Strona 5 z 6

Młode Spotkanie XVIII

: 22 lis 2022, 1:20
autor: Tchnienie Mrozu

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Towarzysz Tygrysa nie odzywał się. Samiec westchnął głucho i, zniechęcony, usiadł ze spłaszczonymi uszami. Nie widział już sensu w zaczepianiu kolejnych person, wszyscy byli zbyt skupieniu na Strażniku bądź rozproszeni, by zwrócić na niego uwagę. Prawdopodobnie wybrał sobie złe miejsce do pogaduszek i szukania znajomości.
Rozsiadł się wygodnie, owinął ogonem i słuchał wywodów młodo wyglądającego, ale przemawiającego jak starzec smoka. Opowiadał całkiem ciekawe rzeczy, które Tygrys segregował i zapamiętywał. Nigdy nie był typem pilnym i drobiazgowym, ale w przypadku gdy w grę wchodziło dobro Sintel, potrafił się naprawdę postarać.
Dobrze, że choroby nie mogły przerwać więzi, nawet gdyby utracił swą magię. Nigdy nie chorował, zawsze był okazem zdrowia, lecz kraina do której trafił była dziwna, całkiem inna niż jego stary dom. Rządziła się własnymi prawami. Niewykluczone, że kiedyś dopadnie go choróbsko... Ale w takim wypadku nie miał się czym przejmować.
Ja mam już towarzyszkę! – pochwalił się głośno, nie mogąc się powstrzymać. Sintel tu nie było, leniwe kocisko wygrzewał się na jakichś skałach blisko pustyń, ale to nie powstrzymywało go przed chwalenie się jej towarzystwem. Tygrys uwielbiał swą kompankę. – Ale tak czy siak jestem zainteresowany oswajanie żywiołaków najchętniej pod postacią dużych kotów i ptaków. W moich rodzinnych stronach było ich mnóstwo i traktowałem je jak rodzinę. Chciałbym oswoić więcej niż jednego takiego osobnika – przyznał. Przemawiał głównie do Strażnika, gdyż to on pytał. Miał już doświadczenie w zakładaniu więzi i opiece nad podobnymi drapieżnikami, co nie znaczyło, że nie mógł się dowiedzieć niczego nowego. W tym jednym przypadku Tygrys był podekscytowany i żądny wiedzy.

Młode Spotkanie XVIII

: 22 lis 2022, 21:20
autor: Żucza Łuska
[mention]Aromat Kawy[/mention] chyba nie żyła, albo na moment straciła uwagę, dlatego Quetza postanowiła zaszaleć i zainteresować się smoczycą, która wcześniej zwróciła jej uwagę. Malutka samiczka zatem kontynuowała tupot małych łapek, zbliżając się w kierunku smoczycy z wąsami ([mention]Ćmia Łuska[/mention]).Nie do końca jeszcze potrafiła chodzić, zatem czołgała się i czołgała, zbliżając coraz bardziej do Baal. Gdy już była zaraz obok niej zaczęła wyciągać łapki w kierunku majestatycznych wąsów. Chciała, żeby to one były jej kompanami! To zrozumiała ze słów Strażnika Gwiazd, że trzeba coś chyba wybrać. A może nic nie zrozumiała, bo przed chwilą się wykluła i po prostu chciała wąsa? Chciała sobie je zarzucać za siebie, albo dekorować różnymi kwiatkami! Daj wąsa, daj wąsa! Smoczyca nie potrafiła jednak sięgnąć do nich, więc próbowała skakać, co wyglądało dosyć uroczo, może jedynie nie dla Ćmiej Łuski, której wąsy były zagrożone. W końcu jednak samiczka się znudziła wąsami i zaczynała tykać Ćmią swoimi rogami, żeby poszła za nią.
– Ghaaa! – Zaskrzeczała do smoczycy, a następnie ruszyła raz jeszcze do Kazesa ([mention]Strażnik Gwiazd[/mention]), żeby go... przytulić! Możliwe, że całkiem przypadkowo, ale może właśnie o to chodziło Strażnikowi? Co chwilę oglądała się za siebie, żeby Ćmia szła za nią. Ten śmieszny rogacz, który był bardzo ładny, wydawał się taki puszysty, chciała się przy nim ogrzać! Niestety, nie był perfekcyjny, gdyż brakowało mu wąsów Baal. Chciałaby rogacza z wąsami Baal, albo Baal z ogonkiem Kazesa i jego uszkami. Czy to byłaby... istota doskonała? Osiągnięcie perfekcji przez rasy śmiertelników i wyniesienie do pozycji boga?

Młode Spotkanie XVIII

: 24 lis 2022, 22:05
autor: Strażnik
Choć nie mógł liczyć na zaangażowanie wszystkich zebranych, nie zamierzał zawracać sobie tym głowy, zamiast tego wręcz doceniając w duszy, iż miał ciut prostsze zadanie do wykonania. Na szczęście nie był w tym sam, bowiem o ile nie miał najlepszych kontaktów z bogami, najwyraźniej idea Młodych Spotkań odpowiadała im na tyle, że nawet gdy nie prowadził ich bezbłędnie, przynajmniej Sennah, bądź Uessas udzielali mu odrobinę pomocnej łapy. Patronka Lata zdawała się w prawdzie bardziej nieobecna od paru, o ile nie parunastu księżyców, ale to także nie wątek, którym zamierzał ćwiartować teraz swoją uwagę.
Słuchał młodych uważnie, próbując zapamiętać cechy na których im zależało, by móc podzielić ich na parę grup, żeby każdego nie obsługiwać indywidualnie. Z jakiegoś powodu jedynie Keni odstawał na tyle, że nie potrafił odsunąć go od skojarzenia z jednorożcem.
Nim przyszedł czas na pokaz i rozdanie zadań, które jeszcze chwilę układał w głowie, Strażnik zwrócił się do dwóch młodych, które zadały mniej, lub bardziej dotyczące zebrania pytania.
Aie poruszyła tym samym istotny wątek, zatem uraczył ją odpowiedzią w pierwszej kolejności.
Więź nie wpływa na tempo rozwoju zwierzęcia, aż do jego dojrzałości. W momencie jej osiągnięcia, starzenie się zostaje w istotny sposób spowolnione, tak iż zwierzę zawsze zdąży dotrwać do starczej śmierci swojego partnera, samemu będąc zdecydowanie dojrzalszym, lecz wciąż w pełni sił. – powiedziawszy to, skinął łbem jasnej bezskrzydłej i skupił wzrok na siedzącej niedaleko samiczce. Narwana Łuska najwyraźniej nie widziała potrzeby w dopytywaniu o szczegóły spotkania, chyba że prowadzącego ją proroka, można było podciągnąć pod takową definicję. Nie miał za złe jej ciekawości, nawet jeśli nie spodziewał się przyjaznych intencji. Spojrzał jej konfrontacyjnie w ślepia, tak jak każdemu, do kogo się zwracał.
Jestem z powołania poszukiwaczem prawd Narwana Łusko. Chcę znać odpowiedzi, które wiem że są poprawne, a potem dzielić się z wami refleksją, żebyście w swoim życiu czynili to samo – wyjaśnił stanowczo, choć cierpliwie, chyba po raz pierwszy podsumowując swoją funkcję w tak zdecydowany, a jednocześnie neutralny sposób. Nie było w tym bogów, choć mogli być. Nie było wrogości wobec smoków, choć istniała na nią szansa. Bezbrzeżna, motywująca pula możliwości, po którą musiał tylko sięgnąć.
Wyrwał się z przemyśleń głośnym odchrząknięciem, które jednocześnie miało zwrócić uwagę pozostałych. W międzyczasie sarna stojąca u jego boku dołączyła pod leżące na ziemi skrzydło, by przysiąść przy leżącej do tej bez ruchu samiczce. Nie zamierzał ich stamtąd wyganiać i jedynie poprawił pozycję ramienia i palców, żeby błona nie spływała im bezpośrednio na głowy.
Widząc idące w jego stronę pisklę
Quetza, nie wykonał żadnej akcji, o ile ktokolwiek zdążył stanąć małemu na drodze. Jeśli nic takiego nie miałoby miejsca, ostrożnie zagrodziłby mu drogę łapą, a potem pochwycił pod ramiona i ostrożnie usadził przed sobą.

Niespodziewanie powietrze wypełniło się słodkim zapachem, które zebrani mogli kojarzyć z magią, która ich tutaj przyprowadziła. Przez chwilę, otoczyło ich także przyjazne ciepło, naładowane radosną energią, która nie pochodziła od proroka.

Jednorożec
Przestrzeń między nim, a małymi smokami rozświetliła się na uderzenie serca, choć nie w oślepiający sposób, a jedynie stanowiąc zwiastun magicznej prezentacji, którą miały okazać się materializujące w przestrzeni zwierzęta.
Pierwszy był jednorożec o lśniącym białym futrze i bladoniebieskich ślepiach. Przebił barierę widzialności, wierzgnąwszy przednimi nogami, a następnie objawił się stopniowo, aż po koniuszek długiego cienkiego ogona, który zwieńczony puchatą kitą, smagnął za nim w powietrzu. Nie był dorosłym osobnikiem, ale choć nie osiągnął swych pełnych gabarytów, wciąż wyglądał na zwierzę pełne siły i gotowe do walki. Nim jednak ktokolwiek zdołałby go dotknąć i docenić jego szlachetnie miękką formę, natychmiast wybił się ze szczupłych, lecz silnych tylnych nóg i odbiegł parę ogonów, na prawy skraj Skał. Zatrzymawszy się z dala od piskląt, parę razy podrzucił głową, ozdobioną nadzwyczaj długim, cieniutkim rogiem, przypominającym skręcone szkło. Zwierzę zdawało się zupełnie realne, gdyby nie sposób w którym przyszło na świat, tuż na oczach zebranych.

Wilki
Niedługo po jednorożcu, z nicości wyskoczył młody wilk o mleczno-brązowym, nieskażonym trudami życia futrze, a jednocześnie lekko nadgryzionym, prawym uchem. Opadł na ziemię w podobnej manierze co jego poprzednik, jakby przeskakiwał przez barierę, która czyniła go materialnym. Jego miodowe ślepia spotkały się z tłumem zaledwie na uderzenie serca, nim nie odbiegł cwałem daleko na zachód, gdzie skrył się między gęstymi krzewami, których jeszcze przed chwilą zdawało się tam nie być. Odświeżający zapach lasu, połączony z obecnością woni nowych ciepłych futer szybko rozszedł się po całych Skałach, kusząc zarówno drapieżne zmysły, jak i naturalną dla piskląt ciekawość.
Kasztanowy wilk o złocistych ślepiach dołączył do swojego towarzysza równie szybko co się pojawił, ledwie świsnąwszy ogonem przed gapiami różnej maści.

Orzeł – żywołak
Kolejne zwierzę zapowiedziało się samo, jeszcze nim zobaczenie jego formy było jakkolwiek możliwe. Głośny skrzek należący do majestatycznego orła rozgrzmiał tuż nad wszystkimi głowami. Dopiero po chwili mogli dostrzec szarą sylwetkę o wielkich, jakby rozpływających się na krawędziach skrzydłach i białych jak chmury oczach. Zakołowawszy kilkakrotnie nad łbem proroka, żywiołak poszybował czym prędzej w stronę chudego, choć bardzo wysokiego obumarłego drzewa, które podobnie do niego, przybyło na świat, jakby z załamaniem światła. Kremowe szpony stworzenia zaczepiły się z gracją na wysoko wyciągniętej gałęzi, skąd zamierzało ich obserwować. Aby tam dotrzeć, należało skierować się na prawy brzeg Skał, lecz bardziej na ich tyłach, wymijając Strażnika.

Kruk
Znacznie ciszej na spotkaniu zmaterializował się kruk o niecodziennej szaro-brązowej maści i kasztanowych ślepiach. Poszybował na lewo, podobnie do wilków, choć bliżej północnej krawędzi okupowanej połaci terenu i schował się w koronie krępego, wizualnie starego dębu otoczonego garścią niezbyt imponujących krzaczków.

Wydra – żywiołak
Ostatnia w powietrzu zamigotała blado-niebieska wydra, która jako jedyna powstała najdalej od ciał młodych, niemal natychmiast oddalając się od tyłów zebrania, by pognać na południe i wskoczyć do otwierającej się przed nią szczeliny, która po paru uderzeniach serca uformowała kształt niewielkiego jeziorka.
Jasno-zielone ślepia żywiołaka błysnęły w ekscytacji, gdy mógł wślizgnąć się pod lodowatą taflę, znikając z oczu smoków chwilę po tym, jak pojawił się na scenie. Jego prosta forma zdawała się Sekcji w dziwny sposób znajoma, jak gdyby dokładnie to samo zwierzę widziała już na innym Spotkaniu. Czy to w ogóle możliwe?

Jedzenie
Oprócz zwierząt, które same w sobie niewątpliwie ściągnęły wiele uwagi, parę kroków przed prorokiem zamajaczyły różnorakie barwy, które z czasem zaczęły wyostrzać się i przybierać wyraźną, przyjemnie drażniącą smocze powonienia formę. Były to niewielkie kawałki pożywienia, ułożonego w rządku na lekko odstającym od ziemi kamieniu, tak jak czasem w Warsztacie, gdy prosiło się duchy o pomoc. Między nimi znajdywały się tam garści kamieni szlachetnych, jagód, truskawek albo leżące na sobie różnej maści ryby. Oferowanie młodym przyrządzonych zająców, gdy niektórzy rozważali ów zwierzę na kompana, nie byłoby w końcu najlepszym pomysłem.
Przedmioty miały charakter tymczasowy, więc gdyby młodzi połknęli któryś z soczystych owoców, bądź skosztowali mięsa, poczuliby jego smak, lecz nie zdołaliby się tym nasycić.


Prorok rozejrzał się krótko, śledząc ścieżki każdego z przybyłych stworzeń, jakby sam nie spodziewał się co uczynią. Miał konkretn plan względem tego co powinno się wydarzyć, kierowany także doświadczeniami z przeszłości, ale ponieważ nie sterował zwierzętami osobiście, zawsze istniał pewien element losowości.
W każdym razie zwrócił się ponownie do piskląt, zakłając że nie pouciekały w międzyczasie, widząc parę kolorowych futer. Jego przerażał prędzej formujący się wokół realistyczny, choć izuloryczny krajobraz, gdyż to zdradzało jak potężni byli bogowie i jak wiele szkód mogliby wyrządzić, gdyby mieli ku temu odpowiedni nastrój. Żadnego niepokoju nie zdradził jednak w swoim tonie.
Przywołane boską mocą zwierzęta będą teraz waszymi nauczycielami i sędziami. – rzekł donośnie, jak zwykle bardziej dowódczym, niż nauczycielskim tonem. Odchrząknąwszy kontynuował łagodniej.
Przydzieliłem was do grup, zgodnych z tym, o czym opowiedzieliście. Waszym wyzwaniem będzie zbliżyć się do ów zwierząt i zgarnąć ich zainteresowanie. Każde z was zostanie ocenione indywidualnie, a najlepsza postawa w grupie – symbolicznie nagrodzona. Nie zdołacie dziś założyć więzi, lecz na zakończenie zebrania, poznacie całą potrzebną teorię i dużą część praktyki. – Następnie uniósł prawą łapę, wskazując na bufet przed sobą.
Pożywienie przed wami to metoda z której smoki korzystają, by wkupić się w łaski nieufnego zwierzęcia. Należy być ostrożnym w metodzie, a także momencie jego podania, by go nie zmarnować, bądź nie przyczynić się w ten sposób do prowokacji.
Każde z was powinno dokonać rozeznania w sytuacji i spróbować zrównać się z charakterem zwierzęcia, jednocześnie nadmiernie go nie ekscytując. Nie musicie jednak obawiać się, że was zranią, gdyż zdają sobie sprawę, że jesteście niedoświadczeni. Obserwując Kazesa mogliście zauważyć, że zwierzęta preferują, gdy daje się im przestrzeń na podjęcie decyzji, zamiast ją wymuszać, a także iż uważnie analizują waszą mowę ciała, by zorientować się, czy stanowicie dla nich zagrożenie.
Spróbujcie sami dostosować się do sytuacji, a ja poprawię was, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Możecie zadać pytania, jeśli nie jesteście czegoś pewni, bądź od razu ruszyć do pracy
– z tą wypowiedzią wykonał krótką przerwę, żeby przyswoili wszystkie informacje, a potem zaczął po kolei wymieniać i wskazywać konkretne smoki.
Wspomniane grupy to Ćmia Łuska, Szron i Narwana Łuska do wilków
Aie i Tygrys do żywiołaka powietrza.
Podwodna Łuska i Horrendalny Kolec do żywiołaka wody.
Kwietny Kolec i Hrasvelg do kruka.
Keni do jednorożca.
Osoby, które nie wypowiedziały się wcześniej, mogą dołączyć na podstawie preferencji do istniejących grup. Jedyne czego się was oczekuje to nie wchodzenie sobie w drogę, gdyż starczy przestrzeni na udział każdego z was.
– O ile po drodze nie mieli niczego do dodania, skinął im łbem, na zachętę do pracy. Jak jednak wiadomo, rzadko wszystko szło idealnie po jego myśli.


Tura IV – Oswajanie
Smoki przydzielone do grup idą oswajać wybrane przez Strażnika zwierzę.
Smoki bez grup mogą dołączyć dowolnie do istniejących (chyba, że w danej grupie będzie zbyt wiele osób, wtedy rozdzielę)
Grupy:
  • (Kwietny Kolec, Hrasvelg) Kruk – siedzi schowany w koronie dębu
    (Aie, Tygrys) Żywiołak powietrza – siedzi na gałęzi łysego drzewa i obserwuje
    (Ćmia Łuska, Szron, Narwana Łuska) Wilki – wypoczywają między krzewami
    (Podwodna Łuska, Horrendalny Kolec) Wydra – pływa w jeziorze
    (Keni) Jednorożec – krąży podekscytowany
Możecie spróbować podsumować wszystko co robicie w jednym poście albo napisać krócej, żeby dostosować się do tego co robi zwierzę. Początkowo możecie zakładać ostrożne postawy u wszystkich.
Planuję domknąć całość w dwie tury, więc im szybciej będziecie odpisywać, tym szybciej skończy się Spotkanie. Wstępnie termin odpisów dla wszystkich grup to poniedziałek wieczór, ale jeśli ktoś odpisze wcześniej, to w ciągu pierwszej tury może wyciągnąć więcej indywidualnej interakcji ze zwierzem.

Mapka pokazująca rozmieszczenie zwierząt


Pingi

Młode Spotkanie XVIII

: 25 lis 2022, 11:39
autor: Znamię Bestii
Zastanawiała się chwilę nad opowiedzią proroka. Miało to sens, ale jednocześnie... Nie miało? Nie umiała tego ubrać w słowa, ale coś jej nie pasowało. Gdyby znała takie określenia, powiedziałaby, że więź wpływała na zwierzęta w sposób niespójny, raczej niekonsekwentny. Ale na ten moment tylko ostrożnie pokiwała łbem i słuchała dalej.
Kiedy usłyszała orła, zatrzygła uszami i podążyła wzrokiem na drzewo. Lekko wyszczerzyła kły, w podekscytowaniu. Zerknęła na startę jedzenia i szybko porwała kawał mięsa [2/4]. Zawachała się jednak na moment i zabrała też ładny szmaragd. Nie miała pojęcia, co jedzą żywiołaki, dlatego warto było się ubezpieczyć na każdą ewentualność.
Idziesz? – spytała Tygrysa, zanim sama ruszyła do drzewa.
Podeszła ostrożnie. Starała się wyglądać na zrelaksowaną, ale podekscytowanie ze spotkania silnego drapieżnika dodawało nieco sprężystości jej krokowi. Ogon miotał się z tyłu okazjonalnie, zdradzając jej wesoły nastrój.
Zadarła łeb, spotykając wzrok nieufnego orła i chrząknęła.
Umm... Taś, taś... – zagruchała niepewnie, po czym zacmokała jak na konia. Bogowie, jak woła się żywiołaki? – Chodź tu, dobry orzełek. – mówiła niskim, przesłodzonym tonem, próbując być przyjazna i opanowana.
Rzuciła przed siebie mięso [2/4] w jedną stroną i szmaragd w drugą, niepewna co zainteresuje zwierzaka bardziej.
Nie będziemy walczyć, jesteśmy tylko małymi pisklętami... – mówiła dalej, tym samym monotonnym, ciepłym tonem, zachowując dystans wystarczający, by zapewnić o nieagresywnych zamiarach.

Młode Spotkanie XVIII

: 25 lis 2022, 12:50
autor: Światła Północy
Otworzył szerzej oczy, kiedy wszystkie te zwierzęta zaczęły pojawiać się praktycznie znikąd. Wzrok skupił na wilkach - tych, do których został przypisany. Przełknął ślinę przez zaciśnięte gardło, szybko odnajdując smoczyce, z którymi został w pewien sposób sparowany. Cóż... miał na nie czekać? Było ich troje, a drapieżniki tylko dwa. Nie miał pojęcia czy ma to być rywalizacja, czy współpraca, ale serce podpowiadało mu, że to pierwsze. Zacisnął zęby, pochwycił mięso i natychmiast pobiegł za wilkami.

Podążał ich zapachem, a po drodze posługiwał się także wielkimi uszami celem wychwycenia wydawanych przez nich dźwięków. Tam, za krzewami. Na pewno tam były. Zwolnił znacząco i przypadł do trawy. Postanowił wytarzać się w niej nieco - w neutralnym zapachu zieleniny oraz gleby, tak, aby nie atakować nozdrzy drapieżników silną, smoczą wonią.

Stanął przed pierwszą decyzją - przemierzyć krzewy i zajść ich nagle, z kryjówki, czy obejść przeszkodę i dać im szansę na dostrzeżenie zbliżającego się smoka. Cóż. Nie znał żadnych szczególnych zasad, jakimi należało się kierować podczas oswajania, jako że Prorok nie przekazał im zbyt wielu wskazówek. Jedynym, co nakazał, było zdobycie ich zainteresowania, uważając przy tym na mowę ciała.

Zdecydował się zatem obejść krzewy. Wyszedł wilkom niemalże naprzeciw, nie chcąc ich spłoszyć, ani sprowokować nagłym wychyleniem się z roślinności. Spojrzał na nie z dystansu. Jeden jasny, drugi ciemny. Natychmiast rozluźnił wszystkie mięśnie, opuścił nieco skrzydła, rozpłaszczył delikatnie uszy na łbie i zaczął poruszać ogonem na boki, okazując w ten sposób, że nie chce ich zaatakować, a na sam koniec... zrobił to, co robiła Rosa, kiedy chciała się bawić. Była Jamnikiem. Psem. Psu niedaleko do wilków, nieprawdaż?

Wyciągnął przednie łapy daleko przed siebie, w związku z czym cały jego tors opadł nisko ku ziemi, a tyłek znajdował się wysoko w powietrzu. Zakołysał ogonem ponownie, stawiając przy tym uszy na sztorc i przekrzywiając lekko łeb na bok. Nie miał wszak pewności, czy leśne drapieżniki używały tych samych gestów oraz mowy ciała, co suczka Szaleja. Być może właśnie wypowiedział im wojnę... ugh. Wciąż jednak miał przy sobie mięso, które mógł użyć, jeśli taka interakcji nie spotka się z zainteresowaniem.

Młode Spotkanie XVIII

: 26 lis 2022, 11:41
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Strzepnęła kurz z tabliczki, gdy skończyła pisać i schowała ją do torby. Jej zainteresowanie przykuła wodna wydra, którą wypatrzyły jej niezastąpione oczy na niebie. Hmm... wydawała się dziwnie znajoma.

– Czy mogę się dosiąść, Poszukiwaczu Prawd? – zapytała, podchodząc do Strażnika i zasiadając na tyle blisko, na ile jej pozwolił, przy okazji uważając, żeby młodemu Quetzie nic się nie stało. Strażnik wydawał się dobrze sobie z nim radzić. Póki co.

– Nie myślałeś może, żeby być bardziej piastunem, niż wojownikiem? – zapytała z ciekawości. – To by bardziej pasowało do tego co rzeczywiście robisz. Wiesz... spotkania, zebrania, nauki i tego typu rzeczy, jak Nauczyciel.

Podrapała się po głowie w zastanowieniu, a potem pokazała palcem w stronę wydry.

– Czy to nie ta wydra, co poturbowała kilka piskląt na innym spotkaniu młodych? Hmm, tak. Pamiętam ją. Musieliśmy wtedy nurkować po jakąś kulkę i... kto tam był... Iskra chyba oberwała? Albo to była Aria? Ktoś na pewno był ranny.

// [mention]Strażnik Gwiazd[/mention]

Młode Spotkanie XVIII

: 26 lis 2022, 18:10
autor: Ostatnie Mrozy
Su na spojrzenie Aie odpowiedział swoim, nieco bardziej chłodniejszym i opanowanym. Jego gesty wsparcia nie były tak widoczne i tak głośne jak jej, ale nadal były tam gdzie powinny, mimo tego że różnili się niczym ogień i woda.

Wyglądało na to, że pora przejść do bardziej praktyczniej części ćwiczenia, która nieco zaskoczyła Su. Spodziewał się raczej wykładu niż działania, ale jego wątpliwości zostały natychmiast zdmuchnięte kiedy dostrzegł wszystkie istoty jakie się pojawiły. Były na tyle ciekawe, że trudno było mu skupić się na tym co mówił Prorok, ale odnotował w pamięci najważniejsze jego zdaniem rzeczy. Gdy padło pozwolenie, zwrócił się w kierunku drzewa z nietypowym, Brązowym Krukiem.

Podszedł bliżej, zabierając ze sobą niewielką porcję owoców. Podszedł do dębu, ale nie pod sam pień. Zachowywał ciszę, zaś jego chód był zrelaksowany i spokojny, zważał na to by nie przestraszyć zwierzęcia. Zatrzymał się w odległości która jemu i Krukowi umożliwiała wzajemną obserwację. Położył kilka owoców malin, których ciemnoróżowe owoce wyraźnie odcinały się na tle szaro-burej jesiennej trawy, a następnie odszedł od pożywienia na odległość dwóch ogonów i położył się na ziemi jakby spał. Jego łeb był jednak skierowany w stronę owoców, a turkusowe ślepia czujnie obserwowały zachowanie Kruka.

Młode Spotkanie XVIII

: 28 lis 2022, 15:15
autor: Kwiat Uessasa
Patrzyłem na tę wspaniałą magię z lekkim szokiem. Zawsze ja podziwiałem, po raz kolejny jej wszechstronność mnie zaskoczyła. Dopiero po chwili zwróciłem uwagę na głównego mówce na tej scenie. Próba zaprzyjaźnienia się z dzikim zwierzęciem... Dziwne i niepokojące myśli przebiegały mi przez chwilę. Nawet zapewnienia wybranego starca nie do końca uspokoiły mego podnieconego? Choć bardziej pasuje roztrzęsionego serca...

Dopiero kilka oddechów i zrozumienie tego zadania pozwoliło spokojnym myślą przejąć kontrolę. Przyjrzałem się każdemu przywołańcowi ochronnego bóstwa. Kruk, jednorożec, wilk, żywiołak, wydra. Każde o innym temperamencie, cechach głównych, jak i ocenie sytuacji. Ruszyłem wolno ku bufetowi, który zastawił dla nas Strażnik. Pośród wszystkich najróżniejszych smakołyków, które sam bym z największą przyjemnością skubał. Zauważyłem kawałek wątróbki, nie większej niż moja łapa. Złapałem ten kawałek i powolnym krokiem ruszyłem na północ. Przede mną już był [mention]Kwietny Kolec[/mention] , który wylegiwał się, patrząc na swój podarek z owoców. Uśmiechałem się w duszy i sam złożyłem swój podarek przed dębem, lecz w jego cieniu. Spojrzałem na samego brązowego ptaka z szacunkiem, jakbym patrzył na różnego sobie, delikatnie ukłoniłem się i oddaliłem. Dałem mu przestrzeń. Usiadłem niedaleko starszego samca. Na pierwszy rzut oka, można było zobaczyć rozluźnione mięśnie i samą pozycję. Z lekką ciekawością patrzyłem to na Kruka to na soczysty kawałek wątróbki. Po chwili zamknąłem obie pary oczu. Czekałem nasłuchując delikatnego szaletu jego piór.

Młode Spotkanie XVIII

: 29 lis 2022, 10:04
autor: Czereda Czerwi
  • Keni aż musiał kilka razu otworzyć pyszczek i go zamknąć w zdumieniu. Ojejku. Wilki, kruki, orły, wydry i jednorożec! Smoczę się nie spodziewało! On myślał, że sobie tam pogada coś, poekscytuje się i potem sobie będzie wyobrażał, że... w sumie sam nie wiedział, że głaska takiego jednorożca i.... ojejku. Ojejku. Keni był bardzo podekscytowany, ale naprawdę nie sądził, że ktokolwiek go słuchał, a już tym bardziej nie Pan Strażniczy Gwiazd. Bo to on wezwał te wszystkie stworzonka... Wezwał, albo stworzył iluzje, bo ma-... maddara. Tak!
    Pomachał skrzydełkami, może ze stresu, może właśnie z ekscytacji. Mimo wszystko nie był przygotowany na robienie czegokolwiek, z jednej stronu już chciał podejść do magicznego być może stworzenia, z drugiej bardzo, ale to bardzo chciał to zrobić dobrze.
    Co trzeba było robić, żeby coś zrobić dobrze?
    Przemyśleć to!
    Zastukał pazurkami o ziemię.
    Dobrze, dobrze. Więc... Jednorożec. Ojejku, czemu on nie może po prostu podejść i pomiziać tej zapewne bardzo mięciutkiej grzywy? A może grzywa wcale nie była mięciutka, tylko twarda i sztywna? A może bardziej przypominała glony? Takie śliskie? AAAAAAh, Keni chciał dotknąć.
    Nie. Skup się.
    Najpierw.... wzrok młodzika legł na wyczarowanych rybach i owocach. Najpierw jedzenie!
    Zerknął na jednorożca jeszcze raz. Czy on też wyglądał na podekscytowanego?
    Nie ważne! Jedzenie!
    Podszedł więc do małej sterty i zgarnął maliny i jagódki. Nie wszystkie oczywiście, nie chciał przecież pozbawić innych możliwości wzięcia owocków. Jednak zanim poszedł musiał się jeszcze czegoś dowiedzieć:
    -Ummm, czy ktoś jeszcze planuje iść do jednorożca?– zapytał takim... głośnym szeptem. Nie chciał przecież niczego spłoszyć. W trakcie zadawania pytania wystawił też swoje łapki pełne owoców, oferując ich zawartość potencjalnym towarzyszom.
    Czy ktoś podszedł, czy nie, finalnie Keni zaczął powoli podchodzić do białego zwierza. Serce biło mu jak szalone, ale ah, te malinki tak cudowanie pachniały. Zerknął na swoje łapki. Nie no, przecież utrata jednej malinki nikomu nie zaszkodzi, prawda? Szkubnął więc jedną malinę i zamknął oczka, rozkoszując się smakiem. Jakie słodziutkie, jakie dobre.
    ...
    może jeszcze jedną? Jedna, dwie nie ma różnicy, prawda? Miały być wisienki przecież. Nie było wisienek, więc to naturalne, że Keni mógł sobie zjeść troszkę innych owocków.
    I tak ostrożnie szedł, zbliżając się do jednorożca. Uszczuplając po drodze swój pakunek. Instynktownie przycisnął skrzydełka do ciała, jednak nie próbował się skradać, nie żeby wiedział jak to robić. Obserwował tylko zwierzę z pełną uwagą, i jeśli wyglądało na spłoszone, lub bardziej agresywne, zatrzymywał się, względnie wycofywał.
    Jeśli udało mu się dotrzeć względnie blisko...
    ojejku, gdzie się podziały jagódki? Lekko spanikowany rozejrzał się wokół i bez myślenia podjął decyzję. -Matko, przepraszam, zeżarłem wszystkie maliny, zaraz wracam!– Zmarnował całą swoją wcześniejszą ostrożność, żeby podbiec z powrotem do Pana Strażnego Gwiazdnika i wziąść nowe zapasy, żeby ponowić próbę. Jeśli jednorożec dalej był, i dalej nie chciał go zabić, Keni, tym razem bardziej się spiesząc powrócił, i tym razem nie zjadłby ani jednej jagody, ani jednej maliny.
    -Tutaj. One są naprawdę, naprawdę dobre. Musisz spróbować- powiedział delikatnym, spokojnym głosem, gdy kładł jedzenie na ziemi, między sobą, a jednorożcem, żeby następnie wycofać się kilka kroków do tyłu i zrobić się małym... To znaczy mniejszym, niż był. Serce dalej mu biło i chyba był bliski jakiegoś zawału. Ale, ah, z bliska ten jednorożec był taki... taki.... no miał więcej gracji niż Szron! A to było bardzo dużo gracji!
    Wycofawszy się nie mówił już nic, tylko czekał, aż być może jednorożec sam podejdzie, żeby spróbować tych pysznych...przesoczystych malinek.... NIE! Keni, nie! Nie zjesz dzisiaj ani jednej więcej malinki! Zrozumiałeś to!

Młode Spotkanie XVIII

: 29 lis 2022, 17:18
autor: Strażnik
Orzeł
[mention]Aie[/mention]
Widząc nadchodzącego smoka, żywiołak wyraźnie przeniósł ku niemu swoje zainteresowanie. Biorąc pod uwagę, że nie doświadczał życia jako zwyczajny ptak, jego reakcja łagodnego, asekuracyjnego uniesienia skrzydeł, zaledwie mimikowała postępowanie, które dla zwyczajnego orła byłoby bardziej intuicyjne. Aie w każdym razie mogła wyróżnić prosty skrawek informacji – orzeł odnotował jej obecność i napuszył się minimalnie. Najwyraźniej dość mocno polubił martwe drzewo, by je sobie odpuścić, a jednocześnie rozważał szansę, że smok może spróbować go zeń wygonić.
Skoro nic takiego nie nastąpiło, a zamiast tego Aie rzuciła ku pniu odrobinę pożywienia, żywiołak spojrzał ku niemu przelotnie, żeby nie odwracać uwagi od potencjalnego zagrożenia. Minęła dłuższa chwila nim zsunął się z najwyższej gałęzi, by wylądować nieznacznie niżej, cały czas ze spojrzeniem utkwionym w smoka. Gdy mogłoby się wydawać, że to wszystko co zamierza uczynić, niespodziewanie uderzył skrzydłami, których krańce rozmyły się niczym mgła, wzbijając się do lotu. Pytanie jaka dokładnie była odległość Aie od drzewa albo pożywienia, które od siebie odrzuciła? Czyżby żywiołak porzucił swój posterunek, żeby spróbować ją od niego odstraszyć?


Jako że pisklęta dzieliły teraz duże odległości, Strażnik odezwał się mentalnie do całej grupy. Tak jak zapewnił, zamierzał dzielić się spostrzeżeniami na temat ich działań, nawet jeśli nie mógł w ten sposób powiedzieć im, co dokładnie powinni robić. Jego mentalny przekaz był znacznie łagodniejszy, zapewne przez całkowity brak chrypki, która znacząco wpływała na jego ton
~
Oddawanie jedzenia na samym początku może nie być najlepszym pomysłem. Zwierzę nie będzie nim zainteresowane, jeśli pierw nie udowodnicie minimum neutralności waszej postawy. Spróbujcie najpierw oswoić je ze swoim zapachem i dobrymi intencjami, a dopiero potem karmić.


Wilki
[mention]Szron[/mention]
Dostrzegając wyłaniającego się zza krzewów smoka, oba wilki podniosły się z ziemi, gwałtownie przerywając wypoczynek. Na pierwszy rzut oka widać było ich zaskoczenie, które szybko przekształciło się w strach, a potem wrogość. We dwójkę mogły czuć przewagę, nawet przeciwko smokowi, który wkroczył na ich terytorium. Jego postawa oczywiście zdradzała ekscytację, ale choć można było odczytać ją jako zaproszenie do zabawny, smok mógł równie dobrze przygotowywać się do wyskoku.
Kasztanowy wilk położył uszy po sobie, strosząc futro na karku i lekko odsłaniając zęby. Zniżył się na łapach, gotów na wszelki zwrot akcji, a potem wycofał jeden niepewny krok. Jego partner zareagował nieco łagodniej, jednocześnie zachowując ostrożną pozycję. Wydawał się ciekaw smoka, nawet jeśli w solidarności z drugim wilkiem zawarczał płytko w jego kierunku. Było w nim więcej ekscytacji niż lęku, bowiem kremowy ogon uniósł się odrobinę, podczas gdy drugi drapieżnik opuścił go i przycisnął do tylnych łap.



Kruk
[mention]Hrasvelg[/mention] [mention]Kwietny Kolec[/mention]
Krukowi natomiast nie spieszyło się nigdzie. Nie wydawał się poruszony dwoma obserwującymi go smokami, uwagę przenosząc z jednego na drugiego, jakby byli jego znajomymi sąsiadami. Problem w tym, że o ile nie okazywał wobec nich agresji ani lęku, nie wydawał się też specjalnie zainteresowany ich darami, na tyle żeby się do nich zbliżyć. W pewnym momencie nawet odwrócił się od nich bokiem i zaczął grzebać coś w niewielkiej szparze wewnątrz okupowanej gałęzi.


Obserwując kolejne akcje, prorok znów dotknął umysłu młodych.
~
Niektóre stworzenia będą potrzebowały zapewnienia o waszej nieagresji, podczas gdy inne muszą zostać przekonane o wartości interakcji z wami.
W obu przypadkach bądźcie cierpliwi i nie zrażajcie się pierwszymi wrogimi, lękliwymi, bądź obojętnymi reakcjami. Proces zakładania więzi jest znacznie szybszy, niż zwyczajne oswojenie, lecz wciąż wymaga dobrej woli zwierzęcia, które równie dobrze może mieć inne sprawy na głowie. Czasami trochę ruchu, dźwięku albo koloru zadziała lepiej niż spokojna obserwacja, zwłaszcza jeśli przypominacie przy tym drapieżnika obserwującego podłożoną przynętę.


Jednorożec
[mention]Keni[/mention]
Młody ogier nie był w prawdzie równie podekscytowany co Keni, ale z pewnością gonił za podobną energią. Widząc, że młody zmierza do niego, stale pożerając hipnotyzujące słodyczą owoce, zaprzestał wędrówki w kółko i stanął na lekko rozstawionych nogach, z wyraźnie wypiętą piersią. Czekał na niego dumnie, aż do momentu gdy Keni wykonał gwałtowny w tył zwrot. Nie zastanawiając się nad przyczyną, jednorożec uczynił to samo, ale w przeciwnym kierunku, przez parę uderzeń serca biegnąc ile sił w nogach, jakby miało go to kosztować życie. Wraz z wygaśnięciem emocji zawrócił oczywiście, tym razem ostrożniejszym truchcikiem. Wyglądało na to, że zamierzał reagować przesadnie na każdy gest Keniego, podświadomie go naśladując. Gdy zatem mały przylgnął do ziemi w oczekiwaniu, jednorożec również zamarł w bezruchu, spoglądając tęsknie na owoce. Na tym etapie znajdywali się od nich w podobnej odległości, z tym że źrebak trochę dalej.


[mention]Sekcja Zwłok[/mention]
W międzyczasie głos zabrała Sekcja, przysiadając obok stale rozglądającego się proroka. W końcu łypnął ku niej niechętnie, choć nie zamierzał się od niej odsuwać.
Jestem prorokiem Sekcjo. Nie wojownikiem, ani piastunem. – odrzekł jej stsnwoczo, nie rozważając zbyt głęboko sensu tego co powiedziała. Co zresztą miała na myśli? Czy kiedykolwiek obnosił się ze swoją dawną rangą, na tyle żeby zwracać mu o nią uwagę? A może fakt, że nie miał piersi zroszonej czyjąś krwią dyskwalifikowało go ze sztuki, jaką w próżni mogła być walka? Porównanie do Kaltarela, o ile jego miała na myśli, jedynie zbiło go z tropu, ale przełknął irytację, bo nie wyszłaby mu teraz na dobre.
Wydra jest, zdaje się, tym samym bytem – zauważył zaraz, nieznacznie mrużąc ślepia.
Nie winiłbym go jednak za drobne poturbowanie piskląt – postukał szponami przed sobą, nieco ściszając głos.
Teraz otrzymał lepsze instrukcje – To nie tak, że miał na myśli poinstruować żywiołaka, czy boską iluzję – czymkolwiek była wydra, żeby specjalnie znęcała się nad młodzieżą, ale nie sądził, że uczynią z tego jakoś problem. Umrzeć nie mogli, rany zostały wyleczone, więc czy zdarzenie mogło być aż tak dramatyczne? Cóż, najwyraźniej tak, ale zdążył już nauczyć się o swoich brakach w metodzie wychowawczej.

Młode Spotkanie XVIII

: 01 gru 2022, 1:00
autor: Tchnienie Mrozu
Och, zadanie do wykonania? W porządku! Wyłowiwszy swoje miano dostrzegł idącą w jego kierunku smukłą złotawą smoczycę. Pokiwał jej głową z uśmiechem, ale przez to, że przez chwilę obserwował jeszcze inne gady (czy raczej ich pojedynczych kompanów) zostal trochę w tyle. Gdy dogonił swoją towarzyszkę ona już zdążyła zabrać się do rzeczy. Tygrys całą siłą woli skupił się na tym, by nie wpatrywał się w pięknego, majestatycznego orła z rozdziawionym pyskiem, tylko zabrać się do roboty.
One lubią kamienie, nie mięso – wyszeptał cichutko do Aie, nie chcąc jej przeszkodzić bądź sprowokować orła... który tak czy siak nie był specjalnie zadowolony z tego podarku. Tygrys nie miał przy sobie żadnych smakołyków dla żywiołaków przez co nie miał wątpliwości, żeby wesprzeć Aie i obłaskawić potężnego stwora. Przybrał rozluźnioną pozycję i cofnął się o krok czy dwa, ale nie odwrócił się do niego plecami, nie chcąc go sprowokować do ataku.
Wszystko w porządku, piękny orzełku! Nie musisz się denerwować, przyszliśmy jedynie, żeby dać Ci jedzenie. Nie wypędzimy Cię ani nie zaatakujemy, jesteśmy, ekm, tak, tylko małymi pisklętami! Hej, psst, masz jeszcze jakiś kamień? – ostatnie słowa wysyczał cichutko do Aie – resztę słów wypowiedział spokojnym, ale ciepłym tonem głosu, wpatrując się w orła i prezentując swoją rozluźnioną postawę. Żeby dodatkowo udowodnić mu, iż nie żywią złych zamiarów począł nucić coś pod nosem starając się nie przejmować tym, iż żywiołak jest wyraźnie niezadowolony z ich obecności.

Młode Spotkanie XVIII

: 01 gru 2022, 15:08
autor: Znamię Bestii
Aie zmarszczyła brwi, a kiedy dołączył do niej kolega, obrzuciła go przelotnie spojrzeniem, zanim nie skupiła się z powrotem na orle.
Przyjasne i niegrośne, hmm? – mruknęła do siebie, sycząc nieco w wymowie i notując w głowie słowa Strażnika. Była mała i niewyrośnięta, jak bardziej mogła być niegroźna? – Mi siraen. – zaklęła w akarubi po czym słysząc komentarz [mention]Tygrys[/mention]a o jedzeniu, odpowiedziała wyniośle – Dlatego wzięłam oba.
Fakt, że młody wiedział o żywiołakach więcej, trochę ją irytowało, ale nie dawała tego po sobie poznać. Obserwowała zachowanie ptaka, uniesione skrzydła i przede wszystkim ślepia. Na pytanie Tygrysa odpowiedziała szeptem:
Nie. Ale nie straciłam jeszcze tego... Łap.
Powolutku i ostrożnie sięgnęła ogonem po kamień, który niefortunnie rzuciła tylko kilka kroków przed siebie. Nie musiała nadwyrężać długości kończyny, nie opuszczając wzroku z ślepi orła. Kiedy szmaragd znalazł się blisko, przyganęła go do Tygrysa, by łatwo było mu podnieść zdobycz. Po czym sama też odsunęła się o kilka kroków...
Jak mogła pokazać mu, że jest niegroźna? Może z pozycji, gdzie atak jest bliski do niemożliwego? Odsunęła się kolejny kawałek i powoli usiadła na zadku. Następnie wyciągnęła łapy i powolutku osunęła się na ziemię, brzuchem dotykając trawy. Przesunęła biora i obie tylne łapy leżały na jednej stronie. Obrała pozycję, jaką widziała wśród czteronogich kompanów na ceremoniach. Następnie uniosła nieco w górę pysk w kształcie dzioba i spróbowała zagwizdać imitując wesołe ćwierkanie. Nie miała wiele wspólnego z ptakiem, ale rajskie dziedzictwo sprawiało, że nieco jednego przypominała. Może takie wesołe dźwięki przemówią do orlej natury żywiołaka?

Młode Spotkanie XVIII

: 01 gru 2022, 22:17
autor: Wrząca Krew
Zmrużyła ślepia, co mogło oznaczać tylko to, że bardzo intensywnie próbowała rozszyfrować słowa Proroka. Za jej pytaniem nie stały złe intencje, jedynie ciekawość, która teraz przeradzała się we frustrację, gdy nie zaserwował jej odpowiedzi ubranej w prostsze słowa.
– Chcesz, żebyśmy też poszukiwali prawdy? – Odparła ostrożnie. Pokręciła łbem, jakby próbując wrzucić nienaoliwione korbki w odpowiednie miejsca. – A czemu Bogowie wybrali właśnie ciebie? – Kolejne bezpośrednie pytanie, za które od mniej poukładanego smoka mogłaby zarobić w pysk.
Pomyślała, że będzie bardziej chętny, aby odpowiedzieć na jej pytanie, gdy wsłucha się w to co mówił, dlatego tak też zrobiła. Potem zafascynowana obserwowała zmieniający się wokół nich krajobraz i pojawiające się wokół zwierzęta. Były nieprawdziwe, chyba, co odbierało im trochę w oczach Verhu, ale mimo tego podeszła do jedzenia. Oczywiście dała wygrać swoim impulsywnym myślą i wgryzła się w jedną z ryb, która ku jej zdziwieniu okazała się prawdziwa i smaczna. Chociaż to też mogła być zmyłka, nie powinna nigdy ufać magii.
Zebrała kilka rybek i ruszyła w kierunku wilka z nadszarpniętym uchem, zbliżając się do niego powoli i mniej więcej w połowie dystansu między nimi położyła na ziemi jedzenie. Chyba teraz powinna czekać na znak czy może podejść bliżej?

Młode Spotkanie XVIII

: 02 gru 2022, 11:29
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Przekrzywiła nieznacznie łeb w zastanowieniu.

– Instrukcje? – zapytała, próbując dociec o co chodzi. – Masz jakąś kontrolę nad tymi zwierzętami, czy bardziej zdajesz się na Uessasa w tym przypadku? Chociaż, hmm, w sumie racja. Jeśli on je przywołał, to raczej nie zrobią nikomu krzywdy...

Wyciągnęła kamienną tabliczkę, szykując się na odpowiedź.

– Jeśli to jest sekret, to nie musisz odpowiadać. Chociaż bardzo mnie ciekawi, jak to wszystko działa. Czy masz jakiś, hmm, wpływ na to, co się wokół nas tworzy? Zwierzęta, zmiany terenu, pachnące jedzenie? Energia sugeruje bardziej Uessasa, ale może jednak? W sumie, czy gdyby nie-prorok chciał poprowadzić podobne spotkanie, to też byłaby możliwość, że któryś z bogów by mu w nim pomógł w podobny sposób? Czy to bardziej przywilej tylko dla proroka?

Podrapała się po łbie. Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.

– A i z tym piastunem to mi chodziło, że wypełniasz głównie obowiązki które się oczekuje od rangi piastuna, a nie wojownika. Hmm... tak właściwie to jakie są obowiązki proroka? W sensie, co się powinno od niego oczekiwać? Na pewno rozdawanie kryształów i przekazywanie błogosławieństw, ale na pewno coś jeszcze. Zebrań nie liczę, bo to bardziej obowiązek piastuna. Jakbyś... yyy...

Przymknęła ślepia, zastanawiając się na chwilę.

– O, jakbyś miał się porównać do poprzedniego proroka. Co by was wtedy łączyło w byciu prorokiem?

Dziką Gwiazdę kojarzyła tylko z nazwy i wyglądu, ale nic poza tym. Z jej postawy i ekspresji uchwyconej w skamieniałej formie wydawała się być nieustraszonym wojownikiem. Wiele to jej nie mówiło, choć miała nadzieję, że Strażnik miał okazję ją znać osobiście, żeby przytoczyć lepsze porównanie.

// [mention]Strażnik Gwiazd[/mention]

Młode Spotkanie XVIII

: 02 gru 2022, 12:20
autor: Światła Północy
Spotkał się z agresją.
Zwykł mierzyć ogień własnymi płomieniami.

Ścisk w żołądku i nagły gniew uderzyły wprost w jego głowę. Pierwsze uderzenie serca, drugie - już teraz chciał obnażyć kły przed kasztanowym wilkiem i splunąć prosto w jego pysk ucieleśnieniem zimy, jakim był niesiony w gardzieli Szronu lód. Rozpostarłby dwie pary skrzydeł, zjeżył futro i niczym wojujący na rykowisku dorosły jeleń potrząsnąłby okazałym porożem, jasno podkreślając kto jest tu groźniejszy, ale nie na tym polegało jego zadanie. Powtarzał to sobie w głowie cały czas. Nie był tu, by walczyć. Nie był tu, by straszyć. Nie konkurował. Nie przeganiał. Nie był zagrożeniem - one też miały nie wyrządzić mu krzywdy. Dodatkowym potwierdzeniem oraz słowem otuchy była wiadomość od Proroka, który wszystko obserwował - jak? bez różnicy.

Cofnął się o krok, a pysk przyłożył bliżej ziemi, po czym przejechał po kości nosa prawą łapą, na swój sposób zarówno dając miejsce agresywnemu drapieżnikowi, jak i okazując uległość. Widział jednak oznaki bardziej strachu, niż agresji - to ogon je zdradzał. Rosa również używała go do przekazywania swoich emocji. Kiedy się bała, tudzież była spłoszona, przytulała go do zadka, chowała między tylnymi łapami. Właśnie to robił czekoladowy wilk - jego agresja nie wynikała ze złości, ale z przerażenia. Próbował odstraszyć coś, co mogło go zaatakować i to dlatego Szron nie podchodził bliżej, a oferował wilkom więcej przestrzeni. Pomyślał o Kazesie - to zwierzę ma zadecydować czy chce podejść i wejść w interakcję, a nie smok je do tego zmuszać.

Nieważne jednak czy wilki miały podobne zdanie, czy zupełnie inne. Na swój sposób się wspierały i pilnowały jednego, obranego stanowiska. Była to pierwsza cenna lekcja, odnosząca się do stadnej lojalności - Szron również powinien stać twardo niczym mur u boku swoich, nawet jeśli nie popierał ich działań, bądź decyzji. Wspieranie bliskich mogło dodać im otuchy.

Nie chciał naciskać na zwierzę, któremu nie podobała się obecność intruza. Zwrócił uwagę na zaciekawienie kremowego wilka. Szron ponownie zakołysał ogonem na boki, ale starał się przy tym nie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów w związku z nerwowym towarzyszem stworzenia. W końcu postanowił wykorzystać mięso, które ze sobą zabrał. Położył przed sobą kawałek, szturchnął go nosem w kierunku kremowego wilka, po czym cofnął się o kolejnych kilka kroków, pozwalając tym samym drapieżnikowi na podjęcie decyzji. Nie chciał, aby uznał to za pułapkę, czy przynętę. w związku z czym położył się na ziemi, na grzbiecie, tak, że skierowany ku kremowemu wilkowi łeb spoglądał na wszystko do góry nogami. Odsłonił swój brzuch oraz szyję - dwie wrażliwe części ciała - a ogonem przesunął po trawie na boki. Nigdy nie sądził, że będzie aż tak opierał się na zachowaniu Szalejowej jamniczki.

Przez kilka uderzeń serca zastanawiał się również, czy nie powinien kolejnego kawałka mięsa dać czekoladowemu wilkowi w ramach solidarności, lecz... nie zrobił tego. Łatwe pożywienie było w jego oczach pewną nagrodą, a nagradzanie drapieżnika za nerwowe oraz wrogie zachowanie byłoby raczej złym pomysłem.

Młode Spotkanie XVIII

: 04 gru 2022, 19:48
autor: Ostatnie Mrozy
Su zamruczał cicho, spoglądając na Brązowego Kruka, a potem słuchając mentalnej uwagi proroka. Kolor i ruch, hmmm? Podniósł się zastanawiając przez moment co mogłoby zwrócić uwagę zwierzęcia na ich podarunki. Potrzebowali czegoś co przykuwało wzrok... Jego turkusowe ślepia spojrzały na siedzącego obok samczyka ze stada Mgieł i jego złote łuski.
Ach! – westchnął gdy w jego głowie wykluł się pomysł. Sięgnął do swojego ogona i z kończącej go miotełki wyrwał sobie dwa długie pióra. Od góry były ciemno granatowe i opalizowały na zielono, podobnie jak pióra srok. Od wewnątrz miały barwę intensywnego, jasnego turkusu. Su wziął pióra i zwrócił się do czerwonookiego samca:
Może zwrócimy jego uwagę moimi piórami i twoimi łuskami. Kiedyś mój ojciec, łowca opowiedział mi, że kruki, sroki i wrony lubią lśniące przedmioty. Możemy położyć je koło jedzenia, odsunąć się i spróbuję lekko poruszyć je magią. – zaproponował i wyciągnął łapę w kierunku HrasvelgaMogę wziąć dwie twoje złote łuski? Świecą się nawet bardziej niż moje pióra.

//[mention]Hrasvelg[/mention]

Młode Spotkanie XVIII

: 04 gru 2022, 22:47
autor: Muza Fal
Mene z zafascynowaniem obserwowała cały magiczny spektakl, kiedy zwierzęta, w tym też żywiołaki, zaczęły się pojawiać przed ich oczami. Każde z tych indywiduów odprowadzała na miejsce uważnym spojrzeniem, czy to stworki uciekły w krzaki, czy może wylądowały w jeziorku, które, słowo by dała, jeszcze chwilę temu nie istniało.
Wiedząc, jakie ma zadanie, bo to wyjaśnił im Prorok, wzięła z kupki dostępnego jedzenia parę szprotek do pyska. Odruchowo miała ochotę je połknąć, ale nie była do końca pewna, czy można się nimi w ogóle najeść. Poza tym jedzenie było dla zwierząt.
Udała się na skraj jeziorka i rozejrzała za żywiołakiem. Był zapewne pod wodą.
Wypluła szprotki z pyska pod łapy, a następnie wsadziła łeb pod wodę, aby się rozejrzeć. Po pierwszych oględzinach jeszcze niewiele widziała, jednak zdawała sobie sprawę, że jeżeli ma sobą zainteresować zwierzę, to musi je najpierw zlokalizować. Postanowiła sobie pomóc jedną szprotką. Zabrała ją w pysku pod wodę, trzymając za ogon tak, by reszta ciała ryby wystawała, a potem cała zanurkowała, dając się swobodnie unosić wodzie.
Zrobiła parę piruetów, a wiedząc, że wydry to stworzenia inteligentne i nielubiące nudy, wypuściła rybkę z pyska i zaczęła się nią bawić, pozwalając najpierw szprotce opadać, by potem ją dogonić i podbić pyskiem w górę, zupełnie jakby była jakąś piłką. Czy takie fikołki pod zainteresują wydrę?

Młode Spotkanie XVIII

: 05 gru 2022, 15:09
autor: Kwiat Uessasa
Kruk nie zareagował, choć można był się tego spodziewać. Nieufny ptak, to żywy ptak. Więc uśmiechnąłem się lekko zrezygnowany do siebie. Dopiero po chwili dodarł do mych uszu głos proroka. "Błyskotki?!" Zamysłem się chwilę póki nie przemówił do mnie [mention]Kwietny Kolec[/mention] prosząc o kawałek mnie. Posłałem mu lekki uśmiech i pokiwałem głową.
Jak chcesz to pomogę łuskami, choć mam coś lepszego. – Złapałem łapą za kryształ, wyrastający z mojej brody, o barwie cyrkonii, który po przez bycie fluorytem zaczął się delikatnie świecić. Wszystkie dodatkowe błyski z okolicy, padające na jego krawędzie odbijały się przepięknymi kolorami. – Coś takiego wystarczy? – spojrzałem na samca, który stał obok mnie, a kryształ wylądował przed nami. Przyniosłem wzrok na brązowego kruka – Czy to Cię zachęci, do ozdobienia swego gniazda? – powiedziałem spokojnie, z szacunkiem do tego towarzysza.

Młode Spotkanie XVIII

: 05 gru 2022, 17:13
autor: Czereda Czerwi
  • Dobra, jednorożec nie uciekł. Znaczy, uciekł, ale nie bardziej niż Keni, gdy on pobiegł po nowe owocki. A teraz, gdyby Keni był starzy i znał bardziej wyrafinowane słownictwo, stwardziłby, że znaleźli się w impasie. Smok nie chciał podejść bardziej, obawiając się przestraszenia magicznego być może zwierza, a jednorożec nie chciał podejść bo... No właśnie. Bo. Dlaczego nie podchodził? Jak na razie jakby naśladował Keniego, ale to nie znaczy, że teraz też tak będzie. Kto o zdrowych zmysłach chciałby przecież naśladować Keniego?
    Więc i czterokopytny i smok, tęskie patrzyli na owoce... Słodkie, pyszne owoce. Keni wiedział, och bardzo wiedział, że nie powinien; już przecież tyle ich zjadł! Ale one były takie dobreeeee. Oraz wcale nie czuł się najedzony. Oh, czy to znaczy, że te jagódki miały podkręcony smak kosztem zapełniania brzucha? Czy to były specjalne owocki dla kompanów, żeby bardziej ich przekonywać do siebie? Czy to znaczy, że Keni zjadł drogie, specjalne owocki?
    ...
    Keni dalej chciał jeść te owocki.
    Zorientował się, że gapił się na stertę jedzenia, a nie magicznego stwora przed nim, więc szybko na niego zerknął. Tak. Dalej pełny gracji. Dalej piękny i lśniący. Chyba tak samo chciał te jagody, co on. Zdenerwowany przetarł łapą łapę"
    -One są dla ciebie, wiesz? Bardzo dobre, wiem, bo jadłem, ale jeśli byś nie miał nic przeciwko, może moglibyśmy się podzielić?– powiedział delikatnie i spróbował się powoli przesunąć do przodu. Jeśli jednorożec też podchodził, pisklak kontynuował swoją podróż do przodu. Powoli. Ostrożnie. Jeśli się zdarzyło, że obydwoje wylądowali przy owockach: super. Wtedy Keni schyliłby łeb i zjadł jedną malinkę bądź jagódkę, kątem oka obserwując jednorożca. Jeśli magiczny twór dalej byłby dalej, wziąłby parę owoców do łapki i spróbował podejść z nimi do jednorożca, finalnie powoli wystawiając łapę ze zdobyczą tak, aby ten mógł wsiąść co chciał

    //AKA odpis na szybko xD

Młode Spotkanie XVIII

: 05 gru 2022, 20:19
autor: Ostatnie Mrozy
Turkusowe ślepia Su z ciekawością obserwowały jak młody samczyk odrywa sobie jeden z kryształów rosnących mu na głowie. Czy kryształy będące częścią ciała są czymś normalnym w stadzie Mgły? Cechą rodową lub stadną? Wglądało na to, że ich funkcje nie różnią się dużo od zwykłych, smoczych łusek, bo oderwanie kawałka nie sprawiło pisklęciu żadnego widocznego dyskomfortu. Su potrząsnął lekko głową, starając się rozpędzić natrętne myśli. Nie, nie, na to przyjdzie czas potem.

Mhm, będą wystarczające. – mruknął i kiwnął przytakująco głową, dołączając swoje lśniące pióra do łuski czarnego samczyka. Machnięciem łapy i odrobiną maddary sprawił, że łagodnym łukiem, połyskując w świetle dnia, wylądowały obok błyszczących się kryształów. Su, w odróżnieniu od swojego towarzysza nie mówił nic, pozwalając działać młodszemu smokowi. Ograniczył się do łagodnych ruchów i pokojowej postawy.

//[mention]Hrasvelg[/mention]

Młode Spotkanie XVIII

: 09 gru 2022, 13:06
autor: Strażnik
Orzeł
([mention]Aie[/mention], [mention]Tygrys[/mention])
O ile na początku lot orła zdawał się zdradzać wyłącznie nerwowość, gdy tak krążył nad Aie i Tygrysem ciasnymi pętlami, akompaniując to pojedynczym ptasim wrzaskiem, tak ostrożna postawa smoków oraz ich przyciszone głosy, w końcu osiągnęły swój pożądany rezultat.
Stopniowo ptak wzbił się nieco wyżej, pozornie pozostawiając młodych samym sobie, jak gdyby stracił nimi zainteresowanie. Nie ulegając jego prowokacji, Aie pozwoliła żywiołakowi samodzielnie ocenić pozostałe warunki otoczenia, a w tym także elementy mocniej przyciągające uwagę. Nie licząc błysku kamienia szlachetnego, który rzucił mu się w oko, mgliste stworzenie nie mogło zignorować doganiającej go melodii. Zwierzęce zainteresowanie zjawiskiem, połączone z cierpliwością Słonecznego pisklęcia, pozwoliło orłu na ponowne zapikowanie ku drzewu. Tym razem jednak, szpony nie zahaczyły o gałąź, a bezpośrednio drapnęły grunt.
Nawet złożywszy skrzydła, z bliska ptasia postać wciąż wyglądała majestatycznie. Jej kremowy ostro zakończony dziób zdawał się łagodnie przepuszczać światło, sprawiając że zarówno on, jak i spore, zakrzywione szpony wyglądały niczym grube szkło.
Łypiąc ku obu pisklętom białymi jak chmury ślepiami, żywiołak podszedł niepewnie, kręcąc łbem w różne strony, żeby lepiej ocenić scenę. Wydawał się po równo zainteresowany jedzeniem, jak i tajemniczym dźwiękiem, dlatego choć nie podjął jeszcze żadnej decyzji, jego ciekawość była wstępem do sukcesu.


([mention]Narwana Łuska[/mention])
Nim Narwana wyruszyła w stronę pożywienia, a następnie ku wilkom, skierowała do Strażnika istotne pytania. Najpewniej zatrzymałby ją na dłużej, gdyby nie fakt, że na podobne zagadnienia odpowiadał już po wielokroć, nawet jeśli zawsze w jakiś sposób odświeżając formę. Tak też uczynił i tym razem.
Tak. Chcę żebyście szukali prawdy – podjął zdecydowanie, chociaż z bardziej słyszalną iskrą sympatii w szorstkim głosie. Wolał smoki ordynarne i surowe, ale zainteresowane realnymi konsekwencjami i strukturą świata, niż jednostki spokojne, które nie miały nic do powiedzenia. Oczywiście ponieważ prawd było wiele, interakcja z innymi poszukiwaczami czyniła jego życie cholernie nieznośnym, ale czego nie robiło się dla idei.
Ponadto czasem nawet bogowie nie mają wielu dostępnych opcji – skwitował drugie pytanie, by później cierpliwie odprowadzić ją wzrokiem. Nie zamierzał oszukiwać się, że gdyby rywalizował z kimś pokroju Dzikiej Gwiazdy, miałby jakiekolwiek szanse.

[mention]Sekcja Zwłok[/mention]
Pytanie młodej nie było jednak tak denerwujące w zestawieniu z Sekcją, na którą aż westchnął bezsilnie.
Nie byłem jeszcze świadkiem okoliczności, w której bogowie wspierają tego rodzaju działalność śmiertelnika. Być może odpowiednio przekonany, Uessas udzieliłby pomocnej łapy. W praktyce to w końcu korzyść zarówno dla smoczej społeczności, jak i bogów – Naturalnie z egoistycznych względów preferował by odmówił, ale tym już nie musiał się dzielić.
Spróbuj sama pomyśleć, Sekcjo – mruknął w odpowiedzi na ostatnie pytanie, korzystając że byli już sami. Zazwyczaj nie przeszkadzało mu adresowanie wielu zagadnień, ale przecież nie chciał się z nią spoufalać. Wyraźnie drażniła go też idea bezpośredniego porównania do Dzikiej, nie dlatego że z fundamentu była niepoprawna, czy nie miała sensu, a ponieważ Sekcja była tą, która odważała się to spostrzeżenie przedstawiać.
Kwestii żywiołaka nie zaadresował, być może celowo zostawiając to na później.


Wilki
([mention]Topniejący Kolec[/mention], [mention]Narwana Łuska[/mention])
Nim do wilków dołączyła Verhu, Szron zdołał zwalczyć wewnętrzne demony i dostosować się do sytuacji. Podczas gdy kremowy wilk kontynuował zaciekawiony obserwowanie jego działalności, jego kulący się towarzysz minimalnie rozluźnił mięśnie. Ogon wciąż miał ewidentnie dociśnięty do tylnych łap, ale smok kładący się na grzbiecie był na tyle nietypowy, że nawet nerwowego wilka musiał w jakiś sposób ostudzić. Co innego, że było to dość ryzykowne przy dwóch, mimo wszystko drapieżnikach.
Przyjemny zapach mięsa niewątpliwie smyrał powonienie i kusił o reakcję, choć oba ssaki wstrzymały się z nią, gdy świst krzewów zapowiedział przybycie drugiego smoka. Bystre ślepia futrzaków szybko powędrowały w jego stronę. Narwana przywitana została warkotem, podobnie jak Szron – nieco głośniejszym ze strony czekoladowego i bardziej odruchowym, gardłowym od kremowego z naderwanym uchem.


~ Weźcie pod uwagę, że w naturze nadejście drugiego smoka mogłoby zdestabilizować sytuację. Teraz wilki wiedzą, że jedynie trenujecie i nie macie innego wyboru, ale w innej okoliczności, każdy dźwięk może mieć decydujące znaczenie. Ponadto kładzenie się na plecach jest dobrym znakiem, lecz wykonany za wcześnie, może stanowić duże ryzyko. Jeśli drapieżnik nie jest w zupełności przekonany, a stanowi zagrożenie podobnej rangi do was, lepiej zachować tę postawę na sam koniec, gdy macie więcej pewności, że nie odsłaniacie się na atak. ~ Mentalną wiadomością prorok znów odezwał się do wszystkich uczniów, choć Szron mógł poczuć, że słowa są wyraźnie kierowane do niego. Kto wie jakim sposobem Strażnik był w stanie go obserwować, ale niewątpliwie nie przeszkadzała mu roślinna bariera. Może same wilki miały w tym swój udział?

Odczekawszy dłuższą chwilę, kremowy wilk wykonał w końcu niepewny krok w stronę mięsa ułożonego przez Szron. Nim to uczynił, wyraźnie jednak spojrzał na Narwaną i jej podarek, jakby również w jakiś sposób go rozważał. Kolejne dwa kroczki poprzedził zarzuceniem głowy w stronę puszącego się wilka, a następnie wskazaniem nosa na kupkę mięsa ułożonego przez czerwone pisklę. Ciemniejszy towarzysz wahał się, więc nie podjąwszy żadnej akcji, zaczepił spojrzenie złotych ślepi na nowej sylwetce.
Odważniejsze zwierzę prędzej czy później dotarło na tyle blisko pachnącego daru, że było w stanie obwąchać jego krawędź. Głowę trzymało nisko, wyraźnie broniąc szyi i obserwując, ale jego pewność siebie nieco wzrosła, biorąc pod uwagę nieco luźniejszą postawę reszty ciała i ogon w naturalnej pozycji.


Kruk
([mention]Kwietny Kolec[/mention], [mention]Hrasvelg[/mention])
Podczas gdy inne smoki musiały jakoś dostosować się do drapieżnej natury zwierząt, kruk wyraźnie docenił mieniący się w świetle kryształek w towarzystwie kolorowego pierza. Kwietny i Hrasvelg mogli się o tym przekonać, nie tylko dlatego, że na dłużej odwrócił ku niemu głowę, ale ponieważ gdy obiekt znalazł się nieco bliżej drzewa, po dłuższej chwili namysłu, nietypowo ubarwiony ptak zapikował ku ziemi, żeby go lepiej ocenić. Pióra miał trochę nastroszone, w odruchowej, zwierzęcej niepewności, lecz i tak skocznym krokiem zbliżył się do skarbu. Z bliska oczywiście łatwiej było mu także docenić zapach owoców i mięsa, choć nim je skosztował, łapą przysunął do siebie kolorową kupkę, a następnie umieściwszy ją pewnie między pazurami, odleciał ku gałęzi drzewa. Najwyraźniej większy był z niego kolekcjoner, niż łowca, choć gdy kryształek i kolorowe piórka zakleszczył między pomniejszymi gałązkami, powrócił po kolejną, bardziej sycącą zdobycz.
Oba smoki musiały mieć dla niego swój urok, choć pierw kruk skusił się na parę kroków w stronę mięsa, które mimo innych możliwości, bardziej cenił w swojej diecie.


Wydra
([mention]Muza Fal[/mention])
Jako, że Mene poprzedziła swoją wizytę drobną zapowiedzią, olbrzymia wydra zdołała oddalić się kawałek od przestrzeni w której zanurkowała. Zarówno ona, jak i smoczyca, miały wygląd mocno dostosowany do otoczenia, choć żywiołakowi, znacznie łatwiej było pozornie zniknąć na niebieskim tle. Jeśli jednak kontur jego półprzezroczystego tułowia zdawał się zanikać, niewątpliwie zdradzały go jadowicie zielone ślepia, które badały sylwetkę Mgielnej, ze stosownej odległości. Jej pełne wigoru, figlarne nastawienie, wyraźnie trafiło do niebezpiecznego, acz ceniącego aktywność drapieżnika, który po dłuższej chwili obserwacji, również zakręcił się w wodzie, sprawnie wymachując przednimi łapkami i ciągnąc za sobą swój gładko zakończony ogon. Była jednak pewna gwałtowność w jego postępowaniu, gdyż nakręcony własną energią, żywiołak wydawał się bardziej skłonny do zwinięcia sobie rybki podstępem. Podwodna zauważyła, że sporych gabarytów wydra chętnie okrąża jej postać, spoglądając przy tym na szprotkę. Obok swojej głowy przy pomocą magii, uformowała dwie, rozwarte łapki, nie licząc kryształowej tekstury, wyglądające jakby należały do szczura. Nawet jeśli żywiołak nie był specjalnie zainteresowany mięsem, zabieranie czegoś tak po prostu nie było ponad niego.

~ Jeśli drapieżnik czuje się zbyt pewny siebie, musicie znaleźć sposób żeby nie pozostał przesadnie podekscytowany. Przy obcym zwierzęciu, nawet początkowo przyjazna interakcja, może niechcący przerodzić się w rywalizację, która nieodpowiednio przeprowadzona, w najlepszym przypadku zakończy się ucieczką, a w najgorszym, krwawą potyczką. ~ kolejna mentalna wiadomość do wszystkich, choć Mene mogła najlepiej utożsamić się z jej treścią. Dopiero kolejna informacja zdała się znacznie bardziej spersonalizowana, jakby prorok miał jakąś metodę na obserwację jej działań.
~
Jeśli chcesz zainteresować żywiołaka pożywieniem, powinien to być kamień szlachetny

A czy miała takowy? Może nie od razu! Jakimś sposobem, w swojej prawej łapce wyczuła spoczywający między palcami, niewielki ciężar. Lśniący szmaragd, pojawił się tam, jakby zupełnie znikąd.

Jednorożec
([mention]Keni[/mention])
Mimo buchającej wewnątrz energii, jednorożec stopniowo uspokoił się, wraz z bezczynną obserwacją owoców. Ewidentnie był nimi zainteresowany, gdyż co jakiś czas spoglądał na nie kątem ślepia, choć jako roślinożerca, nawet jeśli potężny dzięki magii, wciąż na pierwszym miejscu stawiał swoje bezpieczeństwo. Czujne spojrzenie stale zatem wracało do Keniego, by śledzić każdy jego krok i gest.
Koń pozostał w oddali, gdy smok ruszył ku jedzeniu i choć z zazdrości aż postukał racicami, nie odważył się przerwać jego posiłku. Dopiero późniejsza inicjatywa, gdzie drapieżnik zapewnił go, że ma ochotę dzielić się tym, co sam chętnie wsadzał do pyska, zainteresowała go na tyle, że postawił ku niemu parę spowolnionych, ostrożnych kroków. Jego mięśnie były napięte, jak gdyby w każdym momencie był gotów zerwać się do skoku, lecz zapach kusił jego łapczywą naturę.


~ Pamiętajcie o tym jak dużą rolę, zarówno dla drapieżników, jak i roślinożerców odgrywa wasze spojrzenie. To gdzie patrzycie i jak intensywnie, może zdradzać zarówno waszą czujność, jak i gotowość do walki.
Pozostańcie zatem uważni, lecz unikajcie natarczywego spoglądania w oczy. Jeśli będziecie łagodnie się rozglądać, zdradzicie że nie czujecie się zagrożeni, a także sami nie macie w planach ataku.
~ mentalny głos proroka znów dotarł do wszystkich.

***

O ile młodzi zachowali w międzyczasie właściwą postawę, mogli przejść do następnego etapu. Zwierzęta zauroczone zapachami albo kuszącym wyglądem jedzenia, gotowe były uszczknąć go w każdej chwili, choć każdy w indywidualnym czasie.
~
Ostatnim etapem oswajania pozostaje założenie więzi. ~ podjął, ściągając uwagę młodych ku kolejnemu zadaniu. Na szczęście nie mieli styczności z prawdziwymi drapieżnikami, więc chwila nieuwagi nie mogła im zaszkodzić.
~
Gdy zwierzę jest rozluźnione, czemu dobrze służy zapełniony żołądek, jest to najstosowniejszy moment. Ponieważ uspokajanie dzikiego zwierzęcia może zakończyć się w nieprzewidywalny sposób, w praktyce podczas drugiego etapu, również towarzyszyć wam będzie pewne ryzyko. Wasza magia w umyśle innej istoty jest czymś intruzywnym, ale może odbić się konsekwencjami także na was, jeśli nie będziecie dość skupieni.
Gdy wasze umysły zostaną połączone, źródło zadziała już niezależnie od was, niczym przedmiot wprawiony w ruch. Podczas procesu scalania, wasze jaźnie na chwilę przytłoczy wymiana odczuć i myśli, które od tej pory będziecie ze sobą dzielić – zależnie od zakresu na który przyzwolicie.
Sam proces zakładania więzi jest wyjątkową, smoczą zdolnością, która mimo swego powierzchownego skomplikowania, wymaga zaledwie właściwej metody i cierpliwości.
~ tutaj przerwał, jakby dłużej się nad czymś zastanawiając. Zdążył nawet pazurami wystukać konkretny rytm, chociaż tego mogli być świadkiem już tylko ci, którzy nie zajmowali się przydzielonymi zadaniami. Nie licząc faktu, że sam musiał poukładać w głowie parę spraw, dał im czas na przetworzenie nowych informacji.
W końcu jednak kontynuował, lekko podrasowawszy plany.
~
Ci z was, którzy wiedzą jak korzystać z mentalnych wiadomości, zapewne słyszeli już o tym od swoich nauczycieli, ponieważ przekazywany przez pokolenia sposób oswajania, nosi znamiona tych samych cech.
Proces zakładania więzi powinniście rozpocząć od bardzo stabilnego wyobrażenia sobie długiej, cienkiej liny. Nie będzie to obiekt stworzony fizycznie, lecz musi być wyraźnie podtrzymany w waszych umysłach, więc nie pozwólcie by cokolwiek was rozkojarzyło.
Zacznijcie od oplecenia pierwszego krańca wokół własnego umysłu. Uczynicie to poprzez wyobrażenie sobie otwartej, szerokiej pętli, która stopniowo zamyka się wewnątrz waszej głowy, jakby była obiektem przenikającym waszą czaszkę i niknącym w jej centrum.
~ praktyczną instrukcję przekazywał znacznie wolniej, akompaniując ją prostym, mentalnym obrazem. Umysły wrażliwsze na magię, mogły być najpewniej trochę podrażnione, ale nie powinno być to zbyt wiele do zniesienia.
~
Drugi koniec liny, również zakończony otwartą pętlą, wyobraźnią skierujcie w stronę głowy zwierzęcia i dopiero potem, stopniowo zacieśnijcie, aż do zamknięcia pętli. Starajcie się podtrzymać całość, a to znaczy początek, zakończenie i samą drogę liny, jak najdłużej potraficie, aż poczujecie obce doświadczenia napływające do waszej jaźni.

...
Zwierzęta z którymi mierzycie się teraz, nie są zwyczajne, lecz możecie bez obaw podjąć próbę stworzenia więzi, żeby zobaczyć, czy dobrze radzicie sobie z konsekwentnym podtrzymaniem wyobrażenia. Pamiętajcie, że o ile smok może stworzyć więcej, niż jedno połączenie, zwierzę nie będzie w stanie być kompanem dwóch smoków jednocześnie. Obecne stworzenia wyłącznie ocenią waszą praktykę
~ Na tym etapie sam nie był pewien, co czeka młodych, jeśli podejmą się zleconej próby, ale postanowił zaufać siłom wyższym. Sama sugestia mogła być jednak pewnym rodzajem informacji dla Sekcji, że nie tylko wydra, ale i pozostałe zwierzęta, nie były wyłącznie iluzją. Najwyraźniej sam nie nadążał – lub nie chciał nadążać, co było ewidentną prawdą w tym przypadku, za tym, z czym miał do czynienia.


Ostatnia tura – Zakładanie więzi
Wstępnie odpisy do środy wieczór.
– W pierwszej części posta napiszcie dalszą próbę oswajania/reakcję na zwierzę, a w drugiej sam proces zakładania więzi (z założeniem, że zwierzęta są gotowe)

Jest to ostatni etap potrzebny do mojego podsumowania, więc mój kolejny post będzie już z nagrodami.
Potem przejdziemy do nieobowiązkowej części fabularnej, jeśli ktoś będzie mieć jakieś pytania na zakończenie, ale formalnie spotkanie będzie już zakończone.