Strona 26 z 32
: 06 wrz 2020, 18:57
autor: Legenda Samotnika
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Dość szybko opadłem w spokojną ciemność, wędrując po świecie własnych wspomnień, przyozdobionych szeroką paletą wyobraźni. Sny były krótkie, niewyraźne, ale wesołe. Całkiem miło mi się odpoczywało, nawet jeśli nie trwało to zbyt długo – jak dla mnie. Nie wierciłem się, nie chrapałem – na zewnątrz jedynie spokojnie leżałem, rytmicznie unosząc się przy wdechach. Miałem w zwyczaju wykręcać się w nienaturalnych pozycjach i przeplatać między gałęziami drzew, przez co moje pobudki nigdy nie były nudne, ale nie należały również do wygodniejszych. Przy tej drzemce udało mi się wypocząć niemal jak przy normalnym śnie, a wszystko dzięki wykończeniu fizycznemu, wygodnemu posłaniu z miękkiej trawy i ciepłego słońca, okrywającego moje łuski. Zdążyłem przyzwyczaić się do ciepłych promieni, muskających rozluźniające się powoli mięśnie skrzydeł. Czasem też na twarz wypływał mi drobny uśmiech, gdy w głowie zagościło jakieś krótkie, ciepłe wspomnienie.
Lecz nagle owiało mnie chłodem, a pod łuskami utworzyła mi się gęsia skórka. Zjeżyłem się i skuliłem odruchowo, próbując poprzez sen przywrócić ciepło, lecz nic z tego – jedynie się nasilało. Umysł powoli zaczynał się przebudzać, co znacznie przyśpieszył nieoczekiwany okrzyk. Zmarszczyłem w niezadowoleniu nos i zakryłem łapą okrzyczane ucho, dalej półświadomie próbując odciąć się od źródła dyskomfortu. Niespodziewanie moje ciało pokryły tysiące ostrych igiełek zimna, przenikającego wgłąb skóry. Ostra, chłodna błyskawica wstrząsnęła moim umysłem i całkowicie się przebudziłem, podskakując z przenikliwym piskiem. Zimne strużki, nieprzyjemnie toczące szlaczki pod moimi łuskami nagle zniknęły, jednak kłujące uczucie mrozu dalej przeszywało mnie na wskroś. Rozejrzałem się z przerażeniem, a w oczy rzuciło mi się znajome futro. Przez ułamek sekundy z zazdrością gapiłem się na grubą warstwę miękkiej sierści, pod której posiadaczce musiało być bardzo ciepło. Wtem dotarło do mnie, że przecież to ona jest przyczyną mojego niezbyt przyjemnego wyrwania z wypoczynku i skierowałem zezłoszczone spojrzenie na jej zapewne zadowolony pysk. Jednakże i wtedy moja mimika szybko uległa zmianie, bowiem zrozumiałem z ogromnym zaskoczeniem, że smoczyca przy mnie została. No, być może sobie poszła, a potem postanowiła wrócić, ale i tak zupełnie nie spodziewałbym się po niej takiego gestu. Przypomniałem sobie, jak chwilę przed odpłynięciem widziałem ponownie odlatującą fioletową sylwetkę, coraz to mniejszą, zanikającą pośród bieli obłoków. Lecz może był to tylko sen lub wybryk wyobraźni? Na pysku malowało mi się zdziwienie, ale w oczach wyczytać dało się również niejaką ulgę i radość. Wypierałem się tych uczuć jedynie przez chwilę, ale szybko uznałem, że nie ma to sensu. Przyznałem po prostu, że ogromnie cieszyła mnie myśl o tym, iż północna księżniczka o mnie nie zapomniała, nie porzuciła. Choć nie potrafiło rozgrzać oziębłego ciała, moją duszę wypełniło niejakie ciepło, a na pysku pojawił się uśmiech. Wpatrywałem się jeszcze chwilę w dwukolorowe oczy Neiry z głupim uśmiechem, ale w końcu postanowiłem przestać nadużywać cierpliwości fioletowofutrej. Przysiadłem i owinąłem łapy ogonem.
– Cóż zatrzymało cię przed odejściem, Neiro? Nie twierdzę, iż nie cieszy mnie twój widok, gdyż cieszy i to bardzo! Jednakże spodziewałem się, że opuścisz miejsce naszego spotkania, gdy tylko przestanę opierać się chęci zapadnięcia w sen. – wzruszyłem lekko ramionami, próbując zrobić wrażenie niezbyt przejętego, jednakże w głębi duszy miałem nadzieję, że to właśnie ja będę owym powodem jej pozostania. Nie zrozumiałem słów, wykrzykniętych przez smoczycę mi na ucho – właściwie nawet o tym zapomniałem – więc nie domyślałem się jeszcze, że Uciecha została dla ciągu dalszego moich historii. Właściwie jako barda taka odpowiedź powinna mnie niezmiernie uszczęśliwić, jednakże dla mnie jako dla nowego znajomego Neiry przedstawienie tego powodu skutkowałoby lekkim zawodem. Jednakże to tylko możliwe ścieżki i reakcje, a przecież fioletowofutra wcale nie musiała mówić prawdy lub w ogóle cokolwiek mówić! Z głupawym uśmiechem czekałem na odpowiedź, jaka by ona nie była. Znosiłem też dreszcze chłodu, które na szczęście zaczynały powoli zanikać pod wznowioną opieką słonecznych promieni.
: 09 wrz 2020, 23:55
autor: Nieustająca Zamieć
Spodziewał się? No, słusznie, bo nosiło ją nieraz, ale naprawdę aż tak to było widać? Do tego, skoro sądził że sobie pójdzie, to czemu go cieszy jej widok? Liczył na to, że zostanie mimo przewidywań? Wychodzi na to że tak, ale... jaki miał w tym interes? Zasnął sobie, coś tam majacząc, więc chyba mu nie zależał...
Potrząsnęła głową. Nie myśl o tym! Jest przytomny, nie bredzi, pewnie może używać maddary! Zapytaj się o lwa! Potem pomyślisz o tym głębiej.
– Chcę zobaczyć tego całego lwa! Najlepiej obok tygrysa! – powiedziała, pełna entuzjazmu. – Myślałam parę razy, aby sobie darować, również na początku. ale pokusa była zbyt silna! No i nie wiem czy byśmy się potem spotkali, a nie jesteś moim sługą, abym mogła wzywać cię kiedy tylko chcę i gdzie mi wygodnie – dodała na koniec. Taaak, ten ostatni fakt sporo utrudniał...
//Proszę nie brać tematu, ważna fabuła, a druga osoba jest na nieokreślonej!
: 29 paź 2020, 12:57
autor: Legenda Samotnika
Auć, serduszko jęknęło. Uradowany wyraz pyska ani na chwilę się nie zmienił, ale troszkę jednak było mi przykro, że nie byłem powodem pozostania Neiry. Jednak chęć zobaczenia lwa wskazywała na to, że historie naprawdę zainteresowały smoczycę, co z kolei w niejaki sposób pocieszało. Miałem się już odezwać, lecz smoczyca kontynuowała. Na pysku parę razy pojawiły mi się mieszane emocje, lecz znikały pod uśmiechem tak szybko, jak się pojawiały. Odpowiedzą na słowa fioletowofutrej był jedynie mój krótki wybuch śmiechu.
– Och, Neiro! Zapewniam cię, iż nawet mimo braku takiego zobowiązania, z przyjemnością przybędę na każde twoje wezwanie. Mało co uszczęśliwi mnie bardziej, niż ponowne spotkanie z tobą. – zamrugałem, gdy dotarło do mnie, że chyba zacząłem robić maślane oczy. Odwróciłem pysk i uśmiechnąłem się nieśmiało, próbując zmienić temat. W duchu dziękowałem naturze, że ukryła mój rumieniec pod łuskami.
– Ale nie śmiem nadużywać twojej cierpliwości. Odzyskałem nieco siły, więc pora na pokaz! – postawiłem nieco dalej łapy i rozciągnąłem się niczym kot, rozgrzewając mięśnie. W końcu usiadłem wygodnie i przymknąłem oczy, skupiając się na tkaniu magii. Prawie ogon obok mnie zaczęły formować się magiczne płomienie, krążące w pięknym tańcu. Nie czuć było od nich gorąca, były jedynie na pokaz. W końcu języki ognia rozciągnęły się w znajomy już smoczycy kształt pasiastego zwierza, majestatycznie wypinającego pierś. Gdy forma tygrysa w pełni się ukształtowała, tuż obok rozbłysł kolejny płomień, tym razem jednak emanujący złotem. Nie wiedziałem, że popis kolorów na Neirze zbytniego wrażenia nie wywrze, więc starałem się zadbać o piękny, realistyczny odcień. Utworzyła się z niego podobna, kocia sylwetka, jednakże różniła się nieco budową. Potężną szyję i pierś objęły płomienie, rozwiewając królewską grzywę. Swój twór uwieńczyłem błyszczącymi niczym kryształy oczami, spoglądającymi z powagą na Neirę. Gdy skończyłem, sam przyjrzałem się swoim kreacjom, a następnie zerknąłem na fioletowofutrą.
– Tygrys reprezentuje siłę, drapieżność i walkę, natomiast lew jest symbolem władzy, odwagi i majestatyczności. Wiesz, w tych stronach nie ma takich zwierząt, z tego co wiem, ale ich formę mogą przyjąć żywiołaki lub cienie, nieprawdaż? A gryfy, na przykład, są w połowie ptakami, a w drugiej połowie kotami. Tak tylko mówię na wypadek, gdybyś chciała któregoś z nich na kompana. Wyglądasz, jakbyś chciała. Oczywiście, twój lis też jest wspaniały, nie wątpię, że jest niezastąpionym towarzyszem! Tak tylko... nieważne zresztą. – sam się chyba pogubiłem w tym, co miałem powiedzieć. Utkwiłem spojrzenie w kotowatych drapieżnikach, które zaczęły spacerować sobie wokół nas. Tygrys był nieco bardziej umięśniony i miał dłuższe ciało, za to lew był wyższy i chodził z dumnie uniesionym pyskiem, godnie prezentując swoją rasę. Tygrys poruszał się znacznie bardziej "drapieżnie", z nisko trzymaną głową i spiętymi ruchami, mięśniami gotowymi na każdą ewentualność. Byłem bardzo zadowolony z tego, jak udało mi się odtworzyć oba zwierzęcia. Nadal były jedynie iluzjami, ale bardzo dobrze się spisywały w prezentowaniu. Po chwili odprowadzania kotowtych wzrokiem przeniosłem go na pysk Neiry, przyglądając się jej twarzy. Sam nie wiedziałem co takiego to było, ale coś jawnie mnie do niej przyciągało. Może to jej entuzjazm i pewność siebie? Może przepiękny wygląd? Może błyszczące, dwukolorowe oczy? Cokolwiek to było, sprawiało, że chciałem spędzać ze smoczycą więcej czasu, choć ledwo ją poznałem.
– Zechciałabyś może posłuchać nieco więcej historii? – uśmiechnąłem się po dłuższej chwili wpatrywania się w fioletowofutrą.
: 04 lis 2020, 1:52
autor: Nieustająca Zamieć
O? A więc ma sługę, który... jednocześnie nim nie jest? Albo nie chce być formalnie, ale na co dzień tak? Nie rozumiała tego. Naprawdę byłby w stanie bezinteresownie przybyć kiedy tylko będzie chciała, bo to go ucieszy, a do tego zapewnił, że nie potrzeba takiego zobowiązania? Zmarszczyła brwi (łuki brwiowe, ale same brwi brzmi lepiej). Sługa jak się patrzy normalnie! Więc znowu – skąd to zapewnienie? Słudzy też jej to mówili. I biła od nich taka sama aura szczerości co od niego... Czy jest to więc jakiś rodzaj szacunku, który on przejawia będąc niezwiązanym?
Jednakże, myśli od tego odciągnęły duże kocięta! A dokładniej te płomienie. Dobrze, że ubarwił (powinna znać to słowo?) samo pojawianie. Od razu jest ciekawiej! Zaczął od znanego jej, majestatycznego tygrysa. Potem zaś, pojawił się najpewniej lew. Pierwsza myśl? Jejkujakietocudowne! Ta grzywa! Te gabaryty! Ta postawa! I te symbole! Lew był dla niej! Widziała to. Wiedziała to. A ten chód! Musiała takiego mieć, ale nie w formie żywiołaka, tylko prawdziwej. Tej jedynej słusznej.
W końcu oderwała rozmarzone oczy od lwa, kierując je ponownie na samca. Wręcz kipiały od nadmiaru pragnień.
– Chcę go! Takiego prawdziwego, nie żywiołaka! Opowiesz mi o nim więcej? Gdzie występuje? Jak żyje? A może spotkałeś jakiegoś?! Chcę wiedzieć wszystko! – Wręcz krzyczała, wręcz wrzeszczała, rozkazującym tonem nakręconej królowej, nieznającej żadnego sprzeciwu czy nawet odmowy, podchodząc coraz bliżej. Nakręcił ją, to niech się męczy.
: 06 lis 2020, 11:54
autor: Legenda Samotnika
Delavir zapeszył się nieco, gdy smoczyca zaczęła się zbliżać. Odchrząknął nerwowo i ścisnął ogon w spirali. Neira zdawała się już podjąć decyzję co do wyboru zwierzaka. Niestety, nie miał jak jej sprowadzić lwa, ale przynajmniej mógł o nim poopowiadać!
– Cóż, owszem, spotkałem kiedyś całe stado głodnych lwów. Chociaż to były same samice, a one nie mają takiej pięknej grzywy. Co nie znaczy, że są mniej majestatyczne! – tygrys rozproszył się w błyszczących iskrach, a na jego miejscu zaczął formować się kolejny płomień. Kocisko, którego ciało powstało z maddarowego ognia było jak na razie najmniejsze z tych, które czarował fioletowołuski, ale dalej długością mierzyła pół-ogona. Stała dumnie tuż przy samcu, prezentując się równie godnie nawet bez grzywy. Właściwie ciało lwicy było bardziej zwinne, niż lwa, więc nie należało nie doceniać tych stworzeń, niezależnie od ich płci. – W trzy księżyce miałem okazję uciekać przed tymi bestiami. Jakimś cudem nawet udało mi się przetrwać! Ale po kolei. – uśmiechnął się i zaczął odpowiadać na pytania zgodnie z kolejnością, w jakiej zostały zadane. A przynajmniej jaką zapamiętał. – Lwy występują na sawannie, już o niej opowiadałem. Wygląda jak pustynia, ale pełno na niej suchej roślinności. Lwy znacząco różnią się zachowaniem od innych kotowatych. Czasem żyją samotnie, ale najczęściej występują w stadach, jako jedyne kotowate żyją w grupach rodzinnych. Stado składa się z wielu osobników – spokrewnionych samic, ich potomstwa i kilku niespokrewnionych samców, których głównym zadaniem jest obrona terytorium i zapładnianie samic. Większość stad liczy od 2 do 12 dorosłych osobników. Lew jest bardzo dużym kotem, ustępującym rozmiarami jedynie największym podgatunkom tygrysa. Masywne ciało z czterema potężnymi, silnie umięśnionymi łapami, zakończonymi ostrymi pazurami, wyposażone w silne szczęki jest doskonale przystosowane do powalania i zabijania nawet bardzo dużych zwierząt! Jest raczej sprinterem, a nie długodystansowcem. Podobno ryk lwa słychać z odległości pięciu lotów! Dominujące w stadzie samce ryczą, aby oznajmić obcym swoją obecność na zajmowanym obszarze, a członkom stada wskazać swoje aktualne położenie. I taka ciekawostka – słyszałem, że istnieją naturalnie białe lwy, ale są one niezwykle rzadkie. Każde stado ma podobno swoją własną hierarchię, w której najsłabszy samiec ma rangę wyższą od samic. Samce stale rywalizują o przywództwo nad stadem z innymi lwami i rzadko zdarza się, by samiec lwa żył w jednym stadzie dłużej niż 3 lata. Jeśli przewodzący samiec zostanie pokonany przez innego, odchodzi od stada i z reguły już nigdy do niego nie wraca. Młode samice zwykle pozostają w stadzie na stałe, młode samce opuszczają stado po osiągnięciu dojrzałości płciowej. Na terenach otwartych lwy najczęściej polują w nocy. Tam, gdzie są wysokie trawy lub gęste krzewy, polowania zdarzają się również w ciągu dnia. Samce rzadko uczestniczą w polowaniach. Przyłączają się do łowów na dużego zwierza, takiego jak bawoły. Wówczas siła samca jest niezbędna do przytrzymania, a następnie powalenia ofiary ataku. Samice zwykle polują stadnie, chętnie współpracują ze sobą na polowaniu. Podczas polowania rozpraszają się na rozległym obszarze. Podstawowa technika polega na spłoszeniu ofiary i zagonieniu jej do pułapki. Młode lwy kierują upatrzoną zdobycz ku ukrytym w krzakach lub w trawie bardziej doświadczonym osobnikom, które powalają zwierzę. Lwy zabijają, przewracając ofiarę na ziemię i dusząc ją, trzymając zwierzę za pysk lub zaciskając zęby na gardle. Jeśli samica jest zmuszona polować samotnie, podkrada się do ofiary na ile to jest możliwe. Często, gdy lwice ruszają na polowanie, lwiątka pozostają pod opieką jednej lub dwóch "ciotek", które troszczą się o nie do powrotu matek. Jest to zachowanie niepowtarzalne w rodzinie kotowatych! – chyba trochę za bardzo się rozgadał na ten temat. Jednak cóż mógł poradzić na swoją fascynację ciekawymi drapieżnikami? Zwłaszcza że od sytuacji, gdy musiał uciekać przed głodnymi lwicami, zaczął interesować się lwami i ich zachowaniem. Może robił to, aby w przyszłości móc wykorzystać tę wiedzę na swoją korzyść, a może po prostu z ciekawości, której nigdy mu nie brakowało. Cóż, przynajmniej ta wiedza mu się teraz przydała – mógł nieco popisać się przed Neirą.
– Cóż, jeśli nie zawaliłem cię nadmiarem informacji, to moglibyśmy przejść do mojej historii! No chyba, że masz jakieś pytania – chętnie na nie odpowiem. – Delavir uśmiechnął się i zerknął jeszcze na wyczarowane lwy, które dalej sobie spokojnie krążyły po polance, ciesząc swoim widokiem smoczycę.
: 10 lis 2020, 17:19
autor: Nieustająca Zamieć
Oooo, jak to dobrze, że je spotkał! I tyle o nich wiedział! Pierwszy raz słuchała żywo zainteresowana o jakiejś teorii czegoś. Były to dla niej zupełnie nowe informacje, o czymś o czym wcześniej nie wiedziała. I tak jak normalnie by jej to nie interesowało, tak słuchała go ciągle. I ciągle, ciągle, ciągle, ciągle!
I słuchając, myślała – czemu tak jest? Czemu lwy mają takie zwyczaje, Wolne Stada takie, a Heimr jeszcze inne? Tereny? No niby tak, ale co taka sawanna ma do dziwnego matria-patriarchatycznego społeczeństwa lwów? Niby samce rywalizują, ale tak naprawdę to samic jest więcej i to one polują. Oraz czemu tam w ogóle tak jest?! Smoki nie mają tego problemu. I tu, i u niej może rządzić dowolna płeć. Ba, nawet związki nie narzucały płci i konkretnego partnerstwa (z wyjątkiem pary królewskiej – jakoś ród trzeba przedłużyć, ale to był logiczny powód)!
Jednak po monologu nadeszła ta przyjemna część – historia spotkania lwów! Tak tak tak!
– Nie mam pytań, przejdź od razu do opowieści! – wręcz wykrzyczała podekscytowana.
: 30 sty 2021, 12:33
autor: Prostota Czerwi
Szarlotka po dołączeniu do rodziny Plagusów nic nie robiła, tylko dzień w dzień trenowała. Nic dziwnego, patrząc na to, że dalej mocno umiejętnościami potrafiła odstawać od rówieśników, którzy nie spędzili kilku księżycy zamknięci w klatce dwunogich jako mała zabawka.
Dzisiaj miała zabrać się za naukę walki z nikim innym, jak własną "rekruterką". W jej rodzinnych stronach nie pokładano zbyt wielkiej wagi w siłę kłów i pazurów, ale tutaj obyczaje były inne i już zdążyła się dowiedzieć, że nikt nie pozwoli jej osiągnąć dorosłej rangi bez tej nauki.
Tak więc młoda smoczyca siedziała pośrodku małej łączki z zamkniętymi oczami, czując, jak płatki śniegu co chwila muskają jej łuski. Czekała.
: 02 lut 2021, 17:55
autor: Żałobna Pieśń
Samicy nie śpieszyło się na miejsce, głównie za sprawą prószącego śniegu, który lekko mówiąc... Nie ułatwia drogi powietrznej. W końcu jednak ciut ośnieżona postać zamajaczyła na zimowym niebie by po zbiciu delikatnie prędkości wylądować ciężko (na tyle na ile takie małe ciałko pozwala) wzburzając tumany śniegu w powietrze, które oczywiście osiadły na niewielkiej wojowniczce.
Szybkie strzepanie z siebie niepotrzebnej wody, poprawienie grzywy i ozdobiona szerokim uśmiechem Szarlatanka ruszyła na spotkanie czekającej Szarlotce. No to się pouczą! Jak nigdy.
~ Cześć Lotko. Jak się czujesz w Pladze od kiedy z nami żyjesz? Dali ci już popalić?~ Zachichotała siadając na śniegu niecałe pół ogona przed adeptką.
~ To skoro już mamy się uczyć chciałabym wiedzieć co wiesz. Jak byś mnie teraz zaatakowała?~
~ I jakbyś się obroniła przed kimś kto powiedzmy... zionie w twoją stronę?~ Prosto z mostu i szybciutko do celu. Oczywiście tymi pytaniami Obietnica chciała jedynie wybadać wiedzę Szarlotki i określić stopień w jakim samiczka musi być doedukowana. Oczywiście była gotowa by ten poziom był pod ziemią.
: 03 lut 2021, 15:10
autor: Prostota Czerwi
Wesoła pierzasta smoczyca zdecydowanie wyróżniała się pośród smoków, które Szarlotka do tej pory zdołała poznać w Pladze. Wszyscy byli tacy małomówni. Dopiero teraz widziała ten kontrast. Czuła się, jakby jej radosne powitanie wybiło ją z jakiegoś czarnego snu.
– Cześć – przywitała się z bladym uśmiechem. – Chyba jeszcze nikt nie próbował. Może się boją.
Lotko, huh? Kita na końcu jej ogona lekko zadrgała, jakby zawstydzona.
Wzięła głęboki wdech, zastanawiając się. Nie trwało to długo. Jeszcze chwilę temu odbywała naukę ataku, tylko że magicznego. Teraz praktycznie powtarzała to, czego już się nauczyła.
– Można atakować pazurami, kłami, ogonem i ziejąc. Więcej nie wiem. Punkty witalne które znam znajdują się na szyi, oczy, brzuch, głowie przy zastosowaniu ataku z dużym impetem. – wyliczyła pospiesznie.
– Och, nie wiem. Po prostu bym zastosowała barierę z magii... znaczy się, odskoczyła? – odpowiedziała na drugie pytanie. Jak inaczej miała się bronić przed zionięciem? Nic jej nie przychodziło do głowy.
: 07 lut 2021, 18:20
autor: Żałobna Pieśń
Oczywiście, że Ha'ara była taką miłą odskocznią od sztampowego charakteru Plagi. Prawie zawsze uśmiechnięta, praktycznie wiecznie miła.
~ Może, może... Ale to chyba dobrze co? Pewnie są ciut oziębli ale to się zmieni. Pewnie większość już zdążyła cię polubić ale tak średnio idzie im okazywanie tego.~ Wyszczerzyła wesoło kły.
Słowa adeptki zadowalały wojowniczkę, która z uznaniem skinęła łbem. Miała jednak coś do dodania.
~ Impetem lub zaatakować precyzyjnie. Jedno sprawne cięcie może narobić tyle samo szkód co dość prymitywne rozszarpanie kawałka rywala. Wystarczy tylko wiedzieć jak celować.~ Jej głos był dość spokojny i wyjątkowo ciepły zakrawający o piastuński ton. Idealny do spokojnej nauki skracania żyć.
~ Możesz jeszcze nadziać kogoś na rogi. A co do obrony, to tak można odskoczyć albo się odchylić lub uderzyć w dolną szczękę przeciwnika by zamknąć mu pysk. No dobrze hmm... Podczas walki fizycznej smoki zwykły się przybierać bardziej bojową pozycję tak by być gotowym na zarówno wyprowadzenie jak i uniknięcie ciosu. Jak myślisz jak ona wygląda? Może już ją znasz i chcesz zademonstrować?~
: 08 lut 2021, 16:11
autor: Prostota Czerwi
Aż taka naiwna nie była by myśleć, że już wszyscy ją lubili. Ale to było strasznie urocze, jak Ha'ara starała się nią opiekować. Szarlotka więc uśmiechnęła się do niej nieco szerzej: tak, jak rzadko nawet ona sięuśmiechała.
– Trudno powiedzieć. Myślę, że dobra pozycja wymaga zasłonięcia... – przez chwilę szukała dobrego słowa. Mądrego. – punktów witalnych. Wspomniałaś, że dobrze jest wyprowadzić cios, więc myślę, że przynajmniej przednie łapy powinny być rozstawione dość szeroko. Głowę trzymałabym nisko, żeby chronić gardło. Jestem już niska, więc myślę, że nie tak łatwo sięgnąć do mojego brzucha. Rogi trzymałabym jakoś... Ach, pokażę.
Zaczęła się ustawiać tak jak mówiła, zniżając łeb i ustawiając nieco rogi w kierunku Ha'ary. Jej poroże zdołało urosnąć troszkę w ciągu ostatnich księżycy, ale nie tak dużo, by stało się jakieś imponujące.
Jej ogon powędrował na bok, który był bliżej nauczycielki. Była gotowa, by nim odepchnąć ewentualny atak: w końcu jako wężowa miała właśnie tam sporą część swojej siły.
: 10 lut 2021, 21:41
autor: Żałobna Pieśń
Wojowniczka słuchała Szarlotki czasem tylko kiwając łbem w geście zrozumienia. Nie było tutaj zbyt dużo do powiedzenia, a to co przedstawiła adeptka było wystarczające by jej odpowiedź uznać jako dobrą. Jednak jej pozycja... Obietnica musiała się do czegoś przyczepić.
~ Nie musisz trzymać tak łba cały czas. Ograniczasz tym sobie widoczność.~ Powiedziała samej przybierając odpowiednią pozycję. Jej łapy ugięły się delikatnie, łeb delikatnie cofnął, a skrzydła przycisnęły ciasno do ciała. Jej ogon unosił się lekko nad ziemią, ale pozostawał luźny by jakoś specjalnie nie musiała przejmować się jego ułożeniem.
~ Przeprowadzimy walkę treningową. Sposób w jakim się bronisz i atakujesz jest dowolny. Ty zacznij.~ Poleciła krótko i... czekała na ruch wężowej.
: 14 lut 2021, 19:48
autor: Prostota Czerwi
Pokiwała głową na poprawki, po czym spróbowała zmienić swoją pozycję na lepszą, cofając łeb podobnie jak Ha'ara.
Nadeszła pora, żeby faktycznie zabrać się za atak. Szarlotka zamarła na początku w miejscu, gapiąc się na Ha'arę jak królik na lecącą kulę ognia. Nie wiedziała, co zrobić. Tyle możliwości. W końcu jednak otrząsnęła się z letargu. Zaczęła od powolnego okrążania Ha'ary, tak jakby szukała jej słabego punktu, nie pozwalając smoczycy zbyt dużo okazji, by się skupić.
Gwałtownie doskoczyła do jej prawego barku, pochylając głowę w lewo. Próbowała uderzyć wojowniczkę porożem niczym szarżujący byk. W trakcie skoku pozwoliła długiemu ogonowi powędrować w prawo, chroniąc go przed pazurami i kłami wojowniczki, a przy okazji skręcając zadem w bezpieczniejsze miejsce.
Po lądowaniu znowu podskoczyła, wybijając głowę w górę, celem uderzenia w bark mistrzyni. W rozpędzie wylądowała za jej zadem. Tam dokończyła pełny obrót w lewą stronę, przybierając pozę "gotową do walki".
: 24 lut 2021, 17:48
autor: Żałobna Pieśń
Samica wbrew pozorom i swojej ogólnie rozluźnionej postawie dość pilnie przyglądała się uczennicy. Temu jak się porusza i jak spina mięśnie okrążając ją. Dokładna znajomość smoczego ciała pomagała tutaj byłej uzdrowicielce, która miała świadomość tego, który mięsień jak się napnie gdy smok zechce skoczyć. No i ten moment wreszcie nastąpił. Samica bacznie obserwowała ruch adeptki, która po doskoku dość nietypowo zamachnęła się zadkiem. Cóż... Co smok to sposób walki. Ważne, że samica próbowała zaatakować ją porożem doskakując co spotkało się z... no cóż jedyną możliwą reakcją. Obietnica złapała Stoicką za róg swoją drewnianą kończyną i mocno docisnęła do ziemi, tak że jej policzek znalazł się na trawie. Zaczęły dość mocno.
~ Nieźle, ale zamiast podskakiwać drugi raz mogłaś wykorzystać rozpęd jaki miałaś do ataku. Dużo lepiej trafić poniżej stawu w samą kość bo tak łatwiej ją złamać.~ Odpowiedziała spokojnie puszczając samicę. Jeden szybki odskok w tył i nastała jej kolej do ataku. Samica zaciągnęła się powietrzem by po chwili stworzyć maddarowy, błękitny ogień wydobywający się z jej pyska. Celowała wprost w pierś samicy, która miejmy nadzieję już stała. Maddara popłynęła, a Szarlatanka była gotowa by w każdej chwili odciąć dopływ magii od tworu.
: 24 lut 2021, 18:40
autor: Prostota Czerwi
Stoicka wydała z siebie głuchy warkot, kiedy wylądowała na ziemi. Zupełnie się tego nie spodziewała, a powinna była. W końcu miała do czynienia z doświadczoną wojowniczką. A jednak.
Podniosła się z ziemi i pokiwała jedynie głową na wskazówki. Następnym razem uderzy znacznie szybciej i skuteczniej.
Gdy tylko Ha'ara odskoczyła do tyłu, mięśnie Szarlotki się napięły. Od razu przybrała znowu pozycję bojową, cofając łeb i unosząc ogon. Nie dała rady spostrzec w porę, co planuje różowowłosa. Zdała sobie sprawę dopiero, gdy ujrzała błękitny płomień. Zareagowała kompletnie instynktownie, uginając łapy do samej ziemi. Przycisnęła je wręcz do brzucha, po czym przeturlała się na lewo, starając się uniknąć zostania poparzoną. Nie wiedziała, jak daleko będzie sięgał w płomień, więc nie próbowała nawet odskakiwać.
: 27 lut 2021, 19:43
autor: Żałobna Pieśń
Ogień zgasł gdy tylko samica znalazła się poza jego zasięgiem. Ha'ara uniosła wtedy kącik czarnych warg w geście aprobaty na działanie adeptki. Miała wypracowane zachowania, mechanizm ucieczki działał u niej bardzo dobrze a to na niej polegała obrona dla smoków mniej sprawnych fizycznie od takiego Iluna czy Khardaha. Tak więc samo "wyrolowanie się" byle dalej od zagrożenia było jak najbardziej poprawne. No i gdy Ha'ara czekała aż samiczka wstanie nic się przez moment nie działo. Hmm...
~ No, czekam kochanie, czekam. Gdy już wiesz, że nic nie podpali czy nie obije ci zadka atakuj od razu. No to do dzieła.~ Uśmiechnęła się. Ciekawe na co tym razem wpadnie Lotka.
: 28 lut 2021, 13:41
autor: Prostota Czerwi
Zupełnie się zagapiła, a powinna była zaatakować! Jasne.
Tym razem postawiła na kolejny klasyczny wężowy numer. Wybiła się mocno z łap, starając się skoczyć na grzbiet Ha'ary w jednym silnym susie. To jednak nie było kluczowe w całym ataku. Niezależnie od tego, czy udało jej się zbić smoczycę z nóg, czy tylko na niej wylądować: Szarlotka przystąpiła do odgrywania roli węża-dusiciela. Owinęła ogon wokół jej korpusu i szyi, zaciskając go jak najmocniej. Cała reszta jej ciała miała służyć jako balast utrudniający dodatkowo ruchy Ha'ary: trudno jest uciekać kiedy coś ciężkiego na tobie leży. Cały sęk ataku jednak leżał w duszeniu. Ugięła nogi, by trudniej było jej samej stracić równowagę w trakcie ujeżdżania Ha'ary.
: 01 mar 2021, 17:15
autor: Żałobna Pieśń
No hmm... Ujeżdzanie Ha'ary może zostawmy na później... Po nauce. Sam atak był bardzo wyrafinowany. Wykorzystywał budowę samicy choć Obietnica śmiała wątpić by ogon samicy mógł zrobić jej krzywdę. Może sprowadziłaby ją do parteru ale pysk wciąż by miała wolny mogłaby nawet odgryźć ogon adeptce a tego raczej nikt nie chciał. W każdym razie Obietnica obroniła się najprościej jak umiała. Odskoczyła w lewo tak, że była zwyczajnie poza zasięgiem jej skoku. No i tyle. Szarlotka wylądowała na ziemi zamiast na wojowniczce, która teraz... Miała samicę na wyciągnięcie łapy. Ha'ara wybiła się chcąc podobnie jak czarnowłosa wskoczyć na grzbiet przeciwniczki. Albo raczej go przeskoczyć. Ha'ara miała zamiar zahaczyć szponami o grzbiet samicy pomiędzy kręgami. Mogła poważnie uszkodzić kręgosłup adeptki... Oczywiście jeśli ta nie odskoczy. Czy nie obroni się w inny sposób.
: 01 mar 2021, 17:32
autor: Prostota Czerwi
Wylądowała na ziemi dość gładko. Szybko obróciła łeb tak, aby widzieć, co robi Ha'ara. Dostrzegła, jak ugina łapy, szykując się do skoku. Nie ruszyła się nawet z miejsca. Machnęła długim ogonem, unosząc go w górę tak, aby zderzył się z klatką piersiową Ha'ary. Na tyle mocno, by powstrzymać jej skok, zmuszając do zatrzymania się w miejscu, tuż obok Szarlotki.
Jeśli to się udało: przystąpiła do ataku. Ha'ara powinna znajdować się teraz blisko niej. Jeśli nie, to pospiesznie do niej doskoczyła. Uniosła lewą łapę, rozczapierzając jej czarne pazury, po czym spróbowała zadrapać nimi klatkę piersiową wojowniczki. Następnie zwinnie odskoczyła do tyłu, obracając się przy tym tak, żeby teraz obie samice patrzyły na siebie na wprost. Nie czuła się komfortowo nie mając wystarczająco wiele czasu i dystansu, żeby przeanalizować aktualną sytuację na polu walki.
: 02 mar 2021, 23:14
autor: Żałobna Pieśń
Powietrze dość szybko opuściło płuca Obietnicy gdy mięsisty ogon Lotki zderzyło się z piersią wojowniczki. Nieźle, nieźle... Nie bała się co było tylko plusem. Instynkt samozachowawczy też działał świetnie i obrony były zróżnicowane względem sytuacji. No dobrze, a co zrobiła Ha'ara z nacierającą w jej kierunku łapą?
Lewa, drewniana łapa samicy uniosła się i z ukosa uderzyła w kończynę adeptki. Nie uderzyła oczywiście mocno, a dość twardo w sam nadgarstek chcąc zbić atak z toru i tym samym go unieszkodliwić. No i gdy tak już zrobiła... Miała samicę jak na szponie. Jej szczęki rozwarły się, a ona sama wybiła się z tylnych łap do przodu. Chciała wgryźć się w lewy bark Lotki i dość mocno szarpnąć zapewne by wyrwać kawałek ciała... Tak na pamiątkę.
: 03 mar 2021, 4:52
autor: Prostota Czerwi
Czując zderzenie łapy z drewnem odruchowo wykrzywiła pysk w niesmaku. Bardzo nieprzyjemne wrażenie. Nie zdążyła nawet odskoczyć od Ha'ary, a ta już szykowała swoje kolejne cwane ataki. Szarlotka pozwoliła umysłowi wyłączyć się choć na te kilka krótkich chwil, by mogła dać sobie radę z odparciem kolejnego ciosu, choć czuła się nieco przytłoczona krótkodystansowym pojedynkiem. Ale walczyła już wcześniej, tyle że magicznie. Powinna dać radę, prawda? Znała podstawowe zasady tego tańca.
Rozwarte szczęki Ha'ary zdecydowanie nie uszły jej uwadze. Oczy Stoickiej zmrużyły się. Uniosła lewą łapę, uderzając nią w prawą część szczęk Obietnicy. Na tyle mocno, by odsunąć ją od barku i unieszkodliwić choć na krótką chwilę. Spodziewała się jednak, że musi szybko myśleć o swoim własnym ataku, jeśli miało jej to przynieść jakieś korzyści.
Spróbowała objąć swoimi długimi palcami smukłą szyję niewielkiej samiczki tuż na węzach chłonnych, tym samym unosząc jej pysk w górę i okrutnie wbijając tam swoje czarne szpony. Jeśli jej się uda, to Ha'ara powinna być przez moment zdekoncentrowana nagłą utratą możliwości szybkiej zmiany pola widzenia, trudnością w oddychaniu... oraz krwią lejącą się z jej szyi na śnieg.