Strona 26 z 27
Wzgórze Świetlików
: 11 mar 2025, 15:19
autor: Odebrany Oddech
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zaśmiała się lekko, słysząc jego słowa, a w jej głosie pobrzmiewała nuta rozbawienia. Subtelny ruch głowy sprawił, że grzywa drgnęła, a kilka pasm futra uniosło się i opadło wraz z jej gestem. Jej zielone ślepia zabłysły figlarnie, gdy podążyła wzrokiem za oddalającym się smokiem, pozwalając sobie na krótką chwilę obserwacji.
Gdy tylko Tuiti od niej odskoczył, nie czekała długo, by odzyskać pełną kontrolę nad swoim ciałem. Zwinne skręcenie w bok sprawiło, że jej sylwetka nabrała płynności, a mięśnie napięły się na krótką chwilę, by zaraz potem rozluźnić w opadającym ruchu. Jej łapy dotknęły śniegu miękko, nie pozostawiając wrażenia nagłego lądowania, a raczej delikatnego i instynktownego dostosowania się do podłoża. Mimo że jej postawa była luźna, czuć było w niej gotowość – swoboda, ale jednocześnie pewność siebie, jak u drapieżnika, który zna swoje możliwości.
– Lubię takie zabawy – zachichotała, a na krótką chwilę kąciki jej pyska uniosły się w wyraźnym uśmiechu. Jej uszy poruszyły się lekko, a grzywa drgnęła przy subtelnym ruchu głowy. Na koniec żartobliwie kłapnęła szczękami, choć bez jakiejkolwiek agresji – był to wyraźny znak rozbawienia, figlarnego wyzwania, które zdawało się niemal unosić w powietrzu wokół niej.
Udany Połów
Wzgórze Świetlików
: 12 mar 2025, 23:33
autor: Udany Połów
Śnieg nie głośno rozdzierał się i łączył z sobą. Przylegał do zeszklonych z mrozu łusek. Płatki śniegu ugniatały się wpisując całokształt śnieżnej formy w kształt wężowej sylwetki, która ponownie zastygła w częściowym bezruchu, a jednocześnie całokształtem emanował energią wyzwalaną niewerbalnym, drobnym gestem, w tym żywym spojrzeniem. Błyskało ono za ruchem ciemnego futra. Wdzięk Tanki przykuwał jego uwagę. Nie mniej chętnie zechciał znów doń dołączyć.
Zręcznie wyskoczył prawie że spod śniegu, aby przez moment uniesienia się w powietrzu naruszyć jej przestrzeni powietrznej. Lekkim susem przeskoczył zaraz przed nią, przedostając się na drugą jej stronę płynnie zanurzając się w nieskalanym jeszcze śniegu. Turkusowy bok zaprezentował się tym razem nie zakopując w podłożu. Obniżony jednak na łapach wyrażnie oczekiwał, zaś koniec ogona drgał czekający na jej ruch. Ślepia zajaśniały odszukując i wejrzawszy w jej zielone. On także przepadał za takimi zabawami, co zarówno było dostrzegalne, co i po chwili wybrzmiało dźwięcznym śmiechem powstałym w odpowiedzi na jej chichot, który przedostał się wprost do jego podświadomości.
//Odebrany Oddech
Wzgórze Świetlików
: 13 mar 2025, 8:00
autor: Odebrany Oddech
Tanka śledziła jego ruch wzrokiem, nie odwracając nawet głowy, kiedy wyskoczył niemal spod śniegu, gwałtownie naruszając przestrzeń wokół niej. Czuła lekki podmuch, gdy przemykał tuż przed nią, a śnieg rozpryskiwał się pod jego łapami. Nie drgnęła, nawet gdy jego sylwetka przemknęła tak blisko. Zamiast tego lekko uniosła łeb, obserwując, jak jego turkusowe łuski mignęły wśród bieli, zanim zanurzył się w puchu po drugiej stronie.
Przyjęła tę prowokację z rozbawieniem, a jej pysk wygiął się w czymś na kształt uśmiechu. Mięśnie napięły się pod gęstym futrem, kiedy odchyliła ciało do tyłu, łapy lekko ugięły się pod nią, przygotowując do skoku. A potem, nie zwlekając, poderwała się do góry.
Śnieg uniósł się wraz z nią, gdy z gracją przeskoczyła nad jego sylwetką, w locie celując spojrzeniem w ruch jego ogona. Chwila w powietrzu wydawała się dłuższa niż była w rzeczywistości – jej ciało przesunęło się płynnie nad nim, aż w końcu, gdy zaczęła opadać, wyciągnęła przednią łapę.
Lekki, niemal subtelny dotyk koniuszkami palców ledwie muśnięciem trącił jego ogon, zaznaczając jej obecność, zanim płynnie wylądowała w śniegu po drugiej stronie. Lądowanie było miękkie, a ona niemal od razu obróciła łeb w jego stronę, czekając na jego reakcję, a może i odpowiedź na jej ruch.
//Udany Połów
Wzgórze Świetlików
: 15 mar 2025, 11:44
autor: Udany Połów
Wąsy drgnęły, kiedy smok obrócił głowę, a ogon położył całkiem w śniegu. Oh jej! Rozchylił wargi z niemym zaskoczeniu. Dotknęła! Mrugnął. Zamruczał ze śmiechem obserwując jej lądowanie. W trakcie niego znów sprężył długie ciało do skoku, po czym z lekkością wybił się ponad śnieg w jej stronę. Biały puch rozproszył się wokół, kiedy jednym podskokiem obrócił się w jej kierunku. Dugim susem zaś przeskoczył zwinnie nad jej zadem.
W trakcie, kiedy już począł lądować koło niej i zdawać się na tym się skończy – smagnął chwytnym ogonem po jej grzbiecie niczym wstążką. W tym samym momencie ślepia odszukały jej oblicze, a cwany uśmieszek powiedział za chwilę:
– Teraz ty łapiesz. –
I kiedy lądował w śniegu, od razu po tym znów się wybił. Skręcił, by przebiec koło niej.
//Odebrany Oddech
Wzgórze Świetlików
: 22 mar 2025, 9:12
autor: Odebrany Oddech
Tanka prychnęła krótko, gdy ogon samca przemknął po jej grzbiecie, zostawiając po sobie jedynie krótkie łaskotanie i smugę śniegu. Zatrzymała się w miejscu tylko na ułamek chwili, pozwalając, by jego słowa odbiły się echem w jej uszach. Przekrzywiła łeb, patrząc za nim z cieniem półuśmiechu, który czaił się w kącikach pyska.
– Tchórzliwy z ciebie zając – rzuciła z rozbawieniem, głosem niskim, ale przepełnionym energią. Nie czekała dłużej. Jej łapy oderwały się od ziemi w dynamicznym ruchu, zostawiając za sobą smugę rozwianego śniegu. Mięśnie pod futrem napięły się, a ciało smoczycy wystrzeliło do przodu, ruszając za uciekającym Tuitim. Biegła lekko, ale z precyzją – każdy ruch był pewny, wyważony, a ogon służył jej za ster, pozwalając na szybkie skręty i korekty toru. Co jakiś czas zmniejszała dystans, niemal dosięgając jego boku, ale jeszcze go nie atakowała. Na razie pozwalała, by myślał, że ma przewagę. Oczy Tanki błyszczały, skupione całkowicie na jego sylwetce i rytmie biegu – przygotowywała się do idealnego momentu, żeby znów go zaskoczyć.
Udany Połów
Wzgórze Świetlików
: 11 kwie 2025, 23:01
autor: Udany Połów
– Ale, że zając!? – zaśmiał się i uciekał przez jakiś czas. Aż zaczęła go łapać zadyszka. Co raz trudniej było mu łapać oddech, więc opierał się bardziej na zwinności, jednak było już za późno na takie rzeczy. Zmęczył się. W związku z tym zwolnił, żeby nie wypluć płuc.
//Odebrany Oddech
Wzgórze Świetlików
: 13 kwie 2025, 7:43
autor: Odebrany Oddech
Tanka nie zamierzała naciskać. Widząc, jak Udany Połów zaczyna zwalniać, sama też przeszła w spokojniejszy trucht, aż w końcu niemal bezszelestnie podeszła do niego od boku i zatrzymała się tuż przy jego barku. Nie była zdyszana, tylko rozbawiona. Kącik jej pyska uniósł się lekko, gdy kątem oka spojrzała w jego stronę.
— Zające mogą być całkiem urocze — rzuciła z nutą rozbawienia w głosie, zniżając ton do półszeptu. Po chwili przeciągnęła się powoli, jakby właśnie obudziła się z popołudniowej drzemki, i pozwoliła, by jej ogon leniwie zawinął się w bok, muskając lekko jego tylne łapy. Nie wyglądała, jakby planowała dalszy pościg. Raczej... zasłużony odpoczynek.
Wzgórze Świetlików
: 24 cze 2025, 16:45
autor: Nieme Przekleństwo
(( Inny Czas
Kroki wężowego przerwały ciszę panującą na wzgórzu, kierując się w kierunku małej, pojedynczej kałuży. Hektyczny bez chwili zastanowienia wychylił się w stronę tafli wody i spojrzał na swoje własne, zniekształcone odbicie. Kawałek mchu od Lethariona nadal leżał na jego nosie, zakrywając w dużym stopniu zasklepioną już ranę. Dawno przestał krwawić, a mimo tego nie potrafił zmusić się do ściągnięcia prowizorycznego bandaża. Wyglądał jak idiota. Na dobrą sprawę nie było to nic dziwnego, bo w końcu, gdyby nim nie był, to całe to zdarzenie nie miałoby pewnie nigdy miejsca.
Westchnął cicho, rozsiadając się tuż obok kałuży, poprawiając przy tym kawałek mchu, który co jakiś czas próbował odkleić się od jego łusek. Nieprzyjemny ból głowy nadal mu towarzyszył, chociaż jego intensywność znacznie zmalała na przestrzeni czasu. Pomimo tego wszystkiego, sam nie był jakoś mocno wstrząśnięty stratą wąsów. Martwił się bardziej o to, iż rana źle się zrośnie, pozostawiając go z brzydko wyglądającą blizną. Ufał jednak swojemu ciału na tyle, iż to raczej samo sobie z tym wszystkim poradzi. Przecież po walkach na arenie nie wracał z żadnymi, długotrwałymi śladami, dlaczego więc miałoby się to teraz nagle zmienić?
Wąsy zresztą nie były końcem świata. Byłby znacznie bardziej zmartwiony, gdyby w amoku postanowił odciąć sobie palca. Przynajmniej tyle dobrego, że wybrał sobie w miarę bezużyteczną część własnego ciała.
Dolina Paproci
Wzgórze Świetlików
: 24 cze 2025, 17:42
autor: Dolina Paproci
Od incydentu z Rashem, nie postawiła już łapy w obozie, najchętniej nie wchodziłaby nawet na tereny Ziemi i znalazła jakąś jamę na Wspólnych, aby odizolować się od wszystkich.
Czuła się brudna.
Powiedziała tyle słów, których nikt nie powinien mówić. Zwykle opanowana, trzymająca emocje w ryzach, mająca wrażenie, że nie czuje już nic.
Wkrótce poznała rozpacz, ból i smutek po kolejnej utracie. Wlokła swoje ciało przez puszcze mając w głowie jedynie czarne myśli.
Zasłużyła na to. Należało jej się za to, co zrobiła. Nie miała prawa nawet spojrzeć w pysk nikomu z rodziny. Zresztą, tak było lepiej, nie była w pełni sobą.
Nie mogła znieść już myśli, że nie zobaczy Fera. Jej kochanego brata, którego wielokrotnie leczyła poobijanego, jego ciepłego uśmiechu i pogodnego usposobienia. Wszystko prysło jak bańka mydlana.
Na chwile oparła się barkiem o pobliskie drzewo, dopiero wtedy zobaczyła znaną jej sylwetkę.
Jej oparcie w rozpaczy. Czy był gotowy udźwignąć brzemię obietnicy którą jeszcze niedawno złożyli pod okiem gwiazd? Odbiła się barkiem od drzewa i ruszyła w jego stronę, będąc za jego plecami.
– Co tu robisz? – odezwała się zachrypniętym, beznamiętnym głosem, przystając za jego grzbietem w odległości dwóch kroków.
Hektyczny Kolec
Wzgórze Świetlików
: 24 cze 2025, 18:54
autor: Nieme Przekleństwo
Słysząc czyjeś kroki tuż za swoimi plecami, Hektyczny niemalże podskoczył w miejscu, gwałtownie odwracając się w stronę Doliny. Zajęty własnymi myślami nawet nie zdążył jej zauważyć. Gdyby ta chciała targnąć się na jego życie, to zapewne nawet nie miałby czasu na reakcje.
Wężowy westchnął ciężko, czując, jak jego chwilowo podniesione tętno wraca stopniowo do normy. Nieco zaskoczyło go to jakże proste pytanie. Zabrzmiało, jak gdyby ten pojawił się tutaj zupełnie nieproszony, jak gdyby właśnie wszedł na cudze terytorium bez wcześniejszego zapytania. Nie… Chyba po prostu znowu zaczynał wmawiać sobie niestworzone rzeczy, czując, jak drobna dawka adrenaliny nadal blokuje pełnię jego opanowania.
— Odpoczywam. Może w czymś ci przeszkodziłem? — zapytał, wymuszając na swoim pysku delikatny uśmiech.
Zauważył jej przygnębienie, chociaż nie snuł na jego temat żadnych teorii. Nie dziwił się, zwłaszcza nie po ostatniej rozmowie. Wiedział, że Fri utrzymywała wielki ciężar na swoich barkach. Jedna, krótka rozmowa nie wystarczyłaby, aby nagle naprawić dosłownie wszystko. Nie był w końcu głupcem, który uznawał się za jakiegoś nadzwyczajnie utalentowanego terapeutę.
Dolina Paproci
Wzgórze Świetlików
: 24 cze 2025, 19:16
autor: Dolina Paproci
Patrzyła na jego pysk, a jej oczy robiły się szersze z każdym oddechem. Gwałtownie zrobiła kolejny krok, a potem następny pochylając się nad pyskiem smoka. Ugięła się, łapiąc go w obie łapy za policzki. Nie, nie wydawało jej się, czegoś tu brakowało. – Co... Co Ci się stało? – zapytała drżącym głosem wyrzucając ze swojej głowy własne problemy.
Rany były stosunkowo świeże i na pewno bardzo bolesne, okolice nosa i pyska były jednymi z najbardziej unerwionych. Może to był efekt walki z jakimś drapieżnikiem, albo smokiem? Choć było to bardzo prawdopodobne, to dlaczego dzikie zwierze miałoby... atakować takie miejsce pozbawiając smoka wąsów?
Usiadła przed Hektycznym patrząc mu w oczy w panice. – To nie jest poważna rana... – powiedziała po chwili zaciskając powieki i puszczając jego pysk.
Nie miała przy sobie ziół, a na terenach wspólnych było ciężko znaleźć cokolwiek zdatnego do użycia. Westchnęła. – Nie przeszkadzałeś mi w niczym, po prostu zapytałam co tu robiłeś. Jak chcesz mogę magią Cię wyleczyć. – odpowiedziała ochryple spuszczając wzrok gdzieś na bok.
Hektyczny Kolec
Wzgórze Świetlików
: 24 cze 2025, 19:38
autor: Nieme Przekleństwo
Cóż, reakcja Doliny jedynie jeszcze bardziej go zaskoczyła. Otworzył szeroko oczy, gdy ta jak gdyby nigdy nic złapała go za pysk. Jego futro na grzbiecie delikatnie się napuszyło, a uszy podniosły do góry. Nie przepadał za tym. Wolał, gdy każdy trzymał swoje własne łapy przy sobie, nawet medycy. Pomimo tego stał wyjątkowo spokojnie jak na samego siebie, jak gdyby naprawdę nie rozumiał, dlaczego ta aż tak bardzo przeżywała stratę jego własnych wąsów.
— Mały wypadek, zresztą to bez znaczenia. — wytłumaczył z dziwną obojętnością, naprawdę nie przejmując się utratą wąsów.
Były to w końcu jedynie bezcelowe wyrostki. Może nawet i lepiej, że je sobie wyrwał? Teraz przynajmniej nie będę się one mu plątać pod łapami w czasie walki.
Kiedy tylko ta puściła jego pysk, Hektyczny głośno westchnął, jak gdyby zmęczony jej dziwną obawą. Smoki na arenie potrafiły tracić kończyny. Potrafiły leżeć w kałuży swojej własnej krwi, która płynęła niczym drobny strumyk z ich tętnic. Niektórzy z nich tracili zmysły po niefortunnym uderzeniu w oczy. Wąsy w tym wszystkim brzmiały jak największa błahostka, na którą wystarczyłoby tylko wzruszenie ramionami.
— Nie trzeba, nie przemęczaj się bezpodstawnie. Moje ciało szybko radzi sobie z takimi małymi problemami. — stwierdził, niezbyt chętny do wizji leczenia jego utraconych wąsów.
Było w tym coś… nieprzyjemnego. Po części bał się, iż te na nowo mu odrosną. Co, jeśli kolejnej nocy znowu by je sobie wyrwał? Nie chciał po raz drugi przeżywać tego samego, wolał już zwyczajnie żyć bez nich.
— A ty? Co tu robisz? — zapytał, nadal nie spuszczając wzroku z rozmówczyni.
Dolina Paproci
Wzgórze Świetlików
: 25 cze 2025, 8:35
autor: Dolina Paproci
Wypadek, huh? Niby nie musiała się tym przejmować, ale bardziej zmartwiło ją to, że był ranny. Nawet w tak drobne zadrapania może dostać się infekcja, a wtedy była już dobra droga do pogorszeniu stanu zdrowia. Być może kierowała nią troska o Hektycznego, a być może wychodziło jej bycie uzdrowicielką przez tyle księżyców.
– To nie jest przemęczanie się. – odpowiedziała wzdychając
– Robię to od zawsze, dla mnie leczenie i używanie magii jest tak naturalne jak oddychanie. Ale jeżeli nie chcesz, nie będę Cię zmuszać. Uszanuję Twoją decyzję. – odsunęła się od smoka, aby nie zabierać mu więcej przestrzeni osobistej.
Kiedy ten zapytał co tu robi, powiodła wzrokiem gdzieś w dal, patrząc w pustkę.
– Spacerowałam i szukałam miejsca na nocleg. – odpowiedziała szczerze.
– Na chwilę obecną wolę nie wchodzić na tereny Ziemi a tym bardziej do naszego obozu. – zamknęła oczy parskając gorzko śmiechem. Jeżeli nie znajdzie jakiejś jamy, to będzie spać pod chmurką. Wolała jednak ukryć swoją obecność przed wszystkimi. Kiedy będzie gotowa, pokaże się stadu i rodzinie. Na chwilę obecną była zbyt rozbita i zagubiona, aby móc przełknąć i przeprosić za to, co powiedziała i chciała zrobić.
Hektyczny Kolec
Wzgórze Świetlików
: 25 cze 2025, 10:39
autor: Nieme Przekleństwo
Temat wąsów został żwawo ominięty. Przynajmniej tyle z pozytywnych wieści, których w tej chwili zdawało się zaledwie skromna garstka. Znów zaskoczył się jej planami, nie rozumiejąc, dlaczego miałaby spać poza terenami własnego stada. Przecież na pewno miała jakiś swój własny kąt, który byłby znaczenie wygodniejszy niż cokolwiek, co dałoby się znaleźć na wspólnych. Pomimo tego, Hektyczny bez zbędnych pytań zaczął zastanawiać się nad takowymi miejscami, chcąc rzucić jakąś poradą.
Po kilku sekundach myślenia, połączonego z odruchowym, wymaganym już pod tym względem drapaniem się po szyi, do jego głowy dotarła pewna myśl.
– W Szklistym Zagajniku, tuż obok waszej granicy znajduje się pewna grota pokryta mchem. Nie tak dawno temu było to miejsce mojego spotkania z prorokiem, więc zostało delikatnie wyczyszczone, przynajmniej do tego stopnia, iż idzie tam normalnej wejść. – wytłumaczył, dzieląc się chyba jedynym miejscem na terenach wspólnych, które choć trochę mogło przypominać prowizoryczny dom.
– To chyba najlepsze miejsce do noclegu. Przynajmniej nie trzeba spać pod gołym niebem. –
Po tych słowach zapanowała między nimi krótka chwila ciszy. Hektyczny mimowolne przeszedł do analizowania całej tej sytuacji, jakby ta była dla niego zagadką, wymagającą rozwiązania. Dlaczego Fri nie chciała przebywać w okolicy własnego stada? Dlaczego zdawała się znacznie bardziej poddenerwowana niż podczas ich ostatniego spotkania.
Coś ewidentnie musiało być na rzeczy.
– Coś się stało, Friren? Ktoś z twojego stada niepotrzebnie ci się naprzykrzał, a teraz będziesz go uniknąć? – zapytał, po chwili wpadając na kolejną teorię.
– Czy to tylko natłok obowiązków i potrzebujesz chwili dla siebie? –
Dolina Paproci
Wzgórze Świetlików
: 25 cze 2025, 11:15
autor: Dolina Paproci
Bedzie musiała sprawdzić to miejsce o którym mówił. Choć miała pewne obawy, że legowisko będzie na tyle popularne, że pewnego dnia ktoś tam przyjdzie, albo sama natknie się na jakiegoś smoka. Przejechała łapa po trawie, gładząc jej źdźbła i westchnęła.
– Dzięki, sprawdzę to miejsce. – mruknęła beznamiętnie nie patrząc na Mglistego.
Coś się stało? Na to pytanie gorzki usmiech wkradł jej się na pysk. Teraz była okazja do przetestowania ich obietnicy, czy samiec będzie na tyle silny aby wziąć na swój grzbiet odrobinę jej ciężaru.
– Ha.... od czego by tu zacząć. – opuściła łeb w bok bezwiednie patrząc w bok.
– Spotkałam się z Rashem. – zaczęła powoli, wręcz mrucząc słowa.
– ... powiedział mi, że kolejny z moich braci odszedł bez słowa. Ferelar, z którym się wychowałam po prostu nas zostawił. I tak oto zostałam ostatnia z miotu który dzielił tego samego ojca. – zmierzwiła trawę niczym grzywę jakiegoś zwierza.
–... a potem coś we mnie pękło. Rash zwracał się do mojego brata tak, jakby był nikim. Powiedziałam mu... Wiele rzeczy, których nie powinno się nikomu mówić. – wbiła szpony w ziemię.
– ... ale chyba najgorsze było, kiedy miałam ochotę pozabijać swoje młodsze rodzeństwo, wytłuc te wszystkie jajka żeby się nigdy nie narodziły. – zamknęła oczy usmiechając się do siebie. Jak teraz to przyjmie? Była ciekawa, jak teraz Mglisty na nią spojrzy.
Hektyczny Kolec
Wzgórze Świetlików
: 25 cze 2025, 11:53
autor: Nieme Przekleństwo
Nie spodziewał się tego, co właśnie miał usłyszeć. Jeszcze przed jej pierwszymi słowami, poprawił się w miejscu, uderzając delikatnie końcówką swojego ogona o trawę. Obserwował, jak ta siedzi niczym zastraszone zwierze, niechętne do podniesienia swojego wzroku. Było to nie tyle, co niezręczne, lecz zwyczajnie przykre.
Drgnął delikatnie na imię Baraniego, myślami wracając do tego, jak ten ochoczo wypełnił jego prośbę o pozbawienie go wąsa. Chociaż ci zazwyczaj nie zgadzali się w swoich pokrętnych poglądach, tak teraz również i on uznałby takiego smoka za zupełne, bezużyteczne truchło, które wybyło o własnych siłach.
Rodzina była po to, aby wzajemnie się wspierać. Łączył ją niepisany kodeks, którym kierował się niemalże każdy smok. Obietnica, złożona przy pomocy krwi w dniu wyklucia się każdego z jej uczestników. Nie rozumiał, dlaczego niektórzy w taki sposób postępowali. Fer I Ceb byli w tej kwestii niemalże tacy sami.
Wystarczyło przecież jedynie się z nimi spotkać, aby uniknąć całego tego chaosu. Jeden powód wystarczyłby, aby rozstanie było znacznie mniej gorzkie. Przecież nikt nie stanąłby na drodze do ich szczęścia ani nie zmusił przy pomocy siły. To ostatecznie był ich własny wybór, którym mimo wszystko powinni podzielić się z innymi.
Nie dziwiło go to ani trochę. Sam wiedział, jak to jest, więc nawet niezbyt przyjemna wymiana zdań z Rashem nie brzmiała w tej sytuacji nadzwyczajnie.
Dopiero po usłyszeniu jej chęci zniszczenia jajek nieco nim wstrząsnęły. Jego futro znów mimowolnie się nastroszyło, wzrok opadł na trawę, a szpony wbiły delikatnie w ziemię. Jego reakcja nie miała jednak podłoża w zniesmaczeniu czy złości. Boski osąd w tej kwestii był niepodważalny. Każde zniszczone jajko na terenie Wolnych Stad było równoważne karze śmierci. Sama myśl o dokonaniu takiego czynu była więc w oczach wiary ciężkim przekleństwem.
Nie sprawiło to jednak, iż znienawidził Fri. Przecież wiedział, jak to jest targnąć się na własne rodzeństwo w emocjach.
Po chwili niezręcznej ciszy wężowy wydał z siebie kolejne westchnienie, mające na celu zmuszenie go do wydania jakiegokolwiek dźwięku.
– Mówiłaś to w emocjach... Racja? Nie zamierzasz już tego robić? – zapytał, chcąc się jedynie upewnić.
– Rash wybaczy. Pewnie nawet twoje słowa nie pozostawiły na nim żadnej rysy. Znając jego, pewnie sobie nawet zasłużył na parę ostrzejszych słów. – stwierdził, wiedząc jakim typem smoka był Rash.
Jego duma, pewność siebie. One wszystkie w dziwny sposób dusiły Hektycznego, wprawiały go w mdłości jak dwie, zaciśnięte na jego gardle łapy. Pomimo tego jednak widział w nich coś... Wyjątkowego. Jak gdyby coś wewnątrz niego podpowiadało mu, iż może powinien być jednak trochę bardziej jak on.
– Z nowym rodzeństwem też nie musisz się zżywać, nikt ci tego nie zabroni. Możesz traktować ich jak obcych, jeśli uważasz taki wybór za lepszy. – stwierdził, samemu jednak nie wiedząc, jak to jest.
On w końcu miał jedynkę siostrę. To ona była jego jedynym oczkiem w głowie. Myśl o większej ilości rodzeństwa brzmiała dla niego jak dziwna fantazja.
Dolina Paproci
Wzgórze Świetlików
: 25 cze 2025, 12:06
autor: Dolina Paproci
Jej uśmiech spełzł pozostawiając nieopisaną pustkę. Co chwile wbijała pazury i wyjmowała z wilgotnej ziemi błądząc spojrzeniem wszędzie, byle nie natknąć na Hektycznego. Choć wstydziła się tamtego dnia, nie była pewna czy gniew był tu kluczowy.
– Nie wiem. – zamknęła na chwile oczy odpowiadając szczerze.
– Obecnie sama nie wiem do czego jestem zdolna. Dlatego trzymam się z dala od Ziemi. – mruknęła lakonicznie. – W tamtym dniu miałam ochotę udusić Rasha, zacisnąć łapy na jego gardle i czuć pod palcami jak jego puls staje się coraz słabszy. Miałam w głowie jedynie obrazy wygryzienia piskląt, których nie poznałam. – głowa uleciała na drugi bok bezwładnie.
– Więc... Nie wiem. Prościej by było się zabić niż dopuścić do tej sytuacji. Ale mam za dużą wolę życia, więc... Skazuję się na chwilową banicje. – wzruszyła barkami, jakby było to coś normalnego.
– Myslisz, że to takie proste, kiedy większość stada to Twoja rodzina? – warknęła. – Oczywiście mogę ich unikać, nie zmienia to faktu że jestem uzdrowicielem. Chociaż może powinnam zrezygnować z tej funkcji... – ostatnie zdanie raczej skierowała do samej siebie.
– Nie chcę już kolejnego rodzeństwa. Nie chcę kolejnego uczucia straty. Nie mam juz zwyczajnie na to siły. Dlatego wolałam aby było martwe. Teraz... Już sama nie wiem co o tym myśleć. – spojrzała w niebo.
Hektyczny Kolec
Wzgórze Świetlików
: 25 cze 2025, 16:18
autor: Nieme Przekleństwo
Słuchał i słuchał, a na jej krótkie warknięcie jedynie delikatnie się skrzywił. Nie lubił, gdy ktoś odnosił się do niego takim tonem, jak gdyby źródłem wszystkich złości był sam Hektyczny. Zgodnie z przyzwyczajeniem, najprawdopodobniej zwyczajnie zakończyłby takie rozmowy, które przepełnione były w jego oczach bezcelowym gniewem.
W końcu ten powinien ukazywać się w czynach, a nie słowach.
Jednak pomimo tego pozostał, siedząc niemalże bez poruszania się. Gdzieś w głębi siebie wierzył, iż słowa Fri miały w tej chwili źródło nie w jej umyśle, a w szarpanym przez nerwy sercu. To drugie potrafiło jego zdaniem pleść więcej głupot, które niewarte były słuchania.
Może jednak powinien jakoś zareagować? Wstać i odejść? To znaczyłoby zerwanie ich małej przysięgi, która przecież i tak ostatecznie nie miała żadnej mocy sprawczej. Spojrzał się jeszcze raz na jej szpony, masakrujące podłoże. Przez krótką chwilę wyobraził sobie, jak te zmieniają swój cel i próbują rozorać jego pysk. Tak mogła wyglądać rzeczywistość, w której źle dobrał słowa. Pytanie teraz, czy był gotów zaryzykować.
– Za zabicie niewyklutych piskląt następuje boska kara w postaci śmierci. – zaczął, niemalże recytując jakąś formułkę.
– Czy naprawdę myślisz, że to rozwiązałoby twoje problemy? Śmierć? Spisałabyś resztę swojej rodziny na taki sam, jeśli nie większy ból, jaki odczuwasz teraz. – stwierdził, jakże z wyjątkowym brakiem namiętności.
Po tym znów głośno wypuścił powietrze przez nos, zastanawiając się jeszcze raz. Jego wzrok wbił się w podłoże, niemalże naśladując Fri.
– Jeśli tak, to nie mógłbym cię powstrzymać. Pozostałoby mi wtedy szukać rozwiązania, które nie ściągnęłoby na ciebie boskiego gniewu. – zaczął, a w jego głowie nagle zaczęła układać się lawina przeróżnych pomysłów, wszystkie o równie krwawej naturze.
Jak usunąć pisklę, aby osąd boży nikogo nie dosięgnął. Musiała przecież istnieć jakaś opcja, jakaś luka w przepisach, którą można by było wykorzystać na swoją własną korzyść. Były to przecież jedynie pisklęta, racja? Bezużyteczne, nieposiadające jakichkolwiek relacji. Nikt by za nimi nie płakał, może z wyjątkiem rodziców, którzy i tak chwila później zrobiliby sobie następne.
Hektyczny gwałtownie złapał się za głowę, jak gdyby łapiąc się na swoich bluźnierczych myślach. Dlaczego w ogóle tak myślał? Taki pomysł w ogóle nie powinien narodzić się w jego głowie.
Dolina Paproci
Wzgórze Świetlików
: 25 cze 2025, 17:17
autor: Dolina Paproci
Jej oczy delikatnie zadrżały kiedy ten powiedział to, co już doskonale znała. Zabicie piskląt było pokrętnym sposobem samobójstwa, pociągnięciem za sobą niewinnej ofiary ku ulżeniu we własnym cierpieniu. Oczywiście, że nie rozwiązałoby to żadnych problemów, jedynie dało nowe prawdopodobnie znacznie większe. Cały proces, ingerencja stada. Jeżeli miałaby umrzeć, to cicho, samotnie. Bez zbędnej publiki czy widowiska.
Wypuściła cięzko powietrze nosem, jednocześnie przestając nabijać szpony w glebę. Znów głaskała źdźbła traw, jakby przepraszając za wyrządzona krzywdę.
– Nie, nie rozwiązałoby to żadnego problemu. Moja logika jasno mi wskazuje, że robienie takiej zbrodni nie da żadnego plusu. – resztki jej umysłu podpowiadały jej wszelakie rozwiązania i argumentowało bezcelowość takiego zabójstwa.
Wyznanie Hektycznego osłupiło Friren, wręcz patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszała. To był dla niej szok, sam z siebie ... chciałby jej pomóc? Poczuła jakby zbierało jej się na wymioty.
– To... – zasłoniła łapą pysk przez chwilę analizując jeszcze raz jego słowa. – Nie, Hektyczny. Nie mogę dopuścić do tego, żebyś też został pociągnięty do odpowiedzialności, zresztą... – wzięła głęboki wdech do płuc, tak silny że czuła jakby płuca miały jej eksplodować. –.... nie zrobię tego. Nie mogłabym. Obecnie jestem rozdarta, moge mówić i grozić czego bym nie zrobiła, ale w ostatecznym rozrachunku... Nie jestem mordercą. – zwiesiła łeb zrezygnowana.
Zobaczyła jak ten łapie się za głowę, chyba domyślała się, że w końcu dotarło do niego co właśnie zaproponował. Jaką by była przyjaciółka, gdyby pogrążyła go jeszcze bardziej?
Przysunęła się lekko do niego i objęła skrzydłem. – Mimo wszystko, dziękuję. To chyba najpiękniejszy gest jaki w życiu dostałam. – powiedziała z uśmiechem, nie mogąc powstrzymać fali wylewających się łez.
Hektyczny Kolec
Wzgórze Świetlików
: 25 cze 2025, 22:31
autor: Nieme Przekleństwo
Widząc, jak jej postawa delikatnie się zmienia, myśli Hektycznego gwałtownie ucichły. Na całe szczęście udało mu się utrzymać swój język w ryzach, za co podziękowałaby mu reszta, znajdującego się aktualnie w jednym kawałku ciała. Ostatnie co w tej chwili chciał, to eskalacji konfliktu. Rozumiał, jak działały emocje, znał ich destruktywną naturę. Jeden zły gest lub źle zaakcentowane słowo mogło skutkować tym, iż nagle rozmówcy rzucali się sobie do gardeł. Jego ogon uderzył kilkukrotnie w ziemie, dając tym samym upust zgromadzonym w jego umyśle obawom.
— Cieszę się, że jednak twój zdrowy rozsądek postanowił tym razem zwyciężyć. — stwierdził, tym razem dając drobinie radości przebić się przez monotonię jego głosu.
Niemalże nie zareagował na dalsze słowa Fri. Gest? Mógłby w tej chwili obiecywać jej gruszki na wierzbie lub to, że magicznie zamieni chłodną wodę w skrzące płomienie. Wszystko to było jedynie pustymi słowami, pozbawionymi oparcia w rzeczywistości. Głuche obietnice, które ostatecznie mogły nigdy nie wybrzmieć w świecie rzeczywistym. Dlaczego więc zaczęła mu już dziękować? Nie potrafił tego pojąć. Taki sposób myślenia wykraczał daleko poza jego podejrzliwy umysł, który w takiej wypowiedzi dopatrywałby się pewnie wszystkich możliwych haczyków, które zepchnęłyby go na gorszą ścieżkę.
Gdy ta objęła go skrzydłem, Hektyczny w pierwszym odruchu spróbował się od niej odsunąć. Dotyk był dla niego często czymś wyjątkowo niekomfortowym, do czego zwyczajnie nie był przyzwyczajony. Pomimo tego w końcu uległ pokusie, delikatnie wtulając się w jej pióra. Jego umysł mimowolnie wrócił wspomnieniami do jego siostry i jej własnych, pierzastych skrzydeł. Czy gdyby dorosła, wyglądałyby one podobnie jak te Fri? Zapewne nigdy się już o tym nie przekona.
— Jak długo planujesz izolować się od własnego stada? Nie obawiasz się, że ktoś w końcu siłą będzie chciał, abyś wróciła do obozu? — zapytał, zakłócając panującą między nimi głusze i odsuwając się na kilka szponów od Doliny. Tyle interakcji jednego dnia i tak ustanowiło już dla niego nowy rekord.
Sam zaczął się zastanawiać, jak on podszedłby do takiego „zadania”. Kodeks zabraniał ignorowania swoich obowiązków, co było zdaniem Hektycznego wyjątkowo niejasnym wpisem. Czy gdyby postanowił ukryć się gdzieś na obrzeżach ich terenów, to czy zaniedbywałby swoje obowiązki czarodzieja? Do tego dochodził jeszcze obowiązek zjawiania się na ceremoniach. Z drugiej strony żyła sobie również i taka Frar, która pojawiała się co jakiś czas niczym zjawa, aby później prędko się gdzieś zaszyć. Mimo tego sam niebyły w stanie podjąć takiego ryzyka. Narażanie się własnemu stadu, od którego wystarczająco już odstawał, nie należało do najlepszych pomysłów.
Dolina Paproci
Wzgórze Świetlików
: 26 cze 2025, 8:52
autor: Dolina Paproci
Posłała samcowi słaby uśmiech, napływające łzy wytarła wierzchem łapy. Resztki zdrowego rozsądku potrafiły przebić się przez napływająca falę roztargnionych myśli, próbując za wszelką cenę ustawić psychikę uzdrowicielki do pionu. To był dobry sygnał, że powolutku zbiera się do kupy, chociaż przebijające się myśli, wzbudziły w niej nowe obawy. Powinna przeprosić Rasha oraz powiedzieć matce co się wydarzyło, cholernie bała się ich reakcji. Co prawda, ostatecznie niczego nie uczyniła, ale wciąż...
Na tę myśl zadrżała. Tym bardziej nie chcąc pojawiać się na terenach Ziemi.
Obejmując ciepłym skrzydłem grzbiet Hektycznego, spojrzała na jego pysk i westchnęła. – Nie mam pojęcia kto miałby zaciągać mnie siłą, zresztą, póki przychodzę leczyć będzie w porządku. – odpowiedziała wzruszając barkami.
– Nie chcę zaniedbywać swoich obowiązków jako uzdrowicielka. Po prostu jeśli będzie trzeba, wejdę tam, zrobię co mam do zrobienia i wyjdę. – najczęściej zdarzało jej się leczyć nieprzytomne smoki, więc one raczej nie będą jej zatrzymywały, o ile będa miały jakiekolwiek pojęcie, że na chwile mieszka gdzieś indziej.
–... Rash będzie miał niebawem ceremonię na dorosłego smoka. – podniosła łapy i zaczęła wybierać spod szponów brud ziemi. – ... co mam wtedy zrobić? Przecież nie pójde tam jak gdyby nigdy nic. – zamknęła oczy – Powinnam go przeprosić, ale ja nie wiem czy sa jakiekolwiek słowa na tym świecie, które byłyby zdolne do wyrażenia jak bardzo żałuję. – zamilkła na chwilę. – Może... może poczekam aż sam będzie chciał się spotkać? – wiedziała, że prędzej sama zdechnie niż to się wydarzy, ale miała cichutka nadzieję, że to Rash zechce z nią pierwszy porozmawiać. Poczuła się jak tchórz, nie potrafiący stanąć pysk w pysk z konsekwencjami swoich czynów. Odruchowo przytuliła mocniej skrzydłem Hektycznego. Dla niej dotyk nie był czymś wyjątkowym, robiła to instynktownie. Zwykle to Baraniego brała na cel swojego miętoszenia i tulania.
Hektyczny Kolec