OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Ilwenn potrząsnęła łbem, strząsając z grzywy ostatnie krople i przyglądając się Sokołowi rozbawiona, ale i lekko zirytowana tym ciągiem zdań.– A może się oburzyć– wzruszyła barkami. Jeśli uzna czyjeś argumenty za słabe, po prostu wpadają jej do głowy i od razu z niej wypadają, choć gdzieś w środku czuła, że zarazem zbytnio upraszcza temat. – Ale jeśli to oportunizm... to nadal szukanie kogoś słabszego od nas. Nie widzę w tym nic złego. Zwłaszcza, że nie trzymamy ich w grotach ani nie głodzimy– Nie widziała w swoim toku myślenia nic złego i raczej nic nie zmieniłoby jej opinii.
– A nie wiemy też, jak taki kompan żył przed naszym przyjściem. Może był sam, bo stado go odrzuciło? Zgubił się, bo zmysły go zawiodły?– przekrzywiła głowę, przyglądając mu się spod mokrych kosmyków futra.
– A skoro już jesteśmy w temacie silniejszych– dodała po chwili, marszcząc lekko brwi. – Sam mówiłeś przed chwilą, że są stworzenia potężniejsze od nas. To raczej stawia nas gdzieś pomiędzy, a nie na szczycie. Taki żubr byłby zagrożeniem dla ciebie, ale dla górskiego smoka... niekoniecznie. Właściwie wszystko zależy od tego, z kim masz do czynienia i jakie masz możliwości... – zawahała się, mrugając. – …choć chyba trochę odbiegłam od tematu – westchnęła lekko.
– Ano, zależy mieć swojego kompana... Na moje szczęście chcę jedynie chimerę zająca, więc pewnie samo jabłko wystarczy, by przekonać go do mnie– zamyśliła się na moment. W sumie, co się daje mieszance roślinożercy i mięsożercy? Zamyśliła się lekko.
Parsknęła subtelnie śmiechem na ostatnie zdanie Sokoła.
– Cóż, mój tata jest zastępcą, więc jestem już w połowie drogi – stwierdziła z przekornym błyskiem w oku, choć wiedziała, że na przywódcę raczej by się nie nadawała, biorąc pod uwagę, jak lekko traktuje stosunki między stadami.
Na chwilę ucichła, pozwalając, by szum liści wypełnił przestrzeń między nimi.
– Czasem myślę, że też chciałabym coś takiego. Czuję monotonię. Każdy chodzi w kółko od punktu A do punktu B jak mrówki. Jedynie książki mamy jakoś umilają mi czas, ale nie chcę spędzić całego życia w grocie na polowaniu i walkach – uśmiechnęła się blado.
Sięgnęła spojrzeniem do jego łapy, w której leżały trzy ziarna. Pachniały intensywnie, gorzko, jak coś, co raczej nie miało być przyjemne.
– Czemu nie– przechyliła lekko głowę na bok. Wzięła jedno ziarno, trzymając je chwilę między zębami, zanim przegryzła. Smak uderzył od razu – ostry, cierpki, jakby przypalony. Skrzywiła się lekko, ale nie wypluła.
– To jest... gorzkie. Bardzo gorzkie – mruknęła, żując powoli. – Ale… nie wiem. Może nawet mi się to podoba. Tylko mogłoby mniej smakować spalonym... starym kasztanem. ─────────────────── Sokół Samnaru


















