Strona 30 z 35

: 11 lis 2021, 8:49
autor: Popiół Poległych

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Uzdrowiciel spodziewał się takiej odpowiedzi. Takie ważenie eliksirów byłoby zbyt proste, chociaż, i tak to była znaczna pomoc. Popiół zrobił tak, jak polecił Pikujący. Wyjął z torby sztukę liści babki, nawłoci, ślazu i jagody jałowca, wycisnął z nich soki, tak jak polecił Plagijczyk, do garnka. Wlał wodę z bukłaka do jednej z drewnianych buteleczek, a następnie znów do gara, który zaraz postawił na ogniu. Za pomocą maddary wymieszał całość i gdy ciecz się zagotowała znów sięgnął do magii i odstawił gar na ziemię, zdejmując go z ognia. Uniósł chłodne spojrzenie w stronę Plagijczyka czekając na dalsze instrukcje.

: 11 lis 2021, 9:03
autor: Pikujący Upiór
Hebog spokojnie obserwował przebieg warzenia eliksiru i kiedy on dobiegł końca, skinął łbem na znak, że jego uczeń zrobił wszystko poprawnie.
Mhm. Jak wystygnie, to przelejesz do buteleczki. – dodał. Miał tylko nadzieję, że Popiół nie będzie przyspieszać tego procesu. Poza tym nie miał już nic więcej do powiedzenia, jeśli chodzi o pracę młodszego uzdrowiciela.
Chcesz stworzyć kolejny czy mam ci tak wymienić składniki pozostałych eliksirhów? – spytał. Nie chciał zanudzić swojego ucznia nadmiarem praktyki lub teorii, więc wolał, aby on sam decydował, co jest dla niego lepsze. Pikującemu było wszystko jedno, gdyż i to i to było dosyć proste i szybkie.

: 12 lis 2021, 15:34
autor: Popiół Poległych
Popiół spojrzał nieco zdziwiony i zafascynowany na Pikującego. Robienie eliksirów wydawało się pisklęco proste, uśmiechnął się nawet nieznacznie i przysunął się nieco do garnka i zajrzał do niego.
Myślę, że możesz mi powiedzieć jak ważyć eliksiry na średnie i ciężkie, a resztę przećwiczę w domu – oznajmił.
Wspominałeś, że do eliksiru na rany ciężkie jest potrzebny kamień szlachetny, czy rodzaj ma jakieś znaczenie? – zapytał z wyraźnym zaciekawieniem w głosie.

: 12 lis 2021, 15:55
autor: Pikujący Upiór
Oh, a skąd to zdziwienie? Czyżby powiedział coś źle? A może Popiołek po prostu był zaskoczony tym, jak proste to było? Kiedy usłyszał, że może tak wszystko powiedzieć bez praktyki, to w pewnym stopniu nawet się cieszył, bo będzie miał nieco mniej do roboty.
Skinął łbem po tym, jak młodszy uzdrowiciel zadał pytanie.
Tak. Nadają się tylko agaty, szafirhy i rhubiny. Rheszta nie utworzy tego eliksirhu. – odpowiedział spokojnie.
Następnie odrząknął cicho, zanim przeszedł do wygłaszania pozostałych składników.
Żeby stworzyć eliksirh na rhany śrhednie, potrzebne są po dwa korzenie żywostu, liści nawłoci i kwiatów dziurhawca orhaz jeden liść jemioły i ślazu, gałązka macierzanki i jagoda jałowca. – rzekł, po czym zrobił krótką pauzę, żeby Popiół mógł spokojnie wszystko zapamiętać. – Z kolei na rhany ciężkie, poza kamieniem szlachetnym, potrzebne są trzy liście babki i ślazu, dwa liście lubczyku orhaz jeden liść jemioły i nawłoci, jagoda jałowca i kwiat dziurhawca. Pamiętaj, że błyskotka musi być sprhoszkowana. I... to tyle. – wzruszył barkami, nie wiedząc, co jeszcze ma dodać. – Pytania?

//raport z warzenia eliksirów leczących I
ewentualnie raport z utworzenia eliksiru na rany lekkie, jeśli napiszesz, że go przelałeś do buteleczki

: 22 gru 2021, 0:20
autor: Niezapomniana Pogawędka
Miejsce dobre jak każde na naukę, a tej nigdy za wiele. Dotarcie tutaj na szczęście nie było tak problematyczne jak zwykle, gdyż adeptka była teraz uzbrojona w najpotężniejsze jej narzędzie, sondy. Usiadła w pobliżu drzew, opierając się o pień jednego z nich i skupiając się na wysłaniu wiadomości.
~ Znalazłam odosobnione miejscem, bardzo dobre na naukę polowania.~ Zaproponowała smoczycy ze stada, czekając na jej odpowiedz. Międzyczasie nasłuchiwała otaczającego ją lasu. Żadne miejsce nie było całkowicie bezpieczne, ale wydawać się mogło, że wszystkie istoty zapomniały o tym miejscu. Zapachem też nie wyczuła niczego, ani nikogo, kto mógłby jej przerwać w nauce, warunki prawie idealne. Jedyne co było problemem, to śnieg, który zapewne utrudni jej poruszanie się i chowanie przed zmyśloną zwierzyna.

: 22 gru 2021, 9:09
autor: Słodycz Ziemi
Prośba o naukę w pierwszej chwili zaskoczyła Cynamonkę, nie mogła jednak odmówić nauki siostrze swojego partnera, nawet jeśli relacja Poranka i Opowiadającej nie wydawała się szczególnie bliska. Wkrótce wylądowała niedaleko Adeptki, uśmiechając się do niej delikatnie. Młoda nie mogła dostrzec uśmiechu, Goździk nie potrafiłaby jednak siedzieć z nieruchomym wyrazem na pysku.
– Dzień dobry, Opowiadająca Łusko. – Przywitała się z uczennicą i podeszła do niej bliżej, poprawiając nieznaczenie skrzydła.
– Chciałabyś nauczyć się czegoś konkretnego, czy posiąść ogólną wiedzę o umiejętnościach Łowieckich? – Zagadnęła, przyglądając się Tofi. Możliwe, że Fenomenalna przekazała córce jakieś podstawy, a ta jedynie chciała się podszkolić. Łowczyni wiedziała, że nauka niewidomej smoczycy będzie wyzwaniem, była jednak gotowa je podjąć.
– Zanim zaczniemy, powiedz mi proszę jak radzisz sobie w codziennym życiu? Korzystasz z maddary? Opierasz się na jakimś konkretnym zmyśle? – Jeśli miałaby zgadywać, stawiałaby na słuch. Córa musiała zrozumieć jak funkcjonuje Opowiadająca, aby jak najlepiej dostosować pod nią naukę.

: 22 gru 2021, 11:46
autor: Niezapomniana Pogawędka
Zastępczyni nie była pierwszym wyborem jeżeli chodzi o nauki. Nie było tutaj mowy o niepewnych kompetencjach łowczyni, bardziej o nieokreślonej cierpliwości. Opowiadająca wolała nie sprawiać kłopotów innym swoją niepełnosprawnością, gdyż nie wszyscy mieli ochotę dostosowywać się do jej potrzeb. Dlatego wolała wpierw pytać się smoki, które na pewno nie miały problemów z jej kondycją.
Lecz niestety tata był coraz starszy, oraz ostatnia nauka z nim nie przebiegła tak jakby chciała. Mama wydawała się być zawsze zajęta, w dodatku siostra zawsze krążyła wokół niej, zbierając resztę jej uwagi. To też trzeba było znaleźć kogoś nowego, nieumyślnie przetestować wytrwałość smoków stada. Akurat była się najeść, więc pierwszą osobą jaka przyszła jej na myśl była Córa.

– Witaj, mam nadzieje, że nie sprawiłam ci kłopotów wzywając na naukę w tak wczesnej porze. Wolałem wyruszyć wcześniej, zwykle nawigowanie zajmuje mi więcej czasu.– Gdyby nie maddara dotarła by tutaj pewnie dopiero wieczorem.

-Mama opowiadała jak wygląda polowanie, znam jedynie opowieści i streszczenia. Możemy jednak zacząć od tropienia, idąc po kolei jak w normalnym polowaniu.– Wyjaśniła, ale liczyła też na jakieś wykłady, nauki były jej ulubionym zajęciem. Nawet jeżeli temat nie należał do najbardziej interesujących, to sam fakt otrzymywania wiedzy ją cieszył i ekscytował.

Padło ciężkie pytanie, nad którym Tofi się dużo nie zastanawiała. Podczas nawigowania zwykle polegała na dotyku i na węchu, w warunkach socjalnych jednak bardziej na słuchu. Gdy była sama musiała wysilać wszystkie zmysły, by nie dać się zaskoczyć. Maddara pomagała we wszystkich przypadkach, ale nie rozwiązywała całego problemu.

– Jeżeli masz na myśli poruszanie się, to najbardziej polegam na dotyku, stawiam łapy tam gdzie grunt jest stabilny, a kieruje mną węch. Umiem też posługiwać się maddarą, ale widok jaki to oferuje jest ograniczony, w dodatku szybko się wyczerpuje. Dlatego mimo wszystko polegam bardziej na tradycyjnych metodach, mam nadzieję, że to nie problem.

: 28 gru 2021, 22:13
autor: Słodycz Ziemi
– Oczywiście, to żaden kłopot, Opowiadająca Łusko. Wyszkolone, potrafiące polować smoki, to również korzyść dla Stada. – Odparła młodej Adpetce, a po chwili skupiła się na jej dalszych słowach. Przysłuchiwała się samiczce, kiwając głową z aprobatą, a ponieważ Opowiadająca nie mogła tego ujrzeć, Łowczyni od czasu do czasu przytakiwała.
– Tropienie.. Śledzenie... Nie. Zaczniemy od skradania, musisz mi tutaj zaufać. – Zwróciła się do uczennicy, a w głosie Córy dalo się wyczuć wesoły ton.
– Załóżmy, że po węchu oraz odgłosach, a może nawet za pomocą magicznej sondy, natrafiłaś na samotnego renifera. Stoi pod drzewem i skubie ostatnie, jeszcze nie zamarznięte listki leśnego krzewu. Musisz się do niego podkraść. Jakbyś to zrobiła? – Zagadnęła, sama zaintrygowana odpowiedzią Tofi. Nie oczekiwała profesjonalnego wywodu, chciała jedynie dowiedzieć się czy Adpetka ma jakiś pomysł.

: 29 gru 2021, 17:10
autor: Niezapomniana Pogawędka
Dobrze, że znalazła kogoś, kto ma czas na nauki z nią. Choć w ostateczności pewnie i Gwar byłby chętny ją nauczyć polować. Chciała się jednak podszkolić bez niego, by zaskoczyć go na ich wspólnym polowaniu. Dlatego była zmotywowana i w pełni gotowa walczyć z każdym zmyślonym zwierzęciem.

Skradanie wydawało się dopiero drugim krokiem, bo najpierw trzeba było tego jelenia czy renifera znaleźć. Skoro jednak nauczycielka zadecydowała inaczej, to kim ona jest, by jej zaprzeczać. W końcu nie zna się na polowaniach, ani nawet za bardzo na walce.

– Samotny renifer to też dobry kompan, ale rozumiem że to nie jest celem nauki. Podkradła bym się więc na ugiętych łapach, trochę jak przy bieganiu, ale nie z intencją szybkiego poruszania się. Ogon miałby być nad ziemią, pomagając z balansem. Trzeba też pamiętać, by nie obijać nim o nic, nie tworzyć niepotrzebnych dźwięków. Łapy stawiać ostrożniej, niż zwykle i najlepiej nie robić dużych kroków. Unikać patyków i szeleszczących liści i traw, będzie z tym ciężko ale się postaram. Najbezpieczniej stawać na mchu, albo kamieniach, które nie wydają głośnych dźwięków. Woda też nie jest dobrym pomysłem, bo jej odgłosy są bardzo specyficzne i łatwe do usłyszenia. Za to szum wody może zagłuszyć kroki, więc poruszanie się przy strumieniu nie jest złym pomysłem. Skrzydła przywarte do ciała, by nie haczyły i nie rzucały się w oczy. Łeb nisko, spokojny oddech, i unikanie kontaktu wzrokowego.– Oczywiście demonstrowała pozycję wraz z opowiadaniem. Mówiła to wszystko być bać samicy znać, że nie robi tego bez myślnie, a każde zgięcie ma swój cel. Zrobił potem kilka powolnych ale w miarę cichych kroków, po czym obróciła się w miejscu i wróciła na miejsce.
Nie było to może perfekcyjne pierwsze podejście, ale nie było też tak źle, jak na ślepego smoka.


: 05 sty 2022, 21:00
autor: Słodycz Ziemi
Słuchała Adeptki, zdziwiona, iż młoda tak dużo wiedziała. Chociaż z drugiej strony, czy było w tym coś niezwykłego? Przecież Opowiadająca była córką Łowczyni, więc pewnie chcąc nie chcąc podłapała od niej nieco wiedzy. Nie była jednak pewna jak Tofi miałaby unikać kontaktu wzrokowego... który w jej przypadku był po prostu niemożliwy.
– Mając kompana mógłby Ci pomagać. Poprzez więź widziałabyś jego oczami, ułatwiłoby Ci to zadanie podkradania się. – Dodała po przemowie Opowiadającej.
– Dużo wiesz o skradaniu, właściwie wszystko bardzo ładnie powiedziałaś. Nie mam wielu uwag, jedynie takie byś nie trzymała skrzydeł zbyt mocno przy ciele, aby nie krępowały Twoich ruchów oraz uważała na wiatr. Staraj się poruszać tak aby zapach zwierzęcia leciał w Twoją stronę, a nie odwrotnie. Jeśli w jakiś sposób będziesz wiedziała, że zwierzę spogląda w Twoją stronę, najlepiej zastygnij w bezruchu lub bardzo powoli schowaj się za najbliższym krzewem bądź drzewem. I hm... Twoja postawa też jest bardzo ładna, jednak łapy powinny być bardziej ugięte. – Wypowiadając ostatnie zdanie, położyła łapę na grzbiecie uczennicy delikatnie docisnęła, jakby chciała ją przybliżyć ku ziemi.
– Właściwie to myślę, że możesz spróbować się już skradać. Siedem ogonów po Twojej prawej stoi renifer. Skupie liście z niewielkiego krzewu, lecz od czasu do czasu czujnie rozgląda się po okolicy. Ruszaj. – Poleciła łagodnie, a wspomniany maddarowy renifer zmaterializował się mniej więcej w miejscu, o którym mówiła łowczyni. Adeptka będzie miała szansę poznać jego dokładną lokalizację po zapachu, gdy tylko ustawi się pod wiatr, oraz dźwiękach parskania. Goździk czujnie obserwowała młodą smoczycę, ciekawa jak ta poradzi sobie z tym zadaniem.

: 05 sty 2022, 22:25
autor: Niezapomniana Pogawędka
Każdy mówił jej o tym kompanie, będzie musiała jakiegoś znaleźć przy najbliższej okazji. Teraz jednak miała cięższe zadanie, a było to skradanie. Ciężko będzie jej podejść do kogoś po cichu, w przeciętnym czasie, gdy nie wiedziała nawet gdzie stawiać łapy. Nie przejmowała się jednak, gdyż wiedziała mniej więcej jak zbudowane są lasy. Mogła bez problemowo stawać na korzeniach drzew, unikając ziemi. Wszystko dzięki wiedzy wujka zza światów. Można o nim powiedzieć dużo, ale łowcą być całkiem niezłym. Na dotyk nauczycielki Tofi zareagowała trochę dziwnie, bo wygięła się, jakby chciała uniknąć łapy samicy, trochę jakby się wystraszyła. Ogon jej zadrżał, ale potem z powrotem szybko stanęła w odpowiedniej pozycji i słuchała dalej.

Odpowiedzią na polecenie nauczycielki było kiwnięcie łbem i obrócenie się w prawo. Adeptka szybko wyłapała zapach stworzony maddarą, tak samo jak i dźwięki. Pozwoliło jej to ocenić odległość i kierunek z dość dobrą precyzją, teraz tylko kwestia tego rozglądania się. Z tego co rozumiała o zwierzętach, przeważnie przeżuwały one jedzenie podczas warty. Miała więc niewielką podpowiedz, gdy nie będzie słyszała zrywania liści, że zwierzę może się patrzeć w jej stronę. Rozsądnie będzie wtedy zatrzymać się i poczekać aż znów zacznie skubać. To może się udać, ale musi podzielić uwagę między dźwiękiem a dotykiem, by nie nadepnąć na nic głośnego. Ruszyła więc w przybranej wcześniej pozie: Łeb nisko, na poziomie tułowia, łapy ugięte, rozstawione dla lepszej stabilności, ogon uniesiony, skrzydła luźno przywarte, by nie ograniczać ruchów. Oddychała spokojnie, macając przed postawieniem łapy na czymkolwiek. Wyglądało to dość śmiesznie, ale bez używanie maddary był to jedyny sposób. Gdy wyczuła pod łapą kamień, albo korzeń, sprawdzała, czy jest on stabilny, a gdy był, próbowała użyć go do zmniejszenia hałasu jaki produkuje. Zatrzymywała się również błąd i coś zaszemrało. Nie wiedziała za bardzo, czy jest na otwartym polu, czy za krzewem, ale bardzo skutecznie udawała kłodę gdy przyszła taka potrzeba. Była już dość blisko, ale jej kondycja nie pozwoliła jej na poprawne zakończenie tej próby. W ostatniej chwili, zahaczyła ogonem i gałązkę, która pękła i wydała dość głośny sygnał ostrzegawczy. Ciężko było tego nie usłyszeć, więc raczej zwierzę uciekło. Tofi podniosłą się i warknęła z frustracji. Nienawidziła lasów z całego serca.

– Jeszcze raz, byłam już chyba blisko prawda?

: 07 sty 2022, 20:08
autor: Słodycz Ziemi
Przekrzywiła głowę, gdy Tofi od razu ruszyła w stronę renifera, bez upewnienia się najpierw skąd wieje wiatr. Łowczyni mogłaby przepłoszyć swojego maddarowego roślinożercę już na starcie, chciała jednak zobaczyć jak młoda sobie radzi. Przy drugim potknięciu nie mogła dać już jej jednak taryfy ulgowej, toteż w momencie, w którym Opowiadająca złamała suchą gałązkę, renifer rozwiał się w powietrzu, a do uszu samiczki dobiegł dźwięk szybko oddalających się kroków. Zwierzę uciekło, głośno dudniąc kopytami o ziemię.
Goździk zachichotała cicho, słysząc sfrustrowane warknięcie i podeszła do swojej uczennicy, trącając ją delikatnie nosem w policzek w geście pocieszenia.
– Przeanalizujmy całe skradanie. Na samym wstępie miałaś już słabsze szanse na udane skradanie. Wiatr wiał Ci w grzbiet, niosąc Twoją woń do renifera. Pamiętaj, że oprócz odpowiedniej pozycji, równie ważne jest sprawdzenie kierunku wiatru i ustawienie się w miarę możliwości tak, by Twój zapach nie niósł się do zwierząt. Drugą, pewnie dość oczywistą dla Ciebie pomyłką było zahaczenie o gałązkę. Oprócz uniesienia ogona nad ziemię, musisz go również lekko usztywnić, by nie kiwał się na boki jak źdźbło trawy na wietrze. – Rzekła poważnym tonem. Chciała, by młoda przyłożyła się do skradania i dobrze zrozumiała tę sztukę. I tak miała trudniej niż jej rówieśnicy. Nie mogła jej jednak nie pochwalić, ponieważ jak na pierwszy raz poszło jej bardzo dobrze.
– Nie przejmuj się jednak pierwszymi niepowodzeniami, z czasem na drodze praktyki opanujesz skradanie. Uwierz mi, też na początku popełniałam błędy, pomimo tego, iż miałam naprawdę świetnego nauczyciela. Potraktuj to po prostu jako część nauki i wyciągnij wnioski z tych początkowych błędów. Tylko się nie poddawaj! Miałaś świetną pozycję, bardzo ładnie stawiałaś łapy, kontrolowałaś swój oddech. Zastygłaś również w bezruchu, wyczuwając nagłą zmianę pozycji renifera. Bardzo ładnie Ci poszło, Opowiadająca Łusko, dlatego pokaż mi jeszcze raz jak sobie poradzisz. Tym razem sama postaraj się zlokalizować zwierzę. – Dodała, a przez ton głosu Goździk można było usłyszeć, iż ta się uśmiecha, przemawiając do młodziutkiej Adeptki. No ale nie tracąc czasu, z lewej strony Tofi, w odległości około sześciu ogonów zmaterializował się ryś. Drapał korę drzewa, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk pazurów rozcinających powierzchnię drzewa. Od czasu do czasu pomrukiwał niezadowolony. Wiatr tym razem również owiewał grzbiet uczennicy, niosąc jej zapach do drapieżnika. Samiczka wyczuje woń zwierzęcia jeśli dobrze rozpozna kierunek wiatru.
– Nie atakuj, po prostu go pacnij, – Dodała ciszej i odsunęła się od młodej, dając jej przestrzeń do kontynuowania nauki.

: 08 sty 2022, 20:30
autor: Niezapomniana Pogawędka
No tak, wiatr, kompletnie o tym zapominała. Zamyśliła się o kompanach i tak się to kończy, skupienie ucieka w wiatr.
– Racja, moja wina. Wiatr i ogon, poza tym wszystko inne. To się już nie powtórzy, słowo.– Zapewniła, Prostując się z pozycji do skradania. Łapy od tego strasznie bolą, być tak nisko przy ziemi, w dodatku poruszać się powoli. Jej mięśnie nie były przygotowane do takiej pracy, była poetką, nie wojownikiem. No dobrze, jeszcze jedno podejście, teraz musi się udać, wystarczy zapamiętać wszystkie wskazówki. Część z dobrym nauczycielem ją ugodziła w serce, ale to dlatego, że wspomnienia Zefira wpływały na jej własne doświadczenia.
– Pamiętam jak wujek zefir zagrał na was psikusa, znaczy, mam wspomina jak to zrobił. Był naprawdę ciekawą osobą.– Wspomniała o swoich przeżyciach w tamten dziwny wieczór. Szczerze to przestraszyła się napływu wspomnień na początku, ale potem stało się to dość ciekawym doświadczeniem. Szkoda że nie pamiętała więcej, tylko te główne wspomnienia i nawyki. Dotyk w policzek ją trochę zawstydził, ale trwało to na tyle krótko, że ciężko było zobaczyć jakąś zmianę.

Posłuchała nauczycielki i przytaknęła, stając w pozycji do skradania. Obniżyła łeb, by był na poziomie tułowia. Potem ugięła łapy, brzuchem prawie dotykając ziemi. Ogon uniosła i usztywniła, a skrzydła lekko przywarła do ciała. Uspokoiła oddech i nasłuchiwała. Coś drapało drzewo, pewnie drapieżnik. Przypomniała sobie o wietrze, i spróbowała ocenić jego kierunek, czuła na swoim grzebieniu powiew, popychał on go w lewo, czyli wieje z prawej. Był to zły znak, bo odgłosy też dochodziły z lewej, czyli Tofi jest z wiatrem. Bez problemu, wystarczy pójść trochę w bok i wiatr przestanie wiać w stronę zwierzyny. Zrobiła tak, stawiając lekko łapy, unikając liści, śniegu czy patyków. Teraz powinna być bezpieczna jeżeli chodzi o zapach. Zaczęła więc powoli zbliżać się do celu, lekko stąpając po twardej ziemi. Uważała na ogon, by nie zahaczyć nim o nic, unikała krzewów i szeleszczących gałęzi. Starała się stawiać łapy na twardej, stabilnej nawierzchni, by zminimalizować odgłosy. Gdy znalazła się blisko drzewa, albo kamienia zatrzymywała się na moment i nasłuchiwała, czy ofiara nie zmieniła położenia, albo czy wiatr nie zmienił kierunku. Potem kontynuowała natarcie, w końcu zbliżając się do drzewa, które było drapane. Stanęła po drugiej stronie, przygotowując się do ataku. Szybko wyskoczyła na twór, zatrzymując się tuż przed nim i lekko pacając go łapą w nos. Chyba poszło jej dobrze, skoro jej cel nie zniknął do samego końca.

: 09 sty 2022, 14:50
autor: Słodycz Ziemi
Przekrzywiła nieznacznie głowę, spoglądając na Adeptkę spod przymrużonych powiek, zaintrygowana jej ostatnią wypowiedzią. Nie miała jednak czasu zadać żadnego pytania, gdyż uczennica wzięła się od razu do pracy. Ryś mruczał coś do siebie, drapał korę i od czasu do czasu rozglądał się dookoła. Nie spostrzegł się jednak o obecności Opowiadającej, póki ta nie pacnęła go łapką w pyszczek. Wówczas rozpłynął się w powietrzu, a Łowczyni podeszła do samiczki.
– Dobrze Ci poszło, pamiętałaś o wietrze i pozycji, uważałaś gdzie stawiasz łapy, kontrolowałaś swoje ciało i oddech. Na ten moment nie mam Ci nic do zarzucenia, myślę, że możesz próbować swoich sił na prawdziwym polowaniu. Postaraj się jak najszybciej znaleźć kompana, skarbie. Wygląda na to, że jego oczy znacznie ułatwią Ci życie, choć sama radzisz sobie dobrze. – Odparła z uśmiechem, nie ukrywając dumy brzmiącej w jej głosie. Tofi miała talent do skradania. Nie dziwne skoro jej mamą była Morska Bryza, a wujkiem... Zefir? Tą sprawę koniecznie chciała poruszyć.

// raport skradanie I

– Chciałabym wrócić do Twoich wcześniejszych słów. Jak możesz pamiętać Zefira? Masz na myśli, pamiętasz go z opowieści innych smoków, tak? – Zagadnęła zaintrygowana. Była ciekawa czy tajemnicze wizje, których doświadczyło jej pisklę, dotknęły również Opowiadającą.

: 10 sty 2022, 11:43
autor: Niezapomniana Pogawędka
Tym razem poszło o wiele sprawniej, nawet nie musiała sobie niczego usprawiedliwiać. Udało jej się uniknąć gałązek i krzaków, nie potknęła się, ani nie zahaczyła o nic. Ta część nauki więc jest już za nią, na szczęście to nie koniec. Najbardziej ciekawiło ją śledzenie, bo perspektywa rozpoznawiania śladów i zapachów bardzo się jej podobała. Była to wiedza, która wykorzystywana jest w praktyce. W dodatku jest tyle różnych gatunków i podgatunków, każdy z różnymi śladami i zwyczajami. Łowcy mieli bardzo ciekawe zajęcie, gdyby tylko miała wzrok, to pewnie sama polubiłaby ten zawód. Niestety jednak nie było jej to pisane, a szkoda, bo wspomnienia wujka by się jej do tego przydały. Skoro już o tym mowa, to padło pytanie, na które odpowiedz nie jest taka prosta.
– Tata dużo o nim opowiada, moja siostra ma do niego podobny charakter. To znaczy, nie potrafi usiedzieć i jest dowcipna. Więc było o nim sporo opowieści, dużo nawet całkiem ciekawych i pouczających.– Odpowiedziała na pytanie, ale czuła że powinna wyjaśnić jeszcze tą dokładniejszą wiedzę którą posiadała. Może samica jej nie wyśmieje, w końcu rozmawianie z duchami nie jest takie dziwne. Ta sytuacja jednak nie należała do typowych, więc musiała to wytłumaczyć powoli.
– Jest jeszcze jedno wydarzenie, które jest ciężko wytłumaczyć. Gdy byłam z ojcem na wycieczce, przybyliśmy do gorącej zatoczki i stało się coś dziwnego. Miałam jakby przebłyski wspomnień, mimo, że byłam tam pierwszy raz. W dodatku mogłam przysiąc, że kojarzę jak wygląda to miejsce, mimo że to nie możliwe w moim przypadku. Wspomnień było więcej, o wszystkim, wywoływane głosem, zapachem, nawet dotykiem. To wszystko były wspomnienia wujka Zefira, tylko nie wiem jak się one tam znalazły. Nie pamiętam dużo, tylko kilka wycinków z ważniejszych momentów jego życia. W dodatku wszystko jest niewyraźne, jakby sam właściciel tych wspomnień miał problem z zapamiętaniem ich. Stąd kojarzę waszą naukę, wujek bardzo lubił płatać figle, więc ten moment został z nim, ponieważ się mu naprawdę udał. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale to prawda.– Powiedziała szczerze, siadając i czekając na reakcje. Przez jakiś czas sama nie mogła uwierzyć, że takie coś miało miejsce. Był to chyba pierwszy raz w historii smoków, gdzie takie wydarzenie miało miejsce. Gdy już nauczy się pisać, to zapisze wszystko co się jej przydarzyło, by w przyszłości inni nie musieli polegać na wspomnieniach, które bywają mylne, albo przekręcane.

: 22 kwie 2022, 19:56
autor: Kościany Kolec
Doszedł do wniosku, że ma jakąś fobię dużych, otwartych przestrzeni.
Odkąd wrócił, kręcił się tylko po lasach lub dolinach otoczonymi górami. Nie był nawet tego świadom, ale myśl, że miałby znajdować się na łące, pustyni czy na szczycie gór powodowała w nim jakiś dyskomfort. Z tego powodu za miejsce spotkania z siostrą wybrał to – Dziką Puszczę, gdzie drzew, krzewów i kamieni było od groma. Oraz dlatego, że przyda mu się to podczas szkolenia.
Spodziewając się przybycia Jesmery, kręcił się po liściastym rozstaju wypatrując jej od strony terenów Ognia zarówno pieszo, jak i drogą powietrzną. W międzyczasie, dla zabicia nudy, rysował po mokrej od topniejącego śniegu ziemi pazurem jakąś bliżej nieokreśloną figurę. Może to był smok? Tak... Tu może mieć łeb. Dorysuje jej jeszcze oczy tutaj... nos tutaj... A tutaj jeszcze doda małego ptaka, który wlatuje prosto w pysk smoczemu tworowi. Pod nosem uśmiechał się do siebie nie wiedząc, czy to przez rysowanie takich głupot czy może na myśl o jedzeniu ptactwa.
Może na obie te rzeczy. Wszak był przecież jeszcze całkiem głupiutki, jeżeli chodzi o młodzieńcze zachowania. W zasadzie nie czuje, jakoby miał być dorosły.
Wyrwał z korzeniami nieopodal rosnącego krokusa i z jego płatków zrobił bazgrołowi rogi. Tak, teraz jest piękny.
Ubrudzony błotem po łokcie przynajmniej będzie bardziej przygotowany na ewentualne szkolenie w polowaniu, które go czeka.

: 23 kwie 2022, 1:35
autor: Jesienny Liść
Las był idealnym miejscem do nauki umiejętności łowieckich, tak uważała. Oddając bratu możliwość wyboru, nie zastanawiała się zbytnio gdzie będą się uczyć. Teraz jednak była nawet zadowolona, z jednego powodu – dotychczasowe swoje polowania odbywała głównie w lasach. Dobrze się składało, czyż nie? Szybując nad dziką puszczą, wypatrywała sylwetki szarego smoka i w końcu dostrzegając Kościanego gdzieś pomiędzy zaroślami, odszukała wzrokiem najbliższą polankę, wylądowała i na miejsce dotarła już pieszo. Mogłaby już na starcie się podkraść, demonstrując swoje jakże zatrważające umiejętności, ale aż tak jej się nie śpieszyło. Wszak, prócz przekazywania wiedzy, było to dla niej też spotkanie z dawno niewidzianym bratem. Jakimś trafem wciąż był dla niej najbliższy z rodziny. Przekraczając konar i dreptając po mokrym śniegu, podeszła, oznajmiając swoją obecność przyjaznym pomrukiem i zajrzała Nithiraiowi przez bark. Rysunek? To chyba smok.
Szkoda, że na serio same nie wlatują tak do pyska — skomentowała, przyglądając się dziełu. W myślach próbowała odgadnąć cel, w jakim brat zajął się odtworzeniem wizerunku na podłożu. Przecież to nieefektowne, zaraz i tak się stopi. A jeśli nie, to zostanie zadeptane. Może po prostu nie rozumiała sztuki? Kto wie. Na myśl o ptasim przysmaku też jednak się oblizała, po czym usiadła obok, owijając kończyny ogonem. Brr, ziemia nadal była zimna. To ten... Od czego powinna zacząć?
Otworzyła pyszczek, zastanawiając się jeszcze nad słowami. Nie przywykła do przekazywania wiedzy. Wierzyła jednak, że sobie poradzi.
Gdzieś tu w okolicy kręci się mój kompan, będzie dzisiaj udawaną ofiarą — poinformowała. Wyrko co prawda z nią nie polował, ewentualnie służył jako tragarz lub przenośny grzejnik, ale w roli zwierzyny łownej powinien się sprawdzić. Przecież to takie samo zwierze jak i inne, zostawia tropy, zapach... Cóż więcej mówić.
Zadaniem twoim dzisiaj będzie go znaleźć, podkraść się do niego i klepnąć w zadek, ale najpierw opowiem ci troche jak to zrobić. W polowaniu przydaje się też sztuka kamuflażu — zlustrowała brata wzrokiem, dopiero teraz zauważając że jest upaćkany w błocie, po czym prychnęła śmiechem. — Już nawet masz go troche na sobie — dodała.
Ale skupmy sie na ważniejszych. Najpierw śledzenie, czyli znajdywanie zwierzyny...
Ułożyła się wygodniej, spoglądając gdzieś na gałęzie drzew. Od czego powinna zacząć?
Właściwie, to zaczyna się ono od znajdywania tropów zwierzyny. Lub smoka, bo śledzić też można kogoś. Z tropów, najbardziej oczywiste rzeczy, to odciski kończyn i zapach, prawda? Ale, to nie są jedyne. Sam zapach może też być rozwiany przez wiatr, wtedy musisz umieć rozpoznać skąd dobiega. Każda żywa istota je, czasem wdaje w walki, umh... — zmarszczyła łuki brwiowe, zastanawiając się, czy powinna tłumaczyć takie rzeczy. Czy brat nie pomyśli sobie że bierze go za głupka? Nie brała, po prostu chyba pierwszy raz uczyła. — Ślady mogą znajdować się na krzakach, drzewach, obgryzione gałęzie, poryte pazurami konary, zakrwawiony śnieg, kupa i siki... Teraz jest wiosna, futrzaki gubią zimową sierść. To też będzie ślad.
Wzięła wdech, przyglądając się bratu. Nie chciała go zanudzić.
Opowiem ci scenkę, a ty powiesz mi jakich śladów można się spodziewać po takiej sytuacji — drobne ćwiczonko, miała nadzieję że urozmaici nudną gadaninę.
Był zimny, zimowy wieczór a przez ośnieżony las szło sobie stadko saren. Były głodne a w brzuchach burczało i bardzo w tej chwili żałowały, że truchło mijanego wcześniej borsuka nie nadaje się do spożycia. Bo wiesz, sarny nie jedzą mięsa — genialne odkrycie, Jesmero. — W końcu znalazły polankę, na której zdecydowały się zatrzymać w celu napełnienia żołądków. Coś jednak było nie tak. Wyczuły wiszące w powietrzu zagrożenie. W krzakach czaiło się straszliwe zło. Wilki! To był bardzo niedobry wieczór dla tych saren. Dla jednej skończył się krwawo, zagoniona w stronę stada padła ofiarą kłów drapieżnika, nieprzyjemny widok, flaczki na wierzchu i... Ukhum. — Zreflektowała się, orientując, że może za daleko popłynęła w opowieści.
No w każdym razie, opowiedz mi teraz od początku do końca jakie ślady mogły zostawić sarny i jakie ślady także wilki. Pozostałości w terenie, mówiące o tym co robiły i co się potem tam stało. Jeśli odpowiesz dobrze, to poszukamy czegoś bardziej w praktyce.
Wtedy też opowie mu o tym w jaki sposób powinno się chodzić, jakie szlaki można obrać... W myślach układała sobie scenariusz tego spotkania, skrycie mając nadzieję, że brat jej trochę pomoże i będzie dopytywał. Tak, to by pomogło.

: 25 kwie 2022, 12:51
autor: Kościany Kolec
Uniósł łeb wodzony sylwetką Jesmery przecinającej niebieskie niebo. Kąciki ust uniosły się w górę, a wyczekiwanie Nithiraia zostało nagrodzone przypływem satysfakcji. Drzewa zasłoniły mu miejsce lądowania smoczycy, ale samiec postanowił się nie ruszać z miejsca by wyjść na przywitanie siostrze. Łeb natomiast uważnie śledził jej kroki, aż Jesmera zbliżyła się do niego i mruknęła na powitanie. Szary odpowiedział jej skinieniem łba.
– Witaj. Pogoda jest świetna na lot, czyż nie? – zagaił, chwaląc jej wybór lokomocji.
Spojrzał na swój rysunek, już mało wyraźny przez wodę wypełniającą wyryte w ziemi rowki.
– Nawet jeśli by wpadały same, to pióra są uciążliwe i niedobre. – odpowiedział na jej komentarz. Dutki wbijały się w język i podniebienie, a włoski chorągiewki włażą między zęby. Nieprzyjemne.

Przystąpili od razu do nauki. Nithirai, nieświadomie naśladując Jesmerę, sam usiadł na zadku i otulił łapy ogonem. Gdy siostra zaczęła tłumaczyć mu podstawy skradania, mogła zauważyć, że co jakiś czas brat kiwał głową na znak zrozumienia. Niektóre rzeczy były oczywiste, ale niektóre – pomimo bycia takimi – zaskakiwały Kościanego. Bo szukanie śladów zwierzyny zarówno w postaci odbić ich łap i pozostawionych fekaliach było czymś, co wyniósł jeszcze z nauki ich matki – potem sam również do tego doszedł. Ale najwyraźniej brakowało mu czegoś istotnego – wiedzy, że... przecież wiatr też ma ogromne znaczenie.
– Aha. To by wyjaśniało, dlaczego zwierzyna zawsze się płoszyła, gdy do niej podchodziłem. Czuły mój zapach, gdy źle się ustawiałem. – wywnioskował trafnie. – Tylko co, jeżeli przez wiatr muszę się ustawić tak, że ofiara jest przodem do mnie? Nie wyczuje mnie, ale szybko mnie zobaczy, gdy do niej podejdę. – zapytał, zdradzając wątpliwość przy tak, zdawałoby się, prostej czynności.
A może po prostu chciał osiągnąć perfekcję? Nie narażać się na pomyłki, których można uniknąć?
Następnie padło jeszcze kilka przykładów tego, jakie ślady i gdzie mogą zostawiać zwierzęta. Wydrapana kora, połamane gałązki i krzewy, krew tak wyraźna na śniegu, sierść... Oh. A to ci ciekawostka. Nie wiedział, że zwierzęta zrzucają sierść na wiosnę. Cenna uwaga. Przyjął ją z tym głębszym skinieniem łba.
Potem przyszedł czas pytania Jesmery, a odpowiedzi Nithiraia. Adept skupił się na opowiedzianej historii. Wysłuchał jej od początku do końca, po czym jeszcze przez dłuższą chwilę przypominał sobie jej treść, by wyciągnąć z niej jak najwięcej detali, których mógłby się chwycić.
Zimny, zimowy wieczór, ośnieżony las...
– Sarny idąc przez las na pewno zostawiły odbite w śniegu ślady, W lesie jest sporo roślin, które mogłyby uszkodzić – czyli połamane gałązki leżące na ziemi, wgniecione krzewy i rośliny... – zawiesił głos, przypominając sobie dalszą część powieści.
Truchło borsuka.
– Sarny wymijając borsuka mogły wdepnąć w krew, która mogła znajdować się wokół niego. Również wilki, które potem będą gonić te sarny mogły w ten sposób niechcący oznaczyć swoją obecność. – "o ile sarny nie wyczułyby ich zapachu", dodał w myślach.
– One też mogły zostawić po sobie podobne ślady. Odbicia łap w śniegu, oznaczone sikami drzewa i ziemię, co w śniegu łatwo jest zauważyć... Zapach... wilki trochę śmierdzą. – skomentował, wykrzywiając nieco pysk na ostatnie zdanie.
– Na polanie, gdzie zostały zaatakowane sarny na pewno musiało być mnóstwo dość głębokich odbić w śniegu, zarówno od nacierających wilków i uciekających w popłochu saren – no i sama potyczka. Krzaki, z których wypadły wilki mogły być też poturbowane i połamane. Zabita sarna pozostawiła po sobie mnóstwo krwi, w które mogły wleźć inne sarny no i ich oprawcy. Ślady byłyby jeszcze wyraźniejsze.
No i jucha też zostawia zapach. To miejsce byłoby najbardziej obfite w ślady, których trudno byłoby zgubić.
– spojrzał w niebiosa z filozoficzną miną, zastanawiając się tak nad tym co powiedział, tak też i nad tym, co ma jeszcze powiedzieć.
Nic mu nie przyszło więcej do głowy.
– No... to chyba tyle? – skierował pytający pysk na siostrę. Coś pominął?

: 30 kwie 2022, 0:23
autor: Jesienny Liść
Jesmera westchnęła, zamyślając się na chwilkę. Wiatr... Nithirai zapytał o to chyba bardziej w kontekście skradania niż śledzenia, ale jedno łączyło się z drugim i cóż, nie można chyba było uczyć jednego bez drugiego. Nie w sposób, jaki sobie obrała. Ale to nic, oczywiście wytłumaczy mu co i jak. Rozejrzała się i sięgnęła palcem skrzydeł po jakiś smętny kawałek przebijającej się przez śnieg rośliny. Czy to był krokus? Chyba tak, był podobny do tego czym brat wcześniej ozdabiał rysunek.
Patrz — mruknęła, unosząc liścia bliżej pyska. Mocno dmuchnęła w niego, puszczając i ten poszybował naprzód. — To zapach, który pozostawia po sobie zwierzyna, krew, czy właściwie... Cokolwiek. Jak ten liść, zapach jest też unoszony przez wiatr. Zawsze, niezależnie czy ty szukasz czy już znalazłeś i się podkradasz, dobrze żeby wiatr wiał w twoją stronę. Niesie wtedy zapachy do ciebie. Ale to oczywiste że nie każda pogoda będzie sprzyjać. Gdy widzisz swój cel ale wiatr nie jest przychylny, dobrą pozycją jest też skradanie się od boku. Tak jakby...
Uniosła łaposkrzydło, ustawiając je lekko na lewo względem trasy liścia, pokazując o co jej chodzi.
O tak, żeby nie wiało ani do ciebie, ani do zwierzęcia, tylko po prostu na bok. Właściwie, wtedy też twój zapach nie będzie niesiony w stronę ofiary. Jeśli chcesz mojej rady, patrz jak rusza się powietrze już na etapie śledzenia, żebyś potem nie musiał kombinować. Ale, jeśli sytuacja ewidentnie nie jest przychylna i musisz z jakiś powodów polować z wiatrem, no to jeszcze możesz wtedy spróbować zakamuflować swój zapach... Albo wpierw obejść ofiarę, ewentualnie.
Postawiła skrzydło z powrotem na ziemi, uznając że wykładu na temat ruchu powietrza już wystarczy. Miała nawet wrażenie że gubi się i powtarza w tych wyjaśnieniach. To nic. Więcej wiedzy jest lepsze niż mniej wiedzy. Brat zaczął dedukować, więc pozwoliła mu opowiedzieć jak widzi sprawę pozostawionych przez zwierzęta z opowieści śladów. Teraz jej przyszło słuchać. Oblizała pysk, nie przerywając wypowiedzi i analizując sobie w głowie, czy mogłaby coś dodać.
Właściwie, to całkiem dobrze łapiesz — pochwaliła. — Sarny czasem też obgryzają korę z drzewek, to też może być ich ślad. I mówisz o odciskach łap.. To znaczy, łap i kopyt. Narysuję ci coś.
Jes odszukała w miarę nadający się jeszcze śnieg i odcisnęła na nim pazurem dwie kreseczki obok siebie, z których każda z jednej ze stron miała powstałe od nacisku wgłębienie. Mniej więcej, przypominało to odcisk kopyta sarny.
Racice. Ślady sarn, jeleni, łani, trochę też dzików, a nawet kóz lub owiec, mają taki uogólniony schemat. Z czasem nauczysz się rozpoznawać dokładniej, bo liczy się też chociażby wielkość, ale tak w gruncie rzeczy, widząc trop dzielący się całkowicie, lub tylko częściowo na dwa takie paseczki i ewentualnie za nimi kropeczki — dodała ten element do rysunku — możesz wtedy spodziewać się takiej zwierzyny. Ślady wilka na pewno znasz.
Narysowała obok kolejny schemat.
Wilki, lisy i takie podobne, zostawiają odciski opuszek i oprócz tego pazurów. Kotowate nie będą mieć tego elementu z pazurami, tak możesz je odróżnić, wilka od na przykład rysia. A wiesz jak byś odróżnił powiedzmy hmmm... Borsuka?
Zaczekała chwilę, czy Nithirai nie zechce się odezwać, zaraz jednak kontynuowała.
Po ilości odbitych palców, to co ci powiedziałam przed chwilą odbija cztery i poduszeczkę, a borsuk odbija pięć. Nie jest oczywiście jedynym zwierzęciem które tak robi. Blisko wody, pięciopalczaste tropy mogą należeć do bobrów, wydr, ale tych to z wilkiem raczej nie pomylisz. Co do innych zwierząt to choćby zając zostawia dość specyficzne odbicia, dwa dłuższe, dwa krótsze. Ptaków chyba nie muszę tłumaczyć.
Zerknęła na Nithiraia badawczo, po czym wciągnęła powietrze.
Mówiliśmy o uciekających sarnach i goniących je wilkach. I tak, to prawda, że po tropie w przypadku niektórych zwierząt da się rozpoznać czy szły, czy biegły. Jeśli masz co do tego jakieś pytania to mów.
Trudno jej było określić, czy o czymś nie zapomniała, starała się jednak nakreślić specyfikę odcisków zrozumiale, ale nie rozwlekając się ponad konieczność.
Ślady zwierząt są jak duża pajęczyna... — mruknęła. — Jak zrozumiesz, którędy i jak chodzą, będziesz wiedział gdzie szukać. Mają swoje trasy, po których się poruszają i nie są przypadkowe. To też inteligentne zwierzęta. Wiesz że wilki nawet gdy polują w stadzie to dzielą się rolami? Jeden zagania, inne potem atakują... A wataha może poruszać się jeden za drugim, jak po linii. Jak to nie jest inteligentne to ja nie wiem.
Ostatnie słowa były już raczej luźną wzmianką. Przecież nie będą polować na całe watahy, to byłoby głupie. Popatrzyła gdzieś w bok, zastanawiając się, co by tu wykombinować dalej, po czym zerwała z miejsca, zdecydowanie się ożywiając.
Dobrze. To teraz, praktyka! Zaczniemy od odpowiedniej postawy, pomyśl, jesteś łowcą i szukasz zwierzyny. Śledzenie co prawda opiera się na zmysłach, ale już na tym etapie warto być cicho, żeby ewentualnie nie przepłoszyć tego co znajdziesz. Iść uważnie, nie hałasować, obserwując otoczenie, obniżyć łeb, aby nie było cię widać zanadto. Nie szurać ogonem po ziemi. A jeśli już znajdziesz zwierzę i chcesz się do niego skradać, trzeba być jeszcze bardziej uważnym. Na sposób stawiania kroków, na skrzydła, żeby o coś nie zawadzić. Pokaż mi to, co uważasz za dobre w takiej sytuacji, a ja w razie czego cię skoryguję. Jak się ustawisz?
To była zagadka. Ciekawa była, czy braciszek ją rozwiąże. Z drugiej strony też, była wywerną, a Nithi miał cztery łapy, więc łatwiej byłoby jej poprawić coś co zademonstruje niż udawać czterołapego smoka. Stąd wybór takiego ćwiczenia.

: 12 lip 2022, 16:08
autor: Księżycolica
Wyszła ze świątyni po rozmowie z Naranleą, grudkę srebra włożyła sobie w futro na karku. Było tak gęste i bujne, że nie było szans by taki przedmiot wypadł z prowizorycznego gniazdka. Zatrzymała się na rozstajach. Usiadła na rozstajach i wyjęła grudkę. Zaczęła bawić się nią w palcach, przekładając z lewa na prawo. Wysłała sygnał mentalny do smoka, za którego spotkanie Maros pewnie okrasiłby ją zdrajcą Stada. Ale czy rzeczywiście tak było? Plaga odebrała jej dom. I z tego co wiedziała, pełna jest niewiernych... podobnie jak Księżyc... Ale z Księżycem nie mogła rozmawiać. Z Siostrą też obawiała się rozmowy. Przypomniał się jej zapach domu – zapach igliwia i skał. Chciała poczuć go jeszcze raz.

: 13 lip 2022, 23:03
autor: Charakterny Zapał
Maddara jego zwykła była trawić wiadomości mentalne od nieznajomych. Nie była tego uczona, ale smok mógł poznać, kiedy to robiła. Choć często to ignorował. Jednak ta co tym razem próbowała się przez nią przebić została wręcz zaproszona do umysłu smoka, bowiem rozpoznała ona drgania mocy, której przy pierwszym spotkaniu z jej użytkowniczką nie potrafiła się oprzeć. Z resztą, podobnie jak smok. To zadecydowało, że przekazana myśl zakotwiczyła w jego umyśle na dłuższy czas. Chciała się spotkać? Zastanawiał się co przyczyniło się do decyzji zaproponowania mu go. Jednak sam również czuł chęci spotkania się ze smoczycą raz jeszcze. Zaintrygowała go tamtym razem. Lecz tym bardziej się wahał, kiedy pomyślał o ostatnich rozbiorach Księżyca. Nie była na nich zła? Nic? Bez urazy? Tak po prostu chciała się spotkać? Nie sądził, ale co bądź chciał tego.
Nastroszony, że wszystkie kolce na grzbiecie mu się uniosły, czujnie obserwował puszczę, przez którą smok się poruszał. Nigdy nie przepadał za lasami. Ciężko było mu się po nich przemieszczać, a również zagestnienie roślinności sprawiało, że czuł się bezwzględnie narażony na niespodziewany atak. Do tego ta ciemność. Skryty w jej odmętach zatrzymał się i wyjrzał na rozstaje. Gdzie była? Gdzieś tu. Chyba. Jeśli dobrze szedł, lecz raczej szedł dobrze. Lada moment dostrzegł między drzewami postać smoczycy, której poszukiwał. Zamiótł ogonem ściółkę, a szelest najpewniej doszedł do jej uszu i o to też chodziło, żeby zwrócić jej uwagę. Samemu zaś uniósł dumnie łeb, a spojrzenie jaskrawych ślepi wydawało się kryć łagodność pod dominującą w nich wyraźną ostrożnością.

ll Dlaczego chciałaś się spotkać?
Rzekł doń, a w ślepiach pojawiła się dodatkowa iskra zwana ciekawością.