Strona 46 z 46

Księżycowa łąka

: 07 sty 2024, 21:21
autor: Trans Bitewny

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Trans nie wydał się ani trochę przejęty reakcją Nieugiętego na dotyk. W końcu... byli z Nowym Porządkiem w relacji można by rzec, partnerskiej. A jej reakcje bywały o wiele brutalniejsze i mniej przewidywalne. Aż chciałoby się rzec, że przywykł do nieprzewidywalnych osobników i zachowań.
Dlaczego nie chciałeś? Nie znasz drogi? Mogę ci pokazać – zdziwił się nieco i przekrzywił łeb, wbijając zaciekawiony ślepia w adepta. Serio nikt im tam w Ziemi nie wspominał nic o kwarcach? Albo nie zachęcał do chodzenia? Bo to mu się aż wydawało surrealne. Jemu, który sam osobiście na swojej ceremonii na adepta otrzymał pożyczkę na doszkolenie się. Kolejne pytanie było jeszcze dziwniejsze. Moldath podrapał się aż pod podbródku z zamyśleniem, tak chwilowo. Kto wyrządził Kairakiemu taką krzywdę, doprawdy! Nic dziwnego, że w Ziemi były takie dziwaczne osobistości.
No... tak. Kwarce są, w istocie, normalne – pokusił się aż o bardzo ładne stwierdzenie. Za to na myśl o mistrzu aż prychnął głośno. – A mistrzami to ty się nie przejmuj. Jak trzeba, to się ma. Mnie jednak szkoliła dzicz, młody – oznajmił dumnie, mrugając do niego pół żartobliwie. A pół nie. Zlustrował go krótko od stóp do głów. – Nie wyglądasz na takiego, co by się kwapił do pójścia do kwarców, co? Ale chciałbyś, hm? Na przykład... teraz? – zapytał, mrużąc lekko ślepia w nieodgadnionym wyrazie pyska.

Nieugięty Kolec

Księżycowa łąka

: 08 sty 2024, 20:12
autor: Pąk Róży
– Chwila, co, nie! – Odpowiedział, zarówno na propozycję, jak i pytanie Gargantuicznego. Wiedział mniej więcej gdzie są, tylko, uh. Było to skomplikowane… Tak jakby.

Spojrzał trochę krzywo, na wspomnienie o nieprzejmowaniu się Mistrzami. On akurat swojego lubił, tylko… Cóż, zapadł niedawno w sen…

– Y, to znaczy, nie trzeba… – Dodał po chwili, kiedy zdał sobie sprawę, jak… Dziwnie nad wyrost mógł zareagować. Po prostu, wzięło go to z zaskoczenia. – Znam drogę i… Nie wiem, musiałbym się zastanowić… Uh, nie wiem… – dodał jeszcze. Z jednej strony, niby by chciał, niby by mógł, z drugiej... Może Czereda się przebudzi i porozmawia z nim o tym? – Ale, y, dzięki za propozycję – dodał jeszcze po chwili, trochę niepewnie. No cóż, w zasadzie to się nie znają i tylko ze sobą walczyli, więc… To nawet miłe, że ten drugi samiec chce mu pomóc. Nawet jeśli z litości, to wciąż… Uh, niepotrzebnie to sobie dopowiedział. No nic. – Po prostu... Pójdę chyba sam. – Dodał, nieco mniej pewnie.

Trans Bitewny

Księżycowa łąka

: 17 sty 2024, 21:56
autor: Trans Bitewny
Tyle emocji. Inne smoki nigdy nie przestawały go zaskakiwać. Uniósł brew, wysłuchując tego chaotycznego wyjaśnienia z kamienną miną. Którą jednak rozświetlił powoli lekki uśmiech pod sam koniec. Mrugnął do niego.
Sam na sam z kwarcami, co? Niektórym tak wygodniej. Chociaż nie zdziw się, jak wpadniesz na kogoś po drodze. Sporo smoków tam chodzi – pozwolił sobie na ocenę, pocierając w krótkim zamyśleniu podbródek. Co prawda ostatnimi czasy tam nie był, ale... z tego co pamiętał, kiedy był w świątyni regularnym bywalcem, to nietrudno było na takiego innego smoka wpaść.
Czyli co, w niczym ci pomóc nie potrzeba? Tak absolutnie w niczym? Wiesz w ogóle, że tam się nosi kamienie? – dopytał, zerkając nań pytająco. Skoro najwyraźniej wszystko było okej to cóż. Co mu więcej pozostawało?

Nieugięty Kolec

Księżycowa łąka

: 19 sty 2024, 0:21
autor: Pąk Róży
Uh i tych emocji wcale a wcale nie ubywało! To znaczy, może i na chwilę Kairaki się uspokoił, jeśli o to chodzi. Na to pierwsze stwierdzenie kiwnął łbem i… W sumie, trochę nie przywiązywał do tego wagi?

Zaś co do pomocy… No niby z jednej strony tak, a drugiej… Może faktycznie, ktoś by się przydał? Nie wiedział. Niestety dla Gargantuicznego, emocje znów wróciły i zagościły na pysku i w głosie samca!

– Słyszałem o tym, że trzeba zapłacić mięsem lub kamieniami – odpowiedział na w sumie rzecz, która sprawiała mu najmniej problemu. – Oraz, uh, um, jak tak bardzo chcesz, to, y, możesz się ze mną przejść… Może nawet wskażesz mi ten właściwy, czy coś… – No i poddał się w końcu i uległ… Towarzystwo chyba nie będzie mu przeszkadzać? No i w razie co, spróbuje go może i wykorzystać! – Um, to... teraz? Czy Cię zawołać...? – Dopytał jeszcze. Początkowo nie planował ruszać od razu, ale jeśli ten samiec go do tego zmusi...

Trans Bitewny

Księżycowa łąka

: 19 sty 2024, 18:19
autor: Trans Bitewny
Uniesiona brew nie opadała, kiedy po całego odpowiedzi jeszcze chwilę mundur przypatrywał. Obserwował i analizował. Wiedział doskonale, co odpowie, a jednak specjalnie nie spuszczał jeszcze z niego wzroku ani nic nie mówił, aby sprawdzić, czy spotka się jakąkolwiek ciekawszą reakcją z jego strony.
Prawda – przytaknął wpierw powoli, nim kontynuował, decydując się na rosnący uśmiech. – Płacisz kamieniami albo mięsem. Nic trudnego, nie? Tylko drogę trzeba znać. I nie pomylić posągu z kwarcem, hmmm – zamyślił się krótko. – Skoroś taki niepewny, to mnie zawołaj, jak będziesz gotowy. To twoja podróż i odbądź ją wtedy, kiedy będziesz chciał. Ja mam czas. I własne wyprawy za sobą – mrugnął porozumiewawczo. Najchętniej poszedłby od razu, teraz, pokazał wszystko już w ttm momencie, ale Kairaki nie wyglądał mu na kogoś, kto w tej chwili miał ochotę to robić. Ani na takiego, co by o tej niechęci mu teraz powiedział. Westchnął. Czy smoki zawsze musiały coś wydziwiać? I co on miał, domyślać się każdej ich myśli?
Szczególne, że niby przed chwilą chciał sam, a terqz jednak nie. No to w końcu jak? Trans z lekkim zniecierpliweniem zamachał końcówką ogona. Decyzje, decyzje! Od razu, nie ma co czekać.

Nieugięty Kolec

Księżycowa łąka

: 21 sty 2024, 18:38
autor: Pąk Róży
Uh, tak, nie miał ochoty iść od razu, ale… Był też w stanie ulegnąć drugiemu samcowi i wybrać się tam teraz. Nie był zbyt dobry w odmawianiu innym, przekonał się już o tym podczas spotkania z Yamim. Uh…

Zdziwił się więc nieco reakcją Gargantuicznego, ale też i trochę się z tego powodu ucieszył.

– Oh, em, dobra – odpowiedział najpierw i w sumie na tym by poprzestał, gdyby nie uświadomił sobie, że wypadałoby powiedzieć coś jeszcze – oraz, um, dzięki… – Powiedział niepewnie, czy powinien za to dziękować, czy nie. Nie wiedział czy już sobie iść, czy nie, więc stał sobie tak w niezręcznej ciszy.

Trans Bitewny

Księżycowa łąka

: 19 lut 2024, 16:55
autor: Epitaf Zatraconych
Poranek nie musiała mówić że była zmęczona. Samiec widział to jakby biała miała to wypisane na pysku, jej ruchy też wszystko mu mówiły, a jej zmęczona mina już w ogóle. Składanie jaj dalej odbijało się na jej zdrowiu. Do tego ciągłe pilnowanie jaj, a jak się wyklują? Wtedy dopiero zacznie się prawdziwa zabawa...

Dlatego właśnie Epitaf postanowił zabrać ze sobą parę rzeczy, wliczając w to małą przekąskę w postaci mięsa z miodem, dwóch butelek z herbatką jego opiekunki. W samej cieplni obudził ją delikatnym liźnięcie w policzek i poprosił Apollo żeby zajął się jeszcze nie wyklutymi maluchami. Chociaż gdyby mógł to chyba zagryzł kogokolwiek kto chciałby tam wejść, nie licząc Yngwe. W grocie było wystarczająco ciepło, a w razie czego jeszcze znajdowały się tam futra których błotnik mógł użyć.
Tymczasem sam zaciągnął Poranek nad Zimne Jezioro. A dokładniej nad Księżycową Łąkę. Wieczór był dosłownie idealny. Może pomijając ten cały śnieg który zakrywał zawsze będące tutaj kwiaty. Będą musieli się tutaj wybrać jak to wszystko stopnieje. Jednak od czego wiwerna miała swoją futrzastą "Kuleczkę".
Nic im nie będzie przez jeden wieczór. Też musisz trochę odpocząć – mruknął po wylądowaniu i machnięciem ogona pozbył się części śniegu i po chwili podszedł do niej żeby musnąć ją językiem od policzka, przez szyją aż do barku. Naprawdę musiała odpocząć i zrelaksować, a wojownik nie miał tu specjalnie na myśli "takiego" odpoczynku, który już sprawił im dość sporo roboty.

Niesmak Poranka

Księżycowa łąka

: 19 lut 2024, 21:56
autor: Niesmak Poranka
Trudy ostatnich dni odcisnęły na niej piętno i gdyby nie smocza natura którą jest łuska to zapewne by miała sińce pod oczami. Leciała za lubym jakby była prowadzona magiczną nitką gdzie podczas lotu kilka razy przymknęła oko. W ich grocie niby była w stanie spać i coś tam spała jednak każda głośniej spadająca kropla czy tez poprawiający się podczas snu Epitaf wyprowadzali ją z możliwości snu. Była przewrażliwiona na punkcie upragnionych jaj jak i piskląt w nich będących. Kiedy dolecieli na miejsce wyhamowała tylko dzięki samcowi kiedy przytulił do niej pysk. Mimo sporych rozmiarów starała się być delikatna w tym co robi. Słowa samca wywołały u niej uśmiech po czym zwinęła się na przyjemnie chłodnym śniegu który przynosił jej ulgę na zmęczone ciało. Mimo wszystko zerkała za pomocą Apolla na jajka. Na teraz nie była wstanie nic powiedzieć choć widać po niej że jej lżej.
Epitaf Zatraconych

Księżycowa łąka

: 23 mar 2024, 15:16
autor: Okowy Przeszłości
//Gdzieś tam w okolicy Areny Viliara.

Siedziała tak jakiś czas, zastanawiając gdzie mogła zrobić błąd. Być może inny zestaw ziół, zadziałał by lepiej? Nawet jeśli w rzeczywistości trwało to ledwie kilkadziesiąt długich i powolnych oddechów, zdawało jej się, że dłużej.
Dopiero po tym, wypuścił ze świstem powietrze przez nozdrza, porzucając na chwilę obecną rozterki.
– Obca Ideo, potrzebuje Cię w okolicy Areny Viliara. Sprawa dotyczy waszego wojownika. – Z jakichś powodów woląc dzisiaj rozmawiać z wężowym, niżeli ich przywódczynią. Nie miała sił przerobowych na konfrontację z nią i wszelkie pytania, jakie najpewniej by zadawała.

Zanim ten pojawił się na miejscu, zdążyła pozbyć się krwi z futra samca. Nie bardzo miała usprawiedliwienie dla tego czynu. Po prostu, zrobiła to.

Obca Idea

Księżycowa łąka

: 23 mar 2024, 21:04
autor: Obca Idea
Su nie znał dotyku umysłu Okowów Przeszłości, nie wiedział więc do końca kto go wzywał. Odpowiedział jednak niemal natychmiast:
Słyszę i jestem w drodze.

Czarodziej pędził pędził przez tereny Słońca w stronę terenów wspólnych, gdzie znajdowała się arena Viliara. Nie oczekiwał niczego dobrego słysząc, że został wezwany w to miejsce, zwłaszcza jeśli sprawa dotyczyła któregoś z ich wojowników. Wybór nie był przesadnie duży: Yulo, Enge, Batsu i Widmo. Które z nich?

Arel, zmierzam na Arenę Viliara. Coś stało się z jednym z naszych wojowników. – dał znać przywódczyni, jednie tyle ile wiedział.

Gdy przybył na miejsce, zastał Okowy oraz leżące nieopodal ciało pokryte rudym futrem. Ach...

Oczekiwał znajomego uderzenia smutku i bezsilności, ale czuł się jakby patrzył w wyschnięte koryto rzeki. Czuł wewnętrzną pustkę, nicość, bezruch. Kolejny dzień, kolejny martwy bliski.

Podszedł bliżej do okowów, odrywając wzrok od ciała.
Co się stało? – zapytał rzeczowo, sucho, bez powitania. Jego pierś unosiła się i opadała lekko po intensywnym biegu.

Okowy Przeszłości Powroty Słońca

Księżycowa łąka

: 26 mar 2024, 1:28
autor: Powroty Słońca
Wybór był dużo, dużo węższy – Arel wiedziała to już w momencie otrzymania wiadomości, ale nie było wartości w ogłaszaniu tego przedwcześnie.
~ Dołączę do ciebie. ~ Wiadomość była pomrukiem niewiele głośniejszym od powiewu wiatru.

W podróży z ponurą satysfakcją obserwowała formujący się w jej żołądku i płucach ścisk; rosnące napięcie w niecierpliwych mięśniach; myśli, które próbowały przyspieszyć, rozciągnąć się, pokryć sobą cały przestwór jej umysłu jak wiosenne kwiaty łąkę. Pozwoliła goryczy się rozgościć, ale nie śmiała wsłuchiwać się w szepty swojej własnej jaźni.

W pewnym momencie jej cień zawisnął nad sylwetką kuzyna. Towarzyszyła mu w ten sposób na końcówce trasy, by na koniec zatoczyć koło i wylądować nieopodal jego, uzdrowicielki i ciała. Podeszła do nich. Choć jej spojrzenie nie mogło się oderwać od rudego futra.
Nie żyje, prawda. – Jej komentarz był zupełnie zblazowany i choć brakło akcentu, dla potwierdzenia skierowała wreszcie wzrok – z trudem – na Ziemną. Na moment. Bez oskarżenia. – Demon? Pewnie nawet-– nie próbował się bronić. – Gorycz. Jakby podano jej do wypicia najgorsze z lekarstw. Tylko zaciśnięta szczęka i nieruchoma sylwetka zdradzały cień pozostałych emocji.
Poczucia winy.

Obca Idea, Okowy Przeszłości

Księżycowa łąka

: 23 kwie 2024, 9:38
autor: Okowy Przeszłości
Nieodpowiednim było by odejść bez słowa, ale z drugiej strony, rozmowa z nimi wydawała się równie nieprzyjemną opcją. Wyjątkowo zły moment. Widząc zbliżające się sylwetki, Wypuściła powoli powietrze przez nozdrza, a ledwie oddech przymykając ślepia.

Nie zaskoczyło jej ich zachowanie, sama też popatrzyła na rogaty łeb. Odsunęła się o krok, robiąc im miejsce. W końcu, był to członek ich stada. Ona zaś, była tu kimś całkowicie zbędnym.
– Jako uzdrowiciel, bardzo rzadko oglądam samą walkę. Nie potrafię odpowiedzieć wam na te pytani i wątpliwości, czy podjął się obrony. – Chociaż nie. Na to drugie możliwe, że była pewna odpowiedzi. Widziała go na polowaniu, leczyła go praktycznie co chwilę. Jej opinia była jednak niepotrzebna.
– Dał mi znać mentalnie w trakcie lub przed walką, ale gdy tu dotarłam, znalazłam go w niemal agonalnym stanie. Przykro mi, obrażenia po raz kolejny były zbyt ciężkie, bym dała radę je wyleczyć. – Albo sama była na tyle niekompetentna.

Powroty Słońca Obca Idea

Księżycowa łąka

: 02 maja 2024, 17:07
autor: Powroty Słońca
Potrząsnęła łbem nieobecnie, gdy Okowy zaczęła się tłumaczyć; ach, na bogów, niepotrzebnie pozwalała zgorzknieniu znaleźć wyraz w jej zachowaniu. Westchnęła ciężko i przysiadła, by docisnąć palce prawej łapy do własnego czoła w geście znużonego namysłu. Na moment zamknęła ślepia.
Wybacz. Po prostu... rozmawiałam z nim niedawno. Po tym jak pierwszy raz zginął – dojaśniła, choć głos próbował utknąć jej w gardle; złamać się w pół jak wyschnięta trzcina. Zignorowała to; mówiła dalej. – Stąd domyślam się okoliczności. Zdziwiłabym się, gdybyś była w stanie wyleczyć... taką ranę.1x śmiertelna [rana magiczna; oderwana od ciała kończyna; doszczętnie rozwalona obręcz barkowa – strzaskane kości; rozerwane tętnice – obfite krwawienie; ból; szok; gorączka; infekcja] – Nie ważyła się podnosić spojrzenia na uzdrowicielkę. Z trudem mówiła z sensem już bez tego, a pech chciał, że z Ziemną widywała się tylko przy okazji czyjejś śmierci... Czuła się z tym dziwnie winna, szczególnie na wspomnienie, jak próbowała się wstawić za Mancimilianem.
Zaczynała czuć odrazę do siebie.
Zacisnęła szczęki i wzięła kilka głębokich oddechów; odwróciła wzrok od ciała.
Dziękuję, że poinformowałaś Ideę. Zajmiemy się resztą. – Spojrzała wreszcie na uzdrowicielkę i skinęła jej łbem.

Okowy Przeszłości, Obca Idea

Księżycowa łąka

: 02 maja 2024, 19:54
autor: Obca Idea
Gdy Arel chwilę po nim przybyła na miejsce, skinął przywódczyni głową. Potem podszedł bliżej do ciała przyglądając mu się beznamiętnie. Jego wyraz pyska był ponury i chmurny, ale nie wyglądało na to by zastępcą targały mocniejsze emocje, przynajmniej na zewnątrz.

Wewnątrz zaś... czuł się okropnie, ale nie dlatego że Enge nie żył. Dlatego, że jego śmierć nie poruszyła go tak jak powinna. Gdy zapytał się w duchu doszedł do wniosku, że czuje się normalnie. Nie odczuwał ani smutku, ani rozpaczy, ani straty. Realizacja tego faktu uderzyła go niczym kowalski młot. Stało się to czego się obawiał, to o czym kiedyś opowiadała mu Flądra – zobojętniał, przyjmował tę informację tak samo jak stwierdzenie, że w trakcie burzy pada deszcz lub to, że słońce okręcało się na niebie. Tak po prostu było i już.

Czuł się z tym okropnie, bo czuł że Enge zasługiwał na więcej. Zasługiwał na to by go szczerze opłakać i pożegnać, zasługiwał na to samo co Verhu. Su zdał sobie sprawę, że nie był mu już w stanie tego dać. Nie ważne pod jakim kątem na to patrzył, jak bardzo próbował doszukać się w sobie tej żałości i smutku, nie potrafił go znaleźć. Myślał, że będzie w stanie zbudować z Enge przyjaźń, rodzinne więzy, które przed jego przybyciem rozpadały się jedne za drugimi.

Patrząc na martwe ciało swojego brata i słuchając jednym uchem słów Okowów Przeszłości, wiedział już że popełnił błąd.

Mimo tej paskudnej mieszaniny porażki, zawodu i odrazy względem samego siebie, jego umysł pozostawał czujny.
Kolejny raz... – powtórzył odruchowo za uzdrowicielką. Czyli to nie był pierwszy raz kiedy Enge umarł. Ateral musiał już raz zwrócić go na ten śmiertelny padół. Otworzył szerzej pysk, jakby chciał coś dodać, coś powiedzieć, po czym zamknął go, zamrugał ślepiami i lekko potrząsnął przecząco głową. – Nieważne. – mruknął cicho. Zazwyczaj chciał wiedzieć.

Ale nie tym razem.

Jego maddara zawibrowała, a soczyście zielona mgła zabłysła na granatowych piórach. Sięgnęła i otoczyła ona ciało Engego, tworząc pod nim migotliwą, prostokątną płaszczyznę, która uniosła martwego smoka nieco w górę, by mógł przetransportować go z powrotem na tereny stada Słońca. Podniósł się i spojrzał zimnymi, turkusowymi ślepiami na Okowy.
Dziękuję. – powiedział krótko, nieco łagodniej niż poprzednio. – Za informację i za to, że próbowałaś go uratować. – przeniósł wzrok na Arel i lekko przytakując głową. Był gotowy by stąd odejść.

Powroty Słońca Okowy Przeszłości