Strona 57 z 60

: 26 gru 2021, 9:04
autor: Szczerozłota

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Westchnęła, coś ostatnia wpada w kłopoty, a to nie wróżyło nic dobrego. Na szczęście samczyk okazał się bezpieczny, choć nieco nieuprzejmy.
Samica zrobiła tym razem pewniejszy krok w jego stronę i spojrzała na figurkę, zakrztusiła się śmiechem.
Ooo tak, niezły z niego przystojniak – zaśmiała się cicho i posadziła zadek obok nieznajomego.
Z moich stron ludzie i smoki tworzyli różne rzeczy z drewna, meble, figurki, domy. Z gliny również im wychodziły ciekawe rzeczy – przejechała łapą po swojej srebrzystej kicie za uchem.
Wlepiła wzrok w figurkę i zmarszczyła nieco nos. Fakt, nie była ona arcydziełem i proporcje się nie zgadzały, ale cechy jakie miał drewniany smok, kogoś jej przypominały.
Jakiś czas temu weszłam przez przypadek na Wasze ziemie i spotkałam tam dwa smoki, jeden samiec, niebieski emm... miał błony na grzbiecie, nawet odrobinę podobny do tej z figurki – pokazała na nią szponem – A druga to była smoczyca, zielona i na pewno pachniała ziołami! – uderzyła łapę o łapę jakby właśnie doznała olśnienia. – Wiesz kim oni są? Chciałam im jakoś... podziękować. Byli całkiem mili dla mnie, a mogli mi rozszarpać gardło – westchnęła cicho.
Na pytanie ziemistego zamrugała kilka razy. Fakt, Gerna którą się zajmowała ostatnio była arcysłodka, ale żeby ją jeść?
Ooooo jasne! Urządzamy w nocy wieczerze, stawiamy ogromny gar na ogniu i gotujemy w nim niegrzeczne pisklęta! – powiedziała z grozą w głosie.

: 01 sty 2022, 20:55
autor: Jadowity Jeż
No, ktoś docenił jego sztukę i płynący z niej humor. Szalej rozpogodził się, na pysku zagościł uśmiech, tylko nieco drwiący. Mięśnie się rozluźniły, grzywa już nie była aż tak nastroszona, niczym u wkurzonego kota.
W futrze woja coś się poruszyło, po czym.. głowę wystawiło pewne bardzo ciekawskie zwierzątko. Szybciutko zeszło z grzbietu kompana, po czym podbiegło nieco bliżej nieznajomej, zrobiło stójkę i patrzyło się dalej niebieskimi oczkami. Następnie, niby badają otoczenie, intensywnie biegając, podskakując podeszło jeszcze bliżej nieznajomej, by nagle wdrapać się w ułamku sekundy na jej grzbiet. Czemu to zrobił? Nie wiadomo. Ciężko też było złowić go wzrokiem, bo cały czas był w ruchu, jedynie można było zauważyć zarys jego białego futerka.
Herman dalej starał się być groźny, ale już tak bardzo się nie stroszył. Nie przepadał za Skrzypem, gdyż ten non stop za nim biegał, i albo go podgryzał, albo próbował wleźć na grzbiet.. skaranie boskie z tym gryzoniem!
– O, wybacz, Skrzyp jest dość bezpośredni, mały wariat. – odparł, widząc szalejącego gronostaja na grzbiecie plagijki. Tojad w sekrecie zaczął szkolić Skrzypa, aby kradł staremu graty z groty i przynosił do Szalejowej sadyby. Chciał zobaczyć ten piękni widok, gdy Astral probuje dogonić małe zwierzątko, czmychające z ulubioną figurką ojca czy coś w ten deseń.
– Ludzie i smoki żyły razem, obok siebie w zgodzie? Ja miałem dotąd do czynienia z jaszczuroludźmi.. Nasłuchałem się też o łowcach smoków, u nas ludzie nie są chyba aż tak przyjaźni. – odparł Szalej, drapiąc się po głowie. Cóż, nie było by takie złe, wiele można by się od dwunogów nauczyć, a w razie czego byłby stały dostęp do mięsa!
Jego nastrój nie pogorszył, gdy usłyszał o naruszeniu granicy. W sumie to miała szczęście, że trafiła na jego ojczulka i Sekcje, sytuacja została dzięki temu rozwiązana spokojnie.
Sam nie wiedział jakby zareagował, ale prawdopodobnie ostrzej, niż Astral.
– Niebieski to mój ojciec, a zielona to nasza uzdrowicielka. Miałaś sporo szczęścia, naruszanie granic to bardzo duży afront, mogący się skończyć różnie. – odparł lekko zirytowanym tonem. Smoczyca nie była stąd, teoretycznie mogła nie wiedzieć, gdzie przebiega granica, choć jako łowca powinna spokojnie wyczuć, że zapachy są obce. Nie podejrzewał, że zrobiła to specjalnie, więc darował sobie więcej komentarzy.
– Przyprawiacie je jakoś? Wrzucacie całe, czy tylko części do gotowania? Ile czasu zajmują te wszystkie czynności? – zapytał lekko ironicznym tonem. Pisklak z rożna, może i by były smaczne? Kto wie? Będzie miał kiedyś własne, może.. to się przyrządzi. Puścił dym z nosa, w przypływie niemego śmiechu.
– Wybacz moje wcześniejsze zachowanie, było to wielce nieuprzejme. – powiedział, kryjąc sprawnie ironię.
Żuraw na znak przeprosić lekko skłonił się, rozkładając nieco skrzydła. Ktoś musiał okazywać należyte maniery, a nikt lepiej tego nie zrobi jak szlachetny Jaśnie Herman.
Skrzyp dalej szalał na grzbiecie plagijki, próbując wejść jej na łeb.. niestety, gronostaj śni trochę nie przestrzegał etykiety.

: 02 sty 2022, 19:54
autor: Szczerozłota
Samica dostrzegła, jak mała, biała kuleczka czmychnęła z grzbietu czerwonego ziemistego i szybko wspięło się na plecy Velki, chowając się w jej złoto-srebrnej grzywie. Ta zachichotała, czując łaskotanie małej kuny.
Skrzypie, jesteś najśliczniejszy pod słońcem – powiedziała z szerokim uśmiechem do maleńkiego stworzenia. Chciała je pogłaskać, ale było takie maleńkie, że bała się, że zaraz zmiażdży je łapą.
Spojrzała na samca i położyła się na piasku, frontem do niego.
Tak, ludzie i smoki razem żyli... – powiedziała powoli, widziała tę niechęć u niektórych do dwunogów – I smoki i ludzie, potrafią być zdolni do strasznych rzeczy. To kwestia charakteru, nie gatunku – wzrok skierowała w morze, którego fale leniwie odbijały się o pobliskie skały.
Uszy jej oklapły, słyszała ton głosu Szaleju. – Tak, wiem... Muszę jakoś podziękować waszemu Przywódcy, że nie kazał im poderżnąć mi gardła – westchnęła głośno i pomasowała się po karku czując spięcie na samą myśl o tym zdarzeniu.
Na żart o pisklakach nieco się rozluźniła, a na jego przeprosiny keszcze bardziej odwróciła się w jego stronę.
Nie masz za co przepraszać, to ja wyglądałam jakbym chciała się na Ciebie rzucić – przejechała ostrożnie po swojej grzywie, by nie zrobić krzywdy Skrzypowi. Rozejrzała się dookoła, wyglądając swojego kompana, który raczej się nie pojawiał, dziwne...
Nie kręcił się tu jednorożec? Taki czarny, utyty.... – zapytała ze zmartwieniem w głosie.

: 06 sty 2022, 15:40
autor: Jadowity Jeż
Skrzyp nie przestał szaleć na grzbiecie plagijki, tak sie zadomowił, że próbował sobie nawet tam uwić gniazdo, co za mały czort!
Herman ukłonił się, po czym odszedł na bok szukać jakichś wrażeń, czegoś do zjedzenia czy ładnego. Towarzysz był bezpieczny, smoczyca nie wydawała się zagrożeniem, znosiła nawet Skrzypa, więc miała dużą dozę cierpliwości.
Tojad miał już coś powiedzieć, gdy nagle z zadrzewionego terenu rozległo się dzikie krakanie, a następnie.. niezbyt dobry śpiew, bez fałszu, ale chaotyczny.
Leciał kurk, leciał kruk, przez knieje i krzaki, czy doleci kraaa czy doleci, kto wysłucha, kto wysłucha, czy kogoś on zajmie – taki śpiew roznosił się po okolicy.
Wreszcie się pokazał, czarny jak smoła, rozgadany, intensywnie lustrujący okolicę bystrym, niebieskim wejrzeniem.
– Krra, Witam, witam i o zdrowie pytam, jestem Grrot, pogromca siedmiu wilków i tuzina Rysiów, obrońća uciśnionych! – plótł dalej głupoty zwierzak, wydając krakania, jako przerywniki tych głupot.
Szalej uśmiechnął się nieco. Lubił kruka, podziwiał jego wyobraźnie i umiejętność tworzenia historii, dodatkowo potrafił je sprawne wyjaśniać, prawdziwy bajarz.
– Wybacz mojemu krukowi, od kiedy zdobył umiejętność gadania, japa mu się nie zamyka. – odparł wojownik, poprawiając nieco złotą grzywę. Czy się jej bał? wcale. W razie czego był nieźle przeszkolonym wojownikiem, dałby sobie radę z pewnością. Wiedział, że była to ironia, uśmiechał się jedynie w reakcji, lekko obnażając kły. Zakładał, że smoki dookoła niego tak robią, bo sam czasem nieco nadużywał sarkazmu.. musi nad tym koniecznie popracować, samokontrola to ważny element treningu opanowywania jego wybuchowego charakteru.
– Możesz mi opowiedzieć nieco o stronach, z których pochodzisz? Mało bywałem za barierą, chętnie dowiem się ciekawych rzeczy – powiedział ziemny, a oczy zaświeciły mu się z ciekawości. Wiedza była u niego w hierarchii bardzo wysoko, im więcej informacjo dostępnych tym lepiej można sobie poradzić w różnych sytuacjach.
Jednorożec.. no proszę. Widział już jednego, jego mistrzyni ma takiego dość nerwowego gagatka, co mu rozdeptał prawie obiad.
– Niech się nie czai, tylko przyjdzie do nas. Może nawet Herman wtedy podejdzie, a nie będzie się boczył z boku. – rzekł Szalej, puszczając przy tym dym z nosa. To zachowanie oznaczało duże zainteresowanie, kompani byli bardzo ciekawym zagadnieniem!

: 22 cze 2022, 16:14
autor: Puste Łąki
Chyża wprost uwielbiała magię. Wokół niej unosiły się chmary srebrzących się w słońcu motylków. Leciała, szybko machając skrzydłami, rozkoszując się powiewem powietrza dającym wytchnienie w tej upalny dzień. Kurczowo na plecach, mniej zadowolony z akrobacji samicy, wczepiony w jej błony, trzymał się dzielnie Tuptuś. Kiedy to się skończy. Ano, młoda szalała. Kręciła beczki, uchachana, bursztynowe oczy tryskały radością, z gardła wydobywał się radosny trel. W końcu męcząc się nieco, zaczęła się rozglądać za miejscem, gdzie można nieco odpocząć. Zauważyła uroczą plaże nad jeszcze bardziej uwuśnym jeziorkiem. Zaśpiewała jak skowronek, po czym zaczęła pikować ku środku jeziora, prosto na główkę w głębinę! Scena była ciekawa, ku błękitnej tafli zbliżała się mała niebieska smoczyca, otoczona dookoła srebrem. Gdy wbiła się w jezioro, kolor ten rozpadł się w przepiękna chmurę, migoczącą tuż nad powierzchnia zbiornika. Następnie jakiś niebieski kształt, obecny w głębinie, pomknął ku plaży z szaloną prędkością. Chyża wyskoczyła na brzegi, rozbryzgując wodę, jak fontannę. Zaczerpnęła maddary ze źródła, i spowodowała, że krople wody nie opadły na ziemię, tylko jakby wstrzymała je w miejscu i podkolorowała na srebrno. Pejzaż stał się jeszcze piękniejszy.
Mała usiadła na tyłku tuż na granicy wody i piasku, uniosła łeb do góry i wydała z się je głośne, przepiękne trele, łącząc śpiew przynajmniej kilku ptaków. Odbyło się to bez nuty fałszu. Kontynuowała, utrzymując magiczną scenerie, z zamkniętymi oczami i pyskiem skierowanym w niebo.
Pająk opuścił grzbiet smoczycy, gdy ta dawała nura. Pobiegł po wodzie, jak jakiś bożek czy coś (był wystarczająco lekki, żeby tego dokonać). Wbiegł na plaże, po czym zaczął szybko okrążać śpiewającą, bansując i podskakując. Tancerz i śpiewak, jak pięknie!

/Ołtarz

: 13 wrz 2022, 15:52
autor: Maros
//inny czas

Tym razem, przechadzka po terenach wspólnych miała konkretny cel. Jeszcze przed wyjściem z groty, poprosił Erysa, by posłał wiadomość mentalną do Pasterza, w końcu musiał przeprowadzić te rozmowę. Z jakim efektem? Cóż, oby jak najlepszym, inaczej po pewnym czasie będą mieli niemały problem.
Treść wiadomości, zabierała krótką prośbę o rozmowę, oraz miejsce w którym miała by ona się odbyć, o ile samiec z góry nie odmówił.
Czekał więc w wyznaczonym miejscu, zaś sami kompani kręcili się w okolicy.

: 14 wrz 2022, 2:13
autor: Pasterz Kóz
Nie dał na siebie za długo czekać, przybył niedługo po wezwaniu. Nie gnał na złamanie karku, ale jednak nie obijał się po drodze, chociażby z powodu zwykłego szacunku do czyjegoś czasu.
Wylądował nieopodal Marosa, a następnie poszedł resztę drogi spokojnym krokiem, z lekkim uśmiechem na pysku. Kiwnął głową na przywitanie.
– Podaruję sobie rozmowę o pogodzie i samopoczucie, jestem zbyt ciekaw powodu tego wezwania – powiedział wprost. Ot, gdyby było to spotkanie dla wspólnego spędzenia czasu to mentalna wiadomość pewnie by zawierała informację o tym.

: 14 wrz 2022, 10:01
autor: Maros
Akurat czasu miał, aż za wiele, ale nie było co się z tego tłumaczyć, czy wyjaśniać. Ziemistego przywitał krótkim skinieniem łba, co by nie pozostawić początku spotkania, bez chociażby odrobiny kultury. Nie żeby zarzucał coś drugiej stronie, miał po prostu swoje przyzwyczajenia.
– Na to, znajdzie się pewnie czas kiedy indziej. – poprawił nieco pasek od torby, który nieprzyjemnie zaczął dusić podstawę szyi.
– Poprosiłem Cię o rozmowę, bo szukam terenów do łowów. Na Wspólnych nie ma mowy, o znalezieniu chociażby kulawej sarny. Obaj wiemy, że Mgły nie wpuszczają nikogo, a w Słońcu... Cóż, tam nie mam czego szukać. – wyjaśnił spokojnym głosem.

: 14 wrz 2022, 17:02
autor: Pasterz Kóz
Uważnie wysłuchał odpowiedzi, ale one tylko stworzyły jeszcze więcej pytań.
– Mgły? Już nie Plaga? Nazwa może inna, ale zepsucie to samo. Z tego co wiem, wpuścić wpuszczą, ale nie wypuszczą. Zawsze to jakieś rozwiązanie. Powiedz mi tylko, dlaczego Słońce stało się dla Ciebie zamkniętą opcją? I rozumiem, że Przywódcy wiedzą o Twoim odejściu? – spytał spokojnym tonem. Prośba była nieco zaskakująca, w końcu rzadko pojawiali się Samotnicy. Częściej byli też dogadani z poprzednim stadem, o ile nie byli całkowicie obcy. W tym przypadku musiało to oznaczać rozstanie w nienajlepszych relacjach. Czym byłoby to spowodwane? Tego chciał się dowiedzieć.

: 14 wrz 2022, 19:01
autor: Maros
Uh, użył nie tej nazwy. Trudno, najwyżej Erlyn urwie mu uszy za takie palnięcie. Pytań spodziewał się, były jak najbardziej sensownie w takiej sytuacji.
– Wiedzą, zarówno Wschód, jak i Zachód zgodzili się na moje opuszczenie Słońca. – zaczął spokojnie, ogonem owijając łapy.
– Mimo przyjaznego rozstania, nie chcą, aby ktoś, kto opuścił stado, kroczył po ich terenach. – dodał jeszcze, nie komentując słów o Pladze.

: 14 wrz 2022, 20:57
autor: Pasterz Kóz
Podrapał się po spodzie pyska, w zastanowieniu.
– Skąd zatem decyzja o odejściu? I rozumiem, że nie chcesz dołączyć do Ziemi czy też Mgły? – spytał krótko, chcąc mieć jasność w tej kwestii. W końcu, bycie Samotnikiem to też jakaś decyzja za którą mogły stać konkretne powody. Warto poznać cały punkt widzenia niż bezmyślnie zgadzać się na udostępnienie terenów.

: 14 wrz 2022, 21:02
autor: Maros
Zagarnął przeszkadzający kosmyk grzywy za ucho.
– Nie podobała mi się fuzja, nie czułem się tam dość komfortowo. – tak było, zbyt duży chaos, a on szukał spokoju i stabilnej sytuacji.
– Póki co, nie chce dołączać do innego stada. – to samo powiedział Erlyn, a więc i tutaj. Dziwnie było by na nowo składać przysięgę, w którą zaczynał wątpić. Gdzieś z boku pojawił się jednak Emis, nie obdarzył Ziemistego specjalną uwagę, jedynie ułożył u boku opiekuna, który pogładził łapą jego grzbiet.
– Pytanie, jakie były by twoje warunki?

Mała plaża

: 28 lut 2023, 0:15
autor: Gwiezdna Egzekucja
Ofelia siedziała na twardej pokrywie ze śniegu, która stwardniała wystarczająco, by ocalić jej futro od zimnego piachu. Kwiat wskazał jej drogę, a ona pomimo swojej nieufności do magii postanowiła go posłuchać. Może po prostu przebywała tu na tyle długo, by Wolne Stada uśpiły jej czujność...
Nie. Po prostu prowadziła ją intuicja, której nauczyła się słuchać przez te wszystkie księżyce swojego życia. Miała kogoś spotkać – w tym miejscu.

Więc czekała, rozglądając się spokojnie.

Nie przyznałaby tego, ale nie siedziała całkowicie wyzuta z emocji. Jej spojrzenie nie zdradzało zbyt wiele. Najbardziej przypominało chłodną obojętność – było szorstkie, a jednak gdzieś w środku, Ofelia odczuwała szczerą ciekawość.

Mała plaża

: 03 mar 2023, 23:00
autor: Znamię Bestii
// przepraszam, że tak późno, ale zamieszanie było a potem napadli nas ludzi okrętem D:

Przyszła i tutaj. Wybrała myśl i trzymała się jej, a różowa nic prowadziła między terenami wspólnymi, aż nie doprowadziła jej do brzegu jeziora. Znamię zanurzyła się w jego toń, powoli nurkując i płynąc brzegiem kawałek, aż nie zobaczyła oświetlonej w kolorze jej nici osoby – nieznanej samicy.
Było zbyt daleko, by dało się wyczuć woń obcej. Ziemia lub Mgły, oba równie prawdopodobne, bo ze Słońca znała każdą duszę. Potężna niedźwiedzia sylwetka nie odstraszała, wprost przeciwnie, intrygowała. Zabulgotała niezdecydowana, chcąc zrobić dobre pierwsze wrażenie. Zaczęła przypomniać sobie myśli, których dotknęła.
W tej duszy czuła przede wszystkim ziejącą samotność. Niezależnie od tego, czy ich serca się znajdą, czuła że nawet przyjaciel, na którym można polegać mógłby być solidną i odwzajemnioną inwestycją. Nie ukrywała jednak, że bury kształt olbrzymki ją pociągał. Wyobrażała sobie, że z takimi naturalnymi predyspozycjami, tamta musiała być naprawdę siłą do respektowania na polu bitwy.
Przepłynęła cicho kawałek bliżej i wysunęła łeb ponad powierzchnię. Zwilżyła wargi i zaczęła robić to, co robiła dosyć często w wolnym czasie, a ćwiczyła właściwie od kiedy była pisklęciem. Zaczęła naśladować ptasie trele. Wyjątkowo dobrze zawsze szły jej śpiewy skowronków, ściągnęła więc pysk w dziubek i zaczęła nawoływać wesoło, w kierunku brzegu. Nie wiedziała, czy liczy się to jako "melodyjne gwizdanie", ale cóż... Jakiś początek?

Gwiezdna Egzekucja

Mała plaża

: 04 mar 2023, 21:41
autor: Gwiezdna Egzekucja
// no problemo ;3 Ważne że jesteś.

Ofelia odwróciła najpierw uszy, a potem łeb w stronę ćwierkania, lekko zaskoczona tym, że słyszy je z poziomu jeziora i w dodatku od powierzchni. Oczywiście od razu w oczy rzuciła jej się złota grzywa samiczki.
Wojowniczka wstała, przypuszczając, że jednak nie czekała na marne.

Patrzyła prosto w oczy drugiej samiczki, ale milczała, na pewno trochę dłużej niż powinna. Stała sztywno, z jedną wiszącą nad ziemią łapą, jak pies, który usłyszał niespodziewany dźwięk.
W końcu jednak, schyliła nieco łeb, jakby zawstydzona. Odchrząknęła w pięść po czym, odrobinę zakłopotana, sama zagwizdała w odpowiedzi.
Jej gwizdanie raczej nie przypominało ptasich śpiewów. Dłuższe i krótsze dźwięki układały się w żywą, rytmiczną melodię do której możnaby postukać nóżką. Sama raczej nie nuciła, ani nie gwizdała zbyt często, ale poradziła sobie w porządku. Nawet jeżeli ze dwa wyższe dźwięki weszły już w świst.
Gdy skończyła swoją krótką odpowiedź, podeszła nieco bliżej brzegu, by lepiej przyjrzeć się nieznajomej.
– Bardzo ładny świergot. Ja nigdy nie uczyłam się ptasich odzewów. – Przyznała.
Gdy spoglądała w różnokolorowe ślepia drugiej samiczki, gdzieś z tyłu głowy przypomniały jej się opowieści o pięknych rusałkach wabiących młodych mężczyzn do wody i zabijających ich tańcem... Nie pamiętała jednak żadnej legendy o smoczym odpowiedniku, więc samiczka raczej nie przyszła po jej życie.
– Na imię mi Ofelia. – Dodała po chwili, krótko i do rzeczy. Cóż. Wypadałoby się chyba przedstawić.

Znamię Bestii

Mała plaża

: 11 mar 2023, 0:28
autor: Znamię Bestii
Widziała, że została zauważona. Nie przestała gwizdać, ale wargi jej pyska rozciągnęły się w uśmiechu. Niczym rusałka, zagarnęła wodę i podpłynęła bliżej, nie wychodząc jednak z jeziora. Zakręciła się w niej, rozbawiona reakcją samiczki.
Wreszcie odpowiedział jej gwizd. Kiedy gwizd nieznajomej przeszedł w końcowy świst, Znamię spięła usta i nabrała powietrza, kończąc na równie wysokiej nucie, aż ich głosy nie zgasły razem, w dosyć zgrabnym jak na improwizację finale.
Zaśmiała się wesoło i podpłynęła tak blisko, że czuła grunt łapami. Woda sięgała jej teraz ramion, strzepnęła więc bujną grzywą, by pozbyć się z niej wilgoci i wyszczerzyła łobuzersko kły.
Aie. – przywitała się, po czym zalotnie przekręciła łeb na bok. Dało się słyszeć, że samica mówi z lekkim akcentem, nieco bardziej śpiewnym niż normalna smocza mowa – Znamię Bestii, Wojowniczka Słońca. Ty chyba też jesteś Wojowniczką? Z takimi mięśniami marnowałabyś się gdziekolwiek indziej. – bezczelnie skomplementowała samicę, unosząc brwi z lekkim podziwem w takt komplementu. Nauczyła się tego i owego od samców z Mgieł.
Przydają się do uspokajania drapieżników, dyskretnych znaków na misji i bawienia piskląt. – powiedziała, na to ostatnie przewracając ślepiami – Nie żebym jakieś miała. Dużo rodzeństwa za to, pierwszy brat już ma dzieciaka.
Cały czas obserwowała ją uważnie. Pawi ogon kładł się za jej plecami na wodzie, odbijając błyski słońca, a ogon poruszał się w wodzie jak u polującego kota. Fascynowało ją serce, do którego zajrzała z boską mocą. Czy Ofelia była równie zaciekawiona ją samą?

Gwiezdna Egzekucja