OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
W końcu wojownik postanowił przybyć ze swoim problemem do patrona uzdrowicieli. Długo zmagał się z nadejściem do ołtarzu, zwłaszcza że nie mógł dojść do porozumienia ze swoim wnętrzem. Chciał zaakceptować wyrok losu, pogodzić się z utraceniem łapy i iść dalej, pozostawiając cienie przeszłości za sobą. A jednak mimo tego czas nie potrafił wyleczyć rany jaką niósł w sobie. Czuł jakby stracił resztki wstydu, stał się zbędny. Świadomość nie pozwalała mu pogodzić się z wszelkimi zarzutami jakie sobie postawił, skutecznie im się przeciwstawiał – a jednak wciąż nie był w stanie wygrać tej walki.Wbrew jakimkolwiek przekonaniom, postanowił po prostu pójść do świątyni, spoglądając w kamienne oblicze Erycala.
– Erycalu, władco uzdrowicielskiej mocy. Przybyłem cię prosić o twe błogosławieństwo. Po utracie mojej łapy zostałem skazany na dotkliwe kalectwo które nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Każda podstawowa czynność jest dla mnie problemem. Jeśli jesteś w stanie przywrócić to co mi odebrano, jestem gotów spełnić twoje żądania. – Odezwał się, nie mając już więcej tchu by cokolwiek dopowiedzieć.