Strona 32 z 48
: 05 lis 2019, 0:37
autor: Grabieżca Fal
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Futrzaści nie byli w jej typie. Ale mokrzy... Futro było płaskie, lśniło gładko niczym u foki, przyjemnie otulało sylwetkę. Przyjemny widok, nie mogła zaprzeczyć. Ten samiec wiedział jak się poruszać. Miał w sobie grację, którą ona posiadła pod wodą. Jego wdzięk nie ograniczał się tylko do przestworzy.
Jej spojrzenie przykuły złote ozdoby. I już wiedziała, że nie był stąd. Trafiła na obcego. Żaden z tutejszych nie nosił ozdób. Może nawet nie znali na nie nazwy. Morien oblizała wargi. Smak metalu był prawie smakiem krwi.
–
Lewiatanie. – Poprawiła go, odchylając lekko łeb do tyłu i prostując błoniasty grzebień. –
To gatunek... ryby. Tak jak motyl to owad.
Mrugnęła porozumiewawczo. Nie przeszkadzały jej przezwiska. Kiedyś miała ich mnóstwo. Teraz... Ech. Nie ma co się przygnębiać. Przynajmniej Rakta tak do niej mówiła. Czy też, mówiłaby, gdyby się kiedyś spotykały.
Podobało się jej, że usiadł obok i nie uciekał. Mogła dyskretnie rozszerzyć nozdrza i poszukać jego zapachu pod świeżą wodą.
–
Mhm. Lubię patrzeć na niebiosa, nie wśród nich przebywać. – Pokręciła lekko łbem. Rekinia płetwa trzepnęła lekko o piach. –
Czemu nie. Pod wodą używaj całego ciała, nie tylko łap i ogona. Jak wąż. Nie ma potrzeby bycia takim sztywnym.
Uniosła łuk brwiowy, co nadało jej wypowiedzi nieco dwuznacznego tonu. A może wcale nie? Na pewno interpretację utrudniał trochę jej nadal wyczuwalny, choć przyjemny, akcent.
: 08 lis 2019, 3:00
autor: Ruda Ciocia
Mruknął.
– Lewiatan brzmi groźnie. Jakbyś zaraz miała mi skręcić kark a szkoda żebyś brudziła sobie łuski – Mają zbyt ciekawe odcienie. – stwierdził, dokładnie analizując łuska po łusce, płetwa po płetewce wygląd samicy. Chociaż trzeba przyznać, że Burka akurat strasznie radował estetycznie widok opinających warstwą skóry mięśni. Za każdym razem, kiedy klatka piersiowa samicy się unosiła to serce Burka unosiło się z nią. Góra-dół-góra-dół. Więc czy tak do końca szkoda gdyby chciała mu skręcić ten kark? Swoje fanaberie zostawił jednak w sferze marzeń.
Była zabawna a akcentowanie wyczuwalne w jej wypowiedzi jakoś tak przylgnęło mu na myśl staruszkę Belenus. Ojjj jak on tęsknił za tym szkaradnym babidłem!
– Spróbuje, chociaż mam problem z byciem nie-sztywnym. – wzruszył barkami w zrezygnowaniu, chociaż zawadiacki uśmiech na mordzie zdradzał dwuznaczność tego stwierdzenia.
– Z powietrznymi igraszkami jest w sumie podobnie. Powietrze się słucha kiedy nie polegasz ślepo na skrzydłach a dajesz mu się ponieść. Oddasz ciało ku niebu a ono obchodzi się z Tobą delikatnie niczym z pisklęciem. Przyjemne uczucie.. Wolności. – Spojrzał ku wspomnianej toni chmur. Tak. Uwielbiał to uczucie, czuł że nic go nie trzyma i nie ogranicza.. Chyba to dlatego tak bardzo kochał latać.. Wrócił ślepiami znów ku nowopoznanej rozmówczyni.
– Burdig. Czy w morzu również czujesz się wolna?
: 07 gru 2019, 12:57
autor: Mgliste Wrzosowiska
/Chyba mogę?
Sufrinah postanowiła wybrać sie ponownie w tereny współne. Pogoda była cudowna. Z nieba sypały się płatki białego puchu, tańczące na chłodnym wietrze. Wszystko wokół przykryła cienka warstewka tego puszku, a gałązki i trawy skuwał lód, który migotał pysznie, niczym kryształy.
Cudowne.
Rozkoszowała się lotem, nabierając prądów powietrza w cztery błony skrzydeł, ciesząc się z każdego skrętu, przewrotu czy pikowania. Uwielbiała latać, czuć objęcia nieba, widzieć świat takim małym, a jednak rozległym.
Dotarła do Zimnego Jeziora, a na brzegu dostrzegła niewielka wysepkę, gdzie wylądowała miękko. Mleczne łapy zanurzyły się w puszku, zlewając się z nim barwą. Otrząsnęła się ze śniegu, które osiadło na jej futrze, lustrując lazurowymi ślepiami okolicę spokojnych wód.
: 07 gru 2019, 13:28
autor: Szara Rzeczywistość
Gdony w tym czasie akurat... pływał, gdyż to właśnie tam czuł się najlepiej i chociaż oddychać pod wodą nie potrafił to potrafił wytrzymywać pod nią bardzo długo.
W danej chwili akurat zamarł w bezruchu przy dnie z zamkniętymi ślepiami. Chłodna woda? Przy samym dnie, gdzie światło też mniej dochodziło, nie brakowało większego ciepła, niż na powierzchni... W końcu właśnie dlatego ryby na zimę nie zamarzały wraz z całą wodą w jeziorach.
To jednak nieważne. Wstrzymywał oddech i po prostu powoli wstrzymywał swoje akcje życiowe, bez spoglądania też bawiąc się lewa łapą wodorostem, który znalazł się w pobliżu.
Spokój i cisza...
'Długo jeszcze?' W łbie samca pojawiła się myśl kotołaka, który siedział na brzegu jeziora i po prostu obserwował okolicę. Kiedy zauważył nadciągającego smoka położył się i zarazem zakamuflował pomiędzy puchem śnieżnym, który był tej samej barwy co cały on.
'Ktoś tu przyleciał... Może wreszcie wypłyniesz?'
Samiec w końcu się poruszył. Początkowo leniwie, jakby został wybudzony ze snu, chwilę później zatańczył w wodzie poruszając całym ciałem, aż po prostu nie wypłynął na taflę i to możliwie spokojnie. Wysunął się cicho i tylko krople wody spływające chwilę później z pyska były burzącym elementem jego łba wystającego z wody... No mniejsza, w każdym razie spojrzał na kota, a potem w stronę znanej sobie samicy. Od razu poczuł... co? Sympatię?
Tym razem jednak smok nie zamierzał zakłócić jej spokoju, gdy może i spotkanie było przypadkowe... ale nie musiał oznaczać, że sobie życzy jego obecności. Była dobre dwa ogony od niego, więc mógł również zwalić na to, iż jej zwyczajnie nie zauważył (chociaż nie czarujmy się, musiałby być ślepy, żeby nie widzieć takiej czerwieni na tle białego poszycia i krzaków.
Postanowił dać jej możliwość... Ostatnio właśnie na tym się skupiał, żeby nie atakować innych swoim istnieniem, a po prostu poczekać, ocenić czy aby na pewno dana istota chciała w ogóle jakichś konwersacji.
'A ja? Mam tu siedzieć?'
No tak... Burek. Podpłynął do niego i powoli wynurzył się z wody cały. Od razu poczuł chłód... Na straży jednak stała maddara tak jego jak i Burka, więc oboje zajęli się suszeniem smoka.
Godny jednak zdecydowanie zbyt często spoglądał w stronę samicy.
: 08 gru 2019, 17:56
autor: Mgliste Wrzosowiska
Czaromgła zsunęła się z jej szyi pod postacią małego żbika, postrzępionego, niczym dym, który rozwiewa wiatr. Ametystowe ślepia rozejrząły się wokół, próbując dostrzec to, co widziała Miękka. W końcu postanowiła przejść się po wysepce, może tam znajdzie coś ciekawszego.
Sufrinah pozwoliła na to swojej kompance, uśmiechając się pod nosem. Zielonymi szponami przeczesała grzywę, pozbywając się ostatnich płatków śniegu, chociaż i tak kolejne osiadały na jej ciele.
Westchnęła, przeciągając się, a smagły ogon poruszył się na boki, wychwytując promienie złotej twarzy ukrytej za pokrywą chmur. Łuski zalśniły, niczym opale.
Dobrze było trochę odpocząć. Ostatnio wiele wędrowała, aby zebrać jakieś zioła, ale szło jej to niezwykle topornie. Nie lubiła wątpić w siebie, ale czasem zastanawiała się, czy czasem jej oczy nie są chore, skoro nie mogła nic ciekawego dostrzec.
Nie spostrzegła wyłaniającego się Godnego, może dlatego, że znajdował się dalej, a dźwięki zagłuszał wiejący wiatr.
Dopiero Czaromgła poinformowała ją o dwóch osobnikach na plaży. Suf podniosła z zaciekawieniem jasny pysk, kierując spojrzenie w kierunku, który wskazywał cienisty żbik, zasadzający się skrzydło od kotołaka, który pomagał suszyć niebieskołuskiego.
Oblicze uzdrowicielki rozjaśnił uśmiech, gdy rozpoznała w sylwetce Godnego. Zamruczała pod nosem i ruszyła wolnym ku niemu.
Cóż, może i by się nad tym zastanowiła, ale pochwyciła spojrzenie adepta, więc samo to zachęciło ją do przerwania mu toalety po kąpieli.
Podziwiała jego hart ducha, sama chyba niechętnie weszłaby do lodowatej wody, nawet pomimo jej tolerancji na niskie temperatury.
~ Witaj, Godny – mruknęła cicho, acz wesoło, w jego umyśle. Nie zamierzała się odzywać, według umowy, zostało jej jeszcze kilka wschodów złotej twarzy, aby mogła odzyskać swój ukochany głos. – Mówisz, że to dobra pora na kąpiel? – rzuciła po chwili.
: 08 gru 2019, 21:38
autor: Szara Rzeczywistość
No tak. Czego on się spodziewał, że samica po prostu zostawi go w spokoju i sobie odejdzie? Chyba oboje nie mięli takich charakterów.
–I ty witaj, Sufrinah. Miło Cie znów widzieć...-Rozmowa w myślach była dziwna kiedy stoi się pysk w pysk praktycznie, dlatego też musiał zapytać...
–Czy coś się stało z Twoim głosem?
W jego głosie nie było obiektywności. W moment ze zdziwionego wydał się być przygnębiony. Westchnął jednak po odpowiedzi i postarał się nie grać na własnych emocjach.
–Jest przyjemnie o ile dasz sobie czas na przyzwyczajenie do wody. Zdecydowanie mam coś z morskich smoków. Poza tym tam na dnie chociaż na chwilę mogę zapomnieć o wszystkim co jest na powierzchni. Czasami mogę też zapomnieć o samym oddychaniu.
To oczywiście nie była groźba do samego siebie, chodziło tylko i wyłącznie o oddanie całej sytuacji. Smok nie tylko hartował się przed większymi mrozami, ale również szukał spokoju...
Godny w ciemię nie był bity i szybko sobie uświadomił, że Mglista właśnie tak odbierze jego słowa, więc nie pozwolił jej nic powiedzieć i od razu dodał.
–Nawet nie waż mi się wmówić, że przerwałaś mi. Twój widok akurat tak samo łagodzi stres co taka kąpiel.
'Normalnie twórczy jesteś...' Skomentował kot, który jeszcze walczył z wysuszeniem ciała samca. Smok spojrzał się na niego i warknął krótko.
–A to mój kompan. Burek. To imię zdecydowanie spodobało się Twojemu ojcu. Jeszcze wciąż czuję na sobie jego olejki z sierści...– Chwilę później zrozumiał, że przecież się umył, więc raczej było to niemożliwe. Może to i lepiej? Przynajmniej Mglista nie będzie w nim czuła... własnego ojca? To byłoby co najmniej dziwne.
Smok się zaśmiał, a następnie strzepał z ramion resztki kropel. I tak nie wyschnie tak szybko jakby chciał. Powoli tez zacznie przemarzać, ale to akurat była część 'hartowania'.
: 09 gru 2019, 18:18
autor: Mgliste Wrzosowiska
Samiczka w końcu podeszła ku niemu, a następnie wysunęła mleczny pyszczek, aby liznąć go na powitanie w prawy policzek. Pachniał świeżością, zimną wodą oraz sobą, no i oczywiście lasem.
Słysząc jego pytanie, speszyła się. Westchnęła cichutko, przeczesując nerwowo pazurami grzywę.
~ Mały wredny duszek ukradł mi mój głos w zamian za uwolnienie Czaromgły, dając swój, okropieństwo – wzdrygnęła się, nadymając policzki w niemym oburzeniu.
Przymrużyła badawczo perłowe powieki, słysząc zmianę w głosie samczyka. Wydawał się nieco przygaszony, a i jego słowa można było odebrac bardzo dwuznacznie.
~ Czy coś się wydarzyło, skoro pragniesz uciec od powierzchni? – spytała łagodnie, ostrożnie, nie chcąc być nazbyt namolną, ale dając mu tym samym znać, że zawsze z chęcią go wysłucha.
Zachichotała bezgłośnie, słysząc zarówno komplement, jak i poznając pięknego kota Ziemnego. Skłoniła się delikatnie przed Burkiem, zaś czaromgła przyjęła podobną do jego postać, w zaciekawieniu podchodząc bliżej, błyskając ametystowymi ślepiami.
~~ [color=#9900033] Zacny towarzysz, Godny. Zauważę, że i ciebie miło widzieć. Zatem powinnam cześciej cię nachodzić, abyś nie czuł się taki przytłoczony[/color] – mrugnęła do niego powieką.
: 09 gru 2019, 21:57
autor: Szara Rzeczywistość
Liźnięcie? Wydawał się go nawet nie zauważyć. Tylko jego źrenica nieco bardziej się rozszerzyła. Dosłownie jak u kota, który siedział na jego grzbiecie.
'A jak ja odwiedziłem moją samicę, to żeś tak bardzo się wykrzywiał'
Myśl w łbie przyszła znów niezbyt przyjemna. Burek potrafił tak bardzo nie trafiać ze swoimi uwagami... a może własnie trafiał za bardzo. Przecież też miał prawo do prywatności jakiejś... a smok był zbyt ciekawski, żeby sobie odpuścić te wycieczki do samicy Burka.
'W ogóle czemu ona nic nie mówi?'
"Bądź tak miły i po prostu zajmij się sobą. Nie może i tyle, a tak poza tym(...)"
Potok słów niemal spowodował migrenę. Rozmawiać tak z kompanem i zarazem obierać informacje. Cud, że wszystko zrozumiał, chociaż samica mogła widzieć jego wahanie przed kolejną wypowiedzią. Kot po kiwnięciu samicy po prostu się przeciągnął, zamruczał i poszedł w stronę lasu powolnym krokiem.
'Nudne to jak się nie może odzywać. Idę do swojej, później się widzimy'
Dla Mglistej mogło to wyglądać dziwnie, że kot sobie odchodzi... ale to kot i lubił po prostu chodzić własnymi ścieżkami.
Dopiero wtedy kiedy biały ogon znikł za drzewami, Godny podjął jakikolwiek temat.
– Dużo się dzieje. Jestem teraz pełnoprawnym łowcą. W sumie to już od dwóch księżyców... Non stop poluję i staram się spełnić wszystkie przysięgi z ceremonii... Ta z kolei zainteresowała byłego przywódcę.-Samiec siedząc na zadzie zaczął zbierać najbliższe trawy, które powoli zaczął splatać ze sobą w dziwny wzór, który po chwili zaczął zamieniać się coś na zasadzie sznura... Skupienie malowało się na jego pysku, a źrenice znów się nieco zwęziły. Ćwiczenie tworzenia sideł to raczej powszechność u łowców... No i robótka ręczna była ciekawą odskocznią od codziennego życia.
–Ten z kolei uważa, że niedługo przywódca wybierze zastępce i mam duże szanse na zostanie nim. Z jednej strony się cieszę, bo łatwiej będzie mi dbać o stado, ale z drugiej właśnie chyba przypłacę to całym moim wolnym czasem na takie... wypady bez celu nad jezioro. Poza tym ktoś będzie mógł obierać moje spotkania z innymi stadami jako spisek, albo próba przekonania innego smoka do przejścia na stronę Ziemi.– Łapy samca pozostawały w ciągłej pracy, a po samym samcu nie było widać smutku, tylko ciągłe skupienie. Zmienił się. Kilka księżyców temu uwypuklał swoje uczucia jak tylko się dało, a teraz? Stonował je, jakby nie wypadało się tak zachowywać jak wcześniej. W pewnym sensie to przecież prawda, a on... Cóż był w wieku już bliskim pełnej dorosłości, a może raczej kroczył dużymi krokami w tą stronę. Po samym ciele było widać, że ostatnie trzy księżyce on się jeszcze bardziej wydłużył i przybyło mu nieco wzrostu. W tym przypadku akurat dominowała jego górska część rodziny... Przez to wydawał się znacznie większy gdy siedział na zadzie... Ogon musiał mocno zaciągnąć do siebie, ale ten był dość mocno elastyczny i raczej nie nadawał się do ataków siłowych. Chwilę tez później pokazał, że ogon nie służy mu tylko za ozdobę. Na końcówkę ogona zaczął powoli nawijać tą sieć, którą tworzył z traw.
–No i poza tym jeszcze mój ojciec zasnął w ten przedziwny sen z którego nie idzie go wybudzić. Zresztą podobnie brat, który wybudził się na dwa księżyce i znów zasnął... Martwię się, że to u nas rodzinne, że zaraz i ja pójdę spać i się nie zbudzę... kto wtedy zaopiekuje się tamtą dwójką i ich dobytkiem? Ufam stadu, ale różne istoty kręcą się po jaskiniach. Nawet szczur potrafi ukraść kamień, albo wyżreć zapasy... No i co ze stadem? Mamy łowców, ale chyba tylko moja mistrzyni stale coś łowi. No i ja... Jeśli zostanie sama to zapasy przez zimę szybko się skurczą... Ah, już mi w łeb weszło myślenie o całym stadzie. – Krótko się zaśmiał i na chwilę przerwał swoją pracę. W pobliżu łapy już nie miał więcej traw do plątania, dlatego podniósł wzrok znad robótki i się lekko uśmiechnął do samicy.
: 13 gru 2019, 9:31
autor: Mgliste Wrzosowiska
Czaromgła spojrzała za odchodzącym kotem, który ją zignorował. Zafalowała miękko, a następnie... Po prostu wlazła do wody, znikając pod powierzchnią, aby popatrzeć tam, co się dzieje.
Smoczyca zaś jej nie powstrzymywała, usiadła jedynie miękko po lewej stronie smoka, pozwalając mu na chwilę oddechu oraz monolog.
Nie wtrącała się przez ten czas, obserwując jak samiec poczyna zbierać trawy, a następnie plecie z nich całkiem zręczną linę.
Uśmiechnęła się pod nosem ledwie dostrzegalnie, a następnie sama, zerkając, jak to robi, zebrała swoje naręcze traw, usiadła ponownie i zaczęła pleść w ciszy, słuchając.
Wiedziała, że każdy czasem potrzebuje się otworzyć, uzewnętrznić swoje lęki oraz obawy. A ona lubiła słuchać.
Może jeszcze nie wiele wiedziała o świecie, ale miała nadzieję, że Godny znajdzie w niej oparcie. Był dobrym smokiem, ale przytłoczonym swoimi zgryzotami.
– Męczy cię przedwczesna przypadłość dorosłych – zamartfilis – uśmiechnęła się do niego, mrużąc perłowe ślepia. – Dawny Przywódca, kimkolwiek jest, dostrzegł w tobie to, co ja, gdy cię poznałam. Jesteś odpowiedzialny, honorowy, pełen oddania i lojalny. To dobre cechy, w tym wszystkim tylko jedno cię przerasta – myślenie o sobie samym. Nie ma nic złego w tym, że możesz pragnąć coś dla ciebie. Gdy zostaniesz Zastępcą, w co wierzę, twoje życie się nie skończy. Owszem, na twoje barki zostanie złożony pewien ciężar, jednak musisz pamiętać, że nie jesteś w tym sam. I że masz prawo do swojego życia. Zastępca to nie tylko reprezentant, musisz nauczyć się odgraniczać pracę dla Stada od własnego życia, do którego masz prawo. Najpierw jednak sam musisz to sobie uzmysłowić, przestać uważać się za niegodnego – głos smoczycy był łagodny, a gdy mówiła, patrzyła w jego ślepia.
– Przykro mi słyszeć o uśpieniu twojego brata oraz ojca. Mój tata też ostatnio zasnął, na szczęście na krótko. Słyszałam, że Kheldar przespał połowę życia. Żył w czasach, gdy Cień zawarł unię z Ogniem, co uczynił jego ojciec. Gdy Cień przeszedł w łapy Heulyn Krwawej, mojej prababki. I żyje nadal, chociaż czasem dalej zasypia. Wiesz, wydaje mi się, że to jest jakiś mechanizm obronny organizmu. Kiedy dzieje się zbyt wiele, gdy smoka trapią zgryzoty, jest przemęczony, straumowany. Wiele z nich się budzi, to jest pocieszenie. Niektórzy jednak... chcą odejść, rozumiesz? Twoja rodzina śpi,ale to nie znaczy, że spotka to ciebie. Musisz żyć dalej i wierzyć, inaczej to wszystko cię przytłoczy jeszcze bardziej. Teraz jesteś przygięty, ale możesz w końcu pęknąć. Nie rób tego sobie, nie chcę stracić przyjaciela tylko dlatego, że lubi się wszystkim martwić – trąciła go delikatnie barkiem.
: 13 gru 2019, 17:32
autor: Szara Rzeczywistość
Trawy powoli u sukcesywnie zamieniały się w sznur, a sznur natomiast robił się coraz dłuższy. W pewnym momencie Godny zatrzymał się i stwierdził zagubienie gdzieś dwóch przełożeń trawska przez co musiał cofnąć się. na prawdę jakby jego myśl gdzieś zabłądziła kiedy słuchał odpowiedzi Mglistej. W końcu na chwilę porzucił swoją pracę, żeby spokojnie wysłuchać co mówiła samica, a przy tym podniósł wzrok z trawska i patrzył na samicę w milczeniu. Jego źrenice zaczęły się poszerzać, aż uzyskały kształt migdała.
Jak miał myśleć o sobie samym, kiedy coraz częściej myślał o innych. Nie oznaczało to jednak, że samiec stracił poczucie własnej wartości. Niegodnym byłoby błądzić myślami pomiędzy sobą i stadem. Musiał odnaleźć to o czym mówiła smoczyca, a to nie było takie proste. Skłonić się ku poświęceniu się na rzecz całej reszty? Ciągle łowić i oddawać mięso i tak trwać, aż w końcu zwyczajnie padnie? A może powinien to skończyć?
Nie, wszystkie te rzeczy były skrajnościami, którym samiec nie zamierzał podlegać. Tylko jak tutaj odnaleźć czas dla siebie i dla stada? Jak być przekonanym, że postępuje właściwie?
Mechanizm obronny to sen? To był bardzo ciężki temat dla Godnego, który chciałby zrobić wszystko, żeby najbliższe osoby po prostu wstały. Może to jego wina? Ojciec usłyszał na ceremonii słowa, które wypowiedział do Trzęsienia i potem odszedł. Czy aż tak zabolało go to, iż zasnął? Jego brat natomiast zobaczył prawdę o ojcu ślepiami Godnego co bardzo nim wstrząsnęło... Czy to również spowodowało jego sen? Na to wyglądało.
–Nie złamię się. Nie pozwolę sobie na to-Oznajmił krótko i stanowczo. Na pysku pojawił się uśmiech.
–Nie boję się wyzwań życia, ani popełniania błędów. Nikt nie jest nieomylny. Po prostu obawiam się stracić takie chwile jak ta, tutaj z Tobą.-Tym razem wydawał się mniej wylewny i coś mu się cisnęło na jęzor, ale zanim cokolwiek powiedział to położył swoją długą szyję na jej ramieniu. Futro... czemu on go nie miał. Czemu tak ładnie nie pachniał jak ona?
'Bo to atrakcyjna samica?'
Wreszcie samiec zamknął się na więź, żeby kotołak nie czytał jego myśli, gdyż w nich zaczął się śmiać z niedoświadczenia młodego smoka. Krótko westchnął.
–Dojdę do wszystkiego...powoli...Ale jednak, pewność siebie jest kruchą rzeczą, która często zanika. Niemniej dziękuje Ci za wsparcie. Zawsze mogę na Ciebie liczyć.
Zapadła cisza przez pewien czas, aż samiec podniósł łeb z jej barku i z westchnięciem powrócił do swojej robótki z trawy. Niemniej robił to spokojniej. To jasne, że słowa samicy trafiły tam gdzie miały- prosto w serce.
–Szkoda, że nie jesteś z naszego stada. Chyba raniłbym się na polowaniu byleby pójść Cie ujrzeć.– zaśmiał się cicho i rzucił samicy krótkie spojrzenie, a jeśli spotkał i jej ślepia to zaśmiał się jeszcze głośniej. W trzewiach obudziło się coś czego wcześniej nie poczuł. Przyjemne uczucie jakby udało mu się upolować kilka łosi jednego dnia po dobrych dwóch księżycach niepowodzeń.
: 20 gru 2019, 17:09
autor: Mgliste Wrzosowiska
Przykro było mi obserwować przyjaciela w takim stanie. Gdybym mogła, zdjęłabym ciężar z każdego z nich, chociaż po kawałeczku. Zapewne wtedy sama szłabym nisko przy ziemi.
Wiedziałam jednak, że to tak nie działa. Każdy musiał sam zmierzyć się ze swoimi upiorami, jak mogłam tylko pomóc mu w pokazaniu ścieżek i być przy nim, gdy tego potrzebował.
– Byłoby okropnie nudno, gdyby każdy był chodzącym ideałem – stwierdziłam ze śmiechem, przymrużając perłowe powieki.
Przesunęłam ogon i oplotłam nim delikatnie końcówkę jego własnego, zwłaszcza, kiedy złożył łeb na moim barku. To była dobra chwila, którą warto kolekcjonować i zapamiętywać.
– Każdy miewa problemy z pewnością siebie, wierz mi. Z pozoru ktoś brawurowy skrywa kruchą duszę, a ktoś niby słaby, twardą niczym głaz. Piękne w nas jest to, że próbujemy, ciągle walczymy – mrugnęłam do niego, a potem roześmiałam się, słysząc to stwierdzenie.
Już kiedyś podobne trafiło do moich uczu od Suitha.
– Nie musisz się ranić, aby móc się ze mną spotkać. Bywam tutaj dosyć często, a jeżeli będziesz chciał, po prostu mnie wezwij. Może pospacerować, popływać w tym zimnym paskudztwu lub pośpiewać. W tym jestem dobra – żartowałam, patrząc na niego z uśmiechem rysującym się na białym pysku.
: 20 gru 2019, 19:35
autor: Szara Rzeczywistość
To własnie przychodziło z dorosłością- świadomość jak wiele rzeczy trzeba mieć na łbie i za jak dużo należy odpowiadać. To było normalne i tak to właśnie postrzegał Godny. Chociaż tyle jeszcze przed nim, on już nie mógł uwierzyć, że i tak już daleko zaszedł.
A jednak coś w tym jest, warto jednak czasami porozmawiać, podzielić się obawami, nie tłamsić tego w sobie.
–Zapewne... A tak to czasami spotykamy smoki, które w naszych ślepiach są po prostu... idealne. Piękne i mądre...
Rzekł patrząc na nią z dość wymownym uśmiechem, a gdy spotka jej wzrok to nie odwróci go. Raczej tylko uśmiechnie się mocniej. To chyba oczywiste, iż mówił o niej.
Jej ogon oplątał jego ogon... Nie pozostał jej dłużny, wygiął ogon mocniej i jeszcze bardziej splótł ich ogony. Przez dłuższą chwilę samiec się nie odzywał. Pomyślał o tym, że sam... ciągle tylko mówi, a Suf raczej była słuchaczem. Czy ona nie miała problemów? Czy nie lubiła się dzielić z innymi? Godny nie był samcem, który był zadufany w sobie i chciał też pomóc jej jeśli tylko samica zechce... Przecież w końcu i nawet jej ojciec miał obawy, a ten zawsze udawał szczęśliwego.
–A jak jest z Tobą Suf? Jesteś krucha czy twarda? Nigdy nie podzieliłaś się ze mną swoimi myślami. Czy... Ty nie obawiasz się przyszłości?
Godny pozostawił tylko lekki uśmiech, ale najwyraźniej faktycznie głowił się nad tym pytaniem od dłuższej chwili. Dlaczego niektórzy byli słuchaczami i nie byli skorzy do opowiadania o swoich przemyśleniach? Dla samca była to jak zwykła konwersacja. Nie bał się mówić do zaufanych osób... a może Sufrinah mu nie ufała? Ta myśl zaburzyła mu całe to miłe poczucie bycia tu z nią. Westchnął cicho i odgonił do siebie te czarne myśli.
–Hah. Nie zamierzam, po prostu chciałem pokreślić jak bardzo lubię z Tobą być, patrzeć na Ciebie i... czuć. Czas jednak jest bezlitosny i zapewne niedługo dostanę nowe obowiązki... W sumie to nawet nie wiem kiedy zobaczę Cie znowu. To niepokojąca myśl...
Znów to robił! Znów zaczął myśleć o zbyt nieprzyjemnych rzeczach. Idiota.
Po chwili ciszy pozwolił sobie jednak na powrót do tematu.
–Słyszałem, że kiedyś w dawnym stadzie Cienia na ceremoniach się śpiewało... Od tamtej pory sam próbowałem tego i może nie mam najpiękniejszego głosu, ale wiem co to dobry rytm i melodia.
Godny zamruczał po chwili jakby tonował melodię w której chciał krótko zaśpiewać
–Zamknij ślepia i przy mnie bądź.
Dopóki śnisz nie wypuszczaj moich łap.
Wszystkie dni takie blade są,
nie odchodź stąd,
zostań przy mnie,
przy mnie bądź.
: 20 gru 2019, 19:53
autor: Mgliste Wrzosowiska
Uśmiechnęłam się miękko do samca na jego słowa; bardzo miłe słowa. Czasami zastanawiałam się, co takiego we mnie widzą, że chcą się ze mną spotykać. Czy widzą na horyzoncie dostępną przygodę, czy może coś więcej.
Ostatnio częściej o tym myślałam. Nie, żebym gardziła nawet takimi chwilami. Cieszyłam się z nich, bo wiedziałam, jak bardzo są nietrwałe.
– To miłe, chociaż to tylko pozory, ale nawet w czymś co ma skazę, można dostrzec piękno, to dobra cecha – odpowiedziałam ze śmiechem.
Oparłam się o jego bok, zastanawiając sie nad odpowiedzią.
– Cóż, pewnie dla wielu jestem miękka. Nie lubię walczyć, boję się walki i wszędzie widze potwory. Ale lubię tez mysleć, że pomimo okropieństw, świat jest piękny. A każdy ma w sobie coś wartościowego, co warto poznać. Sporo się ostatnio zamartwiam, martwię się o składzik, bo nie mam już prawie czym leczyć to popędliwe smoki, które biją się, jakby jutra miało nie być. Martwię sie o tatę, który udaje i kryje w sobie ból, którym nie chce się dzielić. Boję się przyszłości i przeszłości, aby ta ponownie nie nadeszła.
Wzruszyłam lekko barkami na te słowa. Było wiele rzeczy, których się bałam. Większość życia rządziły mną strach oraz ciekawość, ale i upór.
– Jestem uparta, staram się z tym walczyć, czasem chcę wszystkim dogodzić, a przecież tak się nie da. Nie każdy będzie mnie lubił, na szacunek musze zapracować, przynajmniej mam miłość rodziców oraz przyjaźń niektórych Plagijczyków oraz twoją, być może Przebłysku Wspomnień i Szuwarku – westchnęłam i uniosłam pysk.
Kiedy zaczął śpiewać, uśmiechnęłam się, unosząc uszy. Uwielbiałam śpiew. Zakołysałam się do taktu rytmu, kiwając głową na boki.
– Kiedyś znajdę czas, który nam przeminął. Za Wrzosami pól, które otula mgła. I słoneczny blask, który gdzieś zaginął. Za nocnym niebem – zórz. Koloru czar. Nasze piękne sny, które zawiniły, niewinnością marzeń. Gaśniemy tak – jak jednodniowy kwiat. Ledwo odrośniemy. To życia smak.
Nie poddawaj się więc zwątpieniu, pójdzmy ramię w ramię, odnajdźmy to co zaginęło. – zanuciłam cicho.
: 20 gru 2019, 20:39
autor: Szara Rzeczywistość
Co można zobaczyć w innym smoku? I tu nawet nie chodzi o płeć tego smoka, gdyż... świat widział już wszystko.
Można dostrzec w innym smoku to czego się pożądało, szukało przez całe życie.
Można dojrzeć też potrzebę zwykłego zaangażowania się w przyjaźń i zwykły związek.
Może chodziło o płytką chęć przedłużenia swojego gatunku, a może o oddanie całego serca właśnie tej jednej istocie?
Może też chodziło o to, że ten drugi smok pokazywał całym sobą, że chce być, chce wspierać?
Prawda zawsze leżała po środku. Godny z każdym następnym oddechem wiedział o tym coraz lepiej.
Nie zawiodła go. Nie była krucha, była silna, gdyż potrafiła przeciwstawiać się przeciwnościom i obawom 'Zupełnie jak ja'. Godny był bojaźliwy i ciągle za czymś tęsknił, ale Mglista potrafiła chociaż na chwilę wypełnić tą pustą przestrzeń, tą lukę stworzoną przez brak rodzeństwa i rodziny.
Jej pozornie błahe sprawy były dla łowcy zrozumiałe. Patrzył podobnie na stan swojego leża... Co tylko złapał zwierzynę to mięso znikało na posiłek, ledwie sam nadążał łowić dla siebie i Burka. A w stadzie było tyle łowców, którzy po prostu nie robili nic... To była frustrująca myśl i nie rokowała dobrze na przyszłość stada.... a stado było dla niego bardzo ważne praktycznie tak samo jak rodzina.
–To prawda. Wszystkim nie dogodzisz, choćbyś miała jeszcze więcej skrzydeł i łap. Dla mnie z pewnością nie brakuje Ci nic... Rób co robisz, a z pewnością wszystko Ci się uda.
Następnie przeszli do pieśni... Godny zakończył swoją i nutę przejęła ona. Wsłuchał się dobrze jej głos i zapach (w końcu opierała łeb o niego i czuł ją). Kiedy zakończyła, on nie pozwolił melodii ustać.
–Nie mogę Ci teraz rzec
gdy wiatru pęd i wir,
przestanie mnie popychać
i do szeptu ścichnie wreszcie
może wtedy Ci powiem...
Innym razem.
: 22 gru 2019, 16:29
autor: Mgliste Wrzosowiska
Warto było pielęgnować chwile takie jak te, zapamiętywać je na starsze księżyce, gdy wokół ciebie zasiądzie gromadka piskląt, chcąca posłuchać o twoim życiu.
Takie przemyślenia czasem nasuwały mi się same, bardziej dojrzałe, trochę enigmatyczne. Ale miały w sobie coś kuszącego.
Wiedziałam, że zyskałam prawdziwego przyjaciela, a reszta wyjaśni się z czasem.
Uśmiechnęłam się więc tylko ku niemu delikatnie, dotykając pyskiem jego polika i zanuciłam w odpowiedzi:
–Niewypowiedziane słowa to słodka tajemnica,
Co umykają wraz z wyciem wichru.
Czasem coś ciśnie mi się na język,
By rozpłynąć się w niewyraźnym smaku.
Nie mówmy więc nic, tylko trwajmy
I zachowajmy przyjaźń.
Tak, czasem nie starczy słów, aby coś opowiedzieć. Lepiej pomilczeć lub pośpiewać, pozwolić wydarzeniom dziać się.
Nie wiedziałam jeszcze, kim będę w przyszłości, ale chciałabym mieć wokół siebie takie smoki, jak on. Bez wrogości i zadawnionej nienawiści, budować nową przyszłośc dla nadchodzących pokoleń.
: 25 gru 2019, 11:11
autor: Szara Rzeczywistość
'kocham cie'... Innym razem.
Tak.
Zyskała nowego przyjaciela. Był dla niej jak... brat?
Co jednak w przypadku, kiedy ktoś postrzega przyjaźń jako coś więcej i unosi się na fali, daje się ponieść... i nagle trafia na ścianę. Tak się właśnie w duchu poczuł Godny, który zupełnie inaczej zaczął odbierać ich relacje. Zbity z tropu, kompletnie w innym świecie wydukał tylko krótko psując cały ich śpiew
–T-tak, zachowajmy.
Przy tym wyrzucił całe powietrze ze swoich płuc próbując przywołać uśmiech, chociaż nikły. Nie potrafił.
'Czego się spodziewałeś? Jesteś niczym dla niej'
Myśl przypłynęła naglę i wbiła mu się w umysł. To nie były myśli Burka, nie były Godnego. Było to myśl istoty, która gdzieś się w nim kryła. Kim była? Jej słowa były raniące bardziej niż Daru.
Godny jakby zapomniał gdzie był.
Spojrzał w dal, a potem ślepia mu się zaszkliły.
'Pogódź się z tym, że nic nie znaczysz'
–Musze iść. Przywódca mnie wzywa.
Oznajmił nieco załamanym głosem, a próbował być oschły. Odwrócił się warknął sam na siebie i wzbił się w powietrze. Uciekł nie powstrzymany.
zt
: 31 gru 2019, 17:48
autor: Trująca Jagoda
Jak samemu, to samemu. Robota najlepiej jest wykonana jak samemu ją zrobisz.
Gorzej, gdy robota jest czymś, czego nawet nie możesz zobaczyć. Gdy nie możesz tego mieć lub po prostu poczuć.
Jednak ta robita była inna od tego co oficjalnie Scorpia uznawała za różne typy robót dziennych. Jedna robita to czyszczenie grubej skóry, drugie to czyszczenie jaskini, a jeszcze inne to zabawa z chmielem i myślenie czy to mogłoby nie być zabijające. Różne roboty istniały w śmiecie czerwonej samicy.
Jednak gdy jest robota, to jest jeszcze odpoczynek, a po boskich spotkaniach, Scorpia tylko tego chciała. Więc wzięła skrzydła w ruch i znalazła się na małej plaży. Nic specjalnego, a spokojnie. Tyle dobrego.
Scorpia klepnęła i położyła się w piachu. Był nawet ciepły.
: 10 sty 2020, 15:50
autor: Horyzont Świata
Teza ostatnie dwa dni rozmyślał głównie nad jedną rzeczą. Nad Oceanem. Morzem. Właściwie nie wiedział czym różni się morze od oceanu, jednak słyszał jak niektóre smoki o tym rozmawiają. Podobno miejsca te różnią się znacząco od największyj jezior jakie można było spotkać w tych okolicach. Wiedział też, że tylko stado Wody i Ogna ma dostęp do morza i oceanu. Może coś się zmieniło w ostatnim czasie, jednak tego nie był pewien. Przedzierał się przez ten śnieg, aż dotarł w końcu na brzeg dużego jeziora. Chwilę pomyślał, podumał pod nosem, po czym położył się na ziemi bardzo blisko wody. Zniżył łeb, niemal kładąc go na śniegu, w ten sposób zmieniając perspektywę z jaką widział. Teraz jezioro zdawało się zajmować cały horyzont jednak...było cicho. A podobno nad morzem i plażą jest jakiś przyjemny szum, ciekawe czy nie było tam śniegu?
Nuki dzisiaj z nim nie było, kotołak zniknął dwa dni temu i nie odpowiadał mentalnie na pytania Tezy. Samiec nie miał nic przeciwko temu, że chodzi sobie swobodnie gdzie go zaprowadzi instynkt. Nie zmuszał go do ciągłego trzymania się z nim. Po prostu martwił się odrobinę o kotołaka.
Siedział więc sobie sam, pozwalając aby drobny śnieg powoli na nim opadał. Miał rozłożone do połowy skrzydła i patrzył zamyślony w wodę...mając ochotę się rozpłakać. Znowu. Jednak myślenie o morzu i oceanie nie potrafiło zatamować tych wszystkich emocji, jakie targały nim ostatnio.
: 10 sty 2020, 18:27
autor: Światłość Wspomnień
Początek zimy nie powitał jej w żaden sposób dobrze. Śmierci, odejścia, miała już ochotę spisać tą porę na straty i nie wychodzić na zewnątrz wcale. Najlepiej obudzić się na wiosnę, kiedy złota twarz zaczęłaby dogrzewać. Ale po pojawieniu się Nubis, jej siostro-siostrzenicy, uznała że jednak warto dać szansę. Zwiedzić okolice, zobaczyć jak wszystko wygląda, by móc zapamiętać tą porę roku. Dlatego kontynuowała swoje wędrówki trafiając tutaj, nad to jezioro. Ciekawiła się, jak wyglądają wody zimą. Tak, Ogień ma dostęp do morza, ale mocno wieje od jego strony... Urzara nie ma odwagi by podejść bliżej. Zamarzłaby! A przynajmniej ma takie wrażenie. Więc, jezioro było najlepszym wyborem.
I tak o to jest tutaj. Również sama, gdyż jej kompan wolał zostać w jaskini i wygrzewać się. Urzara też raczej nie lubiła zmuszać go, jeleń miał pełne prawo wyboru tego, co chce robić. Wracając, Przebłysk dość szybko zauważyła sylwetkę smoka, który leżał. I tu włączyło się jej uzdrowicielskie skrzywienie. Mógł usłyszeć skrzyp śniegu bo podeszła do niego, zniżyła głowę. Początkowo, obadała go wzrokiem. -Nic ci nie jest? -zapytała się dość łagodnym głosem, po kilku chwilach kiedy widziała że się przygląda. Nie chciała go wystraszyć przypadkiem, ale wolała mieć pewność że smok jest cały.
: 10 sty 2020, 21:51
autor: Horyzont Świata
Jednak rozmowa z tatą coś tam dała, bo Teza zaczął się bardziej starać aby nie być taki smutny. Jednak dalej kilka kwestii dość mocno go dobijały. Dalej był przybity po stracie mamy i tego, że tak mało czasu z nią spędzał. Ale z drugiej strony ona niemal zawsze była jak duch. Pilnowała go w pierwszych księżycach życia a potem znikała na kolejne księżyce. Sam nie wiedział już co o tym myśleć.
Spojrzał smętnym wzrokiem, kładąc łeb na ziemi, na zbliżającego się smoka. Była to smukła, złotołuska smoczyca. Chyba ją już kiedyś widział. Zawsze lubił ten kolor smoczych łusek, wydawał się być taki... Czysty? Jak słońce, ciepłe łuski. Od samicy pachniało też ziołami i siarką, akurat Tweed był dość wyczulony na zapachy ziół. Czuł je zbyt mocno niż inne smoki, niektóre zapachy ziół dosłownie "bolały go w nos". A więc jakiś uzdrowiciel z ognia?
Teza podniósł się i otrzepał ze śniegu dopiero teraz czując, że leżenie na nim było piekielnie niekomfortowe. Zaczął powoli dreptać w miejscu, przstępując z łapy na łapę. Przęłknął ślinę, nie za bardzo wiedząc czy powinien z nią rozmawiać...
– Nie... Nie. Nie mam ran. Tylko... Poróbuję sobie wyobrazić jak wygląda morze i ocean. Kim jeseś? Ja Tweed
: 10 sty 2020, 23:33
autor: Światłość Wspomnień
Teraz, jak miała chwilę by mu dokładnie się przyjrzeć, Przebłysk też jego skojarzyła. Chociażby z spotkania młodych, przyglądał się jej. Pamiętała też, że chyba Orka był nie zadowolony z tego powodu, mimo ze nie uważała to za nic złego. W końcu ma możliwość go poznać! Musiała przyznać że nie widziała tak ułożonych błon. Widziała trochę smoków i był jedynym, który miał taki kołnierz. Widać było że wzrok się na tym chwilę skupił. Zamrugała zaraz i spojrzała się już na jego pysk. Uśmiechnęła się lekko, kiedy odezwał się. Oh, poczuła ulgę. Mimo że jest uzdrowicielką, nie lubi spotykać rannych smoków. To może być śmieszne, ale wolała momenty kiedy była bezużyteczna, po prostu.
–Ja nazywam się Urzara. -przedstawiła się mu najpierw –Wybacz że tak nachodzę. Zawsze się martwię kiedy widzę kogoś leżącego... takie zboczenie. Jestem uzdrowicielką -usiała sobie po chwili, nieopodal. Miała nadzieję że nie sprawi mu to problemu, że się dosiądzie. I najwyraźniej dobrze trafił z oceną. Obserwowała tego smoka jeszcze... Wydawał się jej nerwowy, to jak przebierał łapami... Hmm. Ciekawe czemu? –Oh! Widziałam morze raz, ale pod czas jesiennej pory -Dodała po chwili a potem zastanowiła się nad tym. Tak, wtedy też poznała Ignifira. Przyglądał się w dal. Na pewno wiele się nie różni teraz, tylko więcej tam lodu i śniegu.