Strona 26 z 33

: 22 lip 2021, 1:16
autor: Diamentowe Serce

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Wszystko działo się za szybko, by mogła zareagować i jakoś, choć trochę, uratować się przed zderzeniem z ziemią. Ale całe szczęście w pobliżu był ten rudy. To co zrobił było niewiarygodne! Widziała to wszystko jak w zwolnionym tempie i nie wierzyła własnym oczom. Dopóki nie poczuła tego na własnej skórze. Miękkie lądowanie jakie jej zaserwował było tylko połowicznie ulgą. Bo kiedy otrząsnęła się zauważyła, że leży na brzuchu samca. Miękkim, wyściełanym gładziutkim białym futerkiem, co powinno ją zauroczyć, ale tak się nie stało. Bo kiedy uniosła głowę i spojrzała w dół, zobaczyła jedynie zbolały grymas na pysku, który przyprawił ją o zawał serca.
– O bogowie! Jesteś ranny? Ej. Nie umieraj mi tutaj. Powiedz coś. Złamałeś coś sobie? – pytała spanikowana. Nie żeby zaraz interesował ją los obcych smoków i to z obcego stada, no, ale na bogów! On ją uratował i teraz pewnie bardzo cierpiał, biedak. Samiczka zaczęła delikatnie, ale nerwowo jeździć łapami po jego klatce piersiowej, szukając połamanych żeber. Coś tam o smoczej anatomii wiedziała, ale nie aż tak, żeby umieć wnikać w organizmy jak uzdrowiciele, więc musiała radzić sobie dotykiem. Szaklak miał szczęście, że Mora nie była ciężka i tak jak on, była pokryta miękkim i gęstym futrem. To na pewno uchroniło go od siniaków i złamań. O czym oczywiście nie wiedziała i przejęta dmuchnęła mu chłodnym powietrzem prosto w nos.
– Nieznajomy...? Śpisz? – zapytała melodyjnie. Może tak go zachęci do otworzenia oczu?

: 01 sie 2021, 23:56
autor: Szelest Kroków
Szczęśliwie obolałe ciało skutecznie powstrzymało go przed parsknięciem głośno śmiechem, kiedy usłyszał spanikowany głos smoczycy. Cóż, najwyraźniej miała się dobrze, a jego heroiczne poświęcenie nie poszło na marne. Leżał tak i nie odzywał się, zupełnie jakby udawał martwego; poniekąd tak było. Droczył się, jednak kiedy poczuł, jak ta zaczyna go obmacywać, nieco zesztywniał. A potem poczuł na nosie chłodny powiew, a zaraz potem usłyszał melodyjny głos... Skrzywił się i otworzył jedną powiekę.
Jadłaś ryby? — zachichotał złośliwie, czego jednak szybko pożałował – zaraz stęknął i znowu się wykrzywił, choć tym razem szczerze i nie po to, by dalej droczyć się ze smoczycą. — Nie śpię i nie wiem, czy żyję, chyba wolałbym nie — powiedział już poważniej, unosząc odrobinę łeb. Zmierzył Ognistą spojrzeniem, uważnym; to tylko potwierdziło go w przekonaniu, że chyba naprawdę musiał przejąć cały ból na siebie, bowiem północna co najwyżej potargała się i złapała kilka listków w futro. — Wygodnie chociaż?

: 10 sie 2021, 0:04
autor: Diamentowe Serce
Odetchnęła z ulgą. Odezwał się, co było dobrym znakiem. Nie musiała wołać Uzdrowiciela i tłumaczyć się Zorzy czemu zabiła smoka skacząc mu na głowę z czubka drzewa. Pomijając już fakt jak mocno skomplikowało relacje Wody z Ogniem.
Jednak na kąśliwą uwagę miała ochotę go jednak trochę uszkodzić. Zlitowała się nad nim tylko dlatego, że rzeczywiście uratował jej skórę i zasługiwał na małą taryfę ulgową, tym bardziej, że rzeczywiście zjadła jednego pstrąga.
– Tak. Przed chwilą – przyznała spokojniej. Smoczyca z wolna wciągnęła skrzydła, którymi go otoczyła w trakcie ładowania, i przyciągnęła je do boków. Tkwiło w ich pierzastym poszyciu wiele gałązek, liści i innych śmieci, ale wytrzyma z ich oczyszczeniem do powrotu do groty. Teraz miała ochotę spalić się że wstydu, gdy samiec zwrócił jej uwagę, że leży w dość dwuznacznym miejscu.
– Ach. Bardzo. Znaczy. Już schodzę. Już – odpowiedziała i ostrożnie się na nim podniosła. Bała się nadepnąć na jakiś czuły punkt, albo połamać mu żebra, a postawić łapy po bokach samca też nie było bezpiecznie, gdyż wtedy przylgnęła by do jego brzucha. Najgorzej. Chwiejąc się i wahając przy każdym przeniesieniu ciężaru na którąś z łap udało się jej wreszcie odstawić pierwszą przednią łapę na ziemi, potem tylną, a na końcu zejść całą na ziemię odskakując na bok i o dziwo nie kalecząc jego podwozia.
Otrzepała się jak burek po kąpieli, posyłając w powietrze liście i gałązki, które były słabo doczepione do jej futra. Po tym szybkim ogarnięciu się przysiadła na ziemi i popatrzyła na samca bardzo uważnie. Nie mogła uwierzyć własnym oczom i nie tak łatwo było jej oderwać od niego wzroku.

: 09 wrz 2021, 18:46
autor: Maros
// długo posta nie było, więc wbijam

Woda od jakiegoś czasu nie miała swojego piastuna, a nauka tylu piskląt na raz potrafiła zająć niebotyczne ilości czasu. Dzień wcześniej posłała wiadomość do Ziemistego piastuna, z pytaniem czy chciałby nauczyć dwójkę pociech perswazji.
– Teraz poznacie kogoś nowego, jest piastunem i zajmuje się nauczaniem i opieką piskląt.– wyjaśniła gdy dotarli na miejsce. Ułożyła się na ziemi, by maluchy mogły zejść na ziemie i przysiadła by na ziemi, gdy obaj już na niej stali.
– Wyjaśni wam kilka rzeczy i nauczy jak rozwiązywać problemy ugodowo. Bądźcie grzeczni- spojrzała na Chaberka i Neciego, licząc na to, że nauka przebiegnie bezproblemowo.
– Zostanę z wami.– dodała i posłała Porankowi wiadomość gdzie są.

: 09 wrz 2021, 18:58
autor: Pasterz Kóz
Akurat całkiem przypadkiem Astral zajmował się programem edukacji młodych, ambitnych pisklaków. Starych i mało ambitnych też, jednakże nie wiedział jacy będą jego uczniowie. Ostatnio miał ich sporo, był trochę mocno zapracowany, zajmował się młodymi zarówno z Ziemi jak i Wody. Gdyby nie on, dużo smoków mogłoby nie mieć edukacji!
Przybył zatem niedługo po Kwintesencji, tak szybko jak mógł, ale bez pędzenia na złamanie karku. Wylądował na ziemi i przywitał Wojowniczkę szerokim, zielonym uśmiechem.
– Witajcie! Miło spotkać się gdzieś poza areną. Jeśli chcesz, możesz zająć się walkami czy coś, a ja wezwę, gdy będziemy po nauce. Oczywiście zapraszam też do obserwacji, może sama coś podłapiesz – rzucił żartobliwie i następnie skierował się w stronę pisklaków. – Cześć szkraby, jestem wujek Astral. Mam nauczyć Was perswazji. Jak tam, jesteście gotowi i chętni, hm? – zagaił z zamiarem wyłapania jaki stosunek mają do nauki. Chciał wiedzieć na kogo natrafił, czy nie są ciężkimi przypadkami.

: 09 wrz 2021, 20:37
autor: Przejaw Anomalii
Po kolejnej podróży, spędzonej na grzbiecie mamy, zeskoczył na ziemię i otrzepał się, kiedy ta położyła się, pozwalając Chabrowi i jego bratu zejść. Rozejrzał się wokół z widocznym zaciekawieniem, po czym zainteresowany zwrócił pysk w kierunku Chaosu. Wysłuchał tego, co smoczyca miała do powiedzenia, a po tym skinął łebkiem na zgodę.
– Będziemy grzeczni, mamo. – zapewnił. Cieszył się, że Kwintesencja zostawała z nimi. Lubił czuć jej obecność, szczególnie, kiedy się uczył. Podobało mu się, kiedy mogła go pochwalić – wiadomo, pochwały są zawsze fajną sprawą, szczególnie, jeśli chodzi o motywację do dalszej nauki.
Kiedy wkrótce przybył ich nauczyciel, pisklę od razu poczuło sympatię do smoka, zapewne za sprawą jego uśmiechu i sposobu mówienia.
Gotowy! – wyszczerzył się w kierunku, cóż, wujka, unosząc skrzydła jakby na potwierdzenie swojej ekscytacji.
Wojowniczka wytłumaczyła im, czego będą się uczyć, mimo, że nie do końca to jeszcze rozumiał. Nakierowało go to jednak w pewien sposób i obudziło w nim ciekawość tego, jak podoła nauce czegoś podobnego.

: 16 wrz 2021, 11:22
autor: Neci
Chociaż od przybycia byłem obojętny, wręcz znużony, teraz momentalnie spojrzałem na Astrala złowrogo, chociaż bardzo rzadko okazuję emocje. Jednak jego wzmianka że mama Chaos potrzebuje treningu na arenie, mnie zirytowała.

Przecież mama Chaos jest najlepszym wojownikiem. Przecież widziałem po swoich narodzinach, krew wrogów na jej ciele.

Przemilczałem sprawę, i gdy tylko mama się oddaliła, nie mając najmniejszej ochoty się od niego niczego uczyć, burknąłem wujkowi Astralowi:

– Neci, jest gotowy...

: 16 wrz 2021, 17:44
autor: Pasterz Kóz
Chętny uczeń i mały leń, niezbyt dobre połączenie do wspólnej nauki. Przeważnie wolał uczyć tylko jedno pisklę, dzięki czemu mógł mu poświęcić dużo uwagi, a tak to musiał skupiać się aż na dwójce. Jeśli jeden załapie temat szybciej, a drugi wolniej, będzie musiał postarać się dokładniej wyjaśniać temu wolniej łapiącemu. Oczywiście nie musiało tak być, w końcu oboje mogli okazać się mistrzami perswazji.
– A więc perswazja. Jest to zdolność przekonywania kogoś do swoich racji oraz rozwiązywania konfliktów. Od prób przekonania taty, żeby dostać dodatkową porcję owoców na obiadek, aż po godzenie wrogich sobie stad. Może też pomóc w oswajaniu drapieżników, żeby zostali naszymi kompanami. Wystarczy zachowywać się spokojnie, bez gwałtownych ruchów, ofiarować jedzenie albo nawet nucić, a może zdobędziemy zaufanie takiego dzikiego zwierzęcia – przedstawił teorię, patrząc to na jednego, to na drugiego. – W porządku, teraz zadanko dla Was. Postarajcie się przemyśleć wszystkie za i przeciw, pomyśleć o konsekwencjach. Obojętnie kto pierwszy zacznie, drugi może dorzucić swoje pomysły, a potem zamienimy się kolejnością. Więc tak, dwa pisklaki znalazły bardzo, bardzo ładny kamień, może nawet szlachetny. Oboje kłócą się o niego i żaden nie chce oddać, bo przecież każdy z nich zauważył go wcześniej! Co byście zrobili w takiej sytuacji jako świadkowie tej sytuacji? – zapytał, owijając łapy ogonem. Zobaczymy jak im pójdzie.

: 25 wrz 2021, 13:47
autor: Neci
Jakoś nie rozumiem tych nauk. Przecież będąc samodzielnym smokiem, nic z nikim nie muszę uzgadniać. Co zrobię, to zrobię będąc dorosłym. Ja jestem spokojny, lubię robić mało ruchów.

Zarazem przekupienie zwierzaczka aby go oswoić ma sens. Chciałbym mieć zwierzaczka. Może mniej smacznego niż jaszczurka, bo jeszcze bym go zjadł. Ale taki żółw... Byłby przy mnie bezpieczny, bo schował by się do skorupy gdybym był głodny.

Na wzmiankę o zadaniu spojrzałem na wujka zdziwiony. Jak to dwa pisklaki znalazły kamień... Razem? Jednocześnie? Niemożliwe. Wujek musi kłamać. Muszę rozwiać to kłamstwo.

– Wujku, ale kto pierwszy zauważył kamień? A, kto pierwszy go złapał?

Zaraz po tym dodałem:

– Jak ja bym złapał z moim ulubionym smokiem – Kamykiem kamień jednocześnie, podzieliliśmy byśmy kamień na pół. Kto więcej złapał, ten większy kawałek by dostał. Ale... On ma cztery rączki...

Zaraz po tym złapałem się za podbródek, a bystre oczka załapały, że nauczenie się perswazji może mi przysłużyć jako że może służyć moim interesom.

– Wujku, a perswazja to znaczy że musi być po równo, że uczciwa i sprawiedliwa? Czy, perswazja ma być taka abyśmy to my mieli jak najwięcej?

: 25 wrz 2021, 16:45
autor: Pasterz Kóz
Poranek chciał odpowiedzieć na pierwsze pytania Neciego, choć liczył że Chaber jeszcze się odezwie, ale wtedy dostał mentalną wiadomość od Światokrążcy. Nie było to bezpośrednie wezwanie, być może tylko informacja. Znając jednak dziadka, ten właśnie zabijał zdrajczynię, a zatem Astral powinien się tam stawić. Nie był przy swoim przybranym ojcu, to będzie chociaż przy śmierci córki.
– Musicie mi wybaczyć, ale wzywają mnie sprawy stadno-rodzinne. Nie obraźcie się proszę, postaram się wrócić tak szybko jak to możliwe albo dokończymy to w innym czasie – powiedział ze smutkiem w głosie do piskląt, a potem posłał pełne powagi spojrzenie w kierunku Chaos. Sprawa była naprawdę pilna. Następnie wzbił się w powietrze i skierował w stronę świątyni, pędząc co sił w skrzydłach.

//Przerwa w nauce niestety, zt

: 12 lis 2021, 22:14
autor: Szara Rzeczywistość
No i dobrze było wyjść czasami dalej, niż za granicę stada. Nie miał zbyt wiele okazji ku temu, szczególnie skoro cierpiał praktycznie od czterdziestu księżyców na jakieś dolegliwości. To paraliż łapy, to brak innej kończyny, potem przypalone ślepia... Teraz Jaah już widział całkiem dobrze i chociaż jego pysk był z wyglądu... hm, niezbyt przyjemny i oszpecony, to jemu to nijak nie przeszkadzało. Spalony wierzch pyska przeważnie odstraszał zwykłych natrętów. a takowych uzdrowiciel sam unikał.
Teraz skrył się pomiędzy gęstymi drzewami i dzięki temu miał bardzo dobre miejsce na przeczekanie deszczu, a także zimnych podmuchów wiatru, które ostatnimi czasy były czymś na poziomie dziennym.
Szary wyciągnął z torby miseczkę, bukłak z wodą, a także miętę... chwilę już później zajął się szykowaniem naparu, który nie tylko go rozgrzeje, ale zajmie go na pewien czas, zanim ruszy dalej przez gęstwiny. Celem nie było praktycznie nic. Co najwyżej liczył na spotkanie proroka.

: 18 lis 2021, 14:09
autor: Blask Księżyca
 Po awansie na kleryka, stał się zdecydowanie pewniejszy w swoich podróżach po ziemiach pokoju. Pewnie powinien był najpierw poczekać, aż skończy szkolenie dotyczące walki i obrony przed atakiem, ale… ile mógł się ograniczać tylko do terenów Księżyca?! Poza tym, większość smoków stada już znał, a tylko z Roztargnioną i Arią udało mu się złapać dobry kontakt… była jeszcze Jadowita, ale prawie-że-wojowniczki trochę się obawiał. No i takim sposobem, poszukując towarzystwa i rozrywki jednocześnie, Złudny przemierzał dziką puszczę, krocząc między drzewami i rozglądając się wokół.
 Kiedy tak sobie spacerował, do jego nozdrzy doszedł zapach ziół. Parę razy odetchnął głębiej i zastrzygł uszami, próbując znaleźć źródło zapachu i ewentualny dźwięk, towarzyszący… temu czemuś, co się z nim działo.
 To właśnie zapach mięty doprowadził młodego kleryka do sporego smoczyska z innego stada, który robił coś z wodą za pomocą maddary.
 — Dzień dobry! — przywitał się, ani myśląc teraz się wycofywać. W końcu znalazł cel swoich poszukiwań! A obcy znajdował się na terenach wspólnych, więc raczej nie miał zaatakować młodzika z innego stada… chyba. — Co robisz z ziołem? Leczenie? — zapytał, nie kryjąc swojej ciekawości.

: 18 lis 2021, 17:00
autor: Szara Rzeczywistość
Woda się gotowała przy pomocy maddary, gorącą ciecz uraczył dwoma liśćmi mięty. Od jak dawna nie miał takiego błogiego spokoju? Był zdrowy i po prostu nic go nie bolało. Przez ostatnie pięćdziesiąt księżyców borykał się z problemami, a teraz...?
Teraz to jego rozmyślania przerwały mu ruchy w zaroślach. Drzewa co prawda w większości pogubiły liście, jednak krzaki jeszcze jakoś dzielnie znosiły coraz to zimniejsze czasy.
Początkowo Jaah uznał, że zbliża się do niego jakiś kompan, być może kotołak. Szkarłatne ślepia obserwowały ruchy w zaroślach, aż przed uzdrowicielem nie pojawiła się jeszcze niezbyt wielki łeb ... pisklęcia? Posmakował zapach i od razu wiedział, że to od stada WODY. Co za głupota, aby zmieniać nazwę stada... Mniejsza jednak. Pisklak był wyrośnięty co prawda, ale daleko mu było do chociażby porządnego adepta.
Zwyczajem górskiego smoka nie było odpowiadanie na takie konwenanse jak powitania, szczególnie z nieznajomymi.
Z odpowiedzią na pytanie też za bardzo się nie śpieszył- zdążył nawet wyciągnąć liście mięty, wycisnąć je, a resztki wywalić gdzieś na bok. Już zaglądał do torby, aby wyciągnąć sobie słoik miodu i posłodzić napar.
Smoki nie zawsze piją zioła, aby się uleczyć. Niektórzy po prostu lubią smak ziół.
Odpowiedział niskim i niezbyt przyjemnym głosem, jednak była to tylko barwa samego głosu, a nie niechęć. Smok jeszcze przed wypowiedzeniem swojej kwestii jakby zapomniał, że nawiedził go ktoś jeszcze- po prostu bardziej był zajęty otwieraniem słoika i odpowiednim dodaniu słodkości do miski.

: 30 lis 2021, 15:21
autor: Blask Księżyca
 Z uwagą obserwował poczynania starszego smoka, gdy ten przygotowywał napar z zioła, a wraz z przedłużaniem się ciszy, coraz bardziej mrużył jasne ślepia. Nie do końca znał i rozumiał obyczaje innych stad: to fakt, który był wynikiem sporej izolacji Złudnego od obcych, trochę przez nadopiekuńczość rodziców, trochę przez to, że zwiedzenie terenów Księżyca zajęło mu sporo… W każdym razie! Nie znając żadnego innego przedstawiciela, który pachniałby podobnie do Uzdrowiciela, zaczął zastanawiać się, czy aby na pewno postępuje właściwie i nie zapomniał o jakimś ważnym elemencie międzystadnej socjalizacji…
 Rozmyślania Snu nie trwały zbyt długo: kiedy usłyszał informację o niemedycznym zastosowaniu ziół, na jego pysku od razu odmalowało się zaskoczenie. Aż podniósł uszy!
 — Jak to?! — zapytał, nawet nie kryjąc tego, jak bardzo ten fakt namieszał mu w łbie. — Jak byłem młodszy próbowałem takiego jednego… w plastrze! Było bardzo niesmaczne — wyjaśnił, nerwowo machając ogonem na boki.

: 30 lis 2021, 16:36
autor: Szara Rzeczywistość
Zamknął słoik i go schował. Mieszając pazurem w misce, zaczął wreszcie zauważać obecność małej istoty obok siebie. Spojrzał na niego szkarłatnymi ślepiami i lekko je zmrużył. Jego nozdrza wyłapały zapach, a sam uzdrowiciel mruknął coś do siebie jakby niezbyt zadowolony.
Opatrunki nie służą do tego, aby smakować, chodzi tylko o to, aby sok z roślin wpłynął do rany. Następnym razem nie wsadzaj jęzora w zioła, młody, bo dostaniesz sraczki i się odwodnisz.
Oznajmił z niekrytą niechęcią co do kontynuowania tematu. Polizał pazur, którym mieszał, a następnie podniósł miseczkę, aby się napić. Mięta po dodaniu miodu była jego ulubionym napojem od kiedy tylko wszedł w posiadanie słodyczy.
Lepiej skup się na naukach, a zioła zostaw uzdrowicielom.
Dodał po tym jak westchnął cicho. Napój skutecznie ogrzewał go od środka.
Co taki... berbeć robi sam na terenach wspólnych? Co prawda istnieją smoki o wyczulonym zmyśle, kiedy coś złego się dzieje członkowi stada, jednak mogę Cię zapewnić, że nie zdążyliby tutaj dotrzeć, gdyby ktoś spróbował cię porwać, chociażby dla okupu.
Taka tam lekcja życia. Nie żeby był świadkiem wielu takich porwań, jednak sam niegdyś próbował zabrać wodzie pisklę na przepytywanie o obóz wody... a potem jego podopiecznego zabrali kanibale zza dawnych granic... Historia lubi zatoczyć koło.
Uzdrowiciel odłożył miseczkę na ziemię i z góry obserwował uważnie młodego.

: 30 lis 2021, 18:03
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Wracała do obozu po niezbyt udanej rozmowie z Raganem, a trybiki pracujące na wysokich obrotach próbowały znaleźć wyjście z tej dziwnej sytuacji. Pollux siedział na jej lewym rogu, a jego śpiew wyrwał ją z zamyślenia. Hm?

Podniosła wzrok kiedy do jej nozdrzy dotarła świeża woń syna Ławicy. Ale czarodziejki nie wyczuwała. Ani ona ani Davh nie mieli kompanów, więc Sanka poczuła się w obowiązku sprawdzić, czy kleryk się zwyczajnie nie zgubił. A widok jaki zastała zdecydowanie nie był przyjemny. Doznała dziwnego, podwójnego deja vu. Czy Maestria też miała jakieś nieprzyjemne wspomnienia z dzieciństwa? Ugh.

Sen, cześć! – zawołała do pierzaka, podchodząc bliżej. Stanęła tuż za nim i podniosła wzrok na uzdrowiciela. Chcąc nie chcąc, musiała akceptować jego obecność. Stara rana w sercu nadal bolała, jednak Konstelacja starała się zostawić to drzewo zasadzone w innym sadzie. – Jaah. – Przywitała się z nim, kiwając mu lekko głową, bez zmiany tonacji głosu. Przeszłość, przeszłość, przeszłość, powtarzała w głowie tę mantrę.

Gdzie masz mamę i tatę? Zad ci spiorą – mruknęła żartobliwie do kleryka i poczochrała go łapą po karku.

: 02 gru 2021, 10:20
autor: Blask Księżyca
 — Ale powiedziałeś, że lubisz smak ziół… — zauważył, jak na upierdliwe już-nie-takie-znowu-pisklę przystało. Od razu widać było, że Złudny nie miał okazji spotkać się z żadnym z niebezpieczeństw, które czyhały na smoki; był zbyt ufny i zdecydowanie pozbawiony instynktu samozachowawczego (no ale, w jego uznaniu uzdrowiciel przecież nie mógł być niebezpieczny, a żaden smok inny niż uzdrowiciel nie nosiłby ze sobą ziół; Sen uważał swoją logikę za zasadną). Jakby tego wszystkiego było mało, nie przejmował się oschłym tonem Plagijczyka — przeciwnie, tym chętniej wiercił mu dziurę w brzuchu, uważnie się przypatrując i samemu węsząc, by zrozumieć, o co z tym dziwnym naparem chodzi.
 — Ale ja chcę się nauczyć — zauważył, chyba po raz pierwszy troszkę urażony (no bo, hej, był klerykiem i czuł się z tego powodu dumny). Z uwagą obserwował jak smok upija swoją podejrzaną miksturę. — To naprawdę jest dobre? — zapytał, nerwowo szorując końcówką ogona po trawie… a później uzdrowiciel zapytał o coś, co sprawiło, że pióra na łbie Złudnego uniosły się, po raz pierwszy zdradzając niepewność. Pomimo tego, przekrzywił łeb.
 — Gdybyś chciał mnie porwać, chyba byś mnie nie ostrzegał, prawda? — Znowu te pytania! Złudny ewidentnie nie próżnował i najwyraźniej bardzo chciał udowodnić Plagijczykowi, że wcale nie jest taki naiwny, jakby się mogło wydawać (ale z drugiej strony, chyba właśnie był).
 A później pojawiła się zastępczyni.
 — Dzień dobry! — radośnie powitał smoczycę, ewidentnie nie zauważając napięcia pomiędzy dorosłymi. — Rodzice są w… gdzieś — odpowiedział, marszcząc pysk, gdy uświadomił sobie, że właściwie to nie ma pojęcia, gdzie są jego główni opiekunowie. — Uczę się o ziołach — dodał radośnie, jakby to wyjaśniało jego obecność na terenach wspólnych… a poza tym, tak, jakby drugi ze smoków rzeczywiście zgodził się uczyć go czegokolwiek. Zdecydowanie, pisklęca naiwność nie znikała nagle, wraz z nadaniem rangi kleryka.

: 02 gru 2021, 18:23
autor: Szara Rzeczywistość
Bo wiem, które warto pić i nie zrobią mi krzywdy.
odpowiedział cierpliwie nie okazując niczego poza znużeniem. Chwilę później usłyszał chęci młodego na które tylko westchnął przeciągle.
Więc co robisz poza terenami stada? Pierwsza lekcja, na terenach wspólnych nie rosną zioła, ani chętni na nauki małych, bezimiennych berbeci.
Zdecydowanie stary, pobliźniony na pysku smok nie był najmilszym uzdrowicielem na jakiego mógł trafić. Jego niechęć nie była jednak kierowana bezpośrednio w młodego, a raczej na ogół, jakby nikt mu nie odpowiadał jako towarzysz.
Poznanie prawdy nie jest dobrem samym w sobie, lecz liczy się tylko, czy potrafimy zyskaną wiedzę wykorzystać z pożytkiem dla nas samych.
Oznajmił nie mniej niechętny... a mimo to nadal odpowiadał na pytania, które w jego mniemaniu mogłyby należeć do kogoś młodszego.
Na kolejną wzmiankę prawie się uśmiechnął, ale finalnie jego pysk wygiął się w lekki grymas.
Mądrala... Są gorsze rzeczy mimo to od porwań.
I wtedy też bystrze zauważył, że ktoś się zbliża.
Granatowy kolor łuski... ah tak, znał ją zbyt dobrze.
Złapał za swoją miskę z miętą i przezornie odsunął się pół ogona do tyłu od młodego, chociaż już wcześniej był pewnie z ogon od niego.
Zmierzył ją wzrokiem, a na pysku pojawiła się teraz jawna niechęć.
Urywaczka łap... Cóż za miłe spotkanie.
Skomentował krótko i na raz dopił resztę ziół ze swojej miski. Pobliźniony pysk nieco obniżył się, aby spojrzeć na młodego smoka.
Nie powinieneś szukać nauczycieli poza swoim stadem... Śnie.
Oznajmił do niego, a potem schował miskę i powoli zaczął się wycofywać, aby pozostawić dwa smoki samym sobie. Tak, Jaah zdecydowanie wolał unikać obecności samicy przez którą miał całkiem niemiłe przeżycia, chociaż od samego początku starał się jej pomóc... co z tego, że robił to nieudolnie...?

: 02 gru 2021, 19:14
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Spuściła wzrok na kleryka i uniosła brew w zdumieniu.
Są...gdzieś – powtórzyła za nim, ewidentnie smakując słowa na własnym języku. Pokręciła głową. Nie drążyła jego wymówki bo doskonale wiedziała jak to jest chcieć zwiedzać świat pomimo troski najbliższych. – A twoja siostra? Zorza? – dopytała.

Reakcja Jaaha ją zaskoczyła, czego nawet nie ukrywała. Oh? Patrzył na nią jak na jakąś nieujarzmioną, nierozumną bestię, a sam sobie napytał wtedy biedy i sam się o to wszystko prosił. Mówiła, by jej nie dotykał? Mówiła. Dała ostrzeżenie oparzając mu nadgarstek? Dała. Dalej się upierał? No tak. Jak ktoś tu był nierozumny to tylko on, ale nie podejrzewała, że potrafiłby dostrzegać własne wady, skoro tak ochoczo wytykał je wszystkim naokoło. Nie zdziwiłaby się gdyby miał pretensje do trawy, że rośnie w niepasującym uzdrowicielowi kierunku.

Mogłaby zniżyć się do jego poziomu. Też rzucić w niego jakimś ciekawym przymiotnikiem – i prawdopodobnie bardziej zmyślnym – ale po co? Przekrzywiła głowę, patrząc na niego tak zwyczajnie. Przy okazji zauważyła dość trwałą bliznę na jego mordzie. Kto go tak urządził? Komu powinna wysłać kwia- ah, ah, ah! Miałaś darować sobie jadowite uwagi, nawet w głowie, Sanka.
Łapy. – Poprawiła go uprzejmie, przedłużając ostatnią literę. – Tylko tobie ją urwałam, bo nie potrafiłeś jej trzymać przy sobie mimo, mmm, dwóch ostrzeżeń. – Przypomniała mu, bo może z tej zgorzkniałości szwankowała mu pamięć. – Ale widzę, że sprawiłeś sobie nową. Może ta będzie grzecznie spoczywać przy ciele?

Nadal kulił się jak pies zamiast konfrontować z tym, czego sam tak ochoczo kiedyś doglądał. Typowy Jaah.
Już idziesz? – zapytała bez krztyny złośliwości w głosie. Miała do niego sprawę, tak jakby, ale też nie na tyle naglącą by się za nim uganiać. Ostatecznie wzruszyła ramionami i przeniosła spojrzenie na kleryka, skoro tamten sobie poszedł (o ile poszedł). – Nie Aria cię miała uczyć? Albo Łaska? – próbowała sobie przypomnieć komu powierzył go Pełnia, ale nie była pewna, czy padło jakieś konkretne imię.

: 03 gru 2021, 19:53
autor: Blask Księżyca
 — Mhm — przytaknął, choć wciąż nie wyglądało na to, że jest tak w stu procentach przekonany, co do tego, że część ziół jeść można, a części nie można! Uzdrowicielstwo naprawdę było dla niego jeszcze bezkresną otchłanią niewiedzy, ale… przecież od tego był młody, żeby się uczyć, prawda?
 — Zwiedzam? — zaczął niepewnie, a później usłyszał coś, co sprawiło, że na jego pysku odmalowało się głębokie zdumienie, a piórka nieco nastroszyły. No tak! Nie przedstawił się! — Nazywam się Se… właściwie to już Złudny Kolec! — Nadrobił brak, z rezolutnym skinieniem łba, oczywiście nie widząc nic złego w swoim ogromnym entuzjazmie. No bo… obcy smok, wbrew całej swojej oschłości (a może właśnie przez swoją oschłość) ani razu go nie zbył i odpowiadał na pytania, tylko podbudzając ciekawość młodzika.
 — Zorza była w grocie — odpowiedział na pytanie zastępczyni, a później nie zostało mu nic innego, jak z uwagą przysłuchiwać się rozmowie dwojga dorosłych, która z każdą chwilą stawała się coraz bardziej interesująca (i nie, wcale nie pomyślał w pierwszej chwili, że Konstelacja urwała łapę Wspomnieniu, wcale).
 — Ale to przecież nie nauka… a ty odpowiadałeś! — wytknął starszemu samcowi, jakby w ogóle nie wyczuwając niebezpieczeństwa; absolutnie żadnego! Albo po prostu zdążył polubić tego oschłego, specyficznego smoka? Zanim jednak zdążył zrobić krok w stronę dorosłego, Konstelacja zwróciła się do niego, absorbując sporą część kleryckiej uwagi. — Mhm! — przytaknął jej energicznie — Aria już pokazała mi kilka ziół, a Łaska obiecała nauczyć leczenia, ale… Jaah? — tutaj zrobił pauzę, niepewnie zerkając na „obcego”, którego imię zasłyszał od smoczycy — nie robił tego dla leczenia — Sen brzmiał na zafascynowanego tymże faktem i absolutnie nie widział w tym nic złego. — Nie mogę? — zapytał Konstelacji, trochę zmartwiony, że coś właśnie przeskrobał, a jednocześnie jak najbardziej chętny do tego, żeby przyczepić się do ogona Szarego jak jakiś nieszczęsny rzep.

: 05 gru 2021, 15:48
autor: Jaśniejąca Konstelacja
Jaah jednak sobie poszedł, co ją nieszczególnie zdziwiło. Był jak komar. Uciążliwy komar, który bzyczał nad głową osób niepotrafiących się obronić. Jednak jak tylko znalazł się ktoś z packą, gotowy ukrócić jego działania, Jaah wracał do swojej nory. Czekając na kolejnego smoka z którego mógłby wysysać chęci do życia pod płaszczem dobrych chęci, jednocześnie wtłaczając do krwiobiegu swój jad.

A więc idź do swojej nory, skoro tak Ci tam dobrze!!

Mimo to, jej spojrzenie za nim zawisło dłużej niż powinno. Tylko o chwilę. Uderzenia serca. Lub dwa. Lub trz- co? Oh!
Mmm – wyrwana z zamyślenia znów spojrzała na Sen. – Skądże, możesz. To jego stado nie pozwala uczyć innych. Czy jakoś tak – wzruszyła lekko ramionami. Nie do końca pamiętała jak to było, ale nie raz słyszała o odmawianych przez plagijczyków naukach. Jakby znali jakieś sekrety, których nie uczy się każdego innego, pft!

Zauważyła jednak to spojrzenie w ślepkach kleryka. Ooj tak, znała je aż za dobrze. Jednocześnie wiedziała jak nieskuteczne wobec młodocianej ciekawości były przestrogi o złym wielkim wilku. Zresztą...to nie tak, że widziała w Szarym aż takiego złoczyńcę. Bardziej antybohatera. Wyjątkowo nieudolnego. Ale jakieś tam intencje chyba miał. Przynajmniej chciała wierzyć, że choć trochę z tego co mówił było prawdą.
Widzisz... – zaczęła ostrożnie i usiadła. – Jaah jest jak, uh, jak... – probowała znaleźć odpowiednie porównanie, aż się jej to udało. Pstryknęła palcami. – Słyszałeś historię powstania Tarrama? – upewniła się, czy nauki młodego były na temat bóstw, czy może czegoś innego.