Strona 32 z 39
: 02 sty 2022, 21:56
autor: Przejaw Anomalii
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Posłał lekki uśmiech przestraszonej towarzyszce. No cóż, nie spodziewał się, że wprawi ją tym w takie zakłopotanie, stąd też nie pomyślał o tym, by ją uprzedzić. Tym bardziej, że uznał za łatwe do przewidzenia zianie, gdy zapach gazu znów rozniósł się po otoczeniu. Samiec odkaszlnął znów, a kolejno podążył spojrzeniem za Diamentowym Sercem. Obserwował, jak uwija się z zadaniem, jakie jej zlecił, by ostatecznie dzierżyć w pysku gałązki, których szukała. Pokiwał jej łbem, kiedy przysiadła z powrotem przy ogniu, zabierając się do powolnego dorzucania gałązek.
Gdy zapytała, milczał chwilę.
–
W zasadzie w żadne szczególne miejsce. Zwiedzałem, wszak jeszcze nie było mnie na każdym z terenów. – odpowiedział zgodnie z prawdą, zerkając znów na tańczące przed nim płomienie. No tak, chyba wypadało się już zbierać. –
Nie lubię siedzieć bezczynnie w swojej grocie, choć jest przytulna.
Nic więcej się nie odzywał, a bynajmniej nie do momentu, w którym podniósł się z ziemi. Otrzepał się jeszcze z wielu śnieżynek osiadłych na jego futrze na nowo, a kolejno po prostu zlustrował wzrokiem Ognistą. To chyba byłoby na tyle z ich spotkania – musiał wracać do groty, o której wspomniał. Nie był nawet pewien, co Frange myślała o tych jego spacerach, szczególnie o tych nocnych. Dobrze wiedziała, że powrót trochę mu zajmuje. Nie był już pisklęciem, a wyrośniętym Wojownikiem, potrafił walczyć i bronić się przed drapieżnikami. Zawsze była jednak możliwość, że to uczuciowe serduszko wyjątkowo się o niego martwiło. Nie chciał, żeby głowiła się nad tym, gdzie zniknął na tak długo.
–
Dziękuję za posiłek i krótką gościnę. – powiedział bez żadnej konkretnej sympatii w głosie. Ot, krótkie podziękowania, bo czuł, że tak wypada. –
Oby następnym razem ognisko bardziej Cię posłuchało.
Znów delikatny uśmiech poprzez uniesienie jednego kącika pyska.
Po wszystkim, jeśli nie zostałby zatrzymany, cofnąłby się lekko, by kolejno odejść w ciszy.
~ prawdopodobne zt
: 04 sty 2022, 17:59
autor: Jad Grzechotnika
Samiec leciał nad Terenami Wspólnymi, tak tylko by nieco rozprostować skrzydła. Rzadko wychylał łeb poza obozowisko, jednak czuł, że po ostatniej prywatnej rozmowie z Naedą – będzie trzeba popracować nad tym aspektem. Rozglądał się po ziemi by upewnić się, że nikt nie narusza ustalonego pokoju i rozejmu na tych ziemiach. Wtedy też dojrzał znajomy fioletowy błysk. Futro Mory było nie do pomylenia z żadnym innym. Powoli obniżył lot i usłyszała za sobą delikatny świst i szelest skrzydeł. Zatrzymał się w powietrzu po czym wysunął łapy ku ziemi, łagodnie na nich opadając. Otrzepał się, wprawiając swoje kolce w ruch. To klekotanie znał już chyba każdy.
– Witaj Moro. Sama?
Zapytał, chociaż pociągnął nosem i czuł unoszącą się jeszcze woń innego smoka. Nikogo innego jednak tutaj nie widział. Cisza i spokój. Tak się wydawało.
: 04 sty 2022, 18:10
autor: Diamentowe Serce
Po odejściu białej wywerny Serce jeszcze sobie leżała przy ognisku czerpiąc przyjemność z buchania ciepłych promieni, które rozgoniły mroki nocy i mroczne myśli. Patrzyła w hipnotyzujący taniec iskierek wzlatujących ku niebu i pewnie dzięki temu zauważyła cień, który przesłonił gwiazdy nad jej głową. Od razu czujnie postawiła uszy i nasłuchiwała i nawet jeśli usłyszała jakiś klekot zza ciemnych drzew, nie od razu się tak rozluźniła. Znała, co prawda, tylko jednego smoka, o tak charakterystycznych umiejętnościach zagrywania na kolcach, ale przecież on wcale nie musiał być jedyny. Łowczyni nie wstawała z wygodnej pozycji leżącej, jedynie uważnie wpatrywała się w rozkołysaną łuną ogniska ścianę drzew oczekując na wyłonienie się przybysza. I oby to był...
– Oh, Turkus... Znaczy Jad – odetchnęła z ulgą, bo nie miała ochoty na kolejne spotkania z obcymi.
– Tak. Jestem sama. A ty? – zapytała z lekka zaciekawiona. Widok Azphela za granicami Ognia był bardzo rzadkim widokiem.
: 04 sty 2022, 18:13
autor: Jad Grzechotnika
Samiec przekrzywił głowę i powoli zbliżył się do paleniska nie odpowiadając początkowo na pytanie Mory. Usadowił się wygodnie przy ogniu, jednak na przeciwko niej. Nie zbliżał się zbyt mocno do ciała samicy.
– Tak, robiłem obchód okolicy. Z powietrza. Khm. Rany...obchód czy odchód...
To ostatnie powiedział cicho do siebie, jednak Mora mogła usłyszeć. Zdarzało mu się mylić słowa. Ale odmieniał je już na prawde sprawnie.
– Tak...więc. Sprawdzałemć czy wszystko dobrze. I zauważyłem to wylądował..em.
Wzruszył lekko skrzydłami, bo w sumie to nic takiego.
: 04 sty 2022, 18:26
autor: Diamentowe Serce
Smoczyca czekała na jego odpowiedź badawczo się mu przyglądając. Nie była uzdrowicielem, ale i tak przyjrzała mu się oceniając jego zdrowie i kondycję. Smoki czasem nie przyznawały się do swoich słabości. Coś o tym wiedziała. Gdy wszedł w światło ogniska wszystkie jego łuski zatańczyły niezliczoną ilością małych płomyczków, które odbijały się od ich błyszczących powierzchni. Cały samczyk wyglądał jak wysadzany drogimi kamieniami szlachetnymi. A jego ostre kolce na szczycie karku rzucały na drzewa za nim groźny demoniczny cień. Serce podziwiała ten kontrast czekając na jego odpowiedź, która wreszcie nadeszła. Zdziwiła się, że się zawahał, bo przecież zdanie brzmiało dobrze. Potem wszystko zrozumiała i uprzejmie skwitowała jego zażenowanie łagodnym uśmiechem.
Łapą wepchnęła do ogniska gałązkę, której koniec w żarze już się dopali. Posłała w ten sposób ku niebu całą armię iskier, a płomień chętnie przeskoczył na świeże paliwo.
– To miło, że postanowiłeś wylądować i przywitać się ze mną. Ja wyszłam zaczerpnąć świeżego oddechu i popodglądać nieznane smoki. Czyli w sumie trochę tak jak ty – wyznała dziobiąc pazurem kolejną w kolejce do spalenia gałąź.
– Całkiem nieźle już mówisz w języku wolnych stad. Ktoś cię uczy? – zagaiła.
: 05 sty 2022, 7:49
autor: Jad Grzechotnika
Samiec, opatulony ciepłem bijącym od ogniska, nieco się rozluźnił. Otulił się swoimi skrzydłami szczelnie mimo wszystko, jakby nie chciał by to ciepłe powietrze od niego odeszło. Słuchał Mory i kiedy zadała pytanie przekrzywił swoją głowę.
– Uczyć sam. Słuchać inne, Naeda pomaga.
Powiedział, choć już nieco mniej pewnie. Faktem było, że ubiegał się ostatnio o wysokie stanowisko, a na takim trzeba mówić zrozumiale i nie przynosić hańby stadu prawda?
– Jak idą polowania.
O to już lepiej. Te dziwne końcówki słów go czasem męczyły.
: 05 sty 2022, 8:28
autor: Diamentowe Serce
– Uczę się sam. Słucham innych – powtórzyła poprawiając odmianę. Może mu pomoże, może go zawstydzi? Nie chciała go urazić, czy irytować. – Jak chcesz mogę ci pomóc i wskazywać poprawną odmianę – zasugerowała kierując na chwilę wzrok na niego.
– Ogólnie słabo – odpowiedziała na jego pytanie całkiem szczerze. – Albo się starzeję, albo mnie Thahar nie lubi. – Westchnęła.
: 07 sty 2022, 11:47
autor: Jad Grzechotnika
Samiec otrzepał się nieco słuchając jego słów. A niech poprawiają, za chwilę nie będzie ku temu potrzeby. A potem Mora dodała jeszcze ostatnie zdania co wywołało na pysku Azphela całkiem wredny uśmiech.
– Przypuszczam to pierwsze stary zadzie.
Zamruczał kompletnie nie obawiając się tego jakie mogłyby byc tego konsekwencje. Są z jednego stada, przecież go nie zabije. Chyba.
: 07 sty 2022, 15:25
autor: Diamentowe Serce
To co usłyszała z ust wojownika brzmiało jak żart, ale przez płomienie dzielącego ich ogniska nie dostrzegła w jego minie ani odrobiny uśmiechu. Czy on z niej drwił? Tak otwarcie? Postradał rozum, albo chciał ją obrazić. Na szczęście do tego drugiego było bardzo daleko, bo jej zad nie był ani trochę stary. Wiele młodszych samic pozazdrościłoby jej tak jędrnego i zgrabnego ciała. Właściwie nigdy się nie przyznawała Turkusowi ile liczyła księżyców, a gdyby się uparła mogłaby mu z powodzeniem wmówić, że nie liczyła więcej niż 45, bo na tyle wyglądała.
– Odważne to słowa w pysku wojownika, który ukrywa się za ścianą ognia – uśmiechnęła się przebiegle przyjmując ten swój drapieżny wyraz pyska, jakby patrzyła na smakowitą zdobycz. – Może gdy już coś ci wyrośnie między łapami odważysz się pokazać mi co potrafisz?
Przewiercała wzrokiem wojownika. Końcówka jej ogona drała nerwowo, strosząc pierzasty wachlarz nad śniegiem.
: 07 sty 2022, 18:09
autor: Jad Grzechotnika
Samiec głośno zaśmiał z jej słów, kompletnie się nie przejmując.
– Z całym szacunkiem Moro, ale wydaje mi się, że nie trafiłaś ze swoimi słowami.
Spojrzał na nią przenikliwym spojrzeniem, bardzo poważnym tho.
– Jestem odpowiedzialny, nie mam zamiaru latać za samicami mimo że miedzy nogami nic mi nie brakuje. Jeśli nie znajdę takiej, której mógłbym poświęcić każdy dzień swoje życia, której mógłbym być lojalny i która będzie to samo czyniła wobec mnie – nie szkodzi. W moim byłym stadzi liczyły się szacunek oraz więzy. Nie w głowie mi hulaszcze życie. Szczerze? Jak smok może być lojalny wobec stada skoro nie potrafi byc lojalny wobec jednego smoka
: 07 sty 2022, 19:07
autor: Diamentowe Serce
Ta wymiana "uprzejmości" przeniosła się na temat, którego nie chciała poruszać z Azphelem. Patrzyła na samca z nieodgadnionym wyrazem pyska, gdy prowadził swój wykład w zupełnie innym kontekście niż pierwotnie zakładała. Wiedziała, że turkusowy wojownik z dnia na dzień zaczął traktować ją jak powietrze. I to takie nieświeże, śmierdzące, którego wręcz unikał. Z tyłu głowy miała domysły czemu tak się stało.
Gdy skończył mówić, zapanowała sroga cisza. Zrobiło się zimniej i nic nie zmieniał nawet szalejący między nimi ogień. Zwykle gadatliwa smoczyca, nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Nie był pierwszym, który oskarżał ją bezpodstawnie, i nie będzie ostatnim, którego nie będzie wyprowadzała z błędu. Jej wyraz pyska złagodniał, a poprzednia zadziorność stopiła się i odparowała.
– Chciałam ci tylko zaproponować trening bojowy, a nie pouczać w kwestiach sercowo-obyczajowych – powiedziała gapiąc się w płomień. Znowu zapadła cisza.
– Możesz... sobie pójść? Jednak chcę zostać sama – powiedziała po chwili namysłu.
: 07 sty 2022, 19:13
autor: Jad Grzechotnika
– Wybacz. Ale tak cię widzą inni. Twoje słowa czesto przesiąknięte są kontekstem wiadomo jakim.
Wstał spokojnie. No to ze widzą ją inni to moze i mógł przypuszczać na podstawie własnych myśli. To był taki ogólnikowy zwrot.
– Nie mam zamiaru kłamać i odrzucać te myśli które kłębią mi się w głowie. Jesteś mił i sypatyczną smoczycą. Zawsze będę cenił cię za pomoc stadu i nie chcę wchodzić z pazurami w twoje życie prywatne. Rób co chcesz. Ja czułem się oszukany i skrzywdzony bo całkowicie ci wtedy ufałem. Ale już odpuściłem.
Po tych słowach skinął jej łbem i powoli wstał. Rozłożył skrzydła i odleciał w stronę Terenów Ognia.
: 07 sty 2022, 19:28
autor: Diamentowe Serce
"tak cię widzą inni"
Kłębił się w jej głowie ten głos. Powtarzał niczym niekończące się echo. Smoczyca nawet nie popatrzyła na niego, gdy zbierał się do odlotu. Jak mówiła. Chciała pozostać sama.
– Tak mnie widzą inni? – zapytała samą siebie, gdy już smok odleciał i przestała słyszeć łopot jego skrzydeł. Dorzuciła gałąź do ognia, bo zaczęło się jej zdawać, że płomień zmalał, a cienie znowu wyciągały swoje drapieżne palce w jej stronę. Oparła głowę na łapie rozmyślając nad słowami Turkusowego. Leżała tak aż do rana. Ogień zgasł trochę przed świtem. Wtedy smoczyca wstała i otrzepała się z nagromadzonego na niej śniegu. Przeszła się kawałek aż wyszła z lasu. Wtedy stanęła przed pięknym widokiem. Niskie słońce zalewało diamentowym morzem całą dolinę i rzucało ciepły promień światła na jej miękkie futro.
Wzięła głęboki wdech i rozpostarła skrzydła. Wzięła krótki rozbieg i wzbiła się w powietrze. Ciągle w głowie miała te słowa. //zt
: 17 lip 2022, 15:15
autor: Maros
Erys, jak to Erys. Żył we własnym świecie, niezrażony stanem uzdrowiciela twardo realizował swój mały plan. Tym razem z groty Marosa zniknęło duże, białe futro, kilka misek i owoce.
Przyszedł z tym tutaj, szukając jakiegoś spokojnego miejsca. Padło na strumień. Samiec chyba lubił szum wody? Rozłożył futro, na nim postawił miski z owocami. Maliny, brzoskwinie i coś tam jeszcze.
Obejrzał wszystko, by na końcu posłać dwie mentalne wiadomości, z prośbą o przybycie.
: 17 lip 2022, 16:08
autor: Odłamek Raju
Po niespodziewanej wizycie Viliara, Erlyn nadal miała nie lada zagwozdkę. Ledwo zaczęła porządkować myśli, a już wzywał ją Erys. Oby to nie to, co myślała. Gdzie tym razem będzie skaleczony? W głowę? W łapę? Znowu w pierś? Wyparła te pomysły z głowy. Niczemu nie służyły.
Wylądowała na brzegu strumienia. Kiedy tylko jej łapy opadły na ziemię, uzdrowicielka była pewna, że jej szczęka też gdzieś tam się wala po trawie. Przyjrzała się niepewnie osobliwemu, uroczemu wręcz widokowi, a potem przeniosła spojrzenie na leszego.
– U-uh, E-Erys? Co się dz-dzieje? – zapytała, odrobinę zmieszana. Czemu nagle zrobiło się jej ciepło w brzuchu? Powinnaś być zła, niezadowolona, smutna! Uh, głupia, głupia Erlyn...
: 17 lip 2022, 16:28
autor: Maros
Przywitał ją jak zwykle, tym samem gestem ręki. Co ciekawe, na jego rogu siedział zaplątany niewielki zaskroniec i chyba mu to pasowało.
– Poczekasz tu chwilę? Zaraz wrócę. – zanim jednak zdążyła odpowiedzieć, umknął gdzieś na bok, znikając z jej pola widzenia.
Od świątyni minęło nieco czasu, po rozmowie zostały jedynie sińce na szyi i osłabiona maddara. Nadal nie rozumiał do końca co się stało i dlaczego.
~Po co?
Proste pytanie skierowane do leszego, nie spotkało się ze zbyt prędką odpowiedzią.
~ Proszę.
~ Oh, no rusz się. Siedzisz jak zbity... Ten... Eeee... Jak to stworzenie się nazywało?
Kolejna kapitulacja. Zdecydowanie za często przystawał na wymysły kompana, chociaż teraz dziwnie mocno krył się z zamiarami.
Tak jak leszy umknął Erlyn, tak kilkanaście uderzeń serca później on lądował nieopodal. Popatrzył po futrze i owocach, później posłał pytające spojrzenia samej uzdrowicielce.
~ Będziesz następnym, który straci rogi... – mruknął do Erysa.
~ Ups...
: 17 lip 2022, 16:33
autor: Odłamek Raju
Chyba nie tego się spodziewała.
– Um, jasne? – odpowiedziała niepewnie, odprowadzając spojrzeniem znikającego w gąszczu kompana. To było dziwne, pomyślała.
Czekając nad strumieniem usiadła obok skóry, zamiast na niej. Czuła się odrobinie dziwnie. A co jeżeli to Erys wkręci ją w organizację tego wszystkiego? Zamoczyła końcówkę ogona w wodzie i przyglądała się swojemu odbiciu. Co powinna zrobić? A może nic i udawać, że jest w porządku? Viliar zrzucił na nią niezłą bombę. Z troski, to na pewno, ale czy gdyby miała wybór to wolałaby żyć w nieświadomości? Prawdopodobnie.
Jej wewnętrzne rozterki przerwał łopot skrzydeł i lądowanie nie kogo innego niż Marosa. Nawet teraz, pomimo nowej wiedzy, nie mogła się nie uśmiechnąć na jego widok. Kiedy jednak posłał jej pytające spojrzenie... tak, mhm, zdecydowanie Erys ją w to wrobił!
– T-to nie ja! – zaczęła się bronić, unosząc przy tym przednie łapy. – E-Erys mnie tu z-zawołał, a potem kazał czekać.
: 17 lip 2022, 16:55
autor: Maros
Przecież rozpoznał własne rzeczy, nie musiała się tłumaczyć. Przynajmniej nie z tego, ale z pytaniami wolał zaczekać. Ostatnio wybijał z tej rogatej czaszki jakiś spacer przy księżycu, to go na niespodziewaną schadzkę wrzuci? Teraz?
– Już wiem, dlaczego zachowywał się tak dziwnie i kręcił przy grocie. – zbliżył się nieco, by usiąść po drugiej stronie futra, nawet go nie dotykając. Ogon owinął się naokoło łap. Oh, zapomniał go związać, przez co już w siwym futrze uczepione były jakieś leśne śmieci.
– Wiem, poznaje własne miski i futro. – dodał po chwili, gdy zaczęła się tłumaczyć.
Zawiesił na niej wzrok, zachowując raczej neutralność.
: 17 lip 2022, 16:59
autor: Odłamek Raju
Przez moment zastanawiała się dlaczego Maros jest taki chłodny w obyciu, ale po chwili sobie przypomniała jak Viliar określił ich spotkanie. Z perspektywy boga wojny uzdrowiciel był zaledwie robakiem, ale dla samego smoka ta wizyta mogła być, uh, traumatyczna. Czy powinno ją dziwić więc, że się od niej dystansował?
– N-nie szkodzi. To miły gest – uśmiechnęła się trochę smutno. Szkoda, że nie wyszedł od ciebie, pomyślała.
Siedzieli w pewnie niezwykle niezręcznej ciszy, a Erlyn nie była pewna jak powinna zagadać. Stresowała się, choćby tym nawiązaniem do Szarej Rzeczywistości. "Kiedy wasz uzdrowiciel poznał jego sekret, Maros zabił go, bo obawiał się zdemaskowania". Dalsze zapewnienia dziadka odbijały się echem od jej tchórzliwej czaszki. Nie zrobiłby jej tego, prawda? Miał tyle okazji.
Ale żadna nie była mu potrzebna bo nie miał dotąd powodów, dodał jej piskliwy głosik na dnie serca.
Zanurzyła przednie łapy w wodzie, mocząc głównie palce.
– C-co słychać? – spróbowała w ten sposób.
: 17 lip 2022, 17:09
autor: Maros
Odetchnął głębiej, powoli wydychając powietrze przez nozdrza. Im bardziej myślał, co z tym wszystkim zrobić, tym bardziej gubił się w tych, jakich efektów by chciał.
– Być może, tylko, że wciśnięty w raczej kiepskim momencie. – prawą łapą zaczął wyplątywać z włosia jakiś patyk, jak go tak zostawi, niedługo będzie tam kołtun. Skupiał się na tym przez dłuższy moment, zyskując dodatkową chwilę na przemyślenia.
– Bez rewelacji. – chyba nie chciał jej tym martwić.
– Kilka złamanych łap, jakieś otwarcia... Dzień jak co dzień. – to nic, że nie leczyłes ostatnio nikogo, bo siedziałeś zaszyty w grocie.
: 17 lip 2022, 17:13
autor: Odłamek Raju
Złamanych łap? Jej głowa wystrzeliła do boku jak gdyby zdzielił ją w potylicę sam Viliar. Nie... huh, nie widziała żadnych oznak obrażeń. Czy kulał, kiedy podchodził? Nie zwróciła uwagi bo patrzyła głównie na jego pysk.
– T-twoich złamań? – zapytała z lekkim niedowierzaniem, ale bez pretensji.
Wbrew sobie wstała i ugniotła koc łapami, podchodząc bliżej Pokłosia. Najwidoczniej przez troskę na moment zapomniała o tym, że może powinna się go bać. Schyliła się by spojrzeć na jego łapy.
– N-nie w-wygląda, jakbyś był ranny – bardziej odetchnęła z ulgą, niż stwierdziła. Wyprostowała się i trochę niepewnie musnęła nosem jego polik. Chyba jej nie ugryzie? Nonsens! Mógł to zrobić wiele razy, przestań popadać w paranoję!