Strona 38 z 38

Samotna Sosna

: 26 mar 2024, 12:42
autor: Pryzmatyczny Kolec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

....W pełni się zgadzałem co do jej porównania sztuki z przyprawami. Było tyle wspaniałych rzeczy, miejsc czy chwil na tym świecie. Warto eksperymentować, doprawiać nasze życia wspaniałymi istotami, rzeczami... Lekko kinąłem głową, kryjąc ostrożnie talerz. Nie przepadałem za jedzeniem prosto z kamienia. Można było łapy poparzyć, zaś kamień po ściągnięciu mięsa parował mocno i groźnie.

....Po skończonym posiłku oblizałem opuszki z resztek pożywienia, gdy padło pytanie. Zakrztusiłem się zaskoczony jej stwierdzeniem. Parę oddechów minęło, nim kaszle mnie opuścił.
Przeceniasz mnie. Nie opanowałem w pełni czterech sztuk, by być uważanym za wykształconego w krainie mojej Matki. Dobrze mi wychodzi gotowanie. Robię to od wyjścia ze skorupki. Wcześniej jako zabawa z przybranymi rodzicami, teraz jako urozmaicenie codziennej rutyny. Wyrwanie go z monotonii życia. Muzykę i rzeźbę pokazała i nauczyła mnie ciotka. Kaligrafia idzie mi średnio, sama widziałaś niezbyt równe pismo. – cicho zachichotałem i spojrzałem wprost jej oczy jej żółte, piękne oczy – Poezja to tylko słowa w rytmie serc i dusz... Wiem, że muszę się jeszcze wielu rzeczy nauczyć, przeżyć, zrozumieć... – pociągała mnie ta żółć jej oczu i prezencja tej tajemniczej, wiśniowej samicy. Ja... Mógłbym przy niej spędzić nie jeden dzień czy noc. Każdy byłby niezapomniany, inny...

Fabia

Samotna Sosna

: 27 mar 2024, 22:50
autor: Fabia
Na moment, kiedy zawiesił swój wzrok na niej, zrobiła to samo, aczkolwiek nie patrzyła długo w jego oczy, bo nie chciała, go krępować swoim przenikliwym spojrzeniem. Patrzyła na niego ogółem, nie zagłębiając się w szczegóły, bo już je zapamiętała, kiedy widziała go ładującego na łące niedaleko niej. Teraz bardziej interesowała ją jego wypowiedź do której postanowiła dodać parę swoich spostrzeżeń.
– Podoba mi się twoje dojrzałe podejście do swoich umiejętności. Znałam i słuchałam już wielu samozwańczych artystów z przerośniętym ego. – Powiedziała i zjadła ostatni kęs mięsa. Po czym podobnie jak on – oblizała palce. Naprawdę jej smakowało co potwierdziła pomrukiem przyjemności.
– Pyszne. Jeśli chcesz możesz częściej przygotowywać dla mnie takie rarytasy. A ja z chęcią będę w międzyczasie słuchała twoich dzieł. Kto wie? Może nawet cię zainspiruję do niektórych utworów – popatrzyła w jego oczy. Chyba przeczuwała, że wpadła mu w tak zwane oko. Nie byłaby sobą, gdyby tego nie wykorzystała. W sumie oferowała mu nawet uczciwy układ.

Pryzmatyczny Kolec

Samotna Sosna

: 27 mar 2024, 23:30
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Nie przeszkadzało mi jej spojrzenie, które kroiło moją duszę na plasterki, chcąc poznać co kryje moje puchate wnętrze. Komplement przyjąłem z lekkim uśmiechem i wyraźnym zawstydzeniem w oczach. Mogłem tego słuchać całym dniem, ale wtedy czy moje ego nie poszło pod niebiosa, tracąc urok?
Dziękuję. Artysta jest wojownikiem pióra, dłuta i słów... Nie można wychwalać ich pod niebiosa. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy, doskonalszy w tym co robi... Upadek z wysoka boli niemiłosiernie, a powstania nie zawsze się udaje... – lot Ikara nie jest mi przeznaczony. Widzę słońce, czuje jego ciepło. Mimo pokus nie lecę wyżej. Chcę widzieć dalej. Czuć mocniej. Na wszystko przyjdzie czas... Władcy Nieba zawsze dają tyle, na ile zasłużyliśmy...
....Słyszałem zadowolony pomruk. Dobrze wiedzieć, że mam kolejnego smakosza w okolicy. Och... Układ... Patrzyłem w tę bezdenną żółć zakryte swymi celami. Nie wiem, co tam kryła, choć moje szczenięce zauroczenie było dla Takiej Dany pewnie z daleka zauważalne. Delikatnie się uśmiechnąłem
Dziękuję, że tak uważasz. Brzmi to dobrze, a w Twoim towarzystwie smakowało to lepiej niż zwykle... – powoli zatracałem się w jej oczach. Czułem jak delikatnie rozbierały moje i tak zagmatwane myśli. Duszo samotna... Czując powiew chwili, delikatnie wyciagnałem do niej łapę. Chciałem ją mimochodem pogłaskać po policzku. Sam ruch był niepewny, mogący w każdej chwili się wycofać, widząc u niej jakąkolwiek niechęć czy wyraz sprzeciwu. Lecz nie urywałem kontaktu wzrokowego:
Mogę dla Ciebie gotować, lubię to robić i jeść w towarzystwie. Co do inspiracji to też mi jedną dałaś... – zebrałem resztkę myśli świadomych, co i tak uciekły w pogoni. Spokojnie, na ile pozwalało moje pędzące jak dziki pegaz serce wyrzekłem, co mi w sercu zagrało na widok duszy, która przy mnie była...
  • W cieniu śliwy, gdzie światło łagodnie pada,
    Smoczyca kroczy, w purpurze nocy ukryta.
    Jej futro, ciemne jak najgłębsza tajemnica,
    Mieni się, tańczy w blasku księżyca.

    Oczy żółte, jak dwa topazy świecące,
    Przenikają duszę, bez słów opowiadające.
    W ich głębi – wszechświat, gwiazd tysiące,
    W każdym spojrzeniu – obietnice nieskończone.

    Twórca w jej obecności, sercem młodym drży,
    Zauroczony, lecz słów brak, by wyznać miłość swą.
    To uczucie szczenięce, niewinne, nieśmiałe,
    W jego sercu płonie, lecz pozostaje nieme.

    Wzrok smoczej duszy, magnetyczny i głęboki,
    Przyciąga go, jak motyla do płomienia.
    W ciszy, gdzie słowa milkną, uczucie rośnie,
    I choć niewypowiedziane, w sercu wiecznie trwa.
– słowa opuszczały moją gardziel, napędzane chwilą czy samy tchnieniem woli Uessasa.

....Gdy to, co wybrzmiało ze mnie, dotarło do świadomej części mnie. Cofnąłem się zawstydzony. Odsłoniłem się ukazując mą nagą duszę i serce spragnione życia. Poczułem To Coś... Coś innego niż reszta żywota mego, która niczym smętna lampa oświetlała grotę pustę. Taka, która bez życia, ni wiatru... Spojrzałem na swoje łapy nieśmiało, kłopotu pełen. Może nie wyśmieje słów co miech w piersi wystukał...

Fabia

Samotna Sosna

: 02 kwie 2024, 23:09
autor: Fabia
To co zwykle wykorzystałaby bez mrugnięcia okiem, niejednokrotnie bez kszty wstydu spełniając samcze pragnienia, dzisiaj była gotowa zatrzymać dla siebie i chociaż na początku zasmakować innego życia. Nie dlatego, że nagle urosła niej jakaś moralność, ale zwyczajnie nie chciała się wplątać w kłopoty.
Znała ten widok, ten gest i to brzmienie słów. Choć niejednokrotnie to już przeżywała, zawsze robiło to na niej przyjemne wrażenie. Tym bardziej, że samczyk był naprawdę dobrze przygotowany na zaloty. Gdy patrzyła na niego, swoim ciepłym spojrzeniem, jeszcze zagadkowym, inspirującym – wyciągnął ku niej łapę i mrucząc przepiękny wiersz wyraźnie pod wpływem uczucia tak ciepłego i miłego jak blask samego słońca, naprawdę z żalem cofnęła gładki pysk lekko do tyłu.
Jego zapał i ten urokliwy żar w oczach był zbyt niewinny i prawdziwy, by mogłaby go wykorzystać. Nawet jeśli wiązało to się z utratą darmowych posiłków.
Westchnęła trochę smutno. Nadeszła chwila szczerości
– To naprawdę piękny wiersz, ale nie opisuje w pełni smoczycy o której opowiada. – Zrobiła krótką pauzę. Przesunęła ogon do swoich przednich łap i popatrzyła oczy samcowi. – Jesteś jeszcze młody, jesteś piękny z zewnątrz i w środku i na pewno znajdziesz sobie wybrankę o wiele lepszą ode mnie. Ja jedyne co mogę dać samcom to swoją cielesność i nic poza tym. Nie nadaję się na partnerkę i wolę żebyś to wiedział i nie robił sobie nadziei – powiedziała trochę współczująco. Był naprawdę kochany, że tak się starał, ale ze względu na to, że był jeszcze młody wolała mu oszczędzić zawodu.

Pryzmatyczny Kolec

Samotna Sosna

: 05 kwie 2024, 2:36
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Widziałem te cofnięcie pyska i ten żal w oczach... Czułem, że coś powiedziałem nie tak. Mimo słow, jakie potem padły. Piękne, delikatne, ale nie do końca prawdziwe w ku mej persony.
Nie oceniaj się tak nisko, Ślicznoto o tych pięknych Oczach. Choć i twe spojrzenie skłamać umie. Widzisz może smoka co ma tylko ładne oczy, lecz w środku jest równie zniszczony co ten świat... Smoka, który nie zna prawdziwości światła uczuć, jedynie mroku zaznał i w nim żyje samotnie. Czym jest miłość niż łudą przeszłych księżyców obleczone i tak mgłą czasów. Czy szczęście, które inne niż mara poranka zabiera sen. Nie jestem idealny... Może nawet zbyt zniszczony i trzyma mnie to, czego moje własne stado we mnie nienawidzi czy boi się. – zrobiłem niepewny krok w tył. Widziałem jak sama się martwi i lęka. – Oboje nie jesteśmy idealni. Wad pełni. Ja co... Co nie umie zobaczyć szczerości i świata po świcie. Bez nadziei, bez możliwości... Ja... – urwałem w pół zdania. Nie umiałem o tym mówić. Sięgałem swego dnia i oblicza problemów. Potrzebowałem oddechów, by uspokoić mrok, który narastał. By zmienić temat... Spojrzałem z powrotem w dal. W niebo, a na pysku pojawiła się szczerość.
Dziękuję Ci za szczerość... Niestety, czy stety miło się dla Ciebie gotowało. Chciałem móc ponownie ujrzeć twój tak inspirujący uśmiech. Nadziei nie robię sobie. Po prostu przeczuwam, że nikogo tutaj nie znajdę. Zbyt odstaje od dusz pod Tym Niebem i Tymi Gwiazdami... Więc... – przeniosłem nieśmiało wzrok na samicę, która swoim spojrzeniem potrafiła roztopić i scalić resztki tego co mogło być moim sercem – Czy byś chciała mi potowarzyszyć, chociaż od czasu do czasu przy tym małym palenisku z czymś dobrym na nim? Być... – przerwałem w ponowie nie wiedząc, jak poprawnie nazwać taką relację. Czy to przyjaźń, czy coś więcej? Może i by się chciało więcej... Niestety oboje byliśmy szczerzy. Ja młody, głupi i ranny, i Ona...

Fabia

Samotna Sosna

: 09 kwie 2024, 14:55
autor: Fabia
Czy Fabia była zlękniona? Albo zmartwiona? Trochę to do niej nie pasowało, bo to nie tyle, że obce, ale odległe jej stany. Była sprytną gadziną, zaradną i przede wszystkim groźną. Potrafiła wykorzystywać słabości ofiar, owijać ich wokół swoich palców, a wszystko z egoistycznych pobudek. Więc nie. Nie była zlękniona, czy zmartwiona. To, że nie chciała mu wyrządzić krzywdy wiązało się przede wszystkim z powodu jego dość młodego wieku. Już i tak dość namieszała mu w głowie swoją urodą, która wcale nie odzwierciedlała jej prawdziwej osobowości.
– A mi bardzo smakowało. – Pochwaliła go ze szczerym uśmiechem. – Jeśli obiecujesz się na mnie nie rzucić jak wygłodniały wilk, to możemy to powtórzyć – zachichotała i wstała, aby się przeciągnąć jak kotka. Obeszła ognisko i zatrzymała się przy nim, aby po chwili wydającej się ciągnąc w nieskończoność, pochylić głowę nad jego czołem i dotknąć go nosem. – Dziękuję za miły wieczór i do zobaczenia następnym razem – wymruczała i odsunęła się, a potem poszła w swoją stronę i zniknęła w gęstwinie drzew pobliskiego lasu.

Pryzmatyczny Kolec