Strona 29 z 30

Cichy Wąwóz

: 02 lut 2024, 22:42
autor: Opowiastka Kuglarza

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Destrukcyjne dla jednostki prawda? Po prostu być? Czy smoki jako istoty inteligentne nie powinny dążyć do szczęścia? Czy nie było aż tak wielu sposobów na odnalezienie go? Od ogromnych ambicji jak w wypadku samicy, czy od małych prostych sukcesów jak to niektórzy preferują. Może samiec też powinien spróbować tej drugiej metody? W każdym razie, Ebrill nie miała pojęcia co go trapi, nie mogła mieć i zapewne nawet jeśli by wiedziała to nie byłaby w stanie zrozumieć.
~ Można je sprawdzić po prostu sięgając gwiazd, łapiąc je między szpony.~ Zaśmiała się... Jej tok rozumowania czasem był dość specyficzny choć już chyba oczywistym było, że jeśli Opowiastka czegoś zechce najzwyczajniej to dostanie nie zależnie jak trudne będzie wszystko pomiędzy postanowieniem, a jego realizacją.
Oh pisklaka najprawdopodobniej poznali tego samego. Futrzasta nie cierpiała chociaż najmniejszych kontaktów z pisklętami, a ten stopniem w jaki jego łeb był szczelny z tą całą bezsensowną breją w środku irytowało ją jeszcze bardziej.
~ Szkoda, chętnie posłuchałabym recenzji. Warto doceniać co robią dla nas rodzice, nawet jeśli tego nie cierpimy. Kiedyś pewnie nawet zatęsknisz za jej wyrobami.~ Uśmiech na jej pysku skwaśniał nieco, choć jedynie na moment. Wiedziała, że powinna bardziej doceniać swoją mamę i to co robiła dla całego Azylu. Jednak gdzieś w środku wciąż tkwiła w niej zazdrość o czas z rodzicielką jaki został jej odebrany i jej nawet nie przedwczesna śmierć. W końcu umarła w najbardziej naturalny sposób z możliwych.
~ Oh wybacz, akcent trzyma się mnie jak miód smoczego futra.~ Rzeczywiście "czuć" go było mocniej gdy samica wróciła do mówienia wspólnym. Trochę głupio jej było, że powoli go traci.
~ Przysięgam, że nie obraziłam cię po swojemu, postawię nawet łapę o to.~ Zaśmiała się. Ciekawą anegdotką było, że nie tylko latorośle Burdiga i smoki znały ten język choć nie ma pewności, że wraz z Ha'arą zmarło się tej mowie na terenach wolnych.
Heh... Azyl.
~ Mam mieszane odczucia odnośnie tej wojny, ale rozumiem że nie każdy konflikt da się rozwiązać bez rozlewu krwi. I w sumie nie wiem czy jeszcze czegoś szukam. To co chcę jest w zasięgu mojej łapy wystarczy tylko na to zapracować.~ Odetchnęła. W gruncie rzeczy, jej praca dopiero niedawno się rozpoczęła i minie bardzo wiele czasu nim będzie blisko swojego celu.
Cholera, jednak zauważył. Samica na pytanie wpierw zareagowała widocznym zmieszaniem nerwowo pocierając prawą łapą o wierzch lewej dłoni. Serio powinna kiedyś mówić zanim powie.
~ Emm... No bo... A cholera i tak już się wygadałam.~ W jej głos wkradła się nutka irytacji. Nie na to, że samiec zapytał tylko na własny długi jęzor.
~ Tak wychowałam się w miejscu gdzie ludzie i smoki żyją w zgodzie tworząc coś na kształt jednego stada. Jest to bardzo daleko stąd i język który przytargałam tutaj ze sobą to moja ojczysta mowa. Ale nie powinnam tak tego rozgadywać zwłaszcza teraz.~ Ostatnie zdanie opuściło jej pysk choć samica mogłaby przysięgnąć, że tylko padło w myślach. Na prawdę musi zacząć lepiej dobierać słowa.

Powiernik Pieśni

Cichy Wąwóz

: 03 lut 2024, 11:57
autor: Powiernik Pieśni
Dążenie do szczęścia jest naturalne, chociaż to właśnie inteligentne istoty potrafiły popaść w stan w którym znajdował się Yulo. Depresja, która jakiś czas temu zapuściła korzenie w jego psychice, rozkwitała teraz na całego. Jej kwiaty były czarne i kłujące, a Yulo mimo to je zrywał chociaż tak bardzo mu się nie chciało...Ona zabierała strzępki tych małych radości, nie chciała zapalać ognia wieczorem, mówiła o śmierci. Wszystko przy niej było bez sensu.
Cicho się zaśmiał, ale i dał upust swojej samoocenie.
Kamienie takie jak ja nie pasują do gwiazd. Żaden z nich nigdy nie sięgnął nieba. Nawet miłość nie wystarczy, by wznieść je tak wysoko, bo przeznaczeniem kamieni jest kochać i podziwiać gwiazdy z pewnej odległości.– barwne opisy i metafory mu nie przeszkadzały, w końcu sam też potrafił nimi sadzić bardzo często. Jeśli ona umiała faktycznie sięgać gwiazd to życzył jej jak najlepiej... nie była kamieniem, tak jak on.

Ależ potrafię docenić... zresztą moja druga mama od zawsze popierała to zdanie, być może to z nami coś nie tak, albo akurat ten dobór glonów jest bardziej smaczny dla smoków morskich oraz trytonów.
Zarazem zdradził nieco więcej o sobie. Do tej pory Yulo widział ludzi, elfy i trytonów, tak więc całkiem pokaźna lista ras rozumnych na kogoś, kto całe życie mieszkał na wolnych stadach ogarniętych wojną. On w tym nie widział nic wyjątkowego, bardziej podziwiał te wszystkie smoki, które podróżowały i docierały tutaj, postanawiając zostać na zawsze lub jakiś dłuższy czas.
Masz bardzo ładny głos i akcent. Wydaje mi się, albo umiesz śpiewać. No a jeśli tego nie robisz to powinnaś spróbować.– Brzmiała bardzo melodyjnie i jeśli zaciągała innym akcentem to chyba nie potrafił skupić się na tyle, aby jakkolwiek mu to przeszkadzało
Nie znasz ich znaczenia, że tak mówisz?– przez chwilę nie był pewny czy to w ogóle możliwe. A może lekka zmiana formy w słowie mogła spowodować, że ten miał zupełnie inne znaczenie. Może taki był jej język? Ciężko to określić. W tych zapoznanych języka przez niego zdarzały się oczywiście słowa o wielu znaczeniach. Zwykła intonacja mogła powodować, że zmieniały znaczenie wypowiedzi.
Na następne słowa lekko pokiwał łbem. Samica najwyraźniej miała pozytywne nastawienie do świata. Być może on kiedyś myślał podobnie... stare dzieje.
Życzę Ci, żeby światło mijających księżyców sprawiło, że będziesz widzieć jasno swoją drogę.– uśmiechnął się przyjaźnie i chwilę utrzymywał ten uśmiech. Patrzył na nią dwukolorowymi ślepiami i nawet nie mrugnął do czasu, aż nie powiedziała o ludziach.

Yulo wysłuchał jej wypowiedzi i znów przekrzywił łeb na bok jakby nad czymś dumał. W końcu jednak musiał jakoś zareagować.
No nie wiem. Prawda jest lepsza, od kłamstwa pominięcia. Ludzie to nie wroga rasa, nawet jeśli niektóre smoki tak uważają. Łowcy nie definiują całej rasy. Ja nie nienawidzę ludzi i nie zabijam ich bo są ludźmi. Nienawidzę tego co robią łowcy i to z nimi walczę.
Skomentował, aby sprostować i żeby samica nie czuła się źle z tym, iż mu powiedziała o swojej przeszłości. Zresztą byłby niezłym hipokrytą gdyby miał obrażać się za jej przeszłość, skoro on mieszkał po dziś dzień w jednej jaskini z człowiekiem i jej pi... dzieckiem.

Opowiastka Kuglarza

Cichy Wąwóz

: 03 lut 2024, 19:07
autor: Opowiastka Kuglarza
I niestety walka z nią wykraczała poza zdolności niejednego uzdrowiciela, a zwłaszcza takiej młódki jak Ebrill. Wyciągnie łapę? Do tego nie trzeba być uzdrowicielem wystarczy być kimś kto zrozumie lub chociaż się postara. Oczywiście jeśli ktokolwiek na to pozwoli, w przypadku Yulo nie było na co liczyć w końcu znali się ledwie chwilę.
~ Kamień może zostać przez kogoś odnaleziony. Zabrany w daleką podróż nawet tam gdzie żaden kamień jeszcze nigdy się nie znalazł, lecz od samego kamienia zależy czy da się odnaleźć błądzącej po ziemi łapie.~ Rozumiała jego aluzję i uznała, że wystarczy i nie powinna naciskać. Choć widok kolejnego smoka użalającego się nad sobą doprowadzi ją zapewne do nauczycielskiej furii.
~ Cieszy mnie to. I tryto czego? Wybacz do niedawna niewiele wiedziałam nawet o smokach i morskie wyobrażałam sobie jako uskrzydlone ryby.~ Zaśmiała się. Może niedługo zobaczy tego ich Mglistego morskiego co przypominał węgorza? Jeśli zachoruje to nawet szybciej niż sądziła.
~ Myślisz? Nigdy w sumie nie próbowałam, zawsze wolałam się uczyć by pokazać się z lepszej strony i po za spacerami nie mam specjalnie hobby.~ Z lepszej strony... Komu? To chyba oczywiste lecz to materiał na inną, bardzo osobistą i jedyną nieprzyjemną opowieść jaką samica ma do opowiedzenia.
~ Oczywiście, że znam. Jakby to ująć... Myślę w tym języku więc ciężko byłoby go nie rozumieć.~ Wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu. Chociaż przekleństwa w jej rodzinnych stronach nigdy nie niosły ze sobą takiej energii jak te wypowiedziane we wspólnym. Stąd pewnie było zaskoczenie Opowiastki z tak ochoczego rzucania mięsem przez niektóre jednostki.
~ Oh, dziękuję to bardzo miłe z twojej strony.~ Pieśń wydawał się bardzo miłą personą. Choć chciałaby go poznać gdy ten płomyk w jego sercu nie był taki przygaszony co podczas ich rozmowy jawiło się tak oczywiście jak piach pod szponami podczas przebieżki po pustyni.
~ W takim razie mogę być szczęśliwa, że wymksnęło mi się akurat przy tobie. Boję się trochę jakby zareagowała ta grupka "ekstremistów" nawet jeśli to pojedyncze jednostki. Niestety niezależni od tego jacy są łowcy ciężko mi patrzeć na pobojowiska potyczek z nimi. Zastanawiam się po prostu czy ludzie, których cenię są bezpieczni.~ Jej głos zabarwiła szczypta zmartwienia. W końcu kto nie martwiłby się o przyjaciół, praktycznie rodzinę przy której uczono się mówić, bawić i przeżyć.

Powiernik Pieśni

Cichy Wąwóz

: 03 lut 2024, 21:12
autor: Powiernik Pieśni
Nie znali się długo, ale kto wie, może to był początek relacji, a być może początek końca.
Ano może i racja... Tylko jak odnaleźć taki kamień to czy nagle nie okaże się wielkim głazem, zbyt ciężkim do ruszenia– Yulo cicho się zaśmiał z własnego żartu. Wcale nie chciał budować smętnej atmosfery. Wiedział, że ciągłe mówienie 'faktów' o sobie było drażniące dla innych. Może lepiej było to ukryć i nie zrażać do siebie nikogo. Na prawdę miło mu było spotkać kogoś rozmownego i chętnego do spędzenia czasu z prawie obcym jakim był. Nie wiedział jak ona, ale on cieszył się z tego przypadkowego spotkania.
Try-ton-ki. To... powiedzmy pół ludzie- pół ryby.– wyjaśnił rzeczowo i machnął lekko łapą, a na pysk wykwitł uśmiech z rozbawienia. Zabawnie było sobie wyobrazić Topolę jako latającą rybę- A morskie smoki po prostu nie zioną, bo mają skrzela i oddychają nimi pod wodą. Niektóre chyba też mają dość oślizgłe ciało i błony... No i śmierdzą rybami po długim pobycie w wodzie.– kiedy już się uspokoił to i zostawił tylko delikatny uśmiech.
Spróbuj. Na pewno znasz jakieś piosenki ze swoich stron, a jeśli nie to mogę Ci podsunąć coś do śpiewania na początek. Nie na darmo jestem Powiernikiem Pieśni... No chociaż to akurat nie geneza tego imienia.– wyjaśnił nieco... tajemniczo. Większość smoków w końcu kryła za wybranym imieniem jakieś własne przemyślenia. No przynajmniej Yulo zawsze w to wierzył.

No więc... to tajemnica? Czy zdradzisz mi co powiedziałaś?– Ciekawości nie potrafiła zabić nawet głęboka depresja. Ta towarzyszyła mu całe życie i pewnie będzie z nim do końca.
Na następne lekko kiwnął łbem. Samica zapewne będzie miała świetlaną przyszłość o ile jej ducha nie złamią wydarzenia dookoła niej. Oby miała większą siłę woli od niego... Jego płomyk był mały i podatny na wiatr, a jednak go osłaniał czasami tak szczelnie, że się potrafił poparzyć. Być może kiedyś podzieli się ciepłem, a zostawi same zgliszcza...
Jakby Ci jakiś się naprzykrzał to przyślij go do mnie. Ja mu chętnie wyjaśnię, że powinien trzymać język za kłami.– Oczywiście zrobiłby co w jego mocy, ale pewnie wyszłoby najwyżej na to, iż odwraca uwagę od samicy, a nie bohatersko ją broni. Były w tym jednak strzępy jego dawnej osobowości, która chciała rozweselać i pomagać wszystkim, a karać tych, którzy byli zwyczajnie źli.
Nic im na pewno nie jest, sama powiedziałaś że to bardzo daleko, a tutejsi łowcy są tutaj dłużej, niż pewnie żyjesz, a więc spotkałabyś ich po drodze gdyby tam zmierzali. Szkoda czasu na zamartwianie się rzeczami, których nie da się zmienić. To te, z którymi można coś zrobić, są warte uwagi.
Zrobił nieśmiało krok bliżej i przez pewien czas wahał się... ale w końcu nie wyciągnął łapy do niej. Powoli i zakłopotany bujnął się w tył o krok wracając tam gdzie wcześniej. Powinien sobie odpuścić próby pocieszania, a już na pewno próby kontaktu fizycznego. Przecież go nie znała i mogłaby to odebrać opatrznie.

Opowiastka Kuglarza

Cichy Wąwóz

: 03 lut 2024, 23:27
autor: Opowiastka Kuglarza
Oho, tak być nie może. Ebrill nie odpuści gdy ktoś ją zainteresuje i samiec musiałby tu obudzić w sobie czterookiego pisklaka by zepsuć pierwsze wrażenie jakie odniosła na jego temat samica. Na jego słowa zaśmiała się cicho po czym postąpiła krok by całkowicie znienacka trącić go łapą w bark. Nie było to uderzenie w żadnym wypadku jedynie próba ruszenia "głazu". Jeśli jej się uda zaśmieje wesoło. Jeśli nie no cóż... Spróbuje mocniej.
~ Hmm... Wtedy ilość łap musi wzrosnąć proporcjonalnie do wielkości głazu.~ Wyszczerzyła kły. Byli tak różni na pierwszy rzut ślepia, a znaleźli wspólny język i po tak krótkiej znajomości pozwalali sobie na żarty. Lepsze lub gorsze.
~ Proszę powiedz, że górna połowa jest rybia.~ Jej wyobraźnia pokazała jej obraz najbardziej zabawnego stwora jaki mógłby chodzić po świecie. Albo pływać?
~ Ah, z biegiem czasu i tego się dowiedziałam. Wiesz muszę wiedzieć jak leczyć smoki każdego gatunku i morskie zajęły nam trochę czasu podczas nauki. Ich odpowiednik zapalenia gruczołów głównie, ale szczerze żadnego nie widziałam mimo, że podobno jeden morski zamieszkuje Mgły.~ Dopowiedziała nie chcąc już wyjść na całkiem głupią. Plusem dla smoków które ją słuchały, a minusem dla samej Opowiastki była jej stale uzupełniania wiedza o życiu i mieszkańcach wolnych stad.
~ A wiesz, że nigdy nie zwracałam uwagi na słyszane kołysanki? Więc w sumie nie znam niczego konkretnego... ~ Położyła lekko po sobie uszy. Czyżby miała niewykorzystany talent? Tak być absolutnie nie mogło! W śpiewaniu też będzie najlepsza, dajcie jej z księżyc... Albo dwadzieścia parę.
~ Oh, a skąd w takim razie się wzięło? Z tego co wiem przykładacie do tych imion trochę większą wagę niż Mgła, więc musiało być ciężko wybrać akurat te.~ Przekrzywiła delikatnie łeb, a jej dłoń trzymająca miseczkę wykonała kolisty ruch mieszając znajdujący się tam napar. Od tej rozmowy w sumie o nim zapomniała i nie dajcie bogowie jeszcze zaraz jej wystygnie.

~ Oh, żadna. " Nie wiem dlaczego. Wydaje się być banalne."~ Uśmiechnęła się by zaraz przybliżyć kubeczek do pyska i wziąć łyk napoju. Złamanie ducha natomiast... Mimo tej samej krwi nie są w tej kwestii takie same. To co pokonało jej babkę nie musi dotykać Ebrill, a nawet jeśli spróbuje samica nie da się tak łatwo. Nie gdy miała coś sobie do udowodnienia.
~ Dziękuję, za propozycję i chętnie skorzystam. Póki sama nie nauczę się dawać takim w pysk z odpowiednią skutecznością.~ Oho, księżyce spędzone pod opieką Gheiny się jej udzielały.
Co do sytuacji w Azylu Opowiastka zwyczajnie się martwiła. Wiedziała, że nie powinna, w końcu radzili sobie przez tyle pokoleń to poradzą sobie i bez samicy, która opuszczając dom była ledwie pisklęciem. W sumie ciekawe czy jej towarzysz wędrówki bezpiecznie wrócił do domu...
~ Wieeeeem... Po prostu się martwię chociaż to głupie. Kiedyś pewnie się wybiorę w podróż do nich. Zobaczyć jak bardzo nic się tam nie zmieniło.~ Zaśmiała się dopijając swój napar. Cóż jeśli samiec również skończy dorobi więcej. Co do znania się... Właśnie zmieniali swój status z nieznajomych prawda?

Powiernik Pieśni

Cichy Wąwóz

: 04 lut 2024, 12:06
autor: Powiernik Pieśni
Czasami wystarczy kilka nieodpowiednich słów, aby zrazić do siebie rozmówcę. Gdyby pewnie znała jego myśli całkowicie to kto wie... może i uznałaby go za gorszego od tego pisklaka.
Pokonanie bariery fizycznej było dziwnie... naturalne, w końcu to tylko zwykłe przyjacielskie szturchnięcie. Miało też sens dosłowny.
Hm... ciekawa koncepcja– mógłby jeszcze dywagować na temat tego, że skała będzie górą, ale w sumie nie było sensu spierać się o metafory. Jego skała była na prawdę duża i pewnie za duża na nią samą, a sama musiała najpierw wzlecieć do gwiazd, aby próbować zabrać tam kogoś jeszcze.
Byłoby to niezwykle dziwne, gdyby rybie głowy biegały z kulasami ludzi. Nie, większość połączeń humanoidów jednak ma od tułowia w górę ludzką. Chyba centaury mają tak samo, jeśli dobrze pamiętam z opowieści mamy. Z ludzkimi nogami ciężko byłoby im pływać to i nawet pożywienia by nie dorwały w wodzie.
Zawsze rozbudowywał swoje odpowiedzi o dodatkowe informacje. Mówienie całkowicie rzetelnie nie byłoby dobre dla rozwoju relacji i kontynuacji rozmowy. Tym bardziej, że miło spędzał z nią czas.
Pokiwał łbem na znak zrozumienia. Teoria była zawsze daleka od praktyki, ale dzięki tej podstawie można było szybko dostosować plan działania. Jako wojownik nie miał takich dylematów, miał po prostu unikać rozległych ran i zadawać takowe.

Spróbuj więc... hm.– zamilkł na chwilę próbując przywołać coś co będzie w miarę łatwe, nie szybkie i będzie miało prosty tekst z powtórzeniami.
Oto piosenka zimna, czas na marzenie,
Wciąż czekam, choć dni są krótsze, a noce dłuższe.
Błyszczące dni, mgły letnie, długo niech trwają,
Lecz w tej porze roku, marzenia moje rwą.
Rzeczywistość inna, niż wydaje się być,
Pieśń zimna – niewierzącego dźwięk.
– wyśpiewał spokojnym melodyjnym tonem podnosząc nieco łeb w stronę nieba, które obecnie nie było zbyt ładne, ale akurat pod płatki śniegu się nadawała... Gdyby muzyka mogła je tylko ściągnąć na ziemię... To dość krótki kawałek piosenki, ale była w miarę łatwa i na tyle spokojna, że można było ją nucić na spacerze właśnie w takie chwile jak ta.

Na imię nieco pokiwał łbem. Nie chwalił się tym zbyt często, bo niektórzy uważali to za makabryczne... A znowu nie chciał uchodzić za znudzonego życiem. Co mu jednak szkodzi...?
Pewna legenda opowiada o ptaku, który śpiewa jedynie raz w życiu, piękniej niż jakiekolwiek stworzenie na Ziemi. Z chwilą, gdy opuści rodzinne gniazdo, zaczyna szukać ciernistego drzewa i nie spocznie, dopóki go nie znajdzie. A wtedy, wyśpiewując pośród okrutnych gałęzi, nadziewa się na najdłuższy, najostrzejszy cierń. Konając wznosi się ponad swój ból, żeby prześcignąć w radosnym trelu słowika i skowrona. Jedną najświetniejszą pieśnią za cenę życia. Cały świat zamiera, aby go wysłuchać, uśmiechają się nawet Bogowie... Bo to, co najlepsze, trzeba okupić ogromnym cierpieniem... Przynajmniej tak głosi ta legenda.– Opowiedział i cicho się zaśmiał. Jego zdaniem było dość dużo cierpień w życiu, ale wątpił, aby nie miało być gorzej. Pewnie samica zrozumie, że widzi w sobie tego ptaka i że był skazany na okrutne gałęzie. Wierzył najwyraźniej też w to, że pewnego dnia stanie się coś co chociaż raz wyniesie go ponad normy, nawet jeśli okupi to śmiercią. Każdy miał swoje marzenia, prawda? Akurat taki los wojownika mógł się ziścić.

Na tłumaczenie tylko cicho się zaśmiał- faktycznie nic istotnego, a na przyjęcie propozycji kiwnął łbem. Nigdy nie pochwalał walczących uzdrowicieli, jednak czym innym była chęć walki, a czym innym była obrona przed napastnikami. W tym przypadku nie istniał smok, który nie powinien umieć skutecznie walczyć.
Sprawę azylu na razie zostawił, bo na razie samica miała życie tutaj, a drążenie tam teraz wydawało się nie być dobrym biegiem rozmowy jak na pierwsze spotkanie.
Nie masz żadnego rodzeństwa?– zagrał na inny temat. Może opowie mu coś więcej o swojej smoczej rodzinie.

Opowiastka Kuglarza

Cichy Wąwóz

: 04 lut 2024, 18:53
autor: Opowiastka Kuglarza
Lecz nawet jedno z takich słów nie padło. Samiec nie był pisklęciem, które uważa się za nie wiadomo kogo brodząc we własnym wymyślonym cierpieniu bez ustanku podlewając je jak kwiat, który hoduje. Wojownik po prostu miał swój bagaż przeżyć jasno to pokazywał swoimi słowami i postawą i akurat jemu Opowiastka mogła uwierzyć.
Szczerzyła kły zaczepnie po wykonaniu jakże prostego gestu, przełamującego barierę jaką byli oddzieleni odda? Może, zabawnie by się wtedy zrobiło. I w sumie kogo przed sobą miał Yulo? Czy Ebrill była aż tak nieskazitelnie czysta od cierpienia i bólu życia? O nie, takie smoki nie istniały lecz samica nie była też kimś kto nosił maski. To jaką widział ją Powiernik było dokładnie tym czym Opowiastka była.
~ O nie, byłoby niezwykle zabawne.~ Zaśmiała się. Ciekawe czy taki stwór porozumiewałby się w miarę zrozumiale czy tylko by bulgotał na wszystko co żyje.
~ Mmm... Natura czasem nie potrafi się bawić.~ Bo dlaczego tylko smoki potrafiły tak mutować, a inne zwierzęta nie? Więcej łap, par ślepi i tym podobne modyfikacje budowy nowonarodzonych jaszczurek, a trytonowi nigdy się połówki nie zamienią.
I tak od rozmowy przeszli do lekcji w pewnym znaczeniu. Wsłuchała się w słowa opuszczające jego pysk pacając kubeczkiem o śnieg w nieznanym sobie rytmie. Słowa piosenki brzmiały na prawdę wspaniale gdy śpiewał je ktoś kto śpiewać umiał. Ebrill szybko zatopiła łapę w torbie i po wyjęciu kawałka skóry wypaliła na nim słowa śpiewanej przez samca pieśni pobudzonym maddarą szponem, który zabłysnął błękitnym płomyczkiem.
~ Bardzo ładnie.~ Powiedziała z uśmiechem. ~ Słychać, że to coś co ćwiczyłeś.~ Ona nie ćwiczyła w ogóle i w sumie wolała nie krzywdzić uszu samca próbami. Może przy następnym spotkaniu? Może rzeczywiście zacznie sobie częściej nucić? Odnajdzie rytm i ślepo za nim pójdzie? Kto wie... Muzyka w końcu poza swoim pięknem potrafi też wyzwalać emocje, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia.
Wsłuchała się po raz kolejny gdy samiec opowiadał legendę związaną z jego imieniem i gdy ten skończył zaśmiała się cicho. Życie pisze najbardziej nieprawdopodobne historię.
~ A więc trafiłeś na idealnego smoka jeśli chcesz powtórzyć wyczyn ptaka z legend.~ Zachichotała.
~ Jeszcze księżyc temu nazywałam się całkiem przypadkowo Cierniową Łuską, a same ostre ciernie no cóż... Są dwa.~ Tutaj łapą pogładziła dwa niewielkie rogi zdobiące jej łeb. Oczywiście, że rozumiała aluzję, ale sam przypadek był tak niezwykły, że nie mogła się powstrzymać przed podroczeniem się z Powiernikiem.
~ Wszystkie pisklęta czy to smocze czy ludzkie w Azylu były moim rodzeństwem. Mama była kimś rodzaju waszego piastuna i nie miała zbytnio czasu na prokreację. Tutaj natomiast podobno mam większą rodzinę niż sądziłam. Tylko na żadnego krewniaka jeszcze nie wpadłam.~ Ot żadna tajemnica, że mama Ebrill mimo bycia na prawdę kochaną smoczycą nie miała w życiu za wiele czasu. No i fakt, że w Mgle nie ostała się rodzina uzdrowicielki zdecydowanie jej nie pasował. Jak ma znaleźć krewnych po innych stadach? Przecież nie porozsyła wiadomości po przywódcach z pytaniem "Ej stary kojarzysz ją?"

Powiernik Pieśni

Cichy Wąwóz

: 04 lut 2024, 20:34
autor: Powiernik Pieśni
On dowiedział się od przyjaciółki, że powinien wstrzymać swoje nędzne prawdy. Lepiej nie mówić komuś o bezwartościowości swojego życia... lepiej to wszystko pominąć i udawać, że jest słabo, ale stabilnie.
No ryby nie żyją na lądzie, trytonki przynajmniej mogą siedzieć przy łodzi i jakoś się porozumiewać. Mają własny język, ale niektóre znają smoczy wspólny.
Wyjaśnił najlepiej jak umiał, a na uwagę o naturze lekko kiwnął barkami.
No czasem... W końcu to, co niektórzy widzą u mnie jako dziób, jest tak na prawdę dużymi łuskami. Inaczej nie miałbym kłów i pewnie tak łatwo nie byłoby mi mówić.
Oczywiście, że w jego przypadku, natura zadziałała dziwnie, ale raczej nie ujmując mu. Szopów do tej pory nie spotkał to i w samicy owego zwierzęcia po prostu nie widział.

Na uwagę o śpiewie mruknął cicho i zakołysał łbem.
No... trochę.– tak na prawdę pamiętał każde zasłyszane słowo i pamiętał każde wydarzenie w którym brał udział to i teksty piosenek wchodziły mu do łba natychmiast. Była to umiejętność po ojcu i nigdy nie wiedział, że inni niekiedy tego nie potrafią. Widział jak samica zapisuje sobie, ale po co? Nie śmiał pytać, bo w końcu mogła pieśń rozdać innym bez śpiewu.

Na jej kolejne słowa nieco szerzej otworzył ślepia. Przez chwilę na prawdę był zdziwiony.
A czy są najdłuższe? Myślę, że mam dłuższe– odpowiedział z lekkim uśmiechem, dając się namówić na tą gierkę. Wybitny wypadek, ale tak samo było kiedy nieznajomi pytali go o bycie gryfem. Z imienia był, ale z gatunku to już nie, ale podobieństwa były.
A dużo was tam było?
Samiec w końcu sam przypomniał sobie o naparze, który był kompletnie zimny. Nie przeszkadzało mu to i opróżnił go na raz do dna. Potem odstawił miseczkę przed samicą.
Dziękuję za napar. Na prawdę miło się rozmawia i chętnie spotkam się z Tobą ponownie, ale na razie będę musiał się zbierać.– samiec nie wydawał się oczywiście spięty, ani też nie wyglądał na ponaglającego zakończenie. Ot... coś się zaczęło i musiało w końcu ustać zanim oboje przesiedzą całą noc po prostu rozmawiając. Wojownik miał jeszcze do odwiedzenia Świątynię i być może arenę.

Opowiastka Kuglarza

Cichy Wąwóz

: 05 lut 2024, 21:02
autor: Opowiastka Kuglarza
I nie czuć potrzeby zmian? Nie otrzymać pomocy, której gdzieś tam w głębi czujemy, że potrzebujemy? Ebrill wolała by nie było wcale jeśli miałoby być słabo. Cóż taka już była w pogoni za swoimi celami nie mogła sobie pozwolić na potknięcia, na smutek trwający dłużej niż trwać musiał, a przede wszystkim na użalanie się nad sobą. Tego podobnie jak w innych tak i w sobie mogłaby nie znieść.
~ Oh własny język mówisz? Słyszałeś go?~ Zapytała odgarniając włosy z pyska, które z wyjątkową zawziętością opadły jej na prawe oko.
~ Z daleka rzeczywiście można się pomylić, ale to nie jest chyba jakaś niepożądana zmiana co? Przyciągasz wzrok i w sumie poza byciem dobrym towarzyszem rozmowy twój ryjek cieszy oko.~ Nie spodziewał się tego prawda? Komplementu, ale cóż takie było zdanie uzdrowicielki. Dla niej wygląd Powiernika był drugorzędną cechą, a nawet przy takim podejściu nie uważała go za brzydkiego zapewne w przeciwieństwie do niego samego.
Po co zapisywała jego pieśń? Do nauki oczywiście! Słowa mogły nie wpaść jej do łba tak łatwo gdy skupiała się na barwie głosu samca, jego tonacji i akcentowaniu pojedynczych słów. Gdy sama weźmie się za trening będzie musiała dorównać mu jak najszybciej. Ambitność czasami bywała głupią cechą.
~ Oh nie licytujmy się na długość poroża, ważne że działa co nie?~ Zaśmiała się po krótkiej chwili udawania oburzonej.
~ Trochę. Momentami mam wrażenie, że palców by mi zbrakło by policzyć wszystkich. ~ Uśmiechnęła się, choć nie był to już tak pogodny uśmiech jak wcześniej. Wszystkie te pisklęta ludzkie czy smocze zabierały czas matce Ebrill. Czas, którego tak bardzo mała wtedy samiczka pragnęła. Miseczkę podniosła i po przemyciu obu wrzuciła do swojej torby. No tak ile mogli tutaj siedzieć, jeszcze ktoś umrze nie dajcie bogowie przez jej spacerki.
~ Ah, nie ma za co na prawdę. Bardzo miło było poznać Śpiewku. Do następnego.~ Przy przezwisku wymyślonym w sumie chwilę temu na poczekaniu na pysk samicy wkradł się zawadiacki uśmiech. W każdym razie musiała wracać w okolicę aren. Dobrze, że znalazła lipę pod którą wybitnie wygodnie jej się siedziało. Tam też się udała, pieszo...

Powiernik Pieśni

//zt

Cichy Wąwóz

: 06 lut 2024, 5:54
autor: Powiernik Pieśni
Owszem, trochę. "Kia Ora" to u nich powitanie się.– niewiele więcej słów dosłyszał, bo pomiędzy rozmówcami był tłumacz, który zacierał w większości znaczenie konkretnych słów. Niemniej Yulo nie czuł potrzeby uczenia się tego języka... Trytoni i woda do zdecydowanie nie jego bajka. Ponadto pewna ich grupa była zamieszana w śmierć jego brata.
Yulo reagował na komplementy jak totalny kretyn i miał w zwyczaju kłócić się z rozmówcą o to, jednak większość tych komplementów wychodziła z pysków albo na początkach rozmowy, albo przy tłumaczeniu 'dlaczego właściwie chciałem rozmawiać'. Czemu teraz nie było tak samo... Ano subtelna i bardzo ważna różnica... Bardziej zwróciła uwagę na niego jako całość.
Taka już moja rasa. Na pewno zobaczysz jeszcze kilku o podobnym wyglądzie, ale to wcale nie musi oznaczać, że jesteśmy rodziną. Z czasem pewnie zobaczysz, że aż tak bardzo wyjątkowy nie jestem. Za to wątpię czy znajdę kogoś chociaż trochę podobnego do Ciebie. Ty jesteś prawdziwym wyjątkiem.
Chyba nie był najlepszy w tworzeniu komplementów, ale powiedział to co uznał, za prawdziwe i miłe.

Odnośnie poroża lekko kiwnął barkami.
Większym łatwiej trafić i bardziej nadziany poczuje.– mruknął z krótkim uśmiechem i odgonił dwuznaczność, która mu się nasunęłą... na myśl.
Cóż, sprawą jej rodziny może zajmą się następnym razem. Brzmiało to ciekawie, bo o dużej rodzinie raczej można było też dużo opowiadać.
Ćwicz. Chciałbym usłyszeć następnym razem twój śpiew.
Uśmiechnął się i kiwnął łbem na zakończenie rozmowy. Chwilę obserwował samicę jak odchodzi i jego umysł wyjątkowo pozostawał ciszy. Potem wreszcie wrócił myślami do samego siebie i ruszył w stronę bliżej nieokreśloną.

/zt

Cichy Wąwóz

: 19 wrz 2024, 0:03
autor: Ereon
Dni przynoszące upragnione ochłodzenie przyjął wyjątkowo entuzjastycznie. Częściej wychodził ze swojej ustronnej groty, również bez konkretnego celu. Skutkiem nadejścia chłodniejszych dni była jednak choroba, która doskwierała mu odrobinę. Nie żeby był specjalnie gadatliwy, ale czarny kaszel, poza oczywiście kasłaniem, objawił się także lekkim bólem w gardle, szczególnie przy przełykaniu. Ereon nie specjalizował się jednak w lecznictwie, zupełnie nie potrafił połączyć ziół tak, by pomóc sobie w chorobie. Postanowił więc czekać na rozwój sytuacji – albo przejdzie samo, albo choroba go rozłoży na dłuższy czas.
  • [ Cisza po Lawinie ]

Cichy Wąwóz

: 29 wrz 2024, 11:21
autor: Cisza po Lawinie
Po tylu księżycach służby uzdrowicielskiej, Bealyn wyrobiła sobie słuch na poziomie echolokacji nietoperzy czy delfinów, słysząc kaszel z bardzo daleka. Teraz nie było inaczej, bo akurat spacerowała po wąwozie, gdzie dźwięk niósł się echem wyjątkowo gładko.

Znalazłszy jego źródło, zmarszczyła delikatnie brwi. Znowu on. Wcześniej głodował, teraz chorował. Kiedy zadecyduje się na dołączenie do któregoś ze stad? Westchnęła i podeszła bliżej wywerny.
Czy kiedyś spotkamy się w mniej przykrych okolicznościach? – zagadnęła swobodnie, a choć miało to brzmieć jak żart, była głównie zmartwiona.

Wyciągnęła z torby parę liści lubczyku oraz drewniany kubek. Przygotowała samcowi ciepły napar. Podsunęła mu go pod nos.
Wdychaj chwilę, a potem się napij. Powinno być lepiej – poinstruowała łagodnie .

Cichy Wąwóz

: 29 wrz 2024, 23:13
autor: Ereon
Prychnął, tuż po tym jak skończył się kolejny atak kaszlu. W pierwszej chwili nie zauważył nawet znajomej samicy, ale w końcu wyłapał subtelny chrzęst sypkiego dna wąwozu. Zwrócił się w tamtym kierunku, wreszcie dostrzegając Bealyn. Uśmiechnął się lekko w jej stronę, obserwując, jak podchodzi.

Wybacz. – wydusił chrapliwie, rzucając jej jak gdyby przepraszające spojrzenie. Mimo humorystycznego wydźwięku, wyłapał w jej głosie troskliwą nutę. Czyżby się o niego martwiła? – Być może tak.

Obserwował jak pracuje nad przygotowaniem naparu. Zamrugał z zaskoczeniem, co jakiś czas kierując spojrzenie na jej pysk. Gdy wyciągnęła kubek w jego stronę, potulnie pochylił łeb i posłuchał północnej. Odebrał od niej drewniane naczynie, chwytając je dwoma palcami jednego z uskrzydlonych ramion, węsząc nad nim chwilę. Później oddychał już spokojnie, pozwalając lekarstwu podziałać oparami, aż w końcu zaczął pić – z początku ostrożnie, następnie już trochę mniej. Gdy skończył, oddał uzdrowicielce kubek.

Dziękuję. – choć delikatna chrypka wciąż się utrzymywała, było słychać, że lek podziałał kojąco na podrażnioną niemal nieustannym kaszlem gardziel. – Jak mogę Ci się odwdzięczyć?
  • [ Cisza po Lawinie ]

Cichy Wąwóz

: 09 kwie 2025, 14:10
autor: Naga Magia
  • Lamba dziś znów, przyjemnym wieczorem potrzebowała pobyć sobie sama. Kochała Bandę ale Ishuś zaczął czuć pismo nosem, że jednak z Powalającą nie jest do końca w łeb dobrze, a prędzej z klifu skoczy ze związanymi skrzydłami niż przyzna się że.. ma swoje demony. Z nimi musi walczyć sama i nie zamierza nikomu oddawać tej walki, o nie!

    Gdy dotarła w ciche, miłe miejsce rozłożyła sobie skórę i wyciągnęła się na niej, patrząc w niebo. Wypuściła powietrze, czując jak ciepły wiatr muska jej łuski i lekko mierzwi grzywę ale nie przeszkadzało jej to – Może zrobi sobie tu drzemkę? Albo się napije czegoś.. dobrego? No dobra, miała tylko kompot ale to zawsze coś!

Cichy Wąwóz

: 11 kwie 2025, 10:14
autor: Nieskalany Wiatrem
  Wieczór znów był mu błogim błogosławieństwem, po ciepłym dniu. Jako smok urodziny zimą i przywykły do chłodnych temperatur stwierdza, że kaprysi na wiosnę. Coraz częściej odczuwał zmęczenie za dnia, przed nocą zaś znów się rozbudzał. To też było powodem jego nie do spania. A może to dlatego tak łapy mu się ostatnio plączą?
  Spacerował nie dotykając ziemi. Przeskakiwał ze skał na obalone pnie rozmijając się z wilgotnym mchem. Była to pewna rozrywka, która przyjemnie umilała mu wieczór. W końcu jednak zatrzymał się wzdłuż pnia sosny. Rozchylił skrzydła łapiąc mieszaninę chłodu i ciepłego wiatru. Odetchnął rozciągając się, a po chwili ułożył na pniu. Położył się.
  Jego biel łusek podświetlały pojawiające się gwiazdy i wzrastający księżyc. On jednak leżał spokojnie pod chłodnym światłem nieba, aż niebawem ktoś do niego nie dołączył. W odległości około trzech skrzydeł od niego dostrzegł ruch. Po części zasłaniały mu rumowiska widok na tą postać, lecz mimo tego nadal obserwował. Puki co była to jego jedyna ingerencja w sprawę drugiego smoka. Bowiem było mu wygodnie. Na wysokości, z rozwiniętymi skrzydłami i chłodem powietrza mimo cieplejszego wiatru obejmującego jego boki.
  Przesłał jej tylko impuls dla wiadomości, że nie jest tu sama.
~ Dobry wieczór. ~ powitał ją w wiadomości mentalnej spokojnym, nieco sennym głosem. Po tym umilkł, a jaśniejące z powalonej sosny, błękitne ślepia spojrzały na nią łagodnie. Po chwili je zamknął wytężając za to słuch. ~ Wypocząć po dnu? ~

[ Powalająca Łuska ]

Cichy Wąwóz

: 13 kwie 2025, 1:02
autor: Naga Magia
  • Usiadła sobie właśnie na zadku, odkręcając z westchnięciem bukłak i nalewając z iście narkotyczną, nieobecną lekko manierą małą czarkę. Cudem jej nie przelała, byłby to niefart, patrząc na to że dopiero co uprała sobie tę skórę – W rzece, mozolnie i jeszcze musiała ją tak wysuszyć by nie zapleśniała a przy obecnej pogodzie to.. był wyczyn!

    Myślała o.. wielu rzeczach. Trochę bała się że nie będzie w stanie zaaklimatyzować się na Wolnych, tak jakby chciała i że może osiadanie z Bandą tutaj nie było tak dobrym pomysłem? Z drugiej strony reszta odnajdywała się tu bez najmniejszego problemu, to też wiedziała że łatwiej będzie się dostosować.
    Przyłożyła z tą myślą czarkę do pyska i prychnęła.
    Pff! A kim ona jest żeby się nie dostosować! Robiła to całe życie, to miejsce i tak jest jednym ze spokojniejszych więc czego ona się tak bała? Żyła na zmianach, bez stałego miejsca ze smokami które uważała za bliskie i.. okej. Może to o to chodziło. Że osiedlili się gdzieś na dłużej.

    Z tej całej tyrady wyrwał ją mentalny impuls. Aż trochę cieczy wylała, łapiąc ją jednak szybciutko w locie za pomocą magii. Rozejrzała się i o..! Gdy zobaczyła swoistą gwiazdę na niebie, pomachała jej z uśmiechem.
    ~ Ah, tak, czeeeść! – odpowiedziała również mentalnie, wyszczerzając kły ale w szerokim, przyjaznym uśmiechu ~ A Ty? Tak sobie będziesz latał czy chcesz do mnie dołączyć? No choodź, naleje Ci kompotu – zachichotała, przesuwając się by zrobić Nieznajomemu miejsce na swojej skórze.

Cichy Wąwóz

: 13 kwie 2025, 22:16
autor: Nieskalany Wiatrem
  Obrzucił ją spojrzeniem. Wyglądała przyjaźnie. Tak więc zszedł z obalonego pnia, a dokładniej ujmujac zeskoczył z niego na wilgotny mech. Po czym pdszedł do niej i usiadł na udostępnionym miejscu. Uniósł uprzejmie krańce pyska.
– Czeeeść. W zasadzie ja też. Prawie spałem, kiedyś się tu przeniosła, ale mogę przysiąść do towarzystwa. – rzekł spokojnie, bez wyrzutów, po prostu odpowiedział na pytanie, a następnie ziewnął. Zamrugał kilkukrotnie próbując się rozbudzić. Spojrzenie leniwie przenosił po jej małym obozowisku, a na koniec na nią. Z zaciekawieniem stwierdził, że są tego samego wzrostu. Spodobała mu się jej budowa ciała. Ciekawe czy jest wojowniczką. Myślał zaspany. – Rozumiem, że picie i jedzenie? – podpytał luźno. Owinął przy tym ogon wokół łap i wyprostował się przeciągając tym samym grzbiet.

[ Powalająca Łuska ]

Cichy Wąwóz

: 17 kwie 2025, 21:18
autor: Naga Magia
  • Oh była bardzo przyjazna przecież! Kiedy zeskoczył do niej i obarczył ją spojrzeniem to z czystej przyzwoitości wstała.. ale tylko do siadu. No, takiego w miarę przyzwoitego siadu. Mimo wszystko kręciła sobie na palcu kosmyk włosów, przyglądając się przybyszowi z figlarnymi iskierkami w ślepiach.
    Przekrzywiła łeb w zaciekawieniu.
    – Oh spałeś w takim miejscu? Nie masz groty? – zapytała ze śmiechem i sięgnęła po czarki, rozlewając ze stojącego bukłaka napój dla nich. Przyjemny, owocowy zapach szybko przenikną do nozdrzy, świeże bo przeca Lamba robiła to dzisiaj.
    – Nie mam jedzenia niestety, nie jem o tej porze – zaśmiała się, podsuwając nowemu znajomemu czarkę, samej unosząc swoją do pyska. Mmm..
    – Lamba jestem. A Ty? – oczywiście że przedstawiła się swoim imieniem, jakoś tak to adepckie.. i tak je zaraz zmieni.

Cichy Wąwóz

: 17 kwie 2025, 22:09
autor: Nieskalany Wiatrem
  Drgnął uchem zerkając na nią frasobliwie. Lubił śmiech. Uniósł lekko krańce pyska.
– Mam, ale tak samo jak ty w plenerze lubisz się napić, tak ja lubię wypocząć w terenie. – odpowiedział przyjemnym tonem, podchodzącym nawet pod wesły, swobodny. Owinął ogon przy łapach przy czym wyprostował się elegancko i tak pozostał. Miał poczucie, że tak powinien w towarzystwie smoczycy z manierą. Zauważył bowiem tę przyzwoitość w geście oraz słowie. Intrygujące swoją drogą. Kim ona jest?
– Dziękuję. – odparł dostając w łapy czarkę. Podniósł ją, by odetchnąć zapachem owoców. W trakcie dobiegły go kolejne słowa. Pochylił głowę na jej imię. Podnosząc spojrzenie spowrotem na nią również się przedstawił.
– Miło mi. Nazywam się Nieskalany Wiatrem. – Oczywiście przedstawił się wybranym przez siebie mieniem. Było w zupełności obrane przez niego w momencie mianowania na wojownika, tak więc było jego i poprzez nie właśnie chciał być znany. – Skąd podchodzisz, Lambo? Jak mniemam, nie jesteś z tych stron. – pod pytał ciekawy. Następnie spróbował kompotu.

[ Powalająca Łuska ]

Cichy Wąwóz

: 19 kwie 2025, 19:56
autor: Naga Magia
  • Poprawiła się wygodnie w swoim siedzeniu i zachichotała, odkładajac czarkę po napiciu się z niej słodkiego, lekko piekącego w język za sprawą jakiegoś ostrego dodatku kompotu.
    – U mnie to przyzwyczajenie trochę, wyklułam się w podróży i dopiero niedawno z grupą osiedliliśmy się w Słoneczku. Szczerze to ja nie wiem czy się przyzwyczaję do jednego, stałego miejsca jeszcze ale nie będę narzekać – wyszczerzyła się, ruszając uszami które bogato przyozdobione w kolczyki, wydały miły, delikatny stukocik. Sama Lamba nie była długo skrępowana swoim towarzyszem, nawet wcale bo zaraz znów ułożyła się na boczku wygodnie. Ale słuchała!
    – Ooo! Bardzo ładne imię! – pokiwała głową jak stary mędrzec ale nie była sarkastyczna, szczerze jej się podobało. Było takie lekkie jak sam wiatr. Oh a jak jego kolejne pytanie ładnie łączyło się z rozmową o spaniu i jedzeniu gdziekolwiek! Dobrze że Lamba lubiła dużo gadać!
    – Mhmm, nie jestem choć rodzice już tak. A skąd pochodzę.. Z jakiejś groty pokrytej mchem, za morzem. Mój brat się wykluł w górach ale tak to nie mieliśmy jednego, stałego miejsca. Rodzice ruszyli sobie na starość z tych terenów w podróż i.. nie spodziewali się piskląt, tak szczerze. – wzruszyła barkami – A Ty? Wyklułeś się tutaj? – zapytała, też była ciekawa!

Cichy Wąwóz

: 19 kwie 2025, 23:06
autor: Nieskalany Wiatrem
  Z zainteresowaniem powziął większego łyka. Piekąca słodycz była urzekająca, smaczna i z czymś mu się kojarzyła. Hmm... Z uśmiechem przechylił pysk w jej kierunku.
– To szczęście, że Wolne Stada są całkiem duże. – zaśmiał się z lekkością. Przesunął spojrzenie za jej ułożeniem. Wtedy też spostrzegł miłą dla ślepia aparycję smoczycy.
– Dziękuję. – odparł. Kły błysnęły w uśmiechu, nabierając zadziornego charakteru. Dopił zawartość czarki do końca, żeby odstawić ją na podłożu. Następnie powstał, rozciągnął się, aby wygodnie położyć się na boczku jak jego towarzyszka. Nie będzie przecież sama leżała.
  Wówczas poruszył uszami w kierunku smoczycy. Oczywiście, że ją cały czas słuchał przecież. Mimo, że zajął się sobą na moment, wkrótce podparł swój pysk o prawy nadgarstek i zwrócony do niej gestem, spojrzeniem, a później odpowiedzią podkreślił swoją uważność.
– Tak więc w drodze od poczęcia. – rzucił swobodnie, a po chwili kontynuował. – Ja zaś owszem. Tutaj się wyklułem, wychowałem i mieszkam. Choćby wiatry mnie by gnały nie zamierzam inaczej. Nie póki mam, do czego wracać. – odpowiedział i zamruczał miło na koniec wsponiwszy jego całą rodzinkę.
– Kto ci nadał imię, skoro twoi rodzice was zostawili? – zapytał ciekawy czegoś, co wyraziło następne pytanie zadane po chwili: – Znaczy ono coś? –

[ Powalająca Łuska ]