Elladana, prawdę powiedziawszy, nieco wystraszyło powtarzanie w koło, że taka a nie inna runa nie podziała tak, jak smoki sobie tego życzą. Nie wiedzieć czemu, smoki wolały ignorować tę informację, jakby wiedziały o elfickiej magii więcej niż same elfy. Dodatkowo, przywódcy wygodnie zapomnieli, że elfy obecnie próbują eksperymentować, żeby znaleźć lepsze metody na walkę z mgłą. Po co ten pośpiech i testowanie sposobów, które były skazane na niepowodzenie, zamiast wypróbowanie nowych metod, co do których nie było zastrzeżeń? Bo pojawiły się i takie. To że ogień został odkryty jako pierwszy, że działa, nie znaczyło, że był jedynym sposobem na mgłę!
Ale niektórzy mieli informacje, mogące się okazać wartościowymi. Jak truchło wyverny, którą przyniósł na spotkanie Szaleństwo, albo ten dziwny sen, dzielony przez dwa smoki niezwiązane wspólnymi przeżyciami, stadami czy zapewne charakterem. Bogowie jedni widzieli, że same smoki pewnie jeszcze nie wykorzystały wszystkich metod, którymi mogłyby walczyć z mgłą, więc czemu wszyscy uparcie krążyli wokół ognia i tej jednej elfickiej runy? Ale nie ważne...
– Szaleństwo Cieni, jeżeli nie masz nic przeciwko, z wielką chęcią pozwoliłbym moim elfom na gruntowne zbadanie ciała wyverny, ale nie tutaj, tylko w zaciszu mojego obozu – na twarzy Elladana pojawił się delikatny uśmiech.
Większość elfów nie czułaby się swobodnie skupiając się na ciele wyverny i odwracając się plecami do smoków. Tak jak i smoki nie czułyby się dobrze będąc samotnie w grupie obcych im elfów, prawda?
– Wydaje mi się, Lazurowa Łusko, że odpowiedź na twoje pierwsze pytanie została w jakiś sposób zawarta we śnie, który ukazał się dwóm smokom – powiedział do młodej adeptki, marszcząc czoło. – Jeśli założymy, że była to wiadomość od bogów, którzy próbują dać nam podpowiedź, to być może ta wskazówka faktycznie obrazuje źródło mgły. Bo to, co chroni nasz obóz, na pewno nie ma tego samego źródła jak to, co przykryło ziemie Życia.
Następnie nieznacznie skłonił głowę w kierunku Chłodu Życia.
– Jeżeli takie jest twoje życzenie, to postąpimy wedle niego. Tylko przestrzegam raz jeszcze, że nasza magia nie działa tak samo jak wasza, a runy nie mogą zadziałać wbrew swojej naturze, dlatego obawiam się, iż nie będą miały żadnego wpływu czy pomocnych właściwości tym razem – też ściszył głos, kiedy przywódca Życia do niego podszedł. – Moją intencją było przemówienie w obronie twoich ziem przed innymi smokami, które zdawały się być bardziej niż chętne na testowanie swoich hipotez na terenach nie będących ich domem. Nie zakładałem, iż podzielasz ich skłonności – ponownie uśmiechnął się nieznacznie. – Wyczekuję okazji do wzajemnego bliższego poznania naszych plemion. Odwiedź mnie wkrótce, przywódco Życia, być może będę już miał pierwsze informacje, które mogą się okazać wartościowymi.
Wzruszył delikatnie ramionami w kierunku Oprawcy Gwiazd, po czym spokojnym krokiem podszedł do Lazurowej Łuski, by powiedzieć jej cicho kilka rzeczy o magii elfów. Ona wydawała się być tym najbardziej zainteresowana, może więc któregoś dnia odwiedzi ich, by faktycznie zrozumieć, o co w tym chodzi?
– Problemem jest to, że jedyne wystarczająco duże źródło mocy mogącej zasilić nasze runy na długi okres czasu o którym nam wiadomo to Drzewo Odnowy, i to ono jest tym, co kotwiczy mgłę chroniącą nasz obóz. Odkrylibyśmy, gdyby ktoś podkradał moc naszego Drzewa, i wiemy, że nasze Drzewo jest ostatnim z jego gatunku. Każda inna runa, po narysowaniu, jest napełniana taką ilością mocy, by wytrzymać określony czas w określonych warunkach, i nie da się jej dopełniać mocą po jej uruchomieniu, ponieważ każda ingerencja w raz uruchomiony znak jest bardzo skomplikowanym i nieefektywnym procesem. Tak jak wasza maddara ma swoje ograniczenia, tak nasza moc też nie jest wszechstronna – uśmiechnął się do Adeptki krzywo.
Nie powiedział jej dużo, ale być może Adeptka odpowiedzialnie użyje tych informacji.
Wrócił do Oprawcy Gwiazd i spojrzał z szacunkiem na proroka. Tutejsze smoki dziwnie traktowały głosy bogów. Tylko dlatego, że prorok nie mówił im tego, co chcieli usłyszeć... A przecież nie taka była natura bogów i ich wysłanników. Najpierw elfy musiały sobie same poradzić. Nawet jeśli każda sytuacja z początku wyglądała na beznadziejną, to nie oznaczało, że nie było z niej wyjścia. Praca, praca, i jeszcze raz ciężka praca!
– Proroku, czy byłbyś skłonny udzielić mi swojej siły i pomóc mi przetransportować ciało tego zwierzęcia do mojego obozu? – zapytał uprzejmie, i chociaż patrzył na proroka, nie zapominał o czujności.
Licznik słów: 702