Strona 4 z 37
: 31 lip 2014, 13:56
autor: Słodycz Zbawienia
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Skinęłam mu lekko łbem, gdy go zobaczyłam. Mimo jego ostrzeżenia, zbliżyłam się do dołu, oczywiście uważając, żeby do niego nie wpaść. Zmarszczyłam lekko nos, mrużąc delikatnie ślepia.
– Nie sądziłam, że na terenach wspólnych też je znajdę. – odparłam w zamyśleniu, wracając do Cienistego.
– Zgłosiłam to mojego Przywódcy. Na kilka podobnych natknęłam się na polowaniu. A o ile mi wiadomo, nie tylko Ogień jest przez takowe nękany. – odparłam i przywołałam z groty porcję mięsa , o którą prosił mnie ten adept.
– Życzę smacznego. – dodałam, delikatnie się uśmiechając.
: 31 lip 2014, 17:24
autor: Śnieżny Kolec.
Kiedy smoczyca go wyminęła i pomimo zastrzeżeń zbliżyła się do pułapki, Khan zwrócił się ku niej obserwując ją uważnie. Choć nie była Cieniem, młody samiec z poczucia wdzięczności gotów był pomóc smoczycy gdyby okazała się nieostrożna. Na szczęście nic się nie stało. Zmrużył ślepia przysłuchując się łowczyni. To było zdecydowanie niepokojące.
– Panoszą się. – warknął pod nosem. Też miał zamiar zaraz o tym zawiadomić, lecz najpierw posili się by mieć siłę w ogóle dolecieć do obozu.
Gdy mięso pojawiło się przed nim, uśmiechnął się krzywo do smoczycy i pochylił przed nią łeb zapewne w ten sposób wyrażając swoją wdzięczność. Zaraz też przysunął sobie krwawy poczęstunek i odgryzł kilka pierwszych kęsów łykając je ze smakiem
– Wychodzi na to, że ziemie stad przestają być takie bezpieczne... – Mruknął podtrzymując rozmowę skoro smoczyca nie wycofała się od razu po zostawieniu mu mięsa. – Coś czuję, że elfy przyciągnęły za sobą niebezpieczeństwo. – Po tym komentarzu pochłonął resztkę mięsa i oblizał pysk z krwi. Przypomniało mu się jeszcze coś. Na chwilę odsłonił kły w uśmiechu. – Plugawy Kolec dziękuje ci za posiłek.
Oblizał pieczołowicie ubabrane w krwi i mięsie pazury, którymi bezceremonialnie pomagał sobie przy jedzeniu.
: 31 lip 2014, 18:35
autor: Słodycz Zbawienia
Spoglądałam na niego z lekkim uśmiechem widocznym na pysku. To nie leczenie ran, ale też pomagam. Cieszyło mnie, gdy smoki mogły się pożywić mięsem, które im dostarczam. Na szczęście polowania są ostatnio całkiem owocne i mogę uzupełnić zapasy mięsa, które dał mi Jad. Skinęłam powoli łbem. – Możesz mieć rację. A może to tylko przypadek? Niemniej jednak dopóki nie znajdziemy przyczyny, nie będziemy wiedzieć co się dzieje. Mam tylko nadzieję, że to nie Równinni którzy znaleźli nowy sposób na dręczenie nas. – odparłam, marszcząc nos. Taka perspektywa była wręcz przerażają, zwłaszcza dla smoka, który tak wiele stracił. Właśnie przez te bestie.
: 01 sie 2014, 18:19
autor: Śnieżny Kolec.
Samiec sceptycznie uniósł do góry jeden łuk brwiowy. Jak na jego gust to żaden przypadek. Przybycie elfów zbiegło się z napadem wywern i tymi pułapkami, więc albo one to robiły, albo przyciągnęły za sobą niebezpieczeństwo.
– Nie wydaje mi się, ale pewnie jeszcze zapłacimy za to własną krwią.
Uśmiechnął się mrocznie i rzucił spojrzenie ku górze. Niewiele wiedział o równinnych, nawet nie był świadomy, że jego krew w połowie do nich należy, więc dlatego nie podjął tego tematu.
– Cóż, dziękuję i bywaj. Lepiej będzie jak to zgłoszę. – Cofnął się, rozłożył skrzydła, ale nim wzbił się w powietrze rzucił jeszcze mrukliwe "Do zobaczenia" i kiwnął łbem. Chwilę po tym rozległ się łopot wielkich skrzydeł i samiec ciężko wzniósł się nad drzewa. Od razu skierował się ku terenom Cienia.
: 11 wrz 2014, 19:23
autor: Jad Duszy
Po intensywnej nauce pod okiem nauczyciela, nadszedł czas, aby jad sam poćwiczył swoja obronę i mógł mówić, ze osiągnął w dziedzinie walki tyle, ile mógł... Nie, nigdy nie będzie mógł tak powiedzieć, gdyż nawet, jeśli wyszlifuje swoje umiejętności, wciąż będą nowe sztuczki, których będzie mógł się nauczyć.
Tak czy inaczej teraz nadszedł czas na trening samodzielny. Jad przyjął pozycję gotowości, rozstawiając szerzej łapy i uginając je lekko, prawe ustawiając odrobinę przed lewymi. Skrzydła przycisnął do boków ciała, a ogon uniósł luźno nad ziemie. Głowę opuścił, ale jedynie na tyle, by nie odsłaniać karku. Czas zacząć poważny trening. Na początek to, w czym był najlepszy – obrona wymagająca szybkości. Zaczął od odskoków, najróżniejszych. Ugiął łapy, wybijając się mocno, mocniej z przednich łap, by odskoczyć w tył. Pilnował przy tym, by nie zaplatać się o własny ogon, nie nadepnąć na niego ani nie potknąć się o niego. Lądował na ugiętych łapach, od razu w pozycji gotowości oraz natychmiast przeszedł do następnego odskoku, tym razem w lewo. Aby to osiągnąć mocniej wybił się łapami z prawej strony ciała, wciąż pilnując postawy. Gdy tylko jego łapy ponownie dotknęły podłoża, znów wybił się z nich, teraz w prawo, poprzez mocniejsze odbicie się łapami z lewej strony ciała. Powtórzy kilka sekwencji skoków, cały czas w szybkim tempie, bez nawet jednej chwili na przerwę. Liczyło się, by jego ciało reagowało bez zbędnych ruchów, jedynie te, które były niezbędne do prawidłowego, szybkiego odskoczenia, a tym samym wykonania prawidłowej obrony. W lewo, w prawo, w wróżd, w tył, prawo, tył, lewo, przód. Skakał tak, aż jego ciało wykonywało tylko te ruchy, które były niezbędne, co skracało czas reakcji i przyspieszało jego odskok. Ale jak to wyjdzie w walce, gdzie prześladował go pech? Po następnym skoku, gdy wylądował ugiął łapy, ale tym razem nie odskoczył ponownie, a padł na ziemię, by rozpocząć szlifowanie turlania się. Odepchnął się łapami z lewej strony ciała, mocno przyciskając skrzydła do boków ciała, aby nie przeszkadzały, gdy będzie się turlał. Aby szybciej to zrobić pomógł sobie, odpychając się dodatkowo ogonem oraz wykonując cos na kształt wyrzutu ciała w stronę, w która zamierzał się odturlać. Dzięki temu wykonał to szybciej niż wtedy, gdyby odpychał się samymi łapami, turlając się w prawo. Zaraz potem uczynił to samo, tym razem jednak turlając się w lewo, odpychając się łapami po prawej stronie ciała, ogonem oraz szarpiąc ciałem w lewo. Gdy ponownie jego łapy dotknęły podłoża, rzecz jasna po przeturlaniu się – wybił się z nich, nawet bez wcześniejszego wstawania, odrzucając ciało – czy raczej odskakując w tył. Uniósł przy tym tylna część ciała, odsuwając głowę i pierw s tył, co pozwoliłoby im znale xc się poza zasięgiem przeciwnika, który chciałby zaatakować te części jego ciała. Wylądował po tym jedynie na tylnych łapach, balansując ciałem i ogonem dla utrzymania równowagi, w razie potrzeby rozkładając lekko skrzydła, by zapewnić sobie pewniejsza postawę. Rozpoczął serie skoków, z tylnych łap na przednie łapy, zarówno od przodu do tyłu, jak i z tyłu do przodu, a nawet w boku. Może się zdarzyć, ze będzie miał sprawne jedynie kilka łap, nie wszystkie, wiec warto było przećwiczyć również to. Na koniec poćwiczył jeszcze obronę siłową – parowanie i blokowanie ciosów. Ogonem, łapami, skrzydłami. Zarówno stojąc na czterech, co i na dwóch łapach. Poruszał się coraz szybciej, zachowując płynność ruchów, zupełnie jakby bronił się przed wyimaginowanym przeciwnikiem. Tu odskok, tam zablokowanie ciosu uniesiona przednia łapą ustawiona prostopadle do ziemi. To odskoczyć na tylne łapy, tam sparować cios, uderzając ogonem od góry.
W końcu, po długim czasie takiego treningu zatrzymał się, ciężko oddychając. Bez wątpienia trening był męczący, ale również owocny. Zadowolony odszedł do swojej jaskini, by w końcu odpocząć.
: 30 wrz 2014, 20:04
autor: Muzyczna Łuska
Muzyczna kontynuowała zwiedzanie terenów Wspólnych, aż w końcu przywędrowała na niewielką polanę. Położyła się na jej środku, owijając się ogonem i położyła łeb na łapach. Nie spała jednak, tylko tak leżała z otwartymi ślepiami, z delikatnym uśmiechem na pysku. Wyglądała na szczęśliwą, i pewnie taka była, ale co krążyło po jej futrzastym łbie wiedziała tylko ona. Najważniejsze jest jednak to, że jest z czegoś radosna i nie patrzy wstecz, na to, co ją spotkało jeszcze gdy mieszkała za barierą. To nie było ciekawe przeżycia i samica nie chciała tego wspominać, więc zwyczajnie zapominała o chaosie, który wtedy jej oczy widziały.
: 30 wrz 2014, 20:49
autor: Cętkowane Pióro
Spokój jednak nie był dany przyszłej uzdrowicielce. Mogła bowiem ona poczuć jak na jej grzbiet wspina się jakaś nie za duża istota i... zakrywa jej pasiaste uszy swoimi łapami.
– Teraz to moje uszka. I nie przyjmuje sprzeciwu – Mruknął z lekkim rozbawieniem. Też miał uszy jednak jego nie były takie fajne, kolor ich był prosty, ciemnoniebieski zaś brzegi lekko postrzępione. Chociaż może z drugiej strony pasowały mu takie uszka?
– byłaś tak zamyślona że dałaś się podejść. Teraz to ja tu jestem górą. Uwolnię Cię w zamian za hmm. Co możesz zaoferować? – Zagadnął z tonem iście poważnym, jakby nie zdając sobie sprawy że samica mogłaby go zwalić z grzbietu od tak. W sumie, Muzyczna byłą chyba pierwszym smokiem któego nie ugryzł. No dobra, pierwszym była siostra, ale ona to ona. Ona to jego druga połowka. Wspólnik we wszelakich planach i spiskach.
– Twoje futerko łaskocze mnie w brzuch – Mruknął cicho i sam równierz zaczął ją łaskotać miękką końcówką ogona jej bok.
– Za karę i ja Cie połąskocze!
: 30 wrz 2014, 20:55
autor: Muzyczna Łuska
Wszystko zadziało się szybko. Poczuła jakąś małą istotkę na swoim grzbiecie. Faktycznie, nie miała problemów z pozbyciem się pisklaka. Mianowicie sięgnęła po niego ogonem i owinęła nim go w pasie, zdejmując go ze swojej szyi i kładąc między swoimi łapami.
~ Obawiam się, że już się uwolniłam ~ powiedziała, uśmiechając się czule do małego.
~ Łaskotek nie mam. A Ty masz? ~ zapytała z zadziornym uśmiechem na pysku, unosząc prawy łuk brwiowy. Patrzyła na młodego, nie miała mu za złe. Ot, mogą się trochę podroczyć, czemu by nie!
: 30 wrz 2014, 22:25
autor: Cętkowane Pióro
Mruknął cicho wyraźnie niezadowolony z tego że już nie miał w łapkach tak fajnych uszek.
Nie masz łaskotek? Ale jak to? – On sam miał łaskotki jednak czuł, że lepiej się teraz do tego nie przyznawać. Ta samica była niczym jedna wielka maszyna do łaskotek z tym swoim bujnym futerkiem.
– Niee, ja też nie mam – Pokręcił przecząco łepkiem, obserwując ją.
– Wyglądałaś na zamyśloną. O czym myślałaś? Ja ostatnio myślałem o tym co jest na terenach innych stad. Fajnie by było je zwiedzić ale niestety nie mogę. – Nie mógł teoretycznie ale w sumie mógł wejść i skłamać że się zagubił. Był pisklakiem i w sumie możliwe że uwierzyliby mu. W końcu już raz się zagubił nawet na terenach własnego stada.
– Odwiniesz swój ogon z mojego brzuszka? Jest strasznie ciepły, ty całą jesteś ciepła. To dziwne, moje futerko takie ciepłe nie jest widzisz? – Mówiąc to położył się na chwilę na jednej z jej łap. Miał w sobie trochę genów północnych jednak jego futerko było krótkie i nie tak puszyste. Ale to może nawet dobrze?
: 01 paź 2014, 14:53
autor: Muzyczna Łuska
Uśmiechnęła się szerzej.
~ Nie wszyscy mają łaskotki. Ja przykładowo ich nie mam, zwyczajnie próby łaskotania na mnie nie działają ~ odparła, nie spuszczając z pisklęcia wzroku błękitnych ślepi.
~ Myślałam ogólnie o sobie. O swojej przeszłości i przyszłości. Kiedyś to zrozumiesz ~ odpowiedziała mu spokojnie, wzdychając cicho. Ach, te pisklaki nigdy nie miały dość pytań. A gadać potrafiły – całymi dniami.
Zgodnie z jego prośbą odwinęła swój ogon i tak jak na początku owinęła nim swoje ciało, obserwując młodego.
~ Jak się zwiesz? Ja jestem Muzyczna Łuska ~ przedstawiła się, po czym oczekiwała po pisklaku tego samego. Warto wiedzieć, z kim się rozmawia. Prawda?
: 01 paź 2014, 17:23
autor: Cętkowane Pióro
Muzyczna Łuska? Czemu tak? Ja jestem... – Tutaj sie zatrzymał chwilę. Pewnie i tak nie uda mu się wymówić własnego imienia więc po co próbować? Chociaż z drugiej strony?
– Shierr – Dosłownie wymruczał końcówkę swojego imienia czując jak język nie chce wymówić tych dwóch nieszczęsnych głosek. Wbił delikatnie pazury w ziemi w geście lekkiej irytacji
– A co się stało z twoją przyszłością i przeszłością? – Wraz z tymi słowami wstał na cztery łapy, przyglądając się samicy dokładnie. Nie wyglądała aż na tak dużo starszą od niego. No dobra. Była starsza jednak z drugiej strony Lunek i inne smoki przeganiały ją wzrostem i pewnie też wiekiem.
– Jestem z Stada ognia, a ty? Mam zamiar w przyszłości być wojownikiem więc lepiej uważaj! Już teraz jestem dość groźny – Straszył ją, ostrzega, czy może po prostu się popisywał? Ciężko było stwierdzić, chociaż raczej to trzecie.
: 01 paź 2014, 17:29
autor: Muzyczna Łuska
Nie odpowiedziała na jego pierwsze pytanie. Imię miała jakie miała. W Cieniu nazywano ją inaczej, tak jak nazywała się jako pisklę, ale to tradycja. Z kolei poza Cieniem przedstawiała się imieniem adepckim.
~ Przeszłość przeminęła, przyszłość dopiero nadejdzie ~ odparła tajemniczo, chociaż w sumie taka prawda, czyż nie?
Obserwowała jego jakże groźną, pisklęcą postawę, po czym wywróciła oczami i uniosła prawy łuk brwiowy.
~ Jestem ze stada Cienia. Na razie się Ciebie nie boję, ale może kiedyś zmienię zdanie? ~ odparła chichocząc cicho. Ach, to pisklę było iście zabawne i urocze.
: 04 paź 2014, 10:15
autor: Cętkowane Pióro
Prychnął cicho słysząc to że się go nie boi. Oj on to jeszcze zmieni.
– Kiedyś sprawie że każdy będzie się mnie bał. Będę najsilniejszy! Mówiłem Ci że już zabiłem jednego smoka? – Tutaj wypiął dumnie pierś wspominając o tym jak sam powalił Lunarnego na jednej z ceremonii. Wielki samiec nawet nie zdążył stawić oporu a już leżał martwy na ziemi. Skoro w tak młodym wieku mu się to udało, to możliwe że za kilka lub kilkanaście księżyców stanie się prawdziwą maszynką do zabijania. Kto wie!
– Czemu przeszłość przeminęła? Ja tam pamiętam co się działo w przeszłości więc nie przeminęła, chyba że ty nie pamiętasz – małe i głupiutkie to to było, nic dziwnego więc że nie rozumiał w pełni słów rozmówców. Zamachną się lekko ogonem, czując jak zaraz mu zadek odpadnie od tego siedzenia. Nie umiał usiedzieć w miejscu i po prostu mielić jęzorem w rozmowie, poza tym miał dość zabawny i głupi plan. Na samą myśl o tym kąciki jego gadzich warg wygięły się w uśmiechu.
– Schyl się – W jego głosię wyraźnie dało się słyszeć że coś planuje, nie wiadomo jednak co.
Był to jednak aż tak absurdalny plan, że aż go całego nosiło by tylko go zrealizować. Powoli zbliżył się do samicy i wtedy wyraz jego mordki całkowicie się zmienił.
– Albo dobra, zapomniałem co miałem zrobić – To przez to że tak sie ociągała z schyleniem się.
Prychnął cicho nieco obrażony, odwracając się grzbietem w stronę samice.
: 04 paź 2014, 10:26
autor: Muzyczna Łuska
Wywróciła ślepiami.
~ Na pewno nie zabiłeś smoka będąc pisklakiem. Albo chcesz podwyższyć swoją samoocenę, mówiąc tak, albo zwyczajnie powaliłeś go na ziemię lub delikatnie zraniłeś. Nic więcej ~ odpowiedziała młodemu, obserwując go ze stoickim spokoje wymalowanym w jej błękitnych, inteligentnych ślepiach.
~ Nie rozumiesz mnie, młody smoku. Przeszłość zawsze przemija. Nie chodzi o to, że się o niej zapomina. Przykładowo to, co było sekundę temu – to już przeszłość. To co powiedziałam przed chwilą – to też przeszłość. To, co przeminęło. Rozumiesz? ~ spytała, początkowo kręcąc głową.
Jego prośba, a właściwie rozkaz ją dziwiły. Podniosła powątpiewająco prawy łuk brwiowy.
~ Nie nabierzesz mnie tak łatwo ~ powiedziała uśmiechając się czule. Gdy ten się odwrócił, ona nie zareagowała. Tylko patrzyła na niego rozbawiona.
: 05 paź 2014, 0:06
autor: Szczyt Potęgi
Kiedy tak rozmawialiście, niespodziewanie oboje z was poczuło jak niespodziewanie zaczyna się wzmagać delikatny wiaterek. W rzeczywistości jednak był to duch.
Tylko... skąd mielibyście to wiedzieć?
Shierr mógł poczuć jak obejmuje go dziwne uczucie znużenia. Twoje powieki delikatnie opadały, a słowa adeptki Cienia zaczęły stopniowo milknąć wraz z resztą świata.
Obudziło Cię mocne uderzenie gongu. Otworzyłeś ślepia i ku swemu przerażeniu odkryłeś, że stoisz tuż obok niego, a pod nim leży odrąbana głowa Twojej rozmówczyni. W oddali dostrzegłeś majaczącą niewyraźnie sylwetkę starego smoka w żelaznej masce, a u jego stóp wystające z ziemi łby innych mniej lub więcej znanych Ci smoków.
– Kur*a, ale mi zeszło!
Krzyknął z oddali, kiedy spostrzegł gdzie uderzyła wyrzucona przez niego część ciała. Niedługo zaraz obok starca wyrósł pokraczny kształt innego gada, garbatego, ohydnie powyginanego i w całości pokrytego kolcami.
– Dziadek, mówiłeś, że partyjkę gramy jutro.– Powiedział z wyrzutem ten drugi.
– Właściwie to masz rację. Muszę tylko trafić tą małą ciotę. Nigdy nie sądziłem, że życie po życiu może być takie zabawne.
– Wiesz, ja się nad tym tak nie zastanawiałem...
– Kolczatek...
– Co?
– Mów normalnie.
– YYYYYYYYYYYYYY!!!!– Odpowiedziała szkarada, kompletnie zmieniając ton głosu i wywalając a podbródek długi, różowy język.
Tymczasem starzec znowu się zamachnął i przywalił (jak sam po chwili spostrzegłeś) maczugą w kolejną, wystającą spod ziemi głowę rozbryzgując wszędzie krople karmazynowej posoki.
– Kolczatek, aport!
W tej sytuacji nie pozostało Ci nic jak tylko uciekać. I choć bardzo chciałeś, nie potrafiłeś przebierać łapami szybciej, niż faktycznie potrafiłeś. Tymczasem wielka pokraka Cię goniła i była coraz bliżej. Poczułeś uderzenie. To łeb Lunarnego Kolca z Ognia uderzył o Twój grzbiet wgniatając jednocześnie w twardy grunt. Wkrótce poczułeś jak wielkie szczęki upiornego smoka chwytają Twój kark, ściskają, gniotą, aż w końcu przegryzają.
Wtedy też zapadła całkowita ciemność, w której obudziłeś się skulony. Spojrzałeś za siebie dla pewności, że nie ma tutaj nikogo poza Tobą. Teoretycznie byłoby wszystko w porządku gdyby nie nagłe, ponowne pojawienie się ducha starca. Upiór rozwarł szeroko paszczę, a następnie wydał z siebie okrutny ryk, stopniowo przekształcający się w pisk dartego szkła, przyprawiający o szaleństwo.
Obudziłeś się rozumiejąc... iż był to tylko sen na jawie.
Niewiarygodnie krótki, lecz jak najbardziej realny.
: 28 paź 2014, 15:30
autor: Charyzmatyczny Kolec
Dum dum.. Cichy szum, delikatny śpiew ptaków... Pora jesieni na wolnych stadach już dosyć mocno dawała o sobie znać. Samczyk zauważył jak jego łuski stawały się ciemniejsze, niedługo z pewnością ściemnieją już na brązowy.. szkoda, lubił kiedy były one bordowe. Jednakże nie przyszedł tutaj rozmyślać swoich łuskach, coś innego go nagliło, albowiem przybył tutaj w celu nauki. Zamknął na moment ślepia i rozkoszował się czystym powiewem powietrza, które targało jego grzywę. Rudawe futro tańczyło w rytm śpiewu ptaków, a wzrok malca cały czas kierował się ku górze, bowiem stamtąd miał przylecieć owy nauczyciel. Niestety nic nie jest pewne i trzeba będzie być bardzo ostrożnym. Wiedział, że podróżowanie samemu po tak niebezpiecznych terenach nie jest zbyt mądrym pomysłem, jednakże czuł, że znajdzie tutaj rodzinę i przyjaciół. Wpierw musiał się nauczyć potrzebnych mu umiejętności do przetrwania. Bieganie, skakanie.. to wszystko musiał potrafić jak najszybciej aby przetrwać księżyce tutaj. Zamierzał też niedługo odnaleźć swoją rodzinę, gdyż w sumie tylko u nich mógł szukać bezpiecznego schronienia.. nie miał bowiem gdzie spać, a był już bardzo zmęczony. Zatrzymał się na terenach wspólnych, kierując się w stronę Błękitnej Skały, a potem Polany. Nie miał pojęcia gdzie się znajdował, więc wzbudziło w nim to lekki strach. Z pewnością jednak sobie poradzi, tyle już przeszedł.. nie sposób więc jest przegrać. Drzewa delikatnie szumiały mu w uszach, samczyk zatrzymał się i przysiadł na zadnich łapach, owijając łapy ogonem. Chyba jeszcze nikogo tutaj nie było, gdyż w zasięgu jego wzroku panowały same pustki. Ostatnie wydarzenia z jego dosyć krótkiego życia nauczyło go, iż trzeba będzie szybko rozegrać księżyce spędzone tutaj. Zamierzał przećwiczyć wszystkiego co się nauczy, aby w późniejszych księżycach nie musieć się już wysilać. Zmrużył ślepia. No nic, musiał jednak czekać zanim cokolwiek rozpocznie. Chwilowo jednak panowała tutaj kompletna cisza..
: 31 paź 2014, 16:36
autor: Fantazjotwórcza
// o.o ale mi się podoba twój av ;0
Kuroi przybyła w to dość ciekawe miejsce. Polana niby taka pusta a już ktoś tu był. Samiczka powoli usiadła gdzieś na skraju polany. Nie zauważyła Ursus, która znajdowała się nieco dalej. Samiczka czekała. Ale na co? Któż to wie. Kuroi wpatrywała się w błękitną skałę. Ciekawiła ją jej niesamowita barwa gdyż przypominała kolor jej futerka i piórek w niektórych miejscach. Samiczka cicho przełknęła ślinę. Mimo, że była północną to gdzieniegdzie jej futro było bardzo krótkie. Młoda czuła zimny wiatr, który co pewien czas uderzał o nią.
: 05 lis 2014, 17:19
autor: Charyzmatyczny Kolec
// dziękuję. c:
Ursus zwrócił jakąś uwagę na smoczycę, jednak trwało to dosyć krótko. Dosyć szybko przestał w nią wlepiać wzrok i przeniósł go na pobliski kamyczek. Miał jedną zasadę. Nigdy nie będzie podchodził do obcych smoków.. no chyba, jeśli chodziło o nauki. Skrzywił się więc. Jego spokój został bestialsko zakłócony przez smoczycę, która pachniała podobnie do Runy i jej piskląt. Tak, poznał tę gromadkę.
Westchnął ciężko, nie obawiając się o to czy smoczyca go usłyszy czy też nie. W sumie jemu było to całkowicie obojętne.
: 06 lis 2014, 8:05
autor: Fantazjotwórcza
Ursus nie zwrócił uwagi Kuroi, która nadal myślała, że jest tu sama. Położyła się więc w nieco wilgotnej trawie wpatrując się na nieco zachmurzone niebo. Spomiędzy niewielkich, szarych chmur na ziemię padały jasne promienie złotej twarzy. Młoda cicho westchnęła i przymknęła oczy. Cisza i spokój. Tak jak lubiła. Jeszcze gdyby to była noc to pewnie czułaby się jak w raju. Czekała. Na co? Na nic. Po prostu leżała i odpoczywała od tych wszystkich treningów.
: 05 gru 2014, 21:18
autor: Piekielna Łuska
Na niebie pojawiła się niewielka, smocza sylwetka. Niewielka, bowiem szybująca adeptka była wiele metrów nad ziemią. Chciała oderwać się od tych wszystkich patroli, treningów, walk i towarzystwa głupiego rodzeństwa, zwłaszcza Niepokornego, który podczas ich wspólnej ceremonii przyniósł wstyd i Piekielnej, i całej jej rodzinie.
Wylądowała miękko na ziemi i złożyła skrzydła. Był wczesny świt, pierwsze promienie Złotej Twarzy wychylały się znad horyzontu. W sam raz dla Piekielnej, która rzadko spała, a jeśli już to nie w nocy. Dlatego też była w pełni sił, a nie ospała.
Usiadła pod drzewem, oświetlana przez promienie słońca, a delikatny i chłodny wiatr muskał jej łuski i pióra. Adeptka nie traciła czujności, ale lekko przymknęła ślepia, delektując się spokojem i ciszą.
: 09 gru 2014, 23:19
autor: Nathi
Słowo również lubił spacery o świcie, choć w przeciwieństwie do adeptki – sypiał w nocy. Dość długo, by dobrze wypocząć, a oczy otwierał wraz z pojawieniem się za horyzontem Złotej Twarzy.
Oddychał chłodnym powietrzem, wolnym krokiem zmierzając przed siebie. Kołysał lekko ogonem. Spojrzenie utkwione miał przed siebie, ale było w nim coś, czego nie można było dostrzec we wcześniejszym Słowie Prawdy. Nie było w nim gniewu, czy pogardy. Nie patrzył na otaczający go świat z góry. Trudno powiedzieć, czy była to stała zmiana, czy jedynie lepszy dzień.
Ujrzał przed sobą czarnołuską smoczycę i zatrzymał się nagle. Wciągnął dwa razy powietrze nosem. Jakby skądś już znał ten zapach.
– Już się kiedyś spotkaliśmy? – spytał dość niepewnym głosem. Nie był pewny, czy widział już kiedyś tę Ognistą. W każdym razie nie przypominał sobie jej wyglądu.
Od ich spotkania jego głos zmienił się, ale tylko trochę. Był spokojniejszy, wolniejszy. Była w nim nuta tajemniczości, jakby każde słowo kryło w sobie dodatkowe, tylko jemu znane znaczenie. Jakby wiedział więcej i nie zamierzał tego ukrywać, ani tym bardziej ujawniać.