OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zawinął ogonem spore koło w przestrzeni za sobą tnąc je ze świstem, powolnym gestem opuścił głowę spoglądając na swoje coraz to dłuższe, czarne niczym odłamki bazaltu szpony. Ciepły obłok pary przedostał się przez rozgrzane gardło smoka i uleciał wraz z mroźnym wiatrem, spojrzał na nią ciepło z błyskiem troski i wdzięczności w pionowej, gadziej źrenicy.– To tylko kwestia czasu Tehanu. Obrócił ciało w jej stronę, siadając na zadnich łapach podniósł przednie w górę i starał się pochwycić w szpony kilka niewielkich płatków śniegu. Zimowy pył spadał w dół tak gęsto, że po chwili młody gad trzymał w szponiastych dłoniach pokaźną kupkę delikatnego, białego puchu, niestety zaraz potem wszystkie płatki stopniały a woda ściekła w dół łokci zostawiając po sobie uczucie niekoniecznie przyjemniej wilgoci.
– Nie głoduję, nie marznę a spanie pod gołym niebem nie jest takie złe jak może się wydawać. Tutaj młody smok uśmiechnął się czule do własnych wspomnień i przeżyć, smoki śpiące w w głębokich norach i jaskiniach nie mają okazji podziwiać nocnego nieba, nie widzą deszczu gwiazd, metamorfozy księżyca, nie słyszą jak las tętni życiem po tym gdy słońce spadnie w dół zmęczone dniem. On to wiedział i rad był podzielić się tą wiedzą z innymi, lecz mało który smok chciał go słuchać... Przecież był wyrzutkiem bez rodziny.
– Ale dziękuję za troskę, to miłe z Twojej strony. Wstał na równe łapy i podszedł do błękitnołuskiej ocierając się pyskiem o jej szyję w geście podzięki za okazywaną mu uwagę.
– Ładnie pachniesz. Zauważył wesoło chcąc ją tymi słowami skomplementować, smoki Życia pachniały o wiele inaczej niż członkowie stada Cienia.