Strona 29 z 29

Buczyna

: 20 gru 2024, 16:15
autor: Triada Herezji

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

__
__Obserwowanie dziwacznej, fioletowej istoty nie były może najciekawszą rzeczą pod słońcem, ale na pewno ciekawszą, niż gdyby miała jedynie wpatrywać się w spowijający krajobraz, bezgraniczny, biały śnieg. Stworzenie nieznanego pochodzenia było iście szkaradne, nieporadne, i mniejsze od niej – więc szczerze wątpiła w jego potencjał na stanowienie dla niej zagrożenia. Dziwna reakcja na jej nieuprzejmą zaczepkę tylko utwierdziła ją w tym przekonaniu, chociaż przeszło jej przez głowę to, że kakofonia dziwacznych dźwięków mogła być sposobem na przyzwanie kogoś większych gabarytów.

__Postanowiła jednak zaryzykować i uznać, że Fioletowe Nieznajome jest całkowicie same, zdane na jej humory. Zgrabnie odwinęła się od gałęzi, na jakiej przyszło jej do tej pory spocząć, po czym zeskoczyła z drzewa, amortyzując lądowanie odpowiednio wymierzonym ruchem zyskujących z każdym dniem na wielkości skrzydeł. Nie przejmowała się tym, że obsypała obce stworzenie śniegiem.
Skupiła się po prostu na dokładniejszej obserwacji, przekrzywiając lekko ubogaconą różnorodnymi rogami głowę na prawo, jak gdyby była badaczem natury, tworzącym w umyśle notatki dotyczące zachowań i cech nowoodkrytego gatunku zwierzęcia.
  • ━━━━━━━━━━
    :: Vunnud ::

Buczyna

: 23 gru 2024, 16:48
autor: Wichrogłos
Nie wybuchł już gniewem. Stał napięty, oprószony śniegiem, ze zmarszczonym pyskiem... ale poza tym, niewzruszony. O wiele większa samica lustrowała go teraz wzrokiem, to i on postanowił odwdzięczyć się równie intensywnie – bezduszne cztery ślepia wwiercały się w nieznaną mu przedtem źrenicę.
Kap, kap, kap – cicho skapywały resztki czarnego kwasu, gdy Vunnud przekręcił lustrzanie łeb.
Kłęby zimnego powietrza nierówno buchały z jego nozdrzy. Buczyna znów stała się niczym, ino pośpiesznie zarysowanym otoczeniem w obliczu nowej postaci, bowiem nie widział przedtem wywerny tak blisko siebie. Łykał jej zapach, pochłaniał każdy skrawek błony i łuski na jakie padło jego oko, lecz przede wszystkim łypał na majestatyczne poroże, co rozwidlało się na spirale i kręgi. Gdzie nie chciał podążyć wzrokiem, tak ślepie gubiło się po drodze i kryło w zawiłościach obnażonej kości. Żal to opisywać, bo to, co widział... w oczach młodzikach piękno przedtem niewyobrażone, niedotknięte przeto.
I przyrównanie go do badacza byłoby skrajnie błędne, zanadto biedne na ilość ekscytacji. On nie chciał badać cech i zachowania, ba, on chciał badać granice.
Mierząc wzrokiem może sojusznika, może przeciwnika – okaz na pewno – fioletowy poszczycił się wyrazem odwagi. Uniżywszy uważnie łeb, pokojowo kładąc błony po skrzelach... zrobił mały krok w lewo. Nienasycony widokiem, liczył na odwet. Na ruch z przeciwnej strony, na, tak naprawdę, cokolwiek.
Nie otrzepał śniegu.
A wśród nich milkliwe kap, kap i kap...

Venhedis

Buczyna

: 25 gru 2024, 21:23
autor: Triada Herezji
__
__Obłok czarnego dymu uleciał jej z nozdrzy; pośród kruczej czerni zatańczyło kilka iskrzących drobinek gorącego żaru, które zniknęły jednak bardzo szybko w zimnym powietrzu. Przekrzywiła głowę znów, patrząc na dziwactwo jak na istny wybryk natury, lub starożytny artefakt.

__Podążała brązowymi ślepiami za karykaturalną sylwetką, widząc napinające się mięśnie, drżące błony, a następnie... Krok w lewo. Cóż za dramatyzm. Zamrugała powoli, jakby nie wiedziała, w jaki sposób ma do tej sytuacji podejść. Nie miała zbyt dużego doświadczenia ze smokami innymi, niż Ojciec i Siostra, toteż była wciąż na etapie nauki. Może kiedyś uda jej się chociaż udawać względnie dopasowaną do społeczeństwa jednostkę.


__– Tyś smok? – zapytała zwyczajnie, najwyraźniej zmęczona niewerbalnymi podchodami. Jak gdyby nigdy nic zrobiła krok do przodu – czy też raczej do przodu i zarazem na ukos, patrząc na zmianę położenia Dziwactwa, chcąc zmniejszyć dystans. Uniosła lewe skrzydło i wyciągnęła je przed siebie, w stronę głowy stworzenia, na przekór instynktowi samozachowawczemu – jakby sprawdzała jego reakcję, nim nie podejmie próby zbadania go dotykiem.
Albo pieprznie go po prostu w łepetynę, tak jak swoją siostrę.
  • ━━━━━━━━━━
    :: Vunnud ::

Buczyna

: 26 gru 2024, 13:27
autor: Wichrogłos
Śnieg z czupryny się zsypał. Bo wraz z jej łbem, fioletowa głowa zlustrowała zachowanie.
Nie wykazał zdziwienia czeluścią gęby.
Oblizał się jedynie po krzywych zębiskach, co porastały jego dolną wargę, i zamrugał dwukrotnie. Jak na złość, odpowiedzi nie było – ino lekkie charknięcie, kłapnięcie kłami kwasowymi. Uniżył łagodnie pysk pod cieniem skrzydła, nie unikając jej wzroku. Patrzył na nią spod byka, jak gdyby sam zastygł w wyczekiwaniu na jej brawurę – dotyk, bądź uderzenie. I choć nie było w ślepiach źrenic, choć na pierwszy rzut oka były one bezduszne, można było znaleźć w nich... łagodność.
Już krok został postawiony, ba, wywerna mogła posłyszeć buzującą w nim radość; jego oddech bowiem stał się raptowniejszy, urywany. Mogłoby się poszczycić o wrażenie, że cała jego postura, całego jego ciało szepce nieznacznie: „dowiedz się sama”.
Ślepia zamigotały lekko – czyżby się ruszyły? Gdzie spojrzał? Czy wróciły na pysk wywerny, czy uciekły gdzieś hen daleko?
Nie ruszył się o krok. Wolał mieć miejsce do odskoku.

Venhedis

Buczyna

: 28 gru 2024, 10:08
autor: Triada Herezji
__
__Widziała już trochę smoków w życiu. Nie zatrważającą ilość, ale wystarczającą, by wiedzieć, jakie są różnorodne. To, co było przed nią, zachowywało się jednak zbyt... Dziwnie, i wyglądało zbyt nienaturalnie. Brak jakiegokolwiek potwierdzenia, czy werbalnej odpowiedzi innego sortu tylko utwierdził ją w przekonaniu, że nie widzi pobratymca gatunkowego, tylko coś jeszcze innego. Może podgatunek smoka, mniej rozwinięty. Mniej, albo gorzej, jak zwał, tak zwał.

__Nie umknął jej przyspieszony, charczący oddech stworzenia, ale nie była pewna, z czego wynikał. To, że miałaby to być radość na jej widok byłoby ostatnim, najmniej prawdopodobnym scenariuszem. Nie znali się. Nie można było, jej zdaniem, cieszyć się jakkolwiek na widok kogoś nieznajomego.
Trójpalczasty nadgarstek skrzydła wylądował za czołem fioletowołuskiego, na krańcu jego czaszki, pośród skąpych jeszcze kosmyków białej grzywy. Podniosła jeden z nich, trzymając go pomiędzy szponami, czysto badawczo, po czym lekko odchyliła błonę wyrastającą z żuchwy, by na koniec cofnąć nieco łapę i lekko chwycić jeden z dłuższych wąsów.
Cechy, teoretycznie, smocze.
Tylko cała reszta jakaś niedopasowana.
  • ━━━━━━━━━━
    :: Naprężony Kolec ::

Buczyna

: 28 gru 2024, 14:17
autor: Wichrogłos
Zamilkł.
I choć pysk miał dalej mokry od jadu, zachowywał się... dumnie. Zadowolony, udostępniał każdy swój skrawek do zbadania. Przymykał górne ślepia, dolnymi bacznie obserwując wywernę, i oddawał się dotykowi. Nie był to przecież dotyk czuły, bardziej stanowczy niźli urokliwy, lecz mimo to Vunnud czuł podskórnie, że ta interakcja zajmie jakieś specjalne miejsce w jego pamięci. Będąc tak blisko, czuł na sobie cień ciepła jej skrzydła, jej resztki oddechu, co uderzały pokornie jego pysk. I nie chciał tego oddawać, toteż pomógł jej z odchylaniem błony, klekocząc milkliwie. Myśl, że jeśli będzie zdatny do posłuszeństwa, spełnienia jej zachcianki, przedłuży ten moment... pokierowała go w pokrętny sposób.
Ale on chciał od niej tego samego. Nie mógł uspokoić oddechu. W jego całym ciele buzowała krew, serce bezceremonialnie – bum, bum – uciszało okolicę. Tylko to słyszał.
Będąc trzymanym za wąs, Vunnud sam wyciągnął lewe, grube i pokraczne łapsko przed siebie. Chwilę obserwował reakcję wywerny i jeśli ta nie wykazywała objaw zaniepokojenia, poszedł dalej: podważył złotym szponem jej własną błonę, co wyrastała z żuchwy. Na pierwszy rzut oka była ona cieńsza, dostosowana do innych potrzeb rasy i wprawdzie, nigdy nie miał takiej w swych objęciach – nie była naszpikowana wyrostkami, które pozwalały na swobodną manipulację. Miała... zabójczy odcień. Chyba widział kamień szlachetny w tym kolorze u dziadka w skarbcu: tak formowałaby się myśl, gdyby nie odchodził od zmysłów z radości. A bowiem jeśli mógł dalej się posunąć, to i tak zrobił: musnął łapskiem róg, ten najbliżej polika, ponieważ rogu też nigdy nie trzymał.

Venhedis

Buczyna

: 05 sty 2025, 13:30
autor: Triada Herezji
__
__Jego posłuszeństwo w żaden sposób na nią nie wpływało. Nie traktowała go jako żywego obiektu, tylko przedmiot, który obejrzy, zbada, wyrobi sobie o nim opinię, a następnie pójdzie dalej, szukając czegoś bardziej godnego jej czasu. Nie odczuwała potrzeby nawiązywania znajomości, udzielania się w smoczym społeczeństwie, czy funkcjonowania w nim na większą skalę. Żyć chciała tylko dla samej siebie – a to, czy potem przyjdzie jej żałować tej decyzji i przedmiotowego traktowania całej reszty, mogła tylko pokazać jej przyszłość.

__Pozwoliła i jemu na to, by jej dotknął, chociaż nie skwitowała tego jakąkolwiek reakcją, zupełnie tak, jakby owy dotyk nie istniał, był tylko bezwartościowym dla niej muśnięciem wiatru. Nie traktowała tego jako transakcję. Po krótkotrwałym zaś owinięciu fioletowego wąsa wokół chwytnego palca skrzydła, wypuściła go, i na tym jej badanie się zakończyło. A jeżeli na tym etapie łapa młodszego smoka wciąż badała teksturę jej zakręconego do przodu rogu, przyszła pora na zakończenie, bowiem wywerna wykonała leniwy krok do tyłu, niewerbalnie oznajmiając koniec.

__Nie odezwała się nawet – samiec zdawał się być w ogóle nieprzystosowany do tego typu komunikacji. A że jej zainteresowanie ulotniło się, niczym czarny dym z jej nozdrzy na wietrze, po prostu odwróciła się i zaczęła iść w przeciwnym kierunku, jak gdyby nigdy nic.
  • ━━━━━━━━━━
    :: Naprężony Kolec ::

Buczyna

: 05 sty 2025, 18:08
autor: Wichrogłos
Przytaknął w zgodzie. Najwyższa pora było uspokoić oddech. Zamrugał dwa razy, nie dowierzając. Nie starał się jej zatrzymywać, bowiem odwrócenie się też stanowiło kolejny widok. Nawet przyjemniejszy niźli wcześniej. Patrzył, pokonany przez zmysły, jak wywerna niezgrabnie odchodzi. Sunęła nieznacznie po kruchym śniegu, choć dźwięk dalej zostawał brutalnie zagłuszony przez szum krwi.
Splunął resztką kwasu pod łapska.
I nie było słów ażeby opisać tę interakcję – nie było innego smoka wśród Mgieł, Słońca ni Ziemi by to pojąć. Trzeba było być dwa kroki poza granicą rozumienia, okiełznania przez szatę hierarchii i swobody, co towarzyszyła zdaniom oraz dźwiękom. Zrozumieją to tylko te dwa egzemplarze, co przeszły tę granicę bardziej przez rodowód niż przez wybór. Dwa wyrzutki, ceniące sobie to bardziej aniżeli cokolwiek innego. Granica – czasem zdawała się zbyt ciężka, pochłaniająca, bezlitosna. Ale musieli się z tym liczyć, przełknąć to gorzkie lekarstwo: wczuć się, zdziwnieć, zostać pobitym bez litości, zweryfikowanym przez świat.
Dlatego też nie było w nim zdziwienia, gdy poczuł ulgę. Nie chciał dzielić tej granicy z nikim innym. Nie widział jej już na horyzoncie.
Mógł kontynuować swoją rutynę. Wracał do obozu.

Heretyczna Łuska

/zt

Buczyna

: 22 kwie 2025, 19:17
autor: Pełnia Rozkoszy
Ilośc chętnych do nauk miała się różnie, nadal jednak nie mógł narzekać na brak chętnych, co jak najbardziej go cieszyło.
Tym razem przyszło mu czekać na samotnika, na którego wpadł w zasadzie przypadkiem. Bardzo ogólnie umówili się na spotkanie i oto czekał tutaj, jak zwykle przychodząc nieco wcześniej. Sumadra kręciła się niedaleko, co jakiś czas rozglądając się w poszukiwaniu nieznajomego.

Akus

Buczyna

: 20 cze 2025, 22:33
autor: Akus
Trochę mu zajęło dojście na miejsce musiał to przyznać. Jednak najważniejsze było że dotarł. Podszedł do swojego nowego nauczyciela i lekko skłonił się na powitanie.
-Wybacz proszę za spóźnienie. Ostatnio jestem osłabiony a fakt że nie mogę latać tylko utrudnia poruszanie się na duż dystans
Po tych słowach posadził swój zad na ziemi rąbiąc głęboki wydech.
-Dodatkowo nie znam się na waszych zwyczajach więc nie wiem gdzie mogę chodzić a gdzie są święte ziemie. Mam nadziej że nie złamałem jakiegoś prawa nieświadomie.
Nerwowo zaśmiał się na prubójąc nieco rozluźnić atmosferę.

// Pełnia Rozkoszy

Buczyna

: 02 wrz 2025, 0:16
autor: Trzeci Szlak
Aż dziw bierze, że dotąd żadne z jego licznych piskląt nie dorwało się do rękawiczki! Zapewne dlatego, że była jedynym ze skarbów ukrytym naprawdę dobrze – nie chciał ryzykować, że jedno z jego młodych utknie z nią na łapie, gdy akurat Khamsin nie będzie na terenach Wolnych. Zwłaszcza że przywódca Słońca, podobnie jak Świst, od podróży nie stronił. Dziś jednak, wydawało się, wreszcie znajdą czas, aby pośród licznych obowiązków przyjrzeć się magicznym artefaktom od Erwina!

"Przybędziesz do Dzikiej Puszczy, Khamsinie?" wysłał mentalne pytanie, lekko się uśmiechając i zerkając w niebo. "Zabierz ze sobą rękawiczkę!" dodał zadziornym tonem.

Sam obracał własną rękawiczką w palcach, choć jeszcze jej nie włożył. Obserwował artefakt z ciekawością, zaintrygowany, co na jej temat odkryją. Używanie rękawiczki, kiedy właściciela drugiej nie było obok, niosło za sobą pewne ryzyka, ale przecież po to wezwał Rytm Słońca, czyż nie? Zwłaszcza ze ciekawiej takie właściwości odkrywało się wspólnie!

Rytm Słońca

Buczyna

: 02 wrz 2025, 23:48
autor: Rytm Słońca
Cóż, los rękawiczki Khamsina był podobny do tego, którym mógł pochwalić się Świst. Trochę obawiał się jej choć chwilowego ubrania (mimo że wyglądała bardzo modnie), bo dobrze wiedział, że mimo kamiennej zewnętrznej strony, w środku buzuje u niego od emocji. Ucieszyła go duchowo mentalna wiadomość starego przyjaciela, więc nie czekał ani chwili, by mu odpowiedzieć.
~ Hej, pewnie, wpadnę! ~ rzekł wypełniony radością. Wziął ze sobą rękawiczkę i w sumie... z ciekawości wziął też swój instrument, z którym spędzał sporo czasu i mały czarny trójkąt, którym na nim grał. Zabrał też naszyjnik z lupą, a może się przyda. Wybrał się w drogę i po pewnym czasie pojawił się na niebie na horyzonice. Wylądował ostrożnie, żeby nie rozrzucić przedmiotów ze sobą niesionych i trzymając rękawiczkę delikatnie w pyszczku zaczął podchodzić od przodu do Śwista.

Trzeci Szlak

Buczyna

: 06 wrz 2025, 13:19
autor: Trzeci Szlak
Świst uśmiechnął się i skinął na powitanie Khamsinowi, bez wątpienia ciesząc się, iż ten przybył. Jego uwadze nie umknęły artefakty smoka, uznał jednak, iż przywódca Słońca sam z siebie prędzej czy później powie coś o nich. Teraz chciał skupić się na rękawiczkach.

– Witaj! Miło cię znów ujrzeć! – rzucił wesoło, zachęcając Khamsina, aby podszedł bliżej. – Nie jest łatwo znaleźć trochę czasu, jak nie wojna, to pisklaki. Właściwie zajmowanie się wojną było chyba łatwiejsze, była bardziej przewidywalna – powiedział, przewracając oczami. – Bądź co bądź, wciąż pamiętam o rękawiczkach, które podarował nam Erwin! Myślę, że moglibyśmy z nimi trochę poeksperymentować. Co ty na to? – zapytał. – Nie wiem, czy uda nam się wymyślić dla nich zastosowanie praktycznie, ale być może dałoby się je wykorzystać podczas opowiadania historii! Na przykład takiej o krakenie! – dodał, zaśmiawszy się.

Rytm Słońca