Strona 33 z 35
Samotny pagórek
: 10 lip 2024, 19:28
autor: Nocne Niebo
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wypatrywała na niebie smoczego kształtu. Czasami był to po prostu jakiś samotny ptak, ale zauważyła też dwie smocze sylwetki, ale ani jeden, ani drugi nie był tym na kogo czekała. Z nudów, aby sobie umilić oczekiwanie zanuciła ulubioną piosenkę, której dawno już nie śpiewała. Z kilku smoczych gardeł brzmiała zdecydowanie efektowniej, ale od czego miało się wyobraźnię, nie? No i wspomnienia. Przypomniała sobie sale wypełnione blaskiem ognisk i zapachy pieczonego mięsiwa. Smak wina i aromatyczne zioła. Gwar rozmów i wrzaski bawiących się pisklaków. Widziała to, jakby była tam teraz. Czuła na czubku języka posmak tamtejszego powietrza, znajomych smoczych woni i głosy przyjaciół, których zmuszona była zostawić. Nigdy o nich nie zapomni. O tym co widziała i wtedy czuła.
Nagle zauważyła skrzydlaty kształt na niebie, który leciał w jej stronę. Po chwili okazało się, że to smok i to chyba ten którego wyczekiwała. Fabia przeciągnęła bardzo długi ogon po trawie kładąc nim źdźbła i kwiaty. Była podekscytowana i bardzo ciekawa z kim będzie miała do czynienie. Śliwkowa samica od razu uważnie przyjrzała się osobnikowi. Jego ozdoby na szyi i łapach przykuły jej uwagę. Może aż nazbyt długo się im przyglądała. Po jego lekkim, prawie skocznym kroku wydedukowała, że był całkiem sprawny. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i ukłoniła się mu zaraz po tym jak on zrobił to pierwszy.
– Witaj, Rytmie Przyszłości. Tak, jestem Fabia. – Uśmiechnęła się, lecz zdziwiła się, gdy od razu zauważyła pewną charakterystyczną monotonię w jego głosie. Zupełnie jakby zatracił możliwość akcentowania emocji. Coś tu nie grało. Mimo to postanowiła zaczekać z osobistymi pytaniami do końca nauki.
Pokiwała energicznie głową, a następnie dodała mentalnie:
~ Jestem gotowa, mistrzu ~ subtelnie musnęła jego umysł nie ukrywając emocjonalnego akcentu, którym podzieliła się z nauczycielem, bowiem bardzo się cieszyła, że wreszcie ktoś zgodził się ją szkolić.
Rytm Przyszłości
Samotny pagórek
: 19 lip 2024, 0:18
autor: Rytm Słońca
Ucieszył go widok uczennicy tak bardzo jak ją ucieszył widok jego! Wyprostował się nawet bardziej dumnie, że komuś tu się chyba nieco podobały ozdoby piastuna. Lubił, gdy inni doceniali jego styl, napędzało go to do przodu.
Machnął swym ogonem z radości i przytaknął na już byciu nazwanym mistrzem.
– Doskonale. – Przyklasnął raz przednimi, brązowymi łapkami – Zacznijmy więc od tego, co już potrafisz. Wszak muszę wiedzieć, na jakim gruncie stąpamy, czyż nie. – Zabrzmiał znów tak samo, jednakże płynnym ruchem łapki wskazał na długą samicę.
– Załóżmy najpierw taki prosty scenariusz. Atakuje cię drapieżnik, dajmy na to... przerośnięty wilk. skacze w twoją stronę od przodu, próbując wgryźć się w twoją prawą, przednia łapę w połowie jej wysokości. Opisz, albo nawet i zademonstruj mi jak byś obroniła się magicznie przed tym atakiem na dwa różne sposoby. – Zadał jej pierwsze, łatwe zadanie badawcze. Był ciekaw tego, jak do tego podejdzie ładna samica.
Fabia
Samotny pagórek
: 19 lip 2024, 23:55
autor: Nocne Niebo
Uśmiech poszerzył się na jej pysku, kiedy samiec entuzjastycznie przyklasnął łapami. Całą mową ciała świadczył, że się cieszy z tego spotkania i to jej wystarczyło żeby zrozumieć, że najwyraźniej ma on jakiś problem z głosem. To ją już mało obchodziło! Czuła od niego emanację pozytywnej mocy i dobrych zamiarów co ją jeszcze bardziej do niego przekonało.
Ani chwili się nie wahała nad odpowiedzią.
– No... przede wszystkim krzyknęłabym z przerażenia. O tak: AAAAAAAA!!! – zakrzyknęła łapiąc się przednimi łapami za pierś i przy tym przysiadła na trawie demonstrując przerażenie połączone z zawałem serca. Spojrzała na nauczyciela i zaczęła chichotać. – Oczywiście potem próbowałabym się bronić. Hehe. – A to już powiedziała mniej pewnie, bo sama czuła, że wtedy by po prostu robiłaby wszystko żeby uciec. Tu jednak nic jej nie atakowało (póki co!), więc mogła zabawić się w odważną bohaterkę (którą nie była).
– No więc zrobiłabym taki bardzo silny podmuch wiatru. Taki naprawdę gwałtowny i porywisty. Taki, co mógłby zwiać do tyłu skaczącego wilka i odepchnąć go od siebie na parę skoków.
Przekrzywiła głowę w bok i uśmiechnęła się do samca rozbrajająco. Ciekawa była, co on myśli o takiej obronie.
Rytm Przyszłości
Samotny pagórek
: 29 lip 2024, 0:45
autor: Rytm Słońca
Pierwsze zdanie odpowiedzi długiej smoczycy na jego pytanie wzięło go z zaskoczenia.
– Ha. ha. ha. ha. – "zaśmiał się", co totalnie brzmiało na sarkastyczny śmiech, jednakże jak można było już łatwo zgadnąć, było dalekie od prawdy. Załopotał skrzydłami i uderzył przednią, prawą łapką o ziemię parę razy z rozbawienia. Ucieszyło go to podwójnie, bo wiedział już, że na szczęście nie będzie miał do czynienia z totalnie sztywnym uczniem, tylko z takim, który nie boi się wyrażać siebie i swojego poczucia humoru.
Przytaknął łagodnie na jej już związaną z tematem odpowiedź.
– No dobrze, jest to jakiś sposób, o ile zdołasz wiatrem zdmuchnąć rozpędzonego w twoją stronę wilka. – tylko tyle wyszło z jego sztywnego jak skała pyska, a potem nastała z jego strony cisza. Oczekiwał na dokończenie odpowiedzi, nim naukę kontynuowałby dalej i zaczął się dzielić spostrzeżeniami, o których smoczyca być może jeszcze nie wiedziała.
Oczywiście jeśli ta by się w miarę szybko nie zorientowała, że przecież Rytm pytał o dwa, a nie jeden sposób na obronę przed taki atakiem, zapytałby, a raczej powiedziałby wtedy cierpliwie i uprzejmie "A drugi." z przekrzywionym łebkiem.
Kąsająca Łuska
Samotny pagórek
: 30 lip 2024, 22:49
autor: Nocne Niebo
Zaśmiała się razem z nim, nie zwracając w ogóle uwagi na to, że smok wyrażał swój śmiech zauważalnie inaczej niż się to powinno objawiać. Nie przeszkadzało jej to, a wręcz nawet podobała się ta jego ekspresja.
– Wiesz, byłbyś świetnym aktorem – powiedziała zaśmiewając się na samą myśl o jego roli w poważnych scenkach. Ona sama też miała rzadki dar rozśmieszania. Byłaby z nich świetna para na scenie, czyli zupełne przeciwieństwa. Podobno przeciwieństwa się przyciągają!
Po tym jak już się opanowała i spoważniała posłuchała co samiec miał jej do przekazania. Zastanowiła się nad jego spostrzeżeniem i doszła do wniosku, że, kurde felek, mógł mieć rację! Zdmuchnięcie wilka i to jeszcze w locie mogłoby być bardzo, ale to bardzo kłopotliwym wyzwaniem nawet dla doświadczonego czarodzieja. Z tym, że ona nie znała jeszcze potęgi swojego źródła mocy. Najgorsze co mogłaby zrobić to zniechęcać się do trudnych wyzwań już na samym początku, czy dławić swoją moc nie mając bladego pojęcia o swoich możliwościach.
Tylko, że miała to jakoś zademonstrować...
– Lepiej się dobrze przyczep do czegoś – ostrzegła oczywiście żartując. Nie była aż tak potężna. Ale... Zebrała w sobie dość dużo pokładów energii obmyślając konstrukcję czaru. Zasięgnęła do zjawiska wichury, którą zbudowała z lodowatej masy, ogromnej masy czystego górskiego powietrza, która miała trwać co najwyżej dwa uderzenia serca. Umieścić ją miała w czymś na wzór korytarza w przestrzeni tuż przed hipotetycznym wrogiem. Powietrze miało po prostu nagle z dużym ciśnieniem wystrzelić do przodu przed smoczycą, a jedyne co powinno się zdarzyć, to położyć gęstą trawę i co najwyżej huknąć jak grom z powodu nagłego uwolnienia dużego wystrzału powietrza pod ciśnieniem. Gdy już była gotowa i pewna, że panuje nad maddarą wdrożyła swój czar w życie i tak oto przed parą powstał naprawdę silny podmuch wiatru i towarzyszący mu strzał jakby strzelił piorun. Trawa momentalnie położyła się na ziemi, a część roślinności po prostu wyrwała się z ziemi i upadła paręnaście metrów dalej.
Popatrzyła na mistrza zdziwiona tym efektem. Nie była pewna, czy to by wystarczyło.
– To może wybiorę jeszcze coś innego i mniej zawiłego. Może... Może po prostu spróbowałabym stworzyć przed sobą kryształową taflę, od której wilk po prostu by się odbił? – I nie czekając na przyzwolenie zaczęła tworzyć coś na wzór przykładu.
Wyobraziła sobie fioletową, kryształową ścianę sięgającą jej ponad głowę, szeroką na połowę jej długości ciała, i grubą na dwie łuski. Ściana miała być odporna na uderzenia, gładka z dwóch stron i chłodna jak lód. Jednolita barwa przypominała ametyst i chyba właśnie z tego była stworzona. Miała też być stabilnie osadzona na ziemi, żeby ewentualne uderzenie w nią nie spowodowało jej przewrócenia. Chyba niczego nie pominęła? Zapanowała nad maddarą i przeszła do realizacji czaru. Wkrótce przed nią pojawiła się wyobrażona ściana z dokładnie takimi właściwościami jakie jej nadała.
Samica popatrzyła na mistrza.
– Czy takie coś mogłoby być? – spytała uśmiechając się zadowolona.
Ballada Kewiru
Samotny pagórek
: 04 sie 2024, 12:43
autor: Rytm Słońca
Rytm na komplement nastroszył swoje morskie błonki okazale i nieco bardziej się wyprostował. Bardzo podobało mu się, gdy ktoś dzielił się z nim tak miłymi słowami. Wręcz czerpał tak jeszcze większą pewność siebie... oby tylko samica nie przesadziła, bo różnie to się może skończyć!
Wbił mocniej szpony w ziemię czekając na wielki powiew po ostrzeżeniu. I dobrze, że to zrobił, bo faktycznie prawie go zdmuchnęło! Aż musiał przykucnąć i mocniej przycisnąć skrzydła do swoich boków.
– Dobre, mocne. – pokiwał z aprobatą, aczkolwiek uniósł potem jedną łapkę w powietrze pouczająco – Chodziło mi jednak o to, aby dobierać odpowiednie żywioły na odpowiednie ataki skierowane w twoją stronę. Nie mówię oczywiście, że to niewłaściwy sposób, ale wymagający więcej, aby osiągnąć zamierzony efekt. Powietrzem trudniej kogoś przesunąć, niż czymś bardziej stałym, prawda. Taki powiew jest wspaniały na przykład na zionięcia czy inne ataki w postaci dużej ilości czegoś lekkiego, skierowanego w twoją stronę. Na rozpędzone na ciebie ciało jednak, i to jeszcze w powietrzu, najlepiej stosować coś bardziej stałego... Chociażby powiew wody! – aż podskoczył nisko nad ziemię przednimi łapkami – Ta już ma z pewnością wystarczająco dużą siłę sama w sobie, aby bez problemu zmyć kogoś na bok. Chyba wchodziłaś kiedyś do rzeki i wiesz, o jakiej sile jest mowa, prawda. – wyjaśniał dalej, o co mu dokładniej chodziło. Może i głosem zanudzał, ale z każdym słowem wydawać się mogło, jakby rolę tonacji i przekazywanych emocji uczennicy przejęła w stu procentach jego mowa ciała.
Potem spojrzał się na demonstrację tarczy. Wyglądała na porządną, zdolną do odparcia ataku teoretycznie wymyślonego przeciwnika.
– Pięknie. Twarda, zimna... ametystowa. No dobrze, już wiem na czym stoimy. – Odpowiedział, zbliżając się do kryształowej tarczy smoczycy i pukając w nią swoją łapką, żeby dobyć z niej jaki dźwięk i przy okazji sprawdzić jej twardość. – A czy myślałaś kiedykolwiek, aby swoją obroną zranić przeciwnika, obrócić jego atak przeciwko sobie. – Przejechał po tarczy swoim szponem prawej łapy... Tak, tylko po to, żeby sprawdzić, czy się zarysuje, czy coś! Nic więcej. – Spójrz, na przykład wystarczy, że dodasz do swej tarczy z przodu ostre, ametystowe kolce... Albo coś innego w tym stylu. I o ile ta wytrzyma napór ciała wilka, sprawi, że ten się jeszcze na nią nabije i sam siebie zrani własnym rozpędem. – Odszedł na kilka kroków potem, kończąc swoje zdanie i po zakończeniu go nagle wyciągnął ze swojej torby owoc opuncji i cisnął nim mocno w stronę tarczy adeptki, by zobaczyć, jak na to zareaguje! Czy go odbije, a może nabije?
Kąsająca Łuska
Samotny pagórek
: 05 sie 2024, 21:27
autor: Nocne Niebo
Słuchała jego komentarza dumna z tego, że PRAWIE udało się jej stworzyć skuteczną obronę. Byłaby zaskoczona, gdyby samiec nie miałby do niej uwag, dlatego wcale, a wcale nie odebrała tego ze smutkiem. Była szczęśliwa z tego, nawet małego komplementu. Pokazała kły w uśmiechu, kiedy samiec podskoczył przednimi łapami i całym ciałem demonstrował swoje emocje. Na szczęście smoki świetnie odczytują mowę ciała! I Fabia nie jest tu wyjątkiem. Jeśli o nią chodzi, to ona emanowała czystą radością i dużym zainteresowaniem samca. Kołysała ogonem patrząc na każdy jego ruch i z lekkim napięciem czekała na komentarz w sprawie tarczy, co zdradzał drgający koniuszek jej ogona. Nie kryła się z tym, że zależało jej na wyciągnięciu z tej nauki jak najwięcej. Nigdy wcześniej nikt nie poświęcił jej tyle uwagi w nauce. Wszystkiego musiała uczyć się sama i to jeszcze po kryjomu podglądając czarodziei, albo szukać takich, co łaskawie "sprzedadzą" jej parę wskazówek.
Teraz miała nauczyciela tylko dla siebie!
Zachichotała, kiedy Ballada skrobał jej tarczę. Czuła jak jej maddara wibruje od tego. Przypominało to łaskotanie za uszami, choć to raczej jej subiektywne porównanie, gdyż jej źródło płynęło z oczu, które w trakcie czarowania lśniły jak dwa księżycowe medaliony.
Zamrugała zaskoczona, kiedy Ballada podpowiedział jej ciekawą sztuczkę z atakiem w obronie. W sumie na to nie wpadła.
– To bardzo nieczyste zagranie, mistrzu! – Powiedziała z udawanym oburzeniem aż się zapowietrzając w geście protestu. Długo jednak nie wytrzymała z tą poważną miną. Parsknęła śmiechem i uderzyła ogonem o ziemię. – Ale zrobię to dla ciebie – zaśmiała się.
I skupiła na swoim czarze, który teraz musiała lekko zmodyfikować dodając do niego parę nowych porcji maddary odpowiednio wcześniej ukształtowanych. "Zaczepiła" na powierzchni tarczy kilkadziesiąt szpikulców o czarnej barwie, i długości około kilkunastu centymetrów. Kolce miały być porozmieszczane na tarczy prostopadle do jej powierzchni, w chaotycznej odległości od siebie, ale na tyle gęsto pokryć jej powierzchnię żeby nie było pustych "placków". Szpikulce miały być wykonane z różowego diamentu, który był odporny na złamania. Kontrolowała przepływ energii pilnując powstania nowych kolców. Trochę to jej zajęło, ale modyfikacje istniejących magicznych tworów były bardziej skomplikowane od ich tworzenia na nowo. Była pewna, że za drugim razem uda się jej to zrobić o wiele szybciej.
Ballada Kewiru
Samotny pagórek
: 21 sie 2024, 21:34
autor: Rytm Słońca
Bardzo lubił poczucie humoru tej smoczycy. Nawet przez chwilę naśladowała jego własną minę, nim się roześmiała po otrzymaniu propozycji na temat użycia ataku w obronie.
– Doprawdy nieczyste. – aż uniósł łeb teatralnie do góry na chwilę. Potem jednak się rozluźnił – Ja w walkach tego nie stosuję, bo często sama świetnie zrobiona obrona wystarcza, aby mieć nad przeciwnikiem przewagę w swoim następnym ataku... ale zawsze wiedza o tym, że taki manewr istnieje może ci pomóc choćby w tym, że twój przeciwnik może być łasy na takie sztuczki. – Dokończył.
Obserwował jak rzucony przez niego owoc wbija się na diamentowy kolec pojawiający się na powierzchni tarczy idealnie w momencie, w którym zaistnieć musiał. Było blisko, ale refleks adeptki był wystarczająco dobry!
– Nieźle. – Skinął łbem w aprobacie. Nie podchodził z powrotem do puchatej wężowej, pozwalając jej zrobić ze swoją opuncją co zechce, mogła nawet ją zjeść jako nagroda za dobrze wykonane powierzone zadanie! Zezwoliłby na to bez zawahania.
Dał jej trochę czasu, po czym wymyślił coś innego, na co samica mogła jeszcze nie wpaść w trakcie swoich maddarowych przygód.
– Będąc czarodziejem nie zawsze przyjdzie ci chronić tylko siebie. Czasem może zdarzyć się też taka sytuacja; jesteś sobie ze znajomym, albo i nawet z samcem marzeń na polowaniu czy miłym wypadzie za granicę... i nagle...! – podskoczył z ułożonymi szerzej łapami – Atakują go dwa stwory, a on może bronić się tylko przed jednym! Magia jest na tyle wszechstronna, że Ty – wskazał na nią skrzydłem – jako zaawansowana czarodziejka możesz zabłysnąć i pomóc mu z jednym z nich nawet, jeśli by ciebie atakował też jakiś pojedynczy osobnik. Załóżmy na przykład, że w tej sytuacji ów samiec wybroniłby się przed przeciwnikiem atakującym go z przodu... – półpustynny podniósł kamień mieszczący mu się w łapie z ziemi – ...ale z drzewa obok niego zeskoczyłby na niego kolejny, przed którym nie mógłby już się obronić. Zeskoczyłby celując prosto w jego głowę. – i gdy to zrobił podrzucił akurat trzymany kamień wysoko w górę... O nie! Zaczął spadać prosto w kierunku łba piaskowego samca, który już się przekrzywiał aby gest ten towarzyszył pytaniu, które zaraz zada. – Co robisz w takiej sytuacji. – Wpatrywał się w nią wieszając na szali możliwy guz na swoim łebku!
Kąsająca Łuska
Samotny pagórek
: 28 sie 2024, 22:11
autor: Nocne Niebo
Nauka z Khamsinem była nie z tej ziemi! Już samo to, że samiec zgodził się jej pomóc w odkrywaniu tajników sztuki magicznej było dla niej ogromnym zaszczytem. Ale to z jakim fascynującym zaangażowaniem prowadził naukę – wprawiało ją w zdumienie. Była zachwycona nim, w jaki sposób swobodnie odgrywał ciałem swoje emocje. To było zaraźliwe i dobrze! Bo to, że udzielało się jej to eksponowanie swojego zaangażowania pomagało jej w oswobodzeniu się z pułapki stresu i dobrze wpływało na skupienie się nad kontrolą maddary.
– Och nie! – położyła łapę na piersi odgrywając prawdziwą troskę nad losem przybranego samca marzeń. Zaśmiała się w duchu.
Rzeczywiście nie zdarzyło się jej chronić swoją maddarą kogoś innego. Było to tak oczywiste zastosowanie maddary, że odkrycie tej metody było czymś kuriozalnym.
– Mój ukochany! Nie martw się. Ja cię ocalę! – zawołała ze świetnie przejętym głosem i skierowała łapę, którą wcześniej trzymała na piersi w kierunku samca. Z jej opuszków wypłynęło biało-złote światło, które skoncentrowało się przed głową smoka i zgęstniało tworząc giętką, ale nieprzepuszczalną barierę z jednolitego materiału przypominającego błonę skrzydła. Błona o średnicy dwóch smoczych łbów była w stanie nie tylko zatrzymać kamień, ale i go odrzucić/odbić w przeciwną stronę, czyli w tamtą z której nadleciał.
Fabia zaraz po odbiciu kamienia podskoczyła do smoka i ujęła w łapki jego łeb kładąc je na policzkach samca i z wielkimi jak dwa lica księżyca – oczętami oglądała go z troską ze wszystkich stron.
– Nic ci nie jest najdroższy? – spytała przejęta i zatroskana, a jej oczy zdradzały rozbawienie całą tą inscenizacją.
Ballada Kewiru
Samotny pagórek
: 31 sie 2024, 1:39
autor: Rytm Słońca
Zrobił zeza patrząc się do góry za czarem adeptki Ziemi. Ładnie, sprytnie, ale to, co potem uczyniła przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Chciał po prostu pogratulować pomysłu i coś jeszcze powiedzieć, ale dotyk jej łap na pysku i srebrzące się (tak samo jak jego!) ślepia znajdujące się tak blisko zauroczyły go natychmiastowo. Oczywiście wiedział, a przynajmniej tak mu się wydawało, że to tylko trochę mocniejsze wczucie się w przedstawioną przez niego sytuację, ale... Nikt nigdy w całym jego długim już życiu mu nie zrobił czegoś podobnego. Bo kto by w ogóle chciał zbliżać się do takiego nieruchomego, lekko szorstkiego pyska i to z jeszcze lekko odchylonymi oczodołami do góry? Wsłuchał się w jej słowa, a on jak w transie, nie łamiąc kontaktu wzrokowego wydukał z siebie odpowiedź.
– Ocaliłaś mnie, moja dro-AŁ. – i nagle czar prysł, bo kamień uprzednio odbity z powrotem w stronę, z której leciał musiał niestety spaść ponownie i tym razem na dobre uderzyć piastuna, tym razem bardziej z tyłu jego głowy. Tego aż wbiło w ziemię!
Od razu podrapał się po miejscu, w które został uderzony.
– Uhm... w-wybacz, trochę się rozkojarzyłem. Chciałem... chciałem powiedzieć, że pomysł i wykonanie dobre, tylko w przypadku kamienia, odbicie go w tę samą stronę skutkować może jego powrotem potem w to samo miejsce... hehe. – "zaśmiał" się wstając i trzymając z zażenowania wszystkie łapki blisko siebie i skrzydła mocno dociśnięte do swoich boków.
Jeśli samica zmartwiłaby się znów jego stanem, ten na szczęście nie był bardzo poważny. Ot tylko siniak się zrobi, i tyle! Smocze kości przecież do słabych nie należały.
– To ten... Spróbujmy jeszcze raz, podobny przykład, ale tym razem stworzę przeciwników, aby było bardziej realistycznie. – powiedział szybciej niż wcześniej, odchrząkując i tym razem przed kontynuacją ustawił się tak, by stał po prawej stronie długiej jak wąż smoczycy. Wolał też tak robić, bo swoim tworem sam się nie zrani.
Pokazał szponem na pień drzewa, obok którego wcześniej stał. Nagle zza niego wyłowiły się maddarowe iluzje stworzone przez piastuna...
– O nie. Toż to banda trzech krwiożerczych, gigantycznych chrabąszczów. – z czarną chityną, agresywnie machającymi skrzydłami i wielkości dorastającego wilka! Dwa ustawiły się bliżej siebie, trzepocząc skrzydłami na półpustynnego.
– Wygląda na to, że dwa zaatakują mnie a ciebie jeden, a ze mnie niezdarny mag i mogę obronić się tylko przed jednym. Cóż ja zrobię, oh nie. – przyłożył łapkę do głowy – Chyba spróbuję obronić się przed tym z prawej, a ten przede mną odgryzie mi jedną łapę... – pokiwał łbem ze zrezygnowaniem, widząc już oczyma wyobraźni jak to będzie musiał pożegnać się z łapą... Cóż, takie już życie.
Jeden chrabąszcz rzucił się w stronę przedniej, lewej łapy adeptki, aby ją złapać i... tyle (w końcu to tylko nauka), a dwa pozostałe odpowiednio na prawą i lewą łapę Kewiru. Ten podniósł prawą w powietrze i wytworzył przed nią lewitujący, okrąg-tarczę z twardego kamienia, który na pewno obroni go przed jednym przeciwnikiem. Tylko jednym!
Kąsająca Łuska
Samotny pagórek
: 02 wrz 2024, 11:00
autor: Nocne Niebo
Już myślała, że udało się jej zażegnać niebezpieczeństwo i nic się już więcej nie zdarzy. Jej delikatne łapy głaskały czule policzki samca, a piękne jasne oczy wpatrywały się w jego tęczówki tak intensywnie, że przegapiła coś czego nie powinna przegapić. Zapomniała jak samce reagują na taką czułość ze strony samic, ale co najważniejsze... zapomniała jakie to przyjemne dotykać kogoś na kim by jej zależało. Znieruchomiała patrząc w zamyśleniu jak jej opuszki przesuwają się po skórze pod oczami. Dla niektórych Kewir mógłby wydawać się nawet brzydki, ale nie dla niej. Widziała wszystko. Jak się jej poddał, jak tęsknie patrzył na jej ciemny pysk. Poczuła ja się rozluźnia i zwalnia oddech. Choć mógłby zaprzeczyć, był absolutnie bez skazy. Ciepły uśmiech jak letni dotyk wschodzącego słońca dotknął jej serca, kiedy poczuła przyjemny mrowienie w brzuchu.
Nagle czar prysł! Brutalnie przerwany przez spadający, zapomniany przez nich kamyk uderzający w głowę samca. W pierwszym momencie cofnęła gwałtownie głowę wyginając długą szyję pod ciasnym kątem. Wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze parskając śmiechem.
– Oj ty mój głuptasie... Haha – pogłaskała go po miejscu, gdzie lśnił mały rumieniec po uderzeniu. Wyczarowała po wewnętrznej stronie łapy warstewkę lodu, która powinna uśmierzyć ból i zapobiec powstaniu guza.
– Chyba wyrośnie ci trzeci róg – zażartowała masując zimnym okładem obolałe miejsce.
Kiedy Kewir sam zaczął nową turę ćwiczeń cofnęła łapę i zrobiła krok wstecz i pokiwała głową gotując się do ćwiczenia. Uśmiechnęła się rozbawiona tym opisem niezdarnego maga. Musiała jednak powstrzymać się od komentarza w którym by wyjaśniła, że z niej nie jest wcale lepsza czarodziejka. Czas przejść do zadania.
Zrobiła groźną (jak dla niej) minę i machnęła energicznie długim ogonem.
– ŁAPY PRECZ OD MOJEGO PARTNERA! – warknęła odgrywając wkurzoną i obróciła się tyłem do samca, aby zademonstrować, że będzie go broniła choćby własną piersią. Końcówką ogona owinęła się wokół jego szyi.
Najpierw zajęła się tym brzydalem, który zamierzał złapać ją za łapę. Co to to nie. Jej jasne oczy zaświeciły delikatnie, gdy przywołała do siebie maddarę, którą zaczęła tkać czar obronny. Zamierzała nim stworzyć roślinne pnącza, cienkie , ale odporne na zerwanie i bardzo trudne do przecięcia. Miało ich być kilkadziesiąt, umocowane głęboko w glebie i szybko rosnące. Miały wystrzelić spod ziemi pod atakującym ją chrabąszczem i owinąć się wokół niego, a następnie unieruchomić przyciągając go do podłoża. Po tchnięciu wyobrażenia w maddarę już w trakcie materializacji popatrzyła wprost na zuchwałego chrabąszcza-samobójcę, co śmiał rzucić się na jej wybranka.
Jej oczy, choć iskrzące się śmiechem, wyrażały również gniew. Niechcący z tego podniecenia aż pociągnęła ogonem za trzymaną szyję Kewiru, ale całe szczęście na tyle jeszcze panowała nad sobą, że nie zaciskała pętli.
Wyobraziła sobie wyjątkowo okrutną formę czaru polegającą na stworzeniu ściany ognia, która miała przeciąć drogę nacierającemu chrabąszczowi. Ściana miała być stworzona z żywych płomieni, zdolnych spopielić wszystko co w nią wpadnie. Miała być szeroka na na metr i równie wysoka. Pojawić się miała niespodziewanie pomiędzy nią (bo przecięć sama stanęła przed Kewirem, a tym robakiem. Gdy tchnęła czar w maddarę i widziała jak chrabąszcz się spala fuknęła przez nozdrza. Nikt nie będzie gryzł łapy jej ukochanego. Chyba, że ona.
Ballada Kewiru
Samotny pagórek
: 04 wrz 2024, 18:30
autor: Rytm Słońca
Podniósł źrenice w górę, będąc głaskany jeszcze przed powierzeniem samicy poprawkowego zadania.
– Błona mi się na chwilę skrzywi, nic wielkiego. – Stwierdził potem, bo w końcu przez jego środek głowy od samego noska przechodził pokaźny grzebyk.
Jeden robal został bez problemu unieruchomiony przez pnącza, a drugi spłonął żywcem i padł, nadziewając się na wspaniałą ofensywną obronę czarodziejki. Samiec jednak, którego ruchy zostały nieco zmniejszone przez zbyt mocne wczucie się uczennicy w scenariusz nauki nie zdołał się obronić przed tym chrabąszczem, który go atakował bo... stracił swoje skupienie, przez co zanim jego własny twór go dosięgnął, rozwiał się w powietrzu i ulotnił jak dmuchawce na wietrze.
Nie przeciwstawiał się jednak temu, co się działo. Był przyzwyczajony do nacisku na jego szyję przez to, że nosił obrożę (która na szczęście zjechała w dół odpowiednio, ażeby samica nie nabiła się na jej ostre kolce), ale mimo wszystko był w lekkim szoku. Niewystarczającym jednak, ażeby przewrócić się po lekkim pociągnięciu do przodu. Z jego nosa jednak zaczęła lecieć woda, która już od pewnego czasu leniwnie, rzadkimi kroplami się z niego sączyła. Przetarłby sobie ją, jak zwykle, jednakże teraz tak średnio mógł dosięgnąć swych nozdrzy.
Po wszystkim odezwał się do przodu, nie ruszając się z miejsca, ale stojąc tak trochę sztywno.
– Och, bardzo... ładnie ci poszło. Tylko... pamiętaj, że ograniczając ruchy drugiego... khm... – odchrząknął, bo jednak trochę nacisk ogona mu doskwierał, choć nie na tyle, by mieć jakiekolwiek szanse na zrobienie mu krzywdy – ...smoka możesz troszkę mu utrudnić jego własną obronę i niepotrzebnie narazić na niebezpieczeństwo. – Dokończył. Bez różnicy czy smoczyca by go puściła czy nie, kontynuowałby swoją myśl. No chyba, że by mu jakoś dosadnie przerwała. Patrzył się spomiędzy futra jej kity ogona, podziwiając jej wężowe, długie ciało...em, znaczy patrząc się w jej pysk, bo przecież właśnie do niej mówił!
– Myślę, że na dziś tyle wystarczy. Proponuję, abyś ćwiczyła sobie w wolnym czasie, sama albo na przykład z Katamu sposób obrony, który dziś poznałaś. Spróbuj też w głowie, albo i na żywo przestudiować sobie możliwe scenariusze na spotkaniu razem z kimś większej ilości wrogów. Oczywiście życzę ci, aby nigdy nie zaskoczyła cię z kimś taka sytuacja, ale przezorny zawsze ubezpieczony, prawda. – pochylił łebek na bok na tyle, ile potrafił, pytająco.
// Zgłaszamy MO II!
Jeśli jakimś sposobem dalej nie zostałby pociągnięty, albo coś, podciągnąłby swój tyłek do przodu, ażeby usiąść ponownie z ogonem samicy owiniętym wokół niego jak szal. Położyłby swoje przednie, łaciate łapki właśnie na nim, tak po prostu, bez wbijania szponów, żeby spoczywały na jej ogonie.
– Masz bardzo... puszysty ogon. – Stwierdził.
Kąsająca Łuska
Samotny pagórek
: 08 wrz 2024, 23:12
autor: Nocne Niebo
Miał ogromne szczęście, że chrabąszcz był tylko iluzją, bo inaczej byłoby z nim krucho. Drugie jego szczęście polegało na tym, że Fabia tego nie widziała. Inaczej pewnie miałaby wyrzuty sumienia, że to przez nią i że Kewir będzie kaleką do końca życia. Okropnie by się tym przejęła.
Więc kiedy wszystko jednak dobrze się skończyło, a samiec usiadł i zaczął ją krytykować obróciła się do niego, ale nie uwalniała go z pętli swojego ogona. Słuchała jego rad z pokorą przyjmując do wiadomości, że wiele jej jeszcze brakuje mistrzyni. Ale jak powiedział, na dzisiaj koniec nauki, więc kiwnęła energicznie głową i teraz mogli już przejść do mniej formalnej części tego wieczoru.
Popatrzyła jak jej ogon otula jego szyję tuż nad obrożą z ostrymi kolcami i uzmysłowiła sobie jak wielkie szczęście miała, że nie nabiła sobie na nie ogona. Delikatnie ruszyła włochatą końcówką, gdy samiec położył na nim łapki. Uśmiechnęła się tajemniczo i położyła się na boku przed Kewirem i popatrzyła w jego srebrne ślepia.
– Tak mnie natura stworzyła. – Uśmiechnęła się miękko i wygięła końcówkę ogona w górę i w dół pocierając miękką kitą o jego łuskę na szyi. – Są smoki, które nie lubią futrzastych samic. Wolą twarde łuski i ostre kolce. A są też takie samce, co wolą gładkie futro, miękką i ciepłą skórę. – Powiedziała prawie szeptem bez przerwy wpatrując się w jego oczy. – A tobie co się bardziej podoba? – Zapytała uśmiechając się zagadkowo. Ogon rozluźniał się pod jego łapami gotów poddać się jego woli.
Ballada Kewiru
Samotny pagórek
: 11 wrz 2024, 19:15
autor: Rytm Słońca
Widząc układającą się na boku samicę, zacisnął swoje przednie łapy nieco mocniej na trzymanym przez niego ogonie. Zaczął go nawet lekko masować, od czasu do czasu przymykając ślepia i obracając swój łeb tak, by przytulić do jego boku większą ilość pokaźnej kity samicy.
Wypuścił powietrze ze swoich nozdrzy w dłuższym, zrelaksowanym wydechu, a wkrótce potem zaczęła z nich... cieknąć woda. Zwykła woda. Jednak istnienie tej reakcji alergicznej na futro, samcowi zupełnie nie przeszkadzało. Normalnie przetarłby sobie nos łapką, ale były teraz trochę zajęte, a ślepia skupione na księżycowych oczkach Kąsającej, gdy do niego mówiła.
– Do tej pory twarde łuski i kolce to coś, co najbardziej przykuwało moją uwagę... ale może komuś uda się zmienić moje zdanie, hmm... – popatrzył się w bok z przymrużonymi ślepiami. Machnął za sobą ogonem, uderzając głucho i lekko końcówką jego błony ogonowej o trawę.
Szalik na prawdę mu się podobał, ale mimo to odłożył swoje łapy z powrotem na ziemię i wstał z powrotem na wszystkie cztery łapy. Tym razem stojąc, jednak wyglądał nieco inaczej niż wcześniej. Był znacznie bardziej napięty i wyprostowany, automatycznie prezentujący się, z błonkami ładnie wyeksponowanymi na tle leniwie zachodzącego słońca.
Ogona z siebie nie zrzucał mimo, że był luźno na nim zawieszony. Podobał mu się nawet trochę jego wężowy uścisk.
– Mam uczulenie na futro, ale jego fakturze na prawdę ciężko się oprzeć. – Powiedział dalej, robiąc krok za krokiem w stronę pyska leżącej jak długa adeptki. Ciągle nie spuszczał z oka jej własnych oczu.
Nie mógł się niestety ani się uśmiechnąć, ani nic, a bardzo by chciał. Jedynie płynnie ruszający się na boki, jakby pływał, ogon mógł trochę zdradzać, co się działo w jego środku.
Nachylił się nad leżącą na boku od góry, stojąc blisko z boku.
– Skoro jesteśmy już po nauce, miło byłoby usłyszeć twoją opinię o niej. – Zciszył swój głos, by wyrównać go z jej prawie-szeptem. Tylko w taki sposób mógł nim manipulować, bo niestety tonację miał płaską jak kałuża po deszczu – I oczywiście... uzgodnić zapłatę. – dodał, chcąc przednią łapą z równie kolczastą co obroża bransoletą delikatnie musnąć długie włosie u polika smoczycy.
Kąsająca Łuska
Samotny pagórek
: 14 wrz 2024, 22:09
autor: Nocne Niebo
+18
Już wcześniej zauważyła, że samiec miał mokry nos, ale jakoś bardzo nie zwracała na to uwagi. O mokry nos to nic niezwykłego u smoków. Tylko nie sądziła, że mogło to być związane z jakimś uczuleniem na jej futro. Zanim skojarzyła fakty samiec o kamiennej, niezmiennej minie podszedł do niej i... aż ją przeszedł lekki dreszcz, bowiem jego ekspresja była tak wyraziście czytelna, że aż nie mogła oderwać od niego wzroku. Chociaż była rozluźniona ciałem, to czuła jakby narastające napięcie w powietrzu między nimi. Nie ukrywała się z tym jak ciekawiła ją ta zmiana, która z wesołego żartownisia uczyniła z niego pewnego siebie uwodziciela. Popatrzyła na niego z dołu i uśmiechnęła się przepraszająco do niego.
– Mój biedaczku... Hm. Poczekaj , zaraz coś na to zaradzimy – powiedziała przymykając oczy i tworząc czar, który oczyścił jej futro i skórę z każdego nawet najdrobniejszego pyłku. To sprawiło trochę trudności i zajęło trochę czasu, ale nie trwało dłużej niż paręnaście sekund. Po tym wszystkim otworzyła oczy podniosła łapkę, aby jej wierzchem otrzeć jego nosek gdy nad nią stał i czekał na odpowiedź.
– No cóż.... Bardzo mi się spodobała jej forma, a co do zapłaty... – zaśmiała się cicho. Jej ogon, który dotąd wisiał bezwładnie z jego szyi, ożył i zsunął się z niego i spadł na ziemię. Przekręciła się na plecy i wykręciła swój długi tułów w łuk przysuwając się głową do jego przednich łap. Lewą przednią łapę oparła o jego mięsistą pierś, a prawą podkurczyła w powietrzu. Jakoś nie przejmowała się tym, że samiec mógł podziwiać walory jej zgrabnego wydłużonego ciała, również w miejscu które samice nie eksponują na co dzień. Jej gładkie futro było od spodu krótkie, ale gęste i delikatniejsze niż na bokach. Na pachwinach i podbrzuszu było miękkie jak puszek. Łagodne wzgórze piersi opadało ku lekko zapadnietemu brzuchowi usianym dziesiątkami błyszczących kropek przypominających gwiazdki na nocnym niebie.
– Cenę powiadasz? – spytała z ognistym błyskiem w oczach. Jej ogon, który leżał dotąd na ziemi podpełzł pod ogon Kewiru, uniósł się czubkiem do góry i polaskotał go włoskami od spodu. – Mam pewien pomysł, ale nie jestem pewna, czy przejmujesz taką formę rozliczenia... – zamruczała uwodzicielsko patrząc na niego z miłym uśmiechem.
Rytm Słońca
Samotny pagórek
: 20 wrz 2024, 1:13
autor: Rytm Słońca
Samiec w międzyczasie, gdy przypatrywał się ślepiami czyszczącej się dokładnie maddarą futrzastej smoczycy wyczarował sobie na nosku chustkę koloru jego błonek na ciele, pachnącą świeżą, pustynną opuncją. Miły zapach w przyjemny sposób uspokajał również nerwy i myśli. Wytarł nią rzadką wodę kapiącą mu z nosa i odrzucił ją gdzieś w bok, w dal, aby po zniknięciu w gwieździstych iskierkach zebrana nią woda nikomu nie przeszkadzała.
Wziął głęboki wdech i faktycznie, zabieg wykonany przez samicę podziałał. Przyłożył swój nos do jej włosia na łebku i ponownie postanowił głęboko w nozdrza nabrać zapachu samicy.
– Łaał. Od razu lepiej, dziękuję. Jakbyś chciała jeszcze kiedyś, prowadzę też i nauki z magii precyzyjnej. – zareklamował się, bo czemu nie! Może przyszła czarodziejka nie miała jeszcze żadnego nauczyciela tej konkretnej dziedziny magii?
+18
Kiedy dostrzegł ten błysk w jej ślepiach, mrugnął w jej stronę wolniej i obniżył przód swojego ciała tak, by położyć swoją klatkę piersiową i łeb na ziemi bezpośrednio przed samicą. Tak, żeby ich pyski były na prawdę blisko siebie, nawet i nie szpon. Wpatrywał się ciągle w jej srebrne księżyce, ciągle płynnie i wolno machając na boki swoim znacznie krótszym od jej ogonem.
– Haha, przyjmuję wiele form. – Powiedział ciszej skoro był tuż przed nią i zaśmiał się równie cicho i płasko pomachując skrzydłami. Mimo wszystko to dalej był ten sam, ekspresyjny i luźno podchodzący do życia jak na początku spotkania samiec – Powiedz mi więc, co krąży ci po umyśle... – Przesunął teraz po ziemi swoje obydwie przednie łapy na boki jej pyska, aby go ostrożnie w nie złapać, bardzo słabym chwytem, za ofutrzone poliki. – Mam swoje zasady, i nie podniosę nawet szponnika, jeśli nie usłyszę potwierdzenia tej wybranej przez ciebie. – Zaczął łagodnie przeczesywać palcami przednich łap trzymane włosie, cały czas stojąc na wyprostowanych tylnych łapach. Machany wcześniej ogon obniżył nieco, aby szybciej spotkać się dotykiem z tym podkładanym pod niego w odważne miejsce przez smoczycę. Może i był łasy na trochę zabawy której był od tak wielu księżyców głodny, ale maniery i wartości moralne, mimo że trochę inne od tych standardowych, wciąż trzymały go w ryzach. Nie był przecież w stu procentach dzikim zwierzęciem, którego napędza zwykle sam instynkt.
Kąsająca Łuska
Samotny pagórek
: 21 wrz 2024, 0:10
autor: Nocne Niebo
Jej zabieg magiczny jednak się udał, ale o wytarcie noska Rytm musiał już sam zadbać. Popatrzyła z uznaniem jak samiec radzi sobie z precyzyjnym czarem. Sama dobrze wiedziała jak trudne było manipulowanie magią na skomplikowanej płaszczyźnie. Wymagało do idealnego wyczucia, charakteru perfekcjonisty, księżyców ćwiczeń, a i tak nic z tego nie wyjdzie bez ociupinki szczęścia. Jej czar oczyszczający futro był co prawda bardzo skomplikowany, ale stosowała go już od kiedy pierwszy raz wywołała swój pierwszy podmuch wiatru. Na szczęście jej i jego zabiegi przyniosły natychmiastowy rezultat, czego dowodem było jego nieskrępowane niczym zaczerpnięcie nosem powietrza. Zaśmiała się w duchu obserwując jego kamienną minę, gdy reklamował się ze swoimi naukami.
– Hmm... Muszę się zastanowić. Ale na dzisiaj wystarczy tych nauk – odparła zdecydowanie. To niesamowite, że odmawiała sobie okazji do lekcji magii. Zupełnie jak nie ona. Jeszcze dzień temu dałaby sobie ściąć grzywę za kilka lekcji magii precyzyjniej, a teraz? Teraz miała ochotę na coś o wiele bardziej magicznego.
+18
Chwyciła za policzki popatrzyła z pozycji do góry łapami na jego ślepia. Mieli bliźniaczo podobne oczy. Lubiła patrzeć jak się iskrzą gdy na nią patrzy. Zupełnie jakby używał maddary. A był to po prostu jego wewnętrzny ogień. Nie przeszkadzało jej, że samiec nie może zmieniać mimiki pyska. Musiała przyznać, że do twarzy mu było z tą cechą. Był wtedy bardziej taki... inny od reszty.
I to bardzo się jej podobało.
Przeniosła swoje przednie łapki na jego nadgarstki. Nie ściągała ich tylko je na nich trzymała. Jej ogon zatrzymał się kiedy usłyszała ostatnie zdanie samca. Figlarny uśmieszek rozjaśnił jej pysk, gdy odsłoniła biały rząd kłów.
– Szponika powiadasz? – zapytała retorycznie udając, że coś tam kalkuluje. Musiała jednak przyznać, że zaintrygował ją tymi jego zasadami.
– Trochę za późno się targujesz kochaniutki – zaśmiała się rozbawiona. Skoro obniżył tył uginając tylne łapy mogła teraz bez przeszkód muskać kitą ogona bliższe podbrzuszu rejony jego spodu. Podczas gładzenia go po kroczu nie odrywała swoich oczu od jego ewidentnie uśmiechając się do niego lekko wyzywająco.
– Chyba twoje ciało mi podpowiada czego byś chciał... iiii... mogę ci to dać, ale wiedz, że ja jestem okropnie spragniona czułego dotyku i straszny ze mnie pieszczoch. Więc chyba wiesz co robić – zachichotała cicho. Delikatnie ściągnęła jego przednie łapy ze swoich policzków i wyciągając łeb w jego stronę aż jej nos zetknął się z jego brodą, ale nie zatrzymała się. Dalej sunęła pyskiem wzdłuż jego pyska i otarła się policzkiem o jego polik. Wypuściła spomiędzy warg cienki długi język i polizała go pod okiem.
Rytm Słońca
Samotny pagórek
: 27 wrz 2024, 20:13
autor: Rytm Słońca
+18
Ciepłe powietrze wypuszczone przez pysk samca w uspokajającym oddechu omiotło polik samicy, ogrzewając go jak powiew letniego wiatru. Skręcił swój ogon wokół własnej osi po usłyszeniu jej odpowiedzi. Tak się złożyło, że objął nim właśnie ten drugi, którym Fabia cały czas pobudzała prymitywne zmysły półpustynnego. Mogła wyraźnie poczuć, że z raczej zamierzonym skutkiem jej się to udawało. Ogon piastuna zaczął delikatnie zaciskać się i puszczać ten należący do czarodziejki.
– Świetnie. – ściszył swój głos, szeptając jej już do uszka z pyszczkiem przyłożonym do niego. Czule odwzajemniał otarcie się o pysk. – Jesteś w dobrych łapach. – dodał, przymykając ślepia i równocześnie z nią liżąc ją soczyście pod jej ślepiem, z drugiej strony łba. Kolejny głęboki i spokojny powiew pustynnego powietrza z płuc samca napotkał na swej drodze znów bok jej pyska gdy ponowił liźnięcie, tym razem czulsze i domagające się większej atencji.
Gdyby mógł pewnie chciałby się tak wylizywać jeszcze przez pewien czas, bo sprawiało mu to przyjemność, ale musiał się też przecież ze swojej obietnicy wywiązać... co nie znaczyło, że myśl na jaką wpadł, nie wywołałaby uśmiechu na jego pysku, gdyby takowy potrafił prezentować.
Przejechał swoim polikiem dalej, za oko, za szczękę, wsunąwszy się łbem na szczyt jej szyi. Podniósł się ponownie z ziemi i zrobił krok do przodu, umiejscawiając tak łeb samicy między jego dwiema przednimi łapami. Przed nią prezentował się nie lada widok konsekwencji akcji jej puchatej kity, to jest, o ile ośmieli się ją na moment odsunąć.
Podniósł prawą, przednią łapę płynnym ruchem w powietrze i położył ją na futrzasty grzbiet Fabii, zapewne gdzieś między łopatkami przednich łap z uwagi na jej długość i zaczął od pojedynczego przesunięcia łapy z dala, do siebie... z dala, do siebie... I zdawać by się mogło, że jego głaskanie było pomysłem istnie trywialnym i nudnym, gdy smoczyca mogła nagle poczuć na grzbiecie pierw spokojne drgania pacyfistycznej maddary, które potem przemieniły się w uczucie bycia głaskaną... dwoma prawymi łapami? Trzema? Z każdym pociągnięciem prawej, przedniej łapy samca pojawiała się jej kolejna, i kolejna kopia, wzdłuż całego grzbietu samicy. Mogłaby dać sobie przysiąc, że po grzbiecie nie pieści ją teraz nie jeden, lecz z dziesięć Rytmów, uważnie przeczesując futerko i w równym rytmie dając jej to, czego najbardziej chciała. Dużo... wstępnie niewinnego i pieszczotliwego dotyku.
Czy jednak spodoba jej się taki pomysł? A może spróbuje przeszkodzić samcowi i go rozproszyć, jakimś przewróceniem go albo innym trikiem? Nigdy nie wiadomo, co jej siedziało we łbie...
Spojrzał leniwie swoim łbem, którego bokiem też gładził futrzastą czuprynę samicy, na dłużące się na linii maddarowych łap piastuna ciało.
– Mmm. Jestem strasznie ciekaw, co potrafi twoje wężowe ciało. – wypowiedział, spokojnie, podekscytowany tym wszystkim dosłownie i w przenośni.
Nocne Niebo
Samotny pagórek
: 30 wrz 2024, 22:54
autor: Nocne Niebo
+18
Kiedy samiec zbliżył swoją głowę do jej głowy wpatrywała się w niego swoimi białymi ślepiami przypominającymi dwa księżyce. Na tle jej ciemnego pyska i usianego małymi gwiazdeczkami ciała, tworzyły niespotykaną kompozycję nocnego nieba. Nie od parady w końcu na czekającej ją ceremonii awansu na czarodziejkę właśnie tak brzmieć będzie jej następne imię. Patrzyła na smoka wzrokiem przepełnionym ufnością. Gdy ocierał się bokiem pyska o jej policzek przymrużyła powieki bowiem już od bardzo dawna nie czuła takiego dotyku. Miewała okresy w życiu, gdy jej rolą było rozpieszczanie, obezwładnianie i rozkochiwanie w sobie smoków, które podstępnie okradała. Zwykle nie pozwalała im na zbyt wiele. Zawsze kontrolowała to co się z nimi działo i nie dopuszczała do stosunku bowiem nie mogła ryzykować zapłodnieniem. Potrafiła zadowolić kochanków na wiele sposobów. Tym razem Rytmowi zamierzała dać to czego nie dała nikomu innemu. Choć odzywały się w jej głowie ciche protesty uciszała je natychmiast, pragnąc choć raz w życiu – i oby nie ostatni – poddać się zwierzęcej naturze.
Wydała z siebie pojedyncze mrugnięcie czując jak samiec przemierza przednimi łapami fale jej kręgosłupa. Mając przed sobą widok spodu samca wraz z pewnymi newralgicznymi częściami uśmiechnęła się kątem pyska odsłaniając kurtynę z puszystej kity jej własnego ogona pozwalając wyłonić się zza niej jego samczemu interesowi – rzecz jasna o ile był już dostatecznie podniecony, aby się jej już zaprezentować. A nawet jeśli nie i Rytm okazał się mistrzem w kontrolowaniu samczego popędu, to z zainteresowaniem wsunęła głowę głębiej pod jego spód i przekręciła głowę w bok, aby otrzeć się czubkiem nosa o miękką i intensywnie pachnącą skórę na jego podbrzuszu.
W tym czasie poczuła, że jej grzbiet masuje nie jedna, a kilka łapek. Wiedziała co prawda, że ich przeważająca większość jest tylko sprytnym magicznym czarem, ale uczucie głaskania w tylu miejscach na tułowiu było rozkoszne. I aż wyprężyła grzbiet w górę domagając się więcej. Mruczała, gdy grupa łapek cofała się do jej łopatek brnąc przez jej gęste futro pod włos. Była wniebowzięta. Aż wyobraźnia sama podsunęła jej obraz pieszczącej ją całej gromady Rytmów. Obrazek ten wywołał u niej lekki chichot.
Zbliżyła nos do miękkiej fałdy między udami samca słuchając słów które padły "z góry". Uśmiechnęła się do siebie, ale tego i tak nie mógł zobaczyć. Za to na pewno poczuł – bardzo ciepły dotyk na swoim przyrodzeniu, jakby mu ktoś go obłożył jakimś gorącym okładem.
~ Możliwe, że się o tym przekonasz – odparła mu mentalnie, gdyż z jakiegoś powodu miała zajęty język.
Rytm Słońca
Samotny pagórek
: 06 paź 2024, 20:44
autor: Rytm Słońca
+18
Gdy poczuł, jak samica wślizguje mu się łbem głębiej pod podbrzusze, muskając je swoim delikatnym futrem jego serce zabiło mocniej, co mogła poczuć na grzbiecie swojej długiej szyi.
Mogła również już czuć bez problemu pod swoją kitą, nim ją odsunęła, że jej ciepły od emocji "samczy interes" leniwie wydostawał się na zewnątrz i z każdym uderzeniem serca rósł w jej ślepiach nie tylko z uwagi na to, że przybliżała doń swój własny pysk. Rytmicznie pulsował, nie mogąc się doczekać dalszej części tego gwieździstego wieczoru. Na tle słabego światła wieczornego nieba mogła jedynie stwierdzić, iż był ciemny, okazały (jak na aparycyjnego przystojniaka przystało!), i dziwnie... połyskujący? Zupełnie tak, jak czarne białka w jego ślepiach, którym przypatrywała się wcześniej tak namiętnie i dogłębnie. Dodatkowo mogła też zauważyć, a z uwagi na to, co zrobiła, zwłaszcza też i poczuć w pysku, że pokrywały go liczne wypustki, z dala wyglądające, jak najprawdziwszy kaktus pokryty ostrymi kolcami, jednak w dotyku okazały się być zupełnym przeciwieństwem; były dość miękkie i elastyczne, dodajace dodatkowej i unikalnej faktury wyczuwalnej wewnątrz długiego, smoczego, samiczego pyska.
Khamsin zamruczał namiętnie i położył przód swojego ciała bardziej na leżący, długi tors ciemnołuskiej. Aż jego maddara się zachwiała, a głaskające delikatnie i równo magiczne łapki prawie że znikły, jednak zdołał opanować tą że sytuację. Tylne łapy odruchowo rozstawił szerzej, stawiając ich brązowe szpony tuż przed przednimi łapkami Fabii, a końcówka jego błoniastego ogona zaczęła drżeć jakby z zimna, lecz tak na prawdę przy zupełnie odwrotnym odczuciu, jakiego doświadczał. Przekrzywił swój pysk na bok i nim również zaczął łagodzić grzbiet swojej samicy. Miał ją. W końcu.
Dał jej smoczego całusa (liz!) tuż obok włosia, w którego wtulał swój policzek i po każdym głaśnięciu sprawiał, że magiczne łapki pojedyńczo znikały, co jeden takt. Równie z nim kołysał się też biodrami na boki, jakby mimo całej tej sytuacji całe jego ciało nadal chciało tańczyć. Wyciągnął swą prawą, przednią łapę w dal, przesuwając ją nadal po futrze fabii i próbując dosięgnąć ją jak najdalej potrafił. W jego łebku zmaterializował się być może i przyjemny również dla niej pomysł, aczkolwiek żeby wprawić go w życie musiał sięgnąć jeszcze dalej... Nie przypuszczał, że tułowia u smoków z sylwetką wężową są aż tak długie, a pary łap tak daleko oddalone od siebie. Nie potrafił sięgnąć jej tylnych łap, a to było mu do szczęścia potrzebne...
Dlatego w życie wprowadził swój spontaniczny plan. Chwycił tors samicy i... zaczął go wpychać głębiej i dalej pod siebie. Jej futrzasty grzbiet miło ocierałby się tak pierw o jego klatkę piersiową, a potem dalej, za strefy za nią. Niosło to za sobą oczywisty skutek, na którym o dziwo półpustynny nie był najbardziej skupiony, czyli sprawiało to, że chcąc nie chcąc to, co Fabia wzięła w swój pysk nasuwało się do niego coraz bardziej i głębiej, podrygując przy tym przyjemnie i ze względu na ruchy bioder samca ocierając się o boki jej polików. Miała szczęście, że smocze pyski są długie, bo inaczej z pewnością byłoby znacznie trudniej.
– Ek... Chwila... Ah... nie dosięgam... jeszcze yyy... troszkę... – Mówił cicho gdy jeszcze troszkę, troszeczkę dalej próbował ją wepchać pod siebie, przerywając swoje słowa drapieżnymi pomrukami przyjemności, które sprawiała mu Fabia przy z pomocą pracy jej języka.
Jeśli nic mu nie przeszkodzi (i Fabia ułoży się tak, że faktycznie większość jej torsu wciśnie się pod niego), w końcu uda mu się sięgnąć tych upragnionych ud zarówno swoimi przednimi łapami, jak i napierającym intensywne zapachy martwym, w pół-otwartym pyskiem... ale czy wszystko po drodze pójdzie zgodnie z jego planem...?
Samotny pagórek
: 13 paź 2024, 20:21
autor: Nocne Niebo
+18
Wyczuwając rosnące emocje smoka zrozumiała, że przekroczyła granicę za którą nie było już odwrotu. A nawet jeśli z jakiegoś bardzo mało prawdopodobnego powodu chciałaby się wycofać, wymagałoby to iście boskiej interwencji i to jeszcze na mistrzowskim poziomie. Na szczęście dla niej i dla niego, nie miała zamiaru przerywać tak magicznej chwili. Wiedziała jak samce reagują na odmowę na takim etapie. Co prawda, Rytmu nie znała aż tak dobrze, ale z jakiegoś powodu wiedziała, że nie zrobiłby jej nic złego i – z bólem fizycznym i psychicznym – pogodziłby się z jej odmową. Gdzieś tam w kąciku jej umysłu kołatała myśl lękliwa i ciekawska.
Łagodzona przez przymilającego się samca rozluźniała się pod jego czułym dotykiem. Lubiła być głaskana po grzbiecie. Lubiła gdy samce przeczesują łapami jej gęste, ciemne jak noc futro. Jej ogon przesuwał się po cichu za jej zad układając w nieregularny łuk na stygnącej po dniu miękkiej trawie.
Jej jęzor pracował wytrwale stymulując go podłużnymi ruchami wzdłuż całej długości jego przyrodzenia. Robiła to powoli i dokładnie, specjalnie starając się "bawić" w trącanie miękkich wypustków sterczących z jego powierzchni. Kiedy nagle samiec zaczął kołysać biodrami niechcący straciła kontakt języka z jego powierzchnią i próbowała jeszcze kontynuować poprzednią formę pieszczot, ale ostatecznie poddała się. Popatrzyła spod przymrużonych powiek na jego członka i myślami uśmiechnęła się do siebie, bo poczuła się jak na polowaniu. Gdyby wyjawiła mu na głos swoje skojarzenie, pewnie by się wystraszył, ale ostatecznie – co miał za chwilę poczuć – było to dobre rozwiązanie. Korzystając z okazji pewnego rodzaju przewidywalnego rytmu kołysania tyłem samca, obrała najlepszy moment i złapała jego przyrodzenie w pysk. Nagle, zupełnie się tego nie spodziewając została dopchnięta do przodu co spowodowało, że jego członek wsunął się głębiej do jej pyska. Rozszerzyła oczy, bowiem wystraszyła się, że mogłaby zahaczyć kłami o jego wrażliwą skórkę i niechcący ją rozciąć, ale nie poczuła w pysku posmaku krwi. Rytm też nie wzdrygnął się, czy zwolnił lub zawahał się w trakcie swojej ekspansji zmierzającej do jej bioder. Więc chyba nic się nie stało. Utwierdzona w tym przekonaniu pozwoliła by jego męskość ocierała się o jej język i podniebienie. Był olbrzymi i długi – tak jej się wydawało. Językiem dodatkowo drażniła jego skórne wypustki przekładając go z lewej do prawej i z powrotem.
W międzyczasie trochę ułatwiła rozochoconemu samcowi dostęp do swojego tyłu. Przysunęła grzbiet bardziej do przodu zginając do w eskę dzięki czemu jej lędźwia i nasadę ogona miał tuż pod swoją klatką piersiową. I choć miała taką możliwość nie skręciła tylnego odcinka wzdłuż aby ustawić go do góry łapami. Wciąż przylegała podbrzuszem do zielonego dywanu z traw, troszkę udając niedostępną. Chociaż wiedziała z doświadczenia, że dla samca to żadne utrudnienie. Powoli też zaczęła czuć ciepło uchodzącego z jej ukrytego pomiędzy udami skarbu, co zresztą Rytm powinien wyczuć pod postacią subtelnej, ale niezwykle podniecającej woni.
Rytm Słońca