Strona 31 z 33
Ustronie
: 12 sie 2023, 12:03
autor: Ślepa Sprawiedliwość
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Szaleniec.
–
Dosyć już mam brania odpowiedzialności za rzeczy, na które nie mam wpływu. Idź męczyć kogoś innego.
Nie widziała powodu, żeby się nim przejmować. Jego życie zakończy się w ciągu następnych kilkunastu księżyców.
–
Życzę ci szczęścia w następnym życiu – dodała ostatecznie.
Kwiat Uessasa
Ustronie
: 11 lis 2023, 19:15
autor: Czarodziejka Śmiechu
Uhg.
No tak, to moje przeklęte słabe ciało. Ale! Walka była przednia. Kiedy ocknęłam się po kuracji Wegielka, poklepałam czarnołuską, a przynajmniej połowicznie czarną, po łapie, dziękując jej wdzięcznie. Brakowało mi czasem mojej Anamiry.
Ah, sentymenty na stare lata mnie dopadały. Jak nie myślenie o Arenie, to o dawnych, dawnych czasach młodości, które już dawno miałam za sobą.
Otrzepałam się energicznie i potoczyłam pomarańczowymi ślepiami wokół, aż dostrzegłam Ołtarz. Mój pysk opromienił wesoły, szeroki uśmiech.
– O, nie poszłaś, me serce rade, pięknie, pięknie – zaszczebiotałam, potrząsając raz jeszcze głową. Potoczyłam po sobie tak szybciutko, ale poza świezymi, jak unowoklutka łuseczkami, wszystko wydawało się, jak najbardziej cacy.
– Piękna walka, cudowna, dawno się tak dobrze nie bawiłam, dziękować, dziękować, że sprawiłaś mi ten zaszczyt – pokiwałam raz jeszcze kolczastą głową, a potem podrapałam się pazurami w policzek. – Zaaaraaaz, o czym mu tu, ah! – pstryknęłam palcami, w olśnieniu. – Nim tak cudownie poskładałaś starą Ilkę, ach, o kapliczkach rozmawiałyśmy. Oh, dawno to było, tam żem Keniego poznała, ale się wtedy wystraszył, jak na niego tego węża posłałam – zachichotałam, wracając do wspomnień. – Tam był posąg taki, smoczy, ale węża przypominał, a za nim faktycznie jeden z węzy się znajdował. Mnóstwo ozdób, piękne barwniki, tak nas to natchnęło, że pioseneczkę z Kenim ułożyliśmy i rulon schowaliśmy, coby właściciel go znalazł. Chociaaaż, rzecz jasna do dzisiaj nie wiem, czy ten, kto kapliczkę postawił żyje jeszcze i ją w ogóle odnalazł – zaśmiałam się cicho raz jeszcze, troszkę skonfundowana.
Wrota Dziejów
Ustronie
: 13 lis 2023, 23:13
autor: Ołtarz Wyniesionych
Gdy już pożegnała się ze swoim partnerem, została przy Czarodziejce Uśmiechu, czekając aż ta wróci do przytomnych. Walczyło się dobrze, a i chciała z nią porozmawiać o kilku kwestiach, choćby o kapliczce, ale to nie wszystko.
– Również dziękuję za walkę, możemy kiedyś zmierzyć się ponownie. – Zaproponowała. Ostatnio rzadziej walczyła, a powinna więcej ćwiczyć, gdyż nadchodziły kolejne starcia z Łowcami Smoków.
– Jaką starą? Jesteś jeszcze młoda. – Rzuciła zdziwiona do Słonecznej. Veir wyglądała na osiemdziesiątkę, ale miała na karku nieco ponad sto sześćdziesiąt. I tak było to niewiele w porównaniu do prawdziwego wieku Mahvran, która zapewne dawno przekroczyła już dwie setki.
– Tu cię zadziwię, gdyż osobą, która stworzyła tę kapliczkę byłam ja. Więc ty byłaś autorką tej poezji, ty i ten Keni. Była... ciekawa, podobała mi się, macie talent do układania słów. – Odparła. Była bardzo zdziwiona, gdy pierwszy raz to przeczytała, ale też zadowolona, że komuś spodobał się jej patron, którego wyznawała od bardzo dawna. Jeszcze niedawno ten ołtarzyk wyglądał bardzo kiepsko, ale Arel pomogła jej go odrestaurować i przywrócić do czasów dawnej świetności.
– Co myślisz o bogu, któremu dedykowałam tę kapliczkę? Wybudowałam ją, gdyż mój dziadek stworzył coś podobnego w głównej Świątyni. Domyślam się jednak, że została już dawno zburzona przez tutejsze bożki. – Powiedziała jeszcze na koniec. Znała już dobrze Kammanora i innych, wiedziała, że ich kruche ego nie pozwoliłoby na to, by podobizna kogoś większego od nich znajdowała się w miejscu ich kultu. To były dla nich najważniejsze kwestie, że są wielbieni i że inne istoty nie zabierają im uwagi. I ta wszechobecna pycha. Dlatego Veir przestała ich darzyć szacunkiem. Z początku go miała, bo to przecież bogowie, nawet jeżeli z innego panteonu. Ostatecznie jednak doszła do wniosku, że nie zasługują na to miano.
Czarodziejka Śmiechu
Ustronie
: 11 sty 2024, 8:22
autor: Powiernik Pieśni
Że też miał czelność chodzić po terenach wspólnych...
Ból mięśni skrzydeł powoli ustępował i za jakiś czas będzie w pełni sprawny... ale jednak nie będzie mu dane dobrze odpocząć skoro już słyszał o tym, że wuj wraz z drugą mamą wybierają się w niebezpieczną podróż i znikną na pewien czas. W takim przypadku Yulo nie mógł po prostu pozwolić im odejść i liczyć na to, że wszystko będzie dobrze. Pójdzie oczywiście z nimi. I to stanowiło problem, bo było strasznie egoistyczne. Nie tylko dlatego, że chciał wiązać swój los z bliskimi, ale też martwił się tym, że ta 'wycieczka' z błogosławieństwem Sennah kosztowała go prawie wszystkie posiadane rzeczy... Rzeczy, które dostał tak na prawdę od mamy, bo sam w życiu nie osiągnął praktycznie nic oprócz kilku wygranych walk. Podsumowując więc, okradł majątek Aie, żeby starać się nie przeszkadzać za bardzo pozostałym smokom w ich wyprawie.
Yulo wylądował sobie spokojnie przy ogołoconych krzewach, usiadł i powoli zaczął rozmasowywać ramiona skrzydeł. Przemęczone mięśnie mrowiły, ale gryf wydawał się już gotowy na kolejną podróż. To był ostatni dzień przed jego podróżą na wschód.
Ustronie
: 14 sty 2024, 23:06
autor: Ołtarz Wyniesionych
Czasami udawała się na Tereny Wspólne, by po prostu pospacerować. Innymi razy musiała odwiedzać swoją kapliczkę w Dzikiej Puszczy, żeby stale o nią dbać. Niestety, została zniszczona przez jakiegoś świętokradcę i Veir była skazana na odbudowanie jej. Liczyła jednak, że znajdzie tego heretyka i połamie mu wszystkie kości.
Teraz jednak raczej go nie znajdzie... po prostu spacerowała, co jakiś czas rozglądając się na boki. Szukała jakichś przedmiotów, które w przyszłości mogłaby użyć do budowy nowego ołtarzu. Może to znak od bogów? Powinna zrobić coś jeszcze lepszego, wspanialszego i bardziej godnego jedynych i słusznych patronów. Co nie zmieniało faktu, że grzesznika i tak znajdziesz oraz ukarze, bardzo srogo.
I tak szła, rozmyślając i czasami zbierając jakieś przypadkowe przedmioty. Kamień, z którego mogłaby zrobić kadzielnicę. Inne skały, które mogłaby przerobić na ścieżkę wokół kapliczki. No i jakieś barwniki, chociaż zimą na pewno byłoby jej z tym trudniej. Znalazła ostatecznie coś, co przykuło jej uwagę. Całkiem ładny kawałek drewna... wręcz idealnie nadający się na jakiś instrument. Zebrała go instynktownie, gdyż obiecała zrobić coś dla pewnego smoka. Mniej więcej wtedy zdała sobie sprawę, że ktoś jest w pobliżu. Smok. Widziała go zza krzaków, przy których właśnie się znajdowała. I od razu kilka rzeczy połączyło się w jej umyśle. Nieznajomy-drewno-instrument-Khart. Młody wyglądał podobnie do pewnego osobnika, którego dawno nie widziała. Z drugiej strony wielu północnych było podobnych.
– Witaj. – Rzuciła do niego krótko i wyprostowała się. Na ten moment nic nie mówiła o swoich podejrzeniach, gdyby za każdym razem gdy widziała kogoś podobnego do znajomego pytała o to i dostawałaby za to kamień szlachetny, to miałaby ich całą górę. W sporej części tych przypadków podobieństwo było przypadkowe, albo mowa było o nie tak bezpośrednim pokrewieństwie.
– Pamiętam cię ze spotkania młodych. – Dodała po chwili, trochę mniej spokojnym, a bardziej nieobecnym głosem, teraz to do niej dotarło. Może jak zmężniał, to bardziej zaczął przypominać jej kogoś. – Dobrze ci wtedy poszła argumentacja, byłam pod wrażeniem. Zrobiłeś coś ciekawego z nićmi i igłami od Strażnika? – Zapytała, poprawiając swoją torbę. Dobrze, że brała udział w tych wszystkich spotkaniach. Smoki, które wcześniej były ledwo mówiącymi młodzikami, teraz były już całkowicie dorosłe, a ona miała nowe znajomości. Nie była już obcą smoczycą z Mgieł, tylko miłą piastunką, którą kojarzyli ze Skał Pokoju.
Powiernik Pieśni
Ustronie
: 15 sty 2024, 10:25
autor: Powiernik Pieśni
Pesymistą w myślach. Optymistą w działaniu. Żył jak ktoś kto wierzy w życie. Myślał jak ktoś kto w nie nie wierzy...
Pewnie utonąłby jeszcze w ponurych myślach gdyby nie zauważył zbliżającej się smoczycy. Tak, pamiętał ją, bo jakoś zawsze pamiętał każde słowo i istoty, które spotykał, była to umiejętność po ojcu i nawet nie wiedział, że inni mogą takowej nie mieć. Zwłaszcza kiedy przypominał sobie to co pewien młody adept mówił o swojej mamie... No i jak się obraził kiedy młody Yulo zasugerował, że naszyjniki i ubrania mogą mieć takie same korzenie co ubiory i ozdoby u ludzi.
– Witaj...Tak, przepraszam za nieporozumienie z Twoim synem. Po tamtym spotkaniu nie miałem możliwości, aby go przeprosić... Wydawał się urażony i nie chciał z nami współpracować.
To było tak bardzo dawno temu i chociaż pamiętał to jak wczoraj to zdawał sobie sprawę również z tego ile czasu minęło.
Usiadł na zadzie i lekko kiwnął łbem tak na powitanie jak i w geście przeprosin.
– Jestem Yulo, zwany też Powiernikiem Pieśni.
Wypadało się ładnie przedstawić bo akurat z imienia wybranego był dumny, chociaż bardziej liczył się z imieniem, które dała mu mama... do tego wyglądem na prawdę przypominał gryfa.
Pytanie go nieco zmartwiło co było widoczne na jego pysku... Miał zamiar skłamać, a może prawda i jego samego dołowała.
– Raz próbowałem się nauczyć szyć, ale skupiałem się bardziej na pracach z pleceniem wianków. Myślałem, że wrócę do prób szycia, ale później... chodziłem pomagać przy walce z łowcami, potem zasnąłem na jakiś czas... i jak wstałem... to zapomniałem o tym.
Nie widział powodu, aby kłamać. Jak był młodszy to lubił bawić się w prace łapami, a szycie wydawało się nawet dość intuicyjne o ile miało się cierpliwość do tak małych rzeczy jak igła i nić. Śmierć brata jednak odebrała mu więcej, niż przypuszczał. Wtedy też spróbował nieco zmienić temat, aby nie skupiać się na sobie. Wątpił zresztą, aby ktokolwiek chciał słuchać o nim i jego przemyśleniach.
– Jesteś obeznana w tym, prawda? Horgifellczycy ozdabiają swoje ciała takimi ozdobami które pokazują ich hierarchie, to stamtąd przyniosłaś te wszystkie ozdoby czy wszystkie stworzyłaś samodzielnie?
Miał nadzieję, że ten strzępek informacji będzie na tyle imponujący, że samica uzna go za smoka ciekawego i zdolnego do prowadzenia rozmowy. Była kolejnym przykładem smoka o ciekawej przeszłości i życiu, nie to co on.
Wrota Dziejów
Ustronie
: 16 sty 2024, 22:36
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Wychowuję moje dzieci opowiadając im wiele o mojej kulturze i historii, próbując nauczyć ich szacunku do nich. Dla Vansatiha zawsze ważna była sztuka, czy to rzeźbienie w skale, czy to robienie ozdób. – Powiedziała, tłumacząc nieco dlaczego dla jej syna, jak też i dla niej, sprawa była taka ważna. Inna osoba zapewne nic by sobie nie zrobiła z takiego porównania. Veir podobnie reagowała w kwestii religii, dlatego oberwałaby ze skóry świętokradcę, który zbezcześcił jej kapliczkę.
– Mnie możesz nazywać Veir. I mogę przekazać mu twoje przeprosiny, Yulo. – Zaproponowała. Powiedziała to dosyć spokojnie, łagodnie, bez jakiegoś urażenia w głosie, jak gdyby Gryfi był gorszy za to, co powiedział.
– Rozumiem, samej ciężko jest mi teraz znaleźć chwilę dla siebie przez tę inwazję. Jeżeli chcesz, mogę dać ci kilka wskazówek. Szycie nie jest moją specjalnością, ale ostatnio zrobiłam kilka toreb dla swoich dzieci, wykorzystując także łuski pokonanych drapieżników. – Odruchowo aż zabolał ją brzuch, ale to głównie dlatego, że przypomniała sobie o znajdującej się tam ranie. Nie było jej tak widać przez futro, ale był to jak najbardziej dowód, że była bardzo zaangażowana w ataki łowców smoków. Przynajmniej odchowała już większość potomstwa, wszyscy są już samodzielni. Jedynie musiała nadal mieć oko na Vaencaira, gdyż ten lubił widocznie ryzyko.
– Większość przyniosłam z Horgifell. – Wskazała palcem łapy pełnej blizn na dwie obręcze na szyi, koraliki na wąsach, nakładki na rogi, "kolczyki" na uszach i liczne kawałki szkła na pysku. Reszta, czyli kilka bransolet na łapach i ogonie, to akurat zrobiła już tutaj.
– Resztę wykonałam w Wolnych Stadach. Istniał święty sposób tworzenia ich w Horgifell, składniki zawsze trzeba było pozyskać samemu. W górach Essyanu znajdowały się liczne rodzaje kwarcu, który stanowił główny składnik. Rodzaj wpływał na wytrzymałość i elastyczność. Ale trzeba było jeszcze znaleźć odrobinę metali i odpowiednie barwniki. Potem z zebranej mieszanki mentor tworzył ozdoby na gołym ciele. Płynne szkło paliło futro, ciało i łuski, symbolizując złączenie szkła na zawsze z osobą, która je nosi. – Powiedziała i coś, co czasami robiła sama z siebie – dotknęła obręczy na swojej szyi i lekko zmrużyła oczy, jak gdyby ponownie przypomniała sobie ten ból. Nic, co przeżyła do tej pory się z nim nie równało, a była wtedy jeszcze bardzo młoda.
– Ale teraz wykonuję je z zabezpieczeniami, jeżeli ktoś jest chętny. Na przykład moje dzieci. Nie wszystkie tradycje przenoszę tutaj, a niektóre modyfikuję. – Wytłumaczyła. Jedna osoba chciała wykonać ten proces w sposób tradycyjny i był to Przysięga Rozstania. Veir próbowała wybić mu ten pomysł z głowy, ale ostatecznie się to jej nie udało.
Powiernik Pieśni
Ustronie
: 17 sty 2024, 10:29
autor: Powiernik Pieśni
Pokiwał łbem w geście potwierdzenia. Nigdy nie zależało mu na tym, aby robić sobie z kogoś wroga, niemniej jednak Wiśniowy w jego odczuciu szukał konfliktu tamtego dnia, albo nie chciał przyjąć do wiadomości, że istnieje również inny pogląd na świat, nie mniej prawdziwy od tego, który sam sobie wyrobił. Nie czuł się w siłach jednak oponować, w końcu przeprosić powinni siebie nawzajem najpewniej.
– Jeśli mogę Cię prosić to tak zrób. Głupio mi teraz zaczepiać go po tylu księżycach i wspominać tamtą sytuację.
Jej ozdoby były imponujące i niemalże nie wierzył w to, że zostały wykonane na wolnych stadach. Samica zaciekawiła go swoimi ozdobami co można było zauważyć po jego szerzej otwartych ślepiach. Jakby widział przyjaciela, którego dawno nie widział, a jedynie obudziła znów jego duszę rzemieślniczą. Może i był nikim, ale przecież przedmioty, które tworzył mogły być... czymś.
– Jestem otwarty na naukę, nie tylko odnośnie szycia.– stwierdził ponownie kiwając łbem, tym razem z większym entuzjazmem- Jeśli to nie będzie problem oczywiście.
Tylko... nie miał przy sobie niczego. Jak miała mu dawać wskazówki. Maddarą? Cóż, lepsze to niż nic, ale być może lepiej będzie się spotkać z rzeczami i wtedy nauczać kiedy będzie wykonywał wskazówki. Chyba, że samica miała przy sobie wszystkie potrzebne rzeczy, w końcu mógł też jej zwyczajnie oddać nić i igłę kiedy skończą.
– Wykorzystywano do kształtowania maddarę? I... jak to na gołym ciele? Gorącą mieszankę tak po prostu wylewali na ciało? To przecież kaleczenie i osłabianie ciała, prawda? Poza tym jeśli się uszkodzi to może też zranić, a maddara uzdrowiciela nie poskłada szkła... chyba.– brzmiało to makabrycznie, a Yulo na pewno nie był typem smoka, który dałby sobie coś takiego zrobić bez wyraźnego powodu. Mogło to wyglądać... dość ciekawie, ale tak bestialski sposób postępowania natychmiast zmieniał jego pogląd na tą ozdobę. Wolał patrzeć na te bransolety, korale i kolczyki.
– To znaczy oddzielasz to od ciała, czy mimo wszystko jakoś je wtapiasz. Nie, nie jestem zainteresowany wtapianiem sobie coś w ciało, bardziej interesują mnie ozdoby, które można wykonać bez ingerencji w ciało smoka i takie, które można ściągnąć.
Wolał od razu wyjaśnić, że ostatnie czego chciałby się nauczyć to wytopić komuś szkło na ciało, nawet jeśli tym kimś miał być on. Jakkolwiek patrzył na to to wizja szkła w ciele go odrzucała. Było to ciekawe, ale i właśnie makabryczne.
– Macie bardzo.... inne tradycje w Horgifell. Wszystkie wymagają cierpienia smoków?– Nie chciał jej zniechęcić do mówienia o swoim kraju, ani też sprawić, że się zdenerwuje.
Wrota Dziejów
Ustronie
: 20 sty 2024, 19:40
autor: Ołtarz Wyniesionych
Pokiwała łbem na znak, że to zrobi. Nie było to dla niej problemem. Przy okazji był to dobry pretekst, żeby spędzić trochę więcej czasu z synem. Nie wiedziała, na ile powinna się udzielać jako matka, bo przyszła z zupełnie innymi doświadczeniami i sama była raczej pod opieką babci. Ta pełniła raczej funkcję mentora niż opiekunki. Veir najbardziej pamiętała ją jednak z licznych opowieści o jej chwilowym partnerze i ojcu jej córki, czyli Kuhu. Dlatego sama też często wiele mówiła o różnych legendach i historiach z przeszłości Horgifell.
– Hmm... to może najpierw pokażę ci, jak robić rzeczy ze szkła. Na tym znam się najbardziej. – Powiedziała i sięgnęła do swojej torby. Nie miała problemów z uczeniem przypadkowych smoków takich rzeczy, może miałaby małe obiekcje związane ze Stadem Ziemi, chociaż nie traktowała ich jako wrogów. Po prostu z ostrożnością.
– Potrzebujesz piasku, ale nie byle jakiego... najlepiej pochodzić sobie po jaskiniach i poszukać jakiegoś dobrego złoża. Te z pustyni i morza nie są aż takie wytrzymałe. W Horgifell nie mieliśmy ani tego, ani tego, dlatego wydobywaliśmy ten najlepszej jakości, drążąc w górach. Potem przychodzą kwarce, tutaj akurat jest ich dosyć dużo. Najlepiej brać takie najczystsze i najbardziej przeźroczyste. – Powiedziała i po chwili wyjęła malutkie pudełeczko z drewna, w którym znajdowała się mieszanka skruszonego kwarcu, piasku i trochę metali. Tego ostatniego było najmniej.
– Potem możesz dodać odrobinę żelaza, albo czegoś podobnego. Tam skąd pochodzę istniała jeszcze czerwona ruda o nazwie Krew Ognvara. Dlatego te ozdoby, które mam na sobie są trochę wytrzymalsze. – Wytłumaczyła, podsuwając Yulo małe pudełeczko. Takiego proszku miała mnóstwo, gdyż ciągle siedziała przy szkle. Miała na jego punkcie lekką obsesję. Część groty swojego partnera zamieniła w prawdziwy warsztat! Nocne odgłosy stukania zapewne wielokrotnie obudziły jej dzieci.
– Horgifellczycy inaczej postrzegają ból. Wyzwala i oczyszcza z porażki oraz grzechów, dodaje siły w walce. Nie leczono tego, chyba, że wdawała się bardzo poważna infekcja. Gdybyś spojrzał pod moje obręcze, byłoby tam mnóstwo starych blizn po oparzeniach. – Odpowiedziała, teraz siedząc właściwie na zadzie i podpierając się tylko jedną łapą. Druga cały czas trzymała za górną obręcz.
– Tworzę osłonę z maddary, dwustronną. To jak foremka przyłożona do ciała, można robić to nawet na ziemi, albo na kamieniu i potem dopiero założyć, tylko trzeba wcześniej zmierzyć dokładne wymiary. W taki sposób niweluje się ryzyko utraty kontroli nad maddarą i wylania płynnego szkła na ciało. – Wytłumaczyła. Zawsze w ten sposób robiła ozdoby dla swoich znajomych i dzieci. Tym drugim często wręczała gotowe ozdoby, zazwyczaj na ceremoniach, gdy otrzymywali nowe rangi. Taka forma prezentu i wynagrodzenia ich za wysiłki oraz oddanie hołdu tradycjom z Essyanu.
– Nie wszystkie. Jest chociażby tradycja wybrania swojego patrona. Wyznawaliśmy wielu bogów, mimo iż jeden był potężniejszy od reszty. Trzeba było stworzyć własną kapliczkę z kamienia, udekorować ją najlepiej jak się potrafiło i oddać charakter konkretnego boga. W jednej części naszego państwa znajdowała się olbrzymia strefa z właśnie takimi ołtarzykami, które stale płonęły mimo panujących śnieżycy. Tak długo jak stały, tak miało się błogosławieństwo swojego patrona. Stworzyłam taką kapliczkę w Dzikiej Puszczy, ale ktoś ją specjalnie zniszczył. – Powiedziała i lekko zacisnęła kły, gdyż nadal była wściekła. Naprawdę napracowała się nad swoim ołtarzem, bardzo często przynosiła do niego nowe świeczki, czy kadzidła. Czyściła kamień i usuwała porosty. I ktoś po prostu przyszedł i to zniszczył! To na pewno jakiś wysłannik Kammanora.
Powiernik Pieśni
Ustronie
: 30 sty 2024, 17:47
autor: Powiernik Pieśni
Yulo słuchał uważnie tego co miała do powiedzenia znacznie starsza rzemieślniczka. Na jej słowa kiwał łbem, że przyswajał wiedzę i to zdecydowanie bardziej, niż mogła się spodziewać...
– Piaski z grot i jaskiń... – mruknął do siebie przeczesując włosy przy poliku= Kwarce... takie jak te w świątyni, hm...
Potem zaglądał w pudełko i widział jakąś mieszankę. Nijak się nie znał na tym, to i wzmianka o żelazie go skonsternowała.
– Skąd w takim razie żelazo? – może chodziło o metale takimi jakimi posługiwali się ludzie w walce? Może będzie musiał odkupić jakiś od smoków walczących, albo sam taki zdobędzie. Był w końcu wojownikiem i pomagał w tych walkach. Pooglądał pudełko, a potem je oddał. Mieszanka jak mieszanka, raczej nic trudnego, byleby poznać odpowiednie proporcje.
Dziwne te zwyczaje, ale jeśli tak się wychowywali to nijak nie mógł ich potępiać. Był tubylcem wychowanym na tych ziemiach i sam też stanowił jakąś mieszankę kultur.
– Wyzwala i oczyszcza, ale też osłabia. Siła w utracie krwi i gorączce od bólu?– zastanawiał się na głos- No ale pewnie przyzwyczajeni od młodości przyjmują go jak starego przyjaciela wychowanego z nimi... hm.
A mimo wszystko nie chciałby być wychowany w taki właśnie sposób. Wydawało się to bardzo nieprzyjemne z wymiernymi korzyściami. Życie usiane bólem...
Na następne słowa kiwał łbem. Jego maddara była bardzo przeciętna, ale być może jakąś formę zdołałby utrzymać, a może mógłby wydrążyć skałę dla formy i tak ją utrzymać...?
– Z tego szkła robisz tylko ozdoby dla smoków? A posążki...monety? Te monety ludzkie są też wytapiane, no nie? Tylko to nie szkło. – jego myśli dryfowały dalej, ale powstrzymał się od następnych słów i dał mówić starszej samicy.
Na wzmiankę o zniszczeniu, jego ślepia się przymknęły
– Zniszczył? Dziwne, myślałem, że smoki są bardziej tolerancyjne. No... tak, ale chyba wrzucanie wszystkich do jednego worka nikomu nie przynosi korzyści. Czasami pojawiają się samotnicy bez stada i wtedy nic na terenach wspólnych nie jest bezpieczne. Słyszałem, że jeden samotnik próbował zjeść waszego pisklaka, Yngwe.
Zastanowił się chwilę i podjął decyzję.
– Naucz mnie swojego kunsztu, a ja pomogę Ci odbudować twoją kapliczkę jeśli uznasz moje prace za godne.
Nie ma to jak połączyć przyjemnego z pożytecznym, prawda? Poza tym może nie martwiłby się materiałem na czas nauki...?
Ołtarz Wyniesionych
Ustronie
: 02 lut 2024, 8:23
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Właściwie są dwie metody. Możesz spróbować pozyskać je od ludzi, do ozdób nie potrzeba dużej ilości, dlatego zbroja z jednego człowieka powinna ci wystarczy na bardzo długo. Druga opcja to przeszukiwanie nisko położonych jaskini i liczenie na to, że rudy będą odsłonięte. Smoki raczej nie wydobywają takich rzeczy, dlatego powinieneś móc je znaleźć. – Wytłumaczyła. Nie musiała się na szczęście już bawić w chodzenie po jaskiniach (chociaż nadal to lubiła), pozyskiwała większość z trupów ludzi. Brała udział we wszystkich potyczkach, w których mogła.
– Proporcja metalu będzie mniej więcej taka... – Powiedziała i wyczarowała trzy kupki, jedna z kawałków kwarcu górskiego, druga z piasku wysokiej jakości, a trzecia, najmniejsza z metalu. Niestety to co wyciągnęła z pudełeczka, to już było zmieszane. W tym przypadku na maddarowych tworach wyglądało to mniej więcej tak [55% kwarc 41% piasku, 4% żelaza].
– Porażka była surowo karana, dlatego im bliżej się niej znajdujesz, tym bardziej zaciekle walczysz. I tak, do bólu byliśmy przyzwyczajani od bardzo młodego wieku. Słabsi nie przeżywali. Ból mnie... nie zadowala, nie kaleczę się celowo. Ale gdy już przychodzi, w pełni mu się oddaję i czuję się żywa. – Odparła, nawet dosyć otwarcie jak na siebie, ale potrzebowała to przed kimś przyznać. I tak zrezygnowała z bardziej brutalnych praktyk, które stosowano w Horgifell. Spody jej łap nie bez powodu były całe w bliznach.
– Małe figurki, posążki. Monet nigdy nie tworzyłam, chociaż nie powinno być to trudne. I tak, raczej nie ze szkła. – Odpowiedziała. Musiała się przyzwyczaić do zbierania kamieni szlachetnych, na początku wydawało jej się to absurdalne. Waluta po prostu leżąca na ziemi? Może jeszcze rosłaby na drzewach?
– Samotnik próbował zjeść Yngwe? – Rzuciła do niego, próbując kryć swoje zdziwienie. Prędzej pomyślałaby, że ton on próbował kogoś pożreć, ale to może gdyby był nieco starszy. Tak, może jednak trzymanie go przez tyle czasu na terenach wspólnych nie było dobrym pomysłem, ale to nie Veir zajmowała się jego wychowaniem.
– Jednak co do kapliczki, tak byłam w dosyć sporym szoku, gdy to zobaczyłam. Otrzymałam nawet zgodę od Proroka, przez tyle księżyców stała nienaruszona. Dziękuję za propozycję, ale najpierw muszę znaleźć tego smoka i upewnić się, że nigdy nie zrobi tego ponownie. Inaczej nasza praca poszłaby na marne. Niemniej, jeżeli go znajdę, mogę się odezwać. – Nie zamierzała zabić tego smoka, ale połamać mu kilka kości... od razu poprawiłby jej się humor. Nie mogła też pozwolić, by coś takiego uszło płazem świętokradcy. Pokazałaby wtedy swoim bogom, że nic nie znaczy dla niej taka obraza ich wielkości.
– W kwestii tworzenia ozdób z maddary najważniejsza jest forma. Przeźroczysta, ledwo widoczna, ale z pustym środkiem, za to bardzo wytrzymała. – Spojrzała na swoje ciało, zastanawiając się, gdzie tu mogłaby zrobić sobie coś ze szkła. Miała trochę pozajmowane wszystkie możliwe miejsca. W końcu postawiła na jedną ze swoich przednich łap. Zrobi sobie jeszcze jedną bransoletę. Najpierw zrobi to na sobie, a potem na Yulo. Stworzyła więc przeźroczystą formę, która przypominała jej inne ozdoby na łapach, ale tutaj miała dodatkowo wgłębienia, zmieniające się na przemian z gładkimi częściami o takiej samej szerokości. Bransoleta miała dodatkowo jedną, niewielką dziurkę.
– Można to potem ściągnąć i próbować tworzyć na ziemi, żeby nie ryzykować zranienia się, jeżeli twór zniknie. – Wytłumaczyła, chociaż dopiero zaczęła cały proces. To będzie długa, ale bardzo owocna w nowe umiejętności droga.
Powiernik Pieśni
Ustronie
: 07 lut 2024, 20:43
autor: Powiernik Pieśni
Był skupiony na tym, aby wysłuchać i zapamiętywać. Kto wie, może w najbliższym czasie zajmie się i takimi wyrobami?
– Czy miedź się nada? To też metal, prawda?
Pamiętał Yulo, że mama trzymała całkiem pokaźną grudę tego metalu. Może odstąpi mu ją jeśli i tak nie miała z niej żadnego większego pożytku.
Potem obserwował uważnie odsypywane kupki i nawet bardzo nie musiał się skupiać, bo wiedział, iż natychmiast zapamięta to co mu pokazywała Veir.
– Co się stanie jeśli zwiększę proporcje któregoś z nich. Chciałbym wiedzieć jak to wpłynie na wytrzymałość.– oczywiście takie obmiary były poprzedzone wielką ilością prób. Veir na pewno wiedziała co się stanie jeśli przesadzi na przykład z kwarcem.
– Wyciągaj lekcje na przyszłość i się nie poddawaj, innymi słowy. Myślę, że postępuję podobnie.– lekko się uśmiechnął, a potem pokiwał łbem na pytanie o pisklaka.
– Tak przynajmniej twierdził. Myślę, że temu pisklęciu potrzebna jest... pomoc.– ostatnie słowo powiedział niepewnie, bo chyba nie powinien pouczać kogoś kto pewnie lepiej znał się na podejściu do piskląt. Może to on był przewrażliwiony bo odczuwał w tamtym młodym depresję, którą i on po części czuł. Ktoś kto tego nie przechodził chyba raczej nie wiedział jak pomagać w takich sytuacjach, bo powtarzanie "zmień się na lepsze" nie jest żadną pomocą.
– Jak sobie życzysz. Jeśli mogę, to jednak pozwolę sobie wyrazić własne zdanie. Możesz go szukać kilkanaście księżyców i nie znajdziesz. Czy to również nie obrazi tych dla których była zrobiona ta kaplica? Mogę również pomóc jej strzec niczym patrol na granice.– No ale to tylko jego zdanie i uszanuje jej wybór.
Potem znów przeszedł do obserwacji wykonywanej ozdoby.
Forma wyglądała ciekawie, ale najbardziej ciekawiło go jak jeszcze można było używać tego szkła. Czy było na tyle wytrzymałe i lekkie, że mogłoby uchodzić za jakąś formę obrony? Czy szkło było niebezpieczne w czasie zniszczenia... Jak temu wszystkiemu zapobiec?
Yulo w ciszy i skupieniu patrzył to na formę, to na wysypane wcześniej proporcje kwarcu, piachu i metalu. Stopi i wymiesza? Wymiesza i dopiero wtedy stopi i przeniesie do formy, czy wszystko wrzuci do formy, wymiesza i wytopi...?
Ołtarz Wyniesionych
Ustronie
: 17 lut 2024, 2:25
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Miedź to bardzo ciekawy materiał. Z czasem zmienia kolor, jakby zupełnie nowe oblicze. Do tego robi się odporniejsze przy niższych temperaturach, gdybyś chciał je wykorzystać, musiałbyś natychmiastowo po obróbce schłodzić całość maddarą, dosyć mocno. – Wytłumaczyła. Miedź nie byłaby jej pierwszym wyborem, ale przy odpowiednim przygotowaniu, na pewno sprawdziłaby się dobrze. Gdyby dodać jej więcej, może całość też delikatnie zmieniłaby odcień po jakimś czasie?
– Lepiej mocno nie odbiegać od głównych proporcji. Gdybyś jednak zwiększył ilość metalu albo kwarcu, na pewno wpłynęłoby to na wytrzymałość, ale kosztem mniejszej przejrzystości szkła, ciężej byłoby też zastosować barwniki. Krew Ognvara była o tyle ciekawą rudą, że sprawiała iż szklane obręcze stawały się elastyczne, rosły razem ze smokiem. – Gdyby Yulo zwracał uwagę na gesty i mimikę Veir, doszedłby do wniosku, że im więcej mówi o tych szklanych ozdobach, tym częściej łapie się jedną z przednich łap za obręcz na szyi. Przymrużała także oczy. Nic niezwykłego, ale smoczyca zazwyczaj zachowywała bardzo neutralną, prostą postawę, więc mogłoby się to rzucać w oczy. Miało to związek z bolesnym procesem zakładania takich ozdób na gołe ciało, do tego w bardzo młodym wieku. Odcisnęło to trwałe piętno na jej psychice, chociaż nie było to coś, co mocno utrudniało jej życie. Czasami jednak wspomnienia żywego bólu delikatnie ją przytłaczały, ale też w niektórych momentach pozwalały na zebranie większych pokładów siły.
– Można to też w ten sposób ująć. – Uśmiechnęła się lekko, widać Yulo ulepiony był z całkiem niezłej gliny, czy w przypadku porównań Veir – z bardzo dobrego gatunku szkła. – Rozumiem, co masz na myśli. I tak jest z nim lepiej niż z jego ojcem. Uganiałam się za nim przez całe jego życie, a on ignorował każdą ścieżkę poprawy, co ostatecznie doprowadziło do jego zguby. – I miało to związek z próbą porwania Przeświadczenia Dobrobytu, ale akurat tę informację zachowała dla siebie. Dlatego nie zamierzała się angażować w kwestię Yngwe. Mogła rzucić mu kilkoma wskazówkami, chociażby tym, żeby nie interesował się przeszłością swojego ojca, ale nic więcej. Gdy zobaczy, że podąża drogą Hrasvelga... żadnych półśrodków. Nigdy więcej. Veir nie popełni tego samego błędu.
Początkowo nie odpowiedziała na pytanie Yulo. Zrobiła kilka kroków w nieco inną stronę i popatrzyła się w górę, przez moment obserwując niebo. Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia, szukanie winowajcy było jak rozglądanie się za smoczą łuską w olbrzymim lesie. Jednak bogowie patrzyli. Zawsze patrzyli. Tak długo jak stoi kapliczka do patrona... tak będzie istniało boskie błogosławieństwo dla smoka. Dlatego miejsce z kapliczkami w Horgifell było tak istotne i magiczne w swojej aurze.
– Masz rację. Gdyby kapliczki strzegła nie jedna, lecz dwie osoby, na pewno byłoby nam łatwiej. Ale za to musiałabym nauczyć cię więcej, żeby wymiana była uczciwa. – Zaproponowała, po czym skupiła się na kwestii szkła. Do foremki wsypała najpierw wszystko przez malutką dziurkę, po czym kilkukrotnie wymieszała, dosyć mocno. Następnie podniosła temperaturę do bardzo wysokiego poziomu i zakryła dziurkę. Całość roztopiła się, ale to nie koniec! Veir delikatnie ostudziła środek i ponownie otworzyła dziurkę, tym razem wsypując do niej coś jeszcze. Fioletowy barwnik. Pozyskała go z wymieszania czerwieni, niebieskiego i odrobiny bieli, żeby uzyskać odpowiedni odcień.
– Teraz ostatnia część... trzeba to schłodzić w zimnej wodzie. Chcesz zobaczysz coś ciekawego? Roztop odrobinę szkła i wrzuć ją do jakiegoś lodowatego jeziora. Otrzymasz materiał praktycznie niezniszczalny, ale z bardzo cieniutkim ogonkiem u dołu. Gdy go oderwiesz, całość rozpryśnie się na setki kawałków. – Wytłumaczyła, po czym dalej skupiła się na obróbce szkła. Po dodaniu barwników i schłodzeniu, miała już praktycznie gotowy produkt.
Powiernik Pieśni
Ustronie
: 28 lut 2024, 7:45
autor: Powiernik Pieśni
Jak się nie ma co się lubi... Yulo wolał skorzystać z grudy, którą po prostu już posiadał, nie musiał dzięki temu szukać dalej, ponadto jeśli ciężej mu będzie szła nauka to przy prostszym metalu będzie robił to zdecydowanie sprawniej.
Pokiwał ochoczo łbem na znak zrozumienia i już nie mógł się doczekać kiedy zajmie się obróbką na własną łapę. Ciężka droga do celu nigdy nie była dla niego problemem.
Na kolejne słowa również zareagował kiwaniem łba bo i powiedzieć wiele nie mógł. Krwi Ognvara nie mógł znaleźć na terenie Wolnych to i raczej nie powinien zawracać sobie łba tą kwestią. Może jeśli znajdzie jeszcze inny kruszec... a właśnie...
– Próbowałaś kiedyś używać czystych kryształów do obróbki? Może jakaś domieszka do mieszanki, albo s sam przetopiony kryształ miałby podobny wygląd co szkło? – ciekawiła go ta kwestia, może kiedyś wróci do świątyni ośmiornicy i zbierze świecące kryształy? Może bransolety z czystego kryształu reagowałyby jakoś z krwią, zaczynałyby świecić kiedy smok jest ranny, albo byłaby to jakaś ciekawa ozdoba do jaskini... Oczywiście nie zbyt duże ilości, bo pewnie źle skończyłoby się to dla psychiki smoka przebywającego w pobliżu...
Tak, Yulo był na tyle pochłonięty nową mistrzynią, że zauważał co łapała. Nawet poświęcił myśl na to jak piekielnie musiał boleć proces wtapiania szkła w nadgarstek. Pewnie było to porównywalne z wylewaniem sobie lawy na łapę. Ponadto takie rzeczy jako podrostek...? Wydawało się bestialskie i Veir chyba podświadomie też tak się czuła. Może nigdy nie przyzna się sama przed sobą i żałowała tego co jej uczyniono? Kto wie.
Jeśli Yulo był szkłem to niedługo miał zostać wystawiony na jeszcze większe siły, które mogły go zniszczyć. Na razie był raptem popękany i porysowany. Nadal jednak spadał w dół... wszystko się stać mogło.
– Niektóre pisklaki pewnie muszą płacić za grzechy własnych rodziców. To chyba nie wzorzec był jego problemem, a przekonanie, że przeżył życie kogoś kim nie jest– dodał do kwestii młodego, bo tyle się dowiedział i może ktoś coś z tym faktem zrobi. Yulo miał za dużo własnych problemów, aby dołować się jeszcze problemami kogoś, kto wydawał się zmyślać te historie. Nawet jeśli dusze powracały do ciał to owo ciało nie mogło po prostu pamiętać życia ducha. Może ktoś mu kiedyś opowiedział historię i on po prostu to wszystko sobie uroił?
No nie spodziewał się, że tak łatwo przyjdzie mu przekonanie samicy do swoich racji. Nawet już wymyślił kolejne argumenty, ale wyrzucił je z łba kiedy tylko usłyszał jej słowa.
– W takim razie mamy umowę. Zobowiązuje się do pilnowania i odwiedzania kapliczki, a także pomocy w odbudowaniu jej.
Powiedział bardziej oficjalnie i uśmiechnął się wyjątkowo szczerze. Połączy dwie przyjemne rzeczy, bo i spacerować po prostu lubił, a w zamian dostanie wiedzę z dalekiej północy... No i mistrzynię, która pewnie nie tylko o szkle będzie nauczać.
Potem obserwował proces wytwarzania szkła w skupieniu. Uwagę o ciekawostce przyjął po prostu pokiwaniem łba, bo przecież w pobliżu nie było żadnego jeziora. Spróbuje tej sztuczki kiedy już zdobędzie potrzebne materiały.
– Wszystkie procesy wymagają precyzji maddary, prawda? Nie jestem czarodziejem, chociaż moja moc jest raczej poprawna– stwierdził obserwując foremkę. W tym przypadku nie mógł przecież włożyć łap w gorące szkło, bo nauczyłby się tylko tego, że gorących rzeczy się nie dotyka.
– Które barwniki będą odpowiednie. Wydaje mi się, że wszystkie te oparte na roślinach i wodzie... wyparują w tej temperaturze?– dopytywał zaciekawiony- Pozwalać foremce chłodzić się samoczynnie czy to przyśpieszać jakoś? Czy z dodatkiem miedzi chodzić natychmiast w zimnej wodzie, czy może raczej stopniowo zmniejszać temperaturę?
Ołtarz Wyniesionych
Ustronie
: 05 mar 2024, 9:10
autor: Ołtarz Wyniesionych
Nadal miała w żyłach krew piastuna, zmiana rangi na czarodzieja tego akurat nie zmieniła. Dlatego zawsze z entuzjazmem podchodziła do nauk, gdzie uczniowie wręcz z przyjemnością i zainteresowaniem pochłaniali wiedzę, nawet zadając liczne pytania. Jeszcze lepiej było, gdy temat dotyczył rzemiosła, kultury lub religii! Veir czuła się wtedy jak szczęśliwa ryba w wodzie.
– Próbowałam, to możliwe. Nie są tak przejrzyste jak te z oryginalną recepturą, są też mniej wytrzymałe, ale za to faktycznie mają podobny wygląd, niektórym mogą podobać się nawet bardziej. – Wytłumaczyła, chociaż nie eksperymentowała ze wszystkimi rodzajami kryształów. W pewnym sensie Yulo ją do tego zachęcił, ale musiałaby udać się na kilka wędrówek za granice Wolnych, poszukać potencjalnych materiałów.
Słowa Powiernika uderzyły w nią, jakby były skierowane do niej samej, mimo iż chodziło tutaj o Yngwe i jego ojca. Zdanie jednak równie dobrze mogło tyczyć się Sakralnej. Sprawiło to, że smoczyca na moment się zamyśliła, patrząc w niebo i przywołując w umyśle bardzo niemiłe wspomnienia. W młodości patrzyli na nią przez pryzmat matki, której Veir praktycznie nie znała. Przekazano ją do opieki babce, zaś rodzicielka spędziła resztę swojego życia w lochach bądź na torturach. Jej córka często musiała na to patrzeć, Wybraniec mówił, że w ten sposób zrozumie, jak nie popełniać jej błędów. Że będzie lepsza. Wciąż pamiętała dźwięk łamanych kości. Egzekucja Visegre była wielkim wydarzeniem w Horgifell, jak zresztą zabijanie każdego zdrajcy. Wszyscy się zastanawiali... przeżyje? Oby nie. Gdy Wybraniec kończył z nimi, a w nich ciągle tliło się życie, byli zaledwie wydmuszkami, przemierzającymi górskie szczytu bez celu, bez myśli, zamknięci w więzieniu własnego umysłu, z którego nigdy nie mogli uciec. Na szczęście matkę Veir spotkała śmierć, bardzo bolesna, ale w miarę szybka.
– Tam skąd pochodzę istniało powiedzenie: "Czas nie płynie, czas zatacza kręgi. Przeszłość staje się przyszłością, dziadowie powtarzają błędy wnuków". Z początku może się wydawać, że nie ma sensu, jakby zamieniono kolejność. Ale chodzi o to, że historia się powtarza, wszyscy jesteśmy tym samym. Można to jednak interpretować różnie. Jestem jednak zdania, że on ostatecznie dąży do losu swojego ojca. – Powiedziała po kilku chwilach, wracając wzrokiem do Yulo. Też czasami się zastanawiała, czy nie przeżywa losu kogoś, kim nie jest – swojej matki. Wiedziała, że nie może wrócić do domu, że czeka ją dokładnie to samo, co Visegre... ale w takim razie dlaczego tak bardzo chciała się tam znaleźć? Czemu tęskniła? Czemu marzyła o tym, by raz jeszcze przejść się po śnieżnych, niebieskich szczytach Essyanu? Ćmy wpadają do ognia, podążając za światłem i własną naturą.
Skinęła głową na kwestię umowy, cóż to prawda, że w dosyć łatwy sposób było ją przekonać, zazwyczaj była bardziej uparta (nawet jeżeli nie do końca miała rację), ale akurat tutaj musiała się zgodzić.
– Istnieją dwie metody barwienia... za pomocą metali i minerałów, to ta bardziej pewna. Przykładowo siarka, którą można znaleźć przy wulkanach, zabarwi szkło na żółto bądź czarno. Miedź o której wspomniałeś, powinna przy okazji zmienić kolor szkła na turkusowy. Odrobina złota bądź srebra może dać ci barwy pomarańczowe i czerwone. Jeżeli chodzi o klasyczne barwniki, tutaj potrzeba wyczucia. Trzeba odpowiednio schładzać szkło do poziomu, w którym barwniki się nie roztopią. – Wytłumaczyła w iście nauczycielski sposób, niczym definicja wyciągnięta z książki. Uroki bycia piastunem, mówiło się właśnie trochę w ten sposób.
– Myślę, że to kwestia wprawy, nie tylko czarodzieje zajmowali się tym w moich stronach. Najpierw ćwicz na pustych foremkach, a dopiero potem przerzuć się na takie z płynną mieszanką w środku. Co do kwestii chłodzenia, zależy od tego, na jak wytrzymałym szkle ci zależy. Im gwałtowniej schładzasz, tym wytrzymalsze będzie. Na miedzi... myślę, że pozwoliłabym jej trochę poleżeć w foremce i dopiero po kilku chwilach schłodziłabym całość. – Wytłumaczyła i spojrzała na swoją gotową ozdobę, którą założyła sobie na łapę, gdy już powróciła do neutralnej temperatury.
– Jeszcze jakieś pytania? Chyba, że chciałbyś zająć się już szyciem, albo jeszcze innym rodzajem rzemiosła. – Dodała na koniec.
Powiernik Pieśni
Ustronie
: 10 mar 2024, 18:11
autor: Powiernik Pieśni
Wszystkie te słowa już mu wrosły w pamięć i miał pewność, że kiedy się w końcu zabierze za robienie szkła, to nie popełni tych błędów. Może i szkło mu perfekcyjnie nie wyjdzie, bo tak się nie dało bez pamięci mięśniowej, ale na pewno nie będzie zmuszony szukać pomocy od nowa. Reszta to już tylko kwestia odnajdywania materiału. Czy stworzone rzeczy będzie mógł rozdawać swoim bliskim? A może skupi się na tworzeniu odpowiednich form na początek? W sensie takich bardziej trwałych, powtarzalnych. Maddara w końcu bywała kapryśna szczególnie dla kogoś kto się nią nie posługiwał na początek.
– Natrafiłem kiedyś na kryształ, który pochłaniał krew i przez to świecił szkarłatem. Postaram się go zdobyć, wtedy Ci go przyniosę. Może będzie miał podobne właściwości co Krew Ognvara.
W sumie ciekawe było czy taka ozdoba będzie wpływała na umysł noszącego... Cóż, wspomni o tym jak już owy kryształ będzie posiadał.
Wysłuchał jej słów, a wcześniejsze milczenie było wymowne, chociaż nie wiedział skąd i dlaczego powstało. Może to dotyczyło tego młodzika, a może niej?
Lekko przekrzywił łeb w bok co oznaczać mogło zamyślenie, albo zakłopotanie... Tak bliźniacze do tego ruchu, który wykonywał jego nieżyjący ojciec, oczywiście Yulo świadom tego nie był.
Przez chwilę myślał nad tym co powinien powiedzieć... Czy uważała, że skoro jego mama odeszła, a ojciec zaginął... to jego spotka podobny los tylko dlatego, że jego przodkowie tak znikali?
– Czyli... uważasz, że moje wybory są tylko odbiciem tego co kiedyś robił mój zmarły przodek?– wolał dopytać bo nie był pewny czy odpowiednio to interpretował. Wszyscy byli tym samym...? On nie znał swojego ojca, a jego mama wydawała się być niezwykle pewna siebie. Podobnie słyszał, że było z dziadkiem i babką... z oczywistych przyczyn nic nie wiedział o rodzinie ojca.
Potem wysłuchał kolejnych lekcji i kiwał ochoczo łbem. Tak, barwniki z minerałów wydawały się być bardziej wytrzymałe... Przecież soki kwiatów by wyparowały natychmiast.
– A próbowałaś topić kamienie szlachetne?– dopytał ciekaw tej kwestii. Skoro kryształy próbowała to może i szlachetny kamień dawało się jakoś obrobić?
– Poznałem nieco Run Norrǿnt mál, run przyzywania mojej drugiej mamy, ale... cóż, chętnie poznam tych z północy, chociażby po to, aby ozdabiać nimi szkło. Zresztą jak wyryć w szkle oznaczenia?
To przecież nie koniec pytań, byłoby to zbyt proste, aby kończyli! Chyba Veir nie liczyła na to, że Yulo zadowoli się byle wytopieniem! Nie był pisklakiem, a dorosłym smokiem, który poważnie traktował rzemieślnictwo.
Ołtarz Wyniesionych
Ustronie
: 18 mar 2024, 21:38
autor: Ołtarz Wyniesionych
Z zainteresowaniem spojrzała na Yulo, słysząc o czerwonym krysztale, pochłaniającym krew. Brzmiało podobnie do tego, który znała ze swojego domu... tamten miał kilka dodatkowych właściwości, ale być może Powiernik jeszcze nie zbadał swojego całkowicie. Czy to możliwe, że to święty minerał z Essyanu?
– Z chęcią go zobaczę. Czy jego złoże jest łatwo dostępne, czy może trafiłeś po prostu na jeden, samotny kryształ? – Dopytała. Och, gdyby to faktycznie było to! Produkcja szkła była tutaj najmniej istotna, najważniejsze byłyby rytuały, które mogłaby odprawiać. Może jej więź z bogami znów byłaby tak silna jak kiedyś? Czasami zastanawiała się, czy to dlatego nie poniosła tak wielu porażek. Była bardzo podekscytowana, chociaż nie dawała po sobie tego poznać.
– Nie do końca w to wierzyłam, a potem niemal dokładnie stało się to, co przydało się mojej matce. Prawda jest okruchem lodu. Kto był twoim zmarłym przodkiem? – Zapytała, jednocześnie w głowie odtwarzając sobie wspomnienia z tamtego dnia. Jedyna różnica była taka, że to jej córka umarła, ale skoro wszystkie są jednym – nie było w tym zasadniczej różnicy. Czuła, że jej przeznaczenie i tak się dopełni.
– Hm, kiedyś. Ułamując fragment kamienia szlachetnego powinieneś zachować jego oryginalną wartość, jednocześnie zyskując możliwość barwienia. – Wytłumaczyła. Trzeba było jednak być bardzo precyzyjnym, inaczej mógł przepołowić się, a wtedy raczej duszki już by go nie przyjęły.
– Runy Horgifell niosą ze sobą dużą moc, zaklinam nimi swoje magiczne bronie, zazwyczaj jest to czakram. – Stworzyła iluzję, która przychodziła jej już bardzo łatwo, niemal się nad nią nie zastanawiała.
Broń miała czterdzieści łusek średnicy, składała się z obręczy o pustym środki i wykonana była z ciemnoszarej, nieco matowej stali, która odbiegała wyglądem od tej tradycyjnej, stworzonej przez dwunogów. Była to essyańska stal szlachetna, bardzo wytrzymała. Była pokryta runami, odbiegającymi od tych używanych przez smoki Wolnych Stad. Czakram pokryty był kolcami na zewnętrznej części i czerwonym materiałem na rękojeści.
– To rytualna broń horgifellczyków, koło oznacza odrodzenie, wieczny cykl, węża zjadającego własny ogon. Ozdabianie szkła zaś można robić na dwa sposoby. Albo tworzyć foremkę z delikatnymi wgłębieniami, albo rysować na szkle ostrym szpikulcem, gdy jeszcze całkowicie nie uległo stwardnieniu. – Powiedziała, podpierając się łapą o broń, co bardzo lubiła robić. Gdy miała ochotę kogoś dodatkowo wystraszyć, stukała pazurami o metali bądź rękojeść, albo przesuwała palcami po czakramie. Teraz na szczęście nie było potrzeby.
Powiernik Pieśni
Ustronie
: 19 mar 2024, 8:13
autor: Powiernik Pieśni
Tak na prawdę to Powiernik pozostawił czerwony kryształ w spokoju przynajmniej ze względu na to, że miał jakieś działanie niepożądane. Niemniej może dało radę go jakoś przerobić i wtedy stanie się nieszkodliwy? Albo jego małe ilości nie spowodują jakichś działań?
– Znajduje się w jakiejś dawnej świątyni. Dużo dwunogów przy nim zginęło i jest tam sporo czerwi, podejrzewam jednak, że dla kogoś z Twoim doświadczeniem to raczej niezbyt duży problem. W tej świątyni jest bardzo dużo złóż tego kryształu, a co dziwne, są one obserwowane jakby przez ślepia na ścianach. Nie wiem czy ma to jakiś związek z dziwną aurą, której nie wczuwam, a może to po prostu świątynia obserwowała tych, którzy wchodzili do świątyni...
Wyjaśnił dość wyczerpująco. Tak, będzie musiał tam wrócić i pozyskać jakiś większy kawałek kryształu, który odda swojej rzemieślniczej mistrzyni. Nie wiedział jednak czy pół dnia w podróży było warte kilku minerałów. Musiałyby stanowić na prawdę cenną rzecz, aby robić takie wycieczki. No i musiałoby być tam na tyle bezpiecznie, aby po prostu odłupywać kryształ i wracać. Yulo czuł, że jeszcze trochę czasu poświęci na to, aby zbadać tamto miejsce i wtedy dopiero określi czy ryzyko jest zażegnane. Może wtedy poprowadzi po prostu Veir?
Nad następnymi słowami chwilę się zastanowił. Czy spotykało go coś co przydarzyło się jego mamie? Owszem, przynajmniej po części, ale chyba wszystko to można było określić jako krąg życia, bo wszyscy umierali. Nie był jednak tak sprawnym i pewnym siebie smokiem jak Aie. Cóż, ojciec raczej też nie był zadufanym bublem skoro mama uznała go za godnego siebie partnera. Znów nieco przekrzywił łeb i go wyprostował. No przecież! Veir była wiekowa i mogła znać jej ojca, nie to co Ebrill, która stosunkowo niedawno przybyła!
– Moja mama to Aie, znana też z imienia Znamię Bestii, a ojcem był wojownik z Mgły... Zdaje się... Khart, zwany też Mroczną Nowiną. Mogę też wspomnieć, że miałem bardzo dużo wujków i ciotek, zresztą dalej mam w stadzie krewnych. O stronie ojca nie mam zielonego pojęcia. Nie wiem więcej, niż... hm, to że był powściągliwy i mama go szanowała.– Jako pisklę wychowywane przez dwie samice, nie czuł najmniejszego braku drugiego rodzica. Nie wiedział nawet jaka miałaby być różnica w wychowaniu pisklęcia przez dwa smoki z innych stad, ale wyobrażał sobie, że byłoby pewnie ciężej rozmawiać z ojcem. Dawno już o tym nie myślał...
– Znałaś go?– zapytał niepewnie, bo gdzieś odrobina nadziei się obudziła. Jakiś skrawek jego chciał poznać ojca, ale to raczej była czysta ciekawość.
Taak, uszczerbienie kamienia szlachetnego dla odrobiny jego koloru wydawało się dobrym pomysłem, ale też nie chciał poświęcić całej skały, gdyż jej wartość była duża.
Na widok broni nieco cofnął łeb, a potem wręcz przybliżył się do iluzji i skupiał się na zapamiętywaniu wyglądu run. Niektóre przypominały te, które już znał, ale wydawały się mieć nieco inne elementy, na przykład mocniej wyciągnięte podstawy, albo ostrzejsze boki.
– Możesz mi przybliżyć ich znaczenie?
Yulo zdecydowanie dążył do tego, aby poznać znaczenie każdej z nich, a Veir pewnie nie spodziewała się, że raz zasłyszana informacja była przez Yulo całkowicie zapamiętywana, więc ta nauka zdecydowanie przebiegnie pędem.
Potem pokiwał łbem na wyjaśnienia. Oczywiście iluzoryczna broń mogła być nawet z czystego bursztynu, bo była tylko iluzją na tą chwilę. Ciekawiło go znaczenie tej broni, ale też uznał broń za dość... prosto wykonaną, bez żadnych szczególnych ozdób oprócz run. Czy nie warto byłoby wyżłobić łeb węża, który faktycznie zjada ten swój ogon? Wyrazić cykl w taki sposób...
– Robi wrażenie... i przypomina bardzo mocno... hm, słońce... ta broń oczywiście!– może powinien porozmawiać i uznać tą broń za jakąś ceremonialną dla smoków słońca? Czy nie byłoby to pięknym symbolem? Widział taką broń... na łeb, przywódca wtedy wyglądałby jak zesłany prosto ze złotego pyska! Do tego szkło barwione cytrynem... I może bursztynem?
Wiedział już chyba wszystko oprócz oczywiście znajomości run. Z tą wiedzą będzie mógł powoli wrócić do swojego hobby rękodzieł!
Ołtarz Wyniesionych
Ustronie
: 20 mar 2024, 23:55
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Czerwie? Czy to powinno być problemem? – Zapytała, nieco zdziwiona, ale bardzo rzadko bywała na pustyniach, zaledwie kilka razy w życiu i to raczej na krótko. Po prostu za bardzo kontrastowało to z jej ukochanymi, mroźnymi górami, jakby było ich przeciwieństwem. Dlatego nawet nie słyszała o tym, że istniały olbrzymie czerwie pustynne.
– To musiało być interesujące miejsce, ślepia, dużo złóż kryształów, tajemnicza aura. – Powiedziała i aż kusiło ją by się tam udać... ale za bardzo przeszkadzał jej teren pustynny.
– Jestem zwolenniczką wymiany informacji, dlatego mogę ci powiedzieć o jaskini, którą znalazłam całkiem niedawno. Były tam stare ruiny jaszczuroludzi, które wyznawały tych samych bogów co Wolne Stada, stawiając im pomniki. Widziałam, że woda była tam niemal czarna, jakby cała uległa w zarazie. W samym centrum znajdował się olbrzymi, gadający stalagmit, który pochłaniał żyjące tam ryby, nie grzeszył intelektem. – Wytłumaczyła, chociaż wydawało jej się, że świątynia znaleziona przez Yulo była znacznie ciekawsza. Możliwe jednak, że wróci do tamtych ruin, o ile Arel będzie chciała tam się udać. Będą mogły nakarmić stalagmit ciałami ludzi, możliwe, że pokaże im w ten sposób jakieś nieodkryte rejony tamtego miejsca.
– Znałam Kharta. – Zaczęła. Jej podejrzenia z początku rozmowy były jak najbardziej trafne i faktycznie był jego synem, nawet gesty miał podobne, gdy teraz sobie to przypominała. Hm, była ciekawa jaki los go spotkał. Możliwe, że ponownie wyruszył do Rathen i tym razem nie miał tyle szczęścia, co ostatnio? Wątpiła, że porzuciłby swoją rodzinę, gdy już odnalazł cel w życiu.
– Mogę opowiedzieć ci o nim więcej, przede wszystkim kierowały nim zasady, które mu wpojono. Pamiętam tylko kilka z nich. Pochodził także z podobnych rejonów, co ja, chociaż nie byliśmy bezpośrednimi sąsiadami. – Próbowała sobie przypomnieć ile mogła, ale zapewne większość z owych zasad przepadła. Chyba, że jego syn dowiedziałby się o nich od kogoś innego z tego samego miejsca.
– Nieskończoność, czas, rytuał, ta runa jest utożsamiana z... prorokiem z miejsca, z którego pochodzę. Niektóre nie znaczą nic same w sobie, ale w połączeniu ze sobą już sprawa ma się inaczej. Przykładowo te dwie razem to wieczna wędrówka. Ta wzmacnia znaczenie sąsiadujących, a ta zazwyczaj oznacza inwokację do bogów, poświęcenie. Ta wygląda trochę inaczej dla każdego, dlatego w żadnej księdze nie znajdziesz takowej. Tylko ja wiem, co za sobą niesie. Jak widzisz jest to dosyć skomplikowane i nie ma jednego zestawu run. – Wytłumaczyła, wskazując kolejno na następne runy pazurem. Ciekawe, czy zaczęła radzić sobie w walkach tylko dzięki zestawom runicznym... gdy tu przybyła, nie miała swojego czakramu, wykonywano je tylko w Horgifell. Dopiero czarodzieje mogli tworzyć swoje własne, niestety tymczasowe.
– Słońce jest utożsamiane z Ognvarem, Bogiem Czasu. Widzisz jest jednym z symboli nieskończoności, tak jak feniks, bądź wąż, o którym mówiłam. Codziennie wstaje i zachodzi, prawie jak podczas pętli czasu. Ognvar ma najczęściej postać kolczastego węża dotykającego własnego ogona. Te kolce można przyrównać do promieni słońca. – Powiedziała, ciągle korzystając z okazji, że jej uczeń łaknął wiedzy! Dobrze się opowiadało, nie musiała się stresować, że za bardzo przynudza, albo ogólnie przesadza i nikogo to nie obchodzi.
– Dla kontrastu, jeden z innych bogów, Kjotvi, Pan Łowów ma postać wilka, a jego oko jest księżycem, dlatego właśnie te zwierzęta wyją w niebo, zostały stworzone na obraz swojego pana. Podczas pełni Kjotvi patrzy bezpośrednio na nas, dlatego zawsze wtedy organizowaliśmy wielkie łowy, by pokazać mu nasze umiejętności. – Dodała na sam koniec, chociaż zastanawiała się czy Yulo poprosi o jeszcze jakąś umiejętność. Mogła bardziej wyjaśnić mu runy, albo przejść do innego rzemiosła.
Powiernik Pieśni
Ustronie
: 24 mar 2024, 20:06
autor: Powiernik Pieśni
Yulo lekko pokiwał łbem na znak potwierdzenia.
– Owszem... To ogromne bestie, które potrafią przebijać się przez skały z łatwością. Plują kwasem i są bardzo agresywne. Najłatwiej pokonać je ogniem, ale ten musi się utrzymywać na ich ciele przez pewien czas... Ogień musi przepalić pancerz, a potem już goła tkanka szybko się wypala.– wyjaśnił na tyle zwięźle jak mógł. Oczywiście przy okazji wytworzył maddarową niewielką iluzję stwora, którego widzieli oni i zarazem przedstawił iluzją też porównanie smoka do samej bestii. Nic przyjemnego, ale dla sprawnego wojownika czy czarodzieja... była wyzwaniem, to prawda, ale nie była niezwyciężona- Nie radzę jednak... samemu próbować z nią walczyć.
Dodał dla pewności, aby Veir nie myślała, że to powolne stworzenie, które raczej krzywdy zrobić nie mogło... Zresztą Viliar pokazywał, że nawet chochlik potrafi być groźny...
Pokiwał łbem na informacje odnośnie jakiegoś innego dziwnego miejsca, ale nie skomentował. Brzmiało intrygująco, ale czy mógł być wszędzie? Na razie chciał zdecydowanie skupić się na eksploracji tamtej świątyni. Wolał zdecydowanie bardziej piasek i czerwie od wód w których mógł się utopić. Tak, niechęć częściowo wychodziła od tego, że jego brat zemdlał i utopił się w wodzie. Niemniej byłby gotowy tam pójść jeśli faktycznie zostałby tam zaproszony.
Na wieść o tym, że znała jego ojca... On otworzył szerzej ślepia i chwilę milczał.
– Chciałbym się dowiedzieć... hm, kim był... i jaki był...– zaczął niemrawo bo mu serce zgubiło kilka uderzeń. W końcu jakieś postępy w poszukiwaniach! Coś co jeszcze w czasie pisklęctwa starał się wyciągnąć od mamy, która nie mówiła chyba przez to, że go straciła...
Nie widział problemu w tym, że ktoś miał inną wiarę i inne przekonania. Sama nauka run za to... na razie była skąpa.
Naucz mnie zatem tych, które Ty znasz, a tam gdzie pozostanie pole do manewru we własnym zestawie to coś wymyślę– trudność nie stanowiła problemu bo Yulo, który po jednym wykładzie zapamięta każdy wzór. Oczywiście to się nie równało znajomości run, ale zapamiętywanie wszystkiego znacznie ułatwiało zrozumienie zestawu. Na kolejne słowa pokiwał łbem i postanowił wyrazić swoje zainteresowanie pomysłem...
– Myślę, że gdyby zmniejszyć obwód i wygiąć... To taka korona ze szkła w barwie... bursztynu... byłaby całkiem ciekawym atutem dla przywódcy Słońca.– ile byłoby w tym symboliki!
Ołtarz Wyniesionych
Ustronie
: 31 mar 2024, 10:16
autor: Ołtarz Wyniesionych
Och, olbrzymie czerwie! To wiele tłumaczyło. Istniało jeszcze wiele stworzeń, o których Veir nie wiedziała, a jednymi z nich były wcześniej wspomniane insektoidy o gigantycznych rozmiarach. Prawie kusiło byłą piastunkę, żeby pozwiedzać pustynie, czyli najmniej znane przez nią tereny. Może za jakiś czas, na pewno nie podczas lata. Zależało jej na tym głównie ze względu na czerwone kryształy.
– Rozumiem, dziękuję za rady. Jeżeli zdecyduję się tam wybrać, będę pamiętała o ogniu i zabraniu większej ilości osób. – Odparła na słowa Powiernika. Kusiło stanąć z taką do walki samodzielnie, Veir trochę brakowało wyzwań po pokonaniu demona na arenie, ale pewnie nie byłaby taka szalona, żeby to zrobić. Chociaż... kto wie.
– Interesująca jest kwestia unikalnej flory niektórych obszarów... w Horgifell mieliśmy górskie trolle i demony, które nie istnieją tutaj, chociażby huldry. – Aż kusiło ją zapisywać takie rzeczy w archiwach, ale miała jeszcze za mało informacji. Może to bardzo licznej listy zainteresowań dopisałaby sobie zajmowanie się katalogowaniem gatunków stworzeń?
– Żeby zrozumieć Kharta, musisz przede wszystkim poznać jego zasady. Było ich ponad dwieście. Jedna mówiła o tym, by niczego nie ujawniać... dlatego nie dowiesz się na pewno zbyt wielu rzeczy. Pierwsza i chyba najważniejsza polegała na posiadaniu przyjaciół. Pamiętam także o takiej, która kazała oddzielić się od emocji. Miał z tym problem, tak samo jak ja we wczesnym etapie przebywania w Wolnych Stadach. W obu naszych kulturach uczono pozbywania się niektórych emocji i surowo karano za ich stosowanie. W naszym przypadku liczyła się wierność Wybrańcowi i bogom Horgifell, zaś u Kharta chodziło przede wszystkim o trzymanie się zasad, nic innego nie miało znaczenia. – Te trzy chyba najbardziej zapadły jej w pamięć, gdyż próbowała niegdyś udowodnić Mrocznej Nowinie, że część z nich nie ma sensu, albo stoi w sprzeczności z kodeksem Mgieł. Nadal pamiętała argumenty, których wtedy używała.
– Był bardzo zaangażowany w kwestię inwazji. Wyruszył kiedyś do siedlisk Łowców Smoków i infiltrował ich obozy. Zakładam, że tam właśnie zginął, wyruszając ponownie. – Dodała, gdyż i to było wartę uwagi. Akurat typowała, że w ten sposób zginął, ale równie dobrze mogła się mylić. Miała nadzieję, że chociaż trochę zaspokoi ciekawość Yulo. Przez kilka nieporozumień nie miała zbyt głębokiej relacji z Khartem, zapewne Erlyn wiedziałaby o nim więcej, ale już jej nie było.
– Tak jak mówiłam, istnieje dużo run. Czy byłbyś w porządku z rozwiązaniem, gdybym na przestrzeni kilku dni zawarła to wszystko w notatkach? Miałbyś wtedy wgląd na całość. A przynajmniej wszystkie, które ja znałam. – Zaproponowała. Tak będzie najwygodniej, przy okazji nie będzie musiała zapisywać każdej na ziemi, a Yulo uniknie zapamiętywania każdej tu i teraz.
– Korona ze szkła, niech pomyślę. – Powiedziała i dotykając lekko pazurem najwyżej znajdującej się obręczy na szyi, zaczęła zastanawiać się, jaki byłby najlepszy sposób wykonania takowej.
– Kolor na pewno uzyskałbyś z siarki. Możesz użyć próbki kryształu na testowym kawałku szkła i w ten sposób sprawdzić jego wytrzymałość, przywódcy na pewno przydałoby się coś mocnego. Mogłaby być wysadzana jakimiś kamieniami szlachetnymi, ale to kwestia tego, czy Arel się to spodoba. Ja właściwie też pracuję dla niej nad pewnym... projektem, dlatego tym bardziej mogłabym pomóc ci stworzyć najznakomitszą koronę. – Normalnie zapewne tylko rzuciłaby kilkoma radami, bo co ją interesuje przywódca słońca? Ale akurat urzędowała Arel, a była to przecież przyjaciółka Veir! Smoczyca zatem miała dodatkową motywację do rzemieślniczej pracy.
Powiernik Pieśni