OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Erys nic więcej nie dodał, dostrzegł za to w trawie kolorową gąsienice. Ostrożnie podstawił palec, by stworzenie mogło na niego wejść, a gdy tak się stało podniósł ją, przy okazji lepiej się jej przyglądając.– Mała Mi .. ,– mruknął do siebie cichutko.
Przez chwilę zastanawiał się nad czymś, próbując skojarzyć czy zna jakieś miejsca, gdzie mogli by czegoś takiego szukać. Dotąd jednak nie skupiał się na handlarzach, mijał ich raczej bez zainteresowania.
Na moment zostawił walkę z opornym rubinem, odstawiając moździerz na bok i wstał. Stanął przed nią, palce prawej łapy zaparły się delikatnie o jej podbródek, by podnieść łeb.
– Nie mów tak. – tym razem na pysku nie było nawet śladu po uśmiechu, brzmiał zupełnie poważnie, patrząc w jej ślepia.
– Zrobię, nie chce nic z powrotem. – dodał, gdy cofnął się po chwili.
Dokończył więc ścieranie rubinu i kolejną porcję proszku wsypał do piski. Odrobiną wody wypłukał pozostałe resztki, nic nie mogło się zmarnować. Wtedy też ściągnął po sakiewki z ziołami, z każdej porcji wycisnął jak najwięcej soku, dodatkowo miażdżąc rośliny, co pomagało osiągnąć ten efekt. Najpierw były liście babki, następnie jagody jałowca, kwiaty dziurawca, liście jemioły oraz lubczyku, gałązki macierzanki, liście nawłoci oraz ślazu. Nieco to trwało, a każdy pozyskany sok zlewał do jednej misji. Dodał nieco wody i z pomocą maddary zagotował, by na końcu pozostawić do ostygnięcia i przelać w dwie drewniane buteleczki.
– Są twoje. – przesunął je ku smoczycy, nie uznając odmowy.