OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Dobra, to jest niebezpieczne. Spojrzałem na twór samicy, który trochę przypominał mi mój atak, choć faktycznie w nieco zmodyfikowanej formie. Klatka z ognia- to jest na prawdę ciekawe. Mimo naglącej sytuacji spróbowałem odnotować ten pomysł w swojej głowie. Na pewno przyda się w przyszłości, o ile zaraz nie zostanę rozgnieciony i spalony żywcem...Dlatego też lepiej wziąć się do roboty.
No więc wyobraziłem sobie podobną do tej którą zaatakowała mnie Niegasnąca klatkę. Różnica była jednak taka, że moje wyglądało bardziej jak pudełko. Gładkie ściany, zamiast prętów. Oczywiście zbudowana była z ognia. Pomarańczowe i czerwone języki ognia szalały mieszając się z płomieniami zewnętrznej klatki. Żeby się nie sparzyć wewnętrzna strona była pokryta warstwą maddary, która uniemożliwiała płomieniom dotarcie do mnie. Tak samo było z wysoką temperaturą . Do wnętrza mojej skrzynki nie przedostawała się wysoka temperatura, jedyne, co mogło znaleźć się w środku to powietrze.
No więc mam już z głowy ogień. Bo jak wiadomo ogień najlepiej zwalczać ogniem.
Tylko co z tym, że klatka Niegasnącej się kurczy? Ha! Użyję jej własnej broni!
Moje pudełko miało zacząć się rozszerzać. Stopniowo, powoli rozchodziło się we wszystkie strony. Jednocześnie chciałem, by moje pudełko, mój ogień neutralizował ogień z zewnętrznej klatki (tej od Niegasnącej).
W taką oto obronę tchnąłem maddarę.















