Strona 29 z 39
: 21 lip 2020, 22:19
autor: Legenda Samotnika
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Przekrzywiłem w zaciekawieniu pysk. Znaczenie imienia brązowołuskigo było bardzo interesujące i właściwie po cichu ucieszyłem się, że nie ciągnął dalej tematu bogów, ponieważ wiedziałem o nich dość mało i – szczerze mówiąc – nie do końca wierzyłem w ich istnienie. Nie chciałem jednak wdawać się w konflikt, gdyby Strażnik okazał się zajadłym wyznawcą. Dlatego też z ciekawości zapytałem jedynie o jego funkcję, nie wiedząc jeszcze, że o randze Proroka nie da się mówić bez wspomnienia o bogach.
– Prorok? Przepowiadasz przyszłość? Stado, do którego należysz, musi być dumne z posiadania tak wysoko cenionego członka. – cóż, mimo licznych opowieści o Wolnych Stadach, mało co jeszcze o nich wiedziałem. O prorokach w ogóle nie słyszałem, więc uznałem, że albo jest to jakaś nowa ranga, lub też tak rzadka, że nawet mój ojciec o niej nie słyszał. Postawiłem na to drugie i zaczekałem na odpowiedź.
Z mojej chwili zatracenia we wspomnieniach wyrwał mnie głos szyszkołuskiego, więc opuściłem zamyślony wzrok z ognistych chmur z powrotem na jego pysk. Jego słowa wzbudziły we mnie niejakie rozbawienie, ale i też niepewność – słowa, przypominające troskę i propozycję pomocy od tak poważnego smoka wydały mi się nieco zabawne, ale właśnie jego postawa podpowiadająca, że prorok nie jest raczej skory do okazywania współczucia nieznajomemu cicho mnie zaalarmowała. Brew nieco uniosła mi się w zdziwieniu. Jaką miał korzyść z zaproponowania mi pomocy?
Och, cóż to się ze mną dzieje? Zbeształem się w myślach za takie pełne braku zaufania myśli. Jedną z cech, które lubiłem w sobie najbardziej była właśnie otwartość, więc dlaczego niespodziewanie zachciało mi się bawić w podejrzanego, nieufnego samotnika. Wypuściłem przez nozdrza powietrze i zakończyłem tę bezsensowną wewnętrzną kłótnię, postępując jak zawsze – z radością odpowiadając na pytania. Zapewne poprzez moją mimikę widać było moje chwilowe roztargnienie, ale odrzuciłem wątpliwości pogodnym uśmiechem.
– Dziękuję za propozycję, ale raczej nie ma tu co pomagać. Nie nazwałbym też tego marnowaniem czasu. Fakt, nie zdecydowałem się jeszcze, do którego stada mi najbliżej, ale póki nikt nie przegania mnie z Terenów Wspólnych i są jacyś chętni do wysłuchania moich opowieści, odosobnienie mi nie przeszkadza. Chciałbym poznać jak najwięcej smoków jako "neutralny", aby nie musieć póki co wybierać strony w ewentualnych konfliktach. Gdy zdecyduję, wśród jakich smoków czuję się najlepiej, lub też gdy zmusi mnie do tego sytuacja, będę ubiegał się o przynależność do danego stada. Samotność daje mi też niejaką wolność, która mimo wszelkich chęci do przynależności do danej społeczności jest dla mnie ważna. Jednakże gdybyś zechciał podzielić się ze mną własną opinią na temat poszczególnych Stad, z ogromną chęcią cię wysłucham. – mimo wszystko byłem ciekaw, co chciał mi powiedzieć Strażnik, dlatego też usiadłem sobie wygodniej i skupiłem się na słuchaniu jego odpowiedzi.
: 29 lip 2020, 13:51
autor: Strażnik
Pytania Delivara o funkcję proroka były zupełnie niewinne, ale jak na ironię precyzyjnie poruszyły dwa wątki, które szczególnie drażniły Strażnika. Nie miał w obecnym scenariuszu ani stada, ani "przyszłości", czy to w znaczeniu o którym pytał samotnik, czy tym bardziej personalnym. Tego jednak, oczywiście nie zamierzał mu powiedzieć – Prorok jest przystępniejszy dla smoków, dlatego ułatwia kontakt pomiędzy nimi, a bogami, którzy zarówno formą, jak rozumowaniem są bardziej odlegli. Może precyzować ich wolę, jeśli jest niezrozumiała, bądź – gdy akurat chodzą pomiędzy wami, motywuje do poznawania ich i współpracy – Wiara nie byłaby tu zupełnie bezsensownym słowem, biorąc pod uwagę że trudno było zanegować istnienie stworzeń, które znalazły się tak blisko śmiertelników – ale już czym innym, bardziej skomplikowanym było zaufanie ich decyzjom. Celowo jednak wysłowił się inaczej, chcąc pierw poznać zainteresowanie nieznajomego tą dziedziną.
– Prorocy również są samotnikami. Chcąc utrzymać obiektywną opinię porzuciłem swoją dawną przynależność, dlatego nie jestem już smokiem tamtego stada. Nie miałem na myśli zmuszać cię do wybrania sobie domu, choć nie należąc do żadnego z czterech obecnych, nie ma w Wolnych praw, które by cię chroniły – Wiadomo, że istniały pojedyncze, zażyłe znajomości, lecz wątpił że ktoś chciałby narażać swoje stado dla zemsty za skrzywdzonego samotnika. To powiedziawszy nie chciał jednak wywoływać w nim poczucia zagrożenia, a jedynie zapoznać z faktami – O stadach mówić mi nie wypada, więc sugerując pomoc przy decyzji miałem na myśli prędzej wskazanie obiektywnych korzyści wynikających z przynależności, niż konkretne struktury. Znam jednak imiona przywódców i mogę cię z nimi skontaktować. Z drugiej strony, jesteś jednym z nielicznych samotników na tych ziemiach, a to bez wątpienia czyni cię wyjątkowym, więc rozumiem, że nie chcesz zbyt prędko pozbywać się tego statutu – Interesujące. Czym dłużej mówił, tym bardziej zdawał sobie sprawę, że mógłby z takiej decyzji samotnika wyciągnąć jakąś korzyść. Egoistycznie, ale nie bezprawnie, bo czymże były drobne plany wobec jednostek. Strażnik zmierzył samca wzrokiem, jeszcze raz dla oceny jego postury. Wydawał się słaby i drobny, a to prawdopodobnie czyniło z niego dobrego maga – Nie wiem ile wiesz o rangach panujących w stadach, ale być może na czas twojego namysłu zechciałbyś przyjąć jakąś funkcję, jako samotnik? – Szybko skoczył do propozycji, ale krążenie wokół tematu nie miałoby na ten moment żadnego sensu, a ewentualna szansa na świadome dobranie sobie sojusznika była warta zaryzykowania odmowy. Oczywiście Strażnik nie był żadnym podekscytowanym pracodawcą, bo ton w którym postawił pytanie zabrzmiał jakby zbycie jego propozycji było co najmniej wypowiedzeniem wojny.
: 14 sie 2020, 11:32
autor: Legenda Samotnika
Strażnik wiedział, o czym mówi, ja niestety jednak nie byłem pewien, czy wszystko rozumiem. Na jego wyjaśnienie kiwnąłem tylko głową z cichym "Aha" i porzuciłem temat, aby nie palnąć przypadkiem jakiejś głupoty. Z tego co zrozumiałem, Prorok miał być jakimś takim łącznikiem między bogami, a smokami. Nagle mnie olśniło – ta funkcja bardzo przypominała rolę kapłana, jaką pełnił w moim klanie Wódz! Przemawiał do bogów i przekazywał ich słowa swoim podopiecznym. Jednakże tamtejsza wiara nieco różniła się od tutejszej, więc postanowiłem po prostu zdusić swoje domysły i pytania. Nie chciałbym przecież czymś urazić brązowołuskiego.
Zmieniliśmy temat i dopiero po odpowiedzi Strażnika dotarło do mnie, dlaczego czuję od niego taką mieszankę zapachów.
– Ach, więc to dlatego miałem takie dziwne wrażenie, jakbyś pachniał wszystkimi stadami na raz, a jednocześnie żadnym z nich... A co do ochrony – tak, zdaję sobie sprawę, że jestem wystawiony na wszystkie niebezpieczeństwa i nie ma kto mnie ochronić. Miło byłoby kiedyś poczuć, że jakieś smoki będą gotowe stanąć murem w mojej obronie, ale po swojej długiej podróży myślę, że byłbym w stanie poradzić sobie z tymi częstszymi niespodziankami od losu. Przed atakiem ucieknę, przed magią się obronię, przed słowami... odpowiem. Och, a za kontakt z Przywódcami byłbym ci ogromnie wdzięczny. Dane mi było spotkać już Lepką Ziemię, jednak nasza rozmowa była znacznie krótsza, niż bym tego chciał. – westchnąłem krótko, przypominając sobie niedługą wymianę zdań ze zmęczoną smoczycą. Nie mogła poświęcić mi za dużo czasu, zapewne przez natłok obowiązków. Ale chciałem wspomnieć o jeszcze jednym wątku, wspomnianym przez Strażnika. – Myślę także, że wyjątkowość wynikająca ze statusu samotnika nie jest czymś, czym warto się chwalić. Nie wątpię, że i po przyłączeniu się do jakiegoś stada będę wyróżniał się z tłumu. Podobnie jak tobie, samotność służy mi jedynie do obiektywnego spojrzenia i neutralnego potraktowania ze strony nieznajomych. Na razie wolę po prostu nie być oceniany pod pryzmą przynależności do danego stada. Może to ze sobą nieść niechciane skojarzenia i stereotypy, jak chociażby te określające Plagijczyków jako niebezpiecznych porywaczy i morderców. – wyraz mojej twarzy był spokojny, ale poważny. Dalej nie udało mi się przekonać do smoków ze stada Plagi, ale służyło to też jako doskonały przykład tego, jaki spada na stadne pisklaki ciężar – są oceniane według plotek i działań swoich przodków, a nie ze względu na swoje czyny i słowa. Ciężki to był temat, więc i uśmiech na pysku jakoś mi zniknął.
Kolejne słowa brązowołuskiego zaczepiły moją uwagę. Widać to było po uniesionych nieco uszach i błysku w oczach, ale i głos zdradził zaciekawienie, gdy się odezwałem.
– Dużo wiem o stadnych rangach, jednak słyszałem o nich od ojca, a jego informacje nie są najświeższe. Doskonałym tego przykładem jest chociażby to, że do naszego spotkania nie miałem pojęcia o istnieniu funkcji Proroka. Po dołączeniu planowałem objąć rangę Łowcy lub Czarodzieja, ale nie wiedziałem, że można mieć jakąś funkcję nawet bez stada. Opowiedz mi, proszę, nieco więcej. – poprosiłem, ale i tak słychać było, że ekscytuje mnie wizja pełnienia jakiejś określonej roli. Jednak więcej szczegółów by się przydało – nie byłem na tyle nierozsądny, aby ślepo na coś się zgadzać.
: 31 sie 2020, 21:36
autor: Strażnik
Samotnik wydawał się otwartą, przyjazną jednostką, ale Strażnik do każdego typu podchodził ostrożnie, więc ze spokojem wypisanym na pysku wysłuchał wszystkich jego reakcji, przy czym żadnej specjalnie nie komentując. Najbardziej chciał się skupić na aspekcie dotyczącym nieoficjalnej samotniczej rangi, choć oczywiście nie umknęła mu zmiana mimiki, gdy Delavir wspomniał o Pladze. Nie ukrywał, że jako prorok musiał dbać o czystą, nie posądzającą smoków zawczasu świadomość, lecz z okresu gdy jeszcze aktywniej praktykował uprzedzenie, mógł wyciągnąć, iż przynajmniej część stereotypów była po prostu logiczna. Seksizm jak się zorientował odgrywał funkcjonalnie małą rolę w smoczym życiu i nie nadawał się do niczego poza tworzeniem nadprogramowego podziału, ale z rasami i stadami bywało już różnie, zależnie od skali. Nie chciał jednak pluć herezjami, które by fioletowego zbulwersowały, więc zachował te poglądy dla siebie. Koniec końców, wolałby po swojej stronie bardziej niż mniej tolerancyjną osobę, bo nad własnymi uprzedzeniami przynajmniej był w stanie zapanować.
– Samotnikom też łatwo przypisać stereotypy. Postrzegać was za niezdecydowanych, cwanych, kłamliwych manipulatorów; za wszędobylskich, nielojalnych, niedostosowanych, słabych i jako oportunistów gotowych w każdej chwili zmienić front albo uciec – Na pewno znalazłoby się jeszcze wiele epitetów ale nie chciał się z nimi męczyć. Tyle jednak powinno wystarczyć aby zarysować Delavirowi pewną perspektywę – Co nie zmienia faktu, że trzeba być silnym aby przetrwać w dobrym stanie, jako samotnik – Nie była to pochwała, ale niewątpliwie coś pozytywnego jako obiektywna prawda – Funkcje poza stadem nie występują, więc miałem na myśli prędzej coś nieoficjalnego – zamilkł na chwilę, namyślając się, czego właściwie potrzebował.
– Prorok służy wszystkim stadom – nawet tym, które go nie uznają, bowiem działa z woli boskiej, nie smoczej. Wola boska nie jest zaś trudna, oparta bowiem na zachowywaniu smoczej kultury w dobrym stanie, lecz tak by nadto nie narzucać smokom żadnych rozwiązań ani nie rozwiązywać konfliktów za nich. Gdybyś był zdolny poświęcić swoje umiejętności jako przyjmijmy... Badacz, mógłbyś z pozyskanej na co dzień wiedzy zrobić większy użytek dla ogółu. Już samo zbieranie relacji i spisywanie ich sprawiłoby że pozostawiłbyś po sobie jakiś ślad, a jednocześnie udowodnił lokalnym smokom, że zależy ci na tym miejscu – O ile oczywiście zamierzał to robić. Strażnik stale badał jego pysk, żeby ocenić czy samiec na pewno rozumie jego pozycje. Mówił o tym czego potrzebował, ale nie zdawał się natarczywy ani wymagający. Chłodno przedstawiał pewien koncept – Proponuję ci zatem luźną współpracę, którą z czasem dałoby się sformalizować jako coś bliższego randze. Korzyść wynika z tego, że jako prorok znam z imienia większość mieszkających tutaj smoków i mam bliskie porozumienie z bogami. Będąc zaradnym mógłbyś tę znajomość wykorzystać, choćby właśnie przez skierowanie cię bezpośrednio na innych przywódców, czy mniej istotne smoki. Czy potrafisz czytać i pisać Delavirze, na tyle żeby zapoznać się na przykład z lokalnymi kronikami?
: 07 wrz 2020, 11:43
autor: Legenda Samotnika
Gdy słuchałem odpowiedzi Strażnika, wyraz mojej twarzy nieznacznie, lecz zauważalnie spochmurniał. Oczywiście, dane mi już było napotkać smoki, niezbyt przyjaźnie do mnie nastawione, niechęć których zapewne w większości spowodowana była właśnie moim brakiem przynależności do któregoś ze Stad. Stereotypy, wymieniane przez brązowołuskiego powodowały bolesne ukłucia w sercu, ale rozumiałem też, skąd smoki z Wolnych mogli czerpać te przekonania. Nie powiem, że było mi to obojętne, bo wcale nie było i z wieloma ze skojarzeń, idących w parze ze słowem "samotnik" kategorycznie się nie zgadzałem. Po chwili rozmyślania zrozumiałem także, że nad zmianą krzywdzących poglądów muszę pracować sam. Było to zresztą częścią mojej misji – chciałem być kimś, do kogo zawsze można się zwrócić, komu można ufać i na kim można polegać. Im więcej smoków dam radę poznać, przekonać do siebie i wzbudzić ich zaufanie, tym mniej będzie osobników, polegających czysto na stereotypach. Miało to jednak i swoje minusy – te przekonania mogły nie sprawdzić się w moim przypadku, lecz nie pojawiły się przecież znikąd. Wzbudzały w smokach nieufność i ostrożność, a to z kolei chroniło je przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Przekonując spotkanych do tego, że jako samotnik wcale nie jestem zdradliwy, kłamliwy i wścibski, mogłem narazić ich na innych bezstadnych, którzy wcale nie muszą być równie pokojowo nastawieni. Westchnąłem ciężko, gdyż temat zaczął mi nieco ciążyć. To był trudny orzech do zgryzienia – niby chcę jak najlepiej, a przy tym mogę uśpić czujność i narazić na niebezpieczeństwo. Potrząsnąłem lekko głową, odrzucając problem na bok i skupiając się na słowach rozmówcy. W końcu miał dla mnie jakąś propozycję, nawet jeśli nieoficjalną – nad swoim problemem mogłem pogłowić się kiedy indziej.
Z uwagą słuchałem słów Strażnika, a po uniesionych w zaciekawieniu uszach mógł z łatwością domyślić się, że jestem zainteresowany propozycją. W oczach pojawiało mi się coraz to więcej zachwyconych iskierek. Badacz! Ślad w historii! Wkład w kroniki! Toż to brzmiało jak prawdziwe marzenie! Na pytanie Pororoka uśmiechnąłem się rozbawiony, choć tą minę można było odczytać również jako lekkie politowanie. Znałem trzy języki i umiałem pisać w dwóch z nich! Mało tego – znam również podstawy kaligrafii! Co prawda nie w języku Wolnych Stad, co nie znaczy jednak, że niektórych trików nie mógłbym zastosować również w runicznym piśmie tutejszych smoków.
– Tak, doskonale potrafię zarówno czytać, jak i pisać. Z ogromną chęcią zapoznałbym się z kronikami, gdybyś wskazał mi, gdzie mogę je znaleźć. Oczywiście, z równie wielką chęcią zgodzę się na proponowaną współpracę. Mógłbyś może przedstawić mi nieco więcej szczegółów? Gdzie, jak, w jaki sposób mam spisywać relacje? No chyba, że mam w tym wolną łapę. – rzuciłem niby beztrosko, lecz tak naprawdę oprócz ekscytacji odczuwałem również niemałe podenerwowanie. To brzmiało jak spora odpowiedzialność, a mi ogromnie zależało, aby tego nie zepsuć. Zachować spokojną, choć uradowaną twarz mi się bez problemu udało, ale nieposkromiony koniuszek ogona drgał nerwowo i bił cichutko o ziemię. Zawinąłem jednak ogon pod skrzydła, aby nie dać po sobie zobaczyć obaw.
: 03 paź 2020, 15:34
autor: Pikujący Upiór
Na łące wiał przyjemny wiaterek, który kołysał szumiącą trawę na lewo i prawo. Hebog postanowił wpaść do tego miejsca, choć z lekkim utrudnieniem przez zapalenie.
Lądując, zachwiał się i być może nawet by stracił równowagę od utrudnionej oceny odległości, jednak na szczęście tak się nie stało. Lekkie chłody ani trochę mu nie przeszkadzały. Przeciwnie – czuł się znakomicie. Jednak oko mu strasznie bolało, więc miał pewne problemy z zadowalaniem się tutejszym miejscem.
Miał nadzieję, że może zaraz na kogoś natrafi. Ha'ara mu obiecała, że znajdzie kogoś do pomocy, więc jedyne, co mu pozostawało to cierpliwie czekać na... Coś.
//zapalenie rogówki
: 03 paź 2020, 20:52
autor: Światłość Wspomnień
No i pomoc przybyła, Urzara dostała wiadomość od Ha'ary i przybyła w to miejsce. Szukała wzrokiem smoka, i znalazła... Zaraz wylądowała obok niego. Miała nadzieję że to był on, rzecz jasna
– Rozumiem że to ty potrzebujesz pomocy? Jestem Urzara, Przebłysk Wspomnień. Uzdrowicielka ognia -przedstawiła się wpierw, by wiedział że nie jest jakimś udawaczem –Pomogę ci. Pozwól że się przyjrzę -Rzekła, i ogólnie rzecz biorąc sprawdziła jego pysk i szybko zauważyła problem. Zapalenie rogówki, ona też przez to ostatnio przechodziła. Tak więc wyciągnęła swoją ulubioną żółwiową miseczkę i zaczęła zgarniać maddarą wilgoć z powietrza. Kiedy miała jej wystarczająco, zaczęła 'wyciskać' wodę, by skropliła się do miseczki. Kiedy miała wystarczająco jej dużo, zagotowała ją do wrzenia. A potem wyciągnęła rumianek który zwyczajnie sparzyła w wrzątku. Poczekała chwilę aż ostygnie i ułożyła na jego oczach płatki jak plasterki. Za jakiś czas powinny odpaść same. A tymczasem, położyła łapę na jego ramieniu, rozpoczynając tak leczenie magiczne.
Tak więc maddara poszła w ruch i Urzara bardzo szybko zabrała się za jego ślepia. Zaczęła zabijać wszelkie źródła choroby które mogła znaleźć, powoli i delikatnie tak by nie uszkodzić przypadkiem tego delikatnego organu. Kiedy zrobiła co mogła, zabrała się za usuwanie powstałej ropy no i zadbała o nawilżenie jego oczu. Starała się zrobić to bardzo dokładnie, żeby nie poczuł żadnego dyskomfortu. Sprawdziła jeszcze kilka razy, czy wszystko zrobiła jak należy, a potem wyszła maddarą z jego ciała
: 22 paź 2020, 14:07
autor: Strażnik
Pewien dyskomfort związany z potencjalnym odbiorem samotników nie był zaskakujący ani błędny, więc Strażnik przemilczał westchnięcie Delavira, licząc tylko iż tyle nie wystarczy aby go zniechęcić. Jeśli zamierzał rzeczywiście się zaangażować, spotkanie na swej drodze nieprzychylnych smoków było nieuniknione. Równie istotną była oczywiście strategia i jeżeli samiec był w stanie zaprzyjaźniać się z innymi, przy jednoczesnym ignorowaniu zjawisk, które go drażnią, mógł prawdopodobnie zajść dalej niż Strażnik. Użyteczne.
– Możesz pisać w kamieniu albo na skórze, chyba że znajdziesz lepszy materiał – wstał powoli i lekko poruszył skrzydłami, jakby w sugestii że zamierza za chwilę z nich skorzystać. Nie uznawał pokazania Delavirowi kronik za groźne albo problematyczne, bo nikt nie trudził się specjalnie żeby je ukrywać, ani nie było w niej wartości innych, niż edukacyjne. Na szczęście Wolni byli dość rozsądni, aby nie obsmarowywać ścian wskazówkami dotyczącymi własnych słabości – O ile nic cię nie zatrzymuje, mogę zaprowadzić cię tam teraz. Zasadniczo wolałbym, żebyś konsultował ze mną te informacje, ale styl czy zakres historyczny należy do ciebie. Chciałbym również spotykać się z tobą co kilka księżyców, by omówić to czym zdecydujesz się podzielić, więc nie chciałbym żebyś czuł się w jakikolwiek sposób związany. Wszystko jasne? – Szło mu coś zbyt łatwo, więc spodziewał się komplikacji, o ile nie taraz, to za parę księżyców.
: 16 lis 2020, 19:55
autor: Szelest Kroków
_____
Kontynuował swoją niewielką (a może i właśnie wielką, bo rzadko zdarzało mu się do tej pory wybywać poza granice stada) przygodę, czując, jak niedawno zjedzony posiłek cały czas dodaje mu sił. Wcześniej pewnie już dawno zawróciłby, jednak teraz na nowo dostarczona energia, a także ciekawość, gryząca się jednocześnie z poczuciem obowiązku, napędzały go do przodu. W końcu wypadałoby znać nie tylko własne tereny, ale i te, które określano mianem wspólnych... A przynajmniej tak próbował sobie tłumaczyć swoje zboczenie z trasy. Ale nie żałował, musiał przyznać; miejsce, do którego trafił, wydawało się być naprawdę urokliwym, przynajmniej na tyle, na ile jego samczy umysł mógł to stwierdzić. Może lepiej by było w nocy? Rozejrzał się dookoła. Może i nie mógłby siedzieć tutaj aż do samego wieczora, prędzej by usnął z nudów, ale przynajmniej chociaż teraz mógł sobie wykorzystać chwilę i odpocząć. I tak też zrobił. Ściągnął pustą torbę z szyi, rzucając ją obok siebie na ziemię, a sam rozsiadł się wygodnie, starając się ignorować wilgotne podłoże i po prostu... Napawać się widokiem, cokolwiek.
/ważka
: 04 sty 2021, 16:57
autor: Agnar
// inny czas.
Przyszły wojownik przechadzał się po łące wracając z areny do swojego stada. Mijały kolejne walki i Agnar stawał się bardziej pewny siebie. Mniej się zacinał i nie bał się bólu. Można powiedzieć że stawał się prawdziwym wojownikiem. Ciekawe było jak długo utrzyma się na arenie? Wybierał sobie coraz to silniejszych przeciwników. Zastanawiało go czy kiedyś trafi na przeciwnika który go po prostu zabije? Nie mógł tego wiedzieć. Ale wiedział że w momencie gdy go spotka będzie silniejszy i bardziej doświadczony, no i nie da się tak łatwo powalić. W końcu nie walczył dla siebie ale dla rodziny. Mimo iż ostatnio ta była lekko podzielona i były w niej smoki których nie znał.
: 04 sty 2021, 20:55
autor: Bandycka Groźba
Młody smok Ognia powracał z areny, z szare zarośla na przeciwko niego zaszumiały i po chwili wyłoniła się z nich fioletowołuska smoczyca. Mir zmierzała w przeciwnym kierunku, akurat na arenę się wybierała. Żółte ślepia spoczęły na moment na młodym samcu, mierząc go czujnym spojrzeniem. Fioletowy nos poruszył się odruchowo wciągając jego woń. Och? Wreszcie ktoś ze stada Ognia? Jak długo Mimir żyła, tak długo nie widziała na arenie żadnego Ognika. Nigdy. Widziała i włączyła smoki ze stada Ziemi i Wody, ale nigdy z Ognia.
Przechodząc obok młodziutkiego sama, postawna plagijka postanowiła się odezwać.
– Hej, Ogniku. – zagadnęła. – Przekaż Trzaskowi Płomieni pozdrowienia od Bandyckiej Groźby. Mam nadzieję, że zdrowy sobie tam hasa pod wulkanem? – zapytała, obracając się by popatrzeć na ognika. Miała nadzieję, że nie spłoszy go swoim wyglądem.
: 05 sty 2021, 12:48
autor: Agnar
Czy przestraszył się samicy? Nie, podczas swojej pierwszej walki uznał że nie należy się bać smoków. Należy stawić im czoła a może okazać się że będą ci rodziną. Od razu rozpoznał zapach który bił od przybysza. Stado plagi, nie wyglądali na takich strasznych jak o nich mówili. I jeszcze chcieli przekazać pozdrowienia. Hmm ciekawe. Cóż nie chciał być niegrzeczny. więc też przystanął i odwrócił się do plagijki.
– Przekaże, mój tata jest ostatnio w świetnej formie chociaż może potrwać zanim mu to przekaże bo jest zabiegany jako przywódca ale postaram się.
Uśmiechnął się do smoczycy odwrócił łepek i zaczął iść dalej, Nie miał po co rozmawiać dalej bo podejrzewał że plagijka śpieszy się na swoją walkę na arenie.
: 05 sty 2021, 22:30
autor: Bandycka Groźba
Tata.
Gdyby Bandycka miała uszy, pewnie by nimi zastrzygła z ciekawości. Cieszyła się, że ich nie ma, bo nie mogły zdradzić jej zaintrygowania. Jednego była pewna: samczyk nie był jej. Był co najmniej dwa razy starszy od jej wiedźm, a gdyby wykluł się z jaja które przekazała Aqenowi niedawno, to zapewne by go tu nie było, bo byłby za mały by samodzielnie wyleźć na tereny wspólne. Zatem futrzany samczyk musiał być jego dzieckiem z poprzedniego związku.
W Mir zawalczyły dwa sprzeczne ze sobą uczucia. Jedno, które nakazywało jej zostawienie potomka Aqena w spokoju, bo ten pewnie był do niego przywiązany. Drugie zaś nakazywało jej zmanipulowanie samczyka i wyciągnięcie z niego jak największej ilości informacji. Niestety prawda była taka, że Bandycka w Ogniu troszczyła się jedynie o Aqena i być może także o Urzarę, która nie dość że fachowo poskładała ją kilka razy to jeszcze uratowała jej ostatnio łapsko. Reszta stada Ognia mogłaby zniknąć i fioletowołuska nawet nie mrugnęłaby okiem, ba zapytałaby kulturalnie czy ich tereny są już wolne do wzięcia. Nie działała aktywnie na szkodę Ognia i była gotowa ich od tej szkody chronić, bo tak nakazywały zasady sojuszu. Emocjonalnie jednak obchodziła ją tylko wspomniana wyżej para Ogników.
Nie przesadź, Mimir. Stąpasz po cienkim lodzie.
Wojowniczka obróciła się w stronę samczyka, przekręcając lekko głowę, jakby nad czymś się zastanawiała.
– Hmmm. – zamruczała nisko, z głębi piersi. – Och, jest zapracowany? Aż tyle macie nowych smoków i awansów? – powiedziała z wyraźną troską w głosie. Przysiadła, owijając sobie łapy ogonem. – Dobrze wiedzieć, że sporo się u Was dzieje, w sojuszniczym stadzie. Czy Trzask nie ma jakiegoś pomocnika? Zaraz, jak to się zwało... – postukała czarnym szponem po brodzie w wyrazie zamyślenia. – Zastępca? – zapytała. – Taki smok co pomaga przywódcy. My w Pladze tego nie praktykujemy, nie do końca wiem na czym polega ta funkcja. – zagadała przyjaźnie, dając samczykowi okazję, by popisał się wiedzą. – A tak w ogóle, to jak cię wołają? Ja poniekąd ci się przedstawiłam. Bandycka Groźba, wojowniczka Plagi. – nie było sensu kłamać. Zbyt mocno.
: 07 sty 2021, 17:03
autor: Agnar
Zaniepokoiło go że plagijka tak się dopytywała o stado. Miał dziwne wrażenie że chciała wiedzieć trochę za dużo. Czy miało to związek z tym co powiedział? Nie chciał zdradzać wszystkich sekretów swojego stada więc musiał bezpiecznie wyminąć odpowiedzi.
– Jestem Obronny Kolec przyszły wojownik Ognia. Miło mi cię poznać.
Jego imię nie należało do jakiś tajemnic więc na pytanie o nie samczyk nie miał skrupułów i odpowiedział pełnym tytułem. Teraz jednak należało odpowiednio odpowiedzieć na resztę pytań.
– Nasze stado bardzo szybko rośnie i jesteśmy w idealnej kondycji ale nie wnikam w szczegóły takie jak kto tacie pomaga. Jestem ostatnio obłożony nauką. Chcę szybko awansować i móc być pełnoprawnym obrońcą stada.
Uff chyba dobrze to rozegrał. Nadal jednak zżerała go ciekawość czemu samiczka tak bardzo interesowała się jego ojcem. Było to trochę podejrzane. Uznał że powinien się dowiedzieć jak najwięcej bo te informacje mogą być kluczowe dla bezpieczeństwa jego rodziny.
– Znasz mojego tatę że tak bardzo chcesz o nim wszystko wiedzieć?
: 16 sty 2021, 22:00
autor: Bandycka Groźba
Wojowniczka przysiadła, owijając sobie łapy ogonem. Spoglądała zaciekawiona na młodego ognika.
– Przyszły wojownik, hmmm? – powiedziała uśmiechając się lekko. – Daj mi znać jak będziesz chciał powalczyć. Mam ponad 40 księżyców na karku, a nie spotkałam ani jednego z was na arenie. – to czasami ją zastanawiało. Walczyła ze swoimi, z Wodą, z Ziemią, ale nigdy ze smokiem Ognia, chociaż widziała ich wielu na przykład na spotkaniu młodych. – A wiem, że macie wojowników, ze trzech co najmniej. – dodała, poruszając lekko kolczastą buławą na końcu ogona. – Wkrótce może nawet czterech. – dodała, kiedy samczyk wspomniał o swoich ambicjach. – Znam. Nawet nie tak dawno wspólnie walczyliśmy z ludźmi. Przyczepili się do nas jak wracaliśmy z wyprawy, a tak się pechowo złożyło że dostałam na dzień dobry strzałą prosto w łeb. Ustałam na łapach i broniliśmy się wspólnie, Aqen na szczęście wezwał też posiłki. Podejrzewam, że gdybym była tam sama, byłoby krucho. – zrelacjonowała krótko swoje niedawne przeżycia na terenach Ognia – Uważam, że nic tak nie zacieśnia więzi jak wspólna walka, stąd moje pytanie. – wzruszyła ramionami lekko. – Grzeczność nakazuje mi zapytać o smoka który zdobył sobie moją sympatię w boju. – dodała, drapiąc się zgiętym skrzydłem za rogiem. – Chciałbyś się gdzie wybrać na wyprawę jak zdobędziesz rangę? Teraz pewnie Aqen cię jeszcze nie puści, ale potem to całkiem niezła okazja na zdobycie doświadczenia.
: 09 lut 2021, 19:20
autor: Ostoja Zimy
Tym razem pisklę wyrwało się z groty w środku nocy. Nie mogła spać, ciągle trawiły ją słowa Pogoni o tym, jak została znaleziona przez Bojowego Okrzyka. Przez te słowa miała mętlik w głowie, ze wszystkich sił chciała przypomnieć sobie moment wyklucia i choć starała się ze wszystkich sił, nie mogła. Szybowała wśród gwiazd kierując się na Księżycową Łąkę. Chłodne powietrze orzeźwiało jej skołatany umysł. Zwykle gdy ją coś trapiło, krótki lot pomagał jej się pozbierać, tym razem było inaczej. Wylądowała na środku pustej polany, owijając się ogonem by grzać łapki, wlepiła oczy w niebo i milczeniu, patrzyła na gwiazdy.
: 11 lut 2021, 23:19
autor: Żałobna Pieśń
A co Obietnica robiła sama pośrodku terenów wspólnych nocą? Cóż... Zabrała Havrun by ta mogła się wyszaleć w jeziorze i gdy lewiatanka pływała sama smoczyca odpoczywała na skraju łąki skryta pod koroną jednego z drzew rozgrzewając żołądek i serce naparem z bzu. Jej ciepły oddech unosił się w postaci pary uciekając w eter by połączyć się z setkami innych oddechów żyjących pod terenami skrytymi niegdyś barierą. Co ona najlepszego zrobiła... Gdy gniew opadł dopiero do niej to dotarło. Ile stworzeń miała na sumieniu... Czy rzeczywiście było warto.
Samica wlepiła ślepia we własną łapę. W drewno skryte pod metalowymi płytami... Kim była? Jak wiele krwi ma na tych łapach? Dopiero widok siedzącej na łące samiczki wybił ją z tego nieprzyjemnego transu... Ha'ara dopiła swój napar i powoli zbliżyła się do ciut mniejszej samicy.
~ Nie za zimno na takie posiedzenia?~ Zapytała uśmiechając się delikatnie.
: 01 mar 2021, 14:30
autor: Ostoja Zimy
Hebanowa została wyrwana ze swych myśli, nieznajomym głosem. Uniosła złote oczy na smoczycę, nie znała jej, ale zapach już tak. Sahida czuła, że jest z plagi, jednak w tamtym momencie była tak zobojętniała co si z nią stanie, że nie przykładała na to większej wagi, zresztą, zawsze sobie powtarzała, że nie będzie wierzyć plotkom na temat tego stada. Sama chce ocenić czy faktycznie nie są godni zaufania.
– Ja.. tak sobie siedzę – westchnęła cicho – Nie jest mi zimno, futerko mnie dobrze grzeje – popatrzyła na jej piękne, rude włosy. Smoczyca wydawała się smukła, ponętna wręcz. – A Ty? Co tutaj robisz? – zapytała wlepiając w nią oczka – i... jestem, Sah... Hebanowa Łuska – powiedziała po chwili, nie chciała wyjść na niekulturalną nie zdradzając swojego imienia.
: 01 mar 2021, 17:01
autor: Żałobna Pieśń
Oh uroczy mały ziemniaczek chciał sprawdzić czy plagijczycy rzeczywiście jedzą obcych gdy tylko ich zobaczą. Ha'ara mogła wziąć wór od razu by ją porwała... A tu lipa... No ale Szarlatanka poza oczarowaniem biednej Sahidy swoją czarną magią mogła też zwyczajnie... Pokazać jej, że Plaga nie jest złem tego świata. Albo porwać i uczynić swoim małym zakładnikiem... Mmm... Tyle opcji.
~ Siedzisz... Tak sama. To trochę niebezpieczne dla takiego młodzika.~ Powiedziała dosiadając się. Jej spływające czernią powieki przymknęły się gdy poprawiła grzywę czerwoną jak krew.
~ Zawsze dobrze mieć ze sobą jednak jakąś skórę... Chociaż sama niczego nie zabrałam...~ Samica po tych słowach położyła łapę na śniegu. Błękitna nić popłynęła od niej na odległość kilku szponów od samic by... zapłonąć ogniskiem. Ciepło jakie od niego biło było prawdziwe mimo, że samo było tylko maddarowym tworem.
~ Ja? Wyprowadzam lewiatankę...~ I tutaj od strony jeziora dało się słyszeć bardzo poirytowany ryk połączony z pluskiem.
~ Znaczy się... Havrun brakowało trochę wody więc przyszłam tu by mogła popływać. No i zleciał nam cały dzień...~ Uśmiechnęła się podstawiając drewnianą łapę do ognia. Jeden z płomyczków został na jej palcu i tańczył przeskakując z jednego na drugi. W końcu samica "pstryczkiem" wrzuciła go z powrotem do ognia.
~ Miło mi poznać. Szarlatańska Obietnica. Wojownik Plagi.~
: 03 mar 2021, 10:34
autor: Ostoja Zimy
Adeptka z oddali słyszała warkot i plusknie się w wodzie kompana Plagijki. Sahida właśnie sobie zdała sprawę w jak beznadziejnej sytuacji by była, gdyby doszło do walki. Choć samica wydawała się przyjaźnie nastawiona, to jednak instynkt podpowiadał Ziemnej by uważać. Poklepała łapką miejsce obok siebie, aby przysiadła obok. – Szkolę się na wojowniczkę... o ile to cokolwiek znaczy – westchnęła i jej wzrok skierował się w niebo. Mała dopadła zaduma, odnośnie stada, jej rodziców, przyjaciół i przyszłości jaką ją czeka. Mimo drobnej obawy z obecności Wojowniczki, Sahida była też zobojętniała na to, co się aktualnie może stać. Przysunęła się bliżej ognia chłonąc jego ciepło, pomyślała przez chwilę, że mogła zabrać jakieś mięso to by razem przekąsiły choć nie spodziewała się tu jakiegokolwiek towarzystwa. Patrzyła jak języki ognia tańczą wesoło – Czemu... Czemu niektóre stada muszą być takie.. oziębłe względem siebie? – przerwała ciszę.
: 03 mar 2021, 18:57
autor: Żałobna Pieśń
Gdyby doszło. A jedyna opcja by do walki doszło była jawna agresja Sahidy. Oczywiście samiczka nie musiała wiedzieć o pacyfistycznym podejściu swojej rozmówczyni i wciąż mogła patrzeć na nią przez pryzmat propagandy szerzonej na temat potwornej Plagi, która z kości piskląt robi wykałaczki, a z głów naczynia. Z głowy adeptki byłby świetny kubek na herbatę...
Obietnica grzecznie klapnęła zadkiem na wskazanym miejscu ogonem owijając przednie łapy.
~ Znaczy, znaczy. Jak ci idzie? Sprałaś już jakiś zad?~ Uśmiechnęła się. Ona w wieku swojej puchatej rozmówczyni skakała na trzech łapach pomiędzy jednym zielem, a drugim. Piękne czasy...
Kątem szmaragdowego oka zauważyła zamyślenie samicy. Hmm... Ciekawe o czym tak rozmyśla... Obietnica korzystając z chwili z pomocą maddarowego sokoła "przerzuciła" do siebie niewielką torbę. Wyjęła z niej dwa naczynia, które zalała wodą i zatopiła w nich kilka liści. Szybko podgotowała napar doprawiając go kapką miodu i samej zaciągając się przyjemnym zapachem bzu podała jedno naczynie młódce.
~ Nie bój się to napar z bzu. W twoim wieku piłam go nałogowo aż zbrązowiały mi zęby. Nawet nie chcesz wiedzieć jak długo tata mi je szorował... Brr... Straszne.~ Zaśmiała się cicho spijając pierwszy łyk rozgrzewającego napoju. Zaraz jednak padło pytanie i... samica westchnęła cicho w odpowiedzi na nie.
~ Bo czasem smoki popełniają błędy, które ciągną się za stadem pokoleniami. Plaga straciła wszystko... Smoki Ziemi za maską pomocy kryły chęć ograbienia nas. Nie ma co się dziwić, że dziś jesteśmy tacy... Oziębli. Choć i to powoli się zmienia wiesz. Na przykład... Nie wyobrażałaś sobie tak pierwszego napotkanego plagijczyka co? ~ Kąciki warg wojowniczki uniosły się w szerokim uśmiechu.
~ Do przyszłych pokoleń należy naprawianie tych błędów. Możecie żyć uprzedzeniami lub sami weryfikować poznane smoki niezależnie od stada. Dzięki temu mam dwie wspaniałe córki... Właśnie w Ziemi. Me... Goździk i Brzoskwinkę. Kojarzysz może?~