OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Westchnął.– Widzisz, Czerwony Kolcu... Słowo klucz: nie wyglądasz. To główna wada naszego gatunku. Oceniacie mnie. Ty oceniasz mój wygląd. Inni oceniali moje zachowanie. Dobry, zły, silny, słaby... Jakie to ma znaczenie, gdy mam prawdziwą wizję idealnego świata? Co oznacza moje smocze ciało, gdy wiem co trzeba tu zmienić? Prawda, o której mówię... Czuję, co mam zrobić. Nawet nie czuję. Ja to skądś wiem. Wiem, że trzy oddzielne stada nie powinny istnieć. Będą toczyć wojny, spory w nieskończoność. Będą wahać się, czy są we właściwym stadzie, po właściwej stronie. Będą zadawać sobie pytania. Będą mieli takie same życia, jak setki, tysiące smoków przed nimi. Urodzą się i umrą nic nie wiedząc. Ograniczeni. Ja chcę pokazać wam świat. Stworzyć jedno stado, w którym brak będzie ograniczeń. Smoki martwią się o granice, przekraczanie ich. W moim świecie ich nie będzie. Nie będzie też bariery Naranlei. Świat nie kończy się wraz z nią, a my jesteśmy potężniejsi, niż myślimy – mówił powoli i spokojnie. Oglądał Czerwonego, chodząc nieśpiesznie wokół niego. Kątem oka spojrzał na horyzont. Gdzieś tam, daleko, zaczęło padać. Biały podejrzewał, że ciemne chmury i do nich wkrótce dojdą. Nie wyglądał na przejętego tym faktem.
– Jeden wielki naród jest dobrym pomysłem. Rada sześciu smoków – wręcz przeciwnie. Szczerze wątpię, by kiedykolwiek żyło jednocześnie aż sześć smoków, które bezwzględnie kierowałyby się tylko i wyłącznie dobrem stada. Trudno znaleźć choć jednego takiego smoka. Taka nasza natura. Zawsze czegoś będziemy pragnąć. Kamieni, władzy, samic. Każdy kolejny smok rządzący resztą będzie kulą u nogi każdego innego. Stado musi być jednym organizmem. Powiedz mi, co będzie działać najlepiej? Trzy organizmy o trzech mózgach, jak jest teraz? Jeden organizm o sześciu mózgach, czyli rozwiązanie, jakie proponujesz? Czy też jeden, idealny organizm o jednym, zdecydowanym mózgu, chcący dobrze dla całego układu? – spojrzał głęboko w ślepia adepta Ognia. Poczuł delikatne krople deszczu, odbijające się od jego ciemnych, śliskich łusek. Obrócił się nagle, patrząc na odbicie jego i Czerwonego w kałuży, której tafla była pofalowana przez wpadające w nią krople.
– Dzielimy skórę na niedźwiedziu. Nasz plan, jaki by nie był, zaczyna się tak samo. Jeśli wciąż masz wątpliwości, to poradzimy sobie z nimi z czasem. Szkól się. Wkrótce znów się spotkamy – zrobił kilka kroków do przodu, w kierunku terenów Życia. – Mamy jeszcze coś ważnego do omówienia?