Strona 38 z 39

Diamentowy Strumień

: 30 lip 2024, 22:52
autor: Cisza po Lawinie

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Rzadko bywała sama, ale odkąd dzieci nieco podrosły i nie potrzebowały ciągłego nadzoru, Bealyn co raz częściej wędrowała wieczorami, nie mogąc zasnąć. Miała już po dziurki wspomnień, które ją dręczyły. Pyski zmarłych bliskich. Mamy, taty, Sekerina.

Szła żwawym krokiem, chcąc się rozbudzić. Czasem jej łapy uderzały o wodę w strumieniu, gdy przez zmęczenie zniosło ją odrobinę na bok. Teufel i Taucher kręcili się gdzieś nieopodal, choć nie w zasięgu wzroku. Bealyn była za to wdzięczna, bowiem nie była w nastroju, aby rzucać im patyki czy bawić się w bitwę na śnieżki.

Diamentowy Strumień

: 31 lip 2024, 17:34
autor: Płatki na Wietrze
Uh, dobra, teraz pozostało mu już tylko wszystko naprawić i odkręcić. Tak, dokładnie tak, to jest jego cel. Póki co spacerował po Wspólnych, rozkoszując się nowym sobą i rozmyślając nad tym, co mógłby zrobić z Bealyn. Uhm, normalnie ją zawołać? Już miał wrócić, kiedy poczuł znajomy zapach i dojrzał jednego ze znanych mu kompanów. Ohhh, była ona tutaj…? Niewiele myśląc, ruszył w tamtą stronę i kiedy tylko dojrzał samicę postanowił od razu się odezwać. Ugh, ten strumień nieco go zmartwił, ale póki nie musi się do niego zbliżać...
– Bealyn, ja, uhm, chciałbym porozmawiać – zaczął niepewnie i zaczął się powoli zbliżać. Czy zareagowała jakkolwiek na niego? – I, y, przeprosić, to znaczy... Wyjaśnić to wszystko – dodał jeszcze niepewnie.

Bealyn

Diamentowy Strumień

: 02 sie 2024, 17:39
autor: Cisza po Lawinie
Taucher przyjrzał się Pąkowi, ale że był to znany smok, nie zareagował w żaden sposób. Wrócił po prostu do nabierania wody w trąbę, aby po chwili bawić się w fontannę. Teufel natomiast... kto wie, gdzie był i co robił.

Bealyn zatrzymała się w połowie kroku, gdy rozbrzmiał głos, którego dziś wyjątkowo nie chciała słuchać. Czuła jak napinają się jej dziąsła od zaciskania szczęk, taka była na niego zła.
A co jeżeli ja nie chcę porozmawiać? – zapytała suchym, płaskim wręcz tonem, nie patrząc nawet w kierunku rudej czupryny.

Diamentowy Strumień

: 02 sie 2024, 18:16
autor: Płatki na Wietrze
Ugh, skrzywił się i omal nie cofnął się o krok pod wpływem tego, jak Bealyn brzmiała i co powiedziała. Ugh... Nie dziwił jej się... No cóż, mimo wszystko, nie zamierza się poddać. A zresztą, nie teraz, nie tak łatwo. Odpowiedziała mu i stanęła, to już coś! Jest jakiś postęp!
– To chociaż mnie wysłuchaj i pozwól mi to wszystko wyjaśnić. – Brzmiał już na nieco stanowczego, ale dalej jego tonu głosu nie opuszczała pewna błagalna nuta. Póki co nie zamierzał wykonywać żadnego kroku w jej stronę. – Proszę chociaż o tyle...

Bealyn

Diamentowy Strumień

: 04 sie 2024, 16:26
autor: Cisza po Lawinie
Przymknęła ślepia, czego oczywiście Pąk Róży widzieć nie mógł, skoro stała do niego tyłem. Ciepły wiatr mierzwił letnie futro smoczycy, teraz nieco krótsze niż zazwyczaj. Czyżby sama się nieco strzygła?

Przygryzła środek policzka, wyjątkowo niechętna do rozejmu. Była po prostu zmęczona tym wszystkim. Żałobą (właściwie podwójną), wychowaniem dzieci bez najmniejszej pomocy, do niedawna leczeniem całego stada i noszeniem na barkach jego zielnika... czy ona nie mogła mieć chociaż chwili spokoju?
... więc mów. – Pewnie nie takiej odpowiedzi się spodziewał, ale musiało mu to wystarczyć. Była skłonna go wysłuchać. Lecz czy po jego monologu nie odejdzie po prostu bez słowa? Tego zagwarantować nie potrafiła.

Diamentowy Strumień

: 07 sie 2024, 1:14
autor: Płatki na Wietrze
Może i się nie spodziewał, ale i tak się z niej ucieszył! Przynajmniej nie odeszła bez słowa! A to już dobry znak, prawda? A zresztą, Kairaki chciałby to tak widzieć i w to wierzyć. Tak trochę musi, żeby całkowicie nie stracić wiary na odzyskanie tej relacji. Westchnął.
– Więc, uhm – od czego by tu zacząć… – Tamta sytuacja, to… To nie była w żadnym momencie wina Ciirioha. On nie chciał mnie skrzywdzić, po prostu… Przyzwyczaił się do mojej obrony, brał na to poprawkę i w końcu, uhm, nie spotkał na swojej drodze mojego tworu. – Spuścił łeb i przyciszył głos. – Tak bardzo chciałem go wtedy skrzywdzić, że postanowiłem to osiągnąć za wszelką cenę, nawet za cenę zdrowia… Więc jeśli ktoś ma być winny tego wszystkiego, to tylko i wyłącznie ja – to już powiedział w bardziej pewny i zdecydowany sposób. Bo tak było i uh, weźmie za to odpowiedzialność. Jak chce, to niech go nienawidzi, ale niech chociaż da spokój Ciiriohowi, który jest w tym wszystkim ofiarą… – Po prostu… Tak bardzo go nienawidziłem przez większość czasu, z głupiego powodu i w końcu nie wytrzymałem i... Pękłem. – Spojrzał gdzieś w bok. Ostatnie słowo wypowiedział bardzo cicho i niepewnie, może nawet delikatnie załamał mu się głos. – Ale też i zrozumiałem jak... Głupie było moje patrzenie na to wszystko. Niestety, aby to dostrzec, musiałem stracić Ciebie i Ciirioha... – Przerwał na chwilę. Jakby się nad czymś zastanawiał, albo chciał oddzielić tematy. – Ja nie chciałem Cię skrzywdzić, po prostu... Uwolniłem gromadząca się we mnie przez te wszystkie księżyce frustrację i złość na samego siebie i ehhh... Nie wiedziałem o Twoim partnerze. Gdybym wiedział to na pewno bym spróbował Ci pomóc! Zrobiłbym cokolwiek... Nie chcę stracić ani Ciebie, ani Ciirioha – Zrobił krótką przerwę, wzdychając, żeby przyjrzeć się Bealyn. Uh, powoli, coraz bardziej zaczynał się w nim gromadzić stres. – Chcę się zmienić. Od razu po tym poszedłem się w końcu wyleczyć z tego piętna po wskrzeszeniu. Przypominało mi o wszystkim, czego w sobie nie znosiłem, ja... Chciałbym w końcu móc korzystać z życia, z nadanej mi szansy. Chcę móc w końcu zacząć to wszystko doceniać i zrobiłem ku temu pierwszy krok – zakończył. Bealyn mogła domyślić się, że to koniec, bo samiec nie mówił nic więcej, tylko stał, czekał i wpatrywał się w nią. Dalej była ładna, ugh, ten widok nieco go uspokajał...

Bealyn

Diamentowy Strumień

: 13 sie 2024, 15:56
autor: Cisza po Lawinie
Słuchała go i nie przerywała mu ani razu. Stojąc do niego tyłem mogła sobie jednocześnie pozwolić na nieco większą ekspresyjność: tak więc przez jej pysk przelatywały różne emocje. Zaskoczyła ją wieść o nienawidzeniu Ciirioha. Jego dało się w ogóle nie lubić? Nawet teraz, przez te ostatnie kilka dni, Bealyn czuła gigantyczne wyrzuty sumienia z powodu własnego zawodu ukierunkowanego na zastępcę, nawet jeżeli był absolutnie uzasadniony.

"Nie chcę stracić ciebie" było zdaniem, które zakuło najbardziej. Chciała wręcz prychnąć. Uzdrowicielka miała wszelką pewność, że ona samą siebie straciła już dawno temu. W momencie, gdy Sekerin oddał ostatnie tchnienie. Nie znosiła siebie za to. Zupełnie jak Erlyn dała swojemu życiu oprzeć się na cudzym fundamencie, a potem patrzyła jak wszystko upada. Przesunęła koniuszkiem języka po kłach, sfrustrowana. Nie ważne ile razy próbowała upchnąć te uczucia smutku czy tęsknoty do szafy, te wypadały na zewnątrz. A najgorsze nie było samo ich istnienie, co powód. Bo wcale nie chodziło o Sekerina jako osobę, tylko to, co jej dawał, a czego obecnie zabrakło.

Bogowie, ale jestem popieprzona, pomyślała, mając ochotę przetrzeć sobie pysk łapą. Przez moment nawet zapomniała o obecności Kairakiego. Na szczęście miała podzielną uwagę, więc choć utonęła na moment we własnych myślach, jej uszy rejestrowały wszystkie słowa, jakie wypowiadał.

Eh, robiła się za stara na tego typu niesnaski. Przesunęła się nieco w bok, aby widzieć wojownika jednym okiem. Próbowała dostrzec faktycznej zmiany sugerującej, że mówi prawdę, ale przecież nawet to całe kalectwo siedziało w środku. Jego rodzaj był tak nietypowy... ah, bardzo długo z Othelą nie zorientowały się o niczym.
Szkoda, że potrzebowałeś sobie zmarnować na to połowę życia... ale chyba lepiej później niż wcale – mruknęła tylko, przemielając powietrze w pysku. Wszystko jej już jedno. Smutna to prawda, lecz Bealyn zwyczajnie nie miała sił nawet na długotrwałe krycie urazy. Pewnie nawet ścięcie jednego z jej dzieci spotkałoby się tylko z uniesieniem brwi, bo zwyczajnie nie była zdolna do okazywania większej gamy emocji. Czy jeszcze się to kiedyś zmieni? Westchnęła. – W porządku, wybaczam ci. – "Coś jeszcze?", chciałoby się dodać. Ugryzła się jednak w język i siliła na neutralny ton. Najchętniej walnęłaby się pyskiem na miękkie poduszki łózka w Ode Solen i tam spędziła resztę życia, z dala od innych. W ciszy i spokoju, otoczona wielką biblioteką.

Diamentowy Strumień

: 14 sie 2024, 13:49
autor: Płatki na Wietrze
Dopiero kiedy Bealyn się odezwała, a on odetchnął z ulgą, zrozumiał, że wstrzymał oddech, oczekując odpowiedzi Uzdrowicielki. A kiedy usłyszał że mu wybacza to… Nie wie nawet, jak to opisać. Zeszło z niego całe jakiekolwiek napięcie, zrobił nawet dwa kroki w jej stronę, z jakiegoś bliżej nieznanego powodu. Chyba musiał jakoś rozładować te wszystkie emocje, które się w nim nagromadziły przez cały ten czas. Uf.
– Dziękuję – powiedział, uśmiechając się do nie z ulgą. – Też nie jestem zadowolony z tego, jak długo mi to zajęło i… Czego potrzebowałem, aby się ogarnąć – spojrzał gdzieś w bok. Uhm, czuł w tym wszystkim dziwną niezręczność. – Jak się tak właściwie czujesz i, uhm... Co tu robisz o tej porze? – Zapytał, z pewną dozą, hm, zamartwienia, ale i troski w głosie. No cóż, nie było to chyba zbyt powszechne, by spacerować wieczorami po Terenach Wspólnych…

Bealyn

Diamentowy Strumień

: 14 sie 2024, 17:30
autor: Cisza po Lawinie
Zapytana o samopoczucie delikatnie się skrzywiła, jakby wciągnęła przez usta cały kosz cytryn.
Jakoś daję radę. Nie chcę, aby dzieci widziały mnie załamaną tak, jak ja oglądałam swoją matkę, więc... – ucięła, cicho wzdychając. Będzie musiała odwiedzić niedługo dziadka na nieco dłuższą pogawędkę, aby na nowo wchłonąć jego aurę siły. Działała odrobinę jak narkotyk, choć nigdy się Viliarowi do tego nie przyzna.

Kwestia pory wprawiła ją w zakłopotanie, którego nawet nie maskowała. Przysiadła, zbyt zmęczona staniem w bezruchu.
Praktycznie nie sypiam. Nie chcę budzić dzieci krzątaniem się po jaskini, więc chodzę na spacery – wyjaśniła, ale coś nagle się jej nie zgadzało. Delikatnie zmrużyła ślepia. – A co ty tu robisz?

Diamentowy Strumień

: 16 sie 2024, 17:21
autor: Płatki na Wietrze
Pożałował zadania tego pytania. Nie tylko przez skrzywienie się samicy, ale także i przez jej odpowiedzi. Poczuł się jeszcze gorzej, że wtedy wyładował na niej swoje emocje. Nie powinien. Eh… Widać było jak jego pysk wykrzywia się w grymasie smutku, bądź żalu, ciężko było ocenić przez panujący półmrok. No ale na pewno nie była to żadna pozytywna emocja. No i sam trochę rozumiał kwestię problemów ze snem, chociaż… Jemu chyba nie doskwierało to wszystko tak bardzo, jak samicy. Koszmary były najintensywniejsze kiedy był pisklakiem, z wiekiem zdarzały się coraz rzadziej. Owszem, były nieprzespane noce, ale jakoś tak… Nie doświadczał tego codziennie.

Zaś co do pytania, co on tu robi, cóż… Tym razem to on poczuł się tym wszystkim zakłopotany. Zwłaszcza, że miał powód o wiele bardziej błahy, niż samica.

– Oh, ja po prostu byłem na spacerze i… Troszkę straciłem poczucie czasu – dosyć często mu się to zdarza, zwłaszcza kiedy jeszcze kogoś spotka! – Chciałem nacieszyć się tym, że już się aż tak szybko nie męczę, myślałem, że może znajdę jakieś kawałki drewna do wystrugania figurki, trochę też Cię szukałem… – Końcówkę wypowiedział wyraźnie nieco zakłopotany i może zmieszany. Widząc, że ona siadła, również przysiadł. – Potem zobaczyłem jednego z Twoich kompanów i pomyślałem, że skorzystam z szansy, żeby porozmawiać… – To też wypowiedział nieeeco nieśmiało. Nie był pewien w sumie, co będzie mogła o czymś takim uważać… – Swoją drogą, też kiedyś miewał problemy ze snem, tylko, ugh, nie wynalazłem na to jakiegoś skutecznego sposobu, po prostu… Minęło z czasem… – Tak, definitywnie pomógł mu czas. No i to, że zaczął powoli doświadczać więcej pozytywnych, niż negatywnych rzeczy. Yami, Mistrz Czereda, Świst, Alzali… Miało mu się co śnić i miał coś miłego, o czym mógł myśleć. – To znaczy, czasami pomagało myślenie o czymś miłym, ale to raczej rzadko… – Dodał szybko po chwili.

Bealyn

Diamentowy Strumień

: 24 sie 2024, 21:30
autor: Cisza po Lawinie
Jej grymas się pogłębił na ten widok.
Boże – wymamrotała zmęczona – nie patrz na mnie z taką litością, jak— jak zbity pies. – Miała ochotę jęknąć z bezradności. Starczyło, że co chwila widziała swoją żałość w odbiciu strumienia czy jeziornej tafli. Nie potrzebowała dodatkowo dostrzegać tego w ślepiach Kairakiego.

Wysłuchała jego opowieści, która brzmiała na tak zawiłą, jakby wymyślał ją na poczekaniu. Mógł równie dobrze skończyć na pierwszym zdaniu...
Są zioła zwalczające bezsenność, ale szybko uzależniają – mruknęła krótko. Z przekąsem, bo od razu przypomniała sobie opowieści mamy o tym, jak poznała tatę. Jego nałogu niszczącym całe jego życie oraz wszystkich wokół. Bealyn ani myślała skończyć tak samo.

Poruszyła uchem na ostatnie słowa Pąku.
Aha? A co takiego jest dla ciebie miłe? – zabrzmiała zdecydowanie ostrzej niż zamierzała. Zwyczajnie z jego historią... nie wydawało się jej, aby miał takie wesołe wspomnienia w których mógłby przebierać jak ona w zbiorach zwojów i książek.

Diamentowy Strumień

: 10 wrz 2024, 0:04
autor: Płatki na Wietrze
Ugh, na komentarz żeby się tak na nią nie patrzył spróbował coś zrobić, ale… Ugh, bardzo nieskutecznie… Trudno. Ważne że w dalszym ciągu rozmowy mimika już nieco mu się neutralizuje.

Na wspomnienie o ziłach spojrzał na nią z zainteresowaniem, ale też… Zrobiło mu się dziwnie głupio, że nie pomyślał o ziołach. Ale w sumie, nikt z jego bliższego otoczenia się na nich nie znał, a kiedy męczył go najbardziej, był zbyt młody i nieśmiały, żeby pytać o to jakiegoś Uzdrowiciela. I tak jakoś sobie bez nich poradził.

Zaś co do ostatniej kwestii… Tutaj w sumie nie musiał jakoś długo myśleć.

– Było z tym różnie... Kiedyś były to wspomnienia o jednym z wypadów ze Świstem i Alzalim do ludzkiego miasta, niestety, nie pamiętam już jego nazwy – w ogóle, pamięta z tamtego okresu już niewiele. – Potem poznałem Yamiego i on sam oraz wypady razem z nim bardzo mi pomagały, a potem… Zaczynało być powoli coraz lepiej, a tych wspomnień zwyczajnie przybywało… – Nie był pewien, jak bardzo Bealyn zainteresowana jest szczegółami, więc wolał jej nakreślić jakby coś w rodzaju, uhm… Schematu?

Bealyn

Diamentowy Strumień

: 31 sty 2025, 20:24
autor: Prip
Głód nieco już dawał się wy znaki samotniczce. Już od dawna nic nie jadła! Korzystając z tego, że znajdowała się w dość urokliwym miejscu przysiadła przy zamarzniętym strumieniu. Przesłała w eter mentalną wiadomość z prośbą o nakarmienie oraz swoją lokalizację. Było nieco zimno, ale na szczęście przez ubranko dało się wytrzymać. Poprawiła swoją maskę aby to przygotować się na nadejście dobrodusznego smoka! Trzeba było jakoś wyglądać.

Diamentowy Strumień

: 03 mar 2025, 17:04
autor: Pełnia Rozkoszy
Tym razem czekała go nauka męcząca jedynie umysłowo, a nie fizycznie. Była to miła odmiana, na tle wszystkich ostatnich. Nie żeby mu się one nie podobały, bo uczył wszystkiego co potrafił, nawet jeśli była to teoria, jak to wyglądało z lotem.
Przeszedł wzdłuż strumienia, znajdując miejsce w którym nie było tak wielu kamieni i mogli spokojnie usiąść. Nie powinno go nic rozpraszać, skoro miał skupić się na czymś innym.
~ Czekam przy strumieniu. ~ Poinformował mglistego mentalnie i czekał na jego przybycie.

Budowniczy Ruin

Diamentowy Strumień

: 04 mar 2025, 8:23
autor: Budowniczy Ruin
Sława piastuna Ziemi niosła się daleko, nic więc dziwnego, że wkrótce dotarła również do Mgieł, a tam do uszu Budowniczego. Bo Pełnię Rozkoszy znał dotąd tylko ze słyszenia. Pełnia podobno miał niezwykły dryg do rozwijania naturalnych talentów u innych smoków. Mszysty chciał nie tylko się o tym przekonać, ale i tego od niego nauczyć. A przy okazji popracuje nad manipulacją maddarą. To też się przyda.
~ Już jestem w drodze. ~ Odpowiedział, by nauczyciel wiedział, że nie czeka na marne.

Drogę na Tereny Wspólne pokonał lotem. Tam opadł na ziemię i resztę trasy przeszedł pieszo, ciesząc się urokami krainy pod pieczą smoczych bogów. Bliźniacze Skały były naturalnie pięknym miejscem i nawet zimą wprawiały podróżnych w sielski nastrój. Diamentowy Strumień udało mu się odnaleźć po jakimś czasie. Pełnia już tam na niego czekał tak, jak przekazał w mentalnym sygnale.

Miejsce rzeczywiście było idealne. Spokojna okolica. Cichy szum i bulgotanie wody. Budowniczy podszedł do wielkiego beżowego samca. Rety, czy w Ziemi też wszyscy są tacy wielcy?
Pełnia Rozkoszy? Dziękuję, że zgodziłeś się ze mną spotkać. Jestem Budowniczy Ruin, Piastun Mgieł. – Przywitał się uprzejmie, schylając z szacunkiem czarny, miejscami omszały łeb.

Pełnia Rozkoszy

Diamentowy Strumień

: 08 mar 2025, 18:44
autor: Pełnia Rozkoszy
Czekał cierpliwie, zaś sama wiadomość nie była nawet czymś w rodzaju pośpieszania. Sam zwykle przychodził nieco wcześniej, woląc uniknąć spóźnienia. Zerkał więc w stronę, z której spodziewał się przybycia samca, jednocześnie obracając w prawej łapie niewielki kamyk, o całkiem przyjemnym kształcie.
Przybyłego przywitał uśmiechem i skinieniem łba.
– W końcu poznałem jakiegoś piastuna, mało nas. – Stwierdził z nutą rozbawienia w głosie, bo i humor miał dzisiaj bardzo dobry. Nie żeby kiedykolwiek był względem innych ponury.
– Mimo mi Cię poznać. Jeśli chcesz, możemy od razu przejść do celu naszego spotkania, a po niej uciąć krótką pogawędkę, jeśli byłbyś zainteresowany. – Zaproponował, w dalszym ciągu męcząc kamień w łapie.
– Może pokażesz mi, jak potrafisz wykorzystać maddare? Jeden, kreatywny twór. – Zachęcił, bo i chciał rozeznać się co mogliby szlifować.

Budowniczy Ruin

Diamentowy Strumień

: 09 mar 2025, 22:03
autor: Budowniczy Ruin
No tak. Rola piastuna rzeczywiście nie była najpopularniejsza. Budowniczy od początku sądził, że czegoś w niej zwyczajnie brakuje. Jakiś ważnych elementów, których jego stado (czy może nawet wszystkie smoki) zwyczajnie nie potrzebowało. Nie zaprzątał sobie tym jednak zbytnio głowy. I tak miał łapy pełne roboty. Pragmatyzm Pełni przyjął zaś skinieniem zgody, gotowy na czekające przed nimi zadanie.

Nefrytowe oczy powędrowały na chwilę ku przestrzeni obok brunatnego samca. Co wybrać? Ostatnimi czasy zajmował się głównie iluzjami i narzędziami. Gwałtowniejsze formy magii szlifował właściwie tylko po to, by nie stracić wprawy. Zdecydował się jednak na iluzję, bo z tego korzystał najczęściej podczas nauk, a one były rdzeniem jego profesji. Przymknął więc ślepia i chwilę się skoncentrował na swoim Źródle. Niemal natychmiast dookoła jego łap uwidoczniły się smugi mgły, która gęstniała z każdą chwilą, nabierając treści. Gdy obłok był dość duży, Wasak zaczął nadawać mu wyraźnych zarysów i formę.

Trwało to kilka uderzeń serca, acz w końcu obok bagiennego pojawił się drugi smok – również czarnołuski, ale większy i masywniejszy, o karku, plecach i ogonie naszpikowanych kolcami. Oczy smoka błyszczały krwistą czerwienią, a pysk "zdobił" paskudny uśmiech. Był to Uśmiech Szydercy, założyciel Plagi. Czy Pełnia znał tą postać? Iluzja nie była zbyt mobilna, a jej krawędzie rozmywały się mgłą, dało się z niej jednak wyczytać szczegóły tworu. Budowniczy otworzył oczy, acz widać było na jego pysku wysiłek oraz skupienie. Liczył na szybką ocenę, bo przeważnie nie utrzymywał tak dużych iluzji zbyt długo.

Pełnia Rozkoszy

Diamentowy Strumień

: 11 mar 2025, 19:36
autor: Pełnia Rozkoszy
Spokojnie czekał na uformowanie się tworu, zwłaszcza, że od początku dało się wyczuć samo użycie maddary. zobaczył nieco mniejszego od siebie smoka, nie był jednak w stanie skojarzyć kim był. Mieli za to nad czym pracować, bo i brakowało mu wielu detali.
– Jeśli zmniejszysz iluzję do rozmiarów sarny, będzie Ci łatwiej na niej pracować. – Napomknął spokojnie, co by nie rozproszyć Budowniczego. Mówił przez to nieco ciszej, aczkolwiek zrozumiale.
Jeśli zastosował się do jego słów, kontynuował.
– Spróbuj popracować nad wyglądem iluzji, nadal jej ostre rysy. Niech wygląda jak miniaturowy smok, a nie jego rozmazane odbicie w wodzie. – Na tym polegała ta nauka, na skupianiu na szczegółach tworu, jego właściwościach. Do tego drugiego, przejdą za moment. Nie wszystko na raz.

Budowniczy Ruin

Diamentowy Strumień

: 12 mar 2025, 8:29
autor: Budowniczy Ruin
Zmniejszyć? Ale wtedy obraz nie będzie nienaturalny. Jak miał oddawać powagę minionych bohaterów, gdy zmniejszy ich do wielkości sarenki? Z drugiej strony Wasak nie wiedział ile jeszcze wytrzyma podtrzymując tak duży twór. Dlatego dla własnej wygody zmniejszył go, i to nawet bardziej, niż proponował Pełnia. Efekt był niemal natychmiastowy, bo uczucie przeciążenia zniknęło, a piastun mógł nawet wyraźniej spojrzeć na to, co stworzył. I rzeczywiście. Khagar wyglądał wyjątkowo.. nieostro. Strzępy mgły sterczały mu niemal z każdej krawędzi, a do tego przypominał bardziej jakąś formację skalną, niż rzeczywistego smoka. Pewnie jak był większy nie robiło to tak kiepskiego efektu, ale jednak – przestrzeni do poprawy było wiele.

Mogąc już lepiej skupić się nad "figurką" przed sobą, Budowniczy zaczął przywoływać wspomnienia szczegółów, które niegdyś pokazała mu Frar. Tego, czego nie pamiętał, uzupełniał w oparciu o smoki które znał. Głównie Hissetha, który miał dość zbliżoną fizjonomię. Właściwie się przy tym nie poruszał. Pracowała wyłącznie jego mimika, ruchy głowy i drobne tiki ciała, którymi wyrażał swoje skupienie, zadowolenie. albo niezadowolenie. Kolejne szczegóły pojawiały się jeden po drugim – ostrość obrazu, precyzyjność formy, kolory, a na koniec nawet drobny ruch.

Piastun w zasadzie tak się wciągnął w zabawę własną maddarą, że na chwilę zapomniał o nauczycielu i celu tych działań jako takich.

Pełnia Rozkoszy

Diamentowy Strumień

: 22 mar 2025, 14:16
autor: Pełnia Rozkoszy
On zaś z tego rytmu go nie wybijał, dając pochłonąć skupieniu nad iluzją. Sam siedział na swoim miejscu, w ciszy obserwując jak zmienia iluzję, poprawia jej szczegóły. Czasem wyłapywał zależności między tym, a mimiką pyska.
Dopiero gdy te skończyły się pojawiać, zabrał głos.
– Bardziej rozbudowane twory, wyróżniają się rożnymi właściwościami. Mamy iluzję, ta jednak nie jest w stanie nic zdziałać. Póki co. – Bo i w ćwiczeniu tym dążyli, aby smok którego miał przed sobą został do czegoś użyty.
– Samej struktury ciała nie da się odwzorować, ale zastąp to jakimś innym materiałem. Nadaj mu wagę, temperaturę, fakturę w dotyku, zapach. Spraw, aby jego łapy zaczęły oddziaływać na śnieg jaki ma pod łapami. – Spokojny ton nie powinien wytrącić Budowniczego ze skupienia.

Budowniczy Ruin

Diamentowy Strumień

: 24 mar 2025, 14:01
autor: Budowniczy Ruin
Nefryt oczu na moment spoczął na nauczycielu, po czym znowu powędrował ku iluzji. Miał jej nadać fizyczności? Spróbować nie zaszkodzi. Nie to, żeby wcześniej już tego nie robił, acz raczej nie skupiał się na szczegółach, tylko efekcie, jaki chciał osiągnąć. Można powiedzieć, że w jego wykonaniu obraz traktował oddzielnie od innych fizycznych właściwości. Wyjątkiem była mgła, ale ona zawsze pojawiała się przy czerpaniu ze źródła. Była bardziej efektem ubocznym, niż działaniem zamierzonym.

Ponownie skupił się na maddarze, która kłębiła się wewnątrz jego tworu. Odetchnął, po czym starając się nie zaburzyć już utworzonego obrazu, zaczął nadawać mu domniemanych cech. Najpierw wyobraził sobie jakąś powłokę, która jest namacalna. Potem zaczął nadawać jej cech – twardości rogom i kolcom, miękkości ciału, szorstkości łuskom. Nie było to łatwe, ale jakoś tam szło. Co jakiś czas musiał dotknąć swojego tworu, by upewnić się, czy dobrze oddał odczucie. Jednak im więcej szczegółów starał się uzyskać, tym trudniej było to wszystko utrzymać w pamięci – wszak musiał podtrzymywać wyobrażenie przez cały czas pamiętając o każdym szczególe. Dlatego w pewnym momencie, gdy dodawał nowy szczegół, inny mu umykał. Wyglądało to trochę jak próba rzeźbienia w zbyt mokrym piachu, a w tym przypadku – mgle.

I jak to bywa z tego typu budulcem, całość w końcu nie wytrzymała, rozmazała się i.. wyparowała. W głowie piastuna pojawiło się ukłucie bólu, jak zawsze, gdy przesadzał ze Źródłem.
Uh.. wiesz. To nie tak, że wcześniej tak nie próbowałem. – Dziobaty pysk Budowniczego wykrzywił kwaśny grymas. Pomasował sobie skroń.
Zawsze jak próbuję ogarnąć zbyt wiele, tak to się kończy. – Wskazówka ze zmniejszeniem tworu była rzeczywiście pomocna, ale chyba wciąż potrzebował praktyki. Albo innych wskazówek?

Pełnia Rozkoszy