Strona 26 z 27
Kurhany Pamięci
: 29 sie 2024, 21:48
autor: Krewetkowe Lato
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Dreptała przy tacie przez całą drogę w... zaskakującej ciszy. Czasem się odzywała, jasne, ale nie szczebiotała bez przerwy, jak miała w zwyczaju. Wyczuwała ponury nastrój wszystkich, a choć nigdy nie była zbyt dobra w odczytywaniu emocji innych, teraz potrafiła zrozumieć, że jej gadatliwość była nie na miejscu. Co jakiś czas zerkała na błyskawice na niebie, choć przez większość podróży jej wzrok spoczywał na zamyślonym tacie.
Prawie przybyli na miejsce, ale już z daleka widać było kamienne tablice. Widziała już takie wcześniej, domyślała się, że stawiane były w pamięci niektórych smoków. Nie była więc zaskoczona słowami taty, ale... sprawiły one, że nagrobki zyskały w jej umyśle znacznie większe znaczenie, niż wcześniej.
– Czyli to tutaj się spisuję smoki, które udały się do gwiazd..? – zadała pytanie, trzymając wzrok na tablicach. Nim jednak zyskała odpowiedź, Culli nagle wybuchł. Drgnęła i przeniosła zaskoczony wzrok na brata. Zachowywał się zupełnie jak nie on. Zazwyczaj taki pogodny, rozleniwiony... Teraz nagle zwracał się do taty z takim wyrzutem, jakby to przez niego tu teraz stali.
Naburmuszyła się. Wszystkich to bolało, dla wszystkich to było trudne... Ale najbardziej dla taty!! Musiał radzić sobie ze śmiercią Przywódczyni i jeszcze walczyć o jej miejsce, a teraz Culli tak głupio się zachowywał, jakby tylko jego bolało!!
– Zamknij się. – warknęła do brata krótko i odwróciła się od niego. Końcówka jej ogona drgała w zdenerwowaniu, ale starała się trzymać neutralny wyraz pyszczka. Oczywiście, nie wychodziło jej to za dobrze, jako że zawsze była tak prosta do odczytania jak otwarta księga.
Mimo wszystkich swoich poprzednich spostrzeżeń nie zauważyła zupełnie, że przecież ona też wcale nie zachowywała się jak ona.
◇ Spijający Barwy ◇ Culli ◇
Kurhany Pamięci
: 31 sie 2024, 15:20
autor: Barwy Ziemi
Gotów był potaknąć na słowa córki, ale nie było mu to dane. Przerwała mu wypowiedź Culliego, w której słychać było zarzut tak dosadny, że Ciirioh aż drgnął zdziwiony. Powoli obrócił łeb w stronę syna, a z jego pyska spełznął typowy dla niego uśmiech, kiedy posyłał mu niezadowolone spojrzenie. Nie tak go wychowywał. Nie takie wartości wpajał mu od pisklęcia. A teraz ten nagle obrósł w zupełnie nieznane mu piórka, sprawiając że między nimi zawisło nieprzyjemne milczenie. Ciirioh doskonale rozumiał, że ich sytuacja była trudna i że każdy przeżywał żałobę na swój własny sposób, ale to nie znaczyło, że zamierzał pozwolić Culliemu na takie zachowanie. Niepotrzebnie dodatkowo ranił słowami tych, którzy byli tu przecież tylko po to, żeby go wspierać. Wszak przechodzili przez to wspólnie, a Spijający nie chciał, by smutek i żal były powodem przez który się poróżnią.
– Zachowuj się – odpowiedział, a jego ton był nieco zimniejszy niż dotychczas, przez co łatwo było się domyślić że była to ewidentna nagana, na którą syn zdecydowanie sobie zasłużył. Wszak wyżywał się nie tylko na własnym ojcu, ale i na siostrze, której emocji wyraźnie nie wziął pod uwagę – Nie przyszliśmy tutaj, żeby się kłócić. Jesteśmy tu po to, żeby pożegnać naszych bliskich. Tych których nie widzimy, a którzy wciąż są przy nas – przypomniał mu, a z każdym słowem jego ton na powrót łagodniał. Wkrótce więc znów pozwolił sobie na delikatny uśmiech, po którym ułożył łapę na łebku syna, okazując mu swoje wsparcie. Potem zwrócił się ku Shenje, żeby dotknąć pyskiem jej policzka. Miał nadzieję, że to nieco ukoi nerwy ich wszystkich, by więcej nie wisiało nad nimi widmo niepotrzebnej sprzeczki.
– Chodźcie – zachęcił ich po chwili, po czym ruszył w głąb Cmentarza. Szedł powoli, wskazując im odpowiednią ścieżkę między kurhanami, aż w końcu trafili pod trzy lśniące głazy, które niemal od góry do dołu zdobiły liczne smocze imiona. Ciirioh zbliżył się do jednego z nich i delikatnie dotknął palcami wyrytego nań imienia ojca. Westchnął cicho, po chwili znów obracając się ku pisklętom – Tutaj spisuje się imiona tych, którzy odeszli do gwiazd, będąc w zaawansowanym wieku. Od niedawna widnieje na nim także miano dziadka – wyjawił w końcu, a błysk w jego ślepiach przygasł na chwilę, kiedy ukrywany dotąd smutek próbował ujawnić się na jego pysku. Nie w pełni mu na to pozwolił, dlatego trudno było jednoznacznie określić targające nim w tym momencie emocje – Zmarł niemal w tym samym czasie co prababcia Goździk. I... ym – zaciął się w końcu, bo gardło zacisnęło mu się na samą myśl o reakcji piskląt. Jego ślepia zaś zaszły łzami, które czym prędzej przegonił, mrugając kilkakrotnie – I chciał, żebym Wam coś przekazał. Proszę. Wiem że to nie ukoi bólu, ale taka była jego wola – wyjaśnił cicho, wyciągając z torby wcześniej przyszykowane przez Tiishoyra prezenty. Uśmiechnął się przy tym słabo i podał je młodym. Potem zaś postąpił krok ku nim, chcąc je przytulić.
Shenjë Culli
Kurhany Pamięci
: 17 wrz 2024, 0:27
autor: Łaknący Przyjemności
Motyw przewodni – Je Te Laisserai Des Mots
Nie umiałem nazwać swoich uczuć, jakie targały moim małym sercem i umysłem. Rozumiałem te słowa, spojrzenia i milczenie. Skarcenie, na które zasłużyłem w pełni. Przerastało mnie to wszystko, co tutaj się działo. Wiedziałem dobrze, o CZYM będzie tutaj mowa. Jego słowa i maska z uśmiechem tutaj nic nie wskórają. Szkodzą i potwierdzają jedynie moje własne czarne przeczucia. Kroczyłem za nimi bezwiednie, mechanicznie. Myślami daleko od tego co ma się zadziać. Chciałem być poza nimi... Poza tym wszystkim... Odciąć się od tego bólu, żalu i emocji, które niczym kły drapieżnika czy dziób orła wyrywały wątrobę, płuca i serca. Wreszcie... Dotarliśmy tutaj pod cienie stel. Było ich więcej niż stad. Wyrastały z traw brązowych i spalonych. Okalanych czernią obsydianowych menhirów. Ukazywały tę brutalną przeszłość, pełną smutku i bolących chwil. Nim padły pierwsze słowa. Zgłoski, które zniszczyły tak potrzebną i jeszcze kojącą bezwiedną ciszę... Widziałem TE imię. Wyryte w kamieniu zachowane na wieki. Usiadłem na kuprze zrezygnowany. Czyli jednak on przywitał Przewodnika jak przyjaciela... Dobrze myślałem. Niektórych faktów nie da się ukryć... Nigdy ślepy nie byłem. Mógł wtedy powiedzieć. Nie chować tajemnicy w sobie. Ukrywać tego pod swym zwykłym uśmiechem... Choć ile on musiał wycierpieć, trzymając to w sobie. Jak mną potrząsają emocje, których w pełni nie umiem nazwać? Czy to ból, czy tylko pustka wyrwana sercu i duszy... Pełna bolączek i pęknięć... Nie zwracałem w pełni uwagi na to co mówi ojciec. Nie obchodziły mnie jego słowa. Widziałem ostatni dar od dziadka dla nas. Jego mała ostatnia materialna wola. Widziałem w niej kilka błyskotek i jedzenia, ale czy to mogło zapełnić jakkolwiek powstałą dziurę? Jedynie zwiększyło gorycz w rannym sercu... Nie zauważyłem jak świat przysłoniło mi skrzydło
Ciirioha. Nie umiałem już wytrzymać. Tyle się nagromadziło w moim małym sercu, które niczym dziecię Dedala runęło w dół. Wprost w objęcia zimnego Aterala. Utonąłem w mroku. Ciemności, która pachniała domem, spokojem i resztkami szczęścia, lecz i ta przystań bezpieczna była iskrą. Nie umiałem tego utrzymać w sobie. Rozpadłem się. Wtulając pyszczek w bok zielonego opiekuna rozpłakałem się. Wręcz zawyłem cicho niczym ranne pisklę. Może nie tylko moje łzy roniłem... Ja... Mimo ich obecności czułem się sam... Ja... ja...
Kurhany Pamięci
: 24 wrz 2024, 17:44
autor: Krewetkowe Lato
Trzymała wzrok gdziekolwiek, byle nie na bracie. To było ciężkie, wcale nie chciała być dla niego oschła. Dla nikogo nigdy nie chciała być oschła!! Ale sam się o to prosił takimi słowami.
Westchnęła smutno, gdy tata otarł się o jej policzek. Miał rację, nie trzeba było się tu kłócić... Po dłuższej chwili zawahania zwróciła głowę do Culliego i otworzyła już pysk, jakby chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Zamknęła go tylko cicho i opuściła przygnębiony wzrok, niemrawo drepcząc za tatą.
Gdy się zatrzymali, uniosła wzrok na kurhan, na którym spoczęła łapa taty. Nim nawet zdążyła usłyszeć słowa Ciirioha, zobaczyła wyryte w skale.... imię dziadka. Wciągnęła nagle powietrze w zaskoczeniu, a w piersi poczuła wyraźne ukłucie bólu. Czyli to dlatego...
Uniosła wzrok na tatę i poczuła wtedy, jak zaczęło ją kłuć w oczy. Nie płakała często przez jedenaście księżycy swojego życia, ale potrafiła rozpoznać to szczypanie. Opuściła więc głowę, zaciskając mocno powieki, jakby z jakiegoś powodu nie chciała, by jej łzy wyszły na świat.
Tata mówił dalej, a Shenjë jedynie trochę uniosła pysk, gdy wspomniał o czymś, co chciał przekazać dziadek. Jej wzrok padł na podarunki i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w nie tępo, nawet się nie poruszając. Jak kamienie szlachetne miałyby coś zmienić? Czy można by ofiarować je bogom w zamian za kilka chwil więcej z dziadkiem?? Przecież miała jedynie kilka rozmazanych wspomnień wspólnego pikniku... Czemu nie spotykali się częściej? Z prapcią też...
W końcu ciało zielonołuskiej nie wytrzymało i drgnęło w pierwszym szlochu. Za nim podążył drugi, a za nim łzy wyrwały się w końcu i obficie zaczęły spływać po pysku. Zawyła cicho i przysunęła się do taty, wtulając się w niego mocno i szlochając w jego pióra. Nie myślała w ogóle o podarunku od dziadka. Nie była zbytnio w stanie myśleć o niczym, gdy jej myśli przyćmiło rozgoryczenie, na które wcale nie była gotowa.
◇ Spijający Barwy ◇ Culli ◇
Kurhany Pamięci
: 28 wrz 2024, 19:43
autor: Barwy Ziemi
Przysunął się bliżej, mocniej przytulając szlochające pociechy. Objął je skrzydłami i pozwolił się ściskać, doskonale rozumiejąc ból, którego te właśnie doświadczały. Sam był jego ofiarą, a te uczucia wręcz jeszcze bardziej się wzmogły, kiedy po pyszczkach piskląt spłynęły pierwsze łzy. Jego oczy również się zaszkliły, kiedy trwał w ciszy, przyciskając młode do piersi. Chciał by te czuły, że on jest tu dla nich. Że mogą płakać dowoli, bo on za każdym razem otrze ich łzy i opatuli ich skrzydłami. Pragnął być dla młodych wsparciem, którego teraz potrzebowały, ale... doskonale wiedział, że sam również to wszystko mocno przeżywa. Nie był w stanie długo utrzymać spokojnej miny, a łzy spłynęły i po jego policzkach, kiedy tylko przymknął na moment ślepia. Nie miał pojęcia co mógłby w tej sytuacji powiedzieć, więc po prostu trwał w milczeniu, nie wypuszczając młodych z objęć. Głaskał je przy tym po grzbietach, ale nie próbował ich na siłę uspokoić. Pozwalał im płakać tak długo jak tego potrzebowały, a on łkał wraz z nimi. Aż w końcu skończyły się łzy, które mogliby przelać.
Ciirioh nie wiedział ile trwał moment ich wspólnego smutku. Nie liczył czasu, ale wkrótce uniósł nieco szyję, by spojrzeć na swoje maleństwa. Delikatnie przetarł wówczas kciukiem ich policzki, posyłając im uśmiech tak delikatny, że bez problemu można było dostrzec w nim smutek. Tliła się w nim jednak jeszcze jedna emocja – nadzieja. I pragnął wierzyć, że i młode będą w stanie ją odczuć.
– Wiem że pożegnanie nie jest łatwe – odezwał się w końcu, a jego głos był jedynie nieznacznie głośniejszy od zwykłego szeptu – Wierzę jednak, że oni wciąż są w pobliżu. Nie tylko patrzą na nas z gwiazd, ale ukrywają się także w nas. W naszych sercach i w naszych wspomnieniach. Będą blisko tak długo, jak będziemy o nich pamiętać – wyjawił cicho, bezwiednie układając dłoń na własnej piersi, jakby faktycznie w rytmicznym biciu mógł wyczuć obecność bliskich – Będą żyć w naszych myślach, jeśli tylko im na to pozwolimy. To wszystko z czasem przegoni smutek, odmieni go w melancholię a może nawet i radość na samą myśl o ich uśmiechach. Nieprawdopodobne, co? Ale taka jest siła miłości, którą się wzajemnie darzyliśmy. A oni by nie chcieli, żebyśmy na stałe pogrążyli się w żalu – kontynuował, a jego uśmiech poszerzył się nieznacznie, kiedy znów nachylał się do młodych, by ponownie je przytulić. Wszystkie jego słowa zaś były szczere i choć nie wiedział czy pisklęta od razu w nie uwierzą, tak był przekonany, że z czasem zrozumieją siłę z jaką czas leczył nawet najgorsze z ran – I tak sobie pomyślałem, że może chcielibyście wspólnie wykuć na kurhanach kilka słów dla nich? Wtedy pamięć o ich imionach nigdy nie zniknie. Zawsze będzie ktoś, kto będzie ją pielęgnował – zaproponował po chwili, czując że takie wspólne pożegnanie mogłoby być dla nich dobre. Pozostawiliby bowiem na cmentarzu część swoich uczuć i zawsze mogliby tutaj wrócić, żeby znów spotkać się ze zmarłymi i choć chwilę ich powspominać.
Łasy Kolec Barwna Łuska
Kurhany Pamięci
: 28 paź 2024, 9:46
autor: Łaknący Przyjemności
Tonąłem w czerni świata. To co gotowało się we mnie od dłuższego czasu powoli gasły. Znikały w mrokach pustki. Tak samo jak i ten, który otula mnie skrzydłem. Czułem jego wparcie, ale co mogła dać łapka i skrzydło w takim momencie? Czy tylko złudną ulgę, czy więcej w tym szarawym kotle uczuć?
Nie wiem ile tak trwała w małych spazmach płaczu, okryty ciepłem jego pierzastego skrzydła. Dopiero ostre światło pokazało ile mogło upłynąć dnia. Byłem lekko wdzięczny za otarcie mokrych piórek od słonych łez... Nadzieja... Może tego mi teraz brakowało. Światełka mogące określi kolejne dni... Słowa Ojca znów rozbrzmiały w tym nienaturalnie cichym miejscu. Krążyły niczym sęp, wwiercając się i starając zapalić to co zgasło chen dawno temu. Kauteryzować rany na wyrwanym sercu i duszy. Choć te nadal bolec będą i przypominać o sobie w przyszłości...
Zostawić coś po sobie słowo dla Nich. Nie jestem tak uzdolniony by i me słowa mogły coś znaczyć dla Nich. Przeniosłem wzrok na stelę z imieniem, które po przeczytaniu nadal boli. Zrobiłem i tak mimowolny ruch i oparłem o nią łapkę. Cichy, melancholijny trel wydobył się z mego gardła. To było jedyne co mogłem dać. Ostatni śpiew, ostatnią przysługę dla ich dusz by mogli iść ku wiecznym łowom.
Kurhany Pamięci
: 09 kwie 2025, 0:24
autor: Pomroki Przedświtu
- Ishamaar nie przestawał być absolutnie zachwycony ilością spisanej historii dostępnej na terenach Wolnych Stad. Już odwiedził skalnego giganta i być może spędził tam troooooszkę za dużo czasu. Odrobinkę. Ciupineczkę. Chociaż nie, jak na czytanie kronik w zwokach zarówno niesmoczego pokonanego wroga, jak i zgliszczach naprawę starej wiedzy, spędził tam całkowicie odpowiednią ilość czasu. Ale to już nie było ważne – chciał dowiedzieć się więcej. Zbadać więcej miejsc, poznać więcej historii. Wiedza z prorockiej groty przepadła... ale istniały stare miejsca, które nie zostały zniszczone. Kurhany na przykład. Starożytne miejsce pamięci.
Tylko Ishamaar już zauważył, że badanie miejsc samemu nie było ani tak efektywne, ani tak przyjemne jak badanie razem. (Tak, z Gadzim dużo lepiej czytało mu się kroniki, nawet jeśli całkowicie ignorowali swoją obecność przez większość czasu). Lamba raczej nie byłaby zainteresowana czymś takim... ale pustynny znał jedną smoczycę, która była dość zaintrygowana śmiercią. Nawet jeśli była bardzo śliska.
Więc, zapytał się Aglei, czy by chciała mu towarzyszyć na smoczy cmentarz. I zgodziła się. I w ten sposób właśnie znaleźli się na Kurahnach Pamięci.
//Agleia
Kurhany Pamięci
: 09 kwie 2025, 12:42
autor: Winszująca Łuska
– Cóż, Ishamaarze, nie wiem od czego zacząć. – Agleia była w wyśmienicie dobrym humorze. Szła obok samca niemal na równej linii, niemal – bo o pół kroku na przedzie, przez co Ishamaar mógł widzieć jedynie kąt jej oka, przysłonięty wysokim, sinym polikiem. – To bardzo miłe zaproszenie. I jakże piękny dzień! Ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że wspólne wykopaliska mogą być... wymówką. – aż brakło jej tchu, niczym na skandaliczne wieści. Spojrzała na Ishamaara zza ramienia, pod kątem, swoim niewinnie śnieżnobiałym w tym świetle okiem, a pysk miała pełny antycypacji. Wnikliwie badała mimikę swojego towarzysza. Jej dobry humor płynął z szansy na potencjalne zawstydzenie bądź zażenowanie samca. Reakcja to reakcja! A Agleia miewała wyjątkowo agresywne humory na dokuczanie.
Spojrzenie trwało moment, prędko zwróciła pysk i wzrok na przód.
– Oczywiście, KAŻDY chciałby schować się z obiektem uczuć w cieniu, za wysokim nagrobkiem i skubać wargami jej łuski z szyi. Skłamałabym mówiąc, że mogłabym mieć za złe takie fantazje, lub że sama ich nie miewam. Ale powiem ci od razu, że nie ma na co liczyć. – przymknęła melancholijnie oczy i przybrała ton obszyty politowaniem.
– choć podziwiam twoją odwagę. Musimy się lepiej poznać najpierw jako przyjaciele. – i westchnęła z udawanym rozmarzdniem, odrzucając wyjątkowo uważnie wyczesaną dzisiaj grzywę do tyłu – a gdy znów zwiesiła łeb, wstążki włosów gładko przykryły jej część pyska. Kilka pasemek, zwisających na zagięciach rogów, powiewało na wietrze jak małe duszki. Zerknęła za siebie. – Ja zaczn-– – gdy przeniosła swoje wymuskanie nieśmiałe spojrzenie z Ishammara znów przed siebie, wreszcie objęła nim cały majestat Kurhanów.
Zatrzymała się. Jej postawa z wyćwiczenie miękkiej stała się zwarta, naturalna, skupiona – a wszystkie przemyślane gesty i przerysowana mimika zniknęły. Samica wnikliwie zmierzyła w głowie skały i gdy tylko pierwsza magiczna sonda wróciła do niej z powrotem, ruszyła dalej – już bez słowa, w serce cmentarzyska.
– Szukamy tutaj czegoś konkretnego? – rzuciła po dłuższej chwili oględzin chłodnym, badawczym tonem, nie odrywając oczy od chropowatości kamienia i palców od jego żłobień.
Adepcki Kolec
Kurhany Pamięci
: 09 kwie 2025, 22:51
autor: Pomroki Przedświtu
- Ishamaar także był w dobrym humorze. Maszerując to pół kroku za Agleią, zgarbiony jak zawsze, żeby jego łeb znajdował się na wysokości swoich rozmówców, na jej słowa lekko przekręcił głowę. -Wymówką?– Niestety samica nie miała okazji zauważyć jeszcze niczego ciekawego na pysku pustynnego – tylko jego zwyczajowe spojrzenie bez większego wyrazu – jakby mięśnie pyska Ishamaara były zbyt zmęczone, żeby na codzień jeszcze wysilać się o jakieś uśmiechy, czy grymasy bez większych powodów. Jeszcze nie wiedział, o co może chodzić smoczycy, ale to była Agleia, więc smok wykorzystał swoją codzienną dawkę pesymizmu i braku zaufania i spodziewał się czegoś potencjalnie emocjonalnie szkodliwego.
Smoczyca odezwała się jeszcze raz. Łuki briowe Ishamaara powędrowały do góry, przez chwilę miał otwarty pysk, żeby się zarzekać, że to nie tak, ale... ale czy raz już tak nie było? I to gdy intencje drugiego smoka były mniej pewne, tym bardziej, że Ishamaar wtedy skończył z jego wiankiem. Zamknął pysk. -Hrggh- chciał mruknąć, dla kupienia sobie czasu na wymyślenie odpowiedzi, ale chyba mu nie wyszło. -Wybacz, mam wbudowany filtr anty frywolnościowy. Niestety jest to kondycja nieuleczalna i zatrzymałem się na cieniu wysokiego nagrobka. Powróciłem dopiero na informacji, że nie ma na co liczyć.– powiedział jak najbardziej kamiennym głosem, jakim potrafił w tym momencie. -Straszne czasy, smok już nawet liczyć nie może w spokoju, Matka by zapłakała.– pokręcił głową, po czym ze znów wysoko uniesionymi łukami brwiowymi spoglądał na smoczycę. Po chwili przerwy, ponownie na przetrawienie, co się dzieje, co ona wyprawia i dlaczego, powiedział wreszcie -Tak, odważny. Za oceanem w wielu krainach byłem znany jako Ishamaar Odważny, ze względu na moją odwagę i wszystkie odważne czyny, które były niezmiernie odważne. Jak na przykład pójście ze smoczycą na kurhany, która zdecydowanie mogłaby dość łatwo dorzucić jakiejś trucizny do mojego obiadu, bez wcześniejszego poznania się lepiej jako przyjaciele. Odwaga.–
Agleia jednak kontynuowała dalej bez litości – Ishamaar nie wiedział, ile będzie w stanie jeszcze znieść, nie pozbywając się smutnych stęchłych resztek swojej godności, aż...
Zatrzymała się.
Dotarli.
Pustynny wyprostował łeb, ogarniając krajobraz swoim wzrokiem. Nie wiedząc kiedy lekko rozwarł skrzydła, jakby w gotowości do lotu, do zrobienia czegoś. Cały nagle wyglądał na obudzonego i gotowego. Srebrne ślepia skakały mu od kamienia, do kamienia, notując, zastanawiając się. Które miejsce jest najstarsze? Dlaczego były tak ustawione, co to oznaczało. Ah, jak bardzo chciał teraz wlecieć i obejrzeć to wszystko z góry. Wszystkie mniejsze kurhany, wszystkie wzory – wszystko! Jednak na wszystko jeszcze będzie czas, a Ishamaar chciał pozostać skupiony. Także podszedł do serca cmentarzyska. Analogicznie do smoczycy przed nim, przejechał łapą po żłobionych napisach.
-Imion. Historii. Kroniki na Skalnym Gigancie są stare, ale w porównaniu z tym miejscem równie dobrze mogłyby być spisane przez nieopierzonego rajskiego. Stado, do którego trafiliśmy także jest młode, ich kroniki jeszcze młodsze... ale powstało z połączeń innych stad. I imiona TYCH stad zostały zapisane w kamieniu. Ogień, Wiatr, Woda, Księżyc.– wykonał niezidentyfikowany ruch łapą -Słońce. To miejsce skrywa historię, w skałach, kościach i wyschniętej krwi. Chcę ją poznać.– odewał łapę od starożytnego kamienia, żeby spojrzeć na smoczycę.
//Agleia
Kurhany Pamięci
: 14 kwie 2025, 8:18
autor: Winszująca Łuska
A jednak, Agleia odebrała odpowiedź kolegi właśnie jako frywolność.
– A więc idziemy potem na obiad, rozumiem. Żeby ochronić cię przed taką trucicielką, obiecuję spróbować najpierw twoją porcję, Ishamaarze Odważny. – odpowiedziała tonem iście anielskim i dalej szła ciut na przedzie. Teraz, by ukryć swój lisi uśmieszek. Ciężko się wygrywało z Agleią w jej własne gierki, głównie dlatego, że ktoś mógł zjadać pionki.
Ale to w zawiłościach czasoprzestrzenych nastąpiło chwilę wcześniej, przed dotarciem. Na miejscu już Agleia była zupełnie inną smoczycą.
Na wyczarowanym skrawku granitu lewitującym u jej boku, co jakiś czas pojawiał się prosty symbol – było ich znacznie mniej niż słów wyrytych w skałach, jasnym do zgadnięcia było, że to tylko chwilowe notatki pozwalające uzewnętrznić jej myśli, zanim z pamięci krótkotrwałej przejdą w dłuższe. Sama czarująca na nie nawet nie patrzyła, skupiła na różnicach w piśmie na miejscu. Kiwnęła łbem na słowa towarzysza i jakby coś skrupulatnie kategoryzowała.
– Czy jest ci coś wiadomo na temat tych kataklizmów, Ishamaarze? Raczej żaden smok nie ma w naturze dzielenia swojej przeszłości na ery zależne od niewielkich wydarzeń. Podczas własnych spacerów natrafiłam na samotny nagrobek zasłaniający na widok na wulkan, lecz ten zdał się mało istotny stadu. Nagrobek, nie wulkan, rzecz jasna. – mówiła chłodnym tonem, z wzrokiem wbitym w wysokiego rozmówcę. Chwilę wcześniej patrzyła, czy jego własny wzrok zmiękł, co mogłoby sugerować przerwę w gonitwie myśli, idealną, by wypełnić ją pytaniem.
Adepcki Kolec
Kurhany Pamięci
: 18 kwie 2025, 12:26
autor: Pomroki Przedświtu
- Pysk Ishamaara płynnie przeszedł przez wiele różnych ekspresji w czasie krótszym niż uderzenie serca, żeby finalnie ustabilizować się na lekko podniesioncyh łukach brwiowych. Chwila przerwy i pustynny pokręcił łbem, nie żeby smoczyca to widziała ze swojej pozycji z przodu. Smok musiał przyznać swoją porażkę, nie żeby myślał, że miał jakikolwiek szansę z Agleią. Chciał po prostu uniknąć zachowania się jak największy idiota. Może mu się to udało, może nie.
–... Jeśli to będą ryby lub ślimaki, mogę oferować nawet całą moją porcję.– powiedział po zdecydowanie zbyt długiej przerwie, w trakcie której mózg Ishamaara zdążył skleić jedyne w miarę bezpieczne dostępne logiczne połączenie znaczeń: obiad → jedzenie → porcja → spróbować → oddać → niedobre → ryby i ślimaki.
Tak, zawiłości czasoprzestrzenne były dość częstym zjawiskiem na ziemiach Wolnych Stad. Każdy mógł zostać ich ofiarą, i w tym momencie był to Ishamaar i Agleia. W niedalekiej przyszłości dwójka toczyła już zupełnie inną rozmowę w całkowicie innym klimacie.
Smoczyca kategoryzowała, gdy pustynny ze skupieniem czytał imiona wyryte w starożytnych skalach.
-Tylko tyle, ile można było znaleźć w Skalnym Gigancie, a i tak tam wszystko spisane jest dopiero w erze dziewiątej, czyli uhhh, w naszej. Anonimowy autor, chociaż pismo by wskazywało na to, że to była Sekcja Zwłok, spisał ogólny kalendarz, ale raczej na podstawie informacji już dostępnych i własnych badań. Wszystkie starsze zaś informacje zostały spisane przez Poszept Nocy, który oczywiście nie był ich świadkiem, więc także nie możemy uznać, że są w pełni sprawdzone. – wzkazał pazurem na pierwszą listę imion -Informacje dostępne o erze pierwszej to legendy o powstaniu stad i akcjach bogów. Żadnych imion, nie licząc nazw Stad. Ogień, Ziemia, Wiatr i Energia. Chyba. Imiona smoków z dwóch tych stad są dostępne w spisach Słońca, nie wiem jeszcze tylko jak stare.– pokręcił łbem -Ale schodzę z tematy, wybacz. Era druga – epidemia.– pazur powędrował do trzech imion, delikatnie stukając o każde z nich -Fioletowooka, Morska Gałązka, Szafirowa Mgła. Te imiona się pojawiły w zapiskach. Era trzecia – wojna. Długa wojna. Równinni – chwila przerwy, ślepia Ishamaara skanowały listę imion i tytułów. Jego łuki briwiowe zmarszczyły się jakby bez jego wiedzy-Chciaż nie jestem pewien. Era czwarta to rzeź przeprowadzona przez Równinnych, ale widzę tutaj imiona, które miały zgiąć dopiero potem. Czarny Pożar na przykład. Raczej ufałbym temu miejscy bardziej, niż Sklnemu Gigantowi w tym momencie.– pokręcił łbem. -Era piąta. Ponownie plaga. Masowa śmierć. Prawie wymarcie smoków w tych krainach. Era szósta. Znów wojna. Powstanie czegoś, co zwane było "magiczną barierą". Jej upadek jest już opisany na Skalnym Gigancie przez naocznego świadka zwanego Pacyfikacją Pamięci. Już wtedy była uważana za stworzoną u świtu tutejszego smoczego społeczeństwa. Świt społeczeństwa – co najmniej dwie plagi i trzy wojny...– zamrugał. Jakby właśnie wybudzony -Ale bredzę trochę teraz. To nawet nie są jakoś pewne informacje, nie licząc tych od Pacyfikacji Pamięci. Tylko wiedza jednego smoka. Samoyny nagrobek i wulkan, mówisz?– podrapał się po pysku, starając odrócić uwagę od faktu, że ostatnia lista imion jest zdecydowanie wyraźniejsza od wcześnjszych. I czy widział tam "Dar Tdary"? Ten smok, który zjadł iskrę? Gdyby... nie, potem. Potem. Nagrobek. Nieważny. Wulkan.
-Ogólnie w mniej zamierzchłych czasach także było trochę katastrof. Niedawna wojna z ludźmi, odbicia, duszki i iskry oraz Mrok.– przekręcił lekko łeb. Mrok. Wrotycz i Cykuta -Mało istotny i przed wulkanem mówisz? Chociaż nie, bez sensu. Nikt by nie upamiętniał nagrobkiem znienawidzonego zdrajcy... Czy było coś na nim wyryte?– zapytał, wpatrując się w smoczycę. Tyle zagadek, tyle tajemnic, tyle części układanek, a każda pasująca do czegoś innego. Każda równie ciekawa. Ah, i jak tu się skupić na jednej.
//Winszująca Łuska
Kurhany Pamięci
: 23 kwie 2025, 14:47
autor: Winszująca Łuska
Agleia słuchała z subtelnością – bez przerywania z potaknięciami czy odgłosami zadumy. Zerkała co i rusz na Ishamaara, ale i jej pysk miał swój naturalny, chłodny grymas – znajomi Adeptki wiedzieli, że to dobry znak. Albo, neutralny. Część z imion zdała jej ładna, część nijaka – Pacyfikacja stworzona u świtu społeczeństwa. Mały uśmieszek zawitał na jej pysk. Nie powiedziała kąśliwości na głos, ale była wyczulona na szukanie okazji do śmiania się z przejęzyczeń innych.
W międzyczasie delikatnie omiatała skalne ryciny z porostowych narośli i warstw naniesionych przez deszcze; odgarniała suche trawy u podnóży. Nie było w tym pasji, ot, żal jej było tak ważnego miejsca, a jednocześnie nigdy takie czynności nie leżały w jej obowiązkach.
– Ciekawe, czy ich poprzednie zapisy historyczne zginęły – dziwnie tak, zaczynać dopiero w erze dziewiątej z dziewięciu. Chociaż, jak tak o tym mówimy – opieranie tylu dziejów historii tylko na przekazach ustnych jest naturalne dla raczkujących cywilizacji. – odparła po chwili, lekko. Zerknęła na Ishammara z jakimś takim potulniejszym spojrzeniem, debatując chwilę w głowie, czy podziękować za to szybkie odrobienie za nią zadania domowego z Wolnoznastwa. Ale po cichu znów wróciła do swojej letargicznej, choć metodycznej pracy. Westchnęła. –Trafiliśmy na prawdziwie pokojowe czasy.
– Mało istotny. – przytaknęła, akurat zbijając jakieś drobne listki sprzed zimy w papkę. – Nie rozpoznałam języka. Smok, starszy, twierdzący, że przybył tu dawno temu za młodu, nie skomentował go w ogóle. Mógł być mało rozmowny. – cóż, był – Lub temat go całkowicie nie dotyczył.
Pociągnęła wzrokiem po pysku Ishamaara. – Mogę cię tam zabrać. Czy wiesz coś więcej o obowiązujących w Słońcu językach?
Pomroki Przedświtu
Kurhany Pamięci
: 29 kwie 2025, 9:30
autor: Pomroki Przedświtu
- Słysząc odpowiedź smoczycy, Ishamaar z lekkim przekrzywieniem łba powiedział:
-Zapiski z miejsca, które teraz zwane jest Skalnym Gigantem na pewno zaginęły, bo... coż. Skalny Gigant przybył i je zniszczył. Tutejsze smoki go zabiły i teraz jego kamienne zwłoki są używane jako miejsce kronik. Według zapisków Poszeptu Nocy, oczywiście. Ale tu podobno spisał zeznania naocznego świadka... Nie mam pojęcia w sumie, czy tutejsze smoki posiadają inne zapiski. Biorąc pod uwagę wcześniejszą wrogość między stadami... w sumie powinni... coś... mieć. Ponad spis imion... Słońce też ma swoje kroniki, aleeeee są one baardzo, uhhh, młode.– spojrzał na niebo w zamyśleniu, po czym jego wzrok z powrotem powędrował w stronę smoczycy -Myślisz, że może zapytać się Rytmu Słońca o kroniki Ognia? Może coś się zachowało?...–
Pustynny zarejestrował jakąś dziwną, drobną zmianę na pysku Agleii. Nie potrafił jej dokładniej zidentyfikować, ale uznał, że pewnie powiedział coś głupiego. Albo się przejęzyczył, powiedział słoniki krońca, zamiast kroniki słońca, czy coś i smoczyca wiedziała, że nie będzie miał jak się bronić przed werbalnym sądem, bo będzie on w pełni właściwy. Jednak smoczyca nic nie powiedziała, wróciwszy do oczyszczania miejsca. Huh. Ishamaar także bez słowa, dołączył się do pracy, podkopując potencjalne korzenie nieproszonych roślin przy pomocy maddary i nawet szponów. Zapiski nagle nie znikną, jeśli odsunie się od nich na parenaście uderzeń serca. Przetrwały już setki księżyców. Nie chciał przestać studiować i brzydził się gdy ziemia brudziła mu szpony... ale może temu miejscu należało się więcej szacunku, niż być tak po prostu zarośniętym? Może. Stare znamię śmierci smoków, które interesowały go teoetycznie, ale nie miał z nimi absolutnie żadnego emocjonalnego powiązania. To nie jego przodkowie umierali w niewoli. To nie jego przodkowie wykrawiali się o jakieś ulotne pojęcie wolności. Jego przodkowie znajdywali sobie inne powody, żeby pozwolić ich duszom przejść przez niebiosa... i w tym momencie smok nie wiedział jak się z tym czuć. Aktualnie nie czuł nic, ale może powinien? Hm. Raczej nie było to ważne. Mruknął jedynie w zgodzie na wspomnienie o pokojowych czasach.
Hm. Ishamaar zrobił przerwę na oczyszczenie maddarą swoich szponów, bo kawałek łodygi nieprzyjemnie mu się zahaczył. Czyli nie nic dotyczącego Mroku. Uniósł lekko łuki brwiowe na przyznanie się do nie rozpoznania języka. Czy tutaj także obowiązywało więcej języków, tylko jeszcze się na to nie natknęli?-Może. Hm. Szkoda.– może nagrobek był starszy od smoka, może znał martwego smoka i kompletnie on go nie obchodził. Może. Tak czy inaczej – szkoda. -Niestety nie wiem nic. Przyznam, nawet nie wiedziałem, że tutejsze smoki mogą mieć więcej obowiązujących języków. I bardzo chętnie, tylko – wzkazał na skały -Chciałbym jeszcze trochę tutaj spędzić. Te ostatnie napisy wyglądają na ledwo co starte w porównaniu z pierwszymi. A biorąc pod uwagę... stan zadbania tego miejsca, to wątpię, żeby ktokolwiek wykonał konserwację, i to jeszcze akurat tej części- powiedzia, bo tak. Był zaintrygowany samotnym nagrobkiem, ale ledwo co tutaj przyszli! Było jeszcze tyle do zbadania, tyle do przeczytania! On ledwo co cokolwiek sprawdził!
//Winszująca Łuska
Kurhany Pamięci
: 01 lip 2025, 20:09
autor: Siewca Gór
Przybył w to miejsce bo jakoś najlepiej chyba tu im się będzie gadało prawda? Z resztą co za różnica. Wylądował na ziemi, a nieopodal opadła też Wątroba. Uderzyła dużymi skrzydłami o ziemię i skrzekła. Chyba miejsce podobało jej się bardziej niż jemu. Przeciągnął się i posłał wiadomość do smoka z którym chciał porozmawiać. Usiadł sobie wygodnie i czekał. Przymknął nawet ślepia.
Kurhany Pamięci
: 02 lip 2025, 0:30
autor: Barwy Ziemi
Wbrew pozorom wezwania od nieznanych smoków wcale nie były takie częste. A już zwłaszcza, kiedy impulsy przychodziły z obszaru terenów wspólnych zamiast z okolic przygranicznych. Tym samym wiadomość wzbudziła zainteresowanie Ciirioha, który na moment zastygł w bezruchu, wbijając spojrzenie gdzieś między trzecią a czwartą stronę swojego poradnika do gry na lirze korbowej. Cóż, dziś już najwyraźniej nie zdoła skończyć czytania, dlatego oderwał wzrok od interesującej go strony, by wkrótce zamknąć książkę i odłożyć ją na miejsce. W następnej chwili potwierdził, że zaproszenie do niego dotarło, po czym poświęcił chwilę na pokrzątanie się po grocie i jej pobliżu. W ten sposób zgarnął kilka rzeczy do swojej torby, przepasał ją przez pierś i ruszył w drogę.
Jakiś czas później zakołował ponad Cmentarzem, by wkrótce wylądować w pewnej odległości od czekającego. W pobliżu Kurhanów z reguły ruch nie był bowiem duży, więc raczej nie miał problemu ze stwierdzeniem kim będzie jego dzisiejszy rozmówca.
– Cmentarz, hm? Ciekawe miejsce jak na pierwsze spotkanie – stwierdził z pewną dozą żartobliwości w głosie, kiedy już podszedł do szarołuskiego i skinął mu łbem na przywitanie – Witaj, Mglisty. Masz do mnie sprawę? – przywitał go z typowym dla siebie uśmiechem, szczerze ciekaw czego mógł potrzebować od niego nieznany samiec. Pomimo tego omiótł go ciepłym spojrzeniem, a jego ślepia błysnęły jaśniej, kiedy spostrzegł orłosępa. Tych egzotycznych stworzeń nie było bowiem na Wolnych zbyt wiele, więc kompan zdecydowanie przykuł jego uwagę! Tym samym jak na razie sam jeszcze nie usiadł, a jego niebieskie spojrzenie zdawało się kontrastować z wystającymi z torby żółtymi kwiatami.
Urok Milczenia
Kurhany Pamięci
: 08 lip 2025, 19:11
autor: Siewca Gór
Nie dało się ukryć, że był trochę spięty. Nie wiedział czy przywódca Ziemi w ogóle będzie chciał z nim gadać. Przecież był tym "złym"? Tak przynajmniej malowali się Mgliści, usilnie. Dlatego też odetchnął pod nosem słysząc kroki samotnego samca. Nie wziął ze sobą obstawy, to też dobrze wróżyło. Kiedy już się pojawił Ramzy skinął mu łbem. Wątroba dalej nad nimi kołowała, wyglądała smoków by nikt im nie przeszkadzał.
Uśmiechnął się pod nosem słysząc żartobliwość w głosie wojownika.
– Lubię robić ciekawe pierwsze wrażenie. – rzucił i obejrzał sobie teraz drugiego samca od łap po czubek nosa, miał swoje lata, ale spodobał mu się. Zadarł toteż nieco wyżej łeb
– Gdybym wiedział, że na spotkanie wyjdzie mi ktoś twojego pokroju wziąłbym ze sobą jakiś podarek. Ale nic straconego, moja grota się od nich ugina. – dodał wyraźnie bardziej rozluźniony.
– Nie po to jednak cię fatygowałem. Nazywam się Urok Milczenia i chciałbym... być twoim łowcą. – powiedział prosto z mostu i bez owijania zbędnie w bawełnę.
Kurhany Pamięci
: 09 lip 2025, 22:32
autor: Barwy Ziemi
No no! A więc trafił mu się naprawdę interesujący rozmówca! Barwy uśmiechnął się więc z rozbawieniem na jego słowa, po czym w żartobliwym geście uniósł nieco łuk brwiowy, kiedy ten mu się przyglądał. Nie miał pojęcia jakiego w gruncie rzeczy był pokroju, ale uznał, że te słowa miały raczej posłużyć za komplement skoro najwyraźniej samą swoją prezencją zasłużył na potencjalne podarunki. Zaśmiał się więc wesoło i pokręcił przy tym łbem, dostrzegając zmianę w posturze Mglistego. Cóż, grunt że samiec zdawał się być teraz bardziej swobodny! No i czy mu się wydawało czy ten był także od niego nieco wyższy? Oho! To pośród Ziemnych było dość rzadkim osiągnięciem!
– Ach tak? W takim razie owszem, nic straconego! Wystarczy mi bowiem, że nieco się ze mną przejdziesz! Skoro już tutaj jestem, to chętnie odwiedziłbym kogoś jeszcze – odparł ciepło, gestem łba wskazując szarołuskiemu odpowiedni kierunek. Potem zaś wystarczyło postąpić kilkanaście kolejnych kroków do przodu i w zasadzie byli już na miejscu. Do kurhanu z imionami zmarłych ze starości nie było bowiem daleko. Ot akurat, by wysłuchać prośby samca! A jej treści Ciirioh zdecydowanie się nie domyślał, więc spojrzał na Urok z przebłyskiem zdziwienia w ślepiach nim wydał z siebie cichy pomruk zastanowienia – Moim łowcą, hm? Widzisz, mój ojciec był smokiem Mgieł, więc myślę że znam to stado na tyle, by wiedzieć, że jego opuszczenie nie należy do najprostszych zadań. Czy niedawno mianowany przywódca wie już o Twoich zamiarach? – dopytał z ciekawością, wyjmując przy tym kwiaty z torby, by ułożyć je pod kurhanem. Potem przysiadł przed nim, a jego spojrzenie na chwilę wbiło się w imię ojca nim ponownie zawisło na Uroku. Z uśmiechem czekał wówczas na jego odpowiedź, uznając ją za na tyle istotną, by kolejne pytania zachować na później.
Urok Milczenia
Kurhany Pamięci
: 13 lip 2025, 16:39
autor: Siewca Gór
Kącik pyska uniósł mu się nieznacznie w górę kiedy samiec przyznał mu w sumie rację. Poza tym zaprosił go na spacer po cmentarzu do kurhanu z jego rodziną (tak wywnioskował)? Ciekawe to pierwsze spotkanie faktycznie. Podszedł więc i zrównał z nim idąc we wskazanym kierunku. Z reguły nie był aż takim milczkiem, wbrew temu co mówiło jego imię, ale sytuacja była inna.
Siadł przed pomnikiem na którym zawiesił wzrok samiec. Nie garbił się ani nie krzywił pyska. Wpatrywał się w kamień, w imiona które nic mu nie mówiły i nic dla niego nie znaczyły.
Czując jednak na sobie wzrok Ciirioha również na niego spojrzał, tylko że kątem oka. Znów posłał mu ten uśmieszek co na początku i przymknął ślepie by skinąć głową. Zaskoczył go. To dobrze.
– Owszem, na wyłączność. – rzucił usilne ukrywając rozbawiony ton głosu. Oh. Tym razem Urok odwrócił do niego pysk słysząc o korzeniach przywódcy.
– Nie powiedziałbym. – odpowiedział dopiero kiedy Barwy złożył kwiaty na ziemi.
– Sprawa jest niezwykle prosta. Zabieram rzeczy, opuszczam stado, a oni posyłają do Słońca i Ziemi gońców żądając wydania zdrajcy by mogli mnie zabić. Mogę również udać się poza Wolne stada, nie to żeby ktokolwiek zauważył moją nieobecność. I zamiast do Mgieł pójść do was. Jaka jest szansa, że się dowiedzą. – wzruszył barkami po czym pochylił się lekko ku Barwom patrząc mu w oczy, przechylił lekko łeb w bok
– Nie chcę jednak sprawiać ci problemów już na samym początku naszej znajomości. – dodał spokojnie i wyciągnął łapę jakby w kierunku podbródka Barw ale się powstrzymał i cofnął ją jednocześnie wracając na miejsce.
– Eh, cóż za utrapienie. Co mam zrobić byś się zgodził? – znów się lekko uśmiechnął? Na to wyglądało.
Kurhany Pamięci
: 21 lip 2025, 2:05
autor: Barwy Ziemi
Na wyłączność, hm? Barwy już wcześniej uważał swojego rozmówcę za dość niezwykłego smoka, ale musiał przyznać, że jego coraz to nowsze wypowiedzi coraz silniej potęgowały to wrażenie. Ciekawie było bowiem słuchać tego typu pochwał i zapewnień od kogoś obcego, zwłaszcza kiedy ton jego głosu sugerował rozbawienie. Zupełnie jakby samiec bardzo chciał, żeby Ciirioh wyczuł za jego słowami drugie dno, na myśl o którym na razie jedynie pokiwał łbem. Nie należało wszak ulegać pochlebstwom, zwłaszcza że ta rozmowa miała znacznie większą wagę niż jedynie przyjacielskie spotkanie.
– Och, obawiam się że całkiem spora. Powiedz, ile księżyców wytrzymałbyś bez wychodzenia poza Obóz? Dałbyś radę przez resztę życia wyzbywać się przyjemności zwiedzania Terenów Wspólnych? Nie nudziłoby Ci się bez misji? No i w jaki sposób upewniłbyś się, że żaden smok, czy to należący do Ziemi czy Słońca, przypadkiem nie wygadałby się o Twojej obecności? – zagaił go ciekawsko, a po jego pysku błąkał się uśmiech sugerujący, że sam raczej nie wierzył, by jakikolwiek smok z własnej woli zamierzał zrezygnować z tylu przyjemności by po prostu zamknąć się w grocie i niemal nigdzie nie wychodzić. Istniały wszak znacznie lepsze opcje od życia w swoistej izolacji lub odczuwania ciągłego napięcia związanego z byciem zbiegiem – Poza tym wszystkie smoki Ziemi są jak rodzina. Rodzina, którą zobowiązałem się chronić, więc nie dość że Ciebie chciałbym uchronić przed smutnym losem, to i reszcie pragnąłbym oszczędzić kolejnej wojny. Myślę więc, że nie musimy sięgać po radykalne środki, kiedy nie spróbowaliśmy tych najprostszych. Czemu więc nie porozmawiasz ze Skazą Granatu? Jestem pewien, że masz w sobie potrzebną do tego odwagę – dodał z uśmiechem, wymownie zerkając przy tym na łapę Uroku, która niemalże sięgnęła wcześniej do jego podbródka. Mhm, wiedział ile takie gesty potrafiły znaczyć, więc już w tej chwili przypisał samca do smoków o silnym charakterze – Poza tym ciekawi mnie powód Twojego wyboru. Mgły i Ziemia to dość odmienne stada, ale przypuszczam, że za Twoją decyzją kryje się coś więcej niż chęć sprawdzenia tego na własnych łuskach? – dodał z rozbawieniem, mając nadzieję dowiedzieć się w ten sposób nieco więcej o szarołuskim i jego myślach na temat całej tej sytuacji. Wcześniej bowiem nigdy by nawet nie przypuszczał, że jakikolwiek smok Mgieł zwróci się do niego z podobną prośbą, więc zastanawiał się co mogło do tego skłonić Urok. Po tym pytaniu zaś pobieżnie przemknął wzrokiem po Ziemistej stronie kurhanu, widząc że wyrytych tam imion było znacznie więcej niż w Mglistej części. Czy i ten fakt mógł być w pewien sposób powiązany z ich rozmową?
Urok Milczenia
Kurhany Pamięci
: 25 lip 2025, 13:48
autor: Siewca Gór
Uśmiechnął się pod nosem. To odpowiedzialne ale i urocze ze strony Barw, że martwił się tym iż Ramzy byłby zamknięty za granicami jego stada. Musiał mu to przyznać.
– Póki co jestem już w Wolnych od 40 księżyców i na tych sławnych misjach byłem dwa razy. Oba razy były jak wyrywanie zębów z dziąseł. Co do wychodzenia na wspólne tereny... masz rację. Wyszedłem kilka razy i za każdym razem poznawałem smoki Ziemi które okazywały mi więcej zainteresowania niż całe Mgły razem wzięte. – powiedział spokojnie i westchnął ciężko
– Rozumiem jednak twój punkt widzenia. – wolał dodać żeby nie było, że na wszystko macha łapą.
– Oh porozmawiam z nim, mamy w planach spacer w miejsce gdzie żadne wścibskie uszy nie będą nam przeszkadzać. Jest jednym z tych smoków które z chęcią zabrałbym ze sobą i chciałem uniknąć spychania mu w łapy odpowiedzialność za mój wybór. Wiem, że wolałby aby smoki Mgieł na mnie nie polowały, ale nawet jeśli tego sobie zażyczy... – uśmiechnął się i pokręcił łbem
– Tylko zrazi do siebie i tak wkurwione stado. Wolałem tego uniknąć stąd moje szalone propozycje. Wziąłbym winę na siebie, zabrał wybór z jego łap. Z drugiej jednak strony... nie chciałbym pakować cię w wojnę. – skończył poważniej.
Widząc wymowny uśmiech Barw trochę pożałował, że cofnął łapę. Lecz nie było za późno. Znów uśmiechnął się leniwie zwłaszcza na zadanie przez niego pytanie.
– Przybyłem do Wolnych, do Mgieł, bo sądziłem że będę mógł zacząć tu nowe życie. Z dala od matki i jej planów na owe życie. Zapytali mnie gdy byłem małym idiotą czy składam przysięgę wierności. Jasne, że się zgodziłem. – wstał i nabrał sporo powietrza w płuca. Zaczął okrążać Barwy nadal mówiąc.
– Polowałem odkąd pamiętam, ciągle siedziałem w górach i szukałem marnych ochłapów mięsa. Wiesz ile razy dostałem wezwanie do grubego zwierza? – pojawił się nagle u boku Barw, uśmiechając się
– Zero. Jasne, za oddawane mięso dostaje pewne bonusy, ale w pewnym momencie ciągle robiłem to sam. To jednak dość błahy powód. Wykonywanie pracy na rzecz stada. Cóż to jest. – wzruszył barkiem i stanął przed Barwami zasłaniając mu kurhan Ziemi.
– Smoki nie ważne czy dorosłe czy młode mają niewyparzone gęby dlatego przestałem chodzić na ceremonie zaszywając się głębiej w góry. W pewnym momencie smoczyca która zaczynała być dla mnie bardzo ważna zaginęła. Potrzeba było ratunku. Mieliśmy już ruszać kiedy do naszego zespołu wepchnął się jej ojciec. Ojciec które miała w dupie chciałbym podkreślić. To ważne dla dalszej części opowieści. – sarknął i znów ruszył powoli sobie chodząc.
– Chciałem sprawę załatwić cicho. Wpaść w obóz ludzi, uratować dwa smoki i wyjść. Sytuacja się jednak skomplikowała kiedy doszło to starcia. Moi towarzysze zaczęli się bić. Smok który mnie wyczuł również mnie zaatakował niezainteresowany rozmową przez to, ze moi towarzysze się zaczęli rozróbę. Walki trwały, smoki mdlały. To jednak nie istotne. Najważniejszą częścią tej historii jest to, że pozostawiono mnie samego z wyrwanym sercem w ciemnym pomieszczeniu gdzie wszystkich złapano. Smoczyca pobiegła do swojego ojca i odeszła z resztą, a ja? Zostałem z ludźmi i tym smokiem oprawcą. – uśmiechnął się pod nosem i siadł w końcu obok Barw patrząc na kurhan.
– Cztery księżyce poza Mgłami mocno otwarło mi oczy. A kiedy dowiedziałem się, że spełnili moją "prośbę" którą wypowiedziałem pod okiem naszego porywacza, czyli by mnie nie szukali. Decyzja była prosta. Wróciłem prosto w góry, osłabiony i znów polowałem by wyżywić stado tylko coś nie dawało mi spokoju. Ta... pustka? Nigdy nie sądziłem, że zależało mi na uwadze innych, a jednak. I wtedy tknął mnie fakt, że miałem więcej ciekawych interakcji ze smokami Ziemi niż Mgieł. – wzruszył barkiem
– Oto moja historia Barwy. Czy brzmi na tyle dobrze byś rozważył moje przyjęcie? Jeśli nie, nie martw się o mnie. Matka pewnie już nie żyje więc wrócę tam skąd przybyłem. – westchnął.
Kurhany Pamięci
: 27 lip 2025, 17:27
autor: Barwy Ziemi
Czterdzieści księżyców to długi okres czasu jak na życie pośród stada, dlatego Barwy tym bardziej nadstawił uszu, żeby dowiedzieć się co takiego zdarzyło się w życiu Uroku, by ten zdecydował się na podjęcie tak radykalnego kroku, jak zmiana miejsca, do którego ten od dawna przynależał. Wysłuchał więc nie tylko jego poglądów na temat misji i Terenów Wspólnych, ale także z ciekawością przyjął fakt, że samiec nie pochodził z Wolnych. Fakt że ten wykluł się w zupełnie innym miejscu, w obecnej sytuacji niewiele zmieniał, ale po części mógł rozjaśnić choć kilka wątpliwości. Przysięga wierności złożona w młodym wieku brzmiała bowiem jak coś, co po wielu księżycach mogło okazać się błogosławieństwem lub błędem. A w przypadku Milczenia najwyraźniej mieli do czynienia z tym drugim przypadkiem. Niestety.
– Miło słyszeć, że zdołałeś już poznać i polubić smoki Ziemi. Chciałbyś może zdradzić kogo masz na myśli? – nieco pociągnął go za język w tej kwestii, chcąc upewnić się, że wybór Uroku co do nowego stada był w pełni przemyślany. Pod znakiem zapytania wciąż kryło się bowiem Słońce, na temat którego samiec nie wypowiedział się jeszcze w żaden sposób.
Potem zaś popłynęły słowa dotyczące sytuacji w Mgłach, a ich treść sprawiła, że Barwy nieco zmarszczył łuki brwiowe. Nie wiedział bowiem, że tamtejsze smoki są wściekłe, ale pewnie mógł domyślać się powodów ich nienajlepszego humoru. Czyżby bowiem chodziło o sprawę z mianowaniem proroków? Ciirioh co prawda był na nim nieobecny, ale usłyszał już co nieco na ten temat, dlatego prędko skojarzył ze sobą obie te sytuacje. A jednak wciąż wydawało mu się, że smoki Mgieł były szczególnie posłuszne swoim przywódcom, dlatego nieco go zdziwiła ta rewelacja. Cóż, najwyraźniej młody Skaza miał na łbie więcej problemów niż Barwy mógłby przypuszczać. Oby zdołał je rozwiązać, bo jego dotychczasowa odwaga i działania zdawały się dobrze wróżyć dla przyszłości jego stada. O ile ten nie ulegnie cudzym wpływom, oczywiście.
– A więc Mglisty przywódca nie ma w tych czasach łatwo. Nie miałem jeszcze okazji go spotkać, ale sądząc po Twoich słowach, jest dobrym smokiem. Oby pomimo problemów zdołał utrzymać swojego ducha. No i mam nadzieję, że wysłucha Twojej prośby, a stosunki między naszymi stadami się nie ochłodzą. Nie ukrywam bowiem, że i to stado jest dla mnie ważne. Zwłaszcza że pokazaliśmy już niegdyś, że potrafimy współpracować – stwierdził z uśmiechem, przymykając przy tym na moment ślepia – Doceniam, że chcesz nam oszczędzić kłopotów, Urok. Zawsze staram się wierzyć, że część sporów można rozwiązać rozmową zamiast od razu pakować się w konflikt – dodał jeszcze, kiwając przy tym Milczeniu z szacunkiem łbem. Jego słowa i decyzja dotycząca konfrontacji z przywódcą wymagały bowiem odwagi, a Barwy potrafił to docenić.
No ale została mu jeszcze do wysłuchania najdłuższa z historii Uroku, dlatego wkrótce znów zamilkł, by posłuchać o powodach jego decyzji. Wodził przy tym wzrokiem za swoim rozmówcą, widząc że ten zaczął się przemieszczać i go okrążać. Pomimo tego starał się nie tracić z nim kontaktu wzrokowego, by w ten sposób okazać mu zainteresowanie opowieścią.
– Oczywiście że brzmi, Milczenie – potaknął z uśmiechem, znów przekręcając łeb w stronę samca, który ponownie zajął miejsce u jego boku – Opowiedziałeś mi wszak historię pracowitego, mądrego i skorego do poświęceń samca, a to są cechy, które nie wyróżniają każdego smoka. Chętnie przyjąłbym Cię do stada, byś mógł się przekonać, że na nawiązywanie nowych więzi nigdy nie jest za późno. A i nie przeczę, że sprawny łowca niezwykle by nam się przydał – dodał poważnie, choć koniec jego wypowiedzi przyozdobił cichy śmiech, na który zdecydował się sobie pozwolić. Łowców bowiem w stadzie naprawdę miał niewielu, więc ktoś kto regularnie poluje i nie uchyla się od pracy na rzecz społeczności naprawdę byłby mile widziany pośród Ziemnych – Jeśli tylko Skaza udzieli Ci zgody, to chętnie spotkam się z Tobą na granicy, by wprowadzić Cię do stada i przedstawić Cię wszystkim na zwołanej dla Ciebie ceremonii. A i może przydałbym się, gdybyście potrzebowali wsparcia w negocjacjach. Chętnie bowiem poznałbym Skazę – przyznał z uśmiechem, tym samym zapewniając Urok, że w razie czego odnajdzie swoje miejsce pośród Ziemnych.
Urok Milczenia