Strona 27 z 29
: 29 wrz 2022, 12:47
autor: Znamię Bestii
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Aie straciła zainteresowanie kuną, kiedy usłyszała że nie interesują ją konflikty. A szkoda. Na propozycję uśmiechnęła się lekko i pokiwała łbem.
–
Ye, perese.
Nauki magii pod skrzydłem tego smoka? Jeszcze księżyc temu nawet by nie odpowiedziała na jego powitanie... Zabawnie, jak plotą się smocze losy. Jeśli czegoś się już tera nauczyła, to że nie powinno się oceniać innych na podstawie opinii, ale dać im szansę na pierwsze wrażenie samemu.
Usiadła wygodnie przed Arachanem i w zamyśleniu podrapała się, tylną łapą za uchem. Co ona wiedziała o tajemniczej sile, jaką była yuremi?
–
Smoki nazywają ją "madarra". – zaczęła ostrożnie, wykładając nieliczne fakty, jakich była świadoma –
Kaszdy smok ma jom w sobie. Nie kaszdy drapiesznik, ale niektóre? Pochodzi ze.. Hmmm.. Kra? Wewnontrz. – zastanowiła się, po czym machnęła łapą, bo coś sobie przypomniała –
Ach! Moszna nią tworzyć, ale nie na zawsze. Tymczasowe rzeczy, które znikajom, ale mogom zmienić krajobraz... Jak kwas! Wypali rośline i zniknie, ale spalone bendzie.
Pokiwała poważnie łbem, bo znała się na kwasie, pluła kwasem i nawet z jego pomocą upolowała orła.
: 06 paź 2022, 23:27
autor: Arachran
Słuchał tego co mówi Aie i na szczęście miała ona jakieś pojęcie o madarze, więc nie musiał jej tłumaczyć samych podstaw-podstaw. Pokiwał powoli w zamyśleniu głową, żeby zebrać odpowiednio słowa
– Tak, każdy smok ma ją w sobie ... chosiaż mogą się zdarzyć wyjątki. Madara jest częścią ciebie, płynie w twojej krwi, oddechu czy biciu serca. Jeśli nie możesz jej bezpośrednio wyczuć, mam sposób który może pomoże
Tutaj przerwał na moment, mlasnął jęzorem i jeszcze szybko sam przed sobą się upewnił że pamięta ten sposób
– Hmmm... zawołam cię mentalnie za parę wschodów słońca, znam dobre miejsce na naukę magii. Bardzo ciche a to podstawa, żebyś się tego nauczyła
Potem zamilkł na chwilę, zastanawiając się. W sumie Aie powinna znać trochę przeszłość swojej babci. Nawet sama wyraziła chęci do tego, żeby posłuchać o tym. Tak? A może mu się przywidziało...
– Twoja babcia Naeda przybyła tutaj razem ze mną i Jadem Grzechotnika. Ale nie byliśmy tylko w trzy, była jeszcze Riri, Kizoku, Kazz i Kvai. Niestety los nie pozwolił im na dożycie do dzisiaj na tych terenach. Riri odeszła z tych terenów razem z Kvai, Kazz znikł razem z Kizoku. Przybyliśmy z odległej krainy wiesz? Tam właśnie smoki mówiły w Akarubi i jedynym smokiem, który toroszkę znał wspólną mowę była Kizoku a ja znałem pojedyncze słowa. Chociaż nie byliśmy szyscy spokrewnienii, każde z nich jest dla minie jak siostra czy brat. Kazz i Kizoku byli prawdziwym rodzeństwem a jak wspomniałem, Azphel i Naeda mają wspólnych przodków. Ojciec twojej mamy pochodził również z odległej krainy i przybył tutaj po jakimś czasie jak się tutaj osiedliliśmy. Miał na imię Morax, bardzo sympatyczny smok... był moim dobrym przyjacielem. To właśnie z ich wspólnego jaja wyszła twoja mama... Nie wiem szy miała jakieś rodzeństwo.. Tyle pamiętam z tej odległej przeszłości, jakieś inne szczegóły są zbyt zamazane
Tutaj przerwał gdyby chciała go o coś zapytać, chociaż w sumie wyjawił jej tyle co pamiętał. Poskrobał pazurem w ziemi, zamyślając się ponownie i ewentualnie odpowiadając na pytania Aie
– Hmm... wiesz... twoja mama się mnie bała bo wydarzyło się coś okropnego. Nie wiem szy wiesz, ale pewien duszek imieniem Katamu stworzył ciecz, która niczym tafla wody odbija twoje oblicze. Kiedy spojrzysz w tą ciecz, ta formuje się i zmienia się w fizyczną formę ciebie. Drugi taki sam smok, dokładnie co do jednego, z takimi samymi umiejętnościami. Był to taki maigczny konstrukt, który służył ci za przeciwnika w pojedynku. Dobry sposób na sprawdzenie swoich umiejętności a samo przeżycie dość...nietypowe– tutaj ciężko i głośno westchnął – jednak coś się kiedyś stało, że ciecz rozlała się a krople pozmnieniały w losowe smoki. Same odbicia zyskały dziwne świadomości i tak niestety wyszło, że moje odbicie było kompletnym przeciwieństwem mnie. Był... zwykłym sadystą i mordercą, gdybym wiedział o tym wydarzeniu wcześniej, sam bym to coś odnalazł i... się z nim rozprawił. Niestety nie miałej tej "przyjemności" i kiedy twoja mama byłą mniej więcej takiego wieku co ty, została brutalnie zaatakowana przez odbicie wyglądające jak ja. Cała sytuacja skończyła się dośc szybko. Naeda razem z innymi smokami zabili odbicie, które można było poznać po tym że gdy uzdrowiciel chciał je wyleczyć to pożerało jego magię. Odbicie nie mogło też jeść owoców czy mięsa... Mimo moich prób, Micoru była uparta i zbyt przerażona by się ze mną spotkać i porozmawiać. Zajęczy co prawda dał się namówić na rozmowę, jednak nie chciał mi uwierzyć... No i znając życie nagadali tobie i twojemu rodzeństwu samych słych rzeczy o mnie, tak naprawdę kompletnie mnie nie znając...
Uznał, że skoro już tutaj siedzi to Aie zasługuje na wyjaśnienia. Jeśli nie mógł tego powiedzieć Micoru, która była teraz daleko daleko poza granicami stad, to przynajmniej jej córka będzie wiedzieć. Czy mu uwierzy to jednak jej sprawa ale Arachran trzymał się nadziei, że jednak tak będzie. Gdyby miała jakieś proste pytania, mógł odpowiedzieć ale potem zerknął na słońce i zorientował się jak późno już jest!
– Hmm posłuchaj Aie... chętnie cię pouczę ale... głupio mi tak iść, jednak muszę spotkać się teraz na osobności z Naedą, więc będę już powoli leciał. Mogę ci poopowiadać później jeszcze coś co byś chciała. Oczekuj mojego wezwania dobrze?
I kiedy sprawy były już wyjaśnione, Arachran posłał jej ostatnie, łagodne spojrzenie zwieńczone delikatnym uśmiechem. Po tym wszystkim wzbiły się w powietrze i odleciał.
: 14 paź 2022, 12:10
autor: Znamię Bestii
Aie siedziała i nietypowo jak na nią, słuchała nie przerywając. Arachan zrobił więcej, żeby przekazać jej informacje na temat jej dziedzictwa niż ktokolwiek z rodziny. Obserwowała ruch warg, pożerając wzrokiem jego słowa.
– Morax... – mruknęła pod nosem, dotykając odruchowo pasów na szyi. Były ich rodzinną cechą, od babci właśnie. Czy to z ich pomocą Naeda uwiodła ich dziadka, a potem przekazała paski Micoru, która podała to dalej dla dzieci jej i Bezmiaru? Może i Aie przyniosą szczęście w miłości? Uniosła wzrok z powrotem na Sekret.
Wtedy Arachan powiedział jej prawdę. Dlaczego Zając i Lawa tak go nie cierpieli. Patrzyła nieco nieufnie, bo przecież brzmiało to jak bardzo naciągana historia, ale przecież Lustro istniało naprawdę. I skoro tyle innych smoków było zaangażowanych, to czemu i oni mieliby dla niego kłamać? Wystarczy, że spyta babki... Kiedy ta przestanie się na nią gniewać.
– Przeciesz to gupie! – oznajmiła wojowniczo i zmarszczyła brwi – Vem ne teba yl. Vem Katamu! – prychnęła na to, jak jej matka mogła być tak nierozsądna i uparta. To pewnie Zając. Miał na nią zły wpływ, na pewno. Pokręciła łbem i dodała spokojniej – Kima rim ne dusparuka petike ro teni, am mio oriu we ne haneka datai mio nu al tebi kolen. – poinformowała Sekret i uniosła łapę do piersi – Sparunami omsaerk an admaerk. Jak było. Prawdę. – zaraz po tym jak upewnię się, że to prawda pytając babci... – Nje martw siem.
Zerknęła na niebo za jego wzrokiem i westchnęła. Wszystko co dobre musi się skończyć.
– Dobrze. I Arachan... Aharomi. – uśmiechnęła się niespodziewanie łagodnie jak na nią i skinęła łbem – Po twojej opowieszci, gami nu... Yosa. – zakończyła. Nie wiedziała jak lepiej ubrać w słowa to, że wiedziała więcej o sobie i o swojej przeszłości.
Pomachała mu na pożegnanie i kiedy zniknął, poszła polować na szczury w lesie. W końcu powstrzymała mordercze instynkty całe popołudnie!
// zt
Buczyna
: 04 kwie 2023, 14:19
autor: Wrząca Krew
Z leśnej gęstwiny wynurzyła się czerwonopióra smoczyca. Była umorusana błotem i piachem, pachniała morzem i krwią, ludzką oraz smoczą. Sprężysty zazwyczaj krok stracił na rytmiczności za sprawą rany po uderzeniu kulą armatnią na biodrze. Rana nie była poważna, przynajmniej od chwili gdy napiła się eliksiru, ale doskwierała nieprzyjemnie. Szczególnie po tym jak przeszła na piechotę wszerz całe tereny Słońca, bo Uzdrowiciele z jej stada milczeli. Baal milczała, nie miała nawet okazji pocieszyć jej lepiej po tym jak ta czarna smoczyca umarła jej w łapach. Nie miała wątpliwości, że dobroć jej siostry wkrótce stanie się dla niej ciężarem. Sięgnęła umysłem do jedynego smoka spoza stada, który wiedział co nie co o leczeniu ran. Poza tym, miło byłoby znów zobaczyć i porozmawiać z kimś spoza jej rodziny. Czasem wydawało jej się, że mogła przewidzieć dokładnie reakcje każdego z nich.
//1x lekka [uszkodzone lewe biodro, ból, krwawienie wewnętrzne, oparzenie II stopnia, słona woda w kontakcie powoduje nieprzyjemne szczypanie]
Buczyna
: 05 kwie 2023, 14:07
autor: Sięgający do Nieba
Toczenie się po terenach wspólnych niw było tym czego sobie życzył nadchodzącego dnia. W normalnej sytuacji zignorowałby wezwanie bądź odesłał młódkę na granicę, ale mając w głowie ostatnie wydarzenia i to w jakiej sytuacji się znaleźli, postanowił się pofatygować osobiście. Coś za ironia. Dawniej nienawidził Słońca za krzywdy z dzieciństwa, za to Ziemię traktował neutralnie, ale od kiedy okazało się, że to stado pełne jest zwyczajnych kretynów, a przewodzi nimi smok, który swe przywództwo wygrał w torebce z orzeszkami leśnymi, co teraz mscilo się na nim i na całej tej grupie, nie zasługującej nawet na miano prawdziwego stada, Słońce pozostawało ich jedynym sojusznikiem.
Gwiazdy zamigotały nad łbem rannej wojowniczki, gdy Hermes zatoczył nad nią dwa koła. Wkrótce wylądował kawałek dalej, gdzie między drzewami pojawił się prześwit dający mu możliwość do obniżenia lotu i na moment zniknął Verhu z oczu. Nie była jednak sama, gdyż spomiędzy zarośli wychynął biały łeb warczącej z głębi gardła mantykory oraz jeleni łeb zywiolaka. Przez moment kompani Nieba mierzyli ostrzegawczymi spojrzeniami czerwonołuską, co miało swój kres dopiero, gdy Mglisty uzdrowiciel nadszedł i uciął agresywne zachowanie zwierząt machnięciem łapy.
– Wybacz za moich towarzyszy, Verhu. Są nerwowi przy obcych. Czasy są niespokojne, a ja nie poruszam się sam odkąd Ziemia porwała uzdrowiciela z mojego stada i torturowała go w głębi swoich terenów – wymruczał gładko, już na samo dzień dobry zarzucając przynętę. Specjalnie nie ciągnął tematu, zdawał się być nim całkowicie niezainteresowany – co było jedynie zasłoną dymną – a jego bystre oczy omiotly ciało młódki w poszukiwaniu zranień. Na szczęście nie było ich wiele ani nie były poważne.
Hermes zgniótł w łapie gałązkę macierzanki i delikatnie nałożył ją na miejsce poparzenia. To powinno pomóc je zregenerować, a jednocześnie przyspieszyć gojenie; Hermes wyjątkowo doceniał to wszechstronne Ziele i jego działanie. Spojrzawszy na wojowniczkę i uzyskawszy jej zgodę położył łapę na jej łapie i wniknąwszy maddarą przystąpił do leczenia. Pozbył się źródła krwawienia wewnętrznego i nastawił uszkodzone biodro oraz je również zregenerował. Odciął spalone pióra, łuski czy warstwy skóry, które do niczego się już nie nadawały, a następnie pozbył się skutków oparzeń i za pomocą maddary przyspieszył regenerację kolejnych warstw skóry, a następnie łusek. Skończywszy swą pracę odciął dopływ maddary i cofnął się.
– Nie musisz oddawać mi ziół. Mgły ceni sobie sojuszników bardziej niż rośliny. Jak sobie radzicie z ludźmi?
Wrząca Krew
Buczyna
: 20 kwie 2023, 18:52
autor: Wrząca Krew
Verhu nigdy nie miała w sobie zbyt wiele instynktu samozachowawczego, toteż na warkot kompanów Mglistego odpowiedziała tym samym. Długie piórka na grzbiecie nastroszyły się, a złote dziąsła obnażyły długie, czarne zębiska. Zapewne rzuciłaby się na oba zwierzaki, gdyby nie szybka reakcja ich właściciela. Z początku nie pomyślała nawet, że mogły należeć do niego, nawet jeśli przed chwilą kołował nad jej łbem. Łypnęła na niego, jeszcze trochę zła, ale po chwili na jej pysk wstąpiło zdziwienie. To dopiero porządna historia na otwarcie rozmowy.
– Cześć, Niebo. Nie możesz teraz trzymać mnie w niepewności, co z tym uzdrowicielem? – Podeszła do niego, węsząc wokół niego bardzo zwierzęcym zwyczajem. Potem dała się dotknąć, chociaż z lekkim wahaniem, bo nikt dawno tego nie robił. W każdym razie nie aby zrobić coś innego niż wyrządzić jej krzywdę.
Spojrzała na niego kątem oka, gdy wspomniał o ziołach. Był... milszy. Verhu nigdy nie interesowały polityczne gierki i układy sił na mapie wolnych stad, ale nawet ona rozumiała, że miał w tym swój cel. Nie próbował tego kryć, bo myślał, że się nie domyśli czy zwyczajnie nie miał takiego zamiaru?
Odsunęła łapę, otrzepując z niej... pozostałości maddary? Zawsze czuła się lekko nieswojo po leczeniu, pocieranie uzdrowionego miejsca dawało jej pewien komfort psychiczny.
– Szczerze mówiąc... nie wiem. Nie tragicznie, inaczej moje rodzeństwo rozpaczliwiej domagałoby się mojego powrotu. Walczę tam gdzie wskażą palcem, ale nie znam najnowszych wieści z frontu. Ostatnio musiałam... pójść gdzieś indziej. – Zerknęła na bok. Gdzieś gdzie nie słyszała szumu wody.
Spojrzała na Niebo, uśmiechając się lekko. Och, gdyby wiedziała co wydarzyło się na Wyspie Kła. Być może był to jeden z ostatnich na długi czas uśmiechów przed dowiedzeniem się o Dio? Kto tam wiedział Verhu, ona sama nie potrafiła przewidzieć co będzie robić za dwa uderzenia serca.
[– A jak to wygląda u was? – Nie znała nastrojów reszty Słońca, ale sama nie była przeciwna współpracy z Mgłami. Znała co prawda tylko Niebo, ale on był w porządku, a sama urodziła się już po fuzji i nie potrafiła chować urazy za coś w czym nawet nie brała udziału. Poza tym, oferowało to więcej sposobności do walk, to był bardzo przekonujący argument.
Gwieździste Niebo
Buczyna
: 05 maja 2023, 0:39
autor: Sięgający do Nieba
– Żyje, ale przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy dopóki się nim nie zająłem. Wyglądał gorzej, niż niejedni kończący starcie z demonem na arenie Viliara – wymruczał, starając się przywołać na pysk wyraz zmartwienia. Wychodziło mu to z trudem, gdyż właśnie skupiał się na leczeniu rany, a przez to jego pysk był skupiony i skoncentrowany na wykonywanej pracy, a nie na odtwarzaniu imitacji emocji, których i tak nie odczuwał.
– No i proszę, zrobione! – Tym razem pilnował się bardziej i nie okazał ulgi wynikającej z przerwania kontaktu fizycznego. Nie znosil kogoś dotykać, a już szczególnie nienawidził znosić czyjegoś dotyku. Cieszył się, że jako uzdrowiciel był w pewnym stopniu bezpieczny i nie musiał się obawiać, że ktoś będzie próbował brudzić jego nieskazitelne łuski.
– Gdzieś indziej? Odwiedziłaś jakieś ciekawe rejony? – spytał z pozoru niezobowiązującym tonem w rzeczywistości będąc żywo zainteresowany tym tematem. Słońce szukało sojuszników, czy smoczyca po prostu odwiedzała jakieś miejsca za barierą? Zawsze interesował się światem zewnętrznym, lecz rzadko spotykał kogoś, kto chciałby o tym porozmawiać i podzielić się z nim wrażeniami. A szkoda!
– Jest... ciężko, ale żyjemy. Radzimy sobie. Jesteśmy gotowi. Chociaż przyznam, że tęsknię za spokojniejszymi czasami i za jakąś odskocznią. Spacerem w środku nocy, odwiedzeniem jakiegoś urokliwego miejsca. Teraz praktycznie nie ma na to czasu – westchnął i skrzywił się. Przez cały czas swej przemowy spoglądał w oczy Verhu, lecz teraz odwrócił się, by skubnąć się w błonę na ogonie i zdjąć z niej uciążliwy paproch. Nie znosił brudu.
Wrząca Krew
Buczyna
: 31 lip 2023, 18:38
autor: Nieśmiertelne Pragnienia
//inna czaso
Zawędrował sobie, gdzieś.... Tyle wiedział na pewno. Doprawdy bardzo wie.... Ałć!
Rozmasował łapę, gdy uderzył nią w jakiś wystający korzeń. No dobrze, może czas na przerwę, od tych wszystkich prób chodzenia z sondom. Skupiony na samym tworze, nie patrzył pod łapy i tak zataczało się to błędne koło, gdy rozproszony bólem tracił swój maddarowy wytwór.
Usiadł w trawie, łapą odnajdując kilka dłuższych źdźbeł. Zaczął je ze sobą splatać, przy tym nie musiał widzieć, wystarczył sam dotyk. Przeplatał więc rośliny ze sobą, a gdy jedna się kończyła, dodawał w to samo pasmo kolejną. Nawet nie zauważył, gdy w swoim skupieniu wysunął koniuszek języka, po lewej stronie pyska.
Dla niektórych musiało wyglądać to dziwnie, bo jak to miał w zwyczaju, łeb pozostawał skierowany na wprost, zupełnie jak by wpatrywał się w dal.
Córa Róż
Buczyna
: 04 sie 2023, 9:59
autor: Słodycz Ziemi
Goździk odpoczywała na szerszej gałęzi jednego z wiekowych kasztanów. Ukryta między zielonymi liśćmi z pewnością była ciężka do zauważenia, choć nie starała się specjalnie kamuflować. Wyższe położenie gałęzi dawało jej idealny punkt obserwacyjny na okolicę oraz przechodzące w dole smoki.
Jednym z nich był młody samiec, którego Łowczyni dostrzegła po dłuższej chwili. Uśmiechnęła się z delikatnym rozbawieniem, gdy ten się niechcący potknął się o jakiś korzeń, po czym odprowadziła go wzrokiem, obserwując jak siada wśród bujnej trawy. Widziała, że zaczął coś zaplatać, w ogóle nie spoglądając na swój twór. Dlaczego? Zdawał się spoglądać w przestrzeń, ale nie mogła zrozumieć na co dokładnie patrzył. Zaciekawiło ją to. Nie chciała też wyjść na podglądaczkę, więc przynajmniej postanowiła się przywitać.
Zsunęła się zwinnie z drzewa, kierując swoje kroki do... Słonecznego. Tak, to zdecydowanie zapach sojuszniczego Stada uderzył ją w nozdrza.
– Dzień dobry. Co robisz? – Zagadnęła z zainteresowaniem, wskazując na plecionkę. Nie wiedziała jeszcze, że samiec nie mógł jej dostrzec.
Pechowy Kolec
Buczyna
: 22 sie 2023, 13:09
autor: Nieśmiertelne Pragnienia
Przy nim nie trzeba było nawet próbować się kryć, by zostać niezauważonym. Co poradzić, takie życie.
Skłamał by, twierdząc, że nie brakowało mu niektórych widoków. Ciekaw był tez kilku pysków, zaś jego maddara nie przekazywała idealnego obrazu, takiego jakim widziały świat ślepia. Dlatego też zdarzało mu się odpływać myślami, gdy zagłębiał się we wspomnienia i obrazy, sprzed przybycia na tereny Stada Słońca.
Dopiero ostatnie kroki smoczycy, wywołały delikatne drgnięcie. Palce zamarły na moment, gdy omyłkowo naderwał jedno ze źdźbeł.
– Oh, witaj. – łeb nie drgnął.
– To? – uniósł nieznacznie przednie łapy, by oddech później wróciły do poprzedniej wysokości.
– To w sumie nic szczególnego, lubię czymś zająć łapy. Trawa nadaje się do tego idealnie, a jak nie ona to grzywa, czy kita na ogonie... – no i się rozgadał, na czym złapał się zbyt późno.
Węszył chwilę, próbując rozeznać z jakim stadem miał do czynienia – Ziemia.
– Nazywam się Beryl. – delikatny uśmiech utrzymywał na pysku.
Córa Róż
Buczyna
: 04 wrz 2023, 13:08
autor: Słodycz Ziemi
Siedziała naprzeciwko samca, przyglądając mu się z zaciekawieniem, którego nie potrafiła ukryć, a swiadczyl o tym niekontrolowany ruch ogonem, gdy zamiatała ziemię od lewej do prawej i z powrotem. Sama lubiła pleść wianki, a twór Beryla wyglądał na szczególnie skomplikowany, a przy tym ładny. Chciałaby się nauczyć takiej techniki. Ale może najpierw wypadałoby się przedstawić.
– Ja jestem Córa Róż, ale możesz mi mówić Goździk. – Zwróciła się do samca, pochylając się by lepiej przyjrzeć się jego pracy palców. – Potrafisz zaplatać ładne warkocze? – Dopytała dla pewności, czy aby się przypadkiem nie przesłyszała.
– Lubię mieć ładnie ułożoną grzywę, ale samej ciężko mi splatać ją w jakieś misterne kształty. A mój partner... powiedzmy, ma inne umiejętności, niekoniecznie związane z zaplataniem włosów. – Wyznała to tak dramatycznym tonem, jakby nieulożona fryzura była największą katastrofą na świecie.
Zrządzenie Losu
Buczyna
: 16 paź 2023, 23:16
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Minęło dzień, może dwa od mojego przyjścia na świat. Było późno i wszyscy spali. Mimo że mocno mnie opatulili, jakoś zdołałem się wykraść z tego legowiska i powolnym, nawet niezbyt plaszczącym krokiem ruszyłem ku wyjściu z tego miejsca. Dawali mi tutaj jeść, spać... Ale no... Chcę wolności. Zobaczyć co kryje się za tamtym kamieniem, za tamtym stalagnatem...
....Sporo oddechów przeszło, nim udało mi się dotrzeć do wejścia z groty. Ujrzałem piękne ciemne niebo okryte świecącymi punktami. Inne niż to, co wcześniej widziałem. Takie piękne, zachwycające i jednocześnie dziwnie znajome? Zrobiłem kolejne kroku, w ten łapy dotknęły miękkiej, wilgotnej trawy. Podskoczyłem na ile mógł podskoczyć prawie co wykluty pisklak. Wydałem z siebie zdziwiony i przygłuszony pisk. Kolejny krok i upadłem na ziemie, w trawę. Staczając sie kilka ogonów w dół. Całe szczęście lądowanie było nadal miękkie, bo mięciutkie krzami je złagodziły.
Buczyna
: 18 paź 2023, 0:39
autor: Rytm Słońca
Może i noc była niecodziennym dla niego czasem na przechadzanie się po gąszczu Dzikiej Puszczy, ale co mógł poradzić, jak znowu w Skalnym Gigancie spędził odrobinkę za dużo czasu?
Chciał sobie zrobić chwilę przerwy w locie, i pomęczyć swoje łapy, kiedy nieopodal jego ścieżki usłyszał masę szeleszczących krzaków i... piski? Te dźwięki jednak nie brzmiały, jakby pochodziły od uciekającej zwierzyny albo czającego się drapieżnika. Bardziej jak...
O rety, ale jak?
Zaciekawienie piastuna wzięło górę, i w mroku nocy postawił parę ostrożnych kroków w stronę źródła dźwięku, aby wkrótce potem jego srebrzące się na świetle księżyca ślepia dostrzegły bardzo małą sylwetkę, a nozdrza dokładnie załapały w powietrzu zapach młodego smoka.
– Hej. – Powiedział nagle przyciszonym głosem. Jednakże nie znajdywał się na tyle blisko pisklęcia, aby do niego doskoczyć, a dodatkowo zdradził swoją pozycję, machając w jego stronę swoim skrzydłem. – Hej, młody. Co ty tu robisz w gęstym lesie bez nikogo dorosłego, i to jeszcze o takiej porze. – kontynuował, licząc się z tym, że odbiorca raczej na pewno nie zrozumie jego słów. Chciał tylko zobaczyć na razie jego reakcję. Rozejrzał się po okolicy, czy aby na pewno nikogo z nim nie było, po czym zaczął podchodzić do małego bliżej. Nie skradał się, po prostu w pełni wyprostowany normalnie szedł wolnym krokiem w jego stronę, nie mogąc powstrzymać swego silnego poczucia odpowiedzialności za małą duszę. Nawet, jeśli nie była jego, ani nawet nie pachniała jego stadem. Tak to już jest, kiedy długo jest się piastunem.
Yngwe
Buczyna
: 18 paź 2023, 21:26
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Powoli wygrzebałem się ze stosu chaszczy. Niestety niektóre piórka zostały zmierzwione. Moja biedne, piękne upierzenie. Nie zdawałem sobie sprawy, że ktoś tutaj idzie. Gdy tylko obcy głos rozbrzmiał w eterze, momentalnie obróciłem pyszczek w jego stronę głośnym piskiem, bardziej bojowym niż pełnym strachu. Dodatkowo mój pierzasty kapturek rozłożył się. Może to przestraszy osobnika. Jestem niesmaczny, może jadowity? To coś się zbliżało. Watr wiał mu w plecy, niósł woń podobną do woni tego bardziej pierzastego czegoś, co jest w tamtej grocie. Nagły dreszcz przeszedł mi po plecach. Typu, że ktoś mnie obserwuje. Możliwe, że tam gdzieś w krzakach siedzi Zaranna Łuska...
....Gdy tylko duży, łysy smok stanął przed mym obliczem, niepewnie prawie podpełzłem do niego, starając się ob niuchać i dotknąć jego łapy, swoją łapką. Gdy tylko musnąłem go. Odskoczyłem, a raczej niewprawnie wycofałem się na długość mego ciała, machając pierzastymi skrzydłami
– Piiisk!? – była innej faktury niż się spodziewałem. – Piiissk! – uderzyłem ogonem w ziemię chcąc atencji. Może mnie nie ubije swym cielskiem.
Rytm Wydm
Buczyna
: 19 paź 2023, 14:47
autor: Niesmak Poranka
Nie miała zamiaru wchodzić w przygody pisklęcia ustawiła się tak by pisklę jej nie widziało. Z zarośli było widać złoto różowe ślepia które obserwowały otoczenie jak i zachowanie starszego samca starała się pilnować by jej zapach był nie uchwytny. Nie chciała by coś się pisklęciu stało przez starszego smoka czy też drapieżnika jednak wiedziała że jak nie będzie zwiedzał świata niczego się nie nauczy.
Buczyna
: 25 paź 2023, 1:00
autor: Rytm Słońca
Podchodząc bliżej do młodego, jednak był w stanie wyczuć w nim czyjąś znajomą woń. Musiał jednak chwilę poszperać w swej głowie, aby przypomnieć sobie kto się nią charakteryzował. I w sumie poczuł się jednocześnie trochę głupio, jak i zaniepokojony nie rozpoznając od razu woni swojego najlepszego Słonecznego przyjaciela; Dobrobytu.
Dał się bez problemu zwąchać młodemu, stojąc wtedy w miejscu i nie wykonując żadnych agresywnych ruchów w jego stronę.
– Hm, spokojnie. Nic ci przy mnie nie grozi. Wiesz, chyba nawet jestem w stanie rozpoznać kto ostatnio się tobą zajmował. – Kontynuował monolog swym cichym głosem o tym samym tonie, bez wyjątku na słowo. Słyszenie go po raz pierwszy musiało wydawać się na prawdę dziwne.
Chciał już wysłać wiadomość do Dobrobytu, gdy nagle spostrzegł coś czającego się w zaroślach. Para złoto-różowych ślepi, widocznie lśniąca się w ubogim świetle gwiazd nocnego lasu, która nie niosła za sobą żadnego zapachu. Dla piastuna oznaczało to niebezpieczeństwo, bo jeśli byłby to ktoś przyjaźnie nastawiony, dlaczego miałby się przed nimi skrywać? Samiec od razu stanął między pisklęciem a domniemanym zagrożeniem, chcąc je ochronić. Stanął na swych tylnych łapach podpierając się ogonem i rozłożył szeroko skrzydła, aby wyglądaćł na większego i straszniejszego. Jeżeli to drapieżnik, na pewno ucieknie ze strachu. Dodatkowo wyczarował w odległości ogona przed sobą maddarowe, białe światełko, chcąc oświetlić nim okolicę z nadzieją, ponownie większej szansy na odstraszenie ewentualnego drapieżnika, ale równieża aby lepiej przyjrzeć się zagrożeniu.
– Odejdź, nie dam skrzywdzić pisklęcia. – Powiedział dość głośno w stronę zarośli, machając przednimi łapami w powietrzu i do tego powarkując. Specjalizował się w odstraszaniu niebezpieczeństw, więc miał nadzieję, że i tym razem jego umiejętności pozwolą mu opanować sytuację. No chyba, że okaże się to być jakimś nieporozumieniem.
Zaranna Łuska Yngwe
Buczyna
: 25 paź 2023, 21:14
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Co za zła duża istota. Nie chciała się bawić, ale ma plus. Nie uciekła. Na jego monotonny głos, ruszyłem dwoma parami uszu i spojrzałem na niego, lekko wygłodniałym spojrzeniem. Może ma coś dobrego do jedzonka... Tak jedzonko byłoby tutaj jak najbardziej na miejscu. Niestety sie ruszył. Wpatrywał w krzaki. Zaintrygowany i obrażony tupnąłem głośno w podłożę. JA tutaj jestem najważniejszy! Ty zły, piaskowy smoku! Spojrzałem tam, gdzie i on. Ciemne chaszcze i te oczy. Mięta no nie. No po prostu Mięta no nie. Bogowie czy wy to widzicie?
Zapiszczałem zrezygnowany bardzo i wkurzony... No czemu musiała tutaj przyjść. Ten ziemisty, walący jak niebieski cosieć się ruszył i mnie wyprzedził. Tego było za wile. Fuknałem, wypuszacząc czarny dym, smoląc jasne futro na pyszczku. Gdy tylko jego ogon był przy moich ząbkach ugryzłem go najmocniej jak potrafię. Po oddechu puściłem i ile było sił w moich małych płucach. Piszcząc, ochrzaniałem kryjąca się opiekunkę w krzakach. Szedłem z groźną miną, rozłożonym kapturkiem i machając agresywnie puchowymi skrzydełkami. Czasem potrzebuję trochę przestrzeni, a nie...
Zaranna Łuska
Rytm Wydm
Buczyna
: 25 paź 2023, 21:37
autor: Niesmak Poranka
Zjuszyła się widząc reakcje obcego samca jednak zamiast odejść powoli podchodziła rozbawiona reakcją małej piszczałki gdzie podała mu suszone owocki które miała przy sobie po czym liznęła go niczym matka po pysku.
-No już spokojnie maluszku. Nie myślałeś chyba ze na spacery będziesz chodził całkiem sam.
Powiedziała rozczulona gdzie pędzlem z ogona wyczyściła nosek maluchowi który był umorusany od dymu. Spojrzała na samca z uprzejmym spojrzeniem i ciepłym.
-W innych okolicznościach i ja mogę uznać cię za zagrożenie gdybym nie czuła od ciebie zapachu stada do jakiego należy drugi opiekun tego malca.
Rytm Wydm
Yngwe
Buczyna
: 02 lis 2023, 0:32
autor: Rytm Słońca
Małe ząbki ledwo co wyklutego pisklęcia nie były w stanie zrobić krzywdy półpustynnej, twardej łusce, co nie znaczyło, że nie poczuł w tamtej okolicy żadnego szczypnięcia.
Trochę jednak został skonfundowany tym, że wyraźnie było widać, iż i pisklę zna smoka schowanego za krzakami, jak i również na odwrót. Piastun z powrotem złożył skrzydła i opadł na ziemię widząc, że sytuacja jednak była pod kontrolą. Przyciemnił swoje magiczne światełko, aby nie oślepiało już smoków swym blaskiem.
– Oh, to... – Podrapał się prawym skrzydłem po parze swych prawych rogów na głowie – Wybacz, nie widziałem nikogo w pobliżu, więc samotne pisklę mnie zmartwiło. Zwłaszcza na terenach wspólnych. – Usiadł już na miejscu i wyraźnie się rozluźnił, czego nie było słychać w jego jedno-tonacyjnym, dziwnym jak na słyszany pierwszy raz głosie.
– Rytm Wydm, piastun Słońca. Miło poznać. – Przedstawił się, machając przy tym energicznie swoim prawym skrzydłem na przywitanie. Przypatrywał się drugiej smoczycy, jednakże przykładając swoim wzrokiem więcej uwagi jej mowie ciała niż samym minom, które ewentualnie towarzyszyłyby jej odpowiedzi. Kątem oka spoglądał również co chwilę na pisklaka, upewniając się przy tym, czy na pewno jest bezpieczne i czy nic nie komibnuje. Wiadomo co te pisklaki potrafią wyczyniać.
– Czyli zgaduję, że pierwszym opiekunem jesteś ty. – Dodał, przekrzywiając łeb na prawo. Nie kojarzył nic, żeby Dobrobyt wspominał coś o smoczycy z Plagi...
Yngwe Zaranna Łuska
Buczyna
: 03 lis 2023, 1:09
autor: Pryzmatyczny Kolec
....No i popsuła mi zabawę, dzięku... Ooo jedzonko... Rzuciłem się na nie, pałaszując je. Znikały one wraz z dźwiękiem mlaskania i memlania. Były one takie dobre. Chce jeszcze. Uderzyłem ogonem o ziemie, lecz gestykulacja nowo poznanego smoka były jakże inna niż zwykle. Mówił monotonnie, ale ciało mówiło resztę. Powoli podszedłem do niego, obwąchując łapy. Te był całe w łuskach, które aż prosiły się bu je wykorzystać. Wyciągnąłem łapki, wbijając pazury w niego, stając się wspiąć na piaskeczka. Ze wszystkich sił, chciałem mu wejść na grzbiet. Przeczuwałem, że znajdę tam wygodne miejsce na chwilową drzemkę.
Zaranna Łuska
Rytm Wydm
Buczyna
: 08 lis 2023, 9:44
autor: Niesmak Poranka
Ledwo jej się udało powstrzymać ziewanie od monotonnego tonu piaskowego samca, gdzie mimo to podeszła bliżej. Podchodząc machnęła ogonem by ewentualnymi liśćmi obsypać grymaszace pisklę jeszcze zanim weszło na plecy piastuna.
– Jestem jego opiekunką czy też bardziej rodzicem jednak z samcem od twego stada dzielimy obowiązki po równo nie zależnie z którym pójdzie piskle
Nie chciała wypowiadać imienia owego samca być może z delikatnej złośliwości jednak miało być tylko w formie subtelnej zaczepki do rozwiązywania zagadki. Spojrzała na piskle siadając przy piastunie.
Rytm Wydm Yngwe