Strona 33 z 33

Drzewo na Wzgórzu

: 27 paź 2025, 12:11
autor: Przebiśniegowa Łuska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Ilwenn potrząsnęła łbem, strząsając z grzywy ostatnie krople i przyglądając się Sokołowi rozbawiona, ale i lekko zirytowana tym ciągiem zdań.
A może się oburzyć– wzruszyła barkami. Jeśli uzna czyjeś argumenty za słabe, po prostu wpadają jej do głowy i od razu z niej wypadają, choć gdzieś w środku czuła, że zarazem zbytnio upraszcza temat. – Ale jeśli to oportunizm... to nadal szukanie kogoś słabszego od nas. Nie widzę w tym nic złego. Zwłaszcza, że nie trzymamy ich w grotach ani nie głodzimy– Nie widziała w swoim toku myślenia nic złego i raczej nic nie zmieniłoby jej opinii.

A nie wiemy też, jak taki kompan żył przed naszym przyjściem. Może był sam, bo stado go odrzuciło? Zgubił się, bo zmysły go zawiodły?– przekrzywiła głowę, przyglądając mu się spod mokrych kosmyków futra.

A skoro już jesteśmy w temacie silniejszych– dodała po chwili, marszcząc lekko brwi. – Sam mówiłeś przed chwilą, że są stworzenia potężniejsze od nas. To raczej stawia nas gdzieś pomiędzy, a nie na szczycie. Taki żubr byłby zagrożeniem dla ciebie, ale dla górskiego smoka... niekoniecznie. Właściwie wszystko zależy od tego, z kim masz do czynienia i jakie masz możliwości... – zawahała się, mrugając. – …choć chyba trochę odbiegłam od tematu – westchnęła lekko.

Ano, zależy mieć swojego kompana... Na moje szczęście chcę jedynie chimerę zająca, więc pewnie samo jabłko wystarczy, by przekonać go do mnie– zamyśliła się na moment. W sumie, co się daje mieszance roślinożercy i mięsożercy? Zamyśliła się lekko.

Parsknęła subtelnie śmiechem na ostatnie zdanie Sokoła.
Cóż, mój tata jest zastępcą, więc jestem już w połowie drogi – stwierdziła z przekornym błyskiem w oku, choć wiedziała, że na przywódcę raczej by się nie nadawała, biorąc pod uwagę, jak lekko traktuje stosunki między stadami.

Na chwilę ucichła, pozwalając, by szum liści wypełnił przestrzeń między nimi.
Czasem myślę, że też chciałabym coś takiego. Czuję monotonię. Każdy chodzi w kółko od punktu A do punktu B jak mrówki. Jedynie książki mamy jakoś umilają mi czas, ale nie chcę spędzić całego życia w grocie na polowaniu i walkach – uśmiechnęła się blado.

Sięgnęła spojrzeniem do jego łapy, w której leżały trzy ziarna. Pachniały intensywnie, gorzko, jak coś, co raczej nie miało być przyjemne.
Czemu nie– przechyliła lekko głowę na bok. Wzięła jedno ziarno, trzymając je chwilę między zębami, zanim przegryzła. Smak uderzył od razu – ostry, cierpki, jakby przypalony. Skrzywiła się lekko, ale nie wypluła.
To jest... gorzkie. Bardzo gorzkie – mruknęła, żując powoli. – Ale… nie wiem. Może nawet mi się to podoba. Tylko mogłoby mniej smakować spalonym... starym kasztanem. ─────────────────── Sokół Samnaru

Drzewo na Wzgórzu

: 14 lis 2025, 11:06
autor: Sokół Samnaru
  • Może Ilwenn miała rację, jeśli chodzi o kompanów? Myśl zajaśniała w głowie Urgumma, który nie mógł odeprzeć wrażenia, że musi się podrapać po głowie. Choć powierzchownie liznęli temat nader chętnie, coś głęboko dalej zdawało się obrzydliwie niemoralne i niekoniecznie był w stanie złapać to w łapy i okiełznać w słowa.
    Obudził się na mowę o silniejszych.
    E-e-e-e! – Wydusił piskliwie, unosząc z zażaleniem szpon. – Pamiętaj, że smoki to kreatury-stworzenia ma-gi-czne! Po prostu ja żem siebie, tak-tak, nigdy nie wytrenował w walce to i słabo mordobicie przyjmuję, ano? Źródło mam niczego sobie, gdyby je podszlifować.
    Na kolejne stwierdzenie zachichotał, przytakując – ano, ano wymknęło mu się zza kłow, bo miała rację, ot, nigdy się nie spodziewał tak... słabego kompana po zaradnej Ilwenn. To przemyślenie, oczywiście, zachował dla siebie.
    He-ehe-he – zakołysał się w miejscu. – No, no, za chwilę będę znać więcej powiązań w Ziemi niźli w Słońcu, e-hehe-he.
    Przeżuwając, odpowiedział następnie za blady uśmiech uczennicy:
    Szczęście w nieszczęściu, bogini Sennah daje swoje błogosławieństwa w podróżach poza granice stad – Uśmiechnął się serdecznie młódce, postępując niepodobnie do siebie – szukając jakiejś rady w tym zamglonym, tępym umyśle. Zrobił sobie przerwę na przeżucie ziarna i jął dalej: – Masz rację, jak najbardziej, i mam wrażenie, tak-tak, nieodłączne-mocne wrażenie, ano, że to się odbija na charakterze tutejszych smoków, tak-tak. Rzadko który uczeń postawił mi się, owszem, tak, jak Ty, droga Ilwenn i bardzo zyskałaś tym, tak-tak, mój szacunek jako nauczyciela. Monotonię jednak, tak-tak, zawsze będziesz czuć, moja droga, bo i ona jest nierozłączną częścią długiego, smoczego życia. A co do książek Twojej mamy, sam chętnie bym poczytał, tak-tak... hm... dawno żem nie czytał, wcale a wcale.
    Zamyślił się i gdzieś z podświadomości niczym gejzer wystrzeliło wspomnienie. Niezliczone półki w Klinikach, dniami i nocami Urgumm – wtedy jeszcze jako pełnoprawna samica – siedziała nad księgami spisanymi przez ludzi i przez elfy we wspólnym języku i uczyła się, czy to historii Meesklapu, czy to ziołolecznictwa, czy to anatomii... dalekie dzieje stały przed nim teraz jak nowe, jakby wszystko stało się wczoraj.
    Nie czytał książek od bardzo, bardzo dawna – czuł się nawet zatrwożony swoją bezczynnością wśród Wolnych.
    Mmm, to masz – rzucił bez zawahania, odczepiając jedną z mniejszych sakw, co go oplatały wokół pasa. Ta także była z jeleniej skóry i pachniała mocno-intensywnie czekoladowo, toteż wiadomym było, że to tam leży więcej niż naręcze kawy. Nim zaczął mówić, rozejrzał się i ku swojemu zdziwieniu, zauważył, że przestało padać. Kiedy? – Wezmę Twoją, a jakże, uwagę-skargę pod uwagę przy kolejnym paleniu, tak-tak. Bo ja już będę leciał, tak-tak, mam tro-o-ochę do roboty. Przygotowuję się, tak-tak, do przeprowadzki, albo nie wiem czego nawet. Znajdziesz mnie w Lesie Samnaru na terenach Słońca, jeśli kiedykolwiek będziesz chciała mnie poszukać. Chętnie z Tobą, moja droga Ilwenn, jeszcze rozmówię, bo zdajesz mi się, tak-tak, obiecującym młodzikiem. Ach, a co do kawy! Nie daj amemait, zapomniałbym Tobie opowiedzieć – o-stro-żnie! Na chwilę obecną maksymalna dawka dla Ciebie to jeden, tak, jeden mały ziaren. Pomoże Ci w skupieniu na krótką chwilę, a także pobudzi, że hu-hu, zobaczysz, za chwilę będziesz latać z wiatrem. Jeśli będziesz chciała się zaopatrzyć lub zmienić dawkę to, jeszcze raz, znajdziesz mnie na terenach Samnaru, ano?
    Pogłaskał jeszcze Wichra na pożegnanie, wyciągnął łapę by uściskać małą Ilwenn i wzbił się niezwłocznie w powietrze.
━━━━━━━━━━
:: Przebiśniegowa Łuska – //zt