Strona 27 z 30
Łąka głazów
: 17 mar 2024, 19:51
autor: Pryzmatyczny Kolec
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
....Wpatrywałem się na nią z lekkim uśmiechem na oba twory. Były dobre, wytworne i przemyślane. Dobrze jej szło jak na rozgrzewkę. Kiwnąłem głową:
–
Dobrze, ale pamiętaj lepiej skupić się albo na obronie, albo na ataku. Trudniej komuś tak zadać obrażenia przy jednoczesnym utrzymaniu uwagi. Jeśli jesteś rozgrzana, to czas na coś ciekawszego, a zarazem intrygującego. – wstałem ze swojego miejsca. Przeciągnąłem się, odpiąłem torbę z boku. Ta upadła przy mej łapie. Tylko by przeszkadzała. Nie mówiąc nic zebrałem maddarę ze źródła formując szybko obracający się stożek, o ostrych żłobieniach na kształt wiertła. Miał on półtora szpona średnicy. Wykonany z kryształu o lekko mlecznej barwie, Był wytrzymały niczym diament, odporny na wahania temperatur czy twarde uderzenia. Twór obracał się szybko zgodnie ze wskazówkami zegara. Obiekt był zmaterializowany przedemną
–
Prosta obrana, szybko! – wraz z rozkazem wystrzeliłem obiekt prost w pysk adepta. Chciałem zobaczyć reakcję czterookiego o dwóch duszach.
....Ta nauka nie będzie kaszką z mleczkiem. Musi nauczyć się porządnie walczyć i bronić. Nie chcę... Nie chciałbym widzieć okaleczonego czy martwego akurat Tego konkretnego smoka... Gdy tylko kolejny twór obrony opadł w mojej łapie pojawił się broń. Ta sama co podczas mojego treningu. Stworzyłem wachlarz do boku dwóch i pół szpona, rozpiętości na niecałe pięć szponów. Jego końce były ostre jak brzytwa i z daleka można było zauważyć falowanie powietrza przy nim. Gdyż sam koniec był rozgrzany do białości. Całość była kolory kruczych piór, przyozdobionych złotymi falami, a na środku widniał symbol lotosu o siedmiu płatkach. Przedmiot pomimo swojej prostoty i niewinnego wyglądu, powinna bez problemu przeciąć ciało i więcej, gdyż miała wytrzymałość diamentu.
–
Ponownie, Obrona! – zawołałem stanowczo. Dałem jej oddech, by ujrzeć co mam w łapie i kolejny na doskok do niej i zamachnięcie się od góry do dołu, po skosie w prawy bark. Chciałem rozciąć jej bark i przypalić swoją bronią jej tkanki.
....Po ataku odskoczyłem do tyłu, a twór znikł. Na zmuszenie szarych komórek i maddary do szybkiego biegu było dobre. Czas na inną zabawę.
–
Jak widziałeś, można atakować nie tylko prostymi tworami, ale i maddarową bronią. Jest to naprawdę intrygujące, finezyjna walka maga z wojownikiem. Pokaż mi swoją broń i zaatakuj jak na arenie. Włóż to serce! – kolejne polecenie szorstkim głosem. Można być dobrym przyjacielem, ale nauczyciel powinien mieć ciutkę cięższą łapę. Czasem to może uratować w przyszłości zad i przytulasa z Ateralem.
//Alternatywna Łuska
Łąka głazów
: 18 mar 2024, 0:03
autor: Łuna Czaroitu
Kusiły ją zjadliwe komentarze, jakby jej duma nie pozwalała tak łatwo pogodzić się z faktem, że była uczona i oceniana przez smoka, którego kojarzyła z bycia małą, nieco niezręczną kulką puchu. Była jednak ponad to, więc skupiała się jedynie na ćwiczeniu, nie dodając żadnych niepotrzebnych słów. Kiwnęła głową, przyjmując uwagę od Yngwe – faktycznie trudno było naraz utrzymać oba twory, dlatego postarała się jak najszybciej zdjąć metalową osłonę. Miała wrażenie, jakby na końcówce języka pląsała jej potrzebna do walki wiedza, zupełnie jakby już wcześniej ktoś jej to tłumaczył… Założyła, że musiała to być pamięć mięśniowa Xeriego. Cóż, przynajmniej miała jakieś ułatwienie.
Nie miała nawet czasu zdziwić się zmianą zachowania Yngwe. Czy to na pewno ten sam smok, który na jej widok wtulił się w nią, niemalże mrucząc? Nie nadążyła za pierwszym tworem, więc cofnęła się jedynie odruchowo o krok i sięgnęła pospiesznie do jądra many. Pospiesznie wyobraziła sobie mało szczegółową tarczę grubą na 2 szpony, będącą tak właściwie płaskim okrągłym głazem, o typowych dla głazu właściwościach – twardy, zimny i szary. Pojawić się miał tuż na przeciwko jej głowy, chroniąc pysk przed niewyraźnym, białawym pociskiem. Utrzymywała stabilny przepływ maddary w twór, dopóki nie zyskała pewności, że pierwszy czar Yngwe prysł. Jednocześnie coś podpowiadało jej, by nie traciła zbyt dużo magicznych sił, tylko skupiała się jedynie na praktyczności zaklęć.
Wzięła krótki oddech i opuściła tarczę, która rozpłynęła się w powietrzu, lecz nie zdążyła nawet się odezwać, a znów musiała się bronić. Zaklęła w myślach, ale mimo naburmuszenia skupiła się ponownie, tym razem mając ułamek chwili więcej, by przyjrzeć się tworowi perłowofutrego. Nie spodziewała się doskoku, ale z drugiej strony dawało jej to więcej czasu na tkanie maddary. Skupiła się więc, jej oczy błysnęły ponownie złotymi iskrami, gdy tuż przed jej piersią uformował się wygięty płat złota. Metal był twardszy, niż wyglądał, a jego warstwa grubości szpona powinna była być zupełnie wystarczająca, by ochronić przed takim fizyczno-magicznym atakiem. Osłona opierała się o ziemię i dorastała do połowy szyi Dae, niczym przesadnie drogocenny murek.
Gdy Yngwe odskoczył, a wachlarz zniknął z jego łapy, fioletowofutra odetchnęła ponownie, tym razem przynajmniej mając możliwość otworzenia pyska przed kolejnymi ćwiczeniami.
– Myślałam, że się lubimy, a ty na mnie tak z wachlarzami i pociskami.. – rzuciła żartobliwie. Wtem przypomniało jej się pytanie. – Hej, a czy utworzenie pokrycia z lodu pod twoimi łapami podczas ataku fizyczno-magicznego liczyłoby się jako obrona? Wcale nie pytam dlatego, że chciałabym zobaczyć jak się wywijasz na lodzie, hehe. – mimo dodanego żartu pytanie faktycznie ją ciekawiło.
Dobra, koniec przerwy. Kiwnęła głową na polecenie, już praktycznie nie przejmując się różnicą wiekową Yngwe i jej. Skoro młody był taki doświadczony i umiejętny, to mogła iść na całość, nie? Skupiła się i znów zaczerpnęła ze źródła, tym razem kreując trzy identyczne kolce z opalu o długości czterech szponów i średnicy jednego szpona. Zwizualizowała je na poziomie piersi przeciwnika i otarczające go dookoła, ostrym końcem, oczywiście, skierowane do środka. Tuż po ich wytworzeniu miały one w takim samym tempie – czyli natychmiast – zacząć lecieć w stronę smoka z celem wbicia się w ciało. Były to, co prawda, trzy twory, ale ich identyczność i bardzo prosty skład ułatwiały utrzymanie skupienia na nich. Wcieliła więc swój zamysł w życie, czekając na pokaz obrony Yngwe.
Pryzmatyczny Kolec
Łąka głazów
: 28 mar 2024, 23:27
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Świetnie, tego się spodziewałem po tej duszy! Szybka obrona, która wytrzymała mój atak. Hiu hiu hiu, ktoś tutaj ma do tego smykałkę. Widziałem jak twór pięknie rozbija się obronę samca. Nie było co komentować. Zaś kolejny... Jeszcze lepszy i taki złoty... Świeci się... Nie! Wróć myślami do tego miejsca, a nie chciwości.
....Zaśmiałem się na jej komentarz z lekkimi iskierkami w oczach
– Ależ się lubimy Dae, co nie? – głos miałem miły i uroczy, tak odmienny od wcześniejszego tonu i całego ostro zachowania. Muszę jakoś sprawiać pozory. Nauczyciel ma być srogi i umieć odróżnić, być przyjacielem od bycia mistrzem... Ciekawe pytanie.... Zamyśliłem się na chwilę i wzruszyłem barkami – Nie jestem do końca pewien, ale chyba powinno jakoś zadziałać. Musiałbym się spytać Mistrzyni. Może ona zna odpowiedź na twoje pytanie.
....Widziałem atak uczennicy. Prosty, ale skuteczny. Szybko postawiłem kulistą barierę wokół mojego ciała. Miała niecałą łuskę grubości i wytrzymałość hartowanej stali. Chciałem to wszytko odbić w diabły i przejść dalej do szkolenia...
– Tylko pamiętaj, w co celujesz, chyba nie chcesz przypadkiem uśmiercić wspóstadnego, czy innego smoka pod Tym Niebem. Radze unikać miejsc wrażliwych takich jak oczy, pachwiny, gardziel, brzuch czy uda w miejscach tętnic. Bardzo źle się leczy smoka, który sika z ran krwią. Wygląda zabawnie, to fakt, ale nadal uzdrowiciele klną pod nosem... – zaśmiałem się przypominając opowieść jednego wojownika, tylko to mi to opowiadał...
....Kiwnąłem jedynie głową
–Dobre twory, ale nie do końca oto mi chodziło. Raczej jako czarodziej możesz stworzyć z maddary coś na wzór fizycznej broni. Ja mam swoje wachlarze, mistrzyni czekany. Takie okrągłe dziwne ostrza. Może i ty masz coś ciekawego w zanadrzu. Potem zaatakuje cię jak czarodziej czarodzieja. W takich sytuacjach można w łatwy sposób zablokować atak przeciwnika parowaniem. Ja tam lubię tworzyć do tego macki, które przytrzymują i rozpraszają przeciwników. Dobra będzie tutaj burza śnieżna czy nawałnica. Spróbuj tego na mnie. Zobaczymy co z tego wyniknie – czekałem spokojnie na wykonanie mojej małej prośby. Oby dobrze jej poszło
Alternatywna Łuska
Łąka głazów
: 29 mar 2024, 22:17
autor: Łuna Czaroitu
Dotychczasowy sukces przynosił jej satysfakcję, więc z zadowoleniem wzięła się za kolejne ćwiczenia. Myśląc o broni białej jej pierwszą myślą były zakrzywione miecze oraz bicze, których używali ludzie. Wzdrygnęła się niezauważalnie na to wspomnienie, ale szybko wróciła myślami do zadania. Wyciągnęła prawą łapę, skupiając w niej przypływ maddary, czerpany ze źródła. Choć błyszczące złotem oczy były skupione na jej własnej dłoni, myślami tkała smukły jadeitowy bicz z ostrymi kolcami na samym końcu. Długością dorównywałby ogonowi, a mimo wyglądu minerału – mlecznej, chłodnej zieleni jadeitu oraz jego gładkiego polerowanego pobłysku – pas był równie giętki, co jego klasyczny, skórzany odpowiednik. Rękojeść i kolce na samej końcówce pasa natomiast były chłodne i twarde, oraz dość nieprzyjemne w kontakcie. Gdy broń formowała się w łapie Dae, ta zrobiła kilka kroków w tył, by z lepszej odległości zaprezentować swoją kreację. Zajęło to ledwo parę chwil, ale gdy tylko chłodna jadeitowa rękojeść pewnie leżała w uścisku smoczycy, zamachnęła się mocno, uważając by bolesna część broni nie przywaliła przypadkiem w nią. Kolce jednak zręcznie poleciały w kierunku lewego ramienia Yngwe, ogłaszając swój błyskawiczny cios wyraźnym trzaskiem w powietrzu.
Po wykonaniu tego ataku Dae odcięła przepływ maddary do jadeitowego bicza, skupiając się natychmiastowo na czymś zupełnie innym. Starając się jak najmniej ujawniać swoje zamiary skupiła się na zgromadzeniu odpowiedniej ilości maddary wokół przednich łap Yngwe, które nagle miałyby zostać pochłonięte przez gwałtownie narastający kwarc w jego krystalicznej budowie. Starając się wykonać ten czar jak najszybciej, by nie dać przeciwnikowi czas na zorientowanie się w jej działaniach, skupiła się na twardości tej dwa razy grubszej od łap Yngwe otoczki, która miałaby uniemożliwiać chodzenie, a także na ciężarze kryształu – miał on być znacząco cięższy, niż zwyczajny kwarc tego rozmiaru. To miało z kolei sprawić, że nawet nieznaczne uniesienie się w powietrze sprawiłoby smokowi problem. Unieruchomiony i zbyt ciężki, by się poruszyć, perłowofutry stanowiłby idealną ofiarę.
– Czy tak… Jest git? – dopytała, dysząc nieco. Zdecydowanie czuła skutki aktywnego zużycia maddary, nawet jeżeli nie poruszała się za dużo.
Pryzmatyczny Kolec
Łąka głazów
: 10 kwie 2024, 1:00
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Ach! Bicz, Dobry wybór, bardzo dobry. Wokół ramienia stworzyłem sporawą, prostokątną tarczę, przypominająca tę piechoty ludzkiej. Sama tarcza tym razem przypominała drewnianą z koloru czy kształtu, lecz materiał, jaki tutaj został użyty to twardy diament...
....Lekko się zaskoczyłem, gdy znikł bicz. Jestem ciekaw co chciała zrobić. Chciałem w tym czasie stworzy kolejny atak, aby ją jakkolwiek zaskoczyć. Miałem tkać kolejny twór, lecz gdy nagle moją uwagę przykuło to co pojawiło się wokół moich łapą i zaczęło mnie pochłaniać. Lekko się uśmiechnąłem z zadowoleniem
– Ciekawy pomysł. Na pewno rozproszy i chwilę trzeba będzie się z tym bawić. Tak na sam koniec coś, co może się przydać. Jak wiesz mamy mały problem z ludźmi. Oni lubią używać strzał czy armat. Przy tym ostatnim lepiej unikać jak jest możliwość, albo bronic całą swoją mocą i też nie zadziała z wielkim prawdopodobieństwem. – odchrząknąłem cicho. Na samą myśl lekko zaschło mi w gardle. Straszne rzeczy stworzyli ludzie... – Wracając do łuków. Musisz nauczyć się bronic przed strzałami lecącymi od różnych stron. Postaraj się obronić, a na dziś skończymy. – posłałem uśmiech i nie dając wiele czasu do myślenia stworzyłem trzy strzały. Dwie miały uderzyć w prawy bark od strony łopatki, zaś ostatnia tak an zmyłkę z tyłu w lewy część kupra.
Alternatywna Łuska
Łąka głazów
: 22 kwie 2024, 12:51
autor: Łuna Czaroitu
Słuchając słów Yngwe już planowała swoje kolejne działania. Zastanawiała się przez chwilę czy nie stworzyć po prostu tarczy wszędzie dookoła siebie, lecz uznała szybko, że byłoby to nieopłacalne – wymagałoby zbyt dużo maddary, a efekt raczej nie przetrwałby długo, ani nie byłby zbyt mocny. Zdecydowała się więc na bardziej ryzykowną, ale oszczędną opcję. Skupiła się i uformowała w wyobraźni
okrągły blok kwarcu dymnego o średnicy połowy ogona i grubości jednego szpona. Był to dość nieskomplikowany twór, więc podwoiła go, by skuteczniej obronić obie swoje strony. Szybko więc przelała swój pomysł w rzeczywistość, a po jej bokach na odległości paru szponów od ramion uformowały się dwie identyczne, smukłe, twarde i okrągłe płyty kryształu. Dzięki niewielkiemu rozmiarowi i prostej budowie zamierzała manipulować ich pozycją w taki sposób, by odbić każdy nadchodzący pocisk.
Wtedy dostrzegła strzały i natychmiast zareagowała, prawą tarczą zakrywając obszar nad prawą łopatką, a lewą tarczę kierując nad powierzchnię nieco poniżej pleców, zasłaniając się przed trzecim pociskiem.
Gdy tylko ćwiczenie dobiegło końca, obie jej tarcze rozpłynęły się, a Dae wreszcie rozluźniła się trochę, choć nadal nie traciła czujności w pełni. Czuła jednak głębokie zmęczenie, więc siadła na ziemię i uniosła zadowolone spojrzenie na swojego nauczyciela.
– No nieźle. Chyba muszę poćwiczyć długotrwałe używanie maddary, ale poza tym poszło mi całkiem spoko, nie uważasz? – wyszczerzyła się, czując jak już język się jej plącze. Zamierzała później odsapnąć gdzieś na jakiejś ciepłej skale w cieple zachodzącego słońca.
Pryzmatyczny Kolec
Łąka głazów
: 10 maja 2024, 18:22
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Z uśmiechem na pysku patrzyłem na jej wyczyn. Był dobry... Bardzo dobry. Kiwnąłem lekko pyszczkiem zadowolony. Coś ma te zagadnienia na bycie dobrym magiem.
– Znakomicie. Na teraz zakończymy. Znasz podstawy, które trzeba na spokojnie przećwiczyć. Polecam pójść na arenę czy szukać kłopotów na polowaniu. Obie formy będą tutaj adekwatne. – zaśmiałem się cicho i przyjaźnie. Usiadłem obok adeptka, patrząc w niebo i słońce, które powoli kończy dzisiejszą wędrówkę. – Szybko ten czas dziś minął. Nawet nie zauważyłem kiedy to wszystko minęło. – położyłem się plackiem na skale. Dając łuską i futru na brzuchu zaznać świetlistej kąpieli.
Alternatywna Łuska
Łąka głazów
: 10 maja 2024, 18:31
autor: Łuna Czaroitu
Odetchnęła z ulgą, rozluźniając się całkiem. Nie mogła się doczekać odpoczynku z powrotem w Obozie!!
– Uf, dobra, to będę ćwiczyć! Dzięki wielkie, Yngwe. Wiesz, byłby z ciebie naprawdę spoko nauczyciel! – rzuciła wesoło w odpowiedzi na jego porady do ćwiczeń. Na kolejne jego słowa przytaknęła właściwie tylko, zadowolona, lecz zmęczona. Faktycznie dzień zleciał szybko, ale jak produktywnie! Dał jej też do zrozumienia, że raczej obrała słuszną ścieżkę, tkanie maddary przynosiło jej sporą frajdę.
– Ach, dobra, chyba już pora wracać do Obozu, żeby się nie szwendać po nocy. Pójdę już, ale dzięki jeszcze raz za lekcję! – wyszczerzyła się do perłowofutrego i odwróciła się już w stronę terenów Słońca, ale rzuciła jeszcze na odchodne pół żartobliwie: – Następne spotkanie będzie na polu do pojedynku, nie? Do zobaczyska!!
Pryzmatyczny Kolec
Łąka głazów
: 21 maja 2024, 17:39
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Miło było patrzeć, jak się przyjaciel rozwija. Z uśmiechem na mordce patrzyłem na samca o dwóch duszach. Rozwijaj się i kwitnij przyjacielu. Słowa podzięki przyjąłem z wdziękiem godny nadwornej damy. Gdy tylko miał odchodzić zsunąłem się z kamienia, tak by stanąć przed czterookoim smokiem.
– Trzymam Cię za słowo, droga Przyjaciółko! – szybkim ruchem, lekko zaczepianie smyrnąłem stojącego przed mym obliczem smoka w nos. – Przegrany robi drugiemu kolację. Pasuje? – wyszczerzyłem kiełki.
....Gdy tylko się oddaliła sam wróciłem w stronę obozy mgieł i ruszyłem do swojej zacisznej groty...
//zt
Alternatywna Łuska
Łąka głazów
: 12 lip 2024, 13:55
autor: Hejnał Brzasku
Latała nad terenami wspólnymi, szukając ciekawego miejsca do zwiedzenia z bliska. Jej uwagę przykuła łąka głazów, która rzucała się w oczy z oddali. Kołując obniżyła lot, starając się maksymalnie wytracić prędkość i z gracją przykleić się do jednego z większych monumentów swoimi pazurzastymi skrzydłami.
Przez tę krótką chwilę wyglądała jak gigantyczny grzyb porastający szaro-biały kamień. Gdy wyrównała oddech, wspięła się na sam szczyt. Jeden z większych głazów w okolicy oferował naprawdę dobry widok i młoda samica nie zamierzała marnować okazji podziwiania krajobrazu z bliska. Wyprostowała się i nabrała powietrza w płuca.
Po chwili po Szklistym Zagajniku rozniósł się świergot różnorodnych gatunków ptaków. Charakterystyczne nawoływania mieszały się w nową melodię – świergot Ciepłego Lata.
// Kiełkująca Łuska
Łąka głazów
: 12 lip 2024, 23:10
autor: Kiełkująca Łuska
Ona obudziła się jakiś czas temu, ale matka nadal drzemała. Potrząsanie nią niczego nie zmieniło.
Czy to normalne? Nie. Nie mogło być. Jednego dnia ułożyła się do snu, żeby kolejnego wstać, o wiele większa. Nawet jej oblicze w tafli wody uległo zmianie, jakby nie mieszkała już we własnym ciele.
Nie wiedziała jak się z tym czuć, ani jak o to zapytać. Brak zdolności komunikacyjnych powinien być zapewne główną motywacją do opanowania magii, a jednak – jakoś jej nie czuła.
Nie dlatego, że pasowało jej milczenie, a ponieważ bała się oczekiwań, jakie mogą wiązać się z normalnością.
Miała trudny wybór do podjęcia, dlatego stała pomiędzy jednym a drugim oczekiwaniem, ostatecznie niczego nie zmieniając. Nie była jednak na tyle odrealniona aby nie dostrzegać pewnej beznadziei swojej sytuacji. Swoistej samotności.
Wyruszyła z matczynej groty, myśląc że znów odwiedzi Rytm, lecz w trakcie drogi zmieniła zdanie i skręciła w zupełnie innym kierunku. Co się mogło stać? Wiedziała o zagrożeniach, przed którymi ostrzegała ją matka, ale to nie tak, że zupełnie nie potrafiła się bronić. Po prostu nie chciała zdradzać przed matką, że już coś potrafi.
Chciała znów kogoś spotkać, przyjrzeć się mu. Być może znaleźć jakąś metodę komunikacji. Jeśli nie, to może okaże się pomocna. Złapie coś, może wywęszy? Nie miała pojęcia jak funkcjonować na poziomie wyższym niż trochę mądrzejsze zwierzę.
Nieznajoma mogła dostrzec ją ze swojego punktu obserwacyjnego, jeszcze zanim Meu dostrzegła ją. Masywna samiczka usiadła po prostu przy jednym z głazów i zaczęła żłobić coś na jego powierzchni. Najwyraźniej zmęczyła ją wędrówka i potrzebowała jakiejś stymulacji.
Fhardiraje
Łąka głazów
: 15 lip 2024, 18:18
autor: Hejnał Brzasku
Widok gościa wśród głazów sprawił, że młoda przycichła nieco, by poobserwować nowo przybyłą. Wciąż jeszcze ćwierkała, a czyżyki i kosy odpowiadały na jej nawoływania. Jej długi ogon zawinięty był mocno wokół głazu, dając jej więcej stabilności.
Przybył podmuch wiatru, łaskocząc jej nozdrza. Uśmiechnęła się. Gdy rozłożyła skrzydła i przymknęła oczy rada, że powietrze wypełnia jej błony, głośny śpiew poniósł się po łące na nowo.
Po dłuższej chwili wiatr wygasł, więc uznała, że wystarczy i złożyła skrzydła. Wciąż jeszcze z uśmiechem na pysku zaczęła wspinaczkę w dół. Choć nie było to łatwe i jej ciało nie do końca chciało współpracować, lubiła to. Uczucie wysiłku w całym ciele, pobudzające do życia, napędzające do dalszego działania. Jej pazury chwytały się mocno powierzchni, a ciało przynajmniej raz owinięte wokół głazu powoli zsuwało się w dół. W końcu zeszła nieporadnie i podpełzła do nieznajomej, ćwierkając wesoło na powitanie.
// Kiełkująca Łuska
Łąka głazów
: 18 sie 2024, 18:51
autor: Sięgający do Nieba
Wylatywał na kolejną wyprawę i był w drodze do świątyni. Nie zaleczył swojego drobnego zadrapania, niech to diabli, ale nie starczyło mu czasu, ani nie znalazł do tego okazji. Coraz częściej żałował, że nie mieli trzeciego uzdrowiciela, ale jak dotąd nie mieli chętnych na to stanowisko. Lecąc nad szklistym lasem dostrzegł znajoma sylwetkę na łące, a po chwili zastanowienia stwierdził, że właściwie dlaczego by nie.
– Witaj. Masz wolną chwilę? – spytał i spojrzał znacząco na swoją ranę, zaś ze swych zapasów wyjął kilka ziół. O ile sam mógł się klepnąć liściem i maścią tak sam nie mógł się posłużyć magią. Irytujące.
Cisza po Lawinie
1x lekka [lekkie poparzenia na lewym barku, podrażnione ciało pod łuskami, ból przy poruszaniu i swędzenie]
Łąka głazów
: 18 sie 2024, 19:08
autor: Cisza po Lawinie
Zadarła pysk w górę, nieco zdziwiona nagłym spotkaniem z Sięgającym Nieba. Cofnęła się parę kroków, robiąc mu miejsce, by wylądował. Zmarszczyła nos na widok zaoferowanych ziół.
– Um, cześć – odpowiedziała na powitanie, posyłając uzdrowicielowi lekki uśmiech. – Pewnie. – Nie pytała o powody, nie jej sprawa, czy sytuacja sąsiadów była zła, czy może po prostu bliżej było Horusowi zapytać Lawinę, która była tuż obok.
Sięgnęła po gałązkę macierzanki i zgniotła ją między łapami, zaraz potem przykładając do granatowego barku przywódcy. Będąc tak blisko niego mogła zrozumieć gust Veir: samiec prezentował się naprawdę nieźle, zupełnie jakby był miniaturowym nocnym niebem. Imię zdecydowanie mu pasowało. Bealyn wyparła dziwne myśli z głowy i zaczęła leczyć magią, byle zająć czymś umysł. Wniknęła w ranę swoją energią, w niedużej ilości, regenerując oparzone tkanki. Ból powinien minąć sam, gdy smoczyca pozbyła się problemu.
Łąka głazów
: 19 sie 2024, 4:48
autor: Sięgający do Nieba
– Dzięki – mruknął, gdy było po wszystkim. – Normalnie pogadałbym dłużej, ale wydaje mi się, że już teraz jestem spóźniony, a czeka mnie jeszcze kawałek drogi. Do następnego, Baelyn – powiedział, skinął jej głowa i poderwał się do lotu. To było raczej krótkie spotkanie, owocne dla niego, chociaż Ziemia nie poniosła przy tym strat
Cisza po Lawinie
Łąka głazów
: 19 sie 2024, 12:58
autor: Cisza po Lawinie
Nie zatrzymywała go, a poza tym przywykła do takich chwilowych spotkań. Rola uzdrowiciela się z nimi wiązała. Pożegnała uzdrowiciela, ruszając w dalszą drogę. Spacer się jej przyda. Znalazła też Teufela, któremu porzucała patyki, nim wróciła na tereny stada. /zt
Łąka głazów
: 30 sie 2024, 0:12
autor: Znośny Ziąb
Przez jakiś czas się tutaj kręcił, wchodząc na kamienie i złażąc z nich, jakby nie mógł się zdecydować, który odpowiadał mu najbardziej. Któryś w końcy wybrał – taki na środku łąki, wyższy od innych. Tak po prostu. Pora była przedwieczorna, ale ciężkie chmury sprawiały, że było ciemniej niż można by się spodziewać.
~ Veir ~ rozpoczął mentalny przekaz w sposób już chyba dla siebie typowy; zwizualizował fioletowołuską, bladofutrą smoczycę w głowie, licząc, że magia trafi tam, gdzie powinna. ~ Jestem wnukiem Babiego Lata. Chcę poznać zwyczaje tych stron. Jeśli zechcesz rozmawiać, będę czekał na polanie blisko wewnętrznej granicy... twojego stada. ~ Chyba jej. Początki były frustrujące, gdy tylko z drugiej łapy znał pyski osób, do których mógł się odnieść – i nic więcej.
Taka drobnostka jednak nie wystarczyła, by go przed czymś powstrzymać.
Skulił szyję i przymknął ślepia, na myśl przywodząc drzemiącego ptaka.
Ołtarz Wyniesionych
Łąka głazów
: 31 sie 2024, 2:02
autor: Ołtarz Wyniesionych
Och, akurat tego się nie spodziewała, kontaktu z wnukiem Abelli. Skończyła to, nad czym właśnie pracowała... czyli zapewne kolejnym grobem, albo jakimś wyrobem ze szkła. Zadbała o siebie, poprawiła warkoczyki, odświeżyła zapach kadzideł, wypolerowała biżuterię i udała się na miejsce.
Po chwili była już na granicy, zatem pozostało jej tylko znalezienie Trzmielojada, co nie było trudne, smok na łące wyróżniał się dosyć mocno. Wylądowała obok niego i kiwnęła mu głową, sprawdziła go od góry do dołu, przelotnie, mało widocznie. Zawsze się zastanawiała, czy ta owadzia aparycja była przypadkiem, czy też w biologiczne dzieci Ha'ary i Bandytki wkradły się przypadkowo jakieś geny insektów, skoro to duszki za tym stały.
– Witaj. Jakie dokładnie zwyczaje chciałbyś znać? Nie mogę zdradzić ci wszystkich, ale chętnie uchylę rąbka tajemnicy. – Przywitała się i zapytała, po czym zajęła sobie wolne miejsce na łące. Kątem oka zbadała okolicę, czy jedna z rosnących tutaj roślin nie nadałaby się na kadzidło bądź materiał do herbaty. Mimo śmierci Laansiaxa, wciąż dbała o to, żeby w Horgifellskiej Enklawie zawsze pachniało suszem z całunów.
– Czy Abella nadal żyje? Widziałam ją raz za granicą, podróżowała powozem, ale od tamtej pory nie słyszałam o niej zbyt wiele. – Zapytała, chociaż spodziewała się odpowiedzi. Tylko nieliczne smoki miały takie szczęście do długiego żywotu jak Veir, dlatego codziennie dziękowała za to Ognvarowi, pozwolił jej założyć rodzinę, znaleźć partnera, dorobić się wnuków... a także stracić wiele bliskich osób. Jak ze wszystkim w życiu, takie rzeczy zawsze było słodko-gorzkie.
Trzmielojad
Łąka głazów
: 01 wrz 2024, 3:43
autor: Znośny Ziąb
Czy smoki tutaj nie miały co robić? Czy brakowało im zdrowej dozy paranoi? Przedstawił się znajomym imieniem, a już druga smoczyca była... na jego zawołanie. Po prostu przybyła, nie zważając na to, jak rozległe były tereny jej stada – a do małych nie mogły należeć, Trzmielojad musiał w końcu przemierzyć część tych granic...
Przypatrywał się Veir z badawczą ciekawością w czarnych ślepiach. Była... podobna do niego. Było to jednocześnie ekscytujące, jak i niepokojące, ale żadne z tych uczuć nie miało logicznych podstaw – nie byli spokrewnieni. A nawet jeśli, to krew nie robiła tutaj żadnej różnicy poza subiektywną.
– Dzień dobry – odpowiedział i kiwnął łbem smoczycy, której aparycja tak go zaciekawiła. – Jestem Trzmielojad – przedstawił się, nie zważając jeszcze na żadne z jej pytań. Wolał nie wychylać się ze schematu, którego nauczył się u boku Baby.
– Baba nie żyje. Stary wiek ją dosięgnął, ale podróżowałem z jej wozem kilka ostatnich księżyców – zaczął od tego pytania. Czy niepotrzebnie wzbudzał nadzieję w smokach, nie doprecyzowując tego szczegółu natychmiast? – Zostanę w waszych stronach. Rozmawiałem już z Bealyn i opowiedziała mi o Ziemi, ale chciałem dowiedzieć się też o Mgłach. Jacy jesteście? – przeszedł do swojego interesu niewrażliwy na wagę wcześniejszych wieści.
Ołtarz Wyniesionych
Łąka głazów
: 03 wrz 2024, 22:03
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Ciekawe imię. Dlaczego akurat takie, Baba mówiła ci o tym? – Zaczęła, chociaż nie kojarzyła gatunku ptaka, do którego odnosiło się imię. Możliwe, że kiedyś mogła raz to usłyszeć, ale raczej już zapomniała o kontekście. Stwierdziła więc zatem, że w "Trzmielojadzie" musi chodzić o coś innego, może o insekty. Veir znała znacznie bardziej gatunku górskie, niż te występujące w dolinach.
– Szkoda, że nie mogłam spotkać jej jeszcze raz. Erlyn również umarła, planuję... zrobić jej kurhan. – Powiedziała, chociaż po kamiennie neutralnej mimice pyska można było przypuszczać, że nie ruszyła ją ta śmierć. Kto wie, może tyle ich już przeżyła, że kolejna nie robiła już na niej wrażenia. Jak liczne, malutkie rysy na szklanym stole, które nie wpływały na jego stabilność. A może prawdziwe obrażenia były tam, gdzie nie sięgał wzrok? I dopiero przy którymś uderzeniu w blat, dokładnie w tym jednym miejscu, specyficznym miejscu szkło pęknie, rozbijając się na tysiące kawałków? Obie wersje były możliwe.
– Mgły wywodzą się od Stada Cienia, które przybyło do Wolnych Stad jako ostatnie z oryginalnych, byli obcymi, dlatego trzymali się głównie we własnym gronie. Chociaż te czasy dawno minęły, trochę Cienia w nas pozostało. Ostrożni, przebiegli, ale inni dla siebie. – Zaczęła i może nie była najlepszą rekruterką, co kilkukrotnie się potwierdziło, stawiała sprawę jasno, żeby potem nie było rozczarowań.
– Mamy własne zasady, które zwiemy Kodeksem. Jest on równie ważny, co wierność Przywódcy, a czasami nawet ważniejszy. Jeżeli byłbyś zainteresowany, mogłabym ci go pokazać, a przynajmniej jego iluzję. – Dodała. Większość Mglistych była w stanie odwzorować kodeks, ona nie była wyjątkiem.
– Do naszych tradycji należą także specjalne wyróżnienia, turnieje, tytuły i kryształy, których nie mają inne stada. Oraz kwestia naszych imion. Dlatego przede wszystkim jestem Veir, a nie Ołtarzem Wyniesionych. – Powiedziała jeszcze. Oczywiście nie mogła mówić o wszystkim, Trzmielojad nie dołączył jeszcze do Mgieł, równie dobrze może się wycofać.
– Twoja babka oraz Erlyn wychowały się tutaj, dlatego myślę, że i ty odnalazłbyś się wśród nas, Trzmielojadzie. – Zakończyła swój wywód o Mgłach, miała nadzieję, że chociaż trochę zainteresuje wnuka Abelli. Jeżeli tak by się stało, pokazałaby mu Kodeks.
Trzmielojad
Łąka głazów
: 03 wrz 2024, 23:00
autor: Znośny Ziąb
Imię... Imię? Czy miało coś znaczyć? Choć Trzmielojad nie należał do smoków ekspresywnych, dezorientacja była ewidentna w jego sporych, czarnych ślepiach.
– To mi nadała matka zanim poszła – odparł, mimo wszystko nie głowiąc się nad intencją stojącą za pytaniem. Może zaraz się okaże. – Chyba po prostu lubiła trzmiele? I trzmielojady. Te ptaki. – Wzruszył mechanicznie skrzydłami. Tak naprawdę... matka używała wobec niego mnóstwa określeń. I ostatecznie po prostu wolał jej pieszczotliwe słówka od obelg ojca. Nie wiedział, co w tym wszystkim było jego prawdziwym imieniem. Nie słyszał go już od dobrych dziesięciu księżyców, a reszta... wcześniejsze wspomnienia już dawno się rozmyły.
– Erlyn. Matka Bealyn? – dopytał mimowolnie.
Badawczo się przyglądając Veir – Ołtarzowi Wyniesionych – słuchał jej opowieści o stadzie Mgieł. Z pewnością było zupełnie inną społecznością od Ziemi, którą przedstawiła mu prawie-krewna, ale czy to znaczyło, że było lepsze...?
– Ale i Baba, i Erlyn odeszły. Dlaczego? – spytał wprost, bez żadnych ogródek. W tym wszystkim to była jego największa wątpliwość.
Ołtarz Wyniesionych