–Nadzieja umiera ostatnia. Pierw ginie wszystko inne...
Rzekł krótko obserwując nadlatujące pisklę. To znów ta mała, która wcześniej uciekała przed nim. Teraz była taka harda? Jaskiniowy uśmiechnął się lekko pomimo wcześniejszej powagi sytuacji i zaszurał łapą, wbijając ostre, haczykowate pazury w ziemię.
–Uważaj komu grozisz, mała... Wiele smoków mogłoby Cie za te słowa surowo ukarać...
Bruzdy na ziemi były głębokie i mniej więcej tak szerokie, że spokojnie mogłyby rozpłatać półtora łba młodej. Gdyby tylko chciał-Musisz się nauczyć czym jest odwaga, a czym głupota, młoda samico...
Po chwili widząc jej aurę, zaczął wyciągać stosowne wnioski. Przez chwilę na jego pysku malowało się zaskoczenie. Niedługo potem jednak przerodziło się w kolejny uśmiech. Łeb smoka obrócił się w stronę Iskry.
–Widzisz... Oni nie mogą zostać sami, bez Ciebie. Tak samo Twój partner Cie potrzebuje, całe stado nadal Cie potrzebuje. Inaczej będą robić głupoty i będziesz cierpieć jeszcze więcej. Musisz się nimi zajmować i przełknąć swoją gorycz. Nigdy nie da się wszystkiego zatrzymać w swoich łapach. Niemniej musimy nadal się starać trzymać to co zostało... W swoich łapach masz wiele żyć. Pomimo bólu musisz się uśmiechać. Los i tak będzie zmienny...
-Wystarczy choćby iskra, by zapłonąć na nowo. Dziękuję Ci, że uświadomiłeś mi tak ważne rzeczy, które już wiedziałam, lecz nie dostrzegałam w nich sedna. -coraz częściej dziękowałam i przepraszałam niż wcześniej. -Nie musisz się obawiać nikogo, kiedy jesteś przy mnie, lecz nie można oceniać nikogo po pozorach, lub plotkach, lecz należy zawsze zachować ostrożność Zwróciłam się tym razem do córki. Pogładziłam ją lekko łapą wzdłuż kręgosłupa i spojrzałam na Kolca. -Masz racje, potrzebują mnie bardziej, niż ja ich. Postaram się coś ze sobą zrobić. Jesteś bardzo mądrym smokiem. Mam nadzieje że odnajdziesz się w Wolnych Stadach. Mówiłeś że spotkałeś Zmierzch, był cały i zdrów, kiedy go ostatnio widziałeś? -spytałam by być spokojna o przyjaciela, oby znalazł tam Oblicze. Wszystkich przecież nie zatrzymam przy sobie. Oczywiście to nie było tak że od razu po rozmowie z Jaskiniowym wszystko się ułoży, ale powinno być lepiej, bo chyba już gorzej być nie może.
Tehanu się zapeszyła. –No dobrze, nie będę już nikogo osądzać po pozorach. Zareagowałam tak dlatego, że mi Zapomniany mówił, że oni są źli...– powiedziała, spuszczając głowę. –Lecimy?-spytała jakby od niechcenia. Kiedy szykowała się do lotu, mimochodem rzuciła jeszcze do Kolca. –Udanych lotów Jaskiniowy Kolcu...
Odpowiedzią na wszystko był jedynie uśmiech. Siedział bez ruchu spoglądając na Iskrę, a potem na młodą.
Żywiołowe pisklę. Dopiero co przybyło i już odlatywało.
–Tylko nie prześcignij siebie samą, mała...– Rzekł w końcu widząc przygotowaną do 'ucieczki'. Jej matka chciała widocznie jednak jeszcze porozmawiać.
Rozmowa jednak miała być owocna, a więc nie będzie tu trzymał za długo Iskry.
–Jedyne co tego niepokoiło to aura Oka. Był zdeterminowany i pewny siebie. Podążał jednak w stronę swojego losu i na pewno odnalazł tą, którą szukał...
Być może pocieszał tylko, a być może była to czysta prawda... Jeśli jego losem była śmierć... Na pewno odnalazł ją i teraz 'żyje' przy niej.
–Wracaj lepiej do rodziny. Ten wystarczająco już zajął Ci czas...
Jednak samiec się nie ruszył. Czekał, aż obie samice po prostu odejdą. Chyba, że Iskra będzie potrzebowała jeszcze czegoś...
Miałam już polecieć za Tehanu, ale coś mnie zatrzymało, odwróciłam się do Jaskiniowego, miał coś takiego w sobie że czuć było że można mu zaufać. Uśmiechnęłam się blado, wyprostowując piersi do przodu. Pewnie mało znał smoków odkąd przywędrował tutaj. -Jeszcze raz dziękuję Ci za wszystko... Jakbyś czegoś potrzebował to wystarczy że wezwiesz mnie, a postaram się pomóc, jak tylko potrafie. -patrzyłam się na Kolca, wciąż nie odlatując. Wiedziałam że córka sama trafi do groty, więc nie bałam się o nią. Chciałam chyba dostać odpowiedź, a może właśnie teraz jest mu coś potrzebne, co mogłabym zrobić. Ja wprawdzie potrzebowałam również czegoś, ale chyba to powinnam dostać od swojego partnera. Czekałam wpatrzona w smoka...
–Ten potrzebuje wielu rzeczy, ale Ty ich za mnie nie zdobędziesz. Bywaj zdrów. Być może zobaczymy się kiedy odnajdziesz spokój ducha...
Jaskiniowy stał niewzruszony już się nie uśmiechając. Po prostu obserwował aurę uciekającego pisklęcia i jego matki. Obserwował też ruchy samej samicy. Była dość smukła i nie rysowały się za jej futrem większe mięśnie. Czarodziejka. Więc nie ciężko było mu ocenić do kogo 'należy' Iskra. Samiec nie był głupi i dobrze dopasował sytuację Bezchmurnego do stanu Iskry.
Cenna uwaga, którą kiedyś wykorzysta... Różnie bywało. Jaskiniowy nie miał zamiaru ranić Iskry, ale jeśli nastałaby wojna z Życiem... Wiedziałby doskonale jak osłabić jej ducha.
Więcej informacji sprawiało, że więcej mógł zrobić, czuł się silniejszy. Uśmiechnął się na pożegnanie i czekał, aż dorosła samica odleci.
Seraficzna Łuska zaczynała stawać się częstym bywalcem terenów wspólnych. Wciąż nie mogła pozbyć się niepokoju, gdy mijała obce sobie smoki, zwłaszcza te stada Cienia, z którymi prowadzili wojnę i którzy nie podpadli jej do gustu. Byli zimni jaka śnieg, który ogarnął świat, a ich serca twarde jak skały na Czarnych Wzgórzach. Może jej ocena była niesprawiedliwa, ale jeszcze nie spotkała się z miłym cienistym i czuła do nich podświadomą niechęć. Ogień za to wydawał się w miarę przyjazny, nawet jeśli byli po wojnie, to ogniści na Spotkaniu Młodych zachowywali się, jak na kulturalne smoki przystało. Jeden z nich nawet się do niej uśmiechnął, ale nie potrafiła przypomnieć sobie jego imienia.
Długo krążyła nad Dziką Puszczą, gdzie umówiła się z uzdrowicielką Ognia. Nazywali ją Słodyczą Zbawienia. Seraficznej podobało się to imię i nie mogła się doczekać, gdy pozna prawdziwą uzdrowicielkę. Co prawda traktowała zawsze Liliową jako jedną z nich, ale mimo wszystko jej mama nie zdobyła jeszcze pełnej rangi, a Słodycz była uzdrowicielką z krwi i kości. Seraficzna zastanawiała się, jak wiele smoków już uleczyła i jak bardzo musi być dobra. Bo w końcu, ktoś kto ratuje życia innych musi być dobry, prawda? Adeptka po chwili rozglądania się, wybrała na miejsce spotkania pustą polanę, która wcale nie była kwiecista, lecz biała jak wszystko inne. Zanurzyła łapy w białym puchu i złożyła skrzydła. Spojrzała na swoją jasną, skórzaną torbę, w której niosła pakunek z ziołami. Czuła bardzo dobrze ich zapach, nawet gdy były zamknięte pod dwoma warstwami. Kusiło ją, by jeszcze trochę upajać się ich aromatem, ale czuła także, że to nie jest dobry pomysł. Odgarnęła ogonem śnieg i usadziła swój zadek w oczekiwaniu na Słodycz.
Gdzieś pomiędzy opieką nad Ognistymi, zbieraniem ziół, ceremoniami i wszystkim innym znalazłam chwilę, aby pomóc młodej kleryczce Życia. Kurama został w grocie, aby się wygrzać i nabrać sił na kolejną wyprawę. Ja zaś przyleciałam na polanę, by zakołować, gdy już się nad nią znalazłam. Wylądowałam miękko, uginając łapy. Po chwili otrzepałam się i poprawiłam ułożenie torby. Podeszłam do młodej samiczki, idąc za moim nosem. Te łowcze czasy się przydały. O dziwo. Zbliżyłam się, witając ją delikatnym skinieniem łba i uśmiechem. – Słodycz Zbawienia, uzdrowicielka Ognia. Ty, jak mniemam, jesteś Seraficzną Łuską, prawda? – zapytała, uśmiechając się do niej przyjaźnie. Kleryków traktowałam jakoś inaczej, niezależnie od Stada.
Zioła Atuty:
~ Spostrzegawczy – Jednorazowo +1 do Percepcji;
~ Kruszyna – Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4. Polowanie jednak trwa normalnie, do zdobycia 4 jednostek mięsa;
~ Skupiony – Smok lecząc z maksymalną ilością ziół ma -1 ST do pierwszego etapu leczenia ran.
~ Uzdolniony – Smok może osiągnąć poziom 5 dwóch Atrybutów, nie może jednak mieć żadnego A na poziomie 4 i jedynie dwa A na poziomie 3.
~ Wybraniec bogów – Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia).
Seraficzna Łuska widząc pikującą ku niej smoczycę zamarła w podnieceniu. Emocjonowała się wszystkim, co nowe, ale to, co związane było z leczeniem zachwycało ją najbardziej. Gdy Słodycz zbliżyła się do niej, adeptka natychmiast skłoniła łeb i otworzyła usta, by się przedstawić, ale Zbawienie wiedziała kim jest.
– Tak – potwierdziła wpatrzona w górującą nad nią uzdrowicielkę. Seraficzna po raz pierwszy spotkała się z tak przyjaznym powitaniem ze strony obcego smoka. Słodycz wzbudzała w niej zaufanie i nagle kleryczka gotowa była opowiedzieć jej całe swoje życie i wszystkie tajemnice. Powstrzymała się jednak i chrząknęła, gotowa wytłumaczyć, dlaczego poprosiła Słodycz o spotkanie. – Dzisiaj rano – Seraficzna trochę koloryzowała opowieść, bo dzisiaj rano, chrapała jeszcze, rozłożona w grocie i nie chcąca się obudzić. Dopiero po przejściu południa raczyła otworzyć ślepia i zaciekawić się szelestami przed grotą. – Obudził mnie szelest przed moją jaskinią. Kiedy podeszłam do wejścia zobaczyłam ten pakunek – wysunęła swoją torbę i wyjęła z niej skórę, w którą ktoś zawinął zioła. – Nie wiem, kto go przyniósł, naokoło groty nie wyczułam żadnych zapachów. Dopiero zaczęłam swoją naukę i nie jestem w stanie zidentyfikować wszystkich tych ziół. Poza tym czuję niepokój. Anonimowi darczyńcy nie wzbudzają we mnie zaufania – uśmiechnęła się krzywo i odkryła zioła przed Słodyczą. Znów poczuła silny aromat i zaczęła oddychać ustami. Nie mogła przecież odlecieć na spotkaniu z prawdziwym uzdrowicielem.
Zdziwiło mnie, że samiczka zaczęła od jakiejś historii. Zwykle klerycy zgłaszali się do mnie, bo chcieli się czegoś nauczyć. A tu proszę. Zmrużyłam lekko ślepia w momencie, gdy padło słowo pakunek. Zapach ziół wyczułam w momencie, w którym Seraficzna wyjęła zawiniątko z torby. Moje serce się ścisnęło, podobnie jak prawa przednia łapa, która zrobiła sporą dziurę w śniegu, łapiąc go i zgniatając. Otwarcie pakunku rozwiało wszelkie moje wątpliwości. Oczywiście mogę się mylić. Dla pewności nieco zbliżyłam łeb do ziół, które ktoś przechowywał w idealnych warunkach. – Cóż. Znajdziesz tutaj niemal każde zioło, jakim się posługujemy. – zauważyłam. Mój głos się jednak zmienił. Z pełnego ciepła i spokoju stał się nieco odległy. – Oczywiście nie mam pewności, jednak wygląda to jak zbiór moich ziół, które niedawno, przed wojną, zostały mi skradzione. – westchnęłam cicho, kręcąc lekko łbem. Po chwili jednak powrócił mój spokój, ciepło i opanowanie. – Musimy to jakoś wyjaśnić. Ale jak mniemam chcesz się czegoś o ziołach dowiedzieć?
Zioła Atuty:
~ Spostrzegawczy – Jednorazowo +1 do Percepcji;
~ Kruszyna – Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4. Polowanie jednak trwa normalnie, do zdobycia 4 jednostek mięsa;
~ Skupiony – Smok lecząc z maksymalną ilością ziół ma -1 ST do pierwszego etapu leczenia ran.
~ Uzdolniony – Smok może osiągnąć poziom 5 dwóch Atrybutów, nie może jednak mieć żadnego A na poziomie 4 i jedynie dwa A na poziomie 3.
~ Wybraniec bogów – Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia).
Seraficzna poczuła ogarniający ją chłód i niepokój, gdy głos Słodyczy z delikatnego zmienił się na jakiś tajemniczy i odległy. Kiedy usłyszała, że zioła te należą do Zbawienia i że zostały skradzione, gwałtownie odsunęła je w stronę smoczycy. Nie chciała mieć do czynienia ze zbrodnią. Poczuła przepływający przez jej ciało gorąc zdenerwowania. Jakby te zioła emanowały złem, które mogło wziąć ją w swoje szpony.
– Należą do ciebie – odparła natychmiast zawstydzona, że tak gwałtownie zachowała się przy uzdrowicielce. Kiedy jednak ta zaproponowała jej nauka, strach ulotnił się i pysk kleryczkiz złagodniał. Pokiwała zamaszyście głową. – Będę ci bardzo wdzięczna – wymamrotała. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw, ale była to miła niespodzianka.
Same zioła były w dobrym stanie. Z kolei skóra, w którą były zawinięte, prawdopodobnie wilcza, nie ukazywała co mogło zwrócić zioła, ani co je ukradło. Poza naturalnie nasuwającymi się wnioskami, czyli tym że to Życie je ukradło i teraz ze strachu je zwracało. Czy Złudzenie Życia w ogóle wiedział o tej sytuacji? Może to on powinien zwracać zioła, nie kleryczka...
Na moim pysku pojawił się ciepły uśmiech, pełen wdzięczności. Oczywiście Seraficzna mogła utrzymywać inną wersję i zabrać zioła. Postanowiłam docenić jej gest. W moich ślepiach cały czas lśniła radość i ulga. Przynajmniej odciążę nieco mojego kompana, który tak wiernie towarzyszy mi w szukaniu ziół. Zaczęłam chować liście, gałązki, szyszki, nasiona i korzenie do torby, pozostawiając po jednej sztuce każdego ziela na skórze. Podzieliłam je na kilka grup tak, aby było to doskonale widoczne. – No dobrze. Powiedz mi, czy wiesz już cokolwiek o ziołach? Nie chciałabym powtarzać czegoś, co już wiesz, skoro przez ten czas możemy zająć się czymś innym. – na moim pysku cały czas widniał łagodny uśmiech, a mój głos wydawał się być jeszcze bardziej aksamitny niż zwykle.
Zioła Atuty:
~ Spostrzegawczy – Jednorazowo +1 do Percepcji;
~ Kruszyna – Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4. Polowanie jednak trwa normalnie, do zdobycia 4 jednostek mięsa;
~ Skupiony – Smok lecząc z maksymalną ilością ziół ma -1 ST do pierwszego etapu leczenia ran.
~ Uzdolniony – Smok może osiągnąć poziom 5 dwóch Atrybutów, nie może jednak mieć żadnego A na poziomie 4 i jedynie dwa A na poziomie 3.
~ Wybraniec bogów – Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia).
Seraficzna chrząknęła. Liliowa opowiedziała jej dość dużo o ziołach, a kleryczka zapamiętała każde jej słowo zaoferowana tematem. Teraz powoli świat ziół stawał się jaśniejszy w spojrzeniu jej młodych oczu. Rozpoznawała wonie i kwiaty, zastanawiając się, kiedy będzie mogła wyruszyć na swoją pierwszą wyprawę i zebrać potrzebne stadu zioła. Nieobecności jej matki sprawiały, że Seraficzna musiała coraz poważniej myśleć o swoich obowiązkach. Jeśli Liliowa nie wróci do końca wojny z Cieniem, ona będzie musiała zabrać się za leczenie rannych, a na razie, cóż, nie mogła siebie o to obwiniać. Miała niespełna dziewięć księżyców, więc nic dziwnego w tym, że nie potrafiła leczyć. Musiała z tym jeszcze poczekać.
– Moje ulubione zioło, to znaczy lawenda – wskazała na kwiat o fioletowych kwiatkach, na którego widok uśmiechnęła się pogodnie. – Ma piękny mocny zapach. Występuje na równinach. Jej gałązek z liśćmi używa się jako środek uspokajający, właśnie ze względu na jej zapach. Gdy choroba lub uraz spowoduje u pacjenta szok, należy podać mu te gałązki do żucia na jakieś kilka chwil, jeśli jest młody, lub sporządzić napar i dać do wypicia, jeśli jest starszy. Wynika to z faktu, że starsi mają często problemy z uzębieniem. Zęby wraz z wiekiem stają się słabsze i łatwiej wypadają. Lawenda działa także przeciw zapaleniom i grzybicy, nieprzyjemnej choroby, która powoduje niemiły świąd, wypadanie łusek lub futra i łuszczenie się skóry. Napar z lawendy łagodzi świąd. Czyni to także macierzanka – wskazała na zioło o malutkich różowych i amarantowych kwiatach. – Gałązki macierzanki miażdży się i robi się z nich okład na skórę zakażoną, owrzodzoną lub poparzoną, na przykład ogniem podczas walki. Jej zapach też jest ładny, choć nie tak intensywny jak zapach lawendy. Znaleźć ją można na równinach. Mięta – wskazała na zamszowe liście. – Rośnie w lasach. To zioło o właściwościach orzeźwiających. Po jego żuciu rozchodzi się przyjemne uczucie chłody w pysku. Ale jeśli się przesadzi, może spowodować pieczenie. Podobnie jak lawenda służy jako środek orzeźwiający. Podaje się ją na zapalenie gardła i czarny kaszel, niestety nie wiem na czym polegają te choroby, nie doszłam do nich podczas nauki z mamą. Z mięty robi się jednak napar na te właśnie choroby. Albo ściera się z liści olejek czy sok i podaje się pacjentowi do wdychania na wspomniane uspokojenie. Jeszcze innym ziołem na uspokojenie oprócz lawendy i mięty jest melisa. Bardzo podobna do mięty, ale o jaśniejszym zabarwieniu. Występuje na równinach. Tworzy się z niej napar, który oczywiście pomaga w nerwicy i depresji. Podobnie liście kozłka lekarskiego, z których także tworzy się napar podawany do inhalacji na krótki czas, a który nie tylko uspokaja, ale łagodzi bóle migrenowe i przedłuża działanie mięty. Kozłek lekarski nazywany jest także walerianą, jest stosunkowo wysoką rośliną o białych kwiatach – wskazała na odpowiedni eksponat. – W dużych ilościach ma mocne działanie uspokajające, i nazywany jest kocią trawką, ponieważ koto podobne lubią się nim odurzać. Pewnie dlatego nie powinno się nim inhalować zbyt długo – jeszcze raz z niechęcią spojrzała na kozłek. Chyba było to jedyne zioło, za którym nie przepadała. Miała wrażenie, że atakuje jej mózg i próbuję ją odurzyć, jak kota. A przecież była smokiem, gadem, silnym stworzeniem! Odrzuciła myśli i zajęła się nauką. – Tyle ziół przerobiłam z Liliową. – powiedziała. Wiedziała, że to stosunkowo mało, biorąc całą ich masę. Wiedziała, że jest jeszcze brzydka z wyglądu, wysoka babka lancetowata i jasnobrązowy imbir oraz wiele innych ziół, o których nie miała pojęcia. Spojrzała na Słodycz z zaciekawieniem. Liczyła teraz na wykład. Długi i wyczerpujący, żeby zdążyła się zadowolić nauką o ziołach.
Skinęłam powoli łbem z uznaniem widocznym w moich szarych ślepiach. – Przyznam, że na ogół klerycy nie mają żadnego pojęcia o ziołach, o ich zastosowaniu. Punkt dla ciebie. – mrugnęłam do niej wesoło i odsunęłam na bok zioła, o których opowiedziała Seraficzna, by po chwili wskazać pazurem jeden ze zbiorów. – Te zioła wykorzystuje się do robienia opatrunków, gdy smok krwawi. Zwykle mają też działanie odkażające. Zacznijmy od liści babki lancetowatej. To zioło chyba najczęściej wykorzystywane przez uzdrowicieli. Jest świetne jako pierwszy opatrunek. Liście należy zgnieść, aby puściły sok. Robisz z nich opatrunek, wraz z sokiem i nakładasz na ranę. Babkę znajdziesz na równinie. Podobnie jak nawłoć, którą dobrze jest zastosować po babce. Niby jest słabsza, ale nadrabia to tym, że działa nieco dłużej. Odkaża ranę, dzięki czemu nie musisz się martwić ewentualnymi zarazkami. Jej liście także należy zgnieść i nałożyć na ranę. Możesz też uwarzyć napar i z odrobiną miodu podać smokowi, gdy boli go łeb. Liście jemioły musisz ususzyć po zebraniu, aby zachowały swoje właściwości. Gotujesz z nich wywar. Dobrze przyrządzony będzie bardzo gęsty. Korzystaj z jemioły, jeśli masz do czynienia z bardzo obfitym krwawieniem. Gdy napar będzie gotowy nieco go ostudź i podziel na cztery równe części. Trzy z nich podaj smokowi do wypicia, tą jedną nałóż na ranę. Znajdziesz ją w lesie. Na krwawienia możesz też użyć owoców kaliny, choć zadziała jak trzeba, jeśli trafi ci się krwawienie wewnętrzne. Uwarz napar i podaj smokowi do wypicia. Oczywiście po tym, jak nieco ostygnie, aby nie poparzyć i tak już cierpiącego smoka. Znajdziesz ją nie tylko w lesie, ale i na równinach. – opowiadając o ziołach pazurem wskazywałam odpowiedni liść czy owoc z tej kupki, którą aktualnie omawiałyśmy.
Zioła Atuty:
~ Spostrzegawczy – Jednorazowo +1 do Percepcji;
~ Kruszyna – Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu 3 jednostek mięsa zamiast 4. Polowanie jednak trwa normalnie, do zdobycia 4 jednostek mięsa;
~ Skupiony – Smok lecząc z maksymalną ilością ziół ma -1 ST do pierwszego etapu leczenia ran.
~ Uzdolniony – Smok może osiągnąć poziom 5 dwóch Atrybutów, nie może jednak mieć żadnego A na poziomie 4 i jedynie dwa A na poziomie 3.
~ Wybraniec bogów – Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie, uzdrowiciel może używać tego atutu raz na tydzień bez względu na miejsce w fabule, atut tyczy się wtedy obu etapów leczenia).
Seraficzna poczuła, jak jej serce płonie ze szczęścia. Jeszcze nigdy nie usłyszała tak trafnego dla siebie komplementu. Stłumiła jednak zadowolenie i nie okazała uciechy na pysku, choć oczy błyszczały radośnie. Podobno z oczu zawsze można wyczytać prawdę, więc nie mogła oczekiwać, że staną się one poddane jej wstrzemięźliwości. Skupiła się na nauce, bo to było dla niej najważniejsze. Jeśli nauczy się odpowiednio wiele o ziołach, powinna przejść do nauki leczenia. A teraz, gdy wojna zawrzała na dobre, to była najpotrzebniejsza z umiejętności.
Seraficzna kojarzyła w myślach wygląd z ziół z ich zastosowaniem, tworząc szufladki w pałacu pamięci, aby o niczym nie zapomnieć. Babka lancetowata, którą darzyła dotąd nie największym zainteresowaniem ze względu na nieestetyczną rozetę wieńczącą jej długą łodygę, jest świetna jako pierwszy opatrunek. Występuje na równinach, zbierać liście, zgniatać, by wycisnąć sok, nakładać na ranę – powtarzała w myślach. Wysoka zwieńczona pióropuszem żółtych kwiatów nawłoć świetnie skojarzyła jej się jako kontrast do brzydkiej babki, a więc jako jej przedłużenie w leczeniu. Stosowane tak samo, tak jak wysokość miały podobną, lecz nawłoć odkażała rany, różnica jak w wyglądzie. Skojarzenia były może dziecinne, ale skuteczne. Seraficzną bardzo zaciekawiła mieszanka nawłoci i słodkiego miodu, ciekawa była jak to smakuje, ale powstrzymała ciekawość, by zapamiętać, że napar z miodem stosuje się na ból głowy. Najbardziej skomplikowane wydawało się użycie jemioły. Na obfite krwawienie, suszyć liście, gęsty napar, ostudzić, podzielić na cztery części, trzy do wypicia, jedna na ranę – powtórzyła w myślach kilka razy. Wiedziała, że jemioła jest pasożytem drzew i trzeba się czasem wspiąć, by ją zebrać. Krwawienie wewnętrzne brzmiało poważnie, więc tym bardziej skupiła się na kalinie, którą bardzo lubiła ze względu na białe kule, które przypominały jej kwiaty. Zapamiętała, że należy wyważyć z niej napar, ale nie podawać od razu, by nie poparzyć smoka w język. Las i równiny – skojarzyła go jako krzak, a więc pasował do obu miejsc. Kiwała głowami przy każdym ziele i czekała na więcej i więcej. Dla niej ta nauka mogłaby się nie kończyć, oczywiście nie biorąc pod uwagę ważniejszych obowiązków.