Strona 32 z 33

Ustronie

: 31 mar 2024, 10:16
autor: Ołtarz Wyniesionych

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Och, olbrzymie czerwie! To wiele tłumaczyło. Istniało jeszcze wiele stworzeń, o których Veir nie wiedziała, a jednymi z nich były wcześniej wspomniane insektoidy o gigantycznych rozmiarach. Prawie kusiło byłą piastunkę, żeby pozwiedzać pustynie, czyli najmniej znane przez nią tereny. Może za jakiś czas, na pewno nie podczas lata. Zależało jej na tym głównie ze względu na czerwone kryształy.
– Rozumiem, dziękuję za rady. Jeżeli zdecyduję się tam wybrać, będę pamiętała o ogniu i zabraniu większej ilości osób. – Odparła na słowa Powiernika. Kusiło stanąć z taką do walki samodzielnie, Veir trochę brakowało wyzwań po pokonaniu demona na arenie, ale pewnie nie byłaby taka szalona, żeby to zrobić. Chociaż... kto wie.
– Interesująca jest kwestia unikalnej flory niektórych obszarów... w Horgifell mieliśmy górskie trolle i demony, które nie istnieją tutaj, chociażby huldry. – Aż kusiło ją zapisywać takie rzeczy w archiwach, ale miała jeszcze za mało informacji. Może to bardzo licznej listy zainteresowań dopisałaby sobie zajmowanie się katalogowaniem gatunków stworzeń?

– Żeby zrozumieć Kharta, musisz przede wszystkim poznać jego zasady. Było ich ponad dwieście. Jedna mówiła o tym, by niczego nie ujawniać... dlatego nie dowiesz się na pewno zbyt wielu rzeczy. Pierwsza i chyba najważniejsza polegała na posiadaniu przyjaciół. Pamiętam także o takiej, która kazała oddzielić się od emocji. Miał z tym problem, tak samo jak ja we wczesnym etapie przebywania w Wolnych Stadach. W obu naszych kulturach uczono pozbywania się niektórych emocji i surowo karano za ich stosowanie. W naszym przypadku liczyła się wierność Wybrańcowi i bogom Horgifell, zaś u Kharta chodziło przede wszystkim o trzymanie się zasad, nic innego nie miało znaczenia. – Te trzy chyba najbardziej zapadły jej w pamięć, gdyż próbowała niegdyś udowodnić Mrocznej Nowinie, że część z nich nie ma sensu, albo stoi w sprzeczności z kodeksem Mgieł. Nadal pamiętała argumenty, których wtedy używała.
– Był bardzo zaangażowany w kwestię inwazji. Wyruszył kiedyś do siedlisk Łowców Smoków i infiltrował ich obozy. Zakładam, że tam właśnie zginął, wyruszając ponownie. – Dodała, gdyż i to było wartę uwagi. Akurat typowała, że w ten sposób zginął, ale równie dobrze mogła się mylić. Miała nadzieję, że chociaż trochę zaspokoi ciekawość Yulo. Przez kilka nieporozumień nie miała zbyt głębokiej relacji z Khartem, zapewne Erlyn wiedziałaby o nim więcej, ale już jej nie było.

– Tak jak mówiłam, istnieje dużo run. Czy byłbyś w porządku z rozwiązaniem, gdybym na przestrzeni kilku dni zawarła to wszystko w notatkach? Miałbyś wtedy wgląd na całość. A przynajmniej wszystkie, które ja znałam. – Zaproponowała. Tak będzie najwygodniej, przy okazji nie będzie musiała zapisywać każdej na ziemi, a Yulo uniknie zapamiętywania każdej tu i teraz.
– Korona ze szkła, niech pomyślę. – Powiedziała i dotykając lekko pazurem najwyżej znajdującej się obręczy na szyi, zaczęła zastanawiać się, jaki byłby najlepszy sposób wykonania takowej.
– Kolor na pewno uzyskałbyś z siarki. Możesz użyć próbki kryształu na testowym kawałku szkła i w ten sposób sprawdzić jego wytrzymałość, przywódcy na pewno przydałoby się coś mocnego. Mogłaby być wysadzana jakimiś kamieniami szlachetnymi, ale to kwestia tego, czy Arel się to spodoba. Ja właściwie też pracuję dla niej nad pewnym... projektem, dlatego tym bardziej mogłabym pomóc ci stworzyć najznakomitszą koronę. – Normalnie zapewne tylko rzuciłaby kilkoma radami, bo co ją interesuje przywódca słońca? Ale akurat urzędowała Arel, a była to przecież przyjaciółka Veir! Smoczyca zatem miała dodatkową motywację do rzemieślniczej pracy.

Powiernik Pieśni

Ustronie

: 04 paź 2024, 19:00
autor: Barwy Ziemi
Oho! Ależ to był zacięty bój! Ciirioh zdecydowanie nie przypuszczał, że wyjdzie z niego zwycięsko, a jednak lampion trafił właśnie do jego łap! Wbił więc w niego spojrzenie rozradowanych ślepi, odkrywając maskę i dziwną miksturę. Och, cóż to był za łup! Nie miał pojęcia ani o wyżłobionym w drzewie zwierzęciu ani o działaniu napoju, ale zdecydowanie ucieszył się ze swoich łupów. Kątem ślepia dostrzegł też ozdobny papier w łapie partnera, co pozwoliło mu się domyślić, że i on zdołał zdobyć dla siebie zaproszenie. Ależ go to rozradowało! Na tyle, że faktycznie poluzował chwyt na lampionie, który wymknął mu się z dłoni, kiedy tylko wiatr mocniej zawiał. Ups! Chyba nie tego się spodziewał!
– Och – wymknęło mu się z pyska, kiedy tak zerkał za oddalającym się światełkiem. Dość to było niefortunne... Zwłaszcza że już moment później do uszu wszystkich zebranych dobiegło błaganie! No teraz to już zdecydowanie nie było czasu do stracenia! Należało działać, żeby wypełnić zadanie, więc Ciirioh czym prędzej skinął na swoich bliskich, wskazując łbem na umykający lampion – Chodźcie, dogonimy go! Razem na pewno go znajdziemy! – zakrzyknął dziarsko, puszczając przy tym do młodych oczko. Mogła to być bowiem nie lada przygoda, a Barwy zdecydowanie nie chciał, by pisklęta ominęła najlepsza zabawa! Całą rodziną pognali więc w stronę Ustronia, żeby pomóc biednemu lampionowi!

Na miejscu Ciirioh rozpoczął poszukiwania, uparcie wodząc wzrokiem po całej najbliższej okolicy. Nie był pewien czy lampion gdzieś upadł czy jednak wciąż leciał, dlatego zamiennie patrzył w dół i w górę, próbując odnaleźć wzrokiem charakterystyczne światełko. Upewniał się też, że lampion o nic się nie zaczepił, a także... uważał na bobry, o których wciąż nie wiedział, ale które z pewnością zostaną pokonane przez waleczną Shenje!

Ustronie

: 12 paź 2024, 22:14
autor: Krewetkowe Lato
Już się cieszyła, że tacie udało się złapać jeden lampion, gdy ten nagle wyrwał mu się z łap... Wpatrywała się przez chwilę z otwartym pyskiem jak odlatuje, gdy słowa taty wybudziły ją z "transu" i podskoczyła entuzjastycznie, by pognać prędko jego śladem.
Przybyli w końcu na miejsce, a Shenjë zdecydowała się na kontynuowanie swojego dzielnego zadania bobrowej ochrony. Skakała wszędzie po okolicy, wypatrując z uwagą potencjalnego niebezpieczeństwa, a gdyby je znalazła, to zamierzała oznajmić to głośno i odważnie stanąć do walki!! Znaczy, najpierw zamierzała spróbować odstraszenia całą swoją adeptową potęgą, ale gdyby zawiodło ją nastroszenie futra i głośny ryk, to nie obawiała się zaszarżować na groźne bobry!!

  • ◇ Percepcja na wypatrywanie prawdopodobnych bobrów; Aparycja + Perswazja na wystraszenie prawdopodobnych bobrów
    ◇ współpraca z całą rodziną, odważna obrona przed prawdopodobnymi bobrami!!


Ustronie

: 14 paź 2024, 22:38
autor: Pamięć Zimy
Podczas nocnych przelotów rzadko zdarzało mu się napotykać na inne smoki, dlatego zdziwił się dość gdy dostrzegł na ziemi przez chwilę mignięcie światła, czy to jeszcze całą zgraję jego rodziny – cóż to mogli by robić? Zdecydowanie coś było na rzeczy widząc jak przez chwilę światło widocznie wyglądającego obiektu jak lampion świeciło po sylwetce Barwy Ziemi by tylko odlecieć hen, a ten z pozostałymi ruszył za nim w pogoń. Jako iż był wielce zainteresowany czemu tak za lampionem latali również poleciał za nimi, z góry obserwując, jak i z pomocą magii starając się wykryć światło latarni – wiedział jakim błyśnięciem i kolorem świeciło, i domyślał się że to było światło płomienia – wystarczająco dużo danych by móc posyłać swego rodzaju sondę w kierunku lotu latarni. ~"Czemu tak ganiacie za latarniami w środku nocy? Myślałem że w taką spokojną noc nie będzie żadnych imprez."~ – posyła mentalnie wiadomość bratu by dać im znać że jest w okolicy.

//śledzenie i poszukiwanie magią za lampionem

Ustronie

: 14 paź 2024, 23:27
autor: Opowiastka Kuglarza
Wasak po pierwszej nieudanej próbie znalazł się na grzbiecie uzdrowicielki, która pomknęła za jednym z lampionów. Nie byli oczywiście sami ani pierwsi na miejscu. Ale wciąż mieli szansę. W końcu nikt jeszcze chyba lampionu nie znalazł. Prychnęła pod nosem zastanawiając się po co im w ogóle to gonienie za kawałkiem świecącego papieru. Chociaż... Może i jej też czasem przyda się odrobina pisklęcej zabawy? No i Wasak z pewnością nie najgorzej się bawił.
~ Widzisz gdzieś światło?~ Zapytała lokatora swojego grzbietu samej pilnie rozglądając się za każdym błyskiem mogącym rozświetlić noc. Nie koniecznie wszystko mogło być lampionem, w końcu są przy jeziorze, która czasem odbijała światło księżyca tak, że wyglądało jak błysk w ślepiach samicy, ale... była ona dobrej myśli. I miała dobre przeczucie co do nagrody czekającej na zdobywcę lampionu. Tylko oby ktoś znalazł też drugi. Ich głos nie brzmiał na zbyt szczęśliwy.

Zbutwiały Kolec

//śl na lampion

Ustronie

: 15 paź 2024, 10:22
autor: Budowniczy Ruin
Jak podejrzewała Ebrill, Wasak bawił się przednio. Szaleńcza gonitwa na grzbiecie matki zamieniła leniwy wieczór pośród ziół w ekscytującą przygodę. I choć młody nie był jeszcze wyszkolony ani w wypatrywaniu, ani w innych smoczych sztuczkach, starał się wspierać swoją opiekunkę młodzieńczym zaangażowaniem i entuzjazmem.
Gdzieś uleciało. Na pewno je wypatrzysz! – zawołał radośnie przekrzykując wiatr.

Gdyby tylko Opowiastka wypatrzyła lampion i zbliżyła się do niego, młodzik mógłby wyskoczyć z jej pleców by zwinnie pognać za zgubą i porwać ją w swoje łapki. Na pewno nadarzy się jakiś moment, by skorzystać ze swoich smoczkowych umiejętności! Wtedy mogliby razem udać się wraz ze zgubą ku temu drugiemu porwanemu przez wiatr światełku.

Opowiastka Kuglarza

// Zr + Bieg za lampionem po odszukaniu go przez Opowiastkę Kuglarza

Ustronie

: 15 paź 2024, 19:08
autor: Odebrany Oddech
Tanka stała na skraju polany, oczekując wskazówki od taty lub wujka. Jej serce biło szybciej, pełne ekscytacji i niecierpliwości. Przestępowała z łapy na łapę, nie mogąc doczekać się, aż wskażą jej miejsce, gdzie dostrzeże lampion. W momencie, gdyby tylko usłyszała pierwszy znak, natychmiast by się poderwała, biegnąc tak szybko, jak tylko mogły ją ponieść łapy. Przemknęłaby między krzewami, a oczy miałaby szeroko otwarte, wypatrując migoczącego światła w ciemności. Jej futro szeleściłoby przy każdym kroku, a mięśnie pracowałyby, gdy przemierzałaby każdy metr w stronę upragnionego światła. Z każdym kolejnym krokiem czułaby, jak zbliża się coraz bardziej, nadzieja i wyzwanie pchały ją naprzód. Nie przestawała się rozglądać, licząc na to, że lampion zaraz pojawiłby się przed nią, jakby ścigała marzenie, którego nie chciała wypuścić z oczu.

//Wytrzymałość i bieg!

Ustronie

: 20 paź 2024, 1:30
autor: Łaknący Przyjemności
  Niestety nie złapałem tego lampionu, a szkoda. No nic... Może uda się kolejnym razem. Jestem rad, że tatkowi się udało! Niestety ten był niesforny i uciekł. Nie musiał mi też dużo mówić. Od razu poleciałem za nim, aby pomóc złapać uciekającą nagrodę. Co tam jeszcze mogło się w niej kryć? Jakie piękne skarby?

  Poleciałem za ojcem i uciekającym lampion wprost do Ustronia. Tutaj było naprawdę sporo miejsca, gdzie taki lampion mógł, by się zaczepić. Chciałem być jak najbardziej użyteczny. Leciałem szybko rozglądając się po okolicy i wypatrywałem kolorowego światełka i elementu niepasującego do tego krajobrazu.

// Percepcja + lot

Ustronie

: 20 paź 2024, 21:00
autor: Powiernik Pieśni
W kupie siła, co? Dlatego właśnie po wytrąceniu z lampionu zaproszenia, od razu odleciał w stronę partnera i dzieci. Pomachał tylko w ciszy zdobyczą, a potem schował ją do swojej torby podróżnej i ruszył wraz z resztą rodziny w stronę Ustroni.
Yulo pozostał na ziemi i postanowił skupić się przede wszystkim na tym, aby wspomagać swoją rodzinę. W tym celu zamierzał biec przy Tance (Jedwabistej Łusce), a także mieć przede wszystkim baczenie na Łasego, który leciał nad ich łbami. Poza tym była jeszcze wyrośnięta Barwna Łuska, ale jej przeszkadzać nie chciał przy tym bojowym nastawieniu. Reszta nie miała zbyt wielkiego znaczenia, tylko ich bezpieczeństwo. Ciirioh zresztą też już coś wyłapał, a patrząc na ogólne zainteresowanie dookoła... No ktoś na pewno coś znajdzie.

//bieg i wytrzymałość, Skupienie się na pomocy dla Jedwabistej Łuski, Łasy Kolec oraz Barwnej Łuski/

Ustronie

: 06 gru 2024, 1:03
autor: Mistrz Gry
Kto wygrał ten wielki wyścig i jeszcze większe poszukiwania? Wszyscy starali się odnaleźć zagubiony lampion, szukali i szukali, jednak nie było go nigdzie widać. Jakby rozpłynął się w powietrzu! Czasami komuś wydawało się, że go widzi, by szybko dojść do wniosku... że to jakaś zmyłka! Ciekawe, przez kogo została stworzona. W każdym razie, poszukiwania były zaciekłe, jednak to ostatecznie Powiernik Pieśni i Porywczy Kolec odnalaźli zgubę. Skryła się w dosyć sporej, opuszczonej, króliczej norze. Światło było tam ledwo widoczne. Smoki na miejscu odnalazły eliksir, zaproszenie oraz drewniana maskę lisa (może to on zabił królika, który kiedyś tutaj mieszkał?). Shenje i Ciirioh co prawda nie znaleźli lampionu, ale mieli rację, to znaczy Barwna najbardziej miała! Tuż obok tego miejsca, przyczajony w krzaku czekał BÓBR SKRYTOBÓJCA! Zaczaił się tutaj, żeby ukraść im drewniane maski, jednak Shenje dała radę go pokonać swoją aparycją i godną podziwu postawą bojową. Bóbr uciekł, zostawiając za sobą przedmiot, którego najbardziej na świecie się obawiał. To słynny totem odstraszający bobry!

Natomiast Jedwabista, Zbutwiały i Porywczy podczas szukania odnaleźli po jednym zaproszeniu, niektóre kryły się w krzakach, inne znajdowały się w norkach sporych gryzoni. A cała reszta? Jako jedyni odnaleźli nieco roślin, skrytych wśród zarośli. Lampion wyruszył z króliczej nory i okrążył smoki z wdzięcznością, po czym udał się w kierunku zagajnika, gdzie czekała ich wszystkich ostatnia niespodzianka!


Nagrody:
Pingi:

Ustronie

: 12 mar 2025, 22:27
autor: Naga Magia
  • Baba była taka że się... zgubiła. No. Chciała się pokierować w stronę granicy stada Słońca z tym całym stadem Mgieł o którym tyle się nasłuchała, a... polazła w całkowicie przeciwnym kierunku. Fuknęła z niezadowoleniem siadając przy Ustroniu i w końcu uznała że po prostu.. Się odezwie.

    To było ciężkie ale nie mógł jej unikać cały czas, prawda? Nie da mu spokoju, będzie tak łazić za nim aż będzie musiał ją albo pobić albo wreszcie z nią porozmawiać. No właśnie.. tęskniła. Dobrze ją znał, wiedział jaka jest..
    To po co ta cała szopka z tym "nie znam Cię"??

    Lamba więc skupiła swoją maddarę mocno by nadać przekaz najpierw z obrazem do umysłu brata. A potem poparła to bardzo subtelnym..

    ~ HALO RAMZY! GNOJU CHODŹ TUTAJ.

    Bardzo kochane i miłe zaproszenie, prawda?

Ustronie

: 30 mar 2025, 17:29
autor: Siewca Gór
Cholera jasna.

Warknął masując sobie skroń na co Wątroba skrzeknęła głośno. Jej również nie podobał się przekaz jaki otrzymali. Poczuła go niemal na końcach swoich piór. Strzepnęła skrzydła i spojrzała wymownie na samca, który nadal masował sobie skroń krzywiąc się przy tym. Miał już na dziś plany. Powinien pójść do Hissetha by odebrać swoją wygraną. Chociaż już sama w sobie wygrana zbliżała go do zrozumienia jednej z silniejszych smoczych umiejętności. A tu... Lamba.

Jęknął i ruszył zad wiedząc, że teraz odkąd go zobaczyła i wyczuła, nie da mu spokoju. Nawet granice Mgieł okazały się nie być dostateczną ochroną. Może powinien po prostu zablokować sobie umysł?
Wątroba pokręciła łbem. Tak... miała rację, jak inaczej urzymywałby kontakt z resztą smoków.

Ruszył na spotkanie i przybył z bardzo, BARDZO dużym opóźnieniem. Może wręcz Lamby nie byłoby już na miejscu? Kiedy jednak ją zobaczył przewrócił ślepiami. Nie polazła sobie...
– Jeśli jeszcze wraz wrzaśniesz mi tak we łbie zamknę wszystkie połączenia.
skłamał, ale nie musiała o tym wiedzieć. Patrzył na nią znad zmarszczonych brwi.

Wątroba za to wylądowała na rogu Lamby i skrzeknęła dziobiąc ją lekko za uchem. Wielkie ptaszysko pewnie sprawiło, że głowa jej się przechyli ale cóż... chciała ją przywitać!

Fsss

Ustronie

: 31 mar 2025, 0:16
autor: Naga Magia
  • Siedziała sobie, długo sobie siedziała bo.. w sumie to troszkę chęć spotkania się z bratem właśnie teraz to nie tylko fanaberie czy sama tęsknota. Po wiankach Lamba czuła się.. tragicznie. a udawanie przed Bandą że wszystko jest w porządku czy uciekanie od rozmowy o prawdziwych uczuciach z Ishusiem było dla niej powoli męczące i.. duszące.

    Ramzy był jaki był. Był wredny, lubił ją olewać, lubił jej dogryzać i bardzo często miał to wszystko co mówił miał serio na myśli ale.. Lamba mu ufała. I bardzo, bardzo, bardzo go kochała. Mimo wszystko. A to że była rzepem na psim ogonie to już inna sprawa. Poza tym był chyba jedynym smokiem, który znał ją na wylot i przed nim nie musiała akurat niczego.. udawać. Tak.

    W sumie dalej błądziłaby w myślach gdyby nie trzepot skrzydeł i ciężkie kroki. Podskoczyła aż i nabrała mocnego, bolesnego wręcz dla siebie wdechu. Z tej odległości nawet lepiej mogła mu się przyjrzeć, był.. jeszcze masywniejszy i większy niż pamiętała!
    – Inaczej byś nie przyla-aaAaaAaa Wątróbka noooOooOo – zaczęła z tonem chojraka ale finalnie się roześmiała, czarując sobie maddarowe łapy, które miał sprawić że jej zgięty na bok pod ciężarem kompanki bracika łeb będzie chociaż próbował się trzymać prosto. Sama uniosła swoje łapy i posmyrała Orłosępa po policzkach – Ale Cię utuczył! Ale daalej jesteś pięęęęękna baba, mam coś dla Ciebie! – dodała ze śmiechem, grzebiąc w swojej stylowo tandetnej torebusi by po chwili wyciągnąć kawałek mięcha. Smaczniutki, urżnięty łeb kazuara. Trochę kanibalizm niby ale mięso to mięso.
    – Masz śliczna, zjedz sobie – dodała, podrzucając mięso do góry by Wątroba mogła sobie je złapać.

    Kiedy przywitanie z kompanem dobiegło końca a Lambie szyja dzięki magii się nie złamała, poprawiła sobie grzywę i znów spojrzała na brata.
    – Chciałam powiedzieć że inaczej byś nie przylazł! – nadęła policzki jak pisklak, niby to wielce oburzona a potem dźwignęła się i.. podeszła bliżej. Z poszanowaniem granicy (stad, nie tej przestrzeni osobistej brata), jednak nie musiała jej przekraczać by wyciągnąć długą szyję a potem.. otrzeć się lewym bokiem pyska o szyję bracika. Coś było za mało z jej strony wyzwisk i szczebiotania, jak na nią. Zdawała sobie z tego sprawę ale nie chciała udawać że jest jakoś fenomenalnie, gdy czuła się jak elfie, rzadkie gówno po wódce.
    – Strasznie się cieszę że Cię widzę braciszku.. Tęskniłam.. – wyszeptała cicho a potem zabrała łeb, prostując się z uśmiechem.

Ustronie

: 10 kwie 2025, 0:02
autor: Siewca Gór
Wątroba najpierw zagruchała kiedy samica zaczęła ją miziać, a następnie skrzeknęła widząc łeb kazuara. No takiego prezentu to się nie spodziewała! Smaczny, mięciutki mózg i gałki oczne jeszcze były! Wyskoczyła w górę i złapała mięso by następnie nieco się oddalić od rodzeństwa. Chciała zjeść w spokoju, a nie ich słuchać...

Ramzy się nie odzywał tylko patrzył taksująco na zachowanie kompana i siostry. Kiedy uznał, że zbliżył się dostatecznie blisko, usiadł i zaczekał. Bo na pewno nie da mu odejść już w tej sekundzie, więc po cóż miał nadwyrężać sobie mięśnie łap. Wyglądał jakby czekał na wyjątkowo niedobry obiad.
Lamba też się zmieniła, ale tylko powierzchownie. Był tego pewien bo dała mu już swój pokaz podczas rozdania wianków. Teraz była to tylko kwestia czasu aż znów zacznie się na niego wydzierać.
– ...
Milczał nie widząc sensu w tym by się przyznać do faktu który stwierdziła i czekał dalej.

Widząc jak zaczęła do niego podchodzić zmarszczył brwi. Nie byli już przecież pisklętami. Znów poczuł się zupełnie jak wtedy na arenie kiedy matka wyła z pustych trybun, podczas gdy on tylko ćwiczył. Nabierał masy, jak to lubiła mówić śpiewnym głosem pełnym dumy. I wtedy weszła ona, mała Lamba. On miał wtedy z osiem księżyców, więc samiczka ledwo co nauczyła się latać. Ramzy w pocie swoich jeszcze małych łap uderzył w wielką kukłę. Lewa, prawa, ogon, skrzydłami i tak na zmianę. Siostrzyczka usiadła zaraz przy nim przez co w końcu przerwał i zaczęło się.
– Mówiłem ci żebyś nie przerywała moich treningów. Idiotka.
warknął cicho malec z ich małej odnogi w grocie którą zajmowała rodzina parę godzin po treningu. Kolacja była skromna, dla Lamby. Przyszły król areny przecież ćwiczył, a ona znów mu przeszkadzała. Skoro sama nie trenowała to mogła chociaż nie zawracać głowy prawda? Tak mówiła mama... Tak bardzo chciał stanąć w obronie siostry, ale sam nie wiedział co powiedzieć. Zamiast tego czuł teraz straszną złość, złość którą kierował na Lambę.


Słysząc więc jej ciche wyznanie, teraz, zacisnął zęby.
– Tylko po to mnie wezwałaś?
Czemu to powiedział?

  • Powalająca Łuska

Ustronie

: 10 kwie 2025, 10:49
autor: Naga Magia
  • Zachichotała, patrząc za odlatującym ptaszyskiem które ucieszyło się z posiłku najwyraźniej. Dobrze, trochę się za nim nabiegała a zawsze darzyła ptaszysko wielkim sercem! W sumie.. uwielbiała też psy, koty, harpie i brzeginie. Kompani, którzy byli w ich rodzinie zawsze mieli dla niej czas czy nigdy nie byli w jakiś sposób na nią źli..

    Potem spojrzała na niego z uśmiechem, dużym uśmiechem bo nawet jeżeli..
    Nie chce Cię widzieć, hm? A Ty i taak mu dupę zawracasz. – dopowiedziało źródło w głowie z dużą nutą rozbawienia.
    Warga lekko jej zadrżała ale zignorowała ten wewnętrzny głos. Położyła łapę na piersi, próbując się jakoś uspokoić gdy magia próbowała coś robić nawet jeżeli po nią nie sięgała. Nienawidziła tego, nienawidziła walczyć, nienawidziła swojej głupiej głowy nastawionej na przetrwanie na każdym krok-–
    – Też ale głównie chciałam Cię zobaczyć i zapytać co u Ciebie, Mgły serio są tak strasznie drętwe a przywódca jest tak okropny jak mówiła mamka? – zachichotała, puszczając mu oczko i samej rozsiadając się wygodnie tuż obok.

    – To chyba nie tak brzmi "Mój rzekomy przyjaciel nie zawahałby się oderżnąć mi łba bo za dużo pieprzę, nie radzę sobie sama ze sobą i przyszłam Ci tu o tym pojęczeć, mając jakąś malutką nadzieje że się przejmiesz." – mruknęło źródło.
    – Zamknij się.
    – Może szybciej dogadalibyście się w pojedynku? Dla Matki to był przecież najlepszy sposób komunikacji, szkoda że-–
    Powiedziałam zamknij się.


    Potrzepała głową, choć nie dało się ukryć lekkich wibracji maddary w powietrzu.
    – Ah, wiosna się budzi i już jakieś robale latają.. – zachichotała pod nosem, wszystko było dobrze. Prawda?

Ustronie

: 10 kwie 2025, 14:25
autor: Siewca Gór
Wkurzała go, ale starał się nie pokazać tego po swoim pysku. Nie zmarszczył bardziej choć był tego bliski. Po prostu patrzył na to jak się uśmiecha mimo jego tekstu. Czemu ona zawsze taka była. Im szerzej się uśmiechała tym mocniej ganiła ją matka i tym bardziej go to wszystko wkurzało. Chyba zaczynał odkrywać jak musiał czuć się dziadek z wieczną agresją wrzącą w jego piersi. Tylko on nie był jak Aoha o którym tyle opowiadała matka. Z resztą miał to w dupie.

– Jak widzisz mam się dobrze czy to odpowiada na twoje pytanie którego koniec końców nawet nie potrafiłaś porządnie zadać?
powiedział chłodno lustrując stalowym spojrzeniem aurę wokół niej. Drżała. Czyli młoda dalej miała problemy z maddarą, co szczerze mówiąc nie powinno go dziwić.
– Jeśli chcesz rozmawiać o Mgłach mogłaś wezwać każdego innego smoka.
dodał pragmatycznie, trochę oschle widząc jak samica porusza nerwowo głową.

Owady...
– Te twoje owady są wyjątkowo wygłodniałe.
stwierdził mając na myśli fakt, że chyba miały chętkę na smoczą maddarę. Cóż on miał z nią począć.

  • – Jesteś głupia, zostaw mnie w spokoju.
    Matka nie da im żyć jeśli znów opuści trening. Nie chciał być w centrum uwagi, ale też zauważył pewną prawidłowość. Kiedy skupiał na sobie cały jej wzrok, nie zauważała już siostrzyczki . Nie szydziła z niej zbyt zajęta nim. Tak było lepiej, dla niej... ale nie dla niego. Nienawidził tych codziennych marszy na szczyt zamiast porządnej drzemki.
    – Idzie burza, nie dasz rady. Wracaj do domu.
    słyszał swoje warczenie jakby to było wczoraj. Burza potrafiła nieźle wystraszyć... Czuł jakby wczoraj ten piorun uderzył, a maddara siostry walnęła zarówno jego jak i ją. Mama była tego dnia bardzo zła.

Ustronie

: 12 kwie 2025, 10:33
autor: Naga Magia
  • To było w jakiś sposób kojące. Był zimny jak lód, niewzruszony jak skała choć językiem ciął tak boleśnie że czuła to wręcz na swoich łuskach. Na serio chciała się z nim dzisiaj pokłócić, spuścić pary i przypomnieć sobie jak to jest mieć znów kogoś bliskiego przy boku, kogoś kto..
    – Jesteś uroczy jak zawsze – odgryzła się, pokazując jęzor choć oddychało jej się już ciężko. – Inny smok mi nie powie prawdy, jakbyś nie wiedział tego. – dodała zaraz, zarzucając nonszalancko grzywę do tyłu z rozbawionym błyskiem w oku.

    Ramzy był takim.. ubitym gruntem. Tu zawsze wiedziała czego się spodziewać, nie czuła się zaskoczona, nie miała oczekiwań bo on się nigdy nie zmieniał ale też nie czuła się...
    – Oszukana? – zapytało źródło.
    Znów wzięła kolejny wdech. Nie. Nie może tak tego pojmować. Każde z nich miał przecież straszną przeszłość, próbowało być lepszymi smokami, prawda? Ona lubiła być postrzegana jako takie beztroskie słoneczko swojej grupy, które nawet niechciane świeciło bo może ktoś zechce się w nim poopalać.

    Uśmiech jej znikł dopiero wtedy gdy Ramzy nawiązał do jej owadów. Wpatrywała się w niego już bez uśmiechu, lekko mętnym wzrokiem. Była głupia ale nie aż tak by nie wiedzieć do czego się odnosi. A.. w sumie po to tu przyszła, prawda? Chciała by ją odczytał, wiedział że dzieje się coś co nie przejdzie jej przez gardziel.
    Delikatnie wsunęła łeb w jedną łapę, potem w drugą.
    Cisza.
    Pociągnęła nosem.

    – Wszystkim mówię że nie lubię walczyć i nie umiem. – wymamrotała cicho. Znów cisza. Znów pociągnięcie. – Tak jest łatwiej niż wytłumaczyć potem tego że nie panuje nad swoją magią na tyle że umiem tylko walczyć by zabić. – nie mówiła tego w złej wierze czy z żalem. Tato pokazał jej piękno magii, jednak presja mamki sprawiła że Lamba nie potrafiła już po prostu walczyć dla przyjemności. Wbiła jej w łeb że magia jest bronią. A dla jej niestabilności.. cóż.. działało to nad wyraz dobrze.
    – Nie radzę sobie Ramzy. – powiedziała głośniej, lekko drżącym tonem. – Co sięgam po magię, wydaje mi się że oberwę i muszę.. pierwsza... – nie dokończyła ale wiedział o co jej chodzi. Wszak kontrowanie było najulubieńszym sposobem walki na arenie, prawda?

Ustronie

: 13 kwie 2025, 19:46
autor: Siewca Gór
Jak zwykle coś sobie założyła i pakowała się w sytuacje które ją przerastały. Zmarszczył nieznacznie brwi. Nie chciało mu się nawet komentować jej zachowania, wywalonego języka i założenia, że on by jej nie skłamał. Czy on kiedy kiedykolwiek... Natrętne wspomnienia znów zaczęły zalewać mu głowę. Czemu, czemu musiała przyleźć na Wolne za nim. Już zaczął układać sobie tu życie, wszystko było nudne, ale stabilne. Cholerny obraz ich matki znów przyćmiewał mu obraz rzeczywistości. Jak miał się przed tym bronić.

  • – Mama tak naprawdę lubi cię bardziej.
    To kłamstwo sprawiało, że nawet teraz czuł jak drętwieje mu jęzor w paszczy. Czuł się jakby coś go dusiło. Był wtedy tak mały do jasnej cholery. Nie wiedział ile złego mogły wyrządzić takie słowa. Skąd miał wiedzieć. Poza tym... może tego właśnie pragnął?


Zacisnął zęby czując rosnącą złość na widok Lamby. Tego jak się niemal kuli, jak pociąga nosem. Jakby znów siedzieli w krzakach chowając się przed dorosłymi.

Nie radzę sobie. Boję się.

Nigdy nie powiedział tych słów na głos, a tak bardzo pragnął. Przy każdym treningu, przy każdym nowym siniaku. Kiedy miał koszmary nie szedł do nikogo z płaczem. Miał ochotę jej przywalić w pysk. Ale nigdy nie uniósł łapy na Lambę. Lodowaty wiatr zawiał im w boki ciał jakby chcąc podkreślić tylko atmosferę jaka między nimi panowała.
– I jak zwykle szukasz mojej pomocy do rozwiązania swoich problemów. Nawet teraz, tak daleko od domu.
podsumował chłodno. Postąpił krok do przodu, potem drugi, aż nie znalazł się przy niej. Uniósł łapę zaciskając ją w pieść po czym prostując aż w końcu nie złapał za jej róg. Przyciągnął ją nieco bliżej.
– Zrób to w końcu.
warknął mając na myśli uwolnienie maddary. Miał dość tych zabaw. Czuł jak kotłuje jej się pod skórą.

  • Powalająca Łuska

Ustronie

: 13 kwie 2025, 21:17
autor: Naga Magia
  • Czy planowała tu za nim przyjść? Najpierw nie.. Zawsze ta myśl gdzieś czaiła jej się we łbie, jednak próbowała ją w sobie zdusić, tak jak wtedy gdy próbowała się dowiedzieć, dlaczego odstawili Ramziego pod granice stada Mgieł. Pamiętała ten dzień, deszczowy, tatę który próbował ją zagadywać i mamkę, która stała na tej granicy długo marszcząc pysk. Prychnęła, kręcąc głową, wyminęła ją.

    A potem mamka postanowiła wrócić do kręgu na stałe. Tata dobrze się tam odnajdywał, choć wiek zaczynał go coraz to bardziej dosięgać. Więcej spał a Lamba lubiła śpiewać mu piosenki, przypominać historie o elfkach, którymi tak ją raczył. Gdy znachorka nauczyła ją dobrego sposobu na zminimalizowanie destruktywnej maddary, przyleciała mu się pierwsza pochwalić, z szerokim uśmiechem. On również się uśmiechał. Ale słabo.

    Walki areny były brutalne. Okupione brutalną siłą. Im więcej lało się krwi, im bardziej zawodniczki chciały się zabić, tym zysk był większy. Mamka zawsze patrzyła na nią z góry, powtarzając te słowa.
    Nie wyleczysz jej ziołami? Dobrze, nie zawsze trzeba stawać do walki w pełni sprawności. Stań tam na końcu Lamba, poćwiczymy.

    Zaczęła oddychać pyskiem, chowając przestraszone ślepia za grzywą. Dlaczego szukała jego pomocy? Przecież tak samo nie chciał jej widzieć.. po co tu przyszła? Nie miała przecież sił na przekomarzanie, przepychanki z każdym jej kolejnym słowem dostawała tylko większy chłód... a jednak... to był znajomy chłód. Kojący w swojej ostrości.
    – Bo mam dość udawania.. – oddychała ciężej. Otworzył ją. Jak zwykle. Rozpieprzył zamek, który trzymał ją jakoś w całości i przeczytał jak otwartą księgę. – Że jest dobrze. Że pieprzone słońce cały czas świeci, jest cudownie i miło a ja cieszę się życiem! – mówiła głośniej, pewniej. Nie płacząc, będąc... pełną złości. Słyszała jak się zbliża i wbiła pazury bardziej w ziemię – Że jestem wolna, nic mnie nie obchodzi bo tak na prawdę wiem że póki się nie wykaże, nikogo nie obchodzę. Bycie silnym, najlepszym, wartościowym to cały czas ze mną jest i.. – przerwało jej to, gdy pociągnął ją za róg. Zapowietrzyła się aż, patrząc na niego załzawionymi, czerwonymi ślepiami.

    Najpierw była zaskoczona.
    Potem zagościła w nich panika a maddara zaczęła jeszcze bardziej wibrować.
    –.....Dlaczego... – wyksztusiła z siebie, choć czuła jak magia buzuje. Zacisnęła zęby tak mocno że aż poczuła metaliczny smak krwi.. –..... ja zawsze muszę... – dodała po chwili, unosząc jedną łapę na nadgarstku brata. Położyła na nim palce, jeżeli dalej ją trzymał a na opuszkach czuła mrowienie. I ciepło. Na razie przyjemne bo dalej się kontrolowała. Dalej.
    –..... Dlaczego zawsze musimy robić sobie krzywdę, Ramzy?..

Ustronie

: 20 maja 2025, 22:22
autor: Siewca Gór
Znów zacisnął nieznacznie zęby słysząc jej słowa. Miał straszną ochotę po prostu stąd odejść. Błysnął stalą swoich ślepi kiedy cień wylazł na powierzchnię.
– To przestań w końcu.
warknął chłodno mając dość jej kwilenia. On wszystko trzymał w środku. Zaciskał szpony na gardle tej bestii i trzymał starając się wycisnąć z niej ostatnie tchnienie. Ona jednak cały czas żyła. Obietnice, obowiązki, próba zadowolenia całego świata, matki... opieka nad siostrą.

Trzymał ją mocno za róg na łbie, czekał aż wybuchnie, aż da mu cholerny spokój. Ona jednak dalej walczyła i rozpadała się jeszcze bardziej. Poczuł ciepło na nadgarstku i zwęził powieki. Rozszerzył je jednak na moment gdy zadała mu ostatnie pytanie. Szarpnął jej głową, wyrwał łapę i odwrócił się do niej tyłem. Jakby ta lekka dawka maddary go zabolała. Ale to nie maddara. To wzrok siostry i jej słowa.
– Bo do tego zostaliśmy stworzeni.
warknął pod nosem. Ileż by dał by uwolnić się od tego gówna. Przez chwilę niemal to osiągnął, ale wtedy zobaczył Lambę z wiankiem. Jego świat znów wrócił na tę cholerną arenę.

Tak mamo, oczywiście mamo. Jasne, że walczyłem rano. Nie, nie widziałem Lamby, ale spójrz na mnie, jestem gotowy do tego konkursu o którym mówiłaś.

Jak on nienawidził tych konkursów.

– Nie ma jej tu, udaj że mnie również.
dodał cicho i odszedł. Tak będzie lepiej. Dla niego i dla niej.

  • Naga Magia /zt

Ustronie

: 21 maja 2025, 10:28
autor: Naga Magia
  • Spojrzała na niego, nabierając mocniej powietrza.. Miała.. tak po prostu przestać? Normalnie jego słowa w żadnym wypadku by jej nie ruszyły, jednak teraz? Zacisnęła mocniej zęby. Chciała go uderzyć a jednocześnie..
    – Nie mogę. – wycedziła przez zęby. Zbyt nawykła do udawania że wszystko jest w porządku, świetnie, dobrze. Gdyby jej Banda dowiedziała się, jak jest na prawdę najpewniej nie chciałaby mieć już z nią niczego wspólnego.

    Przerażała ją samotność.

    Gdy tak po prostu nią rzucił, z trudem utrzymała równowagę ale o dziwo nie padła na pysk. Choć zwaliło ją z łap. Stęknęła, czując jak obiła sobie chyba lewy bark o grunt. Ramzy zawsze był taki opanowany, racjonalny.. podziwiała go za to. Nie miała mu w żaden sposób za złe że mama go faworyzowała – Zasłużył na to, prawda? Ona miała po prostu to nieszczęście by urodzić się w słabym ciele i wyznawać inną filozofię niż mordobicie...
    – M..możemy... – zaczęła ale reszta zdania ugrzęzła jej w gardle. Chciała powiedzieć że mogą to zmienić, z dala od areny od swojej rodziny. Zacząć od nowa.. Ale dotarło do niej że niestety – Może być już na to.. za późno

    Nie! Nie zgadzała się z tym!

    – R... Ramzy! – krzyknęła za nim, prawie przekraczając granice Mgieł. I znów, słone łzy wydrążały boleśnie małą stróżkę idącą od ślepi prze policzek. A jednak.. nie zatrzymała go. Siadła jedynie i gdy zniknął, po prostu siadła i się rozpłakała.

    Tylko to potrafiła robić, prawda? Płakać.

    – Nie zostawiaj mnie..

    / zt