Strona 4 z 39

: 16 paź 2014, 17:07
autor: Echo Odwetu

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Zmiana leciała przez dłuższy czas, wypatrując miejsca do lądowania. Była zmęczona... ale czym? Właściwie mało smoków prosiło ją o naukę, nie musiała się o nikogo troszczyć, ani bać o swoje życie. Wszystko było w jak najlepszym porządku... i to właśnie monotonność dobijała czarodziejkę.
W pewnym momencie zauważyła przy rzeczce znajomą smoczą sylwetkę. Na jej widok uśmiechnęła się lekko, by wylądować niedaleko Zapomnianego. Jakiś czas się nie widzieli, może uzyskał już rangę Łowcy, do której dążył? Albo jego problemy się rozwiązały?
– Witaj Zapomniany. – Odezwała się przekrzywiając delikatnie głowę.

: 17 paź 2014, 8:08
autor: Niebieski Kolec
Cóż... Nigdy nie lubiłem jak ktoś mnie budził bez mojej zgody. Gdy tylko usłyszałem czyjeś kroki od razu zerwałem się z miejsca przy tym instynktownie warcząc jednak po chwili uspokoiłem się gdy zrozumiałem kto przede mną stoi. – Witaj Zmiano... Co cię tu sprowadza?– Spytałem lekko przekrzywiając łeb. Dawno jej nie widziałem i ciekawe czy coś w jej życiu się zmieniło...

: 17 paź 2014, 20:28
autor: Echo Odwetu
– Szukałam miejsca do lądowania, potrzebowałam trochę pomyśleć w górze. – Powiedziała spokojnie, nie przejmując się pierwszą reakcją smoka. Zauważyła za to, że użył jej dorosłego imienia. Czyżby ktoś mu mówił o tym, że je zmieniła? Nie drążyła tematu. – Wszystko w porządku u ciebie i twojej rodziny? Poradziłeś sobie z problemami? – spytała przekrzywiając delikatnie głowę i przyglądając się samcowi. Kiedy widzieli się ostatnim razem dręczyły go niepewności... odeszły już, czy wciąż go nękały?

: 18 paź 2014, 9:34
autor: Niebieski Kolec
Nie chciałem towarzystwa, a może właśnie ono było mi najbardziej potrzebne. Usiadłem sobie ogonem rozganiając liście. To była moja pierwsza jesień. – O czym myślałaś?– Spytałam z nutą złości w głosie. – Cóż niektóre tak, ale stale przybywają nowe. Moja matka przeżywa stratę tylu piskląt, a... mój najlepszy i w zasadzie jedyny przyjaciel odszedł.– Przy ostatnich słowach lekko się zająknąłem, ale mam prawo do przeżywania straty bliskich. Moje życie nie jest usłane różami... nigdy nie było i nie wiem czy kiedykolwiek będzie...

: 19 paź 2014, 17:22
autor: Echo Odwetu
Samicę nieco zdziwiła złość w głosie adepta, ale nie dała tego po sobie poznać. Może miał zły dzień? Albo cały księżyc... lub po prostu nie miał ochoty na rozmowę.
– O tym, że ostatnimi czasy sporo rzeczy ulega zmianom. – Odpowiedziała spokojnie, obserwując smoka z Życia. Gdzie był ten radosny samiec, który zafundował jej spotkanie z wodą, ten z który się śmiała? Słysząc jednak kolejne słowa Zapomnianego, zrozumiała o co chodzi. Skrzywiła się delikatnie, wiedziała, jak często pisklęta umierają. Dlatego trzymała się na pewien dystans, nie poznawała bliżej rodzeństwa. Jedynie Lunarny stanowił wyjątek, a Shierr... to Shierr. Irytujący jak zawsze. I arogancki.
– Ej, a ja to co? – szturchnęła samca łbem, posyłając mu w miarę pocieszający uśmiech. Zmalał on, wraz z jej kolejnymi słowami. –Przykro mi.

: 19 paź 2014, 21:36
autor: Niebieski Kolec
Przy niej nie potrafiłem długo być smutny. Może to nie tylko przez to, że była moją przyjaciółką, albo... kimś więcej. Jednak mniejsza z tym, ponieważ na moim pysku zawidniał mały nieśmiały uśmiech. – Gdyby nie on to pewnie byśmy nigdy ze sobą nie rozmawiali... To on wtedy mnie uratował.– Powiedziałem już normalnie... z takim lekkim szczęściem w głosie. – Słyszałem, że uczyłaś moją siostrę... To prawda? – Przy tym pytaniu pojawił się już taki Nake, jakiego Zmiana znała. Uśmiechnięty i pogodny. Tylko ile ten stan potrwa...

: 19 paź 2014, 21:45
autor: Echo Odwetu
Pamiętała historię, którą opowiedział jej Zapomniany. O tym jak omal nie zginął przez Cienistego. Nie sądziła, że to o tego smoka, który go uratował chodziło. Skrzywiła się, nie bardzo wiedząc co powiedzieć i jak zareagować. Była zadowolona, że smutek i złość przeszyły samcowi, ale jednocześnie głupio byłoby się szczerzyć, gdy przyjaciel mówi o śmierci swojego przyjaciela, który uratował mu życie.
Zmiana tematu była dla smoczycy błogosławieństwem, rozluźniła się i skinęła łbem. To prawda, uczyła Lilię magii. Była całkiem pojętną uczennicą, szczerze powiedziawszy.
– Tak, pomogłam jej opanować magię. Ma naturalny talent, jest kreatywna. – Powiedziała nieco ożywionym głosem. Na ogół smoki, które uczyła szybko się męczyły, Lilia była jedną z kreatywniejszych uczennic czarodziejki.

: 19 paź 2014, 22:06
autor: Niebieski Kolec
Tak... Oko był nie tylko smokiem do pogadanki... Zawdzięczałem mu życie i nigdy nie miałem okazji by się odwdzięczyć. Chwilę posiedziałem w ciszy. – Magia to u nas rzecz rodzinna jednak już Pryzmatyczna zawsze lubi odstawać od reszty.– Powiedziałem z lekkim uśmiechem, a po chwili spojrzałem w stronę rzeczki. – Patrz! Rzeka! Jest w niej pewnie duużo wody.– Powiedziałem z szatanśkim wyrazem pyska. Czy Zmiana zrozumie o co mi chodziło...

: 19 paź 2014, 22:15
autor: Echo Odwetu
Lilia była utalentowaną samicą, w przyszłości pewnie będzie dobrą czarodziejką.
Na wspomnienie o rzece samica momentalnie się nastroszyła, mrużąc ślepia.
– Spróbuj mnie tylko wepchnąć... – syknęła ostrzegawczo, mierząc samca złotymi ślepiami. Już raz zafundował jej spotkanie pierwszego stopnia z wodą i ten jeden raz jej wystarczy na resztę życia. Nienawidziła wody, koniec kropka. Nie była z tym związana żadna trauma, po prostu... ot, taka fobia bez powodu. No, może z powodem. Mokre futro było potwornie ciężkie i niemiłe w dotyku.

: 20 paź 2014, 7:59
autor: Niebieski Kolec
Mój uśmiech momentalnie się poszerzył po reakcji Zmiany. Lubiłem jej fundować spotkania z wodą. To... bawiło mnie bardziej niż cokolwiek inne. Tak symbolicznie popchnąłem ją łapą by ją nastraszyć. Jej reakcja jest do przewidzenia, ale może mnie zaskoczy... Chociaż nie... Jestem pewny, że dostanę po łbie...

: 20 paź 2014, 16:28
autor: Echo Odwetu
Sadysta, kiedyś biedna padnie na serce i co wtedy? Albo gorzej, polubi wodę! Gdy tylko Zapomniany ją popchnął, wydała z siebie dźwięk niemalże identyczny jak ten, któremu towarzyszyło jej pierwsze spotkanie z wodą. Nastroszyła pióra, wbijając spojrzenie w samca. Nie wolno sobie żartować z takich rzeczy, a przynajmniej według smoczycy. Prychnęła głośno i zdecydowanie nie symbolicznie uderzyła go skrzydłem przez łeb, jednak nie na tyle mocno, by cokolwiek mu zrobić. Mogło się to oczywiście nie udać, była od niego mniejsza i młodsza.
– Nie masz lepszych rzeczy do roboty, niż straszenie samic? – burknęła pod nosem, wciąż się strosząc jak ptak.

: 20 paź 2014, 21:01
autor: Niebieski Kolec
Kolejny raz mój idealny plan się powiódł. Jednak jej reakcja była nieco inna niż ta, którą sobie wyobrażałem. Jednak liczy się wynik, a gdy dostałem po łbie zrozumiałem, że był duży. Zacząłem się masować po łbie. – No co?– Spytałem udając niewiniątko. Przeciesz, aż tak okropny nie jestem...

: 23 paź 2014, 11:27
autor: Echo Odwetu
– Dobrze wiesz, że nienawidzę wody! – warknęła bulwersując się i strosząc pióra jak wystraszony ptak lub puszący się paw. Może gdyby nie chodziło o jej personę by się śmiała, ale teraz sprawa wyglądała inaczej. Ten, kto próbował ją wepchnąć do wody nie mógł być dobrym smokiem. A przynajmniej nie dla posiadaczki futra i piórek. Owinęła ogonem tylne łapy i mocno przycisnęła skrzydła do ciała. Jak jeszcze raz Zapomniany zrobi coś takiego, to czarodziejka rozważy wyczarowanie mu czegoś na głowie.

: 23 paź 2014, 19:55
autor: Niebieski Kolec
Uśmiechnąłem się słysząc jej kolejne słowa. Jak ona może nie lubić wody. Lilia też ma futerko i pióra, ale uwielbia pływać. No, ale cóż... Lilia to Lilia. – Może czas ją polubić?– Spytałem patrząc na nią i sugerująco wskazywać łapą na rzekę, przy tym istnie szatańsko się uśmiechając. Ciekawe czy zrozumie o co mi chodzi.

: 01 lis 2014, 15:20
autor: Dwuznaczna Aluzja
Samica za wszelką cenę pragnęła odzyskać rangę wojownika. W tym celu przyszła w to miejsce by przećwiczyć atakowanie.
Wzięła kilka głębokich oddechów, by się wyciszyć i maksymalnie skupić. Rozluźniła swoje gibkie, smukłe ciało, przymknęła ślepia. Przez dłuższą chwilę stała tak w miejscu, uspokajając się, starając wejść w maksymalne skupienie, tak by ten trening był możliwie jak najbardziej owocny. Przyszła pora na praktykę.
Po rozluźnieniu się otworzyła ponownie złote ślepia. Wokół miała doskonałe warunki do treningu. Liczne drzewa, splątane liany, różnej wielkości kamienie i krzewy. Swe pierwsze kroki skierowała ku jednemu z drzew. Wiedziała, iż jej atutem jest zręczność, więc postanowiła odpuścić sobie ataki siłowe. Będąc w odległości jakiegoś ogona od drzewa przyjęła dobrze jej znaną pozycję do skoku. Najpierw rozstawiła łapy, by poruszać się zgrabnie i sprężyście. Mocno je ugięła, tak by skok był daleki, ale również w miarę wysoki. Ogon wyprostowała, ale utrzymywała luźno – w końcu nie był to kawał drewna, tylko elastyczna część jej ciała. Głowę również pochyliła, a skrzydła ułożyła miękko, ale zdecydowanie przy ciele. Wzięła kolejny, głęboki oddech, a jej klatka piersiowa silnie się uniosła i opadła. Wbrew pozorom to wszystko trwało kilka sekund. Przyjęcie postawy było wręcz automatyczne, a oddechy szybkie i sprawne, tak by nie przedłużać tego wszystkiego. Poczuła w sobie to wspaniałe uczucie, to Ciepło Potęgi, które drzemało w jej ciele. Potem wszystko poszło szybko. Błyskawicznie wybiła się z tylnych łap, a następnie nieco słabiej z tylnych, pochylając się do przodu i ciągnąc ciało w przód. Drzewo miała po swojej lewej, dlatego też logicznym było iż w jego kierunku zamierzała posłać lewą łapę. Mięśnie owej części ciała napięły się, rwąc do przodu a złote szpony złowrogo skierowały się w stronę kory Daru Natury. Po chwili adeptka poczuła nieprzyjemne uczucie, które spowodowało u niej dreszcze. Połączenie zgrzytu i uczucia dotykania papieru ściernego. Szpony wbiły się silnie w korę drzewa, poważnie je raniąc. Smoczyca obejrzała swoje dzieło. Cztery podłużne, głębokie cięcia widniały na dotąd niczym nieskażonej korze bezbronnego drzewa.
Nie zamierzała jednak czekać. Czas leciał, a promienie Złotej Twarzy powoli zanikały na linii horyzontu, swoimi ostatnimi, pomarańczowo – fioletowymi promieniami rozświetlając samicę i otoczenie. Swe kolejne, gibkie kroki postąpiła ku splątanym lianom. Znowu stanęła w odległości ogona od nich, czyli około czterech metrów, po czym znowu przyjęła postawę do skoku. Smukłe, długie łapy rozstawiła uginając je, a głowę pochyliła. Skrzydła cały czas trzymała po bokach, więc nie musiała robić tego ponownie. Kolejne, głębokie wdechy. Gadzie wargi wygięły się w drapieżnym uśmiechu, ukazując arsenał białych kłów, a rozwidlony, złoty język, taki sam jaki występuje u węży przejechał lubieżnie po smoczych wargach. Potem wszystko poszło schematycznie. Silne wybicie się z łap i rwanie do przodu niczym potężna maszyna. Złote szpony, będące zakończeniem rozcapierzonych, czteropalczastych łap pomknęły z zabójczą prędkością ku splątanym lianom, po chwili do nich dosięgając. Te pod wpływem szybkości i precyzji natarcia zostały bezproblemowo przecięte na pół, bezwładnie opadając. Lądowanie było równie błyskawiczne, więc samica mogła znowu obejrzeć swoje plugawe dzieło. A może właśnie uwolniła te Dzieci Natury z ich własnych więzów, rozplątując je? Ale czy musiała to robić w taki sposób? Cóż, smoki to brutalne istoty. Niestety.
Celem ostatniego natarcia miał być duży kamień, a właściwie głaz. Ponownie więc oddaliła się od celu swojego ataku, przyjmując postawę do skoku i biorąc kilka głębszych wdechów, by rozluźnić ale jednocześnie wzmocnić swój organizm, dla którego ta nauka była czymś wspaniałym, i od niego zależało to, czy samica odzyska swoją rangę, czy też nie. Znowu więc wybiła się z tylnych łap, ciągnąc całe ciało do przodu i balansując w ogonem, by nie stracić równowagi. Miała za sobą ponad dwadzieścia księżyców życia, więc głupio by było zapomnieć o takiej podstawowej rzeczy. Wiedziała, że po trafieniu szponami w kamień poczuje to nieprzyjemne uczucie, i nie myliła się. Zgrzytanie sprowadziło na ciało smoczycy nieprzyjemny dreszcz, ale wiązała się z nim Słodycz Zwycięstwa. Na głazie widniały płytkie, poczwórne cięcia, symbolizujące to, co samica robi najlepiej. Czując zadowolenie i dumę ze swojej osoby ruszyła w stronę swojej groty, z chęcią odpoczynku. Treningiem obrony zajmie się jutro.
*** Kolejny dzień, równie chłodny i nieprzyjemny jak ten poprzedni. Ale to nie przeszkadza w treningu obrony. Samica nie miała zamiaru czekać. Przyszła w to samo miejsce co poprzedniego dnia. Wciąż widniały tutaj pamiątki po jej wizycie. Cztery poczwórne cięcia na drzewie, rozplątanie liany i podrapany kamień. Piękny krajobraz.
Ponieważ nie było tutaj żywych istot, musiała użyć swojej wyobraźni. Nie chciało jej się używać magii. Wyobraziła więc sobie, iż jest teraz na arenie, a w odległości ogona przed nią stoi wielki, czarny, kolczasty smok. Miał to być jej udawany przeciwnik. Zapewne może to wyglądać dziwnie. Samotna smoczyca wykonująca dziwne uniki. Ale szczerze mówiąc średnio ją obchodziło to, co inni mogliby sobie na ten temat pomyśleć.
Wyobraziła więc sobie, jak czarny smok kieruje w kierunku jej łba strumień ognia. Wzięła przed tym kilka głębokich wdechów i lubieżnie oblizała swoje gadzie wargi. Przyjęła pozycję do skoku. Ugięte i rozstawione łapy, skrzydła przy ciele, głowa pochylona. Czując przyjemnie ciepło rozlewające się po jej ciele była gotowa, więc wybiła się silnie tylnymi łapami, do których po chwili dołączyły przednie, i nieznacznie pochyliła się w lewo, chcąc odskoczyć w bok. Ogonem balansowała w powietrzu, by pod żadnym pozorem nie stracić niezwykle cennej równowagi. Unikając tym samym wyimaginowanego strumienia ognia miękko wylądowała na nieco ugiętych łapach. Syknęła drapieżnie i w głowie wyobraziła sobie, jak jej wymyślony przeciwnik skacze w jej kierunku chcąc zacisnąć szczęki na jej szyi i dosłownie wyrwać jej tchnienie z żył. Żałowała, że to nie jest prawdziwy pojedynek, pełen wybryków Szczęścia i Pecha. Brakowało jej tego od dawna.
Skupiła się jednak na obronie. Postanowiła tym razem się odturlać. Kolejne głębokie wdechy, mające przynieść to znajome Ciepło Potęgi, tak pożądane i potężne. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, w cichym duecie z płucami tejże bestii. Ugięła łapy znacznie mocniej, pochylając łeb i ogon. Była niemal na poziomie ziemi, zupełnie jakby chciała się zwinąć w kłębek. A przynajmniej prawie, bo ciało miała wyprostowane, a nie wygięte. Następnie gwałtownie pochyliła się w prawo, robiąc kilka obrotów na chłodnym podłożu. Zamknęła przy tym złote ślepia, nie chcąc by trawa i ziemia powpadała jej do oczu. Cała ta akcja trwała zaledwie kilka krótkich, błyskawicznych wręcz sekund, gdy smoczyca wstała na równe nogi, unikając wymyślonego ataku. Tym razem chciała uniknąć wyimaginowanego, kolczastego ogona, mającego zbić ją z łap. Teraz chciała wykorzystać możliwość lotu, więc szybko stanęła na dwóch, tylnych oczywiście łapach, utrzymując równowagę ogonem i zaczęła machać energicznie skrzydłami. Nie mogła tego robić normalnie stojąc na czterech łapach, przecież uderzałaby narzędziami lotu o ziemię przy każdym ruchu. W końcu zaczęła czuć, jak odrywa się od podłoża, zaczęła machać nimi jeszcze mocniej, szybko się wznosząc. Przyjemne ciepło rozniosło się po jej smukłym ciele, co pozwoliło smoczycy w ostatniej sekundzie uniknąć owego niegroźnego dla niej ataku – w końcu wyobraźnią nic sobie nie zrobi, a przynajmniej teoretycznie. Zresztą nie używała przy tym magii, lecz tylko i wyłącznie własnego umysłu – więc ogon i tak nie mógł jej wyrządzić krzywdy. Teraz ostatnia próba tej nauki, najcięższa tym razem. W jej łbie pojawił się drugi, identyczny smok, również czarny i potężny, dokładnie za nią. Miała teraz dwóch wrogów. Oba smoki skoczyły w jej kierunku, chcąc porożem na łbie trafić w nią. Jeden z przodu, drugi z tyłu. Samica tym razem nie zamierzała niczego przekombinować. Nie miała zamiaru robić jakiegoś pokazu akrobatycznego, tylko zwyczajnie uniknąć ciosów. W tym celu przyjęła szybko pozycję do skoku. Aby jej ruchy były sprężyste i gibkie, ugięła i rozstawiła nieznacznie łapy. Łeb pochyliła, ogon wyprostowała, ale utrzymywała luźno, a skrzydła docisnęła jeszcze mocniej do ciała. Następnie wzięła ostatni, najgłębszy tego dnia wdech, modląc się by ten ostatni unik poszedł jej wystarczająco dobrze. Oczywiście i tak nic by się nie stało. Ale jednak dobrze by było wszystko zrobić możliwie jak najlepiej. Wybiła się więc z impetem z tylnych łap pochylając się nieznacznie w prawo. Wtedy też w jej wyobraźni dwa czarne smoki zamiast trafić łbami w nią – zderzyły się same ze sobą, po chwili znikając w umysłu samicy, która pragnęła teraz ostatniej rzeczy, mianowicie odpoczynku.

: 02 lis 2014, 14:49
autor: Echo Odwetu
Samica spojrzała w kierunku rzeczki. A może...? Nie, jednak nie. Nadal nienawidzi wody i tak już zostanie. Burknęła coś niezrozumiałego pod nosem i pokręciła łbem, owijając ogon ciasno wokół tylnych łap. Nie ruszy się ani o łuskę w stronę tej zdradzieckiej cieczy, nie ma tak łatwo!
– Dobrze mi tak, jak jest teraz. – Powiedziała z przekonaniem, jakby opowiadała o jakiejś nowej filozofii, w którą szczerze i zapalczywie wierzyła. Kto wie, może kiedyś stworzy zgrupowanie smoków niecierpiących wody? Nie, raczej nie. Nie lubiła zbyt wielkich tłumów, a pewnie parę futrzastych smoków by się znalazło zaraz w takowym zgrupowaniu.

: 03 lis 2014, 9:43
autor: Niebieski Kolec
Uśmiechnąłem się lekko do smoczycy słysząc jej słowa. Chyba już tak zniechęconego smoka pływać się nie nauczy. Zacząłem powoli chodzić dookoła myśląc o ostatnich dniach. Posmutniałem... ~ Wybacz mi, ale ostatnio dzieje się ze mną coś dziwnego. Mam ataki paniki i sam się nie kontroluje, a więc tylko ostrzegam.~ Powiedziałem już całkowicie poważnie kierując smutny wzrok w oczy samicy. Szczęście to rzecz dla mnie bardzo odległa, a zwidy napewno nie ułatwiają drogi do niego.

: 03 lis 2014, 10:34
autor: Echo Odwetu
Uczyć na siłę się nie powinno, nie każdy też jest stworzony do nauki pływania czy lotu. Bezskrzydłe raczej nie polecą, a niektóre północne miały awersję do pływania. Takie życie.
Zapomniany miał jak na razie straszne wahania nastrojów, większe niż czarodziejka. Przekrzywiła lekko łeb. Raz był smutny, raz rozgniewany, a zaraz potem się śmiał i znowu smutał.
– Ataki paniki? Może powinieneś poprosić elfy, albo Słodycz Zbawienia lub kogoś od was o pomoc? – nie znała się na czymś takim, panika ogarniała ją tylko wtedy gdy lądowała w wodzie, lub wpadała nagle do niej.

: 03 lis 2014, 13:35
autor: Niebieski Kolec
Odpowiedź Zmiany była naiwna. To nie było zdrowie tylko ja... mój rozum i tylko to mogło spowodować mój stan, a takie wachania nastroju miałem zawsze. ~ To bardziej zależy ode mnie. Dręczą mnie halucynacje i koszmary, ale to raczej wina mojego permanentnego niewyspania.~ Powiedziałem lekko machając ogonem. Powoli zacząłem iść w stronę skał bo chociaż robiło się coraz zimniej nadal lubiłem siedzieć w cieniu i właśnie w jego stronę zmierzając.

: 03 lis 2014, 14:44
autor: Echo Odwetu
– Skoro to wina niewyspania to zaśnij. – Brzmiało to trochę jakby mówiła o czymś oczywistym, jak to, że smoki żyją głównie z polowania, albo, że mogą latać. – Powinieneś spróbować pokonać te koszmary, odgonić halucynacje, nie zwracać na nie uwagi. I pogodzić się z tym, co ci się zwiduje. Śmiercią, samotnością czy co to tam może się przywidzieć. – Dodała po chwili patrząc jak samiec idzie w stronę cienia. Przekrzywiła lekko łeb, dziwiąc się, że smok szuka chłodu, podczas gdy niedługo każdy będzie szukał ciepła. Właśnie, zobaczy po raz pierwszy prawdziwą zimę... była ciekawa jak wtedy wygląda życie. Pewnie wszystko jest uśpione, jest mniej zwierzyny.
Po kilku minutach milczenia w bezruchu podeszła do smoka, powoli, bo nie chciała się narzucać. Rozumiała, że każdy potrzebował chwili samotności i ciszy, chociaż na jej oko Zapomniany potrzebował czegoś zgoła innego.

: 03 lis 2014, 15:12
autor: Niebieski Kolec
Uśmiechnąłem się w duchu na słowa Zmiany. Przez ułamek sekundy w głowie miałem jakąś dziwną myśl o przyszłości mojej i jej, ale od razu odgoniłem te myśli jak najdalej od siebie. ~ Widzisz... W moim wypadku to nie jest takie łatwe. Za każdym razem gdy staram się odgonić te zwidy i koszmary wracają one ze zdwojoną siłą...~ Powiedziałem i utkwiłem chwilę w zastanowieniu. ~ Już niedługo na naszych terenach zawita śnieg... To będą drugie śniegi jakie w życiu zobaczę... Mam tylko nadzieję, że już wtedy uzyskam dorosłą rangę.~ Powiedziałem "rysując" szponem po ziemi przeróżne wzory.