Strona 5 z 32
: 15 lut 2015, 16:43
autor: Zorza Północy
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Ailla uśmiechnęła się raz jeszcze, nieco szerzej, widząc łagodny uśmiech małej smoczycy. Dobrały się wyborowo, obie niewielkie, obie o łagodnym raczej usposobieniu, ale każdy powinien wiedzieć, że w tych niewielkich ciałach znajduje się wielki duch.
Przesunęła ogonem po podłożu, zgarniając hałdy białego puchu i ułożyła go przy przednich łapach, strzygąc uszami, aby przysłuchać się słowom młodej Adeptki.
–
Tak, jest to jeden z rodzajów walki. Żywioły, ale też są metody unieruchomienia, czy ogłuszenia, oślepienia przeciwnika. Tak, czy inaczej jest jeszcze jedna rzecz: – Czarodzieje walczą z dystansu, owszem, mogą tworzyć ataki bezpośrednio na ciele smoka, ale nie wewnątrz niego. A czemu? No właśnie, często o tym zapominamy. Smocze ciało chroni swoisty pancerz stworzony z energii, to tak, jakby nieświadoma ochrona własnego ciała. Dlatego cudza Maddara nie wedrze się do środka, chyba że... mamy kontakt fizyczny z takim smokiem. A i to nie zawsze. Ale Uzdrowiciele chociażby, aby uleczyć i odtworzyć uszkodzone narządy, tkanki i żyły, najpierw dotykają oponenta, a dopiero potem, przesyłają swą Maddare wgłąb jego ciała. Ich dotyk sprawia, że przerywają tą magiczną otoczkę i na kilka chwil mogą mieć dostęp do ciała pacjenta, mogą zrobić z nim, co zechcą. Tak, czy inaczej Maddara sama w sobie jest tylko i wyłącznie mocą twórczą, to my, jako istoty rozumne, nadajemy jej destruktywne właściwości. Co zaś się tyczy walki: nasze ataki i obrony mogą wyglądać dwojako, są tworzone bezpośrednio na ciele lub z dystansu – uśmiechnęła się leciutko, przekrzywiając smukły pysk na bok, tak iż ten ruch sprawił, że długa, gęsta morska grzywa rozsypała się na jej barku, a następnie zafalowałamuskając biały puch.
–
Naszą naukę przeprowadzimy w formie walki właśnie, w ten sposób nauczysz się atakować i bronić właściwie, mając nie wiele czasu na reakcję. Musisz nauczyć się badać wibracje Maddary, które zdradzają twory przeciwnika, a także działać intuicyjnie i zapobiegawczo. To co, gotowa? Wycisz się, skup na energii przepływającej przez swe ciało, odnajdź źródło i zaatakuj. Najpierw proste ataki i obrony, oparte na bazie żywiołów – poleciła swym melodyjnym, miękkim głosem.
: 16 lut 2015, 11:06
autor: Azyl Zabłąkanych
Tak, całkiem udana wydawała się zbyć z nich para, prawda?
Wierna słuchała uważnie, starając się zapamiętać wszystko, co Ailla właśnie powiedziała. Nie były to skomplikowane informacje i wystarczająco charakterystyczne, aby przez długi czas nie wypadły jej z pamięci.
– Ale jednak gdyby podczas walki czarodziej dotknął smoka, mógłby rozszarpać jego narządy od wewnątrz? – upewniła się. Oczywiście, nie zamierzała wykorzystywać tego aspektu magii, ale wolała być pewna, jakie niebezpieczeństwa czyhać na nią mogą podczas walk i polowań. Zaczęła zastanawiać się, czy był w Wolnych Stadach smok, który już spróbował być magiem działającym w ciele przeciwnika. Nie słyszała nigdy o takim – zapewne wymagałoby to jeszcze świetnie wytrenowanego ataku bądź doskoków, aby umożliwić osobnikowi dotknięcie wroga.
Gdy czarodziejka kontynuowała, skinęła lekko łebkiem, podnosząc się jednocześnie. Zrobiła kilka kroków w tył, dzięki czemu odległość pomiędzy przedstawicielką Ognia, a Życia zwiększyła się do akceptowalnej podczas pojedynku. Nie nadążyłabym, gdybyśmy walczyły będąc tak blisko siebie, jak wcześniej, zaśmiała się w duchu.
Przysiadła na obranym przez siebie miejscu i przymknęła jaskrawe ślepia. Odetchnęła cicho, wyciszając się i oczyszczając umysł ze wszelkich niepotrzebnym myśli, emocji – skupiając się jedynie ma maddarze buzującej pod powłoką skóry i mięśni drobnego, ciemnego ciała. Czując ciepło powoli rozlewające się po jej wnętrzu, na jej pyszczku pojawił się mimowolny uśmiech. Lubiła to uczucie – maddara poddawała się jej woli niczym mokry piach mający zostać uformowany przez dłonie. Jedynym jej ograniczeniem była jej wyobraźnia.
Ailla powiedziała: "żywioły", tak? A więc zaczynajmy.
Stworzyła w umyśle ognistą kulę, będącą całkiem sporych rozmiarów – blisko pięć szponów średnicy piekielnego gorąca, pożogi mającej za cel wypalić łuski i mięśnie, zrobić w ciele przeciwnika spopieloną, bolesną dziurę. Płomienie pełzające po jej powierzchni były wysokie, migoczące na zimowym wietrze, lśniące mieszaniną pomarańczu, szkarłatu i żółci. Ciepło od niej bijące wyczuwalne było już z daleka. Wierna nadała jej również nieco innych właściwości – była twarda, zbita na tyle, by bez problemu wypalić kolistą ranę.
Posłała ją w kierunku klatki piersiowej swej nauczycielki. Prosty, wystarczająco duży cel, by nie sprawił początkującej czarodziejce zbyt wiele problemów – być może później spróbuje czegoś bardziej... widowiskowego i skomplikowanego. Poza tym, sama Ailla prosiła ją o w miarę proste ataki, prawda?
: 16 lut 2015, 12:40
autor: Zorza Północy
Ulotne wspomnienie zastrzygła długimi uszami, wpatrując się w uczennicę ciepłymi, morskimi ślepiami, kiedy zadała swe dosyć ważne pytanie. Uśmiechnęła się i skinęła łebkiem.
– Tak, teoretycznie mogłabyś to zrobić, ponieważ bariera na skórze zanikłaby podczas kontaktu fizycznego na krótki czas. Ale nie tylko mogłabyś zranić smoka od wewnątrz, ale mogłabyś też pobrać jego Maddarę do własnych celów – odpowiedziała po krótkiej chwili namysłu.
Sama nigdy tego nie próbowała, ponieważ nie czuła potrzeby tak jawnego wykorzystywania swojej przewagi nad przeciwnikiem, chociaż zapewne, gdyby była do tego zmuszona, aby ocalić coś dla siebie ważnego, jak Stado, nie cofnęłaby się przed niczym.
Wręcz czuła, jak samiczka skupia się na swej energii, tkając zaklęcie. Powietrze iskrzyło w ten charakterystyczny sposób, który tylko Czarodziej potrafił dostrzec, wyczuć. Uśmiechnęła się, widząc zalążek ataku, a więc stworzyła stosowną obronę. Tuż przed nią pojawiła się wodna bariera gruba na szpon, pod wysokim ciśnieniem, odporna na wysoką temperaturę. Ogień zderzył się z sykiem z wodą, a następnie zagasił się.
Przymrużając powieki, wyobraziła sobie, jak na ciele smoczycy pojawia się płynny lód, niezwykle zimny, zdolny zamrozić tkanki, które weszły z nim w kontakt, zamarzając, przybierając stałą strukturę lodu. Lód ten miał pojawić się na prawym skrzydle smoczycy, tuż na przedramieniu. Przelała Maddarę w zaklęcie, czekając na obronę i atak smoczycy.
: 16 lut 2015, 16:47
autor: Azyl Zabłąkanych
Jej pionowe źrenice zwężyły się delikatnie, gdy Ulotna wspomniała o pobieraniu maddary.
– Nie wiedziałam, że tak można – powiedziała jedynie, po dłuższej chwili przerwy. Można powiedzieć, że to zupełnie zmieniło jej pogląd na magię – otwierało się wiele drzwi, których bała się otwierać, a jednak teraz zdawała sobie sprawę o ich istnieniu.
Nie spodziewała się po czarodziejce niczego innego, niż idealnej obrony. Przyglądała się przez krótką chwilę, jak bariera przy jej klatce pierswiowej pojawia się, po czym zauważając, iż ona sama zabiera się do ataku, skupiła się po raz kolejny.
Czując delikatne wibrowanie maddary w okolicach prawego skrzydła, zaraz przy przedramieniu, zaczerpnęła nieco maddary. Wyobraziła sobie cienką powłoczkę pokrywającą jej łuski w zagrożonym miejscu – miała być twarda, odporna – szczególnie dobrze na wszelkie wahania temperatury, a więc i na ogień, i na płynny lód. Błonka była półprzezroczysta, nieco biaława, było przez nią widać zasłonięte ciało. Nie chciała, aby czuła się z nią niekomomfortowo, więc dokładnie dopasowała ją do skrzydła, pilnując przy okazji, aby była elastyczna. Na zewnątrz dodatkowo pokryta była cieniutką, barwą przypominającą oranż gorącą warstwą, której zadaniem było roztopienie lodu – oczywiście powłoczka miała odpowiednie właściwości, by Wierna nie poczuła żaru czyhającego po drugiej stronie jej bariery.
Upewniając się, że nie zapomniała o niczym, tchnęła w wyobrażenie maddarę, a zaraz potem przystąpiła do ataku.
Tym razem postawiła na inny żywioł. Stworzyła w umyśle długie, kręte pnącza – stworzone z tysiąca roślinnych linek, gdzie nie gdzie poprzetykane niewielkimi, zielonymi listkami. Z pozoru wyglądały niewinnie, a jednak pomiędzy ulistnieniem czyhały drobniutkie, ostre kolce, pokryte grożną, ciemną trucizną, które mimo swej wielkości gotowe były przebić skórę, łuski bądź futro. Jad miał za zadanie unieruchomić smoka od wewnątrz – pozbawić go czucia, stworzyć, by nie mógł się poruszyć. Pnącza same w sobie również miały podobne zadanie – te jednak miały wydrzeć się z ziemi gwałtownie, być może nieco widowiskowo i rzucić się ku łapom czarodziejki, początkowo oplatając je, a potem tułów i część szyi.
Przelała maddarę w wyobrażenie.
: 16 lut 2015, 22:17
autor: Zorza Północy
Czarodziejka zachichotała, słysząc słowa młodszej samiczki.
– Nie wielu o tym pamięta, bo i nikt jakoś tego nie praktykuje. Może dlatego, że wydaje się to niepraktyczne? Zmusza do kontaktu fizycznego, a Czarodzieje zazwyczaj się go wystrzegają? – odpowiedziała z zastanowieniem, skrobiąc się jednym ze szponów w owłosiony policzek.
Następnie skupiła się na obronie samiczki, analizując jej twór, sprawdzając poprawność i solidność. Musiała przyznać, że młoda z wrodzonym wyczuciem używała Maddary, dawkowała ją wręcz idealnie, dawała każdą właściwość, jako solidną podwalinę dla samego tworu.
– Bardzo dobrze, właśnie tak masz być skupiona – pochwaliła ciepłym głosem.
Kiedy młoda zaatakowała ją, smoczyca pokryła swe całe ciało elastyczną błonką grubą na łuskę, niezwykle wytrzymałą na rozdarcia, do tego sama błonka nadymała się podczas splotów pnączy. Potem sama po neutralizacji obu tworów, wyczarowała kontrę.
Tuż pod samiczką, o średnicy pół ogona dookoła niej również, ziemia zaczęła drżeć, a następnie gwałtownie się zapadać, tworząc rozpadlinę głeboką na skok, a w niej umieszonych było sześć drewnianych, zaostrzonych palików o długości sześciu szponów, mających wbić się w jej ciało, przede wszystkim podbrzusze i cztery łapy, gdyby w nią wpadła. Oczywiście była gotowa zneutralizować swój twór, gdyby smoczyca nie zdażyła zareagować.
: 17 lut 2015, 11:11
autor: Azyl Zabłąkanych
– Dużo przeciwników jest w stanie przygwoździć niewielkich czarodziejów do ziemi – stwierdziła w końcu, czując potrzebę chociaż próby lekkiej obrony swojego zdania. Na jej pysku zamajaczył lekki uśmiech.
Słysząc pochwałę, ucieszyła się. Być może zasługą dla tego wrodzonego dawkowania maddary był między innymi fakt, że wychowywała się u jednej z najlepszych czarodziejek w Wolnych Stadach? Często miała styczność z magią, właściwie już od najwcześniejszego dzieciństwa i już wtedy, podziwiając wytwory Runy wiedziała, kim zostanie w przyszłości i dzielnie się tego trzymała.
Przyglądała się z zaciekawieniem, jak jej nauczycielka pokrywa swoje ciało grubą błonką, odporną na pnącze, które tak, jak chciała, wystrzeliły z ziemi, pryskając na boki ziemią, śniegiem i błotem. Nie było jej dane jednak nijak tego skomentować – zaraz potem poczuła wibrację maddary w okolicach swoich łap.
Początkowo myślała, że to liany. Dopiero po krótkiej chwili, czując nie tyle drżenie powietrza, co drżenie samej ziemi na tak wielkim obszarze, zorientowała się lepiej, co planuje Ulotna.
Szybko sięgnęła po maddarę. Wyobraziła sobie grubą na kilka łusek, szczególnie wytrzymałą warstwę, która miała pokryć obszar większy, niż zasięg dziury stworzonej przez Aillę – czyli trochę więcej, niż pół ogona dookoła Ognistej Adeptki. Półprzezroczysta, matowa, nieco biaława, dodatkowo wzmocniona przeplatającymi się skomplikowanie pod nią grubymi pnączami. W miejscach, gdzie jej krańce sięgały już bezpiecznej sfery, miała być dodatkowo przymocowana do podłoża. Jednym słowem, miała mieć wszystko, co pozwalałoby Wiernej przez jakiś czas utrzymać się w tym samym miejscu, w którym była.
Przelała w wyobrażenie maddarę. Być może istniały lepsze sposoby obrony, jednak kruszyna czując na sobie presję czasu wytworzyła to, co jako pierwsze przyszło jej na myśl.
Zaraz potem przeszła do ataku. Był ogień, była natura, czas na wodę. Zamarzniętą, co prawda, ale wciąż wodę!
Stworzyła w umyśle obraz kilkunastu ostrych, długich, lecz niezbyt szerokich szpikulców. Stworzone z czystego lodu, idealnie gładkie, błyskały hipnotycznie w słońcu, być może nieco odwracając od ich zabójczego przeznaczenia. Gdyby tylko jedna ze smoczyc zechciała przybliżyć do nich łapę, już szpon przed nimi poczułaby bijący od nich chłód i ujrzałaby unoszącą się z nich mroźną mgiełkę.
Dokładniej było ich siedem, ułożone w regularnym kształcie – szóstka z nich tworzyła nieco owalną w kształcie krawędź, zaś ostatni z kolców znajdował się w środku. Nie miały lecieć równocześnie – Adeptka wymogła, by czarodziejka stworzyła tarczę, która musiała utrzymać się przez kilkanaście uderzeń serca, by powstrzymać cały atak. Z zawrotną szybkością miały uderzyć w prawy bok nauczycielki. Na sam koniec nadała im odpowiednie właściwości. Miały być twarde, wytrzymałe, lekkie – dzięki ostremu końcowi bez problemu wbiłyby się w delikatne futro.
Upewniając się, że nie zapomniała o niczym, przelała w wyobrażenie maddarę.
: 17 lut 2015, 18:06
autor: Zorza Północy
Ailla skinęła jedynie głową na potwierdzenie słów młodej samiczki, a potem obserwowała platformę, którą stworzyła Wierna. Uśmiechnęła się, mrucząc pod nosem z ukontentowaniem. A potem sama musiała się obronić.
Wyobraziła sobie, jak cały jej prawy bok, wraz z barkiem i skrawkiem zadu, pokrywa przylegająca do ciała błonka. Błonka ta była gruba na łuskę, do tego była niezwykle twarda z zewnątrz, tak twarda niczym diament. Od spodu zaś błonka ta utrzymywała stałą temperaturę ciała, od zewnątrz wydzielała za to niezwykle wysoką temperaturę, mając stopić lód.
Potem gdy atak przeminął, znautralizowała tarczę i zaatakowała. Wyobraziła sobie, jak tuż pod ciałem smoczycy, na wysokości podbrzusza, pojawiają się płomienie, wydobywające się z ziemi, jakby ona sama wypuszczała swój gorący jad. Płomienie te miały naturalną czerwono pomarańczową barwę, miały znaleźć się dwa szpony od ciała, a następnie uderzyć w podbrzusze i pierś, rozlewając się po ciele, kąsając ciało, topiąc łuski, skórę, tkanki.
: 18 lut 2015, 9:58
autor: Azyl Zabłąkanych
Po raz kolejny zerkała na obronę Ulotnej, starając się zapamiętać wygląd i właściwości tworu. W taki sposób również się uczyła – być może większość barier rzeczywiście zależała jedynie od jej pomysłów, warto jednak było zobaczyć, które z nich na pewno zadziałają.
Kolejne wibracje maddary i pojawiające się już, delikatne ciepło zasygnalizowało młodej i uświadomiło jej, co zamierza czarodziejka. Ogień. Kula bądź płomienie same w sobie pod brzuchem i w okolicach.
Jako, że zagrożona była cała dolna część jej ciała, wyobraziła sobie grubą na dwie łuski błonkę, która miała dokładnie pokryć jej łapy od wszystkich stron, podbrzusze, całą klatkę piersiową, część szyi. Wolała zabezpieczyć nieco większy obszar – w końcu nie wiedziała dokładnie, gdzie atak się pojawi – więc warstwa zahaczyła również o jej ogon i boki.
Wręcz zwyczajem Wiernej była półprzezroczysta, nieco biaława. Prześwitywało przez nią ciemne łuski, które pokrywała. Młoda Ognista nie zapominała również o nadaniu jej odpowiednich właściwości – dopilnowała, aby była elastyczna i wytrzymała, wewnątrz wygodna, nie dopuszczająca do ciała ani wysokich, ani niskich temperatur, a na zewnątrz odporna na wszelkie ich skoki. Oprócz tego powierzchnia narażona na zetknięcie się z płomieniami była pokryta dodatkową, cieniutką lecz bardzo zimną warstwą płynnego lodu.
Upewniając się, że o niczym nie zapomniała, przelała maddarę w swoje wyobrażenie. Nabieram wprawy, roześmiała się w duchu. Po skończonym treningu zamierzała jeszcze troszeczkę poćwiczyć samodzielnie.
Przeszła do ofensywy. Zastanowiła się chwilę. Czy mogę jakoś wykorzystać powietrze, aby zaatakować? Niestety, nie miała żadnych pomysłów, więc zdecydowała się po raz kolejny postawić na symbol jej stada.
Stworzyła w umyśle obraz kilkunastu, być może nawet kilkudziesięciu niewielkich kolców. Były naprawdę niewielkie – nie więcej, niż cztery łuski długości i dwie szerokości przypominały duże igiełki. Stworzone z idealnie gładkiego kamienia, wytrzymałe, ciężkie, twarde, trudne do rozbicia. Były rozżarzone do czerwoności – także pomimo materiału, z którego są stworzone ich kolor był mieszaniną bieli, pomarańczu i szkarłatu. Gdyby tylko przystawić do nich łapę, poczułoby się niezwykłe gorącą bijące od nich już przy kilku szponach odległości. Ich zadanie było proste – miały runąć na czarodziejkę Życia, celując w całą rozpiętość jej klatki piersiowej. Miały wbić się w ciało głęboko, robiąc szpiczaste rany dodatkowo wypalone w środku.
Tak jak przy poprzednim ataku Wiernej, nie miały uderzyć jednocześnie – tylko każdy w swoim tempie, zmuszając Aillę do stworzenia tarczy, która przez kilkanaście uderzeń serca wytrzyma ostrzał.
Przelała w wyobrażenie maddarę gdy tylko upewniła się, że nie zapomniała o niczym.
: 17 mar 2015, 20:13
autor: Oddech Pustyni
Młoda przybyła tutaj piechotą bo pomimo, że latać uwielbiała ostatnio nieco przeciążyła swoje skrzydła. Już z daleka dostrzegła drzewo na środku polanki i zainteresowana tym, że stoi sobie tak samotnie podeszła bliżej. Po tym jak dokładnie mu się przyjrzała, usiadła obok niego i zaczęła rozmyślać na najróżniejsze tematy. Jednym z nich był trening w którym miała kiedyś okazję uczestniczyć ale z jakiegoś powodu został przerwany. A szkoda bo Piaskowa była już o wiele starsza a nadal nie nauczyła się tej umiejętności. A może jej się poszczęści i spotka kogoś kto zechce ją tego podszkolić?
: 17 mar 2015, 20:34
autor: Niebieski Kolec
Łud szczęścia sprawił, że w pobliżu byłem ja... Czyli ten, który już raz uczył Piaskową wtedy jeszcze po prostu Piasek. Jednak szedłem powoli myśląc nad wszystkim co ostatnio działo się w moim życiu. I co główne o tym jak wygląda świat, ponieważ po tych księżycach bez żadnego bodźca wzrokowego robi swoje. Jednak wyczułem zapach innego smoka tym razem z Ognia. Od razu odwróciłem łeb w stronę smoczycy i lekko się uśmiechnąłem. ~ Z kim mam przyjemność?~ Spytałem zwracając zamglone ślepia w miarę tam gdzie była smoczyca.
: 17 mar 2015, 22:00
autor: Oddech Pustyni
Samiczka nie musiała czekać długo aż w oddali zdołała dostrzec jakąś sylwetkę. Nie rozpoznawała jej aż do momentu aż ta powiększyła się a z jej strony do jej nozdrzy doleciał zapach. Była to woń sugerująca smoka Życia w dodatku takiego z którym już kiedyś się spotkała. Kiedy przyglądała mu się jak nadchodził coś w nim wydawało się dziwne, to jak się poruszał. Tą nietypową rzeczą była ślepota ale Piaskowa zorientowała się o niej dopiero kiedy smok był tuż obok. Młoda zaczęła się zastanawiać co mu się przytrafiło, że stracił wzrok i czy się zregeneruje. –Piaskowa Łuska– Odpowiedziała przyglądając się mu. Nie robiła tego nachalnie a z tradycyjną dla siebie rezerwą jak gdyby szarołuski nadal widział. –S-Spotkaliśmy się dawno kiedy byłam jeszcze pisklęciem– Dopowiedziała na wszelki wypadek. Kiedy zorientowała się, że był to Zapomniany ucieszyła się z możliwości spotkania dawnego nauczyciela, jak i możliwości przyjęcia od niego jeszcze jakieś nauki. Jednak teraz gdy już wiedziała, że miał problem ze wzrokiem nawet nie ważyła się o to pytać. Ciekawiło ją gdzie zmierzał i jak sobie radził.
: 18 mar 2015, 9:48
autor: Niebieski Kolec
Gdy smoczyca się przedstawiła mój uśmiech znacznie się poszerzył. Spotkanie uczennicy z przed tylu księżyców było czymś... fajnym. Usiadłem przed adeptką żłobiąc szponem przerwy w ziemi. ~ A to ty... Nauczyłaś się już tropić?~ Spytałem z uśmiechem czekając na odpowiedź młodej adeptki.
: 18 mar 2015, 18:58
autor: Oddech Pustyni
Samica ucieszyła się, że zapytał. W prawdzie było jej żal, że jeszcze tego nie przyswoiła ale z pewnością nie było to coś czego wstydziłaby się przyznać. –Chyba zajęłam się wszystkim o-oprócz tego– Odpowiedziała, bo rzeczywiście tak było. Wytrenowała do perfekcji nawet bieg a zapomniała o praktycznie najważniejszej dla smoków dziedzinie. –Ale jeszcze znajdę czas żeby to zrobić– Dodała. A może szarołuski byłby chętny ją w tym podszkolić? Nie potrafiła ocenić ponieważ za nic nie mogła wczuć się w jego sytuację. Nie chciała jednak o nic wypytywać i postanowiła poczekać i dowiedzieć się co samiec chciał osiągnąć swoim pytaniem.
: 18 mar 2015, 20:08
autor: Niebieski Kolec
Uśmiechnąłem się bardziej słysząc odpowiedź młodej ognistej. Ostatnio wbrew wojnie mam coraz lepsze stosunki z tym stadem. Może to przez wygląd na stare czasy... No nie wiem. ~ Może teraz jest ten czas?~ Spytałem spoglądając w górę jakby czując, że ktoś stamtąd na mnie patrzy, a czy tak było to wiedzą tylko ci na górze...
: 18 mar 2015, 22:15
autor: Oddech Pustyni
Skoro taka była jego decyzja Piaskowa nie mogła narzekać. Tym bardziej, że przecież chciała się uczyć. –Jeżeli nie masz nic przes-przeciwko to możemy spróbować.– Odpowiedziała. Ciekawiło ją jak będzie wyglądać cały ten trening oraz czy będzie trudny. Pisklęca radość na nowo rozbuchała w samicy i nie było już znaczenia kim jest nauczyciel a jedynie jak brzmiały i jaki sens miały jego słowa. Usiadła wygodnie gotowa słuchać uważnie wszystkiego co powie.
: 18 mar 2015, 23:17
autor: Niebieski Kolec
Dobrze, a więc naukę czas zacząć... Znowu. Jednak był to mój obowiązek by nauczyć Piasek tego co miałem ją nauczyć. ~ Dobrze, a więc czym w teorii jest śledzenie i na co podczas niego musimy zwracać uwagę i czego szukać?~ Standardowe pytanie... Takie zadaje każdemu i po cichu miałem nadzieję, że odpowiedź adeptki będzie mądra.
: 19 mar 2015, 22:45
autor: Oddech Pustyni
Na początku była teoria, a jakżeby inaczej. Piaskowa ucichła na dłuższą chwilę aby zastanowić się nad odpowiedzią albo inaczej, po prostu pierw całą ułożyć ją sobie w głowie. Po części pomagało jej to w mówieniu nie tylko bardziej składnym ale i z mniejszą ilością zająknięć. Tak czy inaczej w końcu się odezwała –Mmmyślę, że jest to dziedzina w której smok s-skupia się na obserwowaniu jakiejś istoty lub również smo-oka i podążaniu za nim jednocześnie samemu będąc nies-niezauważonym– Same słowo znała chociaż nie była do końca pewna czy to co mówi pokrywa się z prawdą. –A na co zwracać uwagę...– Wymówiła ciszej jak gdyby straciła wątek, ale szybko wróciła do swojego tradycyjnego tonu –Chyba, że chodzi też o tropie-enie, wtedy sądzę, że powinno się być bardzo wyczulonym praktycznie na wszystko. Zwierzę może zostawić ślady w wielu miejscach i nawet mały z pozoru nieważny, może do niego doprowadzić. Czyli powinno się myśleć o zapachu, który może unosić się w powietrzu albo takim będe-będącym gdzieś blisko ziemi albo na roślinach. O dźwięku ponieważ nawet z daleka moo-ożna usłyszeć coś co da nam znać o danym gatunku, oraz najważniejsze o wzroku. Wypatrywać wszelkich śladów łap, naruszonego otoczenia, jak na przykład pogryzionych gałązek, zdartej kory drzewnej czy też wyrwanych liści.– Zakończyła lub przymierzała się do tego, bo z ostatnim słowem nabrała głęboko powietrza i pooddychała sobie parę razy żeby uspokoić płuca. Mówienie czasami sprawiało jej problemy ale lubiła to robić. –Powinno się też pamiętać aby przy tropieniu dobrze maskować swoją obecność– Dodała już z pewnością na zakończenie. Wszystkie informacje które wymieniła były wzorowane na jej polowaniach na jaszczurki kiedy jeszcze żyła z ojcem. Chociaż większości wydawałoby się, że był tam jedynie piach to samiczka potrafiła znaleźć poszlaki które jak nic innego wskazywały na obecność małych gadów. Nawet najmniejszy wiatr potrafił czasami zamaskować odciski łap więc młoda musiała wytężać węch a także wzrok aby wyszukać to co pozostało lub innych znaków takich jak małe wyschnięte roślinki na których jaszczurki zostawiały zadrapania lub swoją woń.
: 20 mar 2015, 12:17
autor: Niebieski Kolec
Słuchałem odpowiedzi adeptki z uwagą, jednak udało mi się w niej dostrzec kilka większych błędów co postanowiłem wytknąć samicy. ~ Nie tylko. Ważne też jest szukanie innych rzeczy pozostawionych przez zwierzęta. Odchody, krew, futro czy ślady żerowania to ważne czynniki podczas tropienia.~ Powiedziałem i w głowie przygotowałem kolejne pytanie. ~ Widząc ślady zwierzęcia prowadzące na wschód i czując zapach prowadzący na na zachód za którym tropem pójdziesz?~ Powiedziałem i znów odpłynąłem w myśli, których ostatnio było za dużo...
: 20 mar 2015, 19:57
autor: Oddech Pustyni
No tak! Rzeczywiście Piaskowa nie wymieniła jeszcze tych kilku ważnych poszlak. Jaszczurki w prawdzie nie zostawiały po sobie futra ale przecież każdą inną rzecz można było wypatrzyć. Samiczka zapamiętała to sobie dokładnie a potem wsłuchała się w następne pytanie szarołuskiego. Nie do końca była pewna którejkolwiek z odpowiedzi ale postanowiła zaryzykować według tego co podpowiadała jej intuicja. –Za zapachem. Zwierze mogło przecież zawrócić, dlatego jego woń mamy bliżej. Poza tym skoro czuje się to co się tropi ma się pewność, że się do tego zbliża. Trop w postaci odcisków łap może być już stary i prowadzić donikąd.– Bo o ile ślady na piasku były przeważnie świeże, to te na ziemi trudniej było zniszczyć. Chociaż kto wie, może tok myślenia Adeptki był błędny. Zaraz przyjdzie jej się przekonać
: 20 mar 2015, 20:31
autor: Niebieski Kolec
Gdy słuchałem odpowiedzi adeptki na moim pysku pojawił się ledwo widoczny drapieżny uśmiech. Jednak trzeba trochę sprostować odpowiedź. ~ Wiesz to zależy bardziej od pogody, ponieważ co gdyby wiał wiatr? Mógł on przynieść zapach z bardzo daleka i wtedy rozsądniej pójść za śladami. Teraz pokaż jak będziesz szukała śladów.~ Powiedziałem w spokoju czekając, aż ognista kontynuje naukę.
: 21 mar 2015, 23:07
autor: Oddech Pustyni
Piaskowa zamyśliła się na dłuższą chwilkę. Szarołuski zadał jej kolejne pytanie ale młoda chciała zastanowić się jeszcze przez chwilę nad poprzednim zagadnieniem. Musiał być jeszcze jakiś sposób aby pewniej określić jaki trop będzie najlepszy. –A co do śladów. Na odciskach powinien pozostać jescz-jeszcze zapach prawda? W ten sposób można sprawdzić czy jest świeży i jeśli nie, pokierować się zapachem. W końcu wiatr mógł go przywiać ale wtedy można by po prostu sprawdzić z której strony i tam podążyć.– Powiedziała a w jej martwych z wyrazu ślepiach zabłysła iskra podekscytowania. Uwielbiała takie nauki oparte na gdybaniu chociaż nie dało się ukryć, że wolałaby po prostu wszystko wiedzieć. Teraz kolej na jej następne wyznaczone przez nauczyciela zadanie. Ale w jakim sensie pokazać? Chodziło mu o postawę czy też w którym kierunku będzie zwracać łeb? Musiała pomyśleć o wszystkim. Samica uniosła głowę i zaczęła węszyć początkowo jak najwyżej a potem obniżyła ją i niuchała na poziomie swojego kręgosłupa. –Staram się wyszukać jakiś zapach, cokolwiek świeżego, jakiekolwiek zwierzę– Nie złapała teraz żadnego zapachu oprócz smoków z różnych stad ale to nie szkodzi, bo po prostu chciała zademonstrować to co miała robić. Potem zaczęła bacznie rozglądać się za śladami. Nie było ich wiele ponieważ większość z nich zasypana była śniegiem, co zaś świadczyło, że ostatni bywalec w tym miejscu był dosyć dawno. Na wszelki wypadek przyjrzała się powierzchni śniegu jeszcze raz, sprawdzając czy w jakimś miejscu nie jest może naruszona przez jakiś mały ślad albo coś co znajduje się pod spodem. Potem zwróciła uwagę na korę drzewka, czy nie jest zadrapana, czy nie ma nic w pobliżu niej. –Co konkretnie mogę pokazać?– Odezwała się nagle. Wiedziała, że jej towarzysz niewiele o ile cokolwiek widział więc pojęcie "pokazać" wydało jej się szczególnie abstrakcyjne. Chyba, że nauczyciel chciał aby Piaskowa tu i teraz coś znalazła. Co jednak mogły wnieść jej obserwacje?