Strona 4 z 34

: 09 mar 2015, 18:51
autor: Azyl Zabłąkanych

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Wierna powolnym krokiem zbliżała się ku Szklistemu Zagajnikowi.
Lubiła to miejsce – spokojne, ciche... przyjemne. Co prawda, nie miała okazji zwiedzić wszystkich jego zakątków, ale z biegiem czasu wybierała się co rusz w inne miejsca, powoli poznając każdy kąt. Tym razem padło na tę właśnie okolicę, schronioną spływającymi w dół długimi gałązkami brzozy.
Dostrzegając szarawego smoka pod drzewem, zdziwiła się. Dopiero po dłuższej chwili uświadomiła sobie, że jest nim Głos Zapomnienia. Serce zabiło nieco mocniej, gdy zrodził się w nim niepokój. Czuła, iż coś jest nie tak, widziała to w jego postawie i udręczonym nieco wyrazu pyska, zamkniętych na razie ślepiach.
Podeszła bliżej i dopiero wtedy zauważyła ciągnący się przez pysk nieco jaśniejszy pas łusek, które jeszcze nie odrosły wystarczająco mocne i wytrzymałe. Znak po... cięciu?!
Głosie...? – odezwała się niepewnie, przejęta. Przyśpieszyła i zatrzymała się dopiero zaraz przy smoku. – Co ci się stało? – szepnęła.
Nie zwracała uwagi na to, iż drzemał – teraz wiedza, co stało się z jej nauczycielem była o wiele ważniejsza. Poza tym, miała wrażenie, iż nawiązała się pomiędzy nimi delikatna nić pewnego rodzaju przyjaźni... nie mogła więc tak po prostu odejść!
Przysiadła, mając zatroskany wyraz pyska.

: 11 mar 2015, 14:57
autor: Niebieski Kolec
Słysząc znajomy głos powoli zacząłem otwierać ślepia. Ślepia koloru fioletowego, jednak teraz spowite mgłą. Dotknąłem pysk smoczycy chcąc się upewnić czy to na pewno ta mała Jaźń, którą kiedyś uczyłem. ~ Nic... A ty dlaczego jesteś taka przejęta?~ Powiedziałem pysk obracając w tą stronę, z której dobiegł głos adeptki. Usiadłem sobie opierając ogon o pień drzewa i czekając...

: 11 mar 2015, 17:30
autor: Azyl Zabłąkanych
Drgnęła, gdy otworzył oczy. Mgłę, którą ciemne źrenice i fioletowe tęczówki były spowite, zauważyła od razu. Wypuściła głośno powietrze, nie mogąc się opanować.
Twoje ślepia... – szepnęła, odzyskując głos dopiero po dłuższej chwili.
Wszystkie jej przypuszczenia, które nagromadziły się jeszcze przed chwilą w jej łbie, potwierdziły się, a to napełniło ją skrajnym przerażeniem. Milczała przez dłuższy czas, jedynie z bólem się mu przyglądając. A potem samiec uniósł łapy, a ona zadrżała ponownie, gdy szare łuski dotknęły jej pyska.
Zapomniany mógł poczuć, jak zmieniła się przez te kilka księżyców. Łuski, niewielkie i drobne, wciąż były tak delikatne, jak wcześniej, a jednak inne. Przesuwając palcami po ich wrażliwej strukturze mógł poczuć, jak zmieniły swe położenie, stając się nieco wyraźniejsze, nieco bardziej wytrzymałe. Mógł wyczuć pod dłońmi łagodną fakturę nozdrzy i warg, przesuwając je nieco wyżej przekonał się, jak łeb Ognistej wydłużył się, wydoroślał – z pisklęcia stała się dojrzałą, ale młodą jeszcze smoczycą, która mogła nieco intrygować dość oryginalnym wyglądem.
Wyżej natrafił na grzywę, która, ustawiona w górę niezmiennie od samego początku, zgęstniała i wydłużyła się. Kilka łusek po jej rozpoczęciu zaczynały się rogi – wpierw wyczuł twarde, kościste wypustki, a dopiero potem sam szpic, który łagodnie skręcając ku dołowi, zakręcał się dookoła pyska młodej. Zaraz za nimi były również uszy – tak samo długie, jak wcześniej, delikatne, wrażliwe, zadrgały, czując na sobie obcy dotyk. Pasma grzywy, która właśnie przy tych narządach zmysłów wydłużały się, teraz były jeszcze dłuższe, niż wcześniej. Grube kosmyki rozszerzające się u dołu sięgały klatki piersiowej Wiernej, gdzie zostały spięte dwoma szkarłatnymi, ciężkimi kołami, które skutecznie uniemożliwiły włosom wędrówkę wraz z każdym kolejnym podmuchem wiatru.
Nie widzisz – szepnęła jedynie po raz kolejny. Jej głos zmienił się z każdym słowem – wpierw nieco zadziwiony, przy ostatnich sylabach wyrażał jedynie bezgraniczny smutek. – Dlatego jestem przejęta.
Zgarbiła się, odwracając wzrok. Ogon nerwowo pałętał się przy jej łapach, gdy dobierała kolejne wyrazy, starannie układając je w zdania.
Kto ci to zrobił? – Pierwsze pytanie, jakie odważyła się zadać. Zaraz po nim pojawiła się chmara kolejnych. Szczęki otworzyły się, język wysunął nieco i ułożył, gotowy wypowiedzieć kolejne słowa – jednak umysł odgonił natrętne myśli, uświadamiając sobie, iż Łowca musiał przechodzić to wszystko zbyt wiele razy, by miał ochotę powtarzać cały ten proces po raz kolejny. "Kto ci to zrobił? Dlaczego? Dlaczego walczyłeś, dlaczego się nie obroniłeś? Co się stało? Zamilkła po raz kolejny, mocno przyciskając do siebie szczęki. W końcu spojrzała na niego ponownie.
Słyszałam kiedyś o pewnym miejscu – zaczęła cicho – w którym bogowie uleczają smoki. Oczywiście, za odpowiednią opłatą... jednak robią to, niwecząc wszystkie powikłania, które u nich wystąpiły. Byłeś tam...?
Jak teraz wygląda jego świat? Czy jest czarny, pusty? Czy pełen dźwięków, emocji, dotyku... czucia? Pytania, na które na razie nie miała odpowiedzi.

: 11 mar 2015, 17:58
autor: Niebieski Kolec
Czułem każdą łuskę na jej pysku... Każdą nierówność i każdy najmniejszy włos. Jednak po jej pytaniu odciągnałem łapę rozmyślając przez chwilę. ~ Cienista zwana Dwuznaczną Aluzją...~ Powiedziałem układając sobie we łbie plan wydarzeń tego co się tam stało. Aż się wzdrygnąłem ostatnim momentem gdy widziałem na ślepia. ~ Oczywiście, że już tam byłem. Zażądał sześciu korali. Jak na razie jestem w połowie.~ Powiedziałem z uśmiechem lekko machając ogonem. Chyba nie mam płakać z tego powodu...

: 12 mar 2015, 15:34
autor: Azyl Zabłąkanych
Dwuznaczna Aluzja.
Wierna zastygła, przypominając sobie obraz nieprzyjemniej dość Cienistej, która miała okazję nauczyć jej podstaw walki. Wspomnienia migotały w jej umyśle. Ciemne, fioletowe łuski wymieszane ze złotem i bielą, dzikie, szalone oczy. Przypominała sobie, jak kilka razy obrona nie poszła jej tak dobrze, jak planowała to w myślach, a wojowniczka powstrzymywała się od ataków często wymierzonych we wrażliwe miejsca na smoczym ciele. Domyślała się, iż te same techniki może stosować podczas walk – jednak świadomość, że rzeczywiście natrafiła na kogoś poważnie przez nią poszkodowanego, napełniła ją niepokojem.
Przyglądała się mu ze smutkiem, zauważając, jak jego ciało drgnęło, gdy przypomniał sobie jej obraz.
Być może kiedyś będziesz w stanie się jej odpłacić – szepnęła – za pomocą swoich przyjaciół.
Była ciekawa, jak wyglądała teraz sytuacja w Życiu. Nie interesowała się za bardzo pozostałymi Stadami, nie ingerowała w ich sprawy – póki nie dosięgały one Ognia, nie widziała takiej potrzeby. Czy przedstawiciele ich grupy zdecydowali się podjąć już jakieś kroki w sprawie Cienistej? Być może i wyzwali ją na walkę, co właśnie miała na myśli dosłownie chwilkę temu, jednak ją to ominęło?
Poruszyła się, zaskoczona, gdy wspomniał o koralach, rozszerzyła nieco ślepia. Nie mógł jej widzieć, a że nie wydała z siebie żadnego dźwięku, nie mógł dowiedzieć się o emocjach przemykających kolejno na jej pysku – zaskoczeniu, niezdecydowaniu, aż w końcu niepewności.
Koral, powtórzyła w myślach, nieświadomie parskając. Spoglądała na łowcę przez chwilę. Jeżeli tak mogę mu pomóc...
Przełamując początkową niepewność, w dalszym milczeniu, nie śpiesząc się, powoli sięgnęła po maddarę. Przymknęła ślepia, skupiając się na pewnym przedmiocie zalegającym w jej grocie, a Zapomniany mógł wyczuć delikatne wibracje używanej maddary. Chwilkę potem obracała niepewnie w łapach podłużny, dość spory kamień szlachetny, przyglądając się mu przez dłuższą chwilę.
W końcu sięgnęła po łapę Zapomnianego i złapała ją łagodnie, powoli przysuwając ku sobie. Ustawiła ją tak, by wnętrze dłoni było na górze, po czym położyła na niej błyskotkę i delikatnie zacisnęła jego palce.
To koral – wyjaśniła po chwili, spoglądając w zamglone ślepia. – Moja cegiełka ku odzyskaniu twojej wolności. Niedawno przypadkiem trafiłam na niego na Ognistych terenach... – powiedziała, uśmiechając się słabo.
A więc, dzięki niej miał już więcej, niż połowę. Dobrze się z tym czuła – niepewność, którą czułą jeszcze chwilę temu, zniknęła, ustępując poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Obiecałam sobie kiedyś, że mu się odpłacę, przemknęło jej przez myśl. I właśnie to robię.

: 12 mar 2015, 16:15
autor: Niebieski Kolec
Dziwny zbieg okoliczności prawda? Spotkanie przypadkiem, a moja rozmówczyni ma akurat to co jest mi tak potrzebne... Uśmiechnąłem się w duchu.~ ~ Chcę tylko by nikt nie musiał przeżywać tego co ja.~ Powiedziałem z lekkim uśmiechem i nagle poczułem na swojej łapie koral. Uśmiechnąłem się do Jaźni badając łapą kształ upewniając się w przekonaniu, że to kolejny krok do odzyskania wzroku. ~ Nie wiem jak ci dziękować.~

: 17 mar 2015, 16:44
autor: Azyl Zabłąkanych
Oczywiście, było to interesującym zbiegiem okoliczności. Ważne jednak, iż Zapomniany był o krok bliżej odzyskania wzroku, prawda? Nie ma sensu rozmyślać nad tym, jak bardzo niespodziewanym zbiegiem okoliczności było przekazanie koralu przez młodą Ognistą.
Tymczasem Wierna uśmiechnęła się łagodnie, lecz szczerze, nieco głośniej niż zwykle wydychając powietrze. Można było uznać to za odetchnięcie ulgi – cieszyła się, że mogła mu pomóc.
Nie dziwię ci się – odpowiedziała, gdy odezwał się po raz pierwszy.
Czy ona potrafiłaby żyć, nie widząc? Najprawdopodobniej – nie. Straciłaby nie tylko możliwość obserwacji, ale również walki, poprawnego używania maddary... nie wyobrażała sobie bez tego swojego istnienia. Jeszcze bardziej zaczęła współczuć łowcy, jednak starała się tego nie okazywać. Czy ktokolwiek poszkodowany chce, aby otaczano go przesadnym współczuciem?
Nie musisz – powiedziała zaraz potem, uśmiechając się łagodnie. Odwróciła wzrok, spoglądając w dal przez chwilę. – Po prostu odwdzięczam ci się za kiedyś poświęcony mi czas w odpowiedniej chwili. – Rozszerzyła nieco uśmiech, w końcu spoglądając z powrotem na łowcę.
Wstała i przeszła kilka kroków, tak, by usiąść nie naprzeciwko, ale obok samca. Milczała tak chwilę, aż w końcu owinęła łapy ogonem i zwróciła się do niego:
Dawno się nie widzieliśmy. W twoim życiu musiało się wiele wydarzyć... Opowiesz mi nieco, co się z tobą działo?

: 18 mar 2015, 21:50
autor: Niebieski Kolec
Na moim pysku nie było ukazane nic... ani nie wyrażał radości, ani smutku. Jednak po pytaniu Jaźni zostałem brutalnie wyrwany z zamyślenia. Jednak pytanie było dość ciekawe więc dlaczego by na nie odpowiedzieć. ~ Z wyjątkiem ślepi to nic... No może, że moja siostra odeszła ze stada, a matka obudziła się z snu zimowego.~ Powiedziałem wyraźnie żartując na początku. Cóż ślepota od początku nie była dla mnie powodem do płaczu...[/color]

: 04 kwie 2015, 14:13
autor: Trzy Odcienie
Płowy przyszedł taki spokojny, zrównoważony w te miejsce. Wezwał Wierną Przysiędze z prośbą o naukę biegu i czekał, ciekaw czy ma dla niego ponownie czas. Nie liczył ile minęło od ostatniego spotkania, jednak cieszył się że znowu ją ujrzy. Usiadł spokojnie i dla zabicia czasu, tworzył iluzje kwiatka pod jego łapą. Potem znikał i pojawiał się nieco większy. Odkąd poznał maddarę i znał już się nieco na niej, polubił bawienie się w taki sposób. Co jakiś czas wbijał wzrok w okolicę w poszukiwaniu smoczycy.

: 10 kwie 2015, 21:34
autor: Azyl Zabłąkanych
Wkrótce potem, na przemian rozglądając się i zajmując swoją drobną iluzją kwiatu, Płowy mógł dostrzec postać, która migocze na horyzoncie.
Mając wyjątkowo doby humor, wesołym krokiem przemierzała Szklisty Zagajnik. Pomimo tego jej marsz zaliczał się jednak do tych wyjątkowo wolnych – tak, jak zawsze. Nie lubiła się śpieszyć.
Podziwiając okoliczny krajobraz, identycznie jak za każdym razem, gdy tutaj przybywała, cieszyła się w duszy. Podziwiała, jak wiosna powoli zstępuje na tereny Wolnych Stad, zaległy przez wiele księżyców śnieg topnieje, wśród odzyskujących zieleń i tracących żółć traw rozkwitają pierwsze pąki. Również zapachy i odgłosy, które dochodziły do jej nozdrzy i uszu były nadzwyczaj dla niej przyjemne.
Gdy w końcu zbliżyła się do swojego towarzysza, skinęła mu uprzejmie łbem.
Witaj – rzuciła pogodnie, uśmiechając się łagodnie. Chwilę jednak ten grymas zmienił się odrobinę. – To jak? Robimy mały wyścig? – Wierna wręcz nie przypominała tej, którą można było zobaczyć zazwyczaj – chętna do rywalizacji, z migoczącym na pysku zadziornym uśmieszkiem, przygotowana do czekającej ją za chwilę walki na szybkość i wytrzymałość.

: 10 kwie 2015, 22:14
autor: Trzy Odcienie
Samiec wstał od razu jak zauważył Wierną.. Ha, a niedawno była Łuską. Bardzo ją polubił, toteż uśmiechnął się tylko i z chęcią przyjął wyzwanie – Witaj. Przyjmuję wyzwanie- I nie czekając za wiele, szybko przyjął pozycję. Rozłożył delikatnie łapy i ugiął je w stawach, przypadając nisko do ziemi. Skrzydła, przycisnął dokładnie do coraz bardziej większego i ciemniejszego ciała. Łeb na wyciągniętej szyi obniżył go nieco, a długi ogon powędrował nieco w górę, by zrównać się wysokością z jej kręgosłupem. Ruszył do przodu wyciągając łapy daleko, na przemiennie i płynnie. Pomagał sobie lekko pazurami aby mieć lepszą przyczepność, ogonem poprawiał sobie równowagę. Nie oglądał się tylko biegł przed siebie, jak go wyprzedzi to zauważy.

: 21 maja 2015, 17:31
autor: Lenifiell
Młody pisklak udał się na drugą Swoja dłuższą wyprawę lecz nie ruszył on sam, obok niego szedł jego ojciec. Maluch cieszył się że może z nim spędzić czas i nauczyć się czegoś nowego. Z zainteresowaniem, biegał wokół smoka i pytał o kolejne rośliny, i czym one są, czym się różnią od Siebie które są jadalne, a które nie. Zastanawiał się czy zbyt bardzo nie zawraca głowy Swojemu ojcu, którego podziwiał, a wszystko dzięki temu że kiedy go poznał zaopiekował się i wytłumaczył wszystko.

: 21 maja 2015, 18:05
autor: Cichy Potok
Leśny szedł i od czasu do czasu śmiał się z tych pytań młodego Elendrajisa. Mimo to cierpliwie tłumaczył mu. – Nie, zioła nie służą do jedzenia, a nie przynajmniej tak same sobie. Dopiero gdy Kleryk, czy Uzdrowiciel odpowiednio je przygotują, nadają się do spożycia, ale i tak nie wszystkie...to trochę skomplikowane i ja nie mam odpowiedniej wiedzy zielarskiej. Musiałbyś zapytać swojej cioci, Jesieni Bzu. – powiedział z rozbawieniem, choć wspomnienie o siostrze bolało. Słyszał, że przyjęła w końcu miano Uzdrowiciela i szczerze jej tego gratulował, jednak pozostała w Życiu, w stadzie rządzonym teraz przez smoka, który miał bardzo dziwne poglądy. Ciekaw był, czy ten smok koniec końców nie zakaże leczenia przez nią pewnych smoków. Z rozmyślań jednak wyrwało go kolejne pytanie syna. Znów posłał mu ciepły uśmiech. – Tak, prócz mięsa roślinożerców, drapieżników, a także ryb, mamy też owoce. Drzewka i krzewy wydają bardzo soczyste, słodkie, bądź kwaśne owoce, które nadają się do jedzenia. Drzewa wydają owoce choćby takie jak jabłka, gruszki, czy śliwki. Krzewy obrastają w maliny, porzeczki, czy agrest. Są jeszcze małe krzaczki, tuż przy ziemi, gdzie znajdziesz truskawki, poziomki i inne przysmaki. Warto się rozglądać. A twoja dieta będzie zróżnicowana. – oznajmił i czekał na kolejną falę pytań.

: 21 maja 2015, 18:38
autor: Lenifiell
Maluch postanowił się pochwalić – a ja znam roślinę która jest groźna i dla zwierząt i małych pisklaków, nazywa się ona różany krzew, ma ona ostre i długie ciernie lecz ładnie pachnie i ma piękne kwiaty. – powiedział pisklak z radosnym uśmiechem. – Tato, wytłumacz mi o co chodzi w konflikcie w stadzie, bo wiem że ty i mamy macie konflikt z Świtem, ale nie rozumiem o co w nim chodzi. Dlaczego on chce Nas Wam zabrać? – zapytał ze smutną minką. Liczył na to, ze tata wytłumaczy mu co się dzieje, bo chociaż był mały rozumiał już dużo, jego dzieciństwo zostało przerwane przez atak wiwierny i nigdy już nie był tak bardzo rozrywkowy i zwariowany.

: 24 maja 2015, 12:39
autor: Cichy Potok
Zaśmiał się wesoło i pokiwał głową na "tak" – Masz rację, różane krzewy są piękne ale mają ostre kolce. – powiedział z rozbawieniem, jednak zaraz potem mina Leśnego zrobiła się nietęga. Przystanął. Zastanawiał się, czy Elen jest już wystarczająco duży, aby pojąć sens jego słów i trudnej politycznie sprawy, jaka teraz toczy się w stadzie. Szept jednak zamierzał mu wyjaśnić sprawę tak, aby malec zrozumiał, nie widział powodu, dla którego syn nie miałby wiedzieć, czemu stado się rozpada, czemu on i jego mamy będą od teraz w innym stadzie, niż na przykład Świt, którego nigdy nie uzna za przywódcę. – Otóż...dawno temu były dwa stada. Stado Wody i stado Ziemi. Nie wnikając w dość spore szczegóły, Woda po tym, jak straciła Przywódcę rozpadła się, nie było komu przejąć władzy, nie było komu poprowadzić dalej stada. Ziemia wtedy przyjęła Wodę, zagarniając smoki i tereny tego stada. Zmienili wtedy też nazwę stada na stado Życia, w którym obecnie jeszcze jesteśmy. Dziś, moja siostra, twoje mamy, ja, Głos Zapomnienia i jedyna smoczyca, która pamięta czasy, gdy Życie było Ziemią, a Woda wciąż płynęła...Zabójczy Umysł chcemy przywrócić stado Wody, aby odłączyć się od przywództwa Słowa Prawdy, którego poglądy zakładają eksterminację tych smoków, które mu się nie podobają, które nie popierają jego wizji złączenia wszystkich stad. Mówi, że smoki stały się leniwe...jednak gdy połączy wszystkie stada w jedno, wtedy smoki staną się jeszcze bardziej leniwe, jeszcze bardziej poczują się do "nicnierobienia", bo w końcu będzie tyle smoków w jednym stadzie, że nie będą musieli robić nic. Słowo tego jednak nie przewiduje, bo patrzy tylko na swój cel, nie biorąc pod uwagę różnych powikłań, różnych aspektów wcielania swojego planu, który mu po prostu nie wyjdzie i ja to wiem i smoki, które popierają mnie, też o tym wiedzą i umywamy od tego łapy. Woda była kiedyś świetnym stadem. Bardzo dawno temu istniał tylko Ogień i Woda. My, kultywując tradycję pragniemy przywrócić Wodę na mapę. Rozumiesz? – zapytał, a to był w zasadzie tylko wstęp. Potem z gardzieli Leśnego wydobył się ciche westchnięcie. – Słowo jednak nie chce, aby burzono jego plany, postępuje się więc szantażem. Szantażem emocjonalnym, bo fizycznym nie potrafi, bo jest nas zbyt dużo. Chce nam was zabrać, abyśmy albo nie wcielali naszego planu w życie, albo odeszli, zostając z niczym... – wzruszył barkami i spojrzał zaciekawiony na syna, jak wpłyną na niego te słowa. Był mądry, nie wątpił w to, że pojmie znaczenie tego, co robi Słowo.

: 25 maja 2015, 16:05
autor: Lenifiell
Maluch uśmiechnął się kiedy ojciec potwierdził jego słowa, wiedział ze nie wie jeszcze wielu rzeczy, lecz był pewny że kiedyś będzie tak mądry jak jego tata. Maluch przysłuchiwał się z powagą w minie, rozumiał że ta sprawa nie jest prosta, na pewno wymagała wiele jego uwagi, pisklak zauważył ze jego ojciec był ostatnio rozproszony. Opowieść była długa, ale już znał kolejne pytania które chciał zadać.– A czy nie możemy tradycji wody kultywować (ciekawe czy on znał takie słowo ^^) w jednym stadzie? -zapytał. To co tata powiedział o wodzie było dla niego ważne, jeśli tata czół się, że jest ze stada wody, to czy on tez z niego jest? – Tato, a czy jeśli chcecie się oddzielić od stada Życia, czy oba stada nie osłabną? A co Jeśli inne Stada zechcą nas zaatakować? Zapamiętałem jak mówiłeś mi o stadzie Cienia i Ognia, co z nimi czy oni się nie wtrącą w Twój konflikt ze Świtem? – pisklak czół że rozumiem co tata chciał mu przekazać, czyli ten świt chciał odebrać jego i jego siostry od taty i mam? To on musi być zły – zastanowił się. – A jak ty byś zareagował na miejscu Świtu? Maluch wiedział że zadał pytania które nie były proste, ale to one brzmiały w jego głowie, usiadł i patrzył na to jak tata rozmyśla nad opowiedzą.

: 25 maja 2015, 20:10
autor: Cichy Potok
Widząc, jak syn nagle przybiera poważną minę zrozumiał, że naprawdę wczuwa się w opowieść. Widział emocje na jego pyszczku i w jego oczach, gdy opowiadał o kolejnych elementach historii. Po chwili uśmiechnął się pobłażliwie w kierunku Elendrajisa i pokręcił przecząco głową. – Nie, stado Wody umarło. Umarło w momencie, gdy wcieliło się do Życia. Ziemia tak naprawdę jest kolebką tego stada. Przywódcą Życia był Przywódca Ziemi. I mimo swobody w tradycjach, w myśleniu, koniec końców nadeszła chwila, gdzie Życie i Woda nie zgodziły się. W wyborze Przywódcy. Bezkresna jest z rodu Wody, jej rodzice stamtąd pochodzą. Oni jednak zatracili to, co Woda sobą reprezentowała, podczas gdy Ważka, zaabsorbowana swoją przeszłością pojęła to, co utracili jej rodzice. Dlatego też pragnę odzyskać to wszystko, aby twoje mamy były szczęśliwe. A ja z kolei nie mogę uznać Słowa Prawdy za swojego przywódcę, bo jego poglądy godzą w moją dumę i honor. – oznajmił cicho, cały czas zadumany, jakby się nad czymś zastanawiał. Kolejne pytania padły wręcz natychmiast i wiedział już, co na nie odpowiedzieć. Na pysku Leśnego znów pojawił się leniwy uśmiech. – Och, na pewno spróbują zaatakować osłabione, podzielone stado, które rozpadnie się lada dzień na dwa. Jednak twój tata jest zapobiegawczy, w przeciwieństwie do Słowa Prawdy. Cień poprze nas, z racji planów nowego przywódcy Życia. Ogień...to jest dla mnie niewiadoma, jednak chcę zapewnić nam tymczasową nietykalność, póki nie staniemy pewnie na łapach. Taka jest polityka, trzeba o wszystko zadbać, aby zapewnić stadu bezpieczeństwo. – rzekł cicho, po czym przechylił głowę na bok. Na jego pysku wciąż tkwił uśmiech. – Wiedziałem już od samego początku, że nieważne kto wygra, stado podzieliłoby się na pół, bowiem ja nie zamierzałem odchodzić od swoich planów stworzenia Wody, a Słowo nie pogodziłby się z tym, że znów będzie musiał służyć pod przywództwem innego smoka, który nie popiera jego planów. Zapewne postąpiłby tak samo, jak my teraz postępujemy. Jednak w przeciwieństwie do niego, ja pozwoliłbym odejść tym, którzy go popierają. Dałbym im małe tereny, na dobry początek. Matki zachowałyby swoje pisklęta, nie wymuszałbym na nikim posłuszeństwa, bo co to za wymuszone posłuszeństwo? Taka władza nie ma przyszłości... – powiedział krótko. Słowo mówił piękne rzeczy o stadzie, mówił o dbaniu o swoje smoki, jednak nie dbał o nic. Tylko o swoje plany. I to go zgubi.

: 26 maja 2015, 23:08
autor: Lenifiell
Maluch przytakiwał na kolejne odpowiedzi, czuł że ojciec jest z nim szczery. Pisklak zrozumiał że rządzić trzeba umieć, a najwidoczniej Świt nie umiał, przynajmniej tak twierdził jego tata któremu zaufał w osądzie. – Tato a czy ty będziesz z nami mieszkać już zawsze, nie opuścisz mam? – zapytał maluch z spokojna miną. Wtem zobaczył jakieś dziwne zwierze pomiędzy drzewami, miało dziwne poroże, jelenie już widział lecz poroże tego było bardziej masywne, kiedy tamten ich zauważył zaraz uciekł pomiędzy drzewa. – Tato co to było? Widziałem jelenie mają takie piękne rozgałęzione rogi ale to coś było inne. – zapytał z rozradowana miną pisklak.

: 29 maja 2015, 21:42
autor: Cichy Potok
Oh, Świt umiał rządzić i to bardzo dobrze mu to szło. Ale jego rządzenie różniło się zdecydowanie od rządzenia, jakie zamierza wtłoczyć Leśny. On zamierzał liczyć się z każdym, ale czy Świty nadaje się na przywódcę to już rozstrzygnie czas, a on nie zamierzał biernie trwać w tym stadzie, na którego czele stoi smok o niezdrowych poglądach i ambicjach, którego Leśny po prostu nie usłucha nigdy. To byłaby jedynie męczarnia dla niego i jeszcze kilku innych smoków, więzienie...a teraz...teraz będą wolni, choć będą tęż musieli zmierzyć się z licznymi problemami...Wtem usłyszał pytanie malucha i uśmiechnął się ciepło, kręcąc przy tym głową. – Nie, nigdy ich nie porzucę, bo teraz to one są moją rodziną. Prawdziwą rodziną, wyrozumiałą rodziną...– mówił o tych rzeczach z lekką nostalgią, bowiem koniec końców okazało się, że jego własna rodzina rozpadła się i nie potrafiła zrozumieć, nie potrafiła zobaczyć zagrożenia. Ale trudno. Znów będą żyć tak, jak dawniej, bo plany Słowa nie wcielą się w życie. I Leśnego zainteresował dźwięk. Dobrze, że nie było z nimi Dumy, bo pewnie bez wahania rzuciłaby się za...– To był łoś. – odpowiedział synowi z lekkim westchnieniem. – To jedno ze stworzeń, roślinożerców, na które polujemy, aby zjeść ich mięso i przetrwać. Rzadko kiedy zapuszczają się na te tereny...ten był wyjątkowo odważny i miał wyjątkowo szczęścia, że nie byłem głodny. – odparł z drapieżnym uśmieszkiem, choć nie budził on grozy, a raczej rozbawienie. – Gdy podrośniesz i zdobędziesz odpowiednie umiejętności, ruszysz na tereny stada, aby zapolować samodzielnie na tak zwaną zwierzynę łowną. Są nimi roślinożercy, wszystkożercy i mniejsze od nas drapieżniki. Jednak spotkasz też takie drapieżniki, które łatwo nie oddadzą swojej skóry i będą bronić swojego terytorium. – wytłumaczył Elendrajisowi najlepiej, jak potrafił.

: 31 maja 2015, 10:48
autor: Lenifiell
Pisklak słuchał ojca bez wytchnienia, wiedział że każda rzecz o której mówił może mu się kiedyś przydać. Ucieszył się gdy usłyszał że ojciec z nim zostanie i nie musi się bać że zostanie sam z matkami i siostrami. – Tato jak podrosnę chciałbym zostać Łowcą, ale jest jedna ważna dla mnie rzecz. Chcę by jak poluję na zwierzęta, nie musiały one cierpieć długo. Wiem co sam czułem kiedy ta wiwerna chciała mnie zabić, ja się uratowałem moje rodzeństwo nie miało takiej szansy. Spojrzał smutno na swoje skrzydła – Kiedyś nauczę się latać i będę w stanie łatwiej uciec przed przeciwnikami. Tato czy ty kiedykolwiek walczyłeś z innymi smokami? Jak to wygląda? – Pisklak nawet nie zorientował się, ze pierwszy raz opowiedział komuś co się stało zanim Bezkresna znalazła go nad rzeką, było to już tak dawno, był tu już cztery księżyce. – Wiwierna ma ogromne skrzydła i krótkie łapki w porównaniu z innymi smokami.

: 31 maja 2015, 19:14
autor: Cichy Potok
Pokiwał ze zrozumieniem głową. Elendrajis tak szybko dorastał...Posłał mu smutny uśmiech i skinął głową. Dobrze że syn nie lubował się w cierpieniu nawet kogoś, kogo zamierzał zjeść. – Aby więc zwierzęta jak najmniej cierpiały, musisz być szybki...niczym wiatr. – powiedział z namysłem. Potem ślepia Leśnego błysnęły dziwnie, jakby w gniewie. – Jaka wyverna?! – ba! Leśny uniósł głos! Chyba niebezpieczeństwo, w jakim był niegdyś Elen wstrząsnęło samcem. W końcu dopiero co się dowiedział o takiej sytuacji, kiedy malec mówi o tym tak...spokojnie. Jak? Nie wiedział. Zaraz potem odetchnął i kaszlnął lekko. Skinął potem głową. – Tak, aczkolwiek walka...cóż, powiedzmy że zadawanie bólu komukolwiek nie jest w mojej intencji. Ale jeśli będzie trzeba, stanę nie z jednym do walki po to, aby uchronić bliskich, taka jest rola obrońcy stada, jakim jest Czarodziej. – powiedział znów tym swoim naturalnie cichym i spokojnym głosem. Potem miedziany przymknął ślepia, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie syna. – Walka ma ścisłe zasady. Smok wyzywając innego smoka ustala wraz z nim warunki. Gdy oba smoki zgodzą się na nie pierwszy ruch zazwyczaj przysługuje wyzwanemu i to on atakuje, ten co wyzwał się zaś broni. Po przelaniu krwi, bądź nie następuje zamiana i ten smok, który się bronił, atakuje. A ten, który atakował, broni się. Walki nie zawsze jednak muszą być krwawe. Mogą być na dotknięcia, unieruchomienia... – wzruszył barkami. Istniały różne sposoby, aby nie sprawiać sobie wzajemnie ran, które były teraz niepotrzebne. Na wzmiankę o wyvernie Leśny znów się skrzywil, a mimo to skinął głową. – Tak, to dość podobne do nas stworzenia, albo raczej do smoków wywernowych. Jednak one są groźniejsze...ich ugryzienia są jadowite, a ich ataki silne i nieprzewidywalne. – powiedział powoli, lekko grobowym głosem. Wciąż miał przed oczami truchło syna...nie, przecież jest tu..żyje.