Strona 39 z 41
Dolina płaczących wierzb
: 10 gru 2023, 22:13
autor: Pryzmatyczny Kolec
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
....Wiatr zimny, ale nadal przyjemnie muskał grube futro. Siedziałem w spokoju, spoglądając w dal, uciekając myślami do tego miłego czasu w Tamtej grocie. Do postaci ze snów. Tamtych uczuć, myśli i chaosu, który się krył za nimi. Miałem jakąś nadzieje, że ten wypadł samotny będzie. Niestety ktoś do mnie podszedł i od razu z pytaniami. Spojrzałem na nią oba kompletami oczek z lekkim uśmiechem. Wyciągnąłem jeden z ogonów spod łap, i wskazałem na kota
Pashteta.
–
Sam nie jestem, a to pisklę ma na imię Yngwe – odpowiedziałem spokojnie, ale wprawny słuchacz usłyszy w tym lekką hardość. Kot nie był daleko mnie. Polował na czarnego ptaka w pobliżu. –
Na Ciebie jak wołają? – ogon z powrotem wrócił pod moje łapki. Lubiłem się nim podgrzewać.
Leste
Dolina płaczących wierzb
: 21 gru 2023, 0:04
autor: Lśniąca Toń
Pisklę wyglądało dosyć niepokojąco jeśli przyjrzeć się mu z bliska. Nie chciała jednak okazać strachu przed tak małym stworzeniem. Po co jednak jakiemukolwiek smokowi dwie pary oczy, uszu, skrzydeł i ogonów? Bogowie się na niego obrazili? Oby nie, był przecież za młody by sprostać wrogości istot boskich. Miał przy sobie kota? Kicia wyglądała uroczo. Uśmiechnęła się łagodnie do obu stworzonek.
-Miło cię poznać Yngwe, ja jestem Leste. Gdzie jest twój opiekun?– Spytała spokojnym tonem, cicho jakby nie chciała odstraszyć tego pisklęcia swoimi pytaniami. Znając koty ten i tak pewnie nie zbyt zwracał na nią swoją uwagę, ciekawe kto pozwolił by jego pisklę opuściło bezpieczne tereny swojego stada. Ona sama wolałaby żeby jej pisklęta nie wychodziły w tak młodym wieku poza tereny obozu!
Yngwe
Dolina płaczących wierzb
: 23 gru 2023, 23:07
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Patrzyłem na towarzyszkę ze spokojem w oczach. Nie przeszkadzało mi to, że wpatrywała się we mnie, analizowała mój niecodzienny wygląd. Jestem dosyć specyficzny wygląd. Ot co, normalny smok, ukarany za swoje grzechy przez niebiosa... Od tego odciągnął mnie Pashtet, ocierając się o moje ogony. Mruczał cicho, robiąc za żywy łańcuch.
....Słysząc jej imię, tylko ruszyłem uszami z uśmiechem pełny lekkiego zawstydzenia.
– Pashtet się mną opiekuje na wycieczkach. Zaś ona. To sam nie wiem. – wzruszyłem barkami. Ostra była moim strażnikiem i karą. Niestety, muszę jeszcze trochę poczekać, nim wrócę do mamci. – Ale on mnie broni, a wiem ze tutaj jest spokojnie. Nic mi nie grozi, a jak uz coś sie dzieje to Ciocia przybędzie z odsieczą i wyargumentuje potencjalnemu wrogowi. Zabawi się w robienie czerwonego uśmiechu bez kłów i to wszystko umie zrobić łapą – wyszczerzyłem kiełki z radości i pewności siebie. Wstałem na cztery łapy, przeciągając się leniwie, trząchając pojedyncze płatki śniegu, co spadły na mój grzbiet.
Nadchodzący Rok
Dolina płaczących wierzb
: 26 gru 2023, 1:34
autor: Lśniąca Toń
Najwidoczniej samica która się nim opiekowała była wojowniczką. Żaden inny smok nie dał by rady z pomocą uderzenia wyrządzić takiej krzywdy, a aż takiej to już trzeba było mieć talent. Uśmiechnęła się delikatnie, dobrze że samczyk wydawał się czuć tu bezpiecznie jednak słyszała że czasem na takich terenach przebywają samotnicy. Z smokami które nie są związane zasadami stada ciężko było przewidzieć co wpadnie im do łbów jak zobaczą samotnego pisklaczka.
-Twoja ciocia brzmi jak silna smoczyca, nie wolisz się jednak pobawić z innymi pisklętami na terenie własnego stada? Tu mogą kręcić się nadal złe smoki- Wolała go upomnieć, mimo wszystko nie chciałaby zobaczyć jego małego ciałka bez życia przez to że się włóczył.
Dolina płaczących wierzb
: 28 gru 2023, 12:53
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Na jej słowa lekko przekręciłem pysk na bok ze zdziwienia. Chwilkę myślałem nad jakąś odpowiedzią. Złe smoki? Nic gorszego niż szaleniec bez skrzydeł mnie nie spotka. Westchnąłem smutno, starając się to zamaskować, choć nie do końca mi to wyszło.
– Niestety z innymi nie mam jakiegoś dobrego kontaktu. Nie wyklułem się w stadzie, jestem w nim od dwóch księżyców. Część mnie unika a inni patrzą osądzając po moim pochodzeniu. Temu wolę szwendać się po terach, które znam, a to ze mój strażnik ma kota to chodzę z kotem. Zaś szaleńca Mancimiliana nie widziałem od dawna. Wtedy jeszcze dywan miał barwę czerwienie, a nie tej bieli... – mój smutek już pozostał na pysku. Szukałem przyjaciół, których i tak nie miałem czy odchodzili...
Zachodząca Łuska
Dolina płaczących wierzb
: 30 gru 2023, 22:53
autor: Lśniąca Toń
Nie spodziewała się takiej ilości wiadomości na temat życia jej nowego małego znajomego. Został zabrany z miejsca w którym się wykluł? To brzmiało okrutnie, czyżby zabrali go od jego matki bądź ojca? Poza tym kim był ten Mancimilian? Najwyraźniej smokiem bez stada ale dlaczego to pisklę miało widzieć go po raz kolejny i to w momencie gdy ten smok nie był w dobrym stanie umysłu? Jej ogon uderzał o ziemie nerwowo, te ziemię mimo że kochane przez bogów nie były w pełni bezpieczne a jednak smoki nadal dają swoim młodym tyle wolności by poruszały się tylko pod ochroną kompana po wspólnych. Wspólne nie były aż tak bezpieczne! Zacisnęła szczękę, oddychając głęboko by uspokoić swoje nerwy. Nie chciała by Yngwe przestraszył się lub poczuł bardziej niekomfortowo. Po chwili uśmiechnęła się do niego ciepło jakby wcale nie buzował w niej gniew oraz smutek.
-Chcesz się pobawić? Możemy ulepić bałwana- Zaproponowała mu, starając się rozpogodzić ich oboje oraz zmienić temat rozmowę. Lepienie bałwana było dobrą zabawą w taką porę, zwłaszcza dla młodych!
Yngwe
Dolina płaczących wierzb
: 03 sty 2024, 14:21
autor: Pryzmatyczny Kolec
...Przyglądałem się jej jak reaguje na moje słowa. Była zbyt łatwo do odczytania. Niektórzy już tacy są. Widać po nich wszytko, zaś kleryczka wręcz niemo krzyczała, co czuje. Westchnąłem cicho, wypuszczając mały obłoczek dymu i posłałem jej uroczy uśmiech, z lekkim wyszczerzeniem kiełków.
– Przepraszam. Nie chciałem Cię zdenerwować. Po prostu lubię te tereny. Są na swój sposób spokojne. Zabawa?! – lekko się zdziwiłem, na tę propozycję. Po oddechu zaśmiałem sie radośnie, zrobiłem pętle wokół siebie z radości – Taak! Zabawa! Tylko co to jest bałwan? – stanąłem w miejscu, speszony. Moja radość uciekła jak bańka puszczona z pyska. Nie chciałem wyjść na ignoranta, nie wiedząc co mam lepić. Może nie byłem zbyt obeznany w wielu rzeczach, Od pory białych dywanów jestem w stadzie i unikam smoków. Wiekszość tylko patrzy na farcę co była z ojcem i z moim przybyciem do stada.
Zachodząca Łuska
Dolina płaczących wierzb
: 05 sty 2024, 0:56
autor: Lśniąca Toń
Musi chyba nauczyć się kontrolować swoje emocje. Jeżeli nawet małe pisklę zdawało się zauważać jej zdenerwowanie. Może jej to w sumie pomóc także gdy już będzie mogła przyjmować pacjentów. Mało kto chciałby przyjść z ranami do samicy która wydawała się niepewna swoich umiejętności lub możliwości. Widząc uśmiech Yngwe jej serce zalała fala ciepła, mimo wszystko ten maluszek był uroczy, niecodziennie wyglądający jednak nadal uroczy!
-Oh maluszku, nie ty mnie zdenerwowałeś a raczej myśl o smokach tak zapatrzonych na swoje własne nosy że nie widzą większego obrazu zdarzeń- Uśmiechnęła się do niego ciepło, nie był przecież niczemu winien. Bogowie mogli go pokarać jednak prędzej był to problem duszy niż tego małego ciałka które przed sobą widziała. Utwierdziła się w tym przekonaniu bardziej gdy malec aż zrobił kółko w miejscu na myśl o zabawie. Zmartwiła się gdy uśmiech znikł jednak nie dała tym razem nic po sobie poznać.
-To konstrukcja z trzech śnieżnych kul z których co wyższa jest mniejsza. Do środkowej można przyczepić patyki a do górnej jakieś kamyczki żeby zrobić twarz. Można jednak dorobić mu parę rzeczy jeśli będziesz chciał– Wyjaśniła mu łagodnym tonem, jakby słyszała to pytanie miliony razy. Nie ważne że kiedy ona się o tym dowiedziała była tak samo zdziwiona i zadawała niesamowicie wiele pytań!
Yngwe
Dolina płaczących wierzb
: 11 sty 2024, 2:46
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Widziałem zmieszanie na pyszczku kleryczki po swych słowach. Podrapałem się łapą zmieszany i zawstydzony, stawiając ją w takim stanie. Nie chciałem niczego złego zrobić. Po prostu widzę więcej. Częste spotykanie smoka o kamiennym pysku jest tutaj przydatną lekcją. Dobrze, że całą sytuację załagodziła moja broń ostateczna. Pisklęca aparycja i suszenie kiełków. Zawsze potrafiło pomóc. Niestety znam i takie persony, dla których taki uśmiech to wyzwanie i krzywe spojrzenie. Obym jak najrzadziej widywał tę niemiłą personę.
....Gdy tylko zaczęła tłumaczyć, wsłuchałem się w jej słowa, nadstawiając dwóch par uszu, stojących w pełnym zainteresowaniu. Czyli tak to się robi. Zaskoczenie wylało się na pysku, wraz z zaintrygowaniem. Zazwyczaj śniegiem to się rzucałem niż lepiłem. Czułem, że to może być dobra zabawa. Nie wiele czekając, powoli zacząłem zagarniać puchatym ogonem śnieg, starając się go ukulać w ubitą kulkę, a następnie powoli toczyć, tworząc coś większego. Co jakiś czas patrzyłem na nią, i machałem ogonem, chcąc by i morskawa smoczyca ruszyła ku mnie.
Zachodząca Łuska.
Dolina płaczących wierzb
: 18 sty 2024, 15:27
autor: Lśniąca Toń
Na jej sercu robiło się ciepło gdy widziała jak pisklak z entuzjazmem podchodzi do tworzenia śnieżnej kuli. Oby miał po tym spotkaniu jeszcze więcej czasu na bawienie się w taki czy inny sposób. Pisklęta miały się rozwijać poprzez zabawę inaczej mogły wyrosnąć na kogoś kto nie widzi nic interesującego w prostych przyjemnościach płynących z kontaktów z innymi smokami. Kiedy samczyk zerknął na nią, uśmiechnęła się ciepło. Sama wzięła w łapy trochę śniegu który ugniotła po czym ułożyła na śniegu, powoli tocząc swoją kulkę. Robiła to spokojnie, nie śpiesząc się. Dawała pisklęciu czas na przejęcie inicjatywy podczas tej nowej zabawy.
Yngwe
Dolina płaczących wierzb
: 20 sty 2024, 23:45
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Powoli i starannie lepiłem kulę śnieżną. Toczyłem ją po długości kilku ogonów. Dopiero wtedy, gdy była odpowiednio duża, skierowałem ja na środek tego miejsca. Rzuciłem spojrzenie na młodą samicę z uroczym i wcale nie wymuszonym uśmiechem numer pięć.
– Taka może być? – nie specjalnie czekając na odpowiedź, zacząłem szukać ładnych kamieni, aby ozdobić tego bałwana. Przeszukiwałem korzenie drzew. Bo tam śniegu było najmniej. Po drodze znalazłem kilka bryłek ciemnoszarych kamieni. Kamieniarzowi by się pewnie nie spodobały. Nie są szlachetne. Jestem Ciekaw co u tego milusińskiego...
Zachodząca Łuska
Dolina płaczących wierzb
: 08 maja 2024, 8:52
autor: Ołtarz Wyniesionych
Lubiła szklisty zagajnik, może nie tak jak Dziką Puszczę, ale lubiła. Przede wszystkim przez powiązanie z tym specyficznym materiałem, z którego zresztą zrobione są wszystkie jej ozdoby. Rozsiadła się pod cieniem jednej z większych wierzb, gdyż nie przepadała za wysoką temperaturą, może i to dopiero początek wiosny, ale dla niej i tak było to już zbyt dużo.
Do spotkania przygotowała się o wiele wcześniej, jak zawsze. Spakowała do torby kilka przedmiotów, w tym materiały na przygotowanie potencjalnie jakiejś herbaty. Wypolerowała swoje obręcze i zadbała o swój zapach, żeby pachniała jak świątynne kadzidła, nieco ziołowe i z delikatną nutką soli, może krwi. Poprawiła także wszystkie swoje warkoczyki (a miała ich dosyć sporo). Wyglądało to jakby przyszła na jakąś randkę, albo piknik, ale tak naprawdę był to proces, który stosowała przed każdym spotkaniem. Nienaganna aparycja była bardzo ważna. Nigdy nie przyszłaby rozkudłana i śmierdząca, do tego z niewypolerowanymi ozdobami, o które dbała tak, jakby były częścią jej ciała. Bo tak właśnie uważała. Bez nich nie byłaby już Veir.
~ Baelyn, miałabyś chwilę, żeby spotkać się ze mną? To nic politycznie ważnego, chciałabym po prostu z tobą porozmawiać, może wypić jakąś herbatę. To dobry, cichy dzień. Jestem w Szklistym Zagajniku, w dolinie z wierzbami. – Przesłała mentalnie i zajęła wyprostowaną pozycję, spokojnie czekając, lekko przez moment medytując. Wierzby wydawały bardzo kojące dźwięki, gdy wiatr delikatnie nimi poruszał.
Wyśnione Szczęście
Dolina płaczących wierzb
: 11 maja 2024, 20:13
autor: Cisza po Lawinie
~ Postaram się, ale ze względu na młode, nie będę miała całego dnia – odpowiada przepraszającym tonem, nim prosi Sekerina, aby dziś wyjątkowo zajął się dziećmi. Przyda się jej zapewne chwila wytchnienia. Nie ma pojęcia, jak Goździk dawała sobie radę. Stado na głowie, obowiązki łowcy, do tego macierzyństwo...
Po jakimś czasie pojawia się na niebie i ląduje, choć Ołtarz Wyniesionych musiała nieco się naczekać. Uzdrowicielka jest... w średnim stanie. Znaczy, fizycznie wygląda okej, zwyczajnie nie ma każdego dnia czasu na doprowadzenie futra do porządku, a do tego sypia mniej odkąd ma na głowie całe stado jako jedyny uzdrowiciel. Nie narzeka jednak. Mama kiedyś jej opowiadała, że również musiała się zmagać ze samotną pracą przez pół życia.
– Hej – wita się luźno, podchodząc bliżej piastunki. – Jak tam z waszym adeptem? – zagaduje niezobowiązująco. Przez Kodeks pewnie wiele się nie dowie, ale która samica nie lubiła ploteczek?
Dolina płaczących wierzb
: 13 maja 2024, 22:28
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Witaj, Baelyn. Dobrze cię widzieć. – Przywitała się. Na wiadomość mentalną nie odpowiedziała z początku, gdyż chciała to zrobić osobiście. – Mówiłaś o swoich dzieciach, czy po prostu jakichś pilnujesz? – Dopytała, ciekawa. Zawsze można było pogadać o swoich potomkach... może nawet dzieci obu stron się zaprzyjaźnią? Veir zawsze fascynowała taka perspektywa, chociaż rzadko udawało się to w praktyce. Chętnie pochwaliłaby się opowiedzeniem o swoich, była z każdego bardzo dumna, wszyscy wyrośli na świetnych czarodziei, wojowników i łowców.
– Za bardzo idzie w ślady swojego ojca. Zastanawiam się, jak to właściwie możliwe, w ogóle go nie wychowywał. Nawet nie widzieli się na oczy, jajko wykluło się już po śmierci rodzica. Tak samo się zachowuje, mówi, a nawet popełnia podobne błędy w logice. – Mimo iż obowiązywała ją tajemnica kodeksu, to Veir była w stanie powiedzieć co nieco zaufanym osobom, do tego nie zdradza oczywiście wszystkiego.
– Ostatnio wspominałaś coś... o matce? – Powiedziała na koniec, gdyż to ją dosyć ciekawiło. Przez moment rozważała jeszcze jedno pytanie, ale chyba wolała zostawić to komuś mniej znanemu z ziemi. Szukała dalej tajemniczego niszczyciela kapliczek, ale pytanie o to znajomego uznałaby za niegrzeczne. Do tego nie po to ją tutaj zaprosiła.
Wyśnione Szczęście
Dolina płaczących wierzb
: 17 maja 2024, 16:50
autor: Cisza po Lawinie
Na jej pysku pojawia się delikatny, lecz szczery uśmiech.
– Swoich. Mam córkę i syna, są w podobnym wieku – odpowiada radosnym tonem, siadając naprzeciwko Veir.
W ślady ojca? Kusi ją zapytać kim jest ten osobnik, ale woli nie ciągać Mglistej za język bardziej niż to konieczne.
– Myślisz, że to reinkarnacja? Ciekawe, czy smok może się zreinkarnować w spłodzonym przez siebie jaju. – Zamyśla się z konsternacją podobną do Valanyan, która również odpływa myślami ilekroć pojawi się w jej głowie jakaś idea. Na szczęście Bealyn nie przepada tak gwałtownie. Wytrząsa się z marazmu bardzo szybko. Zwłaszcza, że poruszono właśnie istotniejszy dla niej temat.
Wzdycha cicho, spoglądając wymownie na niebo.
– Zmarła w połowie tej zimy. Zobaczyła ducha taty i... chyba już po prostu nie miała sił żyć dalej, wiesz? Byłam przy niej razem z dziadkiem, zanim odprowadził ją do gwiazd. Nadal mamy kontakt... to znaczy, on po prostu pośredniczy, ale to nie jest to samo – mamrocze ponuro. – Ale pewnie nie wypada mi narzekać, co? – śmieje się nerwowo. Żaden inny śmiertelnik nie ma przywileju rozmawiania ze zmarłymi bliskimi ilekroć ma na to ochotę. Praktycznie w ogóle się to nie zdarzało.
Ołtarz Wyniesionych
Dolina płaczących wierzb
: 28 maja 2024, 1:58
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Ja także dorobiłam się dzieci, ale są już od dawna samodzielne. Tak jak ty pożegnałaś matkę, tak jak musiałam zakopać syna. – Dodała i chociaż nadal trochę ją to bolało, po jej pysku nie było tego widać. Baelyn na szczęście miała szansę pożegnać się z Erlyn i nadal mają kontakt. Veir zastanawiało jak to wszystko miałoby się do jej religii, ale musiała nad tym pomedytować nieco później w zaciszu swojej groty, teraz nie był na to odpowiedni czas.
– Wykułam mu w kamieniu kapliczkę, kurhan znajduje się przy jego ulubionym drzewie wiśni, którego doglądał od kiedy miał kilka księżyców. Gdybyś chciała... mogłabym pomóc ci ze zrobieniem czegoś takiego dla Erlyn. – Zaproponowała, może jej matka miała możliwość porozumiewania się ze światem żywych, nadal można było w jakiś sposób uczcić jej pamięć. Sprawić, by była nieśmiertelna.
– Jajko wykluło się już po jego śmierci, ale nie wiem jak długo leżało w jego grocie. Musiałoby być naprawdę świeże. – Sama nad tym się zastanawiała i teoretycznie nie powinno mieć to miejsca, a jednak zbyt wiele rzeczy się zgadzało. Odpowiedź na to zapewne znają tylko bogowie, niezależnie jakich religii. Wątpiła jednak, że chcieliby komukolwiek wyjawić prawdę, wyjątkiem mógłby być Viliar, ale nie chciała o to prosić Baelyn. Czy to faktycznie on, czy ktoś zupełnie inny, tak naprawdę nie miało to znaczenia. Definiują go jego czyny.
– Niewiele osób ma szansę w ten sposób obchodzić się ze zmarłymi. Viliar nie należy do mojej religii, ale muszę przyznać, że dbał i o twoją matkę i o ciebie. – Miała go za kogoś innego, ale nieco podskoczył w jej rankingu. Po chwili Veir wyciągnęła z torby trochę aromatycznych, zasuszonych liści.
– Herbaty? – Zaproponowała. Miała nawet kilka przewidzianych smaków do wyboru. Wspólne picie zawsze łączyło, kojarzyła tę tradycję jeszcze ze swoich rodzinnych stron. Pili i opowiadali sobie historie o bogach i legendarnych bohaterach, podczas gdy za drzwiami szalały zabójcze śnieżyce.
Wyśnione Szczęście
Dolina płaczących wierzb
: 01 cze 2024, 19:17
autor: Cisza po Lawinie
Mina jej rzednie, gdy słyszy co spotkało Ołtarz Wyniesionych. Albo znosi to zastanawiająco dobrze, albo – podobnie jak Bealyn, przynajmniej oczami Diona – świetnie się z tym maskuje.
– Przykro mi – odpiera, nie wiedząc co więcej powiedzieć. – Jak sobie z tym radzisz...? – to nie było pytanie grzecznościowe, o nie. Uzdrowicielka bardzo chciała poznać tajniki Veir, bo coś czuła, że i jej się wkrótce przydadzą. Elsept nadal wszak spał, zasnął od razu po wykluciu.
Wzruszyła lekko ramionami na propozycję czarodziejki.
– Pewnie wypadałoby, abyś ją złożyła gdzieś u was. Mimo wszystko mama pochodziła z twojego stada, nie mojego – mamrocze i spogląda na swoje przednie łapy, chwilowo milcząc.
Sprawa Pryzmatycznego nie interesowała jej aż tak bardzo, by nadwyrężać cierpliwość Horgifellki. Kiwa więc oszczędnie głową w ramach odpowiedzi.
Na jej pysku gości delikatny uśmiech.
– To zasługa mamy. Potrafiła rozmiękczać nawet najtwardsze serca. Kiedy pogrzebaliśmy jej ciało obok taty, dziadek powiedział coś, od czego do teraz wzruszam się od razu. – Jak na zawołanie, ślepia Wyśnionej się zaszkliły. Próbowała przemrugać smutek i przygryzła dolną wargę. – "Była moim ulubionym elementem tego świata" – zacytowała cicho, otulając się nieco mocniej skrzydłami. Kilka łez ścieka jej po policzkach i próbuje je zetrzeć wierzchem łapy. Na propozycję herbaty kiwa lekko głową. Tym razem może się jej napić, bo już ufa czarodziejce.
Dolina płaczących wierzb
: 11 cze 2024, 19:47
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Ciężej było mi po stracie mojego pierwszego dziecka, Vesserany. Pokrywałam ciało runami żałoby, obwiniałam siebie za to, czego nie zrobiłam. Wszystko to... kwestia perspektywy. – Zaczęła, rozejrzała się z jakiegoś powodu na boki i postanowiła dosyć mocno pójść głębiej w ten temat, gdyż właściwie nie czuła już potrzeby maskowania się jako istoty niemożliwej do poruszenia. Była silna, ale nie jak tarcza nie do przebicia.
– Nadal za nim tęsknię, brakuje mi go. Ale nie żałuję tego, że wzięłam go gdy porzucili go rodzice. Staram się myśleć o tym, że miał dobre życie, zawsze interesował się moimi tradycjami i bronił ich przed innymi. Wyznawał moich bogów, budował im kapliczki, był świetnym łowcą. – Dodała po chwili. Często zastanawiała się nad wieloma uczuciami. Czy to, że chce zapomnieć o śmierci, o tej osobie, czy to coś złego? Czy potrafiła kochać? Nie okazywała tego jak większość smoków. Ale żal po śmierci to najczystszy i najszczerszy wyraz miłości.
– Jej stara grota powinna nadal tam być... po pozbyciu się pajęczyn, nadałaby się na kurhan. – Dodała po chwili. Decyzję jednak pozostawiała Baelyn. Erlyn była związana z tym stadem, ale nie z rządzącą w tamtym okresie przywódczynią.
– Erlyn była inna niż reszta stada, ale nie była gorsza, tylko silniejsza. Gdy wszyscy wybierali czystą potęgę, ona podążała za prawdziwą siłą. – Powiedziała, gdyż często mylono te dwie kwestie. W Horgifell podążano za siłą ponad wszystko, ale nie była nią tylko moc mięśni i sprawność w walce.
– Mogłabym wyryć ten cytat w skale kurhanu. – Zaproponowała, po czym nalała Baelyn miseczkę herbaty. Była owocowa z domieszką ziół i miodu dla smaku. Z liści wybrała lipę, gdyż ta miała naprawdę bogaty smak i podobno jakieś właściwości zdrowotne.
Wyśnione Szczęście
Dolina płaczących wierzb
: 12 lip 2024, 21:10
autor: Cisza po Lawinie
Pierwszego...
Bealyn przełknęła gulę narastającą w gardle. Zdecydowanie wolałaby stracić partnera po raz drugi, niż którekolwiek ze swoich dzieci. Choć, rzecz jasna, był to wybór okropny i wolałaby nigdy przed nim nie stanąć.
– A gdybyś straciła partnera...? – zapytała ostrożnie, nie wiedząc jaką miała relację z... właściwie nie była pewna kim.
Obracała miseczkę herbaty w łapie i wpatrywała się w unoszącą z niej parę.
– Nie wiem, czy dziadek by to docenił. Jest raczej prywatną osobą – wymamrotała, choć w jej ślepiach zatańczyły iskierki wdzięczności. Podniosła wzrok na Ołtarz Wyniesionych. Zielone ślepia, te ciemne, spotkały się z tymi bardziej jaskrawymi w tej samej barwie. – Myślisz, że Sięgający Nieba pozwoliłby mi go odwiedzić? Chociaż raz...? – zapytała cicho. Kurhan, nawet jeżeli symboliczny, wiązał się z poznaniem korzeni, które Bealyn do tej pory znała zaledwie z opowieści.
Dolina płaczących wierzb
: 06 sie 2024, 16:56
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Hmm. – Powiedziała niezbyt elokwentnie i zaczęła się zastanawiać. – Gdybym straciła H...Sięgającego, na pewno byłoby mi ciężej. Wyciągnął mnie z etapu, w którym odebrano mi prawie wszystko. Nie wiem, jak bym sobie z tym poradziła. Pewnie nie dawałabym po sobie poznać, ale w środku bardzo by mnie to bolało. – Odpowiedziała po dłuższym zamyśleniu, dosyć szczerze, gdyż nie uważała, że był sens cokolwiek tutaj ukrywać. Pamiętała okres, w którym zaczynali z Horusem. Veir była wtedy uniżona, poniżona. Wiele smoków się od niej odwróciło, ale nie Horus. Pomógł jej z powrotem odnaleźć sens w tym wszystkim i inaczej spojrzeć na świat i siebie. Że jej błędy da się wybaczyć.
– Czy coś się stało? – Zapytała, gdyż jej pytanie mogło nie być przypadkowe. – Rozumiem. Sama nie znam za dobrze Viliara, ani innych bogów. Czy pozwoliłby ci? Mamy dosyć surową politykę pod tym względem, ale mogę postawić się za tobą. Myślę, że powinien się zgodzić, ale możliwe też, że odda decyzję stadu głosowaniem. W każdym razie, możemy spróbować. – Powiedziała i pamiętała jeszcze, jak kiedyś przedstawiła stadu propozycję Pasterza, który również chciał pozwiedzać tereny. On akurat nie miał żadnych powodów (bo przecież nikt nie mógł wiedzieć o jakichś magicznych wymaganiach osiągnięć), dlatego stado wypowiedziało się wtedy na ten temat dosyć jednomyślnie i do wycieczki nie doszło. A chciał dać im za to dużo kamieni szlachetnych. O co mu wtedy właściwie chodziło? Dla Veir i innych smoków pozostało to wieczną zagadką. Wizyta Baelyn była inna, rodzinna. Dlatego szansa była spora.
Cisza po Lawinie
Dolina płaczących wierzb
: 25 sie 2024, 21:25
autor: Cisza po Lawinie
Usłyszawszy zawahanie, cicho westchnęła.
– Czemu robicie ze swoich pisklęcych imion taką tajemnicę? – zapytała wprost. – Znam więcej niż mniej smoków, które preferują je od dwuczłonowych. Nie jesteście w tym już wyjątkowi. Obyczaje się zmieniają – mówiła mimo wszystko spokojnie, z delikatnym rozbawieniem. Z historii mamy wynikało, że Plaga, a później Mgły, na siłę starały się być wyjątkowe.
Późniejsze pytanie znów zachwiało jej humorem. Była trochę jak chorągiewka na wietrze: starczył odpowiednio silny podmuch, aby zmieniła kierunek trzepotania.
– ... bo mnie to spotkało. Um, nieważne. Nie jestem jeszcze gotowa, aby o tym rozmawiać – przyznała cicho, przecząc prawom fizyki i czasoprzestrzeni, bo ta rozmowa niby zaczęła się gdy Sekerin jeszcze żył, ale trwała zdecydowanie za długo, by móc wczuć się w dawny nastrój.
Kiwnęła głową na propozycję Veir. Wstawiennictwo partnerki u przywódcy oraz względnie dobre relacje Bealyn z nim (wszak pomagała nie raz leczyć jego smoki, w tym jego samego) może okażą się wystarczające.