Strona 30 z 33
: 19 paź 2021, 18:15
autor: Gwar Traw
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Potrzebował chwili aby zrozumieć o czym ona do niego mówi. Wzrok miał niezwykle zdezorientowany, wręcz widoczne były zębatki jego umysłu, które się obracały w rytm myśli samczyka. Co go miało bo-
Oh!
Oh . Ścisnął wargi w kreskę i potrząsnął pyskiem na boki.
–
To moje kolce, tak fwyglądam – wydukał nieśmiało, zastanawiając się jednocześnie, czy ona się z niego przypadkiem nie naśmiewała. Poniekąd nie byłby to pierwszy raz, już wcześniej ktoś go nazywał per 'żeberka', co dla Erji było nie do końca zrozumiałe.
Zapytany o lecenie odruchowo zerknął w górę. Samczyk raczej nie patrzał na niebo, unikał spoglądania na rzeczy, które były poza jego zasięgiem. Uziemiony jak jego babcia Honi, mógł co najwyżej cieszyć się z tymczasowej możliwości latania na grzbiecie rodziców. Inna sprawa, że za tym nie przepadał. Z góry sobie to założył, tę niechęć, byle później nie tęsknić za tym, co nigdy nie wróci.
Wrócił spojrzeniem do samiczki, tylko na moment, bo jego wzrok szybko umknął gdzieś na bok.
–
Ptaki podobno lecą czasem w cieplejsze miejsca. Jak idzie zimno – powiedział cicho, zwieszając głowę.
Zaś na propozycję samiczki poczuł narastającą w gardle gulę. Nie winił jej. Wynurzył się z wody, pokazując jej w całości. Może przez kąpiel nie zauważyła tego?
–
Nie mam skrzydeł – bąknął niewyraźnie, patrząc wymownie na swoje palce u przednich łap.
: 20 paź 2021, 0:44
autor: Rozwiany Dmuchawiec
Jego nieśmiały głos sprawił, że samiczka nabrała bardzo dużo powietrza nosem po czym wypuściła je bardzo powoli pyszczkiem. Był jak te gęsi do których chciała podejść, albo zające na polanach! Jeśli była za głośno to uciekały.
Uśmiechnęła się przekrzywiając główkę na bok.
– Cieszę się, że nic ci nie jest. Bycie zdrowym jest ważne.
powiedziała dumna, że może coś tak błyskotliwego wyrazić na głos. Nie zauważyła niestety tego, że jej nowy znajomy nieco się zmartwił.
Nie zauważyła również swojej mamy. Swoją drogą jak na kogoś kto obserwował zwierzaki, Citialin dostrzegała na prawdę... niewiele.
Kiedy on zadarł główkę do góry również to zrobiła. Niebo było super! Można byłoby latać z ptakami i wszystko dokładnie oglądać. Nie miała wiele okazji do lotu, ale wyobrażała sobie niestworzone rzeczy jakie można było w powietrzu robić. Na przykład lepić z chmur kulki!
Otworzyła szczerzej oczka i postawiła znów uszy ku górze. On wiedział dużo! I wiedział, że jak ptakom jest zimno to lecą! Sama o tym nie do końca wiedziała... Zaczęła powoli ogonem wachlować po ziemi z radości.
– Jesteś mądry. Wiesz coś jeszcze o ptakach?
zagaiła mając nadzieję, że usłyszy jeszcze jakiś ciekawy fakt którym podzieli się z innymi.
Bąknął coś pod nosem i... o rany. No tak! On nie miał latajek jak ona! Był jak... jak kaczka bez skrzydeł. Zrobiło jej się smutno. Pochyliła główkę w jego kierunku tak, że pacnęli się lekko nosami. Odsunęła się potem.
– Przepraszam. Nigdy nie widziałam smoka bez latajek. Albo widziałam...
zastanowiła się chwilę wertując w głowie obrazy.
– Ale to nie szkodzi bo na ziemi też jest dużo fajnych rzeczy!
krzyknęła po czym zasłoniła łapką pyszczek. Miała nie krzyczeć!
– Wybacz.
szepnęła jakby zrobiła coś złego.
: 20 paź 2021, 12:29
autor: Gwar Traw
Nieznacznie poszerzyły mu się źrenice kiedy samiczka zapytała go o coś jeszcze. Zwykle uchodziła za nudziarza. W stadzie jego rówieśnicy woleli się bawić tradycyjnie, gonić za motylami, udawać walkę, lub po prostu komuś dokuczać w ramach żartów. Erja zawsze siedział na uboczu i zaledwie obserwował, w ten sposób ucząc się więcej.
Podrapał się po karku w zakłopotaniu i uciekł spojrzeniem na bok. Trawa nagle wydała się niezwykle interesująca.
– K-kiedyś nie mogłem spać w nocy i siedziałem w przejściu jaskini, patrząc na to co się dzieje. I słuchałem – zaczął powoli, przełykając ślinę. Rzadko miał okazję mówić tak dużo, wyczerpał w tej jednej chwili swój zwyczajowy księżycowy limit. – P-ptaki jak latają to trzepoczą skrzydłami, dość głośno. A-ale sowy nie. Nic nie słychać. Są jedyne. – Ostatnie słowo niemalże wyszeptał. Zawsze próbował sobie wmawiać, że był wyjątkowy, a nie dziwny.
Jednocześnie przypomniał sobie coś jeszcze. Postawił uszy na sztorc i posłał Cit lekki uśmiech.
– K-kruki potrafią mówić. Nie jestem pewien jak, ale nasz przywódca ma kruka-kompana, który rozmawia. Zbiera nawet smoki na ceremonię, w akompaniamencie ryku Rozkwitu Ziemi. – Pochwalił się kolejną ciekawostką.
W końcu do niego dotarło, że oboje zapomnieli o dość prozaicznej czynności. Nie przedstawili się sobie. Lewe ucho częściowo się złamało, nadal rosło, a czasem okazywało się zbyt ciężkie do poruszania nim w ramach jakichkolwiek reakcji. Samczyk wyciągnął niepewnie łapkę w kierunku rówieśniczki.
– Jestem Erja, syn Pogoni Brzasku i Bojowego Okrzyku – przedstawił się uprzejmie.
: 21 paź 2021, 18:28
autor: Rozwiany Dmuchawiec
Samiczka podchodziła bardzo poważnie do swojej obserwacji natury. Chciała wiedzieć wszystko o wszystkich zwierzakach, więc biedni kompani w Księżycu byli wiecznie przez nią prześladowani. Uśmiechała się ciepło patrząc bez problemów na samczyka, wyczekując aż przewalczy swoje zawstydzenie.
Im więcej słówek o sowach Erja mówił tym bardziej otwierały jej się ślepka. Chociaż może nie tyle otwierały co błyszczały. Sów – nie słychać! Była jeszcze za młoda by podważać coś co ktoś do niej mówił, więc uwierzyła na słowo.
– To brzmi super.
szepnęła i stanęła na zadnich łapkach. Rozłożyła skrzydełka i zaczęła nimi powoli machać. Jak bardzo by nie próbowała ciągle słyszała szelest lotek. Wysunęła w pewnym momencie język.
– Ciekawe jak one to robią.
dodała i opadła na przednie łapki składając jednocześnie skrzydła.
Drgnęła słysząc kolejną ciekawostkę. Aż tyle wiedział?! Nie mogła w to uwierzyć. Po tym jak się przedstawił, podskoczyła w miejscu i nagle zaczęła biegać wokół samczyka.
– Eriiija Eriiija mądry jest! Kto się nie zgadza to gupi jest!
zaśmiała się i stanęła znów przed nim. Odetchnęła kilka razy.
– A ja... ja jestem Citialin, córa Wybebeszonych Jelitek i Wysłanniczki Nieba.
rzuciła używając zwrotu "córa" bo tak mówiła czasem mama Jelitko.
: 30 paź 2021, 18:13
autor: Gwar Traw
Lekko się zląkł kiedy nagle rozpostarła skrzydła. Mimo życia jako syn dwóch lotnych smoków, nadal nie przywyknął do gwałtowności tych ruchów. Rozluźnił się nieco widząc, że jednak nic mu nie groziło. Przekrzywił za to główkę i przypatrywał się samiczce.
Faktycznie, była straszliwie głośna.
– Um – przełknął ślinę. – To chyba ma coś wspólnego z ułożeniem p-piór – wywnioskował. – N-niedawno sprawdzałem na takiej martwej, co upolowała ją mama. Mają takie inne lotki, bardziej miękkie, z innymi kształtami niż twoje. Kiedy je o siebie próbowałem ocierać, nie wytwarzały przy tym dźwięku. – Wytłumaczył na spokojnie.
Serce mu do gardła podskoczyło gdy rówieśniczka zaczęła wokół niego skakać. Uszy mu się przechyliły ku sobie, zwiędły nieznacznie, a on nie miał pojęcia co należy w takiej sytuacji zrobić. Nie przywyknął do uwagi w żadnym stopniu. Tym bardziej do piosenek na jego temat. To wydawało mu się całkiem...miłe?
Na wydźwięk imienia jednego z rodziców, prawdopodobnie ojca, przełknął głośno ślinę. Do tej pory spotykał się z dość miłymi dla ucha imionami, w swoim stadzie. Ewentualnie dumnymi. Nie było jednak mowy o brutalności (na całe szczęście nie poznał Brzoskwini).
– Wy-wybebeszone...? – dopytał, bo może się przesłyszał i wcale jej ojciec się tak nie nazywał. – A-ale nikogo nie... nie... – zamarł w bezruchu.
Widywał martwe zwierzęta, były dla niego niczym poduszki – taki los syna łowczyni – ale na szczęście ominął go obraz preparowania tego mięsa. O ile w ogóle Pogoń to robiła, raczej nie. Nie przygotowywała posiłków w żaden sposób, była raczej waniliowa.
: 31 paź 2021, 15:03
autor: Rozwiany Dmuchawiec
Słuchała go jak zaczarowana. Lotki które są inne i nie wydają dźwięków, to brzmiało jak maddara.
– Ciekawe czy to maddara tak zrobiła czy one same.
szepnęła niespodziewanie na głos. Sądziła, że powiedziała to sobie tylko w głowie. W każdym razie ślepia jej się mieniły i miała nadzieję, że kiedy wróci do domu będzie w stanie dorwać jakąś żywą sowę. Szkoda, że nie potrafiła z nimi rozmawiać.
– Myślisz, że smoki też mogą mieć takie skrzydła?
westchnęła rozmarzona.
Po posturze samczyka zrozumiała, że nieco przytłacza go jej skakanie, ale przez pyszczek – kiedy się już zatrzymała – przepłynął mu jakby miły wyraz? Uśmiechnęła się ciepło i siedziała już spokojnie.
– Wybacz, mamy mówią, że mam za dużo energii czasem. Ponoć biegałam jako jajko po ceremonii i siostra mnie uratowała.
dodała chichocząc.
Zastanowiła się nad pytaniem nowego przyjaciela i podrapała po podbródku.
– Mama jest wojownikiem i ma bardzo dużo ran na ciele, to znaczy blizn. Mama nas wszystkich chroni ale nigdy nie widziałam czy coś... wybebesza. Też tego nie lubię.
pokręciła główką
– No popatrz tylko jak te gęsi ładnie lecą w powietrzu. Jak są żywe i zdrowe to można na nie patrzeć i... ja lubię patrzeć jak coś sobie żyje.
powiedziała spokojnie jakby odkrywając przed samczykiem jakąś swoją tajemnicę.
: 07 lut 2022, 18:40
autor: Ścigająca Burzę
Kaskada często spacerowała. Wybierała się na ziemię niczyje w celach rozrywkowych lub żeby zobaczyć odmianę od dobrze jej znanych terytoriów ziemi, gdzie na jej gust było zdecydowanie zbyt mało wody. Tęskniła za latem, wiosną i ciepłem, dlatego gdy nurkowała przeważnie trzymała się dna, ale jej kompani nie potrafili pływać. Czasami żałowała, że swe serce ulokowała w papugach, a nie w wodnych zywiolakach, lewiatanach czy innych paskudach... No właśnie, paskudach. Nie potrafiłaby tego zrobić. Przechadzała się po Ustroniu, a kolorowe talatajstwo na jej grzbiecie dokazywało.
/Sen
: 10 lip 2022, 18:01
autor: Zjełczały Kolec
//zapalenie gruczołów (smok nie może ziać ani mówić)
Od dłuższego czasu czuł, że coś tkwiło mu jakby w gardle, rozrastało się i dusiło. Niczym kąsek zakrztuszony i nigdy nie połknięty, kość jakiegoś zwierzęcia zaległa w przełyku. Zjełczały Kolec ignorował to uczucie, wypierał je ze swojej świadomości i czekał biernie, aż samo przejdzie, aż ten element zadławiony wreszcie spłynie w soki żołądka i się rozpuści. Nie chciał dopuszczać do siebie tej myśli przerażającej i wywołującej u niego gorsze mdłości niż te obce grudki w przełyku. Myśli, że mógł być chory.
Niesamowicie obawiał się wizyty u uzdrowiciela.
Źle kojarzył mu się odurzający zapach ziół. Odpychał go ten charakterystyczny wyziew roślinny otaczający postać leczącą, ta trudna do określenia otoczka, która owijała smoki pałające się wypędzaniem chorób i boleści z czyichś owładniętych słabością ciał. Zjełczały Kolec zaprzeczał przed samym sobą, że i jego w końcu owładnęła ta słabość ciała i w tej właśnie chwili przeżerała mu tkanki. Nie mógł być chory, gdyż choroba zwykle prowadziła do śmierci.
Wdychał tę duszność ziół w jaskini Impresji Niebytu i w teorii powinien przyzwyczaić się do niej, przestać zwracać na nią uwagę i odczuwać ją równie niezauważalnie, co zapach nieprzesiąkniętego niczym powietrza.
Nie mógł jednak zapomnieć. Nie mógł pozbyć się skojarzeń i przeświadczenia, że wszelka choroba oznaczała prostą drogę do gnicia jako trup padły. Nie potrafił w pełni uwierzyć, że rzeczywiście te zioła leczyły i były w stanie wyleczyć również jego.
Jednakże obce uczucie w gardle się natężało. Piekło, rosło i stawało się coraz bardziej dotkliwe, aż pewnego dnia Zjełczały Kolec odkrył, że nie może ani ziać, ani mówić.
Wtedy coś w nim pękło. Może pękły właśnie te grudki go duszące, a może jego własny upór wreszcie rozpadł się pod wpływem strachu przed byciem całkowicie pochłoniętym chorobą.
Nie mógł wyjaśnić, dlaczego czuł wstyd przed udaniem się do Impresji, jego przecież opiekunki i przewodniczki po stadzie Ognia. Zamiast tego zwrócił się do uzdrowiciela z zaprzyjaźnionego stada, choć widok obcych pysków nie jawił mu się miło. Prawdopodobnie wolał, aby nikt znajomy nie widział go w takim stanie.
Zjełczały Kolec co rusz przełykał nerwowo ślinę, gdy oczekiwał na Pokłosie Wyborów, jakby dzięki powtarzaniu tej czynności mógł samoistnie wyzdrowieć. Nic takiego jednak nie miało miejsca, więc łykał i czekał dalej.
Na przybycie uzdrowiciela zareagowałby jedynie krótkim, powitalnym skinieniem łba, po czym zarysowałby pazurem okolic miejsca na jego gardle, gdzie dławiące elementy były najbardziej irytujące. Reszta ciała samca była niczym spetryfikowana, drętwa od obaw.
: 11 lip 2022, 18:53
autor: Maros
Przybył niewiele później, lądując nieopodal i resztę dystansu pokonując pieszo. Skinął mu łbem, a gdy ten wskazał gdzie boli, kazał otworzyć pysk.
– Nie warto zwlekać, zalążek choroby łatwiej wyleczyć. – stwierdzić wyjmując z torby sakiewki i miski.
Sproszkował korzeń imbiru i po wymieszaniu z wodą, dał samcowi, by ten przepłukał tym gardło.
– Powinno być lepiej. –spokojnie umył miskę po wszystkim.
: 12 lip 2022, 18:58
autor: Zjełczały Kolec
Zjełczały Kolec pokornie przyjął miskę, choć jego łapy były sztywne, jakby wszelkie obawy sfermentowały się w jego żyłach, czyniąc je napuchniętymi i drętwymi. Z leczniczej zawartości ulatniał się zapach oczyszczający nozdrza, ostry i piekący, lecz jednocześnie odrobinę, acz wciąż mdląco, słodki. Nienawidził smrodu ziół.
Wstrzymał oddech, spróbował ograniczyć wszelkie swoje powonienie i wyobrazić sobie, że pije zwykłą, pozbawioną elementów obcych wodę. Otworzył uprzednio zaciśniętą paszczę, wlał znajdujący się w misce lek i powstrzymując się przed odruchem natychmiastowego połknięcia płynu, przepłukał gardło. Powtórzył to kilka razy, rzucił niepewne spojrzenie uzdrowicielowi i ostatecznie, nie wiedząc co począć, po prostu wszystko połknął. Najwyżej ta dziwaczna mieszanka przyprawi go o biegunkę. Trudno.
I po krzyku.
Ustronie
: 31 sty 2023, 0:38
autor: Światła Północy
Jesienią nie było tu tak... znajomo. A może po prostu zawodziła go już pamięć? Co dziwne, wciąż był przecież młody.
Zimą jednak połacie lodu rozrastało się, przypominając Wielką Zmarzlinę daleko na północy. Czysto technicznie górska, źródlana woda również by się nadała, lecz miał jakąś słabość do skutej wiecznym mrozem tafli. Zamruczał, przy pomocy obsydianowych szponów wyszczerbiając płaską powierzchnię. Solidny kawał zaklętego w twardy przedmiot chłodu natychmiast przerzucił do głębokiej hebanowej miski, w której, pod wpływem wysokiej temperatury, począł się roztapiać, a następnie wrzeć. Muszę przynieść trochę z północy. Może miałaby inny posmak?
Nieważne. Opuścił zlodowacenie i odszedł spory kawałek dalej, aby skryć się wśród roślinności. Zazgrzytał zębami, wrzucając do wrzącej wody kilka ususzonych liści mięty, płatków róży, poszatkowanych truskawek oraz jabłek. Powinno być słodkie, zwłaszcza jeśli doda nieco miodu, lecz teraz nie mógł tego zrobić. Zatraciłby swe właściwości.
Poruszył łbem. Strzelił karkiem.
Następnie najzwyczajniej w świecie położył się wygodnie na trawiastym podłożu, z którego uprzednio pozbył się śniegu. Zaciągnął się parą. Nie pospieszał procesu. Właściwie to będzie musiał spróbować czegoś nowego.
Płocha Ćma
Ustronie
: 10 mar 2023, 0:06
autor: Płocha Ćma
Ledwo zarejestrowała moment, w którym przestał otaczać ją zapach Słońca. Nie widziała też, dokąd szła, łzy przysłaniały jej widok, a mokre ślady na pysku wyłapywały chłodny wiatr. Odkąd odeszła z Rajskich Zakątków, nie zatrzymała się ani razu; jej serce biło mocno, a myśli szalały w głowie.
Myślała, że po odejściu matki nic nie będzie już tak bolało, jednak... nigdy nie założyła, że straci ojca tak szybko, tak nagle. Odkąd się przebudziła z nagłego snu, nie miała nawet okazji zamienić z nim słowa. Nie była przy nim, gdy odszedł, nie zdążyła się nawet pożegnać z jego ciałem. Na sztywnych nogach przyszła na skraj lasu Urley, jednak zamiast groty Bezmiaru Barw zastała jej ruiny i kilka przedmiotów. Wtedy pękła. Pochwyciła fioletową wstęgę i szła, szła tak długo, aż rozbolały ją łapy, aż wyszła poza tereny stada.
Przystanęła wreszcie w okolicy jeziora. Zwrócona bokiem do samca, którego nawet nie spostrzegła, zaczęła przecierać lewą łapą ślepia, próbując odzyskać chociaż odrobinę wzroku. Niewiele to dawało. Z całych sił próbowała powstrzymać szloch, jednak mimo to łzy skapywały na jej poliki. Między złotymi szponami prawej łapy trzymała wstęgę ojca, czuła jej gładki materiał, ale nie miała odwagi na nią spojrzeć. Nie chciała się rozpaść bardziej, niż rozpadła się już teraz.
Światła Północy
Ustronie
: 13 mar 2023, 22:17
autor: Światła Północy
Ostudził napar.
Odcedził z jego wnętrza wszelkie owoce oraz płatki i ukrył je pod warstwą śniegu, w międzyczasie napawając się słodką wonią. W pysku natychmiast zrobiło mu się cierpko, w związku z czym przemielił ozorem między zębami, zanim zabrał się do skosztowania przyrządzonej herbatki, lecz kiedy tylko kora miseczki musnęła kant jego pyska, usłyszał kroki.
Strzygnął prawym uchem i obrócił się nieznacznie ku drobnej sylwetce. Cóż. Jego matka była wspaniałą łowczynią, lecz nie sądził, aby sztukę kamuflażu opanował w choćby podobnym stopniu. Daleko mu było do umiejętności Goździk, żeby stać się niewidzialnym, w związku z czym zamrugał aż. Nie był jednak ślepy. Widział, że piórami targały emocje, jako że nie dało się ukryć wstrzymywanego w głębi gardła płaczu tak, aby ciało nie drgało raz po raz.
Odstawił napar na śnieg. Spojrzał na jego czerwoną barwę z drobnym rozżaleniem w oczach, lecz szybko się go wyzbył. Nie był szczególnie empatyczny. Nie wiedział jak obejść się ze smokiem, którego trawił na tyle gargantuiczny żal, by doprowadzić do łez. Poruszył uszami. Sięgnął w końcu po małą, ususzoną truskawkę i rzucił nią w kierunku Ćmy. Owoc odbił się od jej przedramienia i spoczął na białym podłożu jak gdyby nigdy nic.
– Emocji nie powinno dusić się w środku. Będą Cię wyżerać – mruknął jedynie, sugerując jej, jak powinna się ze sobą obejść. Hmm... kim był, z drugiej strony, aby cokolwiek zalecać. Nigdy nie zaznał goryczy smutku.
Płocha Ćma
Ustronie
: 26 lip 2023, 13:29
autor: Kwiat Uessasa
Jak miło było uciec od wścibskich oczu wrednej wiedźmy i jej sługusów. Ucieczka w środku nocy była czymś naprawdę wspaniałym. Dawno samiec nie czuł takiej wolności. Z radością przywitał nowy dzień i jego wschód. Spokojnie wylądował w ukrytym przed światem miejscu. Otoczony roślinnością i chłodem zwinął się w kłębek, w ten zasnął.
Niestety gorzej dla niego, bo ciągle otoczenie wokół niego emanowało smród śmierci i krwi, a sprawny łowca z daleka może go wyczuć...
Sekcja Zwłok
Ustronie
: 28 lip 2023, 8:49
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Smoczyca wylądowała niedaleko, gdy zauważyła dość trudną do niezauważenia obecność Mglistego.
– Cuchniesz tak mocno, że czuć cię nawet z lotu – powiedziała Sekcja.
Podeszła do Kwiatu i usiadła obok.
– Co się stało? – zapytała, przechylając łeb na bok.
Kwiat Uessasa
Ustronie
: 01 sie 2023, 15:11
autor: Kwiat Uessasa
....Spokojny sen zakłóciła znajoma woń. Niechciana woń, która przywoływała temu bardzo złe wspomnienia, pełne bólu. Ale to nie ta ciota już tu włada, i całe szczęście. Gdy tylko jej głos rozbrzmiał, otworzyłem oczy z morderczym zamiarem wymierzony w samicę. Maddara wokół mnie zawibrowała i zgęstniała. Z niej utworzyło się ostrze. Wyłaniało się z ziemi niczym góra i miało zatrzymać parę łusek za jej krtanią. Nie czułem do niej jakieś niechęci, czy coś. Po prostu mam kaprys na posokę i może coś więcej...
Sekcja Zwłok
Ustronie
: 03 sie 2023, 8:49
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Z głośnym brzdękiem dwa twory zderzyły się ze sobą. Metalowa płyta Sekcji, wytworzona w formie tarczy, ugieła się z jękiem pod naporem tworu czarodzieja. Zatrzymała jednak uderzenie na tyle, by smoczyca zdążyła uchylić się przed ostrzem. Odskoczyła do tyłu i zmarszczyła pysk.
– Widzę, że nie mamy po co rozmawiać – fuknęła gniewnie.
Obróciła się i rozpostarła skrzydła, szykując się do odlotu.
Kwiat Uessasa
Ustronie
: 03 sie 2023, 13:49
autor: Kwiat Uessasa
...Złowieszcze spojrzenie padło na piastunkę ziemi. Tykała śpiącego smoka, wrednego, głodnego smoka... Jakoś specjalnie nie przejmowałem się tym, zaś sama piastunka mogła odczuć moje niezbyt przyjemne odczucia, jakim była nieukierunkowana zwierzęca chęć mordu.
– Jak już mnie obudziłaś, heretyczko, to miej odwagę konsekwencje swoich działań... – wraz z ostatnią sylabą, otoczyła nas bariera. Wytrzymałą od zewnątrz, gorzej od wewnątrz. Przynajmniej od środka. Jeśli by chciała uciec. Mogła to zrobić, z minimalnym wysiłkiem.
...Powoli wstałem z nieprzyjemnym wyraz pyska. Królewska purpura, odbijał się przez promienie słońca, od kryształów o podobnej barwie. Smród pola walki zgęstniał proporcjonalnie do mojego gniewu...
– Twój ukochany śmieć. Miły do porzygu zdechł... – zaśmiałem się złowieszczo. z najbardziej psychopatycznym uśmiechem na ryju. Usiadłem pół ogona od niej. Owinąłem ogony wokół łap.
– Szkoda, że nie widziałaś jak pieprzona wiedźma go dobiła słowami... Widowisko piękne i niezapomniane...
Sekcja Zwłok
Ustronie
: 07 sie 2023, 9:52
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Prychnęła.
– Mgły wyznają obcych bogów, Ognvara i Absthiniusa, budując dla nich kapliczki, a ty mnie nazywasz heretykiem?
Podniosła nieco łuk brwiowy w niedowierzaniu.
– Nadal wierzę i służę tym samym bogom Wolnych Stad, co wszyscy. Teraz nawet bardziej niż kiedykolwiek.
Zabolały ją jego słowa o śmierci Hrasvelga. To był dobry smok, ale tak jak jej poprzedni partner, sam się zniszczył przez swój brak trzeźwej oceny sytuacji. Smutne.
Samica pokręciła łbem.
– W takim razie, skoro jesteś innym smokiem, nie jesteś już częścią mojej grupy badaczy i rzemieślników.
Jej słowa były twarde, na granicy warkotu.
– A teraz przestań czarować i idź stąd, albo wezwę moje stado, żeby patrzyli jak cię wgniatam w ziemię.
Miała dosyć tego przedstawienia.
Kwiat Uessasa
Ustronie
: 08 sie 2023, 13:36
autor: Kwiat Uessasa
....Na jej prychnięcie odpowiedziałem lekkim śmiechem
– Oni też nie są moimi bogami. Dwa byty nie tego nieba, nie tych gwiazd. Pustego nieba... Bez gwiazd. Tylko rzeczywisty świat pełny bólu, zawodów i braku wsparcie, kiedy ono miało jakiś sens. Nasze małe piekło. Bez widoku na Zaranną. Nadeszła burza. Niestety po niej nadszedł tylko mrok... – splunąłem w krzaki obok. Nie lubiłem rozmawiać o śmieciach niebios. Byty niegodne mojej uwagi... Niestety tamten był zbyt wierzący, o zgrozo...
....Strzepnąłem uszami, słyszać jej zdanie. Wreszcie dobra wiadomość... Wybuchnąłem złoworkim, ale i szaleńczym śmiechem.
– Straciłeś kolejną duszę, na której Ci zależało ścierwie. Och dziękuję Ci Świętokradczyni, za pomoc w przejęciu tego ciała... i Posłałem jej złowrogi uśmiech, splunąłem ponownie i odwróciłem się. Nic tu po mnie. Nie było co robić. Z brudasami bić się nie chciałem...
Sekcja Zwłok
Ustronie
: 12 sie 2023, 12:03
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Szaleniec.
– Dosyć już mam brania odpowiedzialności za rzeczy, na które nie mam wpływu. Idź męczyć kogoś innego.
Nie widziała powodu, żeby się nim przejmować. Jego życie zakończy się w ciągu następnych kilkunastu księżyców.
– Życzę ci szczęścia w następnym życiu – dodała ostatecznie.
Kwiat Uessasa