Strona 6 z 6

Warsztat

: 26 lis 2023, 15:04
autor: Oblicze Determinacji

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Nie mówił jej tego, z jakąkolwiek pretensją w głosie. W zasadzie, mimo ciężkiego początku, jego humor nie był zły, w porównaniu z tym, jaki mógłby być. Nie śmiał się do rozpuku, ale i nie był interpretacją Aterala kroczącego po świecie.
– Przecież nie mam Ci tego za złe. – Zdecydowanie za często, wywoływał te reakcje.

Milczał chwilę, nie dało się tu nie zauważyć pewnej zależności.
– Czasem różnice są naprawdę nieduże, a czasami... Cóż, jak sama widziałaś ostatnio. – Tamtą rozmowę, ciężko było nazwać udaną.
– Chociaż, nie tylko książki potrafią tak działać. – Dodał odchodząc do kolejnego kwarcu.

Warsztat

: 26 lis 2023, 15:33
autor: Wyśnione Szczęście
Nie musiał mieć jej tego za złe, aby poczuła się z tym nieswojo. Poniekąd grzebała w jego rzeczach. Nie odezwała się w tej kwestii, całkowicie ją przemilczając.

Czasami perswaduje się małżeństwo dla profitów, hmm? Nie dokończyła jednak tej myśli na głos, pozwalając niewypowiedzianej sugestii zawisnąć w powietrzu.
Cóż – chrząknęła – znajdziesz znacznie więcej tego typu różnic. Nie mam łóżka – uniosła brwi w delikatnym rozbawieniu. Sekerin do tej pory żył w luksusie, a teraz cofnął się niemalże w rozwoju, przychodząc do Wolnych Stad.

Machnęła ogonem i przyjrzała się znikającemu mięsu, stos za stosem. Katamu dzisiaj miał sporo roboty.
To chyba wszystko. Chodź, oprowadzę cię po najważniejszych miejscach – zaoferowała i zaczęli iść. Rzucała po drodze patyki zarówno psom, jak i mamutowi. Ciekawe kto okazywał się szybszy? /zt

Sekerin

Warsztat

: 26 lis 2023, 16:06
autor: Oblicze Determinacji
Po wszystkim wrócił do oczekującej grupki, szybko zostając otoczonym przez dwójkę futrzaków. Nie dało im się odmawiać drobnych pieszczot, więc zarówno Bitri, jak i Frarti zostały nieco wygłaskane. Suczka oczywiście od razu okręciła się na plecy, domagając w ten sposób o więcej. Podrapał ją chwilę po brzuchu.

Co do zaistniałych różnic. Tak, zdawał sobie sprawę, że mogło być ich wiele. Część na pewno nie przyszła mu do łba do tej pory. Nie dało się być gotowym na wszystko, co w jakimś stopniu było urozmaiceniem jego obecności na terenach Wolnych.
– Tak, to zdecydowanie największa tragedia. Musimy cofnąć się do miasta i przytaszczyć jedno. – Szybko jednak w powagę, która spróbował utrzymać, wkradł się uśmiech. Żartował oczywiście i widać to było z daleka.
– Myślę, że jakoś odnajdę się w waszym stylu życia. – To było na tyle z drapania za uszkami.

Ruszyli więc i tym razem, to nie on robił za przewodnika. Dobrze, że nie mógł narzekać na swoją orientację w terenie. Bez niej, nieraz nadłożył by pewnie drogi.

A jak wyglądała zabawa z patykami? Ku jego zdziwieniu, po kilku rzutach dołączył do niej nawet Bitri. Z początku ostrożnie, w końcu dorównał reszcie. O ile psiaki były zwinniejsze od mamuta, ten drugi miał tajemną broń. Gdy ruszył do celu, miało się dwa wyjścia – odsunąć się, lub zacisnąć zęby i wytrzymać nadepnięcie.
W zasadzie podobało mu się tu, mimo braku niektórych rzeczy.



//zt

Warsztat

: 03 gru 2023, 18:35
autor: Ołtarz Wyniesionych
Była tak zadowolona z przebudzenia swojego syna, że od razu zaciągnęła go ze sobą do Warsztatu. Niestety, był już trochę za duży na podróżowanie jak koala uczepiony matki, dlatego musiał iść sam.
– Czekaliśmy z ojcem i twoim rodzeństwem aż tylko się przebudzisz. Zawsze czuwał nad tobą jakiś kompan. – Rzuciła do syna, gdy przechodzili przez komnaty Świątyni. Niosła ze sobą spory pakunek na niewidzialnej, maddarowej platformie.
– Tutaj znajdują się magiczne kwarce, mogą zadbać o to, byś stał się silniejszy. Możesz być wytrzymalszy, zwinniejszy, potężniejszy w pojedynkach, albo lepiej dostrzegać wszystko wokół. Wybierz sobie, co tylko chcesz. – Wytłumaczyła po chwili, wręczając mu zgromadzone przez siebie zapasy [12/4 mięsa, 12/4 roślin]. Wskazała także na każdy z kwarców, żeby młody się nie pogubił. Była ciekawa jego wyboru. Valnara też tak sponsorowali, gdy był mały. Jedynie Hekate dostawała mniej, ale jakoś tak zawsze dawała sobie radę sama.

Vaencair

Warsztat

: 28 sty 2024, 12:29
autor: Zaprzysięgły Kolec
Przychodził tu tak często, jak tylko mógł. W pobliżu świątyni czuł się dobrze i to nie tylko w związku z tym, że stanowiła dom Bogów, ale też... zwyczajnie różniła się od tych wszystkich ośnieżonych lasów i równin. Była inna. Z czasem na pewno jednak stanie się równie pospolita i normalna, co otaczająca go natura.

Dziś bawił się między Kwarcami Nauki. Chował się za Percepcją, żeby lada moment wyskoczyć ku Sile, przeglądając się w powykrzywianym i niewyraźnym odbiciu. Teufel robił podobnie, choć jego brunatna czupryna zdradzała każdą obraną pozycję.
Tsy... dwa... jeden...

Odliczał, zasłaniając swoje oczy łapami.
Sukam!

Zaczął rozglądać się za kompanem Wyśnionego Szczęścia. Dawał mu oczywiście fory! Udawał, że nie widzi tej wielkiej i długiej, wykręconej za jednym z kwarców trąby. Zachichotał cicho pod nosem, przygryzł dolną wargę i ulepił pokracznie wyglądającą śnieżkę, którą rzucił w tyłek mamuta.
S... salesiony! Haha!

Zaklaskał aż, wielce szczęśliwy z dokonania, ale śmiech ugrzązł mu w gardle, kiedy sam również oberwał śnieżką, prosto w głowę.
Lepiej... usiekaj Tafel, bo zos... zostanie s Ciebie tyko tlomba!

Zagroził mu nikczemnie, otrzepał się ze śniegu, po czym rzucił się galopem za żywiołakiem.

/Malachitowa Noc.

Warsztat

: 28 sty 2024, 16:29
autor: Malachitowa Noc
Esha postanowiła zostać dzisiaj ze Stri, za którą czasami chodziła krok w krok, naśladując harpicę, na co ta udawała wielce oburzoną, rzucając swoje zaklęcia.
Smoczyca jednak czuła, delikatnie, ale jednak, że tej ptasiej skrzekaczce wcale nie przeszkadza jej córka, całkiem dobrze się bawiła, doglądając pisklęcia.
Dlatego też z lekkim serce opuściła legowisko, dając damom czas dla siebie, za to wybrała się na spacer do świątyni. Pomyślała, że cicha modlitwa będzie idealna w ten słoneczny dzień. Łada leciała przed nią, podzwaniając lodowymi skrzydełkami, zadowolona ze spaceru. Uwielbiała biały puch, zimno i wszystko, co z nim związane, więc czasami wpadała w śnieg, wzburzała go, lub tworzyła lodowe kwiaty, która wykwitały, niczym grzyby po deszczu.
Obserwowanie tej beztroskiej duszy niosło ukojenie uzdrowicielce.
Ciche posapywania za nią zaś dawały jasno do zrozumienia, że Krwawiusz dzisiaj nie zamierzał dotrzymać towarzystwa harpii, tylko mieć na oku swoją smoczycę, która wpadała w tarapaty, ledwo szpony jej przekroczyły legowisko.
Prychnęła pod nosem na tą wyłapaną myśl, a jej uszy zadrgały, wyłapując beztroską paplaninę pisklęcia.
Zaciekawiona powiodła złotymi źrenicami wokół, dostrzegając jedynie mgnienie ciałka Łady, która właśnie podleciała do biegnącego mamucika, zrzucając na niego śnieżną zaspę.
Sea uniosła łapę do pyska, próbując powstrzymać chichot.
Łada, no coś, nie wolno tak wtrącać się bez pytania – zbeształa ją mało przekonująco, wyłapując sylwetkę drobnego pisklęcia.
Z uśmiechem w kącikach warg, rozejrzała się za jego opiekunami, idąc ku niemu.
Oh, widzę, że super się bawicie, myślisz, że Łada mogłaby do was dołączyć? – zagadnęła pisklę śpiewnie, wskazując na motyla.

Dion

Warsztat

: 30 sty 2024, 13:05
autor: Zaprzysięgły Kolec
Galopował za kompanem Bealyn w swój pokraczny sposób, potykając się, kręcąc tyłkiem i wyrzucając łapy to za siebie, to przed siebie. W wielkim skupieniu aż wysunął końcówkę języka między zębami, o mały włos go nie przygryzając, kiedy z nieba spadła zaspa.

Zahamował gwałtownie, a jego pyszczek najpierw w milczeniu rozpromienił się.
Hahah, mas za soje Tamfel! – zarechotał wesoło, kiedy zielony grzbiet mamuta nagle zrobił się śnieżnobiały. Czyja to sprawka? Oh! Tego... czegoś?
Sie-Sienkuję! – Pomachał motylowi, a zanim zdążył w ogóle pomyśleć o kontynuacji zabawy, zjawił się ktoś jeszcze.

Spojrzał na ciemnołuską smoczycę. Pachniała znajomo. Innym stadem. Zaczynał kojarzyć wonie. Uśmiechnął się do niej.
Lada? – zapytał. – Ha! Jasne! A... co sie mozemy bawic we tsy?

Malachitowa Noc.