze będąc w zamyśleniu. Nad wykonaniem, bo zrobić to postanowiła wykonać przysługę. Spojrzała na niego łagodnie.
: 15 lis 2020, 18:49
autor: Lumi
– Taki spasiony morski? – Przekrzywił nieco łeb próbując sobie wyobrazić jak takie coś by wyglądało. Cóż, chyba właśnie spasiony smok najtrafniej określał jak wyglądałoby takie zwierzę. Świat jest naprawdę dziwny..
Ach, jakże miła była jego siostra! Zgodziła się! Podniósł łeb i spojrzał się na nią nieco niedowierzając w to co usłyszał. Zrobiła to tak o, bez choćby słowa polemiki czy sprzeciwu. Na wszystkie cuda chaosu, była cudowna! Wiedział że się na niej nie zawiedzie i będzie mógł jeszcze bardziej uszczęśliwić matkę. Na pewno się ucieszy!
– Tak bardzo ci dziękuję. – Powiedział cicho. – Nie zapomnimy Ci tego, odwdzięczymy się jak tylko będziemy mogli. Jesteś tak dobrą duszą.. – Głos uwiązł mu w gardle, i po prostu patrzył się na nią z wdzięcznością.
: 15 lis 2020, 21:57
autor: Pamięć Barw
– Tak. Taki spasiony zwierz. – Odparła zgodnie. No bo to jest taki spasiony zwierz, nie oszukujmy się. Chociaż sama do grubego smoka by nie porównała. Pyza wygląda strasznie, a foki poprostu tłusto.
Uśmiechnęła się łagodnie do brata. W końcu chyba każdy zasługuje na pochówek. A niestety oni nie doczekali się go tuż po śmierci. Ale zrobi im ładny. Szkoda jej tylko, że wcześniej sama o tym nie pomyślała. Jednak teraz to nie jest najważniejsze, skoro i tak niedługo się tym zajmie.
Dobra dusza ją tknęła. Naprawdę.. miło.
– Nie ma za co. Naprawdę z chęcią się tym zajmę. – uśmiechnęła się do niego.
: 15 lis 2020, 22:48
autor: Lumi
Cholera, naprawdę go to poruszyło. Nie musiał walczyć, błagać, czy wymuszać tak błahej rzeczy. Po prostu poprosił o to odpowiedniego smoka, i tak po prostu mu nie odmówiono. Czyżby nie wszystkie niespaczone dusze były złem wcielonym? Jego siostra była tym dobrym wyjątkiem, perłą w morzu niesprawiedliwości oraz zła.
Nadal patrzył się na nią z nutą niedowierzania, ale na jego pysk wstępował coraz szerszy uśmiech. Będą mieli grób! Nawet po śmierci ich nie rozdzielą, nie dopełnią swego dzieła zniszczenia piękna chaosu. I to wszystko dzięki jednemu smokowi. – Niechaj Chaos Ci błogosławi tak szczerze i dozgonnie jak robię to ja. Bądź pozdrowiona przez całą swą wędrówkę ku oświeceniu. Niechaj potomkowie twi ogrzeją się w blasku prawdy, a stronią od mroźnych ostępów fałszu. – Odwinął ogon z gałęzi, i zeskoczył na gałąź na której siedziała Zirka. Spojrzał się na nią z czystą wdzięcznością, i pociągnął nosem. Ku swemu zaskoczeniu nawet się wzruszył. – Pewnie chciałaby aby upamiętnić nas gdziekolwiek na wspólnych. Byle nie w Ziemi. – Powiedział sporo ciszej niż wcześniej.
– Jedyna prośba jaka mi zostaje to poproszenie Ciebie o to żebyś o siebie dbała. Obdarowuj innych swym ciepłem i wyrozumiałością, bądź zdrowa Pogodna Myślo! – Szybko odwrócił łeb, aby nie zobaczyła powoli formujących się łez. Szybkie rozpostarcie skrzydeł, skok i..
Leciał w dół niemalże do końca, dopóki nie zdecydował się na zrobienie kilku potężnych wymachów. Wypoziomował lot gdzieś na wysokości połowy ogona od ziemi, coraz szybciej wymachując skrzydłami. Może uda mu się ucieknąć przed losem.. Albo odnajdzie matkę jeszcze tutaj, na ziemskim padole!
// ZT
: 15 lis 2020, 23:32
autor: Pamięć Barw
W swoistej radości słuchała młodszego brata, nie ważne czy przybranego. Naprawdę cieszyła się wiedząc, że i on się ciszy z niby tak małego gestu.
Słuchała go intensywnym obarczając go spojrzeniem, lecz stał się jeszcze bardziej taki, kiedy odwinął ogon i się podniosł. Westchnęła. Już musi lecieć? Przyszło jej na myśl i chciała coś odpowiedzieć, ale w zaskoczeniu nie zdołała. Spojrzała prosto we wzruszone szare ślepia, co były tak blisko. Zeskoczył do niej. Naprawdę! Hah! Nie patrzyła na ciało, tylko w oczy odzwierciedlające duszę.
Wygięła pysk w uśmiechu.
– Byle nie w Zimi. – przytaknęła, a serce łomotało jej w radości.
Ale pożegnanie i tak, kiedyś musiało nadejść. Uspokoiła się z chwilą mówienia brata.
– Dbaj o swą duszę, Lumi. – Powiedziała ciszej, kiedy zbliżało się do skoku. A z jego zeskokiem ona wstała, by obserwować jego wzlot, a następnie odlot.
Więc to tyle... Ale jakoś, czuję spokój. W końcu jeszcze się spotkają. Najprawdopodobniej w zaświatach.
Spojrzała za nim, w niebo, by zaraz skupić się na porze jaka zastała. Wieczór. Późny wieczór... Naprawdę aż tak długo rozmawiali? Poczęła wypatrywać gwiazd zza chmur.
Dzisiaj chyba nie zdąży spełnić prośby. Za to jutro tu powróci. Tu, chyba będzie w porządku miejsce. A jak dobrze to zrobi to nawet tego nie zlikwiduje nawet dziadek.
Na resztę nocy postanowiła wrócić do domu. Kto wie czy może nie zechce popadać w nocy. Spanie u siebie, wydaje się bezpieczniejsze. Wiele bezpieczniejsze.
Rozprostowała skrzydła i jak uprzednio Lumi, zeskoczyła z gałęzi, by tak właśnie za pomocą zamachów wzbić się w powietrze.
//zt
: 01 gru 2020, 18:01
autor: Szara Rzeczywistość
Wejście tutaj nie stanowiło żadnego problemu dla kleryka, który rozglądał się za ziołami. Szczerze mówiąc nie miał bladego pojęcia o tym, że na terenach wspólnych nie rosną też zioła, ale skoro zaszedł tak daleko i ich nie znalazł... Poddał się dopiero kiedy doszedł do jakiegoś samotnego drzewa na wzgórzu z którego był przynajmniej ciekawszy widok na okolicę, która była skąpana w gęstych kłębach mgły. Był poranek, gdyż samiec właśnie wczesnym rankiem poświęcał swój czas na zbieranie ziół co mogło równie dobrze mu poprawić humor z rana co go zepsuć.
Jak zapewne się domyślasz czytelniku, zepsuł mu się kiedy poświęcił dobrą godzinę na łażeniu na terenach wspólnych i nie znajdując nic poza odchodami i to smoczymi!
Jaah przycupnął więc przy drzewie i dla otuchy zwyczajnie sobie nucił. Po jego ciele przeszedł dreszcz z zimna i wilgoci trawy na której usiadł, jednak nic to dla niego. Bardziej martwił się o zapas ziół, niż własne zdrowie...
A jednak zaufania w stadzie zbyt wiele nie było. Czy to źle? No nie do końca źle, po prostu byli ostrożni. Kwestia była taka, aby po prostu nie manifestowali swojej nieufności mu w pysk jak to uczynił jeden z uzdrowicieli. To zabawne swoją drogą, ze wzbudził zaufanie u przywódcy, a inny uzdrowiciel mu nie ufał, pomimo załatania jego ran bez żadnych komplikacji... Cóż, niektórzy po prostu rodzą się z czymś w rodzaju antyuroku osobistego.
Mógłby sobie jeszcze tak gdybać dalej, ale postanowił wyciągnąć z torby bukłak w którym trzymał wodę zmieszaną z miodem. Nic tak nie poprawia goryczy życia jak dobry i słodki miód.
: 05 gru 2020, 19:20
autor: Strażnik
Strażnik coraz rzadziej miał czas na medytację przy obcych drzewach, bo gdy już poświęcał się chwili odpoczynku, wolał ją spędzić na wyspie proroków albo przy nieco większych, milszych mu roślinach. To wyłącznie złośliwy los sprzyjał dziś pewnemu spotkaniu, bo gdy Strażnik latał tak w tę i we w tę, pomiędzy stadami, jego uszkodzone płuca w końcu odmówiły posłuszeństwa i zarządziły natychmiastową potrzebę odpoczynku. Gad zapikował, a znalazłszy się ciężko na ziemi zaczął prędko nabierać hausty powietrza, które w teorii powinny złagodzić płonący ból w piersi oraz duszności. Było to niestety daremne, więc dłuższą chwilę męczył się ze sobą, jak osoba, którą dopiero co wyrwano spod wody. Koniec końców stopniowo zaczął oddychać nieco wolniej, ale wciąż drżąco, ze słyszalnym trudem. W tym stanie nie zdawał sobie sprawy, że ogon dalej po drugiej stronie szerokiego pnia siedział sobie inny smok.