Strona 41 z 53
: 18 kwie 2021, 21:34
autor: Ostoja Zimy
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Mierzyła go wzrokiem, nie spodziewała się tak wycofanego smoka. Zwykle przedstawiciele Plagijczyków byli pewni siebie, dumni. A on? Złamany. Zacofany.
Leżała na ziemi, ale nie przybliżyła się do niego, tylko patrzyła jak smok się oddalił i nad czymś rozmyśla.
–
Szarlatańska nauczyła mnie robić dobrej herbaty z bzu – powiedziała. Gdyby tylko miała ze sobą swoją torbę, którą zabierała na długie podróże. Nie spodziewała się upa.... znaczy walki z trzema dzikami.
Leżeli tak znów, w ciszy. On w wodzie a ona na brzegu.
–
Zapytam, choć pewnie mi nie odpowiesz, ale.. coś się stało? Wydajesz się przybity. – położyła łapę na łapę, gotowa na zimne i odtrącające słowa. Zawsze będzie pamiętać te dwie paskudy z Plagi, które spotkała jako pierwsze, trochę nauczyła się już rozmawiać ze smokami z tego stada.
: 18 kwie 2021, 21:59
autor: Spaczone Źródło
Samiec miał powoli dosyć tej sytuacji. Z jednej strony było mu wygodnie i ciepło, a z drugiej... Nie lubił rozmawiać z obcymi. Tyle pytań i po co to wszystko. Jego mama może i interesowała się innymi stadami, ale on nie był zbytnio zainteresowany. Ziemista smoczyca pytała o trudne sprawy, a on znów, nie chciał nawet odpowiadać.
– To nie jest Twoja sprawa. – Jego głos był nieco mocniejszy. Była w nim nuta chłodu, ale i nie zamierzał się powtarzać. Najwyżej po prostu odejdzie, jeśli będzie taka potrzeba.
: 18 kwie 2021, 22:12
autor: Ostoja Zimy
Nie zdziwiła ją taka odpowiedź, wielce prawdopodobne, że również by nie chciała rozmawiać będąc w takim samym stanie co on. Przymknęła lekko oczy i uniosła pyszczek, patrząc na jedno z pobliskich drzew. Jego pączki był już okazałe, jeszcze trochę, a zakwitną kwiaty.
Nie odzywała się, napawała się ciszą i delikatnym chlupotem wody. Wyglądała całkiem przyjemnie, ale nie miała zamiaru do niej wchodzić. Położyła łeb na swoich łapkach i wypoczywała, wolała nabrać sił przed kolejną podróżą. Ciekawiło ją ile on może mieć rodzeństwa, czy Szarlatańska była jego siostrą? A może matką?
Nie chciała się odzywc, widać było, że nie potrzebował słów, wręcz były zbędne. Z nudów Sahida wzięła lekki wdech i za pomocą maddary, utkała wodną, małą wyderkę, która pluskała się radośnie w wodzie, piszczała zadowolona, leżąc na pleckach i trzymając w łapkach niedawno znaleziony kamyczek. Twór pływał sobie radośnie, nie zwracając uwagi na nieznajomego Plagijczyka.
: 18 kwie 2021, 23:31
autor: Spaczone Źródło
Samiec pozwolił sobie odlecieć w myśli, które powoli wypełniały jego umysł. Smoczyca zajęła się sobą, więc i on mógł pomyśleć chwilę o sobie. Podniósł się wkrótce na łapy, przeciągając się lekko. Wyszedł z wody i powoli otrzepał się z wody. Na razie się rozciągał. Zamierzał odejść, więc jeśli smoczyca mu nie przeszkodzi to ich małe spotkanie się tu zakończy.
: 19 kwie 2021, 22:54
autor: Ostoja Zimy
Mała wyderka zapiszczała skacząc po wodzie, choć gdy nurkowała znikała tak, jakby sama była zrobiona z cieczy. Samica przelewała maddarę w swój twór, jednak nie bardzo miała kontrolę nad jego charakterem. Co dało znać, ponieważ stworzonko zebrało wodę tak, jakby to był śnieg i rzuciło mokra kulą wprost na czerep samca.
Heban otworzyła pyszczek ze zdziwienia, ale za chwilę go zamknęła, udając że kompletnie nie wie o co chodzi.
: 31 maja 2021, 22:19
autor: Zgubna Słodycz
Samica przybyła nad zimne jezioro. Jej łapy powoli stąpały po miękkiej ziemi, a ta powoli położyła się na ziemi. Ciepło biło od zbiornika obok, ale samica nie chciała się w nim zanurzać, przynajmniej teraz. Wezwała za to mentalnie uzdrowiciela Plagi. Lekko musnęła jego umysł z lokalizacją i propozycją herbaty. Herbata... no właśnie. Samica wyciągnęła z torby garść listków melisy, trochę malin i miodu. Dodała trochę liści i malin składników do miski, zalała wodą i czekała, aż herbata się zaparzy.
: 01 cze 2021, 5:18
autor: Szara Rzeczywistość
Jaah nie przepadał za ciepłymi miejscami i zapewne nie przybyłby, gdyby faktycznie samica nie wezwała go na... herbatę? Daleko było uzdrowicielowi do snucia jakichkolwiek teorii, szczególnie że ostatnimi czasy faktycznie był bardziej zmęczony. Łapa to jedno, ale i jeszcze ten berbeć na 'stanie'... Na prawdę nie sypiał zbyt dobrze.
Samiec przybył zdecydowanie po tym jak herbata zdążyła się zaparzyć, ale nie mogłaby go winić, w końcu nawet lot z obozu musiał nieco potrwać, a co dopiero zamulenie nieco pisklęcia, żeby był przynajmniej spokojniejszy. Tak, właśnie w tej chwili miał go w nieco opustoszałej torbie. "Paproch" nie zajmował więcej miejsca niż miski i bukłak.
– Witaj.
Oznajmił nieco ochryple, przez co jego niski dźwięk zabrzmiał jeszcze mniej mile, niż zazwyczaj.
– Chciałaś sprawdzić jak się miewam?
Chłodna kalkulacja właśnie do tego go doprowadziła. Kiedy się zbliżał to ewidentnie kulał, a jego łuski przy łapach... pociemniały. Jako uzdrowicielka na pewno zauważy różnicę. Jaah z pewnością nadużywał dziurawca.
Ten jednak się nie przejął, ostrożnie ściągnął swoją torbę, a potem ją otworzył. W środku leżało coś co przypominało skupisko kryształów, jednak kiedy się przyjrzeć. okazywało się mieć ślepia i pysk. Aoha spał... Czemu? Bo Jaah chciał mieć nieco spokoju, więc delikatny napar z chmielu zmulił dzieciaka na czas tego spotkania. Nieodpowiedzialne? Raczej wygodne, poza tym kto jak nie uzdrowiciel mógł robić takie rzeczy?
Dla samej samicy pisklę mogło się jednak wydawać po prostu bardzo zmęczone i pewnie dlatego spało.
: 06 cze 2021, 11:27
autor: Zgubna Słodycz
Samica czekała dłuższą chwilę, ale nie przeszkadzało jej to...za bardzo. Całe życie na coś się czeka, więc nie było problemem poczekanie tych paru chwil dłużej, prawda? Jej ślepia przesunęły się powoli na jego szare łuski, gdy przybył w okolicę zatoczki. Wylądował z torbą i kulejącą nogą. Noga zaczynała już chyba żyć własnym życiem, bo zwracała na nią uwagę prawie tak samo jak na szarego samca.
– Witaj. To też. – Zauważyła, że rozpakowuje pisklę z torby, ale tylko rzuciła na nie okiem. Uśmiechnęła się nieco szerzej. – Własny wychowanek? Gratuluję zdrowego maluszka. – Wspomniała o tym krótko, mając nadzieję, że pojawienie się potomstwa było dla Szarego dobrym znakiem. Dla niej samej rodzicielstwo kojarzyło się raczej dość smutno, ale może on będzie miał lepszą przeprawę. Samo pisklę wyglądało na grzeczniejsze, chociaż każde dziecię jest grzeczne kiedy śpi. – Jak się czujesz? – Zapytała w końcu. O co jej chodziło? Ciekawiła ją przypadłość samca. Ciekawiło ją, jak sobie poradzi z potomkiem. Ciekawiło ją też, co się dzieje w Pladze. Finalnie jednak uważała, że wypadało zapytać.
: 09 cze 2021, 19:24
autor: Szara Rzeczywistość
Tak to już bywało, że to co dobre, kazało na siebie czekać... To żart oczywiście, Jaah nie postrzegał się w taki sposób, a jej wezwanie traktował jako. . . no właśnie co? Nawet on nie obserwował ozdrawiania tych, których leczenie nie przebiegło zgodnie z przypuszczeniami. Samica poza tym była z innego stada. Czemuż martwiła się jego losem?
Łapa z wyglądu raczej niewiele się różniła, ale na pewno same łapy były poczerniałe jako skutek uboczny zielska, które zażywał na ból.
To też... A więc było coś jeszcze!
Po wyciągnięciu pisklęcia, po prostu kiwnął barkami.
– A co tu gratulować, to tylko pisklę. Jakby nie patrzeć to naszym zadaniem przez całe życie jest przekazywać geny i przedłużać rody. Są też tacy, którzy zapładniają samice tylko po to, aby mieć dość wyjątkowy posiłek ze smoczego jaja.
Powaga w jego słowach oznaczała, że wiedział doskonale o czym mówił. Kryła się za tym historia, której samica mogła się jedynie domyślać.
Aoha grzeczny... dobre sobie, po prostu chmiel wspaniale działał, a dzięki trzymaniu go przy sobie Jaah mógł wszystko załatwić i dać wytchnienie swojemu kompanowi od ciągłego pilnowania tego "paprocha".
– Ból jest... pobudzający.– A co miał powiedzieć, że czasami miał ochotę sobie odgryźć łapę? Starał się nie okazywać słabości, chociaż nadużycie ziół na ból było jednoznaczną odpowiedzią jak tak na prawdę sobie radził.
– Odnoszę wrażenie, ze nie o to chciałaś mnie zapytać przede wszystkim.
O tak, dobrze jest od razu płynąć do brzegu. Samiec wziął jedną z misek w których była herbata i wypił jej duży łyk. Nie było widać w nim skrępowania, a to chyba dobrze rokowało... Nie bał się pić jej wytworów, a więc miała w jakimś stopniu jego zaufanie.
: 25 cze 2021, 23:15
autor: Zgubna Słodycz
Gdyby smoki miały brwi, to pewnie właśnie by ją uniosła, ale tak to tylko rozchyliła delikatnie szerzej ślepia.
– Och, zdrowe maluszki rzadko się trafiają. Jeszcze rzadziej dożywają dorosłości... Ale może to ja nie mam szczęścia do dzieci. – Odparła krótko. Mimo wszystko dla niej zdrowe pisklę było bardzo cenny darem od bogów. Jej własne potomstwo nie miało tyle szczęścia. Samica pociągnęła łyk z jej miski i spoważniała, gdy zaczął mówić. – Nie byłeś u bóstw? – Zapytała w końcu, chociaż było to po prostu upewnienie się, czy jej przypuszczenia były poprawne. Samica przesunęła lekko ogonem po ziemi i znów skwaśniała, gdy ten podpytał, o co jej chodzi. Tylko że właśnie ona sama nie miała mu nic do powiedzenia konkretnego w tej sprawie.
– Poznaliśmy się i chciałam podtrzymać znajomość. Chyba że nie chcesz utrzymywać kontaktów. – Zapytała i ona, o co chodziło. Samiec bywał wycofany, ale jeśli naprawdę nie chciał nigdy więcej się spotkać to była to w stanie zaakceptować.
: 26 cze 2021, 9:46
autor: Szara Rzeczywistość
Rzadko? Czasami myślał, że te niezdrowe skrzywienia brały się przede wszystkim z kombinacji, gdzie dwie samice lub dwa samce decydowały się na maddarowe obejście natury. Wyrobił sobie przez to opinię na temat Ha'ary, Mimir, Burdigu i oczywiście Uśmiechu. Z tego wszystkiego ta druga para wydała na świat karłowate dziecię, a ta pierwsza parka to już szczerze nie powinno mieć piskląt...
– Wątpię, aby to była twoja wina, czasami po prostu nie możesz zmusić pisklęcia do życia, przestaje jeść, jest markotne i bezsilne, czasami zaśnie i już się nie obudzi... Tak wiem, wiele takich piskląt widziałem.
Zaczął opowieść, którą nagle urwał. Makabryczne przeżycia z dzieciństwa raczej powinien pozostawiać dla siebie, dlatego też kontynuacji samica nie usłyszała.
– Nie...
Dodał po chwili ciszy nie widząc powodu, aby w tej sprawie kręcić. Przecież nikt go nie zmusi, aby poszedł się wyleczyć. Ból towarzyszył mu i wręcz pomagał, stał się pewnego rodzaju tarczą i wymówką dla gburowatości.
Potem obserwacja samicy przyniosła mu pewne teorie, a nawet fakty- jak się okazało po jej wypowiedzi.
Ahh. Więc była to zwyczajna chęć podtrzymania jakiegoś kontaktu. No tak, czemuż w ogóle rozpatrywał to jako próbę rozwijania relacj? Przecież chodziło tylko o utrzymanie jakiegoś poziomu, nie próbę pójścia dalej... Głupi umysł potrafi podpowiedzieć głupie odpowiedzi.
Samiec lekko kiwnął łbem do niej przyjmując tą odpowiedź jako pewnik i zakodował ją sobie.
– W takim razie... co u was, ognistych? Radzę waszemu przywódcy porozmawiać niedługo
z przywódcą Plagi, gdyż w najbliższym czasie dojdzie do zmian we władaniu.
Skoro mieli utrzymywać stosunkowo ... neutralnie-dobre relacje to ważne było wymienianie się informacjami dość istotnymi dla ich sojuszu.
: 26 cze 2021, 21:25
autor: Zgubna Słodycz
Smoczyca uważnie go obserwowała, ale czasami ciężko było jej coś pomocnego z niego wyciągnąć. Uwielbiał ją dopytywać, po co się spotykają, jakby miał usłyszeć coś więcej, a ona po prostu nie miała wobec niego planów. Czy to było źle? Nie. Samica zawsze mogła zmienić zdanie. Plan zawsze mógł się narodzić. Miał wpływ na jej podejście do niego. Mógł to wykorzystać lub nie.
Samica lekko pokiwała łbem, próbując dać do zrozumienia, że rozumie.
– Jedno pisklę zmarło nam w łapach. Inne usnęło koło 20-tego księżyca. Jako uzdrowicielka wiem, że taka kolej rzeczy. Tak samo wiem, że niedługo moi rodzice...zgasną, ale jednak nie umiem się z tym pogodzić. Mimo wszystko ta strata boli. – Przeniosła spojrzenie na jego łapę, ale zaraz znów utkwiła ślepia w samcu. – Skoro doświadczyłeś podobnych...wydarzeń, to czy dlatego nie chcesz się wyleczyć? Wolisz znosić fizyczny ból, niż zostać na chwilę z własnymi myślami? – Bezpośrednie pytanie, ale może pozwoli jej zrozumieć jego podejście. Zaraz podpytał o sprawy związane ze stadem, na co ta skinęła łbem. – Z pewnością do niego będzie musiało dojść. U nas również zmieniła się władza i na razie próbujemy dojść do siebie. – Odpowiedziała zdawkowo, ale ciekawa, czy samiec podpyta. Lubiła być ciągnięta za język? Może.
: 27 cze 2021, 12:33
autor: Szara Rzeczywistość
Może nie będzie musiała podejmować tak trudnej, niekiedy bolesnej decyzji, ale gdyby nadszedł dzień, kiedy nie da się jej uniknąć, lepiej mieć plan i trzymać się go, żeby ratować to w co się wierzy.... Tylko czy faktycznie kiedyś nadejdzie dzień wyboru...? Przy Jaahu to było mało prawdopodobne. On nie wydawał się zdolny do wykonywania śmielszych kroków rozwijających relacje między nim a pozostałymi smokami.
Nagle wydawała mu się żalić... Na prawdę? Jemu? Smoku, który był ociosany jak kamień, otoczony trupami, stratą, stadem, które udawało jego rodzinę...
A mimo to trwał tam nadal i nie zamierzał tego zmieniać. Po prostu... przyzwyczaił się przez tyle księżyców do tej całej niechęci, do tej ogólnej znieczulicy, którą z czasem sam rozsiewał.
– Rozczulanie się nad sobą jest wielką stratą czasu. Jeśli jest w twoim życiu coś czego nie lubisz, zmień to. Jeśli nie możesz tego zmienić, naucz się z tym żyć. Skargi i żale zdziałają tylko tyle, że do reszty zepsujesz sobie humor.
Te słowa miały dla niego wyniosły sens, ale czy dla niej, kiedy doświadczyła straty... czy one coś zmienią? Nie każdy w końcu był nauczony postępowania jak głaz. Samiec na chwilę uniósł prawą łapę, jakby chciał sięgnąć do jej ramienia, ale był za daleko i zbyt mało pewny siebie, aby ją dotykać, dlatego łapa wylądowała znów na podłożu. Niezręcznie złapał znów za miskę, aby dopić jej zawartość. Potem to pytanie, które nie do końca mijało się z prawdą, jednak Jaah oczywiście miał bardziej rozwinięta teorię na ten temat.
– Robię tak nie dlatego, że to lubię, ale dlatego, że tego nie lubię. Siedzę i przyjmuję ból i nie zwracam uwagi na ból i zapominam o bólu, ponieważ chcę wyrobić w sobie jakąś kontrolę. Uważam, że ból i cierpienie to dwie różne rzeczy. Ból jest doznaniem. Cierpienie jest skutkiem bólu. Jeżeli istota umie znosić ból, potrafi żyć, nie cierpiąc. Jeżeli nauczy się wytrzymywać ból, wytrzyma wszystko. Jeżeli nauczy się kontrolować ból... wyrobi w sobie kontrolę nad samym sobą.
I to chyba powinno zakończyć ten temat... Tymczasem ona dość zdawkowo powiedziała o Ogniu. Przez pewien czas nawet zastanawiał się czy aby przypadkiem nie robi z tego jakiejś zagadki? Może po prostu nie zamierzała mówić, albo wręcz wymagała, aby dał z siebie nieco więcej zainteresowania... Jeśli tak było to doczekała się!
– Hm a co się stało z tym Tas... Trzaskiem? Tak chyba miał na imię. Kto teraz został przywódcą? Wiesz może czy kontaktował się już z ... Nawałnicą Cieni?
Zdecydowanie samiec się zirytował kiedy wypowiadał imię przywódczyni. Dlaczego to stado nie mogło iść do przodu tylko zawsze odwracało się w tył? Dlaczego nawet imieniem musiała udowodnić jaką chce politykę prowadzić w stadzie...
: 29 cze 2021, 10:50
autor: Zgubna Słodycz
Zorza nie uznawała tego za żalenie się, bo i przecież nie przelała w swoje słowa żadnej skargi. Powiedziała, jak się czuje, ale może zbyt wiele oczekiwała od obcego smoka. Będzie musiała się zreflektować, a teraz przełknąć jego uwagi.
– Mówisz, jakby to było takie proste i łatwe. Strata zawsze boli tak samo, jedynie my zmieniamy się w czasie i umiemy sobie z nią radzić. Zresztą, chciałam się tylko podzielić, że i mnie los dotknął. Czasami pocieszające jest to, że inni, mimo zmagań sobie radzą. Wtedy wiem, że i ja mogę udźwignąć moje problemy. – Poruszyła lekko nozdrzami. Nieco zdziwił ją kolejny ruch samca. Jeśli chciał więcej herbaty, to wystarczyło powiedzieć. Samica wyjęła bukłak wody i dolała do większej miski. Dosypała nieco mięty i znów zagotowała wywar, który po chwili był gotowy do wypicia. Znów pociągnęła łyk ze swojej miski, ale tym razem jej wzrok zginął gdzieś w niebycie. Za chwilę znów była myślami z nim. – Jak wolisz, ale nie podzielam Twojej wizji. – Dodała zdawkowo, bo i smok brzmiał, jakby nie chciał już więcej drążyć tematu nogi. Ileż można rozmawiać o jednej kończynie, prawda? Samiec dopytał o Ogień, a Zorza westchnęła lekko, gdy usłyszała imię swojego poprzednika. – Trzask Płomieni nie żyje. – Mimo że minęło już trochę czasu, to nadal samicy ciążyło to na sercu. Wszystko przez tę nagłość. Została sama, Ogień malał, a ona sama czasami czuła się jak pochwycone zwierze w pułapce. Czasami paraliżował ją strach. Czy każdy przywódca tak się czuł? Oby nie. – Od niedawna, to ja przewodzę Ogniem i nie kontaktowałam się jeszcze z waszą przywódczynią. Nie chcę zmieniać warunków sojuszu, a najwyżej potwierdzić, że nadal jest to aktualna umowa. – Wyjawiła swoje plany. Nie było to nic odkrywczego z jej strony, bo i rzadko sojusze się kontaktowały przy zmianie władzy. Wyjątkiem było zerwanie umów lub zmiana warunków, ale Zorza nie planowała żadnego z tych ruchów. Oby Nawałnica uważała podobnie.
: 06 lip 2021, 16:58
autor: Szara Rzeczywistość
Czy strata boli tak samo? Nie dla niego. Jeśli z nikim nie wiążesz żadnej przyszłości, jeśli nikogo nie uważasz za bratnią duszę, partnera, rodzica... po prostu przyjaciela, to nie martwisz się stratą, ona po prostu nie może sięgnąć kogoś kto nie ma 'niczego'.
Smok więcej jednak nie odpowiedział, a po wykonaniu ruchu jakoś wlepił wzrok w miskę, do której dolała wody. Wcale nie chciał pić, ale była to idealna wymówka do tamtego ruchu... z której nie skorzystał.
– Niemniej przykro mi. Obyś udźwignęła to czym obciążają Cię te wydarzenia...
Rzekł w końcu i nie miał pojęcia jak zmienić rozmowę na coś bardziej... neutralnego? Jego łapa to temat już również zakończony, a samica wolała to najwyraźniej postrzegać inaczej. Miała do tego pełne prawo, ale zarazem nie miała wpływu na jego wybory i dobrze o tym wiedziała.
Jaah westchnął, spojrzał na nią, a potem w stronę w którą się ona wpatrywała, ale nie widział niczego co mogłoby być ciekawe do oglądania.
– Nie wiem czy powinienem Ci gratulować. To z pewnością żmudne zadanie, szczególnie jeśli musisz dodatkowo leczyć smoki.
I teraz też uświadomił sobie, że dlatego też być może była przygnębiona. Dla przywódcy każda strata pobratymca miała znaczenie, a przynajmniej tak uważał.
– Nie wiem jak Nawałnica, ale gdybyś potrzebowała pomocy to Ci jej udzielę.
Zapewnił i wreszcie sięgnął po napar, który przygotowała, aby dać sobie nieco czasu na przemyślenie tematu do dalszej rozmowy.
: 10 sie 2021, 10:54
autor: Sztorm
Orkan spoczęła tu z Awanturą. Kręciła się po Terenach Wspólnych od niedawna, wciąż szukając sobie miejsca na stałe. Miała zamiar zobaczyć się z prorokiem, jako że ten prosił o tą wizytę wiele księżyców temu. Kompletnie go wtedy zignorowała. Mierzyła wzrokiem dystans do wysepki, zbierając się do przepłynięcia, kiedy jej umysł dotknęła mentalna wiadomość.
Oczy otworzyły się szeroko, a źrenice zwęziły w szparki.
C-co?
Obnażyła kły i obróciła w stronę źródła dźwięku. Spięła mięśnie i rzuciła. Czuła jednak, że przybędzie za późno.
: 02 paź 2021, 20:46
autor: Aberracja Światła
O-ooooh! Czyli to były te Tereny Wspólne na środku? Jakieś... małe. Hm, nie tak je sobie wyobrażała. Wylądowała w pobliżu zbiornika. Całkiem ładnie tu było! Roślinność może taka sama, ptaszki też śpiewały podobnie do tych w Ogniu...ale akurat to konkretne miejsce miało swój urok. Albo lepiej może powiedzieć, swoje ciepło? Co prawda jej piórka nasiąknęły obecną tu wilgocią, a więc wyglądała bardziej puszyście niż zwykle. Próbowała to jakoś poprawić, przynajmniej na łbie i szyi, bezskutecznie. No cóż, przynajmniej nikogo tu nie było.
Podeszła powolutku do zatoczki, z której biło ciepło. Ah, czyli było tu ukryte gorące źródło? Niepewnie stąpała po krawędzi. Wszędzie było pełno błota, a nie chciała się pobrudzić. Znalazła sobie jakieś ładne miejsce, gdzie nie będzie maczała piórek w błocie. Oparła się więc na drugiej, mniejszej parze skrzydeł, a paluszki przednich włożyła do przyjemnie ciepłej wody. Nie była futrzakiem, a.... pierzakiem. Lubiła więc wodę, tym bardziej ciepłą, ale nie lubiła moczyć piórek. Brzydko wyglądały, świeżo po kąpieli lub w jej trakcie, gdy leżały przyklejone do ciała. Jeśli teraz wejdzie do wody to straci swoją miękkość i była pewna, że nikt nie będzie chciał jej wtedy pogłaskać albo przytulić. Przynajmniej do czasu aż wyschnie...
: 02 paź 2021, 21:19
autor: Kryształowy Karp
Huang lubił podziwiać naturę, niezależnie od tego czy była pełna błota, czy kwitnących kwiatów, choć zdecydowanie preferował to drugie. Bezcelowość egzystencji nie przeszkadzała mu w czerpaniu przyjemności z danego mu czasu tak długo, jak tylko się dało. Korzystając z tego, że pogoda była nieco ładniejsza, udał się na tereny zwane "wspólnymi". Całe szczęście udało mu się nie zgubić, choć mało brakowało, a naruszyłby granicę innego stada; to właśnie dzięki niej dotarł na miejsce.
O ile jezioro samo w sobie nie było szczególnie interesujące, znajdujące się w jego okolicy gorące źródło już tak. Właściwie to gorące... jezioro? Przystanął, by uważniej przyjrzeć się fenomenowi jaki stanowiła tafla wody z unoszącą się nad nią parą. Nawet stąd czuł łagodne ciepło, jakie roztaczało się dookoła. Nadstawił uszu z zaciekawieniem. Pierwszy raz widział coś takiego. Zaaferowany znaleziskiem z opóźnieniem zarejestrował obecność innego smoka, którego kojarzył z ceremonii. Natychmiast uśmiechnął się szeroko i pomachał łapą.
– Ognista shijie! Witaj – rzucił wesoło, decydując się podejść nieco bliżej smoczycy, by nie musieć krzyczeć. – Co shijie tu sprowadza, jeśli Cytrynowemu Kolcowi wolno wiedzieć? – zapytał.
Znalazłszy się bliżej zwrócił uwagę na puchate piórka zdobiące część jej ciała, bardziej efektowne dzięki unoszącej się w powietrzu wilgoci. Dopiero na myśl, że jego własna sierść musiała się kręcić jeszcze intensywniej niż normalnie, skrzywił się wewnętrznie. Szybko się z tego otrząsnął i dyskretnie obejrzał smoczycę, zauważając jej różnobarwne ślepia i dodatkową parę skrzydeł. Była interesująca z wyglądu, choć musiał przyznać, że duża część tutejszych smoków taka była w jego oczach. Być może to wina tego, że Ogień przyjmował tyle smoków z zewnątrz, z różnych zakątków świata; być może po prostu tak już tutaj było. Widział za mało świata, by być w stanie określić coś takiego z pewnością, że ma rację.
: 02 paź 2021, 22:05
autor: Aberracja Światła
Nie spodziewała się, że ktoś pojawi się tak szybko. Przecież dopiero przyleciała, dopiero wylądowała. Ale w sumie były to tereny wspólne i każde stado miało tu dostęp. Mogła się spodziewać, że będzie... tłoczno.
Otworzyła szeroko ślepia, gdy dotarł do niej nieznajomy głos. A może znajomy, tylko go nie pamiętała? Z łatwością dostrzegła zbliżającego się smoka. Kojarzyła go z ceremonii, a więc był to na pewno inny Ognisty. Tyle stad, a akurat spotkały się dwa smoki z tego samego! Uśmiechnęła się miło, mrużąc delikatnie ślepia na znak, że nie przeszkadzała w jej w żadnym stopniu jego obecność. Była zrelaksowana i póki co – o dziwo – spokojna.
– Karü, witaj ogniu-Cytrynowy! – Odezwała się radośnie i przyjrzała się dokładniej jego mordce. Najwidoczniej nie miała wcześniej okazji zobaczyć szczegóły jego pyska z tak bliska, bo aż ją oniemiało. Zrobiła szybki, zaskoczony wdech i wpatrywała się w niego z otwartym pyszczkiem, jak w jakiegoś boga czy inne niemalże boskie stworzenie. Nagle na jej pysk zawitało jakieś uświadomienie sobie czegoś, opuściła gwałtownie łeb w geście szacunku. Podniosła go bardzo szybko, żeby jeszcze złapać raz widok "Cytrynowego" i ponownie go opuściła, tym razem chwilę trzymając go nisko. Oh, czekaj, miała chyba mu odpowiedzieć?
– U-um ga- ja. – Ojoj, chyba się trochę poplątała. – Poznać zaszczyt, nazywam się Kizoku, tutaj Mięciutka Łuska. – Dopiero w tym momencie podniosła łeb i kontynuowała swoje "podziwianie". Najwięcej uwagi poświęcała jednak uszom i rogowi. – Zwiedzać Teren Wspólne, pierwszy raz tu, szukam różne piękne miejsca. – Rozejrzała się naokoło, jakby chcąc w ten sposób zobrazować o czym mówiła. – Ty? – Rzuciła jeszcze krótko.
: 03 paź 2021, 15:46
autor: Kryształowy Karp
Zauważywszy reakcję smoczycy prawie uniósł jedną brew, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Nie chciał jej przypadkiem zrazić do siebie, gdy jeszcze jej dobrze nie poznał. Poza tym miała interesujący akcent, podobny do tego, którym raz przemówił Morax podczas ceremonii. Czyżby również pochodziła z zupełnie obcej krainy? Adept zmrużył lekko oczy.
– Kizoku-shijie ma bardzo piękne imiona. Ten smok, choć tutaj przyjął miano Cytrynowego Kolca, zwie się także Huang. Shijie może go nazywać według swoich preferencji – odparł, uśmiechając się pogodnie do smoczycy.
Nie przeszkadzało mu bycie obserwowanym, szczególnie w taki sposób. Choć najczęściej otrzymywał podobne spojrzenia od najmłodszych członków swojego rodzimego klanu, zdecydowanie preferował otrzymywać je od smoków zbliżonych do niego wiekiem. Kizoku zdawała się być wiekowo albo jego rówieśnikiem, albo nieznacznie młodsza. Mówił do niej shijie głównie ze względu na to, że była dłużej od niego w Klanie Ognia, jak i na stanowisku adepta.
– Huang ma podobny cel do shijie w przyjściu tutaj; szuka interesujących i pięknych miejsc, ale także smoków. Myśli, że właśnie osiągnął oba cele swojej wycieczki – przyznał wesoło.
: 07 paź 2021, 16:43
autor: Aberracja Światła
– Tutaj imię? Ty nie-tutejszy? Wtedy bardzo ładnie mówi... jak na "nie-tutejszy". – Nie potrafiła znaleźć ładniejszego słowa na określenie smoka nie pochodzącego z tych ziem. Musiała więc powtórzyć swój zlepek słów. – Huang... czym jestem shi-ije? – Starała się powtórzyć słowo najpodobniej do tego, jak wypowiadał je Cytrynowy. Czyżby jakieś określenie tutejszych, którego nie znała? Hmm...
Słuchając jego odpowiedzi zanurzyła łuskowaty koniuszek pyska w ciepłej wodzie. Wstrzymała oddech, ponieważ woda zalała również jej nozdrza. Najchętniej cała zanurzyłaby się w tym ciepełku, ale to nie teraz, za dużo świadków.
– Piękne źródła, interesujące smok? Hm, jeśli to o mnie to co interesujący lub... piękny w Kizoku? – Podniosła wyżej łeb. Była pewna że chodzi mu o akcent lub ogólnie inny język. Tutejsze smoki nie potrafiły docenić pięknych, zadbanych piór. Ani wspaniałej, szlachetnej rasy i uniżali ją do zwykłej wywerny. Co poradzić. Inne tradycje, zwyczaje to i inne priorytety.
Obserwowała go uważnie nie ruszając się z miejsca. Prędzej powiedziałaby że on, a w szczególności jego niesamowite ozdoby były piękne. Ba, piękniejsze od wszystkich jej piór i piór jej brata!