Strona 41 z 41

Dolina płaczących wierzb

: 11 maja 2025, 12:30
autor: Jedno Słowo

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

W zasadzie uzdrowiciel mógł odnieść niepowodzenie chociażby z tego powodu, że było za późno, albo pacjent się ruszył, albo znaleźć wiele innych argumentów. Łowca mógł zwalić na zbyt czujną zwierzynę, niezbyt stabilny biom... A wojownik? Miał swoje łapy i nimi atakował. Jak wojownik mógł się bronić przed myślami porażki? Ktoś był lepszy od niego, tak, ale kiedy obrywasz od kruka i chochlika, którzy są wielkości twojej łapy to jest to praktycznie poniżające, uderzające tak głęboko, że sięgało do ego. Vaelinowi daleko było do załamywania się z powodu porażek, ale martwił się tym, że kiedy przyjdzie co do czego to nie będzie zdolny bronić innych. To byłby najgorszy koszmar dla niego.
Ale czy mógłby robić cokolwiek innego...? Chyba za bardzo lubił bronić życie innych smoków, a nie miał pamięci do tych wszystkich ziół, jego łapy nie były zbyt zwinne, nie wykonywał żadnych rzeczy łapami i raczej był totalnym beztalenciem jeśli chodziło o takie rzeczy. No i piastun... nigdy by nie mógł nim być, bo ciężko mieć nauczyciela, który prawie nic nie mówi i nie tłumaczy. Niemniej jednak była jeszcze jedna kwestia...
Próbowałeś?– proste pytanie i zarazem był hipokrytą w tym przypadku, bo nie próbował być uzdrowicielem, ale też nie było potrzeby, aby próbował... Był przywódca, jego mama, teraz jeszcze on. Czwartego uzdrowiciela nie było nikomu potrzeba. Łowcy też całkiem dobrze sobie radzili. On czasami był ślepy i gdyby nie Wasak to pewnie nie złapałby połowy zwierzyny, którą odnajdywał.
A więc czemu był wojownikiem...
Chronić... i ... Lubię... walczyć...– oznajmił spokojnie ze stosownymi przerwami. Długa wypowiedź jak na niego.
Spróbujemy... walczyć?– zapytał, bo i mogła to być forma zabawy. Jako uzdrowiciel jego maddara była całkiem mocna na pewno, a więc nie był tak bardzo do tyłu z tym. Poza tym mógł ratować życie nie tylko lecząc, ale i broniąc innych.

Warkocz Komety

Dolina płaczących wierzb

: 16 lip 2025, 14:08
autor: Łaknący Przyjemności
  Te lato spokojnie mijało spokojnie, poprzeplatane sporadycznymi burzami i deszczami, ale czy zapowiadało się coś więcej? Chmury na to nie wskazywały, jedynie słodkie ciepło grzało pierz i futro. Sam szukałem drobnego ukojenia od tego gorąca pośród piękna przyrody. Znalazłem spokojne miejsce pomiędzy drzewami płaczącej wierzby. Cała dolina była nimi usłana. Ja zaś na spokojnie leżałem plackiem, pośrodku niej, w półcieniu. Niedaleko mnie, Talima rozciągnięta niczym kot, grzała pióra na gryfim brzuchu. Jak jej nie jest ciepło, to mnie to naprawdę ciekawi... Wsłuchiwałem się jedynie w ptasi śpiew, rozbrzmiewający z koron mej zielonej, słonecznej osłony. Czy taka sielanka może trwać wiecznie?

  • ━━━━━━━━━━
    :: Gadzi Szał ::

Dolina płaczących wierzb

: 10 sie 2025, 11:38
autor: Gadzi Szał
Dzisiaj Tora zrobił sobie dzień wolny. Wolny od tłuczenia się z drapieżnikami Viliara, wolny od polowań i maniakalnego patrolowania granic. Jednak w pewnym momencie uznał, że będzie mu się strasznie dłużyć do końca dnia. Uznał więc, że poleci w różne losowe miejsca i zobaczy czy nie spotka znajomego pyska. Be'falla mu towarzyszyła, jak zawsze, tylko teraz... uczepiła się jego ogona. Dosłownie. Swoim dziobem wbiła się w jego kolec na ogonie, skrzydła były na wpół złożone i ani razu nimi nie machała. W ten sposób szybowała bez marnowania energii, za to obciążając nieco Torę i wizualnie przedłużając jego ogon. On sam zaś ignorował swoją kompankę, tak długo jak ta nie zdecyduje się na głupi ruch będący złożeniem skrzydeł. Wtedy przeciwwaga na jego ogonie byłaby za duża i zaczęliby lecieć bez ładu w dół, chaotycznie... Jednak nic takiego się nie stało. Dopiero kiedy Tora zauważył w dole znajomego smoka leżącego pod drzewem, strzepnął energicznie swoją kompankę z ogona aby bezpiecznie zejść na dół. Wylądował parę ogonów od Culiego, patrząc w górę jak jego kompanka zamiast zejść tutaj z nim, to zaczyna latać coraz wyżej.... i wyżej... i wyżej... i wyżej. Pokręcił łbem na boki i zbliżył się do pierzastego smoka
– Ah, myśmy się widzieli tylko raz co? Ale za to poznałem twoją siostrę...jakiś czas temu... bardzo...hm... energiczna
Zaczął rozmowę tak, zamiast płaskiego "co u ciebie, nie przeszkadzam?" bo w sumie czemu nie.

Łaknący Przyjemności

Dolina płaczących wierzb

: 22 sie 2025, 1:35
autor: Łaknący Przyjemności
  Chmurki spokojnie mijały moje spojrzenie, dając i zabierając słodki cień. W spokoju odpływałem, dopóki cień nagły nie wylądował obok mnie. Leniwie podniosłem pierzasty pysk. Z lekkim uśmiech ujrzałem białe lico słonecznego wojownika. Zaćwierkałem cicho, lekko zaspany. Mimo wszystko musiałem lekko odpłynąć w swój świat myśli pełny. Bez pardonu przeciągnąłem się niczym olbrzymi, trochę gruby na zadzie, kot. Złapałem kontakt wzrokowy z górzystym samcem
Witaj. Tak. Widzieliśmy się tylko raz. Och? Widziałeś Shenje? W sumie... Wszędzie jej pełno. W Sumie druga siostra też jest mocno energiczna... – zaśmiałem się, choć raczej to nadal przypomina ptasi śpiew. Spojrzałem w górę, na żywy cień, który padał w oddali – Masz ciekawego towarzysza. – posłałem mu klasyczny, kokieteryjny uśmiech. Owinąłem ogon wokół prawej łapy, a lewą sięgnąłem po torbę. Z niej wyciągnąłem sakiewkę z suszonymi jabłkami – Chcesz trochę? Spokojnie, nie otruje Cię. – sam zjadłem kawałek suszonego letnim słońcem jabłka. Te znikło w jednym chłapnięciu futrzastego pyszczka.

  • ━━━━━━━━━━
    :: Gadzi Szał ::

Dolina płaczących wierzb

: 22 wrz 2025, 1:37
autor: Gadzi Szał
– Tak, mieliśmy pomóc pewnemu elfowi. Potrzebowaliśmy szybko przebyc drogę do niego no a że nie miała skrzydeł, nasza druga kompanka poleciała najpierw do elfa po owoc który miał jej pomóc. Ha, problem w tym, że nagle Shenje zaczęła biec z prędkością większą niż pikująca wywerna ...
Zaczął opowiadać mu jak poznał jego siostrę, przysiadając się nieco bliżej. Na wzmiankę o Be'falli tylko wydał z siebie ciche "hm", bo nie wiedział w sumie jak zareagować. Podziękować? Zawołać ją tu? Te drugie to raczej zły pomysł, bo jeszcze ta zaczęłaby wydziobywać z zazdrości pióra Culliego. Z lekkim uśmiechem na pysku poczęstował się, tym razem, pamiętając ich pierwsze spotkanie. Na bogów, miał wtedy bardziej... burzliwe podejście ALE na jego obronę, nie wiedział wtedy o sojuszu z Ziemią. Wrócił więc do kontyunowania historii
– ...No....Taki tam chaos. Ostatecznie jej przeszło, na następny dzień, ale trzeba było jej związać łapy żeby nam w nocy nie odgalopowała w stronę wschodzącego słońca. Cała historia skończyła się tak, że elf nagle musiał gdzieś ruszyć, bez nas więc wróciliśmy z powrotem na tereny stad

Łaknący Przyjemności