Strona 28 z 48

: 23 paź 2018, 0:21
autor: Nocny Tropiciel

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Nieświadom czemu morskiemu tak spodobało się jego imię, łowca uśmiechnął się lekko. Miał wrażenie jakby miał do czynienia z małym pisklakiem, entuzjastycznym w stosunku do wszystkiego co go otacza. Przypisywał te wrażenie temu że Neptun musiał nauczyć się mówić daleko stąd, gdzie po prostu tak się ze sobą rozmawiało. Błędnie przypuścił też że w takim razie jego rozmówca musi być całkiem nowy w wolnych stadach i całe dotychczasowe życie spędził w swej własnej kulturze. W innym przypadku, gdyby przybył tu jako młode pisklę jego młody, plastyczny umysł nauczył się prawidłowego, smoczego języka i zachowania. Nie wiedział że Syreni po prostu taki jest. Może to i lepiej? Informację o stadzie wybranym przez Syreniego przełknął jak gorzką pigułkę czego jednak nie zamaskował w żaden sposób i grymas pełen niechęci wykrzywił mu pysk. Tylko Woda i Ogień miały dostęp do linii brzegowej, niewątpliwie niezbędnej dla egzystencji smoka morskiego,a z dwojga złego wolał stado Wody. Mniejsze zło. Uznając Syreniego za nowego przybysza założył że ten nie miał pojęcia o swoim stadzie, więc go za nic nie winił.
-Wolę polować na lądzie. Nie za dobrze pływam. -przyznał Khuran woląc zachować w tajemnicy że nigdy nawet nie NAUCZYŁ się pływać i zapewne utonąłby jak kamień- Poza tym dziki, sarny i konie też są dobre! Próbowałeś koniny? Jest naprawdę smaczna, choć ja wolę bardziej tłuste mięso.
Nie dał jednak odpowiedzieć morskiemu gdyż dostrzegł co zdejmuje on z ogona i odrzuca jak śmieć. Łowca zareagował od razu i robiąc co tylko mógł swoją żałośnie słabą maddarą, złapał sieć w magiczny, niewidzialny twór i z wysiłkiem rzucił ją przed swoje łapy. Pochylił swój łeb nad tym i jak zawsze gdy spotykał się czymś nowym przekręcił łeb na bok. To coś nie było stworzone przez smoka. Smoki nie wytwarzły metalowych przedmiotów. To było niepokojące w świetle informacji które ostatnio usłyszał na zebraniu.

-Kiedy to się do ciebie przyczepiło? Wiesz co to jest? -zapytał się Wodnego próbując zebrać jakieś informacje na temat znaleziska. Wydawało mu się to bardzo ważne.

: 26 paź 2018, 14:33
autor: Dziadke
Wzmianka o koninie spowodowała u niego dosyć nietypowe wykrzywienie pyska...
Obrazek
– Gadzik jadł-papał ale gadzik nie lubi. Włoske i futro przeszkadza. Kłuje w język. Smak też niedobry. Naziemiec może lubić, ale gadzik nie lubi. Gadzik tylko rybke. Neptun urodzony w morze i je co daje morze. To co na lądzie, niedobre, ale ziemia łado-ciekawa bo inna niż tylko płaskie nic za ocean. Tak, tak! Jak płynie woda to nudne widzieć tylko chmurke, a tutaj ziemia! Można odpocząć, chyżo-chyżo wrócić do porządna, skalna grota, której nikt nie móc zająć, i nikt nie zabierać Ci twoje świecuszka i rybke, którą łapiesz, bo najpierw sam jesz rybke co złapałeś, a potem dajesz rybke inny gadzik co zasłużył. Ale zasługują wszyscy, więc gadzik łowi. Tak, tak! Jak boisz woda, niech spróbuje jeziorke- ono płytkie, nie jak morze, gdzie nurkujesz i nawet nieba- tafli wody na dnie nie widać.
Odpowiedział, i szybko zauważył jak tamten zaczyna oglądać haczyk jak jakieś groźne odkrycie.
– Ludziki sprytne jak gadziki ale nie mieć haczyk ani ogon, więc łowić rybke inaczej niż smoczke. Tak, tak! Oni rzucać takie sznurke do wody z haczyk i siedzieć i siedzieć i siedzieć... i czekać na brzeg aż sznurke szarpnie, bo to oznacza rybke na haczyk. Gadzik widział niedawno statek ludzików- takie duże, wielkie metalowe co robić wrrrr! i przez to płynąć po woda, a na tym tuptać wiele ludzik z taka większa haczyk co mówić na to harpun i to polować na wielorybke, delfinke i inne, większe rybke! Tak, tak! Gadzik pogonił ludziki bo polowały na syrenke. Rybke i to co w ocean być dla każdy, ale nie ten, co wyzyskuje więcej niż mu wolno. Tak, tak.
Skwitował, i w zasadzie na tym by skończył, gdyby nie wpadła mu do głowy ważna myśl:
– Wielka Szaman Glonożuj Pierwszy Co Wynalazł Gałąź, zawsze mówił "Jeśli próbujesz brać rybke, która jest większa od ciebie, to zostaw, bo to nie twoja rybke". Gdyby każdy rozumiał wielka mądrość, może świat lepszy. A tak każdy dziaba-dziabie więcej niż wolno. Tak, tak.

: 30 paź 2018, 12:12
autor: Nocny Tropiciel
Wzruszył barkami na usłyszaną opinię o koninie. On ją uwielbiał, Neptun był dziwny mając inne zdanie. W sumie pasowało to do niego, on cały był jakiś taki dziwny. Musiał się jednak zgodzić co do opinii na temat krajobrazów na lądzie. Nie latał nigdy nad oceanem ale z opisów brzmiał on niezwykle nudno. A na lądzie były pustynie, równiny, rzeki, wzgórza, góry, jeziora, pustynie... no mnóstwo rzeczy! I niemal wszystko zmieniało się w zależności od pór roku.
-Nie sądzę by wszyscy zasługiwali -podzielił się swoją iście Cienistą opinią z morskim. Och tak, on na przykład miał bardzo szerokie grono smoków z którymi nigdy by się nie podzielił swoją zdobyczą.
Jednak co teraz było ważne to fakt iż obawy Khurana się potwierdziły. Ludzie.
-Kiedy to było? I gdzie? -zapytał się tylko, zaskakująco spokojnie. Nie wyglądało to na to by Syreni przejmował się zbytnio tym wydarzeniem, a mogło być ono ważne. Skoro nie przykładał do niego większej wagi, może nie ostrzegł innych Wodnistych o swej przygodzie. Nie chciał go uświadomić i dać mu impulsu do zrobienia tego.
-A co jeśli rybę upoluje razem kilka smoków i podzielą ją między sobą? -rzekł na mądre przysłowie Neptuna szczerze rozbawiony imieniem wielkiego szamana i jego tytułem co widać było po jego pysku.

: 30 gru 2018, 19:00
autor: Dziadke
– Mmm! Ależ tak! Gadzik nie wie jaki zwyczaj w Cień gdzie nie być dużo woda, ale w stado Rybke każdy zasługuje na rybke. Tak, tak! A z tymi ludziki to daaawno temu. Gadzik wspominał dawno temu swój przywódca, ale groźne-złe ludziki pogonione, może nawet zatopione. Gadzik chyżo-chyżo przebił dno wielka platforma i ludziki musieć uciekać. Nie wiem czemu wszystkie gadzik tak kłopotać. Ludzik normalna, tylko czasem kradnie za dużo z ocean co nie jego, to trzeba zabrać harpun i powiedzieć "Ooo nie ludzik, rybke nie twoja- zostaw rybke."
Ostatnie, niby cytowane słowa zaintonował tak mocno przerobionym basem, że można było się uśmiać. Co jak co, ale w swym nierozgarnięciu morski potrafił być pocieszny. A zwłaszcza, gdy papugował innych, próbując nadać tej parodii animuszu.
– Mmm! Gadzik nie zrozumiał. Kiedy Wielka Szaman Glonożuj Pierwszy Co Wynalazł Gałąź mówić "Rybke" w swa mądrość, on nie mówić o papu, ale wyzwanie i inne wielkie sprawy. Jak gadzik za słaby, to przecież nie rzuci na coś co mogłoby go zabić. Jak gadzik za głupia aby rządzić stado, nie powinien rządzić, jak gadzik nie potrafi polować, to powinien skupić na co inne. Można czasem razem, ale rządzić stado powinien zawsze jeden. Bo wódz-szaman jest najwyższa dla stado. Tak jak rybke jest król wód. Tak, tak.

: 15 lut 2019, 22:46
autor: Miraż Snów
Miesiąc Surowego Słońca stanowił przyjemną odmianę. Promienie Złotej Twarzy nareszcie przebiły się przez chmury, przyjemnie ogrzewając przyzwyczajone do panującego mrozu łuski, a bystre oko było w stanie dostrzec jak roślinność powoli budzi się do życia, tocząc walkę z wszechobecnym śniegiem, który jeszcze nie zaniknął całkowicie z terenów Wolnych Stad.
Cieszyło ją to. Mimo, że nauczyła się dostrzegać piękno Pory Białej Ziemi to wciąż oczekiwała wiosny, nie mogła doczekać się widoku zielonej roślinności i kwiatów, które opanują okoliczne tereny.
Ciekawe jak będą wyglądały, kiedy już nie będą skryte pod grubą warstwą białego puchu?
Wężowa opuściła tereny swojego stada kierując się w stronę Zimnego Jeziora. Dla odmiany nie był to jedynie spacer – przed wyruszeniem posłała krótką, mentalną wiadomość do Uzdrowiciela Stada Ziemi z prośbą o naukę. Wiedziała, że Eliana jako Przywódczyni nosi na swoich barkach spory ciężar i musi zajmować się niezliczoną ilością spraw związanych ze stadem. Dlatego Sylmare zdecydowała się ją odciążyć i nie sprawiać jej kłopotu.
Przysiadła na Małej Plaży spoglądając na taflę wody na której unosiły się jeszcze resztki lodu, które jeszcze niedawno w całości pokrywały wszelkie jeziora i rzeki płynące przez okoliczne tereny. Minęło już kilka księżyców od kiedy zjawiła się na tych ziemiach, a wszystko działo się tak szybko – poznała wiele nowych smoków, dowiedziała się więcej o panujących tu zwyczajach.
A teraz nareszcie będzie mogła zagłębić się w tajniki uzdrowicielstwa.

: 16 lut 2019, 17:40
autor: Dar Tdary
Nowy uczeń? Sam nie wiedział jak do tego podejść bo wizja posiadania kogoś poza Remedium (który to zaczynał go dość mocno irytować ze spotkania na spotkanie) wydawała mu się dziwna. Kusząca lecz niezwykle dziwna. Przekazanie swej cennej wiedzy, zadawanie pytań by rozruszać czyiś młody umysł, stawianie przed nowym klerykiem wyzwań. Zastanawiał się nad sensem nauczania zwłaszcza, że ostatnimi czasy odkrywał iż nikt poza nielicznymi smokami nie osiągnie jego stanu wiedzy. Czuł się niezwykle niezrozumiany co irytowało go podwójnie. Mawia się, że nie było głupich pytań, z kolei ciekawość powinno się nagradzać. Właśnie! Pytania, ciekawość... to było dobre! Niestety smoki które spotykał miały już swoją "wiedzę" i raziły go swoim brakiem elokwencji tak bardzo, że z chęcią przesiadywał sam w grocie bądź na wyprawach. Nieliczne spotkania z Remedium na herbatę i fajkę oraz wizyty w krzewach z Kaskadą były... tylko zasłoną która miała na chwilę zająć umysł innymi sprawami. Lothric tym wyjątkowym razem nie towarzyszył Darowi, czuł jak muflon udaje się na arenę. Czyżby chciał z kimś powalczyć?
Samiec szedł wzdłuż Tdary aż nie trafił na Zimne Jezioro. Lód zalegał na nim tylko częściowo, a i był na tyle słaby iż łatwo będzie się dało go rozbić. Tak dawno nie pływał! Dar Tdary... wskoczył do jeziora nabierając wcześniej potrzebnego powietrza i popłynął na miejsce spotkania. Z rzadka wynurzał łeb by zaczerpnąć powietrza. Lodowata woda przyjęła go z rozkoszą, a on nie zamierzał tego odrzucać. Niczym wąż mknął pod taflą ciesząc się iż w końcu krótkie łapy mogły odpocząć od chodzenia.
Samiczka mogła zobaczyć rozprysk lodu jakieś dwa ogony od siebie na powierzchni jeziora. Cienka kra ustąpiła mocy uzdrowiciela który to wynurzył łeb chwilę później. Granatowa grzywa opadła mu na ślepia zasłaniając świat, długie, dwie pary wąsów zwisały po bokach pyska, a dwie pary szabel zębów wystających również bo bokach tegoż samego pyska dopełniały obrazu wężowego z drobną mieszanką górskiego.
-Urojona Łuska? Dar Tdary.
odezwał się pierwszy i parsknął zimną wodą otrzepując łeb podczas powolnego wychodzenia z toni. Wydawało się, że tułów nigdy nie skończy się wyłaniać co chyba kleryk całkiem dobrze znała z własnego doświadczenia. Oto stanął przed nią smok których było o niebo więcej za barierą. Jedyne oznaki górskich jakie mogła dojrzeć to za długie jak na wężowego granatowe szpony oraz wystające co jakiś czas z bujnej grzywy cienkie również ciemne kolce.

: 16 lut 2019, 18:30
autor: Miraż Snów
Drgnęła zaskoczona, gdy cisza została zakłócona przez odgłos pękającego lodu, a z głębin jeziora wynurzył się nieznany Cienistej smok, który szybko okazał się być jej nowym nauczycielem. Zamrugała, a nad jej umysłem wciąż panował szok i lekkie niedowierzanie, które nawet nie były spowodowane tym w jaki sposób Uzdrowiciel przybył na miejsce. Nie, nie, to w tym momencie nie było najważniejsze – rubinowe ślepia śledziły wyłaniającą się z wody podłużną sylwetkę, tak bardzo przypominającą jej własną. Spoglądała na granatowe włosie, które opadło na zielonkawe łuski, dostrzegła rogi i wąsy charakterystyczne dla jej rasy. Nie było mowy o pomyłce – oto stal przed nią najprawdziwszy wężowy, być może z lekką domieszką gdzieniegdzie widocznych genów górskich, ale wciąż – był to jej pierwszy raz od jej przybycia pod barierę kiedy zobaczyła smoka tak bardzo podobnego do niej samej. Myślała, że wśród Wolnych nie będzie miała szczęścia spotkać kogoś takiego, gdyż wiedziała że nawet poza granicami jej rasa nie należała do zbyt powszechnych.
Najwyraźniej się myliła – i wcale tego nie żałowała.
Poczuła przyjemne ciepło, które narodziło się w jej sercu i powoli rozlało po całej klatce piersiowej, sprawiając, że poczuła się... dobrze. Tak po prostu. Wśród swojego stada, wśród wszystkich smoków przebywających pod barierą zdążyła już zawrzeć parę znajomości, lecz widząc swoją odmienność momentami czuła się dziwnie, obco i niepewnie, jakby nie pasowała do miejsca w którym się znalazła. Była... samotna? A może to nie jest dobre określenie? Przecież przebywała pośród innych smoków do których mogła zwrócić się o pomoc, poprosić o rozmowę gdy tylko tego potrzebowała – a mimo to nie czuła się "kompletna", odczuwała brak czegoś istotnego, lecz nie była w stanie określić czego.
Aż do tej chwili, gdy ostatni element został odłożony na swoje miejsce, a niepewność zastąpiona przez spokój. Czy naprawdę brakowało do tego tak niewiele?
Uśmiechnęła się lekko w stronę samca, którego tak naprawdę nie znała, nie posiadała na jego temat żadnych informacji poza tym, że jest doświadczonym Uzdrowicielem, a mimo to zapałała do niego lekką sympatią już na samym początku. Nawet jeśli nie wiedziała kim tak naprawdę był obecny przed nią samiec, w głębi duszy cieszyła się, że doszło do tego spotkania.
Tak – odrzekła łagodnym głosem i skinęła głową w stronę Uzdrowiciela.
Pochyliła łeb na dłuższą chwilę zanim znów spojrzała w stronę zielonołuskiego. "Dar Tdary" – powtórzyła imię w myślach, zastanawiając się przez moment czym jest obecna w nazwie "Tdara". Niestety jeszcze nie znała zbyt dobrze okolicznych ziem, więc nazwa jednej z rzek musiała jej umknąć. Być może spyta się o to później gdy przydarzy się okazja.
Dziękuję, że zgodziłeś się mi pomóc – dodała – Zanim przybyłam na te tereny, moja mentorka starała się mnie nieco podszkolić w zakresie roślin jak i ziół. Niestety nie zdążyła nauczyć mnie zbyt wiele, więc posiadam jedynie pojedyncze informacje na ich temat, jednak liczę na to, że uda mi się sprawnie nadrobić wszelkie brakujące wiadomości.
Puste spojrzenie spoczęło na zielonkawych łuskach gdy samica przestała mówić. Pierwszy raz od czasu przybycia na ziemie Wolnych Stad prosiła kogoś o pomoc przy nauce, więc była niezmiernie ciekawa jak to wszystko się potoczy.

: 16 lut 2019, 19:33
autor: Dar Tdary
Woda opadła, zimny tylko lekko ogrzany słabym słońcem wiatrem dmuchnął, ptaki oburzone nagłym wtargnięciem umilkły. Dopiero wtedy samiec uniósł przednią łapę i zgarnął granatową czuprynę do tyłu by lepiej przyjrzeć się dziwnej smoczycy. Wyglądała zupełnie jak jego ojciec tylko kolorystyka się nie zgadzała... no i lekkość budowy ciała. Czysta? Nie często widywał czyste smoki poza matką czy bratem. Po wyjściu na piasek raz jeszcze otrzepał cielsko poczynając od łba, a kończąc na grubej kicie ogona. Mlasnął dwa razy i podszedł bliżej swojej uczennicy. Mentorka to zapewne Dotyk Cienia, przywódczyni. Przekrzywił łeb lekko w bok mrużąc przy okazji ślepia. Nie często widywał wężowe w Wolnych Stadach.
Wygląd jednak nie miał nic do rzeczy... spotkał Kołysankę, samicę pocałowaną chyba przez matkę natury, ale daleka była od ideału. Siadł zadnimi łapami wyginając nieco zabawnie drugą część pleców. Ogon swobodnie leżał za nim podczas gdy łeb , czy raczej ślepia lustrowały Urojoną.
-Zacznijmy więc bo czas to droga waluta.
rzucił nie chcąc dłużej przeciągać. Ogon wygiął się i uderzył nagle w piasek pomiędzy nimi. Zdawać by się mogło, że był to jedynie dziwny odruch, lecz ileż było w tym kłamstwa. Uderzenie spowodowało iż nagle z ziemi w ładnym rządku zaczęły wyrastać obok siebie rośliny. Różne kształty, różne kolory, były namacalne, pachniały i można je było zerwać. Nie zmieniało to jednak ich natury ponieważ były jedynie iluzją. Do złudzenia prawdziwą, jednak jedynie iluzją. Dar patrzył spokojnym wzrokiem na swoje twory i uniósł łapę.
-Oto zioła które możesz spotkać na mokradłach. Przyjrzyj się im dokładnie, obwąchaj, możesz je nawet wyrwać, zanim jednak to zrobisz wysłuchaj co mam do powiedzenia.
odchrząknął.
-Kozłek lekarski inaczej zwany walerianą jak widzisz ma podłużne liści i drobne kwiatostany. Chcąc pozyskać lecznicze części rośliny musisz skupić się na jej liściach. Zawsze i to dotyczy rzecz jasna większości roślin, zbieraj tylko zdrowe i pełne okazy. Waleriany użyjesz podczas leczenia nerwicy, silnego bólu łba czy po prostu uspokajająco. Roślinka obok nazywa się Lulek Czarny, bardzo ciekawe, nieco śmierdzące zioło które...
umilkł na moment. Nie powinien przekazywać jej nieoficjalnego działania zwłaszcza, że jeszcze go nie potwierdził. Zastanowił się chwilę i kontynuował
–...leczy nerwicę, Czarcią Grypę oraz uśmierza ból. Żółte pączki pokryte brunatnymi żyłami wkrótce po osiągnięciu dojrzałości tworzą torebki z nasionami które trzeba zbierać. Trzecia roślina to Chmiel Zwyczajny naturalnie płoży się lub pnie po drzewach czy krzewach. Zbieramy szyszki i dajemy smokom które cierpią na przeróżne przypadłości od bóli przez bezsenność do... depresji.
chrząknął.
-Chmiel jest bardzo silny zwłaszcza dla smoków. Usypia każdą bestię, ale nie zawsze jeśli dasz go mało. Pamiętaj tylko by nigdy nie podać więcej niż cztery szyszki na całe leczenie. Chcesz być uzdrowicielem nie trucicielem, prawda?
rzucił poważnie.
-Melisa rośnie w skupiskach i ma aromatyczne, mięsiste liście. Świeże listki stworzą wywar który pomoże walczyć z koszmarami, nerwicami i innymi chorobami umysłowymi. Ostatnim ziołem mokradeł jest Żywokost, ma wąskie, podłużne listki jak widzisz i kwitnie na fioletowo, pączek nieco przypomina dzwonek. Ciebie interesuje to co pod ziemią. Gruby korzonek trzeba wyrwać i ususzyć by później pomógł z chorobami ślepi. Smoki które mają odmrożone łuski też możesz nim potraktować tylko wtedy inaczej przyrządzisz samo zioło. Ułatwia też gojenie się ran więc ja nie masz innych ziół możesz sięgnąć po żywokost. Masz jakieś pytania?
Zapytał poważnie mając rzecz jasna na myśli wyczarowane rośliny i to co powiedział.

: 17 lut 2019, 18:10
autor: Miraż Snów
Skinęła głową gdy Uzdrowiciel zdecydował się rozpocząć naukę, a następnie oczyściła swój umysł z niepotrzebnych myśli. We łbie wciąż kłębiły się rozmyślenia na temat tego spotkania, które musiała uspokoić. Nie było miejsca na rozkojarzenie, nie w tej chwili.
Mrugnęła zaskoczona gdy pojawiły się między nimi zioła, po czym jedynie szybko oglądnęła je nim samiec zaczął mówić – na dokładne przyjrzenie się czas przyjdzie dopiero za chwilę.
Uniosła łeb wsłuchując się w przekazywane jej informacje, powtarzała słowa w myślach chcąc je utrwalić, gdyż wiedziała że wiedza o ziołach będzie jej niezbędna w przyszłości. Dobrze wiedziała, ze przy uzdrowicielstwie nie ma miejsca na pomyłki i będzie musiała być pewna każdego swojego ruchu, każdego zioła, którego zdecyduje się użyć. Dlatego posłusznie słuchała słów starszego samca.
Gdy przebywała jeszcze za barierą nie zapuszczała się zbyt często w tereny mokradeł – razem ze swoją mentorką chciały uniknąć występujących tam niebezpieczeństw i trzymały się bezpieczniejszych ziem. Z tego powodu rośliny i zioła tam występujące były dla niej prawie całkowicie obce, nie znała zarówno ich wyglądu jak i działania. Teraz miała okazję to nadrobić.
Pierwszym przedstawionym ziołem był kozłek lekarski którego drobne białe kwiaty szybko przykuły spojrzenie wężowej smoczycy. Przyjrzała się im nieco dokładniej, lecz wiedziała, że prawdziwa "potęga" tego zioła tkwi w jego liściach i dlatego to na nich skupiła swoją uwagę. Gdy samiec przestał mówić i dał jej czas na przyjrzenie się roślinom, wyciągnęła krótką łapę do przodu i ostrożnie chwyciła jeden z liści między szpony. Delikatnie, uważając żeby nie uszkodzić zbytnio zioła (nawet jeśli było stworzone przy pomocy magii) wyrwała go i podsunęła bliżej pyska, zarówno przyglądając mu się dokładniej jak i sprawdzając woń. Chciała ją zapamiętać żeby móc posłużyć się nią w trakcie wypraw. Ścisnęła podłużny liść między szponami, powoli naderwała go w połowie, cały czas przyglądając się zarówno leczniczej części zioła, badając ją pod różnymi względami. Waleriana, używana do leczenia nerwic, bólów łba czy uspokajania... Samica kiwnęła łbem i przeszła dalej.
Lulek czarny rzeczywiście mógł pochwalić się niezbyt przyjemnym zapachem lecz to nie powstrzymało smoczycy od sprawdzenia jego woni, którą postarała się zapamiętać. Rzeczywiście, nie przypadła jej zbytnio do gustu lecz pokryty śnieżnobiałą łuską pysk nawet się nie skrzywił, a za to można było ujrzeć na nim skupienie i zainteresowanie przedstawioną roślinnością. Zilustrowała zioło wzrokiem zapamiętując jego wygląd po czym skierowała swoje szpony ku najistotniejszej części – torebek z nasionami. Jej ruchy były nieco niepewne i niedoświadczone lecz mimo to zachowując ostrożność starała się wydobyć lecznicze nasiona, które podobnie do poprzedniego zioła były w stanie pomóc z nerwicą, ale leczyły także Czarcią Grypę oraz walczyły z bólem. Położyła nasiona na rozwartej dłoni, obejrzała dokładnie ich kształt oraz kolor, spróbowała jedno z nich zgnieść między dwoma szkarłatnymi szponami i sprawdziła jakie były tego efekty nim przeszła dalej.
Chmiel zwyczajny wyróżniał się na tle dotychczasowych ziół jak i posiadał dość charakterystyczny zapach z którym wcześniej zdążyła się już spotkać. Uniosła brew ukazując zdezorientowanie gdy do jej nozdrzy dotarła woń, którą poczuła w trakcie jednego z zebrań jej stada. Czyżby zostało ono użyte przy wytwarzaniu "trunków"? Interesujące...
Jednak poczuła się nieco zmieszana gdy dowiedziała się o właściwościach owego zioła. Było zarówno sporym wsparciem, pomagało z wieloma przypadłościami... oraz mogło służyć za śmiercionośną broń.
Wzdrygnęła się na samą myśl – nie po to chciała zostać uzdrowicielką żeby następnie użyć swojej wiedzy w taki sposób. Co powiedziałaby Merialeth gdyby białołuska tak postąpiła? Owszem, starszej smoczycy tutaj nie było i zapewne już nigdy nie dojdzie do ich ponownego spotkania, a mimo to Cienista nie wyobrażała sobie niedostosowania się do danych jej poleceń.
Skarciła się w myślach za odchodzenie od tematu nauki po czym zabrała się za dokładne obejrzenie zioła. Zerwała jedną z szyszek i potrzymała ją w łapie przez krótką chwilę jednocześnie mocniej wciągając jego charakterystyczną woń którą chciała zapamiętać.
Kąciki warg drgnęły lekko gdy dostrzegła znajome jej zioło – melisę. Była to jedyna roślina z przedstawionych z którą miała do tej pory styczność i nawet sama próbowała stworzyć z niej wywar gdy obserwowało ją czujne oko Merialeth. Mimo to zaciągnęła się znajomym, przyjemnym zapachem jak i dokładnie oglądnęła liście zapisując w pamięci ich wygląd.
Żywokost... przyjrzała się całkiem urokliwej roślinie, której cała "potęga" tkwiła niestety pod ziemią. Pochyliła łeb spoglądając z zaciekawieniem na zioło zanim jeszcze spróbowała dostać się do tej najistotniejszej części.
Reszta rośliny nie posiada żadnych użytecznych właściwości, tak? – spytała dla całkowitej pewności.
Niezbyt podobało jej się to, że duża część zioła mogła się marnować podczas gdy jedynie korzeń przydał się podczas leczenia, ale cóż mogła na to poradzić? Być może reszta żywokostu także mogła mieć jakieś ciekawe zastosowania, lecz nie zostały one jeszcze odkryte? Kto wie...
Przystąpiła do działania – niedoświadczone szpony chwyciły roślinę, ostrożnie starając się wyrwać jej korzeń, który mógł pomóc zarówno na ślepia jak i odmrożenia łusek. Ciekawe działanie – jedna roślina a zależnie od przygotowania była w stanie pomóc z całkowicie odmiennymi problemami.
Cofnęła łeb jeszcze raz obejmując wzrokiem zgromadzone rośliny, po czym skierowała się w stronę zielonołuskiego.
Gdy byłam jeszcze za barierą zostałam nauczona przez Merialeth jak przyrządzać wywar z melisy. Nie jest to zbyt trudne, wystarczy jedynie przygotować napar z jej liści i podać go do wypicia, tak? – spytała jakby chciała się jeszcze upewnić – Lecz nie wiem jak postępować z resztą tych ziół. W jaki sposób powinnam je przygotować a następnie podać potrzebującemu? Oraz w jakich ilościach powinnam ich używać w zależności od powagi rany lub choroby?
Przekrzywiła lekko łeb wpatrując się szkarłatnymi ślepiami w Uzdrowiciela, oczekując na odpowiedź. W międzyczasie w jej łbie narodziły się kolejne pytania.
Darze, wspomniałeś także, że chmiel używany w większych ilościach jest niebezpieczny, a wręcz może doprowadzić do śmierci. Czy są jeszcze inne zioła których niepoprawne użycie także może być tragiczne w skutkach? – chciała się upewnić gdyż wiedziała, że jako uzdrowicielka nie może pozwolić sobie na błędy – A także czy są zioła które niekoniecznie... odpowiednio współgrają razem z innymi? Czy są kombinacje które mogą zadziałać w niepożądany sposób jeśli użyje się ich jednocześnie na jednej ranie lub w celu wyleczenia choroby?
Wiedziała, że zasypuje Uzdrowiciela sporą ilością pytań lecz nie chciała mieć żadnych wątpliwości – musiała wiedzieć jak najwięcej nim przejdzie do praktyki.

: 27 lut 2019, 17:56
autor: Dar Tdary
Przyglądał się działaniom samicy oceniając jak poważnie podchodziła do samych roślin. Ku jego zaskoczeniu poświęciła sporą chwilę na każde z ziół i nie zaczęła od zasypywania go pytaniami. Tak powinno się robić, najpierw samemu przeanalizować sytuację, zbadać i wyciągnąć wnioski... dopiero potem wyjawić wątpliwości mistrzowi. Wypalaniem z pytaniami od samego początku było tak... pisklęce. Co ciekawe oprócz chłodnej analizy tego co poczyniała Dar złapał się na tym iż zawiesił wzrok nieco za długo na jej łapach. To jak obracała zioła z najwyższą delikatnością, to jak siadała by było jej maksymalnie jak najwygodniej ze względu na długie cielsko. Nikt poza nimi nie miał podobnych problemów... Zacisnął zęby i wydmuchnął białą smugę dymu z nozdrzy. Głupota. Z zamyślenia wyrwały go jej słowa.
-Niestety dla leczenia nie ma, potrzebujemy jedynie korzenia. Będziesz jednak uzdrowicielem znającym się na swym fachu, miejmy nadzieję. W twoich łapach leżeć będzie moc uleczania. Wystarczy, że muśniesz nią uciętą część rośliny i zostawić cieńsze korzonki. Pobudzona regeneracja wystarczy by roślina przetrwała i sama rozbudowała sobie nowy korzeń.
powiedział spokojnie swoim zachrypniętym głosem. Sam szanował rośliny może aż za bardzo... w końcu nie na darmo został zielarzem tak jak Feeria.
-Z chęcią powiedziałbym ci więcej, ale to leży już w gestii twojej nauczycielki leczenia. Tutaj zajmować się będziemy stricte ziołami. Jak je rozpoznać, zebrać i przechować.
wibrujący głos trafił niemal od razu pod zadaniu pytania do Urojonej. Milczał chwilę, jak sądził całkiem długą chwilę, ale to zależało od interpretacji czasu również samiczki.
-Tak, najpierw gotujesz wodę, potem dodajesz do niej liści i czekasz chwilę by napar nabrał mocy. Czasem możesz przykryć naczynie płaskim kamieniem. Nazwałem to parzeniem się liści pod przykryciem. Nie jest to jednak niezbędne. Co do ilości ziół to oczywiście, że zależy to od rany. Przecież nie dalibyśmy komuś komu flaki wylewają się na ziemie wraz z krwią jedynie jednego liścia jemioły...
rzucił z przekąsem nieco rozczarowany podobnym pomysłem. Co ona sobie myślała, to głupie! Dym podobnie opuścił nozdrza Daru.
-Do lekkich ran jak rozdarcie pokrycia ciała. Poparzeń czy odmrożeń powierzchniowych. Pęknięć kości. Do takich przypadków nie potrzebujesz ziół łagodzących ból i wystarczą jedynie pojedyncze sztuki, jednak jakie sobie wybierzesz to już zależy od ciebie. Na odmrożenie możesz wziąć zarówno jeden rodzaj zioła jak i cztery, nikt ci nie broni chociaż według mnie jest to marnotrawstwo.
westchnął ciężko. Miał o tym nie mówić, ale skoro chciała wiedzy. Przecież nie mógł przejść koło kogoś kto chciał wiedzy bez powiedzenia choćby kilku słów.
-Średnie rany, rozpoznasz jak wyglądają kiedy twoja mentorka ci je pokaże... wymagają jednego do dwóch ziół, a ciężkie przypadki koniecznie dwóch. Ilości rodzai ziół jakich powinnaś użyć są bardzo subiektywne... Minimum jeden rodzaj na lekką, minimum dwa rodzaje ziół na średnią, trzy na ciężką i cztery na krytyczny przypadek. Chory smok musi przyjąć dwa kawałki kory, dwa kwiaty bądź liście i jest to konieczne minimum, a jeśli chodzi o dobranie rodzai ziół, tu znów musisz zdać się na instynkt. Jeśli masz szczęście obejdzie się bez roślin, ale równie dobrze możesz wziąć ich pięć czy dziesięć rodzajów.
odchrząknął mając nadzieję, że ten wstęp do leczeń jej wystarczy. Wszakże byli na lekcji wiedzy o roślinach.
-Wyjątkiem w dawkowaniu jest właśnie chmiel. Nie wolno dać ci więcej szyszek niż cztery na cały proces leczenia. Drugim nadzwyczajnym ziołem jest jałowiec, ale do dlatego, że słabo działa na tak duże organizmy jak nasze. Na ranę lekką koniecznie użyj dwóch jagód jałowca, na średnią trzech, ciężką czterech i krytyczną pięciu. Zioła równie niebezpieczne co chmiel ... takich jak na razie nie używamy, ale są takie które mogą doprowadzić do nieciekawych powikłań jeśli nie przypilnujesz dawki. Dziurawiec pospolity, z niego robisz napar i jeśli podczas za dużo na raz smokowi odpadną łuski tudzież zlezie skóra z sierścią.
zamilkł marszcząc brwi gdy samiczka zadawała coraz więcej pytań dotyczących leczenia. Pokręcił łbem.
-Dość, nie sądziłem, że kiedyś komuś odmówię wiedzy, ale nie po to mnie wezwałaś. Cień Chmielu jest młodą uzdrowicielką i mniej doświadczoną niż ja, ale to chyba ona jest twoją mistrzynią. Skoro odesłała cię do mnie na naukę ziół to dokończmy naukę o ziołach.
odparł chłodniej choć nie przeszkadzałoby mu mówić dalej o leczeniu.
-Wracając do tematu... idąc do lasu możesz natrafić na kolejne zioła...
machnął łapą sprawiając, że wszystko to co do tej pory stworzył zniknęło robiąc miejsca nowym tworom.
-Oto jałowiec, rośnie w formie niskich iglastych drzewek bądź szczupłych, wyższych. Ciebie interesują tylko dojrzałe, fioletowe jagody. Obok widzisz już samą kępkę pasożyta zwanego jemiołą. Rośnie kuliście na drzewach i zjada ich składniki odżywcze i nie, nie powinnaś usunąć tych ziół z drzew by je uratować. To naturalny cykl życia, z resztą jemioły nie rosną na każdym drzewie... kiedy już się do nich dostaniesz, a lubią rosnąć wysoko, zerwij tylko listki. Teraz najważniejsza część, listki musisz wysuszyć tak by były kruche i delikatne. Przetrzymywać je możesz albo sproszkowane, albo własnie takie ususzone. Kolejną rośliną jest mięta. Soczyste, zielone liście traktujesz podobnie jak melisę. Wrzucasz do ugotowanej wody. Z samych liści możesz również zrobić olejek który smok może sobie wdychać... na samą myśl ażbym sobie zapalił...
pozwolił sobie na drobną dygresję i zacisnął lekko szczękę. Ach uzależnienia...
-Muchomor to nie roślina, a grzyb podobnie jak huba czy te fluorescencyjne rosnące w grotach. Zbierasz tylko kapelusze i je podajesz choremu do zjedzenia. Na prawdę proste lekarstwo... Pozwól, że drzewo które tworzę będzie iluzoryczne dla oszczędności maddary. Nazywa się orzech włoski i raczej nie będziesz sięgać do niego, twój wzrok szukać będzie jego owoców na ziemi. Podczas ciepłych miesięcy orzechy pokryte będą zieloną skórką jak te tu, ale kiedy je obierzesz zobaczysz brązową skorupkę. To ta skorupka jest najważniejsza, nawet nie jej zawartość czyli owoc. Skorupkę suszysz i możesz sproszkować bądź trzymać właśnie w takiej suchej formie. Kolejnym drzewem którego kory na wysokości ślepi możesz dotknąć ze względu na oszczędność magii... jest topola czarna. Niestety musisz zerwać z drzewa korę by potem móc ją wielokrotnie przegotować przed podaniem. Oczywiście impuls maddary wgłąb pnia pozwoli drzewu szybciej się zregenerować. Podawaj naparu niezbyt wiele by smokowi za szybko nie spadła temperatura ciała. Wspominałem już o dziurawcu, to piękny żółty kwiat i własnie pączki cię interesują. Czekasz aż woda się zagotuje i potem wrzucasz roślinę do miski, nie gotujesz dalej. Czekasz aż wywar nabierze mocy, czasem możesz przykryć naczynie by szybciej to osiągnąć. Zobaczmy co jeszcze rośnie w lesie... Kalina, to kolejne rzecz jasna drzewo i z niej możesz pozyskać na wyprawie aż dwa lecznicze zioła. Widząc więc tą roślinę nie krępuj się zebrać obie części. Pierwszą jak widzisz są owoce, karminowe w barwie, zrywasz je kiedy są dorosłe z drzewa i gotujesz. Drugą częścią są korzonki, na szczęście drzewo nie cierpi na ich braku jak mniejsze organizmy. Oczywiście możesz wspomóc regenerację odrobiną magii po zerwaniu. Korzonki gotujesz podobnie jak owoce co jakiś czas mieszając bo oba wywary będą finalnie niezwykle gęste. Ślaz dziki ma fioletowe bądź różowe kwiaty, a pozyskiwać będziesz jego liście które możesz potraktować w dwojaki sposób. Gęsty syrop ze gotowanego ślazu świetnie działa na powikłania po smoczych ranach czy chorobach, z kolei starte na kamieniu liście utworzą ci papę. Taką papkę możesz rozprowadzić po ranie której pochodzenie jest magiczne. Działanie tego zioła nie ogranicza się do wypłukiwania magii z organizmu, ale w tym jest najlepsze... rozpoczyna też proces leczenia więc jeśli nie masz pod łapą nawłoci czy babki możesz wziąć ślaz. W lesie znajdziesz jeszcze żywokost, ale o nim już słyszałaś. Czy masz jakieś pytania dotyczące zbierania ziół czy miejsca ich rośnięcia bądź przechowywania?
wolał sprecyzować tym razem pytania które mogłaby zadać.

: 28 lut 2019, 18:52
autor: Miraż Snów
Z uwagą słuchała słów Daru. Co prawda, zadała pytania nieco odbiegające od ich nauki, a zagłębiające się bardziej w temat leczenia, lecz ten etap także będzie musiała przejść więc dodatkowa ilość informacji jej nie zaszkodzi, prawda? Tym bardziej, że jej nauczyciel odpowiedział na większość zadanych pytań bez większego problemu. O resztę będzie musiała spytać swoją mistrzynię... miała nadzieję, że złotołuska niedługo powróci i zdecyduje się z nią spotkać.
Później skupiła się na przedstawionych ziołach. Oczywiście słuchała wykładu jak i obserwowała pokazywane jej rośliny, analizując każdą z nich.
Kojarzyła jałowiec jeszcze z czasów gdy podróżowała za barierą. Było to jedno z ziół pokazywane jej przez mentorkę, więc dokładnie zapisało się w pamięci smoczycy. Drobne jagody, tak użyteczne gdy dochodziło do złamań lub pęknięć kości – na pewno dobrze by było zawsze mieć je pod ręką. Wzięła między szpony jedną z fioletowych kulek, przyjrzała jej się dokładnie jak i powąchała całą roślinę żeby przypomnieć sobie jej zapach. Nawet odważyła się zjeść jedną z nich.
Przeszli do jemioły jak i mięty. W obu przypadkach bardzo istotne były liście, które to właśnie służyły do leczenia. Pokiwała powoli łbem gdy starszy samiec powiedział jej jak postępować z listkami jemioły – przechowywanie ziół także było istotnym tematem. Co z tego, że uda jej się je znaleźć, jeśli potem nie będzie wiedziała jak je przechować aż do czasu użycia? Ostrożnie zerwała po kilka listków z obu roślinek, obejrzała je dokładnie jak i ścisnęła między szponami, podczas gdy do nozdrzy docierały charakterystyczne zapachy. Spodobał jej się intensywny zapach mięty.
Przekrzywiła łeb jednocześnie lekko unosząc brew, gdy Dar wspomniał o paleniu. Nie rozpytywała jednak, a spojrzenie szkarłatnych ślepi szybko powróciły do przedstawionych roślin.
Nie spodziewała się, że wśród wymienionych ziół znajdzie się także grzyb jakim był muchomor. Zaskoczył ją także orzech włoski – znała te rośliny, lecz nie miała pojęcia o ich leczniczych właściwościach. Mimo, że widziała je już wiele razy, przyjrzała się im tak samo jak reszcie. Dokładnie oglądnęła skorupkę orzecha, wcześniej pozbywając się zielonej skórki. Podziwiała to, że nawet tak drobne rzeczy mogły mieć lecznicze właściwości. Ciekawe czy na terenach stad znajdowały się także inne rośliny posiadające tak wielką moc, a smoki nie miały o nich pojęcia? Będzie musiała kiedyś sama to zbadać...
Ostrożnie oderwała kawałek kory ze stworzonego za pomocą maddary fragmentu drzewa i przysunęła go sobie bliżej pyska, przy okazji spoglądając na miejsce z którego ową część oderwała. Użycie magii w takiej sytuacji było niegłupim pomysłem jeśli chodziło o regeneracje rośliny. Będzie musiała o tym pamiętać.
Podobnie postępowała z każdym kolejnym ziołem – dokładnie analizowała ich wygląd jak i zapach, niektóre ściskała między szponami cały czas je obserwując. Zaciekawiła ją kalina w której zarówno owoce jak i korzenie okazały się być przydatne. Pokiwała powoli łbem gdy usłyszała informacji na temat ciekawego działania ślazu – zioło okazało się dobrze działać na rany spowodowane maddarą. Powtórzyła sobie to w myślach po czym wróciła do oglądania rośliny.
Gdy samiec skończył mówić, a ona zdążyła sprawdzić wszystkie przedstawione jej rośliny, uniosła znad nich łeb i spojrzała na zielonołuskiego, kręcąc łbem przecząco.
Wszystko zrozumiałam i jak na razie nie mam żadnych pytań – odpowiedziała – Możemy przejść dalej.
Długi ogon zakołysał się lekko na boki, gdy samiczka nieco się cofnęła i usiadła wygodniej, oczekując.

: 06 mar 2019, 23:32
autor: Dar Tdary
Przednie łapy zaczynały mu już nieco drętwieć więc poruszył ich nadgarstkami zanim nie zwalił się na ziemię. Uwalił się na ziemi i oparł lewą łapę na prawej i ziewnął przeciągle gdy samica przeglądała jeszcze zioła. Być może wydawał się być znudzonym, ale nie była to prawda. Uważnie obserwował każdy ruch wężowej. To jak sięgała po rośliny, rozcierała ich listki między palcami by poczuć zapach. Co ciekawe nie zadała tym razem żadnego pytania. Czy to dobrze? Cóż, to się okaże... jeśli zerwie jagód zamiast jałowca nie będzie to jego wina. Z drugiej strony do pustego naczynia nalewało się o wiele łatwiej niż do takiego z którego się już ulewało. Och znał aż za dobrze też drugi przypadek.
Skinął łbem i przeciągnął łapą po długich wąsach by chwilę później machnąć łapą nad leśnymi ziołami. Wszystkie zniknęły robiąc miejsca nowym.
-Ostatnia grupa roślin pochodzi z terenów leśnych i jest najliczniejsza, więc większość czasu będziesz spędzać właśnie w tym środowisku. Zioła ta lubią półcień dlatego niezbyt wiele znajdziesz w przesiekach czy śródleśnych polanach.
wskazał granatowym szponem na pierwsze zioło
-Babka lancetowata nie rośnie wysoka, ale ma szerokie rozłożyste liście. Kwiaty to te drobne kwiatuszki rosnące u góry łodyżki. Zbierać musisz tylko soczyste i duże liści, ale nie zniszczone przez ślimaki... te małe stworzonka zdają się kochać babkę równie mocno co my. W każdym razie gruby liść łatwiej ci będzie zgnieść i uzyskać z niego wilgotny okład na rany powierzchowne. Babki będziesz używać prawie zawsze dlatego warto mieć jej pod dostatkiem w składzie. Czy wiedziałaś, że dla niektórych gatunków to zwykły chwast? Ludzie tak to widzą...
zmarszczył lekko brwi i wskazał na drugie zioło
-To pnącze już znasz z terenów bagnistych, chmiel zwyczajny. Pamiętasz co w nim było wyjątkowego?
przyjrzał się uważnie jej młodym, bystrym ślepiom. Dziwne...
-Trzecie zioło to dziurawiec zwyczajny które można spotkać też gdzie?
kolejne pytanie skierowane do uczennicy. Ciekawe jak dobrze go słuchała. Ostry szpon smoków górskich przesunął się do następnej rośliny muskając smukłe liście i jasny kwiat.
-Prawdziwa magia tego gatunku mieszka pod ziemią. Tak będziesz musiała niestety wykopać całą roślinę bo jej bulwa tudzież korzeń jest niezwykle drogocenna.
złapał za łodygę i pociągnął iluzję ku górze. Magiczny piach posypał się i oczom smoków ukazał się korzeń imbiru.
-Trzeba go sparzyć, a następnie zetrzeć i wrzucić do ugotowanej wody. Taki napar nadaję się jako płukanka do chorego gardła. Z kolei wywar z tej oto lawendy może uspokoić nawet największego narwańca. Młodszym smokom możesz podać liście do żucia, nie musisz ich gotować. Tak w tym przypadku używamy liści nie fioletowych kwiatów. Swoją drogą niezwykle łatwo je znaleźć, rosną w sporych skupiskach, ale nie każdy ich liście nadają się do leczenia dlatego musisz uważnie je sprawdzać. Zrywasz całą gałązkę, ułamujesz słupek w kwiatami i gotowe.
mówiąc to zerwał jedną łodyżkę lawendy, odciął szponem kwiaty i podrzucił je samicy. Oczywiście w ramach nauki, musiała przecież sprawdzić jak pachną, a woń była doprawdy cudowna. Delikatna, zmysłowa...
-Z lubczyku zrywać będziesz tylko te szerokie liście rosnące tuż przy ziemi. Widzisz?
pochylił się wskazując jej właściwe liście.
-Te są marne, ale już te obok nadadzą się do naparu. Najpierw wdychanie, potem do wypicia.
odchrząknął i cofnął łeb wskazując od razu następnego kandydata.
-W macierzance interesować cię będą intensywnie ulistnione gałązki. Nie jest to bardzo skomplikowane zioło, a służyć ci będzie świetnie kiedy przylezie do ciebie jakaś pokraka z pęcherzami wywołanymi ogniem. Macierzanka łagodzi obrzęk i ściąga ropę. Melisę już znasz z mokradeł, w lesie również rośnie. Jak się domyślasz lubi wilgotne części puszczy, raczej szybko wyłapiesz jej zapach. Nawłoć jest ziołem wielozadaniowym, świetnie współpracuje z babką bo jest od niej słabsza, ale lepiej dezynfekuje niż ona. Do pary jej również ze ślazem, robiąc leczniczą papę możesz zmieszać oba te zioła razem. Oprócz usuwania z rany brudu i chorób możesz też podać napar z nawłoci by zmniejszyć ciśnienie krwi we łbie. Jednym słowem, zadziała przeciwbólowo. Jak mówiłem, nawłoć również warto jest mieć w sporych ilościach. Ostróżeczka polna mimo swej nazwy woli rosnąć w lesie nie na polach... te fioletowe kwiaty to nie tylko sygnał dla zapylaczy, ale i dla nas. Zrywamy całą główkę bądź jedynie płatki które posłużą nam do leczenia ślepi bądź miękkich części brzucha. Wybieraj najlepiej te młode, zawierają najwięcej wartościowych soków mieszkających w płatku. W przypadku tego zioła nic na siłę... trzeba delikatnie je zrywać, przechowywać i zalewać wrzątkiem.
znów przejechał łapą po wąsach i odłożył ją na drugą przednią kończynę.
-Rumianek pospolity, powąchaj, tu również zrywać będziesz jedynie główkę kwiatu. Rumianek ma już nieco więcej zastosowań niż ostróżeczka. Inhalacje bądź picie naparu pomoże na Czarny Kaszel, z kolei okłady przegonią zapalenie. Ślaz dobrze współgra z nawłocią jeśli zwróciłaś uwagę na to co mówiłem wcześniej. Rośnie w odmianach jasnych, ale i ciemniejszych fioletowych. Musisz dobierać tylko zdrowe liście ponieważ muszą mieć wystarczająco dużo soku by móc usunąć z ciała smoka obcą maddarę. Jeśli miałaś poprawne podstawy magii, wiesz zapewne, że po wykonaniu ataku na innego smoka w jego ranie pozostają szczątki maddary. Ślaz jest od tego by ta obca maddara nie kolidowała z naszą. Organizm naturalnie raczej niechętnie przyjmuje do swego wnętrza obce ciała. Czy to szpony czy to magię, w tym naszą... w każdym razie okład z mazi stworzonej ze ślazu pomaga. Czasem ci durnie czekają na tyle długo, że dochodzi do powikłań, wtedy bierzesz taki liść i gotujesz go bardzo długo... podobnie jak jemiołę. Powstanie wtedy gęsty syrop którym możesz potraktować powikłanie, jak ostygnie rzecz jasna. Niepozorna roślina czyż nie? To tasznik pospolity, ma drobne listki i białe kwiatuszki, to co najcenniejsze znów znajduje się jednak pod ziemią.
samiec pewnym siebie ruchem złapał za swa iluzję zioła i wyrwał je z ziemi.
-Brutalnie lecz tak drobne rośliny umierają gdy pozbawiasz je korzeni. Uwierz mi obserwowałem proces regeneracji i jest on możliwy jednak o wiele szybciej rodzi się nowa roślina w miejscu tej którą wyrwiesz. Wszakże, nie będziesz ogołacać całej połaci lasu czyż nie? Korzonek oczyszczasz z ziemi, parzysz wrzątkiem i kładziesz na rany.
odchrząknął i dał młodej czas na przyjrzenie się wszystkiemu co miała przed sobą.
-To tyle jeśli chodzi o teorię, teraz powinnaś ruszyć swój śliczny zadek i udać się na własną wyprawę. Tylko nie nazrywaj bezwartościowych roślin.
uśmiechnął się pod nosem i podniósł powoli z ziemi. Przeciągnął się z cichym jękiem i trzaskiem w dwóch stawach. Ciekawe czy jeszcze kiedyś przyjdzie mu ją spotkać.

/ Wiedza (zioła) II

: 30 mar 2019, 15:33
autor: Dziadke
Wrócił z polowania. Tak, to niechybnie było widać, chociażby po ilości zwierzyny jaką ze sobą targał.
Łowca ułożył w ładnym rządku cztery delfiny- od najmniejszego, do największego. Następnie porobił nacięcia od spodu każdego ciała i zaczął oprawiać zwierzynę. Robił to bardzo ostrożnie, ponieważ skóry delfinów należały, na swój sposób, do bardzo delikatnych- nietrudno było o ich naruszenie.
Kończąc cały zabieg posztukował mięso rozrywając je, tnąc i siekąc na mniejsze porcje, trofea odkładając na bok. Ostatni etap mimo, że w gruncie rzeczy bardzo przyjemny, (ach, ta woń świeżej rybke!) był trochę upierdliwy, ponieważ nadchodziła wiosna... a wiosną wygłodniali padlinożercy lubili szukać szczątków ofiar, które nie dały rady przetrwać zimy. Taka ilość pożywienia jak tą, którą przywlókł Syreni, była idealnym łupem, toteż lwią część czasu spędził na odganianiu mew. Jedna cholera była nawet na tyle upierdliwa, że upodobała sobie konkretny kąsek i co chwila smok musiał na nią to syczeć, to ryknąć, aż gdy doszło do przeciągania się z pasożytem, Syreni nie wytrzymał i cisnął w mewę harpunem utkanym z maddary.

Pech chciał, że z ofiary zostały na miejscu tylko łapki oraz parę piór, co sprawiło, że nie mógł dołączyć zdobyczy do łupów. Nie było po prostu czego oprawiać.

No, to mięsko wyszykowane, ptaszke pogonione, to teraz gadzik się wylegnie na plaży. Wiatr był co prawda spory, ale morski przywykł do grymasów matki natury. Zresztą... na tyle go to wszystko wymęczyło, że nie miał sił by ruszyć się gdzieś dalej.

: 31 mar 2019, 23:23
autor: Miedziany Kolec
Pogoda zaczynała dopisywać, to w sumie dobrze, bo nie znosiłem tego białego badziewia co leżało tylko i nic więcej przydatnego nie robiło. Do tego te mrozy to była porażka, a teraz? Czasem powieje ale jakby tak się wylegiwać na promieniach złotej twarzy to jest naprawdę przyjemnie. Dzisiaj miałem zamiar pójść nad jezioro trochę popływać, ale żeby było ciekawiej udałem się na tereny wspólne, a może kogoś spotkam? Zawsze będzie coś do robienia w te nudne chłodne dni. Dotarłem na małą plaże i przy lądowaniu zauważyłeś sylwetkę poruszająca się niedaleko jeziora. Niósł morskie zwierzęta, czyżby wracał z polowania?
Te zwierzęta przypominające ryby leżały w rządku i zaczął je pomału nacinać, zacząłem się przyglądać całemu procesowi, który właśnie został wykonywany przez nieznajomego, wyglądało to wszystko jak przygotowania do jedzenia. Kiedy skończył już siekać i rozpoczął odganiać mewy, zacząłem się pomału do niego zbliżać, myślałem że nie da rady mnie zauważył był przecież zajęty walką z ptactwem. Kiedy byłem dość blisko zauważyłem jak nagle ni stąd ni z stamtąd coś nadleciało i rozerwało ptaka na strzępy. Chociaż z tego co zauważyłem z tej odległości (a byłem jakieś kilka ogonów od niego), jedyne co z tej mewy zostało to pióra.
Wow! – powiedziałem dość głośno tak, że on mógł mnie na spokojnie usłyszeć. – Jeszcze przed chwilą latał tu ptak, a potem nie wiadomo skąd coś nadleciało i puf! Ptaka nie ma! Jak to zrobiłeś? I co to są za stworzenia przypominające przerośnięte ryby, które kroiłeś przed chwilą?

: 01 kwie 2019, 9:06
autor: Opiekun
– Zrób to, zrób tamto, przynieś, pozamiataj...
Burkliwy głosik zabrzmiał nagle nieopodal smoków. Na pierwszy rzut oka nie było jednak nigdzie widać jego właściciela.
– To źle, tamto źle, za słodkie, za słone...
Po plaży truptała maleńka, niebieska postać. Kształtem przypominała coś człekopodobnego, ale była zdecydowanie zbyt obła. Na głowie założoną miała białą czapkę, a na nogach spodnie tego samego koloru. Skwaszona mina wyraźnie mówiła o aktualnym nastroju istoty.
– Przeklęty Capitol, przeklęty Snow...
Kontynuując swoją tyradę, niebieskie coś odeszło w swoją stronę nie spojrzawszy nawet na smoki.

: 01 kwie 2019, 15:28
autor: Dziadke
Małą, markotną istotą nie bardzo się przejął. Chociaż, być może wynikało to właśnie z tego, że właśnie został zaczepiony przez dużo młodszego od siebie smoka.
Nieco zdziwiła go ekscytacja młodego na widok maddary, wszak magia była na te czasy dostępna dla każdego, w dodatku w niemal niezmiennej formie, o której on należąc jeszcze do plemion morskich mógł jedynie pomarzyć, w zadumie obserwując sztuczki szamana Glonożuja Pierwszego Który Wynalazł Gałonź.
W każdym razie, odpowiedział.

[b][color=teal]– Mmm... gadzik nie widział maddara? Być magia. Gadzik będzie kiedyś uczyć-umieć żeby sam używać. Syreni nie nauczy mały gadzik, bo za słąbo umieć i łowić głównie rybke. Tak, tak. Ale jak gadzik chce, to Syreni kiedyś zabierze na polowanie, i gadzik zobaczy jak łowić rybke. Mmm?[/color][/b]
Tak stwierdziwszy, powiązał ogromne połacie jedzenia w pęta, żeby móc je łatwiej zarzucić na grzbiet.
[b][color=teal]– To są delfinke. Tak, tak. Takie duże rybke, ale nie rybke, które głośno- mocno krzyczeć-śpiewać i czasem pomagać gadzik. A czasem jak nie chcieć lub nie móc pomagać, to gadzik łapać i zjadać albo przynosić do stado. Tak, tak.[/color][/b]

: 02 kwie 2019, 23:25
autor: Miedziany Kolec
Pierwsze czego się nie spodziewałem to tego, że ten smok zacznie tak dziwnie gadać. Wydawałoby się mi to trochę śmiesznie ale nie byłoby to zbyt grzeczne gdybym zaśmiał się z jego mowy. Jak on to po chwili wyjaśnił, maddara jest magią. Czyli dobrze rozumiem, że mogę tym nawet kogoś zranić? W sumie to nie pierwszy raz to widziałem ale nie sądziłem, że aż tak dużo smoków to potrafi! Może sam się kiedyś tego nauczę?
Z dalszej części rozmowy wynikało, że tak jak się przedstawił czyli Syreni lubi polować na ryby, a to co złapał nazywał "delfinke". Nie rozumiałem tylko skoro jeśli mu pomagały to czemu je zjadał? Ja na przykład nie zjadałbyn kogoś kto chce mi pomóc, to w ogóle nie miało sensu. Kiedy zapytał się mnie czy chce zobaczyć jak się poluje pod wodą, musiałem się nad tym zastanowić. W sumie byłoby to ciekawie, lecz był pewien problem. Syreni był w pełni smokiem morskim, więc nie było się co dziwić, że lubi polować w wodzie i pewnie do tego dobrze mu to wychodzi skoro miał tutaj kilka delfinów.
Jeśli chcesz to możemy kiedyś udać się łowić rybke, chętnie zobaczę jak to się robi, tylko pewnie nie wyjdzie mi to tak dobrze jak tobie. Podejrzewam, że jesteś też lepszym pływakiem ode mnie!

: 04 kwie 2019, 14:40
autor: Dziadke
Że tak pozwolimy sobie tutaj rzec masłem maślanym- spodziewał się, że Miedziany się nie spodziewa z kim ma do czynienia. Morski co chwila napotykał nowe smoki na terenach naziemców i nie każdy był zaznajomiony z jego mową oraz zwyczajami. On natomiast przywykł na tyle, iż przestał nawet reagować na dziwne miny, pomruki czy komentarze skierowane w jego stronę.
On jest tylko łowcą i łowi rybke, na Drżącego Śledzia!
I choć logika młodego ziemnego mogła nie pojmować zwyczajów morskiego, należało pamiętać, że morze należało do wszystkich, i korzystać mogą z niego tak długo, jak tylko nie zaczną go wyzyskiwać. Delfiny choć uczynne, też nie mogły być zbyt liczne, gdyż z braku naturalnego przeciwnika (jakim mógł być najwyżej rekin albo jeszcze rzadszy lewiatan) zakłóciłyby tutejszą florę. Na swój sposób, morski dbał o balans w swoim środowisku. To trzeba było po prostu zrozumieć. A żeby kogoś zrozumieć, należało go poznać.

Morskiego ani łatwo zrozumieć, ani poznać.

– Mmm! Rybke łowi bo robi całe życie. A żyć w morze, bo morze dawać życie...mmm, a gadzik jak ma na imię *^*

: 06 kwie 2019, 23:39
autor: Miedziany Kolec
Mimo jrgo dziwnego stylu mowy, podobała mi się rozmowa z tym smokiem. Zawsze było to coś innego, niż zwykle normalne rozmowy, ta nabierała innych barw przez tego oto samca. Z tego co powiedział, to ryby łowi całe życie, a żyje w morzu, bo morze daje życie. Ciekawe, żeby to zrozumieć musiałem się chwilę zastanowić, niemusiało minąć zbyt wiele czasu, abym domyślił się o co mogło mu chodzić.
Nazywam się Miedziany Kolec i szkołę się na wojownika, a ty skoro polujesz to musisz być łowcą! Powiedz mi, bo jestem ciekaw. Czy tam w morzu są też rybke, z którymi taki gadzik mógłby sobie nie poradzić? – drapieżnik mógł znajdować się wszędzie. Na lądzie, pod ziemią jak i w powietrzu, więc czemu by nie i w wodzie? I pytanie czy z jakimś się on kiedyś spotkał? Podejrzewam, że nawet jeśli były to nie każdy musiał być ciężki do pokonania, tak samo jak i wszędzie, z niektórymi pewnie poszło łatwiej niż z innymi.

: 27 maja 2019, 17:35
autor: Sztorm
Cień nad powierzchnią jeziora powiększał się, w miarę jak pikująca smoczyca zbliżała się nieuchronnie do poziomu gruntu. Nie zrobiła jednak tego, co można by oczekiwać. Większość blisko ziemi rozkładała skrzydła i wyrównywała lot, by popisowo osiąść na wodnej toni. Sztorm nie miała do tego odpowiednio zbudowanych skrzydeł; ani morskie, ani górskie, ani nawet wężowe nie słynęły z tej cechy rasowo. Do tego była zbyt potężnie zbudowana oraz nawet nie planowała takiego manewru. Zamiast tego ciasno przycisnęła skrzydła do boków, wzięła głęboki wdech i jak pocisk uderzyła w jezioro, rozpryskując wodę naokoło.
Zanurkowała głęboko. Ach, przyjemny chłód wody, po długim locie w pełnym słońcu. Zawirowała spadając na dno, lekko rozkładając skrzydła i rozprostowując łapy. Coś przemknęło między jej szponami, ryba pewnie. Najedzona nie była zainteresowana. Pomagając sobie skrzydłami popłynęła w stronę powierzchni i wynurzając się nabrała głęboki haust w zmęczone płuca.
Następnie zgrabnie popłynęła w stronę małej plaży, obserwując niebo i sprawdzając, czy jej nowy znajomy widzi, gdzie Sztorm się kieruje.

: 27 maja 2019, 18:18
autor: Dyskretny Sztych
Leciał za nią, choć nie spieszyło mu się za bardzo. Z góry miał ładne widoki, w pewnym momencie leciał poniżej chmur. On jeszcze nie musiał obawiać się takich lotów nad ziemiami Cienia. Ciekaw był jak potoczyły się losy smoków na urwisku, ale pewnie niedługo się dowiedzą wszyscy. Takie wieści nigdy nie pozostają tajemnicą na długo.
Rozważania samca znowu przerwała Sztorm, kiedy gwałtownie obniżyła lot i uderzyła w taflę wody. Ał? Wzdrygnął się na samą myśl. Pływać potrafił, rzecz jasna, ale zdecydowanie tego nie lubił... Zamiast pójść w jej ślady, zaczął kołować nad brzegiem, stopniowo obniżając lot. Myślałby kto, że powietrzny będzie lubił tańce w chmurach. Niestety, Nepharr był raczej nudnym smokiem. Tak mu się przynajmniej wydawało. Dziedzictwo w genach tego nie zmieni.
Gdy jego łapy zetknęły się z miękkim piaskiem, wylądował w pełni. Złożył skrzydła i rozejrzał się. Jezioro było całkiem spore. Na jego środku była tez wyspa, ale nie taka zwyczajna. Wyczuwał coś dziwnego z tamtego kierunku. Nieprzyjemnego. Zmrużył ślepia. Dopiero gdy samica wypłynęła całkowicie na brzeg, zmienił punkt zaczepienia dla oczu. Spojrzał z powrotem na nią. Mokrą. Gdyby nie ta grzywa, pewnie nie było w tym nic komicznego, ale tak... jego pysk wykrzywił dziwny uśmiech. Hej, starał się uśmiechać, nie jego wina, że wyglądał przy tym jak upośledzony, szczerbaty bóbr.
Ładna fryzura – nie omieszkał złośliwie jej wytknąć tego faktu, gdy "uśmiech" już zniknął.
Ech, chyba powinni dokończyć rozmowę?
To co chciałaś wiedzieć o świecie za barierą? – przypomniał jej. Może straciła zainteresowanie? – Jak mówiłem, jest ogromny. Podejrzewam, że nie byłem blisko połowy zwiedzenia go w drodze tutaj...