Strona 33 z 33

Ustronie

: 21 maja 2025, 10:28
autor: Naga Magia

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

  • Spojrzała na niego, nabierając mocniej powietrza.. Miała.. tak po prostu przestać? Normalnie jego słowa w żadnym wypadku by jej nie ruszyły, jednak teraz? Zacisnęła mocniej zęby. Chciała go uderzyć a jednocześnie..
    – Nie mogę. – wycedziła przez zęby. Zbyt nawykła do udawania że wszystko jest w porządku, świetnie, dobrze. Gdyby jej Banda dowiedziała się, jak jest na prawdę najpewniej nie chciałaby mieć już z nią niczego wspólnego.

    Przerażała ją samotność.

    Gdy tak po prostu nią rzucił, z trudem utrzymała równowagę ale o dziwo nie padła na pysk. Choć zwaliło ją z łap. Stęknęła, czując jak obiła sobie chyba lewy bark o grunt. Ramzy zawsze był taki opanowany, racjonalny.. podziwiała go za to. Nie miała mu w żaden sposób za złe że mama go faworyzowała – Zasłużył na to, prawda? Ona miała po prostu to nieszczęście by urodzić się w słabym ciele i wyznawać inną filozofię niż mordobicie...
    – M..możemy... – zaczęła ale reszta zdania ugrzęzła jej w gardle. Chciała powiedzieć że mogą to zmienić, z dala od areny od swojej rodziny. Zacząć od nowa.. Ale dotarło do niej że niestety – Może być już na to.. za późno

    Nie! Nie zgadzała się z tym!

    – R... Ramzy! – krzyknęła za nim, prawie przekraczając granice Mgieł. I znów, słone łzy wydrążały boleśnie małą stróżkę idącą od ślepi prze policzek. A jednak.. nie zatrzymała go. Siadła jedynie i gdy zniknął, po prostu siadła i się rozpłakała.

    Tylko to potrafiła robić, prawda? Płakać.

    – Nie zostawiaj mnie..

    / zt

Ustronie

: 22 cze 2025, 21:13
autor: Melancholijny Kaprys
Skrzydła ponownie zaniosły go na tereny wspólne, gdzie wylądował już nieco zmęczony lotem. Z gracją i delikatnością położył zgrabne łapy na ziemi. Jego stan nie był najlepszy, w jakim był, dlatego też słabł dużo szybciej, niż powinien. Chwilę mu zajmie, zanim wróci do pełni sił, niestety odejście Tuiego nie przyspieszy tego procesu, a wręcz przeciwnie.
Szedł spokojnym krokiem, znajdując sobie akceptowalne miejsce do przysiądnięcia i odpoczęcia. Nigdzie mu się zresztą nie śpieszyło. Nie dzisiaj. Wiedział jednak, że jeśli niczym się nie zajmie, jego myśli ponownie go dobiją i zmiażdżą, a tego nie potrzebował.
Wyjął z torby drewienko znalezione jakiś czas temu i z pomocą maddary zaczął rzeźbić, wykonując spokojne i dokładne cięcia. Niespecjalnie to jednak pomagało. Nie sprawiało mu to takiej przyjemności jak kiedyś. Było to jednak jedyne zajęcie, które mógł mieć przy sobie. Dopiero po chwili zaczął się wkręcać, zaczynając sobie również nucić pod nosem. Nie było to dobre lekarstwo. Przykryje swoje zmartwienia, będzie je ignorował i uciekał od problemów, nawarstwiając je. Nic go jednak nie nauczyło, jak i sam nie nauczył się na błędach.

Dolina Paproci

Ustronie

: 22 cze 2025, 21:31
autor: Dolina Paproci
Coraz częściej wychodziła ze swojej groty aby robić coś innego niż leczyć i szukać ziół. Długie spacery poprawiały jej nastrój, dawały uczucie spokoju którego tak bardzo potrzebowała. Kompani wyczuwali jej zmienny nastrój, ale zostali w jamie na jej prośbę. Niechętnie, ale uszanowali jej decyzję pozwalając jej pobyć ze swoimi myślami.
Szła wolnym, rytmicznym krokiem patrząc w pustkę przed sobą. Dopiero po chwili usłyszała jakieś nucenie. Rozejrzała się wokół siebie, chcąc znaleźć źródło dźwięku. Idąc w tę stronę spojrzała na bardzo krzykliwie ubarwionego smoka.
Podeszła do niego zaintrygowana tym, co robił z kawałkiem drewna.
– Hej, przeszkadzam? – uśmiechnęła się życzliwie. – Pozwól, że się przedstawię, jestem Dolina Paproci, uzdrowiciel z Ziemi.

Najpiękniejsza Łuska

Ustronie

: 23 cze 2025, 17:45
autor: Melancholijny Kaprys
Jego niezbyt ważne zajęcie zostało zakłócone przez samicę z Ziemi. Oh... samicę, którą już raz widział. W obecności Rasha. Zlustrował ją spojrzeniem. Nie wiedział, co dokładnie ją łączyło z północnym. Białe futro, podobne kształty pyska. Czyżby byli spokrewnieni?
Lustrował ją tak spojrzeniem, bez namysłu i dopiero kiedy do niego dotarły słowa wcześniej wypowiedziane przez Ziemie, ocknął się jak poparzony.
— Ah... nie, skąd. Nie przeszkadzasz. — Zapewnił i podniósł się na przednich łapach.
— Najpiękniejsza Łuska, kleryk ze stada Słońca. — Skinął lekko pyszczkiem, również się przedstawiając.

Nie wydawała się chcieć go zjeść, czy nie pałała do niego nienawiścią. Wygląda na to, że jeśli byli spokrewnieni, to osobowość mieli kompletnie różne... jak i Rash zapewne nic o nim nie mówił swoim bliskim. No tak... czemu by miał?
Zauważył, że Dolina z zaciekawieniem przyglądała się temu, co robi. Sam zerknął na niedokończoną rzeźbę.
— To nic takiego, w taki sposób trochę próbuje uciec od myśli. Nie zawsze się udaje. — Wytłumaczył, jakby zbrodnią było rzeźbienie w drewnie, a może po prostu Uzdrowicielka sama lubiła ten sposób spędzania czasu? Albo była pod wrażeniem jego techniki.

— Czy przypadkiem może... znasz Rashediaha? — Widział ich razem, wiedział, że się znali. Wydawało mu się, że mogli być spokrewnieni, ale nie było to tak oczywiste. Może łączyło ich coś innego.

Dolina Paproci

Ustronie

: 23 cze 2025, 18:12
autor: Dolina Paproci
Patrzyła z życzliwością na smoka, zachichotała gardłowo widząc jak ten jej się przygląda. – Mam coś na pysku? – zapytała rozbawiona i przysiadła na ziemi aby móc lepiej przyjrzeć się jego rękodziełu.
– Kleryk huh? Jestem Dolina Paproci, uzdrowicielka z Ziemi. – odpowiedziała na przedstawienie. Na chwile uniosła wzrok ku górze, coś jej świtało ale nie była pewna co konkretnie.
– Miło mieć jakieś zajęcie, ja lubię pleść wianki kiedy są kwiaty. – uśmiechnęła się nie odrywając wzroku od drzeworytu.
Po usłyszeniu imienia swojego brata podniosła wzrok na smoka
–... Co odwalił? – pierwsze co wymskneło jej się z pyska. – Znaczy! ekhm, to mój brat. – zaśmiała się nerwowo. Wtedy ją olśniło – Och... to Ty! Rash opowiadał mi trochę o Tobie. – przytaknęła łbem. – znowu się pokłóciliście? – zapytała z widoczną troską.

Najpiękniejsza Łuska

Ustronie

: 23 cze 2025, 19:36
autor: Melancholijny Kaprys
Pokręcił pyszczkiem na boki, gdy ta zapytała, czy miała coś na pysku. Chodziło właśnie bardziej... o jej pysk. Na szczęście szybko się otrząsnął i odchrząknął. Słysząc o wiankach, skinął, zupełnie jakby mu mowę odjęło. Kiedyś wszyscy błagali, aby zamilkł, by przestał mówić, a teraz? Ciężko mu było wykaszleć jakieś słowa, jakby kosztowało go to tonę wysiłku.
— Pleść również bardzo lubię. Jednak do kwiatów wypadałoby mieć co z tym zrobić, czy coś nimi ozdobić, czy komuś wręczyć... bardzo lubię, ale ostatnio nie plotłem nic takiego... — Przyznał, od kiedy odszedł Tui, z którym najczęściej plótł wianki, zupełnie zapomniał o tej aktywności. Zupełnie jakby o niej zapomniał, jakby próba ponownego wrócenia do zaplatania wianków była zbyt bolesna, przypominająca o stracie. Nie chciał o tym zapomnieć. Czuł, że chciałby to robić dalej, czy wtedy poczuje znów obecność ukochanego wujaszka, na którego zawsze mógł polegać? Bał się sprawdzać i nie czuł się jeszcze na to gotowy...

A więc była siostrą Rasha... tak, to miało sens i wyjaśniało podobieństwa, a także bliskie relacje. Jednak charaktery mieli... tak bardzo inne...
Pokręcił ponownie pyskiem na boki, znowu jakby słowa to było dla niego za wiele, po chwili się jednak przemógł.
— Nie odwalił nic, a na pewno nie mi. Nie rozmawiamy ze sobą od... jakiegoś czasu. Oraz się nie widujemy. Obawiam się również, że wtedy Twój brat nie mówił o mnie. Nie przepadaliśmy zbytnio za sobą. Chyba że narzekał... wtedy bardzo prawdopodobne, że jednak coś o mnie napomknął. — Przyznał i nikły, nostalgiczny uśmiech wymalował się na jego pyszczku. Co za dziecinada... tęsknił za czasami kiedy jego największym zmartwieniem był ten Baran. Jakoś wszystko było wtedy łatwiejsze.

Podał samicy kawałeczek drewna.
— Może chciałabyś spróbować? — Zaproponował. — W przeciwieństwie do kwiatów zostaje na dłużej. A to też ciekawe zajecie. — Uśmiechnął się lekko, choć chyba powinien być bardziej ostrożny. To nadal rodzina Rashki! Jednak wydawała się taka wrażliwa i delikatna... rodzina też potrafi się od siebie różnić.

Dolina Paproci

Ustronie

: 23 cze 2025, 20:11
autor: Dolina Paproci
Przekrzywiła lekko głowę na bok a serdeczny uśmiech nie schodził jej z pyska. – Takie wianki możesz wysuszyć i powiesić gdzieś, ale jeżeli chcesz komuś go wręczyć, to może zrobisz jeden dla mnie a ja jeden dla Ciebie? – zaproponowała. – Chodźmy poszukać jakiejś łąki z kwiatami, chyba że chcesz to teraz dokończyć. – pokazała szponem na kawałek drewna, który trzymał smok.
Dolina uniosła wzrok ku górze, co konkretnego wtedy mówił? Cholera, nie mogła wygrzebać tego z pamięci.
– Prawdę mówiąc nie pamiętam co konkretnie o Tobie mówił, ale na pewno mieliście jakąś relację – podrapała się po policzku.
– Pewnie mój brat sprawił Ci dużo kłopotów. – odezwała się delikatnie i położyła łapę na barku smoka w geście pocieszenia. – Rash to dobry smok, jest uparty i bywa cyniczny. Ale odrobina ciepła i serdeczności burzy jego skorupkę. – zachichotała. Zawsze kiedy go obejmowała był jak wryty ale nigdy jej nie odepchnął, mogło być to ze względu na to, że była jego siostrą. Nie wiedziała, jakby ją traktował gdyby nie byli spokrewnieni.

Zamrugała na propozycję Kleryka.
– Moge spróbować, ale nie wiem czy moja maddara potrafi być tak wdzięczna do tworzenia takich dzieł. ale moge spróbować. Wianki możemy zrobić kiedy indziej. – przytaknęła i rozejrzała się za jakimś kawałkiem drewna. Nie chciała ciąć żadnych gałęzi ani powalać drzew. – Może... zacznijmy od tego jakie drewno nadaje się do rzeźbienia

Najpiękniejsza Łuska

Ustronie

: 26 cze 2025, 18:02
autor: Melancholijny Kaprys
Gdy samica położyła łapę na jego barku, coś w nim zadrżało. Nie odsunął się, ale też nie spojrzał na nią. Wpatrywał się gdzieś w punkt na ziemi, jakby próbował wygrzebać z tej gleby resztki spokoju. W jego ciele napięcie zmalało tylko odrobinę, po chwili, jakby przez ułamek sekundy pozwolił sobie na oddech. Potem jednak znowu zamknął się w sobie na dłuższy moment. Nie chciał pleść kwiatów. Nie teraz. Nie był na to gotów, jednak nie potrafił tego przyznać. Samica może nie będzie naciskać.

— Dobry smok, powiadasz... — powtórzył cicho z nutką goryczy, niemal jakby mówił do siebie. Na pysku pojawił się cień uśmiechu, ale bez ciepła. — Tak, chyba tak. Z pewnością znasz go lepiej niż ja. — Uśmiechnął się, ale to był smutny, niemal przepraszający uśmiech. Milczał przez chwilę. Napięcie w barkach nieco zelżało, ale było w nim coś... jakby coś trzymało go w środku w zamknięciu.
— Wiesz... nie wiem, czy mam jeszcze siłę zastanawiać się, który Rash jest prawdziwy. Ten, którego znasz ty, czy ten, którego znałem ja. A może obaj jesteśmy tylko widzami innego przedstawienia. Choć teraz to i tak bez znaczenia, kiedy uznaliśmy, że najlepiej będzie nie wchodzić sobie więcej w drogę. — Spojrzał na nią, krótko. Przenikliwie. Ale zaraz potem spojrzenie zgasło, jakby się czegoś przestraszył.

Wzruszył lekko barkami, jakby chciał odgonić ciężar słów.

— Ale mniejsza z tym. Nie powinienem tak mówić, w końcu to twoja rodzina. — Wziął wdech, potem spojrzał jeszcze raz na kawałek drewna, delikatnie dotknął jego powierzchni. — Drewno jest... bardzo wdzięcznym płótnem, lecz wymaga nieco praktyki i bliższego poznania, ale zdecydowanie warto. — Podał jej kawałek drewna wielkości nieco większej niż łapa. Suchy, lekko pachnący żywicą.

— To cis. Dobrze się prowadzi, jest miękkie, ale trwałe. Lubi płynne linie, drobne detale. Ale jak się zagapisz, potrafi się łamać w poprzek słojów. Trzeba go słuchać. — Przez chwilę mówił z pasją, której wcześniej nie słychać było w jego głosie. Gdy mówił o sztuce, oczy mu błyszczały, jakby świat był przez moment trochę mniej bolesny.
— Rzeźbię, bo wtedy mam wrażenie, że świat milknie i słucha. Ale czasem też maluję, choć to wymaga większych przygotowań. Drewienka łatwo mi jest mieć przy sobie. — Zawahał się, a potem dodał jeszcze cichszym tonem:

— Śpiewałem kiedyś. — Urwał. Były to miłe wspomnienia, które ktoś brutalnie z niego wyrwał i skaził. Jego lico za wiele zdradzało. Nie był teraz wystarczająco silny. Miał tę siłę w sobie, lecz potrzebował chwili, aby ją odnaleźć. — Śpiewania nauczył mnie wasz przywódca. Do dziś bardzo ciepło go wspominał. Opowiedział mi również o tworzeniu ze szkła. Spotkanie z nim było dla mnie bardzo rozwijające. — Uśmiechnął się ciepło na to wspomnienie.
— Ktoś bardzo dla mnie ważny nauczył mnie wielu rzeczy. Szycia, plecenia wianków… nauczył mnie wielu wspaniałych rzeczy. Jestem ogromnym szczęściarzem, że miałem możliwość mieć przy sobie kogoś tak wyjątkowego. — Przyznał szczerze i dumnie. Tak… będzie z siebie dumny do samego końca i nigdy nie zaprzestanie pielęgnowania umiejętności, które Tui mu przekazał. Zamilkł na chwilę, jakby wspomnienia przybrały zbyt wyraźne kształty. Potem jednak odchrząknął cicho i znów spojrzał na nią.

— Tworzenie pomaga, wiesz? Kiedy świat boli. Albo kiedy nie da się powiedzieć tego, co się czuje. Tak myślę.

Dolina Paproci

Ustronie

: 27 cze 2025, 9:54
autor: Dolina Paproci
Na chwile odłożyła temat wianków i rycia w drewnie, skupiając się całkowicie na słowach smoka. Wyglądało, jakby coś w nim kiełkowało, ale nie mogła jeszcze jasno stwierdzić co to było. Bacznie wsłuchując się w jego wypowiedź, co jakiś czas błądziła wzrokiem po niebie, ziemi i w pustkę. W koncu, gdy ten skończył rozmawiać o Rashu uniosła łapę, jakby chciała mu pokazać aby na chwilę przestał mówić o rzeźbiarstwie.

– Nie wiem, czy znam go lepiej. – odpowiedziała szczerze zamykając na chwilę oczy.
– Widzisz, Rodzinny Rash może być innym smokiem dla znajomych, przyjaciół czy kochanków. – otworzyła leniwie powieki. – Każdy z nich może być prawdziwy i fałszywy w tym samym stopniu. – spojrzała w bok na chwilę i nabrała mocnego wdechu. –... ale wszystkie mają wspólną cechę, każdy z nich ceni bardziej czyny niż słowa. – nie była najlepszym doradcą w romansach, sama miała w tym diabelny problem. Ale może taka drobna wskazówka pomoże samcowi na pogodzenie się z jej bratem.

Zaśmiała się cicho.
– Możesz mówić o nim co uważasz. Ciekawi mnie zdanie innych smoków. – dotknęła barku smoka i delikatnie poklepała w geście pocieszenia. Teraz jej uwaga została skierowana na drewnie, z zaciekawieniem słuchała tłumaczeń Słonecznego. Rzeźbienie wydawało sie mieć inną formę poczucia, w końcu to inna struktura niż ciało i tkanki. Jej maddara mogła być zbyt delikatna na kawałek klocka. – Mogłabym spróbować? – zapytała biorąc w łapy drewno od samca. Skupiła intensywnie maddarę i zaczęła robić drobne rysy, zbyt delikatne aby mozna było nazwać to rzeźbieniem. Wtedy skupiła w sobie magię jeszcze bardziej, aby dostosować moc do struktury drewna, a potem... Przecięła drewno na pół. Drzewo wyleciało jej z łapy, a ona spojrzała na samca zaskoczona, jednocześnie z przepraszającym uśmiechem. – ara.... chyba popsułam. – zachichotała i podniosła teraz dwa klocki.

– Barwy Ziemi umie śpiewać? – zapytała zaskoczona. Wyglądał ekscentrycznie, ale ... Żeby śpiewać? Mimowolnie zaśmiała się głośno. – A to dobre...– wytarła gromadzącą sie łzę w oku. – Nie spodziewałabym sie, że taki smok jak on zajmowałby się śpiewaniem. Dlaczego już nie śpiewasz, skoro to lubisz? – zapytała po chwili, kiedy uspokoiła oddech.
Spojrzała w bok, Łuska mówił o tym smoku w czasie przeszłym. Mogła się jedynie domyślać, co sie z nim stało. Jedno było pewne, nie było go już z klerykiem. Wtedy Dolina przypomniała sobie Blysa i Nel. Jedno odeszło bogowie-wiedzą-gdzie, druga zaczęła życie w innym miejscu. Nie umarli, ale jednocześnie nie było ich przy niej. Znajome ukłucie w piersi powróciło, na co smoczyca zareagowała cięzkim westchnieniem.

– Tworzenie pomaga? – mruknęła jakby upewniając się. Sama jedynie plotła wianki, ale nie czuła niczego specjalnego przy nich. Po prostu to robiła, kiedy miała trochę wolnego dla zabicia czasu.
– Zazdroszcze Ci, że masz takie hobby. Chyba jestem tak nudnym smokiem, że nie mam czegos takiego. Całe życie poświęciłam się bycia uzdrowicielka, szukam ziół i monitoruję ile ich brakuje w składziku. Staram się dbać o pacjentów, ale to wszystko bardziej obowiązki. Co prawda, sprawiają mi też przyjemność, ale nie ma w tym nic artystycznego. – powiedziała wzruszając barkami.
Powiodła spojrzeniem na pysk samca.
– W takim razie, czy teraz świat Cię boli? – zwróciła uwagę na jego słowa, w końcu przyłapała go na rzeźbiarstwie, czyżby przyczyną tego problemu był jej brat?


Najpiękniejsza Łuska

Ustronie

: 09 wrz 2025, 0:15
autor: Topielczy Skrzek
  Była zmęczona.
  Jej ostatnie dni, może nawet księżyce polegały tylko na polowaniu i wysiadywaniu w legowisku. Polowanie, wysiadywanie. I tak w kółko. Była zniecierpliwiona, jej łowy nie były zbyt obfite, a przecież musiała nazbierać zapas jedzenia. Wkrótce dołączy kolejny lokator w jej podwodnej grocie, a jej skrytka świeci pustką i kamieniami szlachetnymi. Nie będą przecież żywić się klejnotami.
  Ze zmęczenia wypłynęła z rzeki gdzieś w krzaki, zawinęła się w listowiu i mchu i tak usnęła. Zapach nie wskazywałby, jakoby ktokolwiek lub cokolwiek zjawiło się tutaj niedawno, dlatego pozwoliła sobie na krótką chwilę wytchnienia... Dopóki ktoś nie zoczy różowego wężowego wśród brązowo-zielonych zarośli.

Łaknący Przyjemności

Ustronie

: 13 wrz 2025, 1:23
autor: Łaknący Przyjemności
  Ciepłe lato powoli ustępowało zimniejszym dniom. Chmury spokojnie i leniwie przepływały po nieboskłonie. Moja wolna wędrówka, pełna bólu wczorajszego dnia. Myśli ciemnych i niechętnych swego jestestwa i masce, która nieprzymała się pyska. Spokojny, pełny przemyśleń nienawiści do samego siebie i przeszłości...
  Kroczyłem przy brzegu tego jeziora. Widziałem z oddali ryby i ptactwo, które powoli migrowało w cieplejsze miejsca. Ech... Wszystko odchodzi, wszystko umiera... Tak pełny bólu dotarłem do zarośli, w których ujrzałem znajomy kształt. Po chwili dotarł zapach. Och... Ciekawe... Na spokojnie usiadłem obok, nie wydając dźwięku. Tylko w spokoju patrzyłem na samicę, która wyglądała na mocno wymęczoną wszystkim...
  • ━━━━━━━━━━━
    :: Topielczy Skrzek ::

Ustronie

: 14 wrz 2025, 16:39
autor: Topielczy Skrzek
  Nie zbudziła się. Nie od razu, przynajmniej. W oczach Łaknącego samica nie poruszała się, miała jedynie płytki, spokojny oddech. Jej podświadomość jeszcze nie ostrzegła Topielczej, że nie jest sama, że coś zmieniło się w powietrzu. Choć nie było nawet szelestu, dźwięki dalszego otoczenia roznosiły się trochę inaczej. Za mało, by od razu ją zbudzić z tak głębokiego snu.
  Trwało to dłuższą chwilę, nim Ziemisty samiec dostrzegł pierwszy ruch. Ogon owinął ciaśniej cielsko łowczyni, pojawiło się westchnięcie. Jej sen się spłycił, podświadomość wybudziła z uśpienia – teraz byle ruch powietrza będzie w stanie ją obudzić.

Łaknący Przyjemności

Ustronie

: 14 wrz 2025, 17:25
autor: Łaknący Przyjemności
  W spokoju przyglądałem się śpiącej samicy. Kojarzyłem ją, z widzenia. Nie chciałem budzić, a ni pozostawiać bez ochrony. Nawet jełki jest to w miarę bezpieczny obszar wolałem mieć oko nad naprawdę wymęczoną duszą. Moja przyjaciółka, żywy wianek , Tava, z lekkich nudów machała swoimi kłączołapkami na wietrze. Żywy obraz dziwnej inie dokona martwej natury...
  Och... Budziła się łowczyni, czyli niemusze mieć jej na oku, chociaż może z powrotem odda się na służbę u Pani Piasków... Ech, samemu by się tak usnęło, ale nie mogę. Cicho patrzyłem katem na naprawdę piękną smoczą duszę. Może kiedy była taka bezbronna, tak naprawdę był najbardziej drapieżna dla mego i tak skruszonego, zniszczonego dawno serduszka... Naprawdę kusi, aby ją tak pogłaskać delikatnie po szyi, by mogła oddać się dalej w swoją podróż pełną mary sennej...

  • ━━━━━━━━━━━
    :: Topielczy Skrzek ::

Ustronie

: 25 wrz 2025, 22:52
autor: Topielczy Skrzek
  Teraz wystarczyło głośniejsze westnienie ze strony ziemistego samca, by bordowa smoczyca otworzyła szeroko swoje ślepia. Jeszcze zanim jej mózg dobrze przetworzył dokładnie to, co widzi, jej mięśnie w odruchu bezwarunkowym gwałtownie wierzgnęły się i wąż w mgnieniu oka zniknął w pobliskich krzewach.
Dopiero po chwili, gdy do Topielczej dotarło, że widzi smoka a nie drapieżnika, wystawiła łeb ponad schnące listowie i zaskrzeczała, strosząc kolce na grzbiecie.
– Czemu się skradałeś do mnie? Co?! – zawołała gniewnie bezkompromisowo czekając na jak najszybszą odpowiedź.

Łaknący Przyjemności

Ustronie

: 10 lis 2025, 3:01
autor: Łaknący Przyjemności
  Samica jeszcze długą chwilę była w objęcia Pani Piasków nim się całkowicie obudziła. Wraz z jej odruchem, mogła tylko zobaczyć pilnującego, siedzącego samca na ziemi. Posłałem jej jedynie spojrzenie pełne uśmiechu.
Spokojnie, nic Ci nie zrobiłem. Spałaś, a mimo wszystko coś mogło Cię zaatakować. Co mi szkodziło usiąść i popilnować? Nie miałem serca Cię budzić... Wiem jak to... Zbyt dobrze o tym wiem, posiadając troje piskląt... – spokojny ton i troska jaka biła z moich oczu była widoczna z oddali. Ziewnąłem i przeciągnąłem niczym gruby kolorowy kot – Choć muszę przyznać, że wyglądałaś przeuroczo tak śpiąc, ale to tylko moja mała opinia. – znów posadziłem zad na ziemi, a Tava tylko zsunęła się po mnie, lekko zwisając na moich rogach w luźnym wianku.
  • ━━━━━━━━━━
    :: Trefna Topola ::